LITA 1 [P&R] – Rozdział 22

 



Kocham cię... też


    – P’Phayu, jak się czujesz? Jak mocno jesteś ranny?

– Nic mi nie jest, Rain.

– Phi, gdzie cię boli? Powiedz mi.

     Po pojawieniu się Chaia sytuacja uległa diametralnej zmianie. Wystarczyło, że jeden z podwładnych Pakina wycelował broń w kierunku porywaczy, a natychmiast wszyscy unieśli ręce i wycofali się, kłębiąc w kącie pomieszczenia. Saifah również tam podszedł, by wesprzeć brata, ale kazano mu najpierw rozwiązać Raina.

     Gdy tylko Warain został uwolniony, nie wahał się ani sekundy. Błyskawicznie pospieszył, by przytulić zranionego męża, drżącym głosem pytając o jego stan. Chłopak niemal wybuchnął płaczem słysząc okrzyk bólu z ust Phayu. Uważnie przyjrzał się jego pokiereszowanej twarzy, na której zaczęła pokazywać się cała kolekcja paskudnie wyglądających siniaków. Spuchnięte i posiniaczone oblicze partnera mocno nim wstrząsnęło, a szczególnie ruszyła go płynąca z nosa i kącika ust krew. Rain uniósł drżącą rękę, by delikatnie go dotknąć, podczas gdy łzy, które dotąd dzielnie usiłował powstrzymać, kapały coraz obficiej. Na myśl o ostatnich przeżyciach głos Waraina zadrżał. 

– P’Phayu, przepraszam. Gdyby mnie nie złapali, to nie musiałbyś tu przychodzić i nie byłbyś ranny. To wszystko moja wina, Phi. 

     Wyczerpany chłopak nie bał się wcale o siebie. Nie mógł patrzeć na ukochaną osobę, która została brutalnie pobita. Nie był w stanie pomóc Phayu, któremu nie wolno było się nawet bronić. Teraz kiedy nadszedł ratunek, Rain nie mógł przestać płakać, patrząc na odniesione przez partnera rany. 

– Już dobrze. To nie twoja wina, Rain. Nie wolno ci myśleć, że to z powodu twojej nieostrożności. Jesteśmy bezpieczni, więc ból to drobnostka. Wkrótce wszystko się zagoi. – Phayu wycisnął pocałunek na jego mokrym od łez policzku. Rain również nie wyszedł bez szwanku, a mimo to troszczył się wyłącznie o niego. Pogłaskał delikatnie swojego Słodziaka, próbując go pocieszyć. 

– Ale Phi. To przeze mnie musiałeś pokłonić się temu draniowi i przyjmować na siebie ciosy. Wiem doskonale, że z dziecinną łatwością byś go pokonał, ale nie wolno było ci się bronić. Z mojego powodu… – ciągnął uparty chłopak. 

  Jego kochanek musiał kłaniać się do stóp tej piekielnej bestii. Już w tamtym momencie Rain odczuwał ból. Nie chodziło o to, że P’Phayu mógł wydać mu się żałosny podczas wykonywania rozkazów, ale zabolało go, że ukochany odrzucił swoją godność, by go uratować.

– To nie ma znaczenia, Rain! Skłoniłem mu się do stóp i zebrałem kilka ciosów, żebyś tylko mógł być bezpieczny. Zrobiłem, co mi kazał i nie obchodzi mnie, kto na to patrzył, rozumiesz? – Phayu uśmiechnął się, a potem cicho jęknął z bólu, powodując, że Rain szybko wyciągnął rękę, by ostrożnie dotknąć jego policzka.

– Rain... Rain posłuchaj mnie – ciągnął miękkim głosem Phayu, widząc, że jego uparty chłopak wreszcie przestał szlochać. – Rain, jesteś dla mnie najważniejszy. Dla ciebie jestem gotów zrobić wszystko.

     Mężczyzna złożył pocałunek na czole swojego odważnego chłopca, po czym położył niezranioną dłoń na jego głowie, by delikatnie rozczochrać mu włosy. Spojrzał w wilgotne od łez oczy i przypomniał sobie, że jeszcze do niedawna nie widać było w nich słabości. Teraz jednak przepełniał je smutek i ból, a przede wszystkim miłość, którą Phayu wyraźnie dostrzegał. 

     Young Master Warain płakał nad nim.

Szybko.

– Ugh. – Rain przytulił rannego, obejmując ramionami jego obolałe ciało. 

– Wystarczy Rain, poczekaj. Boli.

– Ach, przepraszam, przepraszam, Phi. Czy bardzo cię uraziłem?

Phayu pokręcił przecząco głową, po czym spojrzał na stojącego obok brata, który dokładnie w tym momencie się odezwał: 

– Czy masz siłę, żeby samemu dotrzeć do szpitala?

– Żona może mnie zabrać.

– Twoja żona też jest pobita. Obaj spadniecie ze schodów, jeśli Rain spróbuje cię podpierać. – Saifah potrząsnął głową.

   – Powiem twojemu szefowi. – Nagle z drugiego kąta pokoju rozbrzmiał głos Topa, w którym wściekłość wyraźnie mieszała się ze strachem.

Wszyscy trzej odwrócili się w kierunku, z którego dobiegła groźba. Mężczyzna, który ją wypowiedział, nie odważył się jednak na żaden gest z powodu wycelowanej w niego broni.

– Zabiorę cię do szpitala, bracie, ale wytrzymaj jeszcze trochę. Pozwól mi najpierw obejrzeć tę zabawną scenę. – Mruknął Saifah, na co Phayu zareagował gardłowym śmiechem.

– W takim razie zapraszam do złożenia na mnie skargi szefowi – odpowiedział niewzruszony Chai.

– Nie wiesz, kim jestem? Mój ojciec jest w bliskich stosunkach z twoim szefem, ty draniu.

Arogancki mężczyzna – rozpieszczany przez bogatego tatusia – groził nim, tak jak robił to przez całe życie. Niestety jedyne co ujrzał na twarzy przeciwnika, to zimny uśmiech.

– A tak na marginesie nie jestem pewien tej bliskiej relacji między twoim ojcem i moim szefem, ale nawet gdyby to była prawda… – Chai zawiesił głos, po czym wskazując na Phayu dokończył. – Istnieją również inni, którzy są mu bardziej bliscy.  

– Co masz na myśli? 

     Niewzruszony człowiek Pakina spokojnym wzrokiem spojrzał na ledwo opierzonego młokosa, zasłaniającego się swoim ojczulkiem. 

– Więc nie wiesz, że mężczyzna, którego właśnie skrzywdziłeś, jest ulubionym mechanikiem mojego szefa? Phayu jest jedyną osobą, której szef pozwala dotykać każdego pojazdu w swoim prywatnym salonie. W takim razie wyobraź sobie, jak zareaguje, kiedy dowie się, że został on przez ciebie pobity i ma zranioną dłoń… Jak myślisz, jak poczuje się Khun Pakin, hmmm? – Chai pytająco uniósł brew.

– Ja…

– Aha. I jeszcze coś. Zapomniałeś również o zasadzie poufności wszystkich informacji dotyczących wyścigów. Mojemu szefowi nie zależy na reklamie. Wyobraź sobie więc, że ta sprawa dotarłaby na policję i – nie daj Boże – gliny wyśledziłyby związek między porwaniem a nielegalną imprezą w środku miasta. Jak myślisz, jak bardzo wdzięczny byłby ci mój szef? – słysząc lodowaty głos mówiącego, Rain zacisnął dłoń na koszulce Phayu. 

   Już ich pierwsze spotkanie napędziło mu niezłego stracha. Teraz ten mężczyzna wyglądał jeszcze bardziej przerażająco. Chłopak, który nie okazał strachu w obliczu porywaczy, pomyślał, że zaufany człowiek Pakina ma wyraz twarzy zasługujący na miano „krwiożerczy” i że nie chciałby teraz znaleźć się na miejscu Topa. 

– Nienawidzę, gdy niewolnik się wymądrza!

– Śmiesz mnie obrażać...

Bum!

Wystarczył jeden celny cios ze strony Chaia, żeby Top padł na ziemię jak ścięte drzewo. Głośny odgłos uderzającego o beton ciała sprawił, że z ust pokonanego mężczyzny poleciała krew i… 

[Kaszel]

Top odsunął dłoń od zakrwawionych ust i zszokowanym wzrokiem patrzył na zęby, które mu wybito.

     Rain obserwował tę scenę równocześnie ze zgrozą i podziwem. Mógłby przysiąc, że jeden cios Chaia był prawdopodobnie silniejszy niż wszystkie uderzenia Topa, którymi okładał Phayu. Ale najwyraźniej nie był to jeszcze koniec, ponieważ po chwili Chai zdjął marynarkę i podał ją podwładnym, po czym, jak gdyby nigdy nic rozpiął mankiety i bez pośpiechu zaczął podwijać rękawy. Jedynym co mignęło w głowie Raina, były słowa: Nadeszło piekło! 

– Wstawaj! Chcę wiedzieć, czy tak mocny w gębie facet, jak ty, potrafi walczyć z niewolnikiem.

Wystarczył jeden cios, żeby chełpliwy mężczyzna zadrżał teraz na samą myśl o tym, co go czeka. 

– Ech szkoda, myślałem, że będę miał okazję przywalić mu w rewanżu za brata, ale wygląda na to, że jak skończy z nim P’Chai, to nie będę miał już okazji. – Saifah uśmiechnął się, kiwając przy tym głową. 

     Obaj bliźniacy pomyśleli, że tym razem Topowi nie pomoże nawet wpływowy ojciec. I to chyba dobrze, że żaden z nich nie musi brudzić sobie rąk, udzielając lekcji zadufanemu w sobie facetowi, który nie cofnął się przed popełnieniem przestępstwa. Ale...

    – Chwileczkę, Phi.

   Zanim ktokolwiek zdążył go zatrzymać, Rain podszedł bliżej i zatrzymał się gwałtownie w środku zebranych wokół Topa osób, przerywając im udzielanie nauki w typowo męskim stylu. Mimo że chłopak od pierwszego spotkania obawiał się Chaia, to nie miał zamiaru pozostawać nikomu dłużnym. 

– Daj mi chwilę, Phi. – Rain zwrócił się do uśmiechającego się do niego Chaia, który przyzwalająco skinął głową. 

Warain spojrzał na Topa nienawistnym wzrokiem i...

Kop!!! 

– Aaaaaaaaaa!

Rozległ się odgłos przypominający skowyt zranionej bestii, gdyż chłopakowi udało się z całej siły wbić stopę w sam środek krocza mężczyzny, który zwijał się teraz z bólu na betonowej podłodze. 

– To za to, że ośmieliłeś się dotknąć mojego męża! – Wykrzyczał mu w twarz, po czym usatysfakcjonowany zamierzał wrócić do Phayu, ale… 

– A to bonus. – Rain przyłożył z impetem kopa w bok leżącego na podłodze mężczyzny, celując w to samo miejsce, gdzie został kopnięty Phayu. – Czym ty mi groziłeś, palancie? Chcesz mnie zerżnąć do tego stopnia, aż nie będę w stanie utrzymać się na nogach? Zapamiętaj sobie sukinsynu, że tylko Phi Phayu ma prawo mnie pieprzyć! Tylko i wyłącznie on! 

     Następnie Warain odszedł w stronę zastygłych w szoku bliźniaków, niemogących uwierzyć, że odważył się na coś takiego. O ile Saifah milczał, bo skrycie współczuł w tym momencie Topowi, o tyle Phayu myślał o słowach, które wykrzyczał jego ukochany, deklarując, że należy wyłącznie do niego. 

– Jeśli nadal będziesz mówił tak słodko, to mnie to zabije, Rain. – Wymruczał zmysłowym głosem Phayu.

Rain uśmiechnął się szeroko, przysuwając się, by pomóc w podtrzymaniu go po drugiej stronie. 

Na twarzy młodszego z bliźniaków nie ukazał się jednak uśmiech. Saifah ewidentnie zaskoczony był gustem brata. A cóż było uroczego w tym, co zrobił Rain? Czy Phayu na serio zachwyca się tym, że jego chłopak… poturbował Topa? Rany boskie przyłożył mu kopa prosto w miejsce, gdzie boli najbardziej!


***


     – P’Chai przesyła przeprosiny. Powiedział, że był zbyt zajęty innymi pilnymi sprawami, więc nie wysłał ostrzeżenia do Topa. Pewnie nie sądził, że ledwo trzy dni po rewanżu, w którym ten palant po raz kolejny poniósł fiasko, zdąży przeprowadzić swój przestępczy plan. Ale P’Chai obiecał mi, że się tym zajmie i zapewnił, że nikt nie ośmieli się niepokoić kogokolwiek z nas. Szczerze mówiąc, gdy zobaczyłem jego twarz, byłem przerażony. Zupełnie jakby wybierał się na czyjś pogrzeb. Kiedy P’Pakin dowiedział się o tym, co się stało, dał mu przyzwolenie na działanie według własnego uznania... Obawiam się, że ten cały Top skończy w złym stanie. – Saifah opowiadał dwóm rannym, co się wydarzyło, siedząc za kierownicą samochodu.

     Po wyjściu Phayu z domu Saifah natychmiast skontaktował się z Chaiem, który bezzwłocznie udał się na miejsce, aczkolwiek wszedł dopiero wtedy, gdy upewnił się, że na czatach nie ma nikogo, kto ostrzegłby znajdujących się w środku porywaczy. Stąd właśnie opóźnienie, przez które Phayu zdążył oberwać. 

 Top otrzyma bardzo bolesną lekcję. 

Ostatnim obrazem, jaki widzieli, był Chai nakazujący swoim podwładnym postawić Topa na nogi. Usłyszeli również, że jeśli arogant da radę powalić go jednym ciosem, to puści go wolno. Ale sądząc po stanie, w jakim znajdował się Top, nie istniał na to nawet cień szansy. 

     Rain zapamiętał, by nigdy nie odważyć się nazwać Phi Chaia niewolnikiem.

– Uff, jesteśmy. – Saifah zaparkował samochód przed wejściem do domu i podszedł, by pomóc wesprzeć brata przy wysiadaniu z auta. – Powinieneś był zostać na noc w szpitalu, bracie.

– Nie, chciałem wrócić do domu. Szpitalne łóżka są niewygodne i wąskie. Raina bolałby kręgosłup. Poradzę sobie z bólem. 

Lekarz był daleki od zachwytu, kiedy okazało się, że Phayu uparł się wrócić do domu. 

Saifah przewrócił oczami, słuchając przewrotnego tłumaczenia bliźniaka. Po tym, jak Phayu znalazł się w łóżku, Rain szybko poprawił mu poduszkę, automatycznie przejmując rolę pielęgniarki.

– Dobra, to ja też idę do siebie. 

– Dziękuję, P’Saifah.

– Nie ma sprawy, Rain. Ty też powinieneś odpocząć, nieźle oberwałeś. – Powiedział na pożegnanie Saifah, po czym wychodząc, starannie zamknął za sobą drzwi. 

– P’Phayu, co mogę dla ciebie zrobić? – Rain zamierzał zadbać o wygodę swojego partnera.

– Chodź, usiądź tutaj. – Phayu poklepał łóżko, po czym zmarszczył brwi.

– Phi! Lekarz zabronił ci używać rąk. 

Rain delikatnie ujął rękę z szyną, po czym leciutko ją pogłaskał, na co ranny radośnie się roześmiał.

     Na początku Phayu myślał, że prawdopodobnie ma w niej złamanych kilka kości, bo czuł silny ból, ale po sprawdzeniu przez lekarza okazało się, że ucierpiał tylko mały palec. Reszta była nienaruszona, aczkolwiek zgnieciona butem dłoń pulsowała nieznośnym bólem. Na szczęście w opinii lekarza rany powinny się szybko zagoić. Rain martwił się, czy żaden z wewnętrznych organów nie został uszkodzony, bo przecież ten arogancki palant nie wybierał miejsc, w które uderzał pięściami. Z ulgą usłyszał diagnozę. No tak, ten dupek nie uderzał z taką siłą, z jaką potrafił przywalić Chai. Dzięki czemu Phayu wspólnie ze swoją równie posiniaczoną pielęgniarką mógł spędzić noc we własnym łóżku, zamiast męczyć się na twardej szpitalnej pryczy. 

Patrzący na niego Rain wyglądał na bardzo zmartwionego.

– Przepraszam. Nie patrz na mnie w ten sposób, Rain. 

– Phi, martwię się. – Rain podniósł dłoń Phayu i przyłożył usta obok zranienia. 

Phayu spojrzał w twarz ukochanego, na którego policzku widniał spory siniak, po czym delikatnie dotknął skóry obok.

– Czy to bardzo boli, Rain? Przepraszam, że wpakowałem cię w ten bałagan.

– Drobiazg, Phi, zagoi się. – Rain właśnie przypomniał sobie, że został spoliczkowany, ale nie zawracał sobie tym głowy. Zamiast tego martwił się stanem swojego męża. A gdy tylko ujrzał odsłonięty tors Phayu wszystko w nim zawrzało. W jednej sekundzie poczuł wściekłość. 

– Powinienem dowalić mu jeszcze kilka kopniaków – warknął rozeźlony. 

– Rain? Czy wiesz…?

– Hmm.

Na dźwięk głosu Phayu, młodzieniec odwrócił się, by spojrzeć mu w twarz. Pytający chciał go objąć i mocno przytulić, ale odniesione obrażenia skutecznie ograniczały mu ruchy.

– Rain, czy wiesz, że kiedy go kopnąłeś i powiedziałeś, że to „za mojego męża”… – Phayu delikatnie potarł kłykcie zranionej dłoni, a na jego policzkach ukazał się nieznaczny rumieniec. 

– Och, byłem wtedy tak wściekły, że odważył się zrobić ci krzywdę! – Przerwał na nowo zacietrzewiony chłopak. – Cieszę się, że przyłożyłem mu kopa w jaja. Teraz żałuję, że tylko raz. Należało dowalić jeszcze kilka razy, żeby się upewnić, że nigdy już nie będzie mógł używać tej części ciała!!! Gadał, że pozwoli swoim sługusom mnie zerżnąć, aż nie będę mógł utrzymać się na nogach! Co on sobie myślał, imbecyl? Gdyby faktycznie próbował, walczyłbym na śmierć! – Rain przez chwilę zamarzył, by cofnąć czas. – Phi, im więcej o tym myślę, tym bardziej się złoszczę, że nie przyłożyłem mu w to miejsce jeszcze kilkakrotnie. 

Phayu zaśmiał się, po czym miękkim głosem wyznał: 

– Rain, sprawiłeś wtedy, że zakochałem się w tobie po raz kolejny.

Nagle.

Gotujący się ze złości Rain poczuł, jak w jednej chwili łącznie z całą wściekłością ulatuje mu powietrze z płuc. Przyglądający mu się uważnie Phayu dostrzegł, jak na policzki występują rumieńce, a jego dzielny chłopak schyla głowę. 

– Wariat! Powiedz coś więcej.

– Właściwie, w tamtej chwili myślałem, że moja żona jest naprawdę super! – dodał z subtelnym uśmiechem Phayu. Patrzył na zarumienionego partnera, myśląc, że ten Słodziak zawsze będzie w jego oczach tak czarująco wyglądał. 

– Zakochałeś się we mnie, Phi? Ale dlaczego kolejny raz? – szepnął Rain.

Słysząc te pytania Phayu uświadomił sobie, że tak naprawdę nigdy nie powiedział mu, że go kocha. 

– Chcesz wiedzieć?

Rain opuścił głowę, chcąc ukryć zakłopotanie i radosną nadzieję. Phayu przyciągnął go, kładąc obok siebie.

– Wtedy, gdy śpiewałem dla ciebie tę miłosną piosenkę, przekazałem ci w ten sposób, że cię kocham, Rain. 

– Huh, to nie to samo! Wtedy ciągle się ze mną droczyłeś. To nie było na serio. 

– Mówiąc szczerze, nie dokuczałem. Nie wierzysz mi?

– Cóż... nie, ale chciałbym usłyszeć to z twoich ust, P’Phayu. Chcę wiedzieć, że naprawdę tak myślisz. – Uparty młodzieniec podniósł wzrok, by na niego spojrzeć. Gdyby nie ból Phayu zapewne wzruszyłby ramionami. Ale zamiast tego ujął dłoń Raina i położył w miejscu, gdzie biło mu serce. 

Puk, puk.

Rain wyczuł pod dłonią mocne i szybkie uderzenia. To był dokładnie ten sam rytm, w którym biło teraz jego własne. W tym momencie Phayu przysunął się bliżej i spojrzał w oczy młodemu mężczyźnie, który nigdy się nie poddawał.

– Czy słyszysz, co mówi moje serce, Rain?

Z drżeniem w środku Young Master Warain patrzył z nadzieją i oczekiwaniem na poruszające się piękne usta swojego ukochanego, słuchając z uwagą każdego słowa.

– Kocham Cię Rain, mój mały Deszczyku. 

W dużych oczach słuchającego pojawiły się przezroczyste kropelki łez, po czym Rain ostrożnie położył głowę na piersi Phayu. 

– Ja też.

– Co to znaczy „ja też”, hmm? – Chłopak wiedział, że Phayu znów się z nim droczy, ale tym razem mu to nie przeszkadzało. Jak już zresztą od dłuższego czasu. Więc niskim głosem podjął: 

– Właściwie, gdy mnie porwano, byłem naprawdę przerażony, ale wierzyłem z całego serca, że przyjdziesz mi pomóc, Phi. Dusiłem się, kiedy cię bito, nie mogłem patrzeć na twoje cierpienie. Chciałem móc, zamiast ciebie przyjmować ich ciosy. W tamtym momencie byłbym w stanie ich nawet zabić. Jeśli takie uczucie nazywane jest miłością, to... – Młody człowiek na chwilę przerwał, po czym z nieśmiałością w głosie dokończył. – Ja też cię kocham, P’Phayu.

Phayu uśmiechnął się szeroko, objął ramionami drobną sylwetkę. Mocno przytulając do siebie kochanka, wsłuchiwał się w głos jego serca, mówiącego mu: kocham cię…też.

     Nie wiedzieli, jak długo leżeli bez słowa, zanim ogarnęła ich senność.

     Nawet jeśli, tak jak tego dnia, przytrafiają się złe rzeczy, to dzięki uściskowi ukochanej osoby te doświadczenia bledną i stają się nieistotne.


***


     – Hej. Hej, zostałeś pobity czy dźgnięty?

– Masz niewyparzoną gębę, Saifah.

– Uh, sorry, po prostu cię nie znoszę, Phayu.

Następnego popołudnia Saifah wpadł do P’Chaia, by porozmawiać o tym, co wydarzyło się poprzedniego dnia, po czym pośpieszył do domu, chcąc sprawdzić stan brata. Zaniepokojony mężczyzna po wejściu do pokoju bliźniaka ujrzał go półsiedzącego w łóżku, opartego o poduszki, z malującym się na twarzy niczym niezmąconym wyrazem szczęścia. To niby tak wygląda facet, którego wczoraj brutalnie pobito? Siniaki i opuchnięcia nie były w stanie przyćmić jego doskonałego nastroju, podczas gdy siedząca obok „pielęgniarka” karmiła go kaszką. W powietrzu obok przekomarzanek wyraźnie dało się wyczuć bijące od obu uczucie. Gdy tylko Saifah postawił stopę za progiem, zauważył, że Rain, najpierw pocałował jego brata, a dopiero później podsunął mu do ust łyżkę z kaszką. 

– A co? Jesteś zazdrosny, że nie masz takiego chłopaka, jak ja? – Widząc promienny uśmiech na ustach Phayu, bliźniak skrzywił się w duchu. 

– Och, jeśli zachoruję, to moja dziewczyna zrobi więcej. Skoro z tobą wszystko w porządku, to pójdę się zdrzemnąć. Ostatniej nocy byłem zajęty bieganiem za tobą, a dziś rano wyszedłem wcześnie do pracy. – Saifah ziewnął i wrócił do swojego pokoju.

     Kiedy tylko wyszedł, Rain odwrócił się, by spojrzeć na poszkodowanego. 

– Zdaje się, że chciał ci dokuczyć, prawda Phi? A może zjadłbyś sam? 

– Zraniłem się w rękę.

– Ale tylko w jedną i złamany masz tylko mały palec. – Rain zmarszczył zabawnie nos. 

Nie chciał być wredny, ponieważ widział, że tego ranka Phayu obudził się z bólem w całym ciele. Wydawało się, że cierpi nawet bardziej niż wczoraj i dopiero po zażyciu środków przeciwbólowych i upływie kilkunastu minut, poczuł się wreszcie lepiej. Bez pomocy udał się do łazienki, żeby umyć twarz i zęby, nie słuchając zaleceń lekarza, który zabronił mu kontaktu z wodą. Ale po dotarciu z powrotem do łóżka, okazało się, że cała jego energia zdążyła się już zużyć, dlatego Rain postanowił go nakarmić. Niestety młody człowiek musiał przyznać, że kiepska z niego pielęgniarka, ponieważ kaszka nie zawsze docierała do ust pacjenta, czasami lądując na jego klatce. Rain pomyślał ponuro, że ten obrazek raczej nie przypomina podobnych scen w filmowych romansach. 

– Ale jestem poraniony. Potrzebuję wsparcia i miłości, by rany szybciej się zagoiły. 

     Ho, ho, mój mężuś z talentem owinął mnie sobie wokół palca – pomyślał Warain, ponieważ twarz Phayu wyglądała tak żałośnie, że chłopak nie mógł na nią patrzeć. 

– Poczekaj Phi, opatrzę cię. – Powiedział ciepłym głosem, myśląc w duchu, że jeśli chodzi o męża, to ma miękkie serce. 

– Ach rozumiem, teraz kiedy moja twarz jest opuchnięta i posiniaczona, to stałem się mniej przystojny. Widzę, że już cię nie obchodzę, Rain! – Aktor Phayu najwyraźniej był w swoim żywiole. 

– Hej, nie! Nieprawda, Phi! – Zaprzeczył Rain, mimo że doskonale wiedział, iż wpadł w pułapkę tego przebiegłego faceta. 

– Nawet gdy jest się mniej przystojnym, żona nie powinna przestać kochać męża!

     Rain bez dalszej dyskusji karmił go kaszką, starając się nabierać mniejsze porcje, które pacjent z łatwością mógł wziąć do ust. 

– Pyszne.

– To tylko kaszka, nic w niej nadzwyczajnego, Phi. – Powiedział powątpiewająco Rain, ale Phayu na tym nie poprzestał. 

– Być może to zwyczajny posiłek, ale gdy ty mnie nim karmisz, Rain, staje się o wiele smaczniejszy.

     Nie rób tego, Phi. Trzęsą mi się dłonie. Jeszcze kilka takich słów, a zawartość miski wyląduje na tobie. 

Rain zdawał sobie sprawę, że ma zarumienione policzki, ponieważ wyraźnie czuł w ciele pulsowanie krwi, odpowiedzialne również za szybkie bicie serca. Pospieszył się więc, ponieważ zamierzał pójść się umyć. Jednak Phayu wyjął mu miskę z rąk, odstawił na nocną szafkę, po czym szybko przyciągnął go do siebie. Wcale nie wyglądał przy tym na pozbawionego siły pacjenta. Skąd nagle wziął tę energię? 

– Chodź tu. Troszczysz się o mnie cały dzień, a przecież wczoraj również oberwałeś. Powinieneś odpocząć. – Warain nie wiedział, czy tylko mu się wydaje, ale P’Phayu był dziś przywiązany do niego bardziej niż zwykle. Jakby na potwierdzenie, poczuł na czole gorące usta. 

– P’Phayu... Naprawdę nic mi nie jest, Phi. Nie musisz się o mnie martwić. Tylko trochę boli mnie policzek, poza tym całkiem nieźle się czuję. – Chciał uspokoić partnera, ponieważ zdawał sobie sprawę, że Phayu nie może zapomnieć o wczorajszym incydencie. Jeśli chodziło o niego, Rain nie miał czasu ani ochoty na myślenie o tym, po prostu opiekował się swoim chłopakiem. 

Phayu westchnął i bez słowa ukrył twarz w miękkich włosach Raina.

– Nie przejmuj się mną. Pewnie jeszcze przez jakiś czas będę się martwił. 

– Nie przeszkadza mi to, Phi. – Rain pogłaskał go w pocieszeniu po plecach.

     Tak… Tak właśnie to wygląda, kiedy jest się w związku z kimś, kogo z całego serca się kocha. Nie tylko Phayu chciał go chronić i pocieszać. On również czuł potrzebę, by troszczyć się o swojego partnera. 

Na chwilę w sypialni zapadła cisza, po czym Phayu westchnął. 

– Mam ochotę zjeść coś pysznego, ale raczej nie mam na to szans. 

– Więc musisz szybko wyzdrowieć, to pójdziemy do jakiejś doskonałej restauracji, Phi. – Rain uśmiechnął się promiennie, ale...

– Miałem na myśli, że chcę zjeść ciebie, Deszczyku. 

– Hmm.

Phayu spojrzał mu w oczy i powiedział poważnym tonem. 

– Nie mogę się doczekać, by skosztować mojej słodkiej żony.

– Huh... Więc najpierw wyzdrowiej, a później codziennie będziesz mógł zasiadać do uczty. – Słysząc swoją spontaniczną odpowiedź, Rain poczuł, jak na twarz występują mu gorące rumieńce. Kto nauczył go zwracać się do Phayu w ten sposób?

     Rany już po mnie, zmieniłem się w

     Myśli Raina urwały się, bo skoro to on jest tym pysznym jedzeniem, którego pragnął jego mąż, to nie było powodu, żeby mu go odmawiać. Przecież pragnął go równie mocno… 

Wyzdrowiej jak najszybciej P’Phayu… – pomyślał chłopak, przytulając się do ukochanego. 


     Phayu westchnął przeciągle, bo jego przymusowa dieta wydawała się po stokroć bardziej stresująca niż udział w wyścigach!



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty