LITA 1 [P&R] – Rozdział 4

 



Całkowicie pokonany


     W przestronnej i wygodnej sypialni, na miękkim łóżku spał młody człowiek, miarowym rytmem wdychając i wydychając powietrze. Nic nie wskazywało na to, żeby miał ochotę się obudzić i z pewnością trwałby w błogim śnie, gdyby nie dzwonek telefonu bezlitośnie brzęczący mu nad uchem. Mimo tego przez kilka sekund nawet nie drgnął, a po chwili wysuwając jedynie dłoń, ujął piekielne urządzenie i bez otwierania oczu przesunął palcem po ekranie, odbierając połączenie.

- Hmm? Halooo?

Młodzieniec wydał z siebie stłumiony, mało zapraszający głos, wyraźnie dając intruzowi do zrozumienia, że przeszkadza i byłoby świetnie, gdyby jak najszybciej się rozłączył.

[W Tajlandii jest ranek, nie obudziłeś się jeszcze Rain?]

- Mama?

[A może tata?]

Odbywająca wraz z mężem wojaże po Europie matka, nie pożałowała sobie ironii. Rain z ogromnym wysiłkiem uchylił ciężkie powieki, by spojrzeć na zegar, który wskazywał godzinę siódmą. 

- Mamuś, co słychać?

[Obudź się śpiochu! Nie spóźnisz się na wykłady?]

- Och, mamo. Położyłem się spać o czwartej rano. 

[Nie próbuj wywoływać we mnie współczucia. Zamiast odrabiać zadania z całą pewnością marnowałeś czas na jakieś gry online! 

     Zaspany syn pomyślał z satysfakcją, że minionej nocy, omal przy tym nie ginąc, udało mu się wyczyścić poziom. Przebywająca po drugiej stronie świata rodzicielka, doskonale go znała, trafiając swoją karcącą uwagą, jak zwykle, w dziesiątkę. 

[Synu, dzwonię, żeby zapytać, co się dzieje z samochodem? Czy mechanik powiedział ci, co jest nie tak i ile kosztuje naprawa?]

Słysząc o naprawie zamroczony Rain w jednej chwili szeroko otworzył oczy i skrzywił twarz. Wcale nie dlatego że był zbyt dumny, by przyjąć darmową reperację. Ale sama myśl o tym, że miałby powiedzieć rodzicom, że samochód został naprawiony za darmo, była absolutnie nie do pomyślenia. Jak miałby im to wytłumaczyć?

- Zapłaciłem kilka bahtów, drobiazg. 

    Chłopak pomyślał, że to najlepsze wyjście. Inaczej natychmiast wpadnie w wir przesłuchania. Matka w życiu nie popuści, zanim nie wydusi z niego wszystkich szczegółów. A jeśli przyzna się, że warsztat należy do jego seniora, to rodzicielka bez wątpienia uprze się, by go poznać. Będzie chciała się jakoś odwdzięczyć, zaprosić na obiad czy obrzucić prezentami. O rany! Dlatego Rain nie piśnie o tym gościu nawet słówka! Nie przyzna się! Będzie milczał jak grób! 

[Dobrze, nie będę ci już przeszkadzać. Radziłabym ci wygrzebać się z pościeli i jednak pójść na zajęcia. Nie myśl sobie, że pod naszą nieobecność możesz się obijać. Jeśli w tym semestrze pogorszą się twoje oceny, to ojciec bez wahania odbierze ci samochód. Mówię ci to, żebyś później nie żałował.]

- Dobrze, dobrze. To na razie mamuś, dobranoc.

      Gdy tylko rozmowa zahaczyła o oceny, niepoprawny syn grzecznie się pożegnał i natychmiast rozłączył, nie chcąc słuchać skarg matki. Następnie... przykrył telefon poduszką leżącą obok i wygodnie umościł się, zamierzając powrócić do krainy snów. 

     Rain istotnie spędzał dużo czasu na grach, ale oddając się pasji zazwyczaj znał granice. Niestety przez ostatnich kilka dni nie sypiał zbyt dobrze. Gdy tylko zamykał oczy, mózg ciągle wysyłał mu obrazy tego cholernego gościa z Line. Mężczyzna stanowczo zbyt natrętnie pojawiał się w jego myślach, więc cóż innego pozostawało, jak zagubić się w grze, by odreagować stres i bezustannie o nim nie myśleć?

     Na dodatek, jakby nie było tego dosyć, każdego dnia na uczelni słyszał pełne podziwu głosy, jakie to on ma szczęście. Ma przecież bezpośredni dostęp do cudownego „dziecka architektury”. Każdy chciałby być na jego miejscu, bla, bla, bla. Rain jedynie słabo się uśmiechał, chociaż najchętniej zazgrzytałby głośno zębami słuchając tych pochwalnych pieśni. Jak on miał w takich warunkach wypocząć, przecież gdziekolwiek się nie odwrócił, był wręcz bombardowany imieniem i obrazem Phayu! 

     Młody człowiek poprawił miękką poduszkę i schował w niej głowę, a powieki zaczęły mu opadać. Niestety po pół godzinie do jego snu znów wdarł się dzwonek telefonu. Shit!

Właściciel komórki przeklinając w myślach, wymacał telefon i nie otwierając oczu przyjął rozmowę. Domyślając się kto dzwoni, opanował irytację i grzecznie zapytał:

- Mamo..., zapomniałaś o czymś? Jestem śpiący.

[...]

- Mamuuuuś, nie milcz! Błagam, mów szybko o co chodzi, chcę przyłożyć głowę do poduszki. - powiedział błagalnym głosem młodzieniec, nie myśląc nawet o tym, żeby otworzyć oczy.

[Ekm.]

Ekm?!

Stłumiony dźwięk, po którym nastąpił delikatny śmiech, w niczym nie przypominał besztania matki. Jak wyskakujący z pudełka pajacyk na sprężynce, Rain błyskawicznie znalazł się w pozycji siedzącej i natychmiast wlepił wzrok w wyświetlacz telefonu, żeby sprawdzić, kto zakłóca jego spokój. Nazwisko wyświetlone na ekranie sprawiło, że Rain szeroko otworzył oczy i jęknął. Ty draniu!

- Dlaczego dzwonisz?

[Już nie „błagam”? Szkoda. Lubię tego słuchać.]

- A kto cię błagał!? - warknął ze złością Rain. Jego policzki zaczynały się czerwienić, na samą myśl o tym, jakiego tonu użył jeszcze chwilę temu... No owszem, błagał.

[Chłopiec w okolicy.]

Młodzieńca aż zaswędziały usta, żeby się pokłócić, ale jego mózg nie pracował jeszcze na pełnej mocy, więc zamiast tego kurtuazyjnym tonem zapytał:

- Co jest?

[Nie można tego powiedzieć jakoś tak bardziej...]

- Dlaczego miałbym się wysilać? 

[Twoja pamięć jest taka krótka. Myślę, że powiedziałem to wyraźnie. Czy naprawdę muszę się powtarzać?]

- Nie pamiętasz? I kto tu ma krótką pamięć? Już zapłaciłem. Tego dnia, kiedy dotykałeś... - Rain urwał i natychmiast się zasępił, zdając sobie sprawę z tego, że zaczyna kopać sobie grób. Szybko zakrył usta dłonią, ale koleś z drugiej strony wybuchnął głośnym śmiechem. - A co jest niby takie zabawne?

[Chcesz wiedzieć?]

     Młodzieniec po raz kolejny zamilkł, bo dobiegający jego uszu głos był miękki i ochrypły. Instynkt wyraźnie go ostrzegał, stawiając na baczność wszystkie włoski na jego karku. Nie chciał poznać serca tego człowieka. Najlepiej było jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.

- Dobra, co słychać? Gadaj, co masz do powiedzenia…

Jeśli to sprawa samochodu to był gotów przeprowadzić rzeczową rozmowę, ale jeśli ten dupek chce go tylko wkurzać, to Rain może się przecież rozłączyć. 

[Nic, dzwonię tylko po to, żeby powiedzieć, że nigdy nie pozwoliłem nikomu uciec od długów, więc nie zapomnij o opłacie za naprawę.]

- Hej, mówiłeś, że nie ma żadnego rachunku. Phayu! Phayu!

   Po raz kolejny jego rozmówca po prostu się rozłączył. Młodzieniec tępo wpatrywał się w ekran swojego telefonu, zastanawiając się o co, do cholery, chodzi z tą zapłatą. Miał nawet zamiar wybrać jego numer, ale po chwili zrezygnował.

- Skończyły się okazje do odebrania mi pieniędzy.

     Najlepiej będzie odhaczyć całą tę sprawę. Przecież senior wyraźnie powiedział, że naprawa jest za darmo. Na samą myśl o prześladującym go Bogu architektury młodzieniec zwlókł się z łóżka i poczłapał do łazienki. Niebo na zewnątrz było zamglone, zupełnie jakby miało padać. Gdyby Rain zauważył to nieco wcześniej, wiedziałby, że lepiej było zostać w domu chowając się przed deszczem… A nawet nie tylko samym deszczem, bo dziś... czekał go burzowy dzień.


***


    Phayu śmiał się radośnie, podczas gdy jego jedzący śniadanie brat bliźniak podejrzliwie na niego zerkał. 

- Jesteś ostatnio w dobrym nastroju.

- Nie tak dobrym jak ty. 

- Oczywiście, facet, który jest zakochany, zawsze bardziej żywiołowo reaguje.

    Saifah, który ukończył inżynierię był młodszym bratem Phayu. Mimo że byli bliźniakami, nie mieli ze sobą prawie nic wspólnego. Różnili się nie tylko wyglądem, ale również osobowością.

Podczas gdy Phayu miał sięgające ramion włosy i pozbawioną zarostu twarz, jego brat miał krótką fryzurę, a za to gęstą brodę. Ponadto mieli tak różne charaktery, że nie sposób było wziąć ich za bliźniaków. 

   - Hej, Phayu, ty dupku. Dokąd to? Nie powiedziałeś mi jeszcze…

- Jedyne co ci powiem, to to, że dziś rano mam rozmowę z klientami. - powiedział starszy z braci, po czym wstał od stołu, chwycił swoją torbę i w doskonałym nastroju opuścił dom. 

    - Kto potrafi wywołać tak radosny uśmiech na twarzy Phayu?

Kimkolwiek była ta osoba, należało jej współczuć, bo mało komu udało się przeżyć patrząc na ten zły uśmiech. 


***


    - Cholera, Ai’Rain. Co ty robisz? Zachowujesz się jak ktoś uciekający przed wierzycielem.

- Nic się nie dzieje! 

     Po odebraniu telefonu, którego się nie spodziewał, Rain nie mógł nie popaść w paranoję. Nie był tak głupi, żeby zapomnieć, że Phayu ukończył tutejsze studia, więc wcale by się nie zdziwił, gdyby nagle wyrósł tuż przed nim. Przecież od niedawna bezustannie na niego trafia. Dlatego lepiej jest zapobiegać niż leczyć.

     Rain od samego rana dokładnie omiatał wzrokiem otoczenie, gotowy w razie czego do natychmiastowego odwrotu. Aczkolwiek widok pierwszoroczniaka przyczajonego za filarem i konspiracyjnie wychylającego zza niego głowę, mógł niektórym wydać się naprawdę niecodzienny. Kiedy więc obserwujący osobliwe zachowanie przyjaciela Sky, podszedł bliżej by się przywitać, pełniący chwilowo rolę szpiega młodzieniec nieźle się wystraszył.

- Akurat ci uwierzę Ai’Rain, kiedy odpowiadasz mi takim piskliwym głosem. Jesteś podejrzany.

- Mój głos od zawsze taki już jest. 

- Dobra, przestań zachowywać się jak jakiś półmózg i chodźmy na zajęcia. Spóźnimy się. 

Sky pociągnął przyjaciela w kierunku sali wykładowej, a chowający się za nim Rain, używał jego pleców jak tarczy. Dopiero po wejściu do klasy Young Master Warain odetchnął z wyraźną ulgą.

    - Hej, Ai’Sky, poczekaj no.

Nauczyciel jeszcze nie wszedł, więc Rain zajął miejsce i zwrócił się do przyjaciela, ciągnąc go za rękaw.

- Co jest, Ai’Rain?

- Czy wiesz, że P’Phayu jest również mechanikiem?

Sky opuścił komórkę i skierował na niego wzrok. 

- Myślisz, że szpieguję P’Phayu? Skąd miałbym wiedzieć co on przez cały czas robi? 

- Ai’Sky!

- Nie musisz krzyczeć Ai’Sky to, czy Ai’Sky tamto. Nie wiem! - rzucił z irytacją przyjaciel, ale nadal ciągnący go za rękaw Rain bez wahania przysunął się bliżej. 

- Czy możesz więc popytać seniorów w klubie? Kiedy poszedłem po samochód, słyszałem w warsztacie, że P’Phayu jest tym, który zawsze sprawdza samochody i motory wyścigowe. Mówili, że w piątek mają odbyć się gdzieś wyścigi. Czy może wiesz, gdzie? Tak na wszelki wypadek, przydałoby się mieć więcej wiadomości. - Rain zauważył, że w międzyczasie sala wykładowa zapełniła się studentami.

- A dlaczego chciałbyś to wiedzieć?

- Och, jest takie stare przysłowie, że jeśli dobrze pozna się wroga, to na sto bitew odniesie się sto zwycięstw. 

- Nawet jeśli wszystkiego się o nim dowiesz, to jestem pewien, że z nim nie wygrasz. 

Rain wzruszył ramionami na dezaprobatę w głosie przyjaciela, ale nie zrezygnował ze swoich starań. 

- Ai’Sky, musisz mi pomóc. Ten idiota mnie podjudzał…

- Ai’Rain! 

- Co? Pomożesz mi? - zapytał podekscytowany młodzieniec.

- Nic! Pytam tylko, czy jesteś świadomy, że ostatnio ciągle mówisz o P’Phayu.

- Hej, wcale nie! - odkrzyknął rozmówca, ale Sky podniósł rękę, by go powstrzymać.

- Nie, nie. Nie musisz się usprawiedliwiać czy wypierać. Jestem zbyt leniwy, żeby tego słuchać. I nie mam zamiaru ci w czymkolwiek pomagać. Nie chcę mieć problemów.

     Sky ponownie zwrócił uwagę na trzymany w dłoni telefon komórkowy, kompletnie ignorując przyjaciela, który nadal potrząsał jego ramieniem. Nie chciał mu pomagać, bo podejrzewał, że jakiekolwiek działania w tym kierunku przyniosą, potrzebne mu jak dziura w moście problemy. 

    Oczywiście Warain nie rezygnował z prób, więc nawet gdy wszedł profesor, to i tak wręczył swojemu przyjacielowi karteczkę o treści: „Pomóż mi, proszę!”

    Młodzieniec nie potrafił odgadnąć skąd właściwie brała się ta ciekawość. Może to dlatego, że przeczucie wyraźnie go ostrzegało, że jeśli nie pospieszy się ze znalezieniem jakiegoś pewnego sposobu na wygraną to… Niebezpieczeństwo z całą pewnością pojawi się na jego drodze. 

     - Co jest, kurwa?!

Mówią, że za popełnione grzechy, zawsze dosięgnie cię karma, ale Young Master Warain był przekonany, że żadnego grzechu przecież nie popełnił. Dlaczego więc ten niesamowicie przystojny facet zmaterializował się przed jego salą wykładową? 

     W pierwszej chwili zdziwił się, że gdy tylko zakończyły się zajęcia, pod salą natknął się na niesamowity tłok. Kiedy z ciekawości stanął na palcach, by zza pleców koleżanki spojrzeć, kto jest za to odpowiedzialny, oczy o mało nie wyskoczyły mu z orbit…. A gdy napotkał bystre spojrzenie, błyskawicznie skurczył się, chowając głowę jak żółw kryjący się w swojej skorupie!

    P’Phayu! Jak on się tu dostał?!

    No owszem, był absolwentem, mógł więc przychodzić na uczelnię i wydział, ale jakim cudem pojawił się przed salą wykładową, a nie przed klubem czy gabinetem profesorów?

Rain natychmiast przygotował się do ucieczki, ale zanim zdążył się oddalić do jego uszu dobiegł niski głos:

- Znalazłem cię.

Młodzieniec w życiu by się nie przyznał, że w jednej sekundzie całe jego ciało pokryło się gęsią skórką. Wzdrygnął się, gdy tylko duża dłoń wylądowała na jego ramieniu, po czym dokładnie w tym momencie nad jego głową rozległ się ogłuszający dźwięk grzmotu. Gdy tylko chłopak podniósł wzrok ujrzał uśmiech wyraźnie mówiący „mam cię!”. 

- Panie profesorze, proszę wybaczyć, ale to jest junior, do którego mam interes.

    Rain poczuł się jak na scenie, oświetlony setką reflektorów. Nie dlatego, że Phayu zwrócił się do profesora kursu. Młodzieniec zdawał sobie sprawę z tego, że nie tylko oczy wykładowcy zwrócone były wprost na niego, również spojrzenia wielu kolegów przepełnione były niezdrową wręcz ciekawością. Nie był na tyle szalony, by być tu klaunem dla tej całej bandy gapiów. Pora się ulotnić. 

- W takim razie załatw z nim to po co przyszedłeś i nie zapomnij wpaść ponownie.

- Tak, profesorze, do widzenia.

    Rain poczekał, aż wykładowca odrobinę się oddali i już miał zamiar się zmyć…, ale duże dłonie opadły mu na ramiona. 

- Puść...

- Witaj, P’Phayu. - zanim jeszcze Rain zdążył krzyknąć, jego najlepszy przyjaciel zatrzymał się przed seniorem i złożył ręce na piersi, aby grzecznie go przywitać.

- Hej Sky, czy przyzwyczaiłeś się już do pracy w klubie?

- Cóż, powoli. Więc, P’Phayu... - Sky wbił spojrzenie w dłonie trzymające ramiona Raina. 

- Wyszedłem dziś wcześniej z pracy, aby tu przyjechać, ponieważ mam do załatwienia pewną sprawę.

- Czy ten interes jest związany z moim przyjacielem?

- Jesteś zaprzyjaźniony z Rainem? W takim razie proszę, pożycz mi go. - na twarzy Phayu zagościł grzeczny uśmiech.

- Hej, nigdzie nie idę! - zaprotestował przeciwko temu unieruchomiony osobnik i próbując przetrwać chwycił się ramienia Sky'a. 

Stojący za jego plecami olbrzym nie odpuścił, a zamiast tego pochylił głowę, by z uśmiechem w głosie wyszeptać mu do ucha:

- Ależ dzwoniłem do ciebie, Rain. Wiedziałeś, że przyjdę.

- Ale...

     Nie przypominaj mi o tym, co było rano!

- Przyszedłem odebrać zapłatę.

- Jaką zapłatę? - Warain nie zauważył, że Ple stała za Sky'em, dopóki nie usłyszał jej zaciekawionego głosu. 

Dziewczyna przenosiła wzrok na przemian z P’Phayu na Raina, rzucając mu pytające spojrzenie: "Zdaje się, że ktoś tu twierdził, że nie lubi P’Phayu? Skąd więc ta bliskość?”

- Za naprawę samochodu. Otóż Rain odebrał auto z mojego warsztatu, a dziś wpadłem po uzgodnioną zapłatę.

- Jeszcze się nie zgodziłem...

- Ale właściwie, Rain... ty już trochę zapłaciłeś, bo pozwoliłeś mi dotykać... 

     W tej chwili Rain stwierdził, że należy szybko zamknąć seniorowi usta, więc niezwłocznie przykrył je dłonią.

Z przerażeniem patrzył na swojego najlepszego przyjaciela i dziewczynę, która mu się podobała, nie będąc pewnym, ile ze słów P’Phayu usłyszeli. Co trzymał ten drań? Jego małego Raina? Nie miał zamiaru pozwolić mu na wyplucie tych okropnych słów.

- Phi, chodź!

     Rain nie chciał czekać na niczyją pomoc i pomyślał, że jeśli będzie tu stał to wyjdą na jaw rzeczy, które zamierzał dokładnie ukryć. Na dodatek szykowało się kolejne nieporozumienie z Ple. Młodzieniec użył więc całej swojej siły, aby odciągnąć znienawidzonego przez siebie osobnika jak najdalej stąd. Najlepiej gdzieś na koniec świata!

    Sky i Ple odwrócili się, by na siebie spojrzeć. 

- Rain jest blisko z P’Phayu?

- Nie jestem pewien.

Sky nie mógł usprawiedliwić przyjaciela, bo wyraźnie widział, że Rain naprawdę odciągnął stąd Phayu, więc jeśli coś się stało...


***


     - A co ty miałeś zamiar przed chwilą powiedzieć?!

Jedynym odosobnionym miejscem, które przyszło do głowy Rainowi była łazienka za budynkiem i byli jedynymi osobami, które się tam znalazły. Chłopak obrócił się w stronę seniora i wbił w niego wściekłe spojrzenie, wydając z siebie warknięcie groźnego szczeniaczka. Był wyjątkowo zły.

- Mów prawdę.

- Jaką prawdę? W ogóle nie ma żadnej prawdy!

Rain najchętniej by go uderzył, ale senior położył dłoń na ścianie i schylił głowę znajdując się naprawdę blisko niego. Młodzieniec nagle wzdrygnął się i spojrzał w górę pociemniałymi z niezadowolenia oczami. 

- Wiesz, czego najbardziej nienawidzę? - miał wrażenie, że w ostrych oczach Phayu pojawiła się groźba. 

- Ja... nie wiem. Dlaczego muszę to wiedzieć? - głos trząsł mu się na potęgę, podczas gdy Phayu kontynuował.

- Kogoś, kto nie dotrzymuje słowa.

- Nigdy go nie złamałem!

    Wysoka postać ujęła jego podbródek i spojrzała w jasne oczy wprawiając w osłupienie osobę, znajdującą się w uścisku silnych ramion.

- Czyżbyś zapomniał, że od początku ostrzegałem, że zapłata za usługę jest droga? Wtedy pewien Sugar Baby powiedział mi, że go na to stać. 

    W myślach Raina pojawiła się deszczowa noc, zepsute auto i laweta, a chłopak przypomniał sobie z jakim zachwytem wpatrywał się wtedy w swojego wybawcę. Wzdrygnął się. Tak! Dał słowo. Ale nie wiedział, jak przyjdzie mu zapłacić. 

- Nie jestem cukrowym dzieckiem! - zaprotestował. 

- To zapłać. - dobiegł go zimny głos Phayu.

- Nie zapłacę!

- Ech, więc jesteś Sugar Baby.

    Wow, ty dupku!

     Rain wykrzyknął to jedynie w sercu wpatrując się w oczy seniora, mimo że jego własne zaczęły napełniać się łzami. Czuł niekwestionowaną niechęć i zacisnął dłonie w pięści żałując, że nie może przyłożyć mu w twarz. Chciał wykrzyczeć facetowi, którego wszyscy nazywali dobrym, że nigdy nie spotkał się z kimś tak zdradliwym. 

- Jak daleko jesteś ze swoim zadaniem?

- Nadal tkwię w strukturze budynku.

    Nagle przed drzwiami łazienki rozległy się odgłosy kroków i słychać było rozmowę dwóch studentów. Oczy Raina rozszerzyły się, gdy zorientował się, że za chwilę wchodzący będą mogli obejrzeć ich prawie w tulonych w siebie. Co za... pech!

- Wejdź.

Zanim młodzieniec zdążył się zastanowić co robi, położył dłonie na szerokiej klatce seniora, wepchnął go do kabiny i zamknął drzwi. Ledwo co odetchnął z ulgą, gdy natychmiast znów się napiął.

- Puszczaj! - syknął.

- Pssst. 

Rain próbował się wiercić, gdy silne przedramię objęło go od tyłu, ale po usłyszeniu ostrzeżenia, jego dłonie po prostu mocno przylgnęły do drzwi łazienki. Przeklinał stojącego mu za plecami faceta, ponieważ z obawy przed świadkami nie mógł energiczniej zaprotestować przeciwko niechcianej bliskości. Czuł na szyi gorący oddech.

- Zostaw mnie w spokoju. 

- Więc grzecznie się do mnie zwracaj.

- Nie. - odszepnął Rain, ale najwidoczniej Phayu uznał to za złą odpowiedź, ponieważ jego dłoń spoczywająca mu dotąd na brzuchu przesunęła się w górę i zatrzymała na klatce piersiowej.

- Och…

    Młodzieniec próbował oderwać od siebie rękę Phayu.

- Ciii! Nie chcesz chyba, żeby nas usłyszeli? 

Rain znów zamarł, a duża dłoń Phayu zaczęła głaskać jego klatkę. Czuł, jak krew rozpala mu policzki, a na plecy występuje pot, podczas gdy przy uchu rozległ się głęboki rozkazujący szept. 

- Masz uprzejmie do mnie mówić.

- Nie… Ach…

     Opuszki palców delikatnie przejechały po jego sutkach, a Rain mocno zacisnął wargi, zapobiegając głośnemu jękowi. Wtedy mężczyzna stojący za jego plecami dopasował pozycję i przysuwając swoje biodra do jego, zaczął ocierać się penisem o pośladki Raina, którego ciało natychmiast zadrżało.

    W tej chwili powietrze w małej toalecie, w której tłoczyło się dwóch mężczyzn, stało się przerażająco gorące. Twarz Raina poczerwieniała, a koszula zroszona była potem. Tak naprawdę nie wiedział, czy drżenie i walenie serca były spowodowane ciepłem powietrza, czy temperaturą ciała, które ciasno się do niego przytulało. Był przecież człowiekiem, więc będąc tak dotykanym nie mógł nie odczuwać drżenia. 

- Mów mi P’Phayu, tak jak kiedyś.

- Nie...

    Pocałunek.

- Phi... P’Phayu. - Rain poczuł przyciśnięte do karku gorące usta, które przyssały się do jego skóry. Podjął desperacką próbę, aby odwieść Phayu od tak intensywnej bliskości. Jego ciało, które z początku stawiało opór, drżało teraz, nie mając odwagi ani uciekać, ani krzyczeć o pomoc.

- P’Phayu, proszę, pozwól mi odejść…

- Nie chcę. - jego prośba została odrzucona. - Nic się nie stało. - w głosie seniora wyraźniej dało się usłyszeć śmiech. Ręka mężczyzny powędrowała do guzików koszuli chłopaka i jeden po drugim zaczęła je odpinać. Rain mógł tylko się wiercić, a potem czuł się jakby miał oszaleć. Mimowolnie ocierał się o wcześniej uśpionego członka seniora, który wyraźnie obudził się do życia. Oddech Phayu przyspieszył, kiedy przysunął biodra jeszcze bliżej i nie przestając nimi poruszać, odpiął drugi guzik, a później zjechał w dół i rozpiął kolejny. Po chwili z gardła wyrwał mu się pełen ulgi cichy jęk, kiedy jego palce spoczęły na gorącej skórze juniora. 

- Phay... Phi… P’Phayu... pozwól mi odejść, proszę... [szloch].

    Wszystkie działania zostały przerwane, gdy pokryta łzami twarz odwróciła się, by rozpaczliwie błagać seniora. Usta żałośnie drżały, ale diabelskie serce Phayu nie zmiękło na ten widok. Jego policzek oparł się o policzek juniora, a z jego ust popłynął kolejny rozkaz. 

- Nong Rain, musisz obiecać, że już nigdy nie będziesz niegrzeczny wobec P’Phayu... mów!

- Obie… Obiecuję... nie mówić już nigdy więcej niegrzecznych słów... do P’Phayu...

     Słuchający uśmiechnął się z satysfakcją, po czym przesunął rękę do zamka... 

Mężczyzna otworzył drzwi. Rain wzdrygnął się na myśl, że ktoś mógłby zobaczyć jego załzawioną twarz, ale łazienka okazała się pusta. 

      Wyczerpany i przerażony młodzieniec osunął się na podłogę, a Phayu uklęknął przed nim i szybko zapiął guziki jego koszuli. 

- Powiedziałem już, że przyjdę ściągnąć dług. Mimo że obiecałeś, że nie będziesz w stosunku do mnie nieuprzejmy, to jednak nie dotrzymałeś słowa i musiałem się tu zjawić. 

Rain nie wiedział, czy być zdezorientowanym, czy odczuwać ulgę, bo najwidoczniej coś źle zinterpretował. Zdumiony zapytał:

- Więc... nie zamierzasz mnie zmusić do…?

    Na to pytanie Phayu uśmiechnął się, po czym położył rękę na jego głowie. Delikatne czyny, złe słowa...

- Nawet widząc jak na mnie reagujesz, nie jestem tobą zainteresowany.

Skończywszy, Phayu podniósł się i spojrzał na zegarek.

- Idę, a jeśli przy następnym spotkaniu nadal nie będziesz się uprzejmie do mnie zwracał, to nie mów, że cię nie ostrzegałem.

     Rain mógł tylko patrzeć za oddalającym się, jak gdyby nigdy nic, osobnikiem. Mimo że jego nogi nadal były jak z waty, mózg zaczął ponownie pracować. Przetwarzał to co usłyszał od Phayu. 

Phayu mówił, że nie brał go pod uwagę... prawda? Wcale nie czyhał na jego cnotę. Był tylko facetem przesadnie dbającym o należyte formy… Jego oczy wypełniły się łzami, bardziej z powodu smutku niż strachu. 

Skoro nie jesteś mną zainteresowany, to dlaczego bawisz się moimi sutkami? Dlaczego twoje ciało reaguje na moją bliskość? 

    Zalany łzami Rain zerknął w dół na ewidentny dowód własnego podniecenia. Drgnął! A przecież nie podobali mu się faceci! 

- Bękart, bękart, bękart! Poczekaj tylko, zemszczę się! 

     Musiał zmierzyć się z upokorzeniem. Rain wystawił na wiatr swój ból serca. A najbardziej bolał go fakt, że musiał zmagać się ze spontaniczną reakcją ciała na dotyk osobnika, którego tak mocno nienawidził. 

     Powinien się cieszyć, że Phayu go nie chciał, ale z jakiejś przyczyny Rain zamierzał sprawić, by druga strona zmieniła zdanie!

     Sprawię, że wybierzesz mnie tylko po to, żebyś mógł odszczekać swoje słowa, cholerny P’Phayu!




Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty