LITA 1 [P&R] – Rozdział 5
Nieuniknione
- Ai’Rain, uspokój się.
- Żadne takie! Nie mów mi, że mam się uspokoić! Jak mi nie pomożesz, to poradzę sobie sam!
Sky pokręcił głową, ponieważ właśnie stało się to, czego najbardziej się obawiał... Rainowi najwyraźniej przepalił się bezpiecznik. Nie miał pojęcia, co zaszło między jego najlepszym przyjacielem a seniorem, który ukończył ich uniwersytet. Ale kiedy Warain wrócił, to zarumieniona była nie tylko jego twarz, ale całe ciało. Oczy płonęły mu jak dwa ogniska, kiedy nieznoszącym sprzeciwu, stanowczym głosem zadeklarował, że pokona P’Phayu. W zasadzie to coś takiego już przecież kiedyś powiedział, prawda? Tym razem było jednak gorzej… Wyglądało na to, że sprawa stała się naprawdę poważna. Kto wie? Być może poprzednio miał po prostu złamane serce, ale teraz dosłownie kipiał gniewem. Gdy Rain zapytał go, czy pomoże mu znaleźć sposób na odegranie się na P’Phayu, Sky się zawahał. Nie chciał, żeby konsekwencje odbiły się też na nim. Takie rzeczy nie pozostają bez echa.
Rozzłoszczony osobnik rzucił mu gniewne spojrzenie, po czym z niepokojem zaczął chodzić kółko, mamrocząc pod nosem mało zrozumiałe inwektywy. Przynajmniej Sky podejrzewał, że Rain kogoś przeklina, bo na modlitwę to raczej nie wyglądało. Próbował go uspokoić, ale wyszło na to, że wyłącznie strzępi sobie język, bo żadne racjonalne słowa najwidoczniej do Raina nie docierały.
- Myśli, że może bezpardonowo mówić mi takie rzeczy!
Wciąż nieznający przyczyny tego gniewu Sky, był już pewien, że powodem musiało być coś, co wydarzyło się jakiś czas temu, po zniknięciu Raina. P’Phayu musiał zrobić coś niewybaczalnego, żeby chłopak do tego stopnia się zacietrzewił, przechodząc w tryb walki. Przecież zazwyczaj był radosnym młodym człowiekiem, w którym nie było tej zajadłej gwałtowności. Sky miał więc wątpliwą przyjemność oglądania przyjaciela w absolutnie niespodziewanym wydaniu. Próbował dogonić stawiającego energiczne kroki faceta zmierzającego, jak się później okazało, do sali wykładowej studentów czwartego roku. Z ulgą pomyślał o nieobecności profesora, ponieważ całkiem serio obawiał się, że nawet gdyby wykładowca tam był, to jego obecność nie przystopowałaby Raina.
- P’Som, czy wiesz, co jest słabością P’Phayu? - Sky ze zgrozą i malującym się na twarzy przerażeniem słuchał słów skierowanych do osoby, która podziwiała P’Phayu bardziej niż ktokolwiek inny.
- Co jest z tobą nie tak, Rain?
- Bądź uprzejmy odpowiedzieć na moje pytanie. - chłopak nie spuścił z tonu.
- Czy ja wiem? Ale nawet gdybym wiedział, to i tak ci nie powiem. - Rozbawiony senior zaśmiał się i dodał - Jestem jego fanem. Muszę chronić mojego idola.
- Kto wybiera sobie takiego głupka na idola? - warknął młodzieniec tonem powątpiewającym w fakt posiadania przez P’Soma wszystkich klepek.
- Do jasnej cholery, Rain!
Ci, którzy byli zdania, że P’Som zazwyczaj wygląda słodko, powinni móc zobaczyć go właśnie teraz. Patrząc na gotującego się z gniewu seniora, który w niczym nie przypominał łagodnego, starszego brata, Sky jedną ręką szybko złapał przyjaciela za ramię, drugą unosząc w geście przeprosin.
- Przepraszam Phi, mój przyjaciel jest naprawdę wzburzony. Bardzo cię za niego przepraszam! Chodźmy, Rain.
- Nigdzie nie idę! - rzucił szaleniec, uznając seniora za jedyne źródło informacji i całkowicie pomijając fakt, że jest on starszym bratem dziewczyny, w której już od dawna się bujał.
- Czy wiesz, gdzie P’Phayu ma wyścig?
- Co cię, do cholery, opętało? Skąd wpadłeś na pomysł, że P’Phayu się ściga?
- Co z ciebie za dziadowski fan? Ty w ogóle nie znasz swojego idola! Jak możesz nie wiedzieć, że w ten piątek startuje w wyścigach?! - rzucił pogardliwie sztywnym głosem, zupełnie nie przejmując się złowrogim wyrazem twarzy rozmówcy.
- Rain! Zwracaj się do mnie z należnym szacunkiem! Jestem twoim seniorem! – wzburzony mężczyzna wstał.
- No i co z tego? Wiesz czy nie?! Gadaj, zanim do końca stracę cierpliwość! - powiedział junior absolutnie niezgodnie ze swoim stanem, bo gołym okiem widać było, że cierpliwość już dawno się z nim pożegnała.
- Jesteś zdecydowanie zbyt obraźliwy! - P’Som najwidoczniej szykował się, żeby mu przyłożyć, bo po jaką cholerę podwijał rękawy koszuli?
Sky w panice patrzył na ten obrazek, podczas gdy Warain wbijał bezkompromisowy wzrok w stężałą twarz przeciwnika, kompletnie ignorując innych seniorów, którzy z uwagą zaczęli przyglądać się temu niecodziennemu przedstawieniu. Nie czekając na dalszy rozwój sytuacji, Sky szybko pociągnął przyjaciela za tył koszuli z zamiarem odciągnięcia go z miejsca katastrofy, która zbliżała się wielkimi krokami.
- Przepraszam Phi Som, Rain akurat się z kimś pokłócił, więc jest trochę nadpobudliwy. Wiem, że jesteś miły, więc prawdopodobnie będziesz w stanie, w drodze wyjątku, przymknąć na to oko. Ai’Rain, ty draniu, natychmiast przeproś P’Soma. - rozjemca próbował rozładować sytuację, ale bladoskóry koleś nie miał najmniejszego zamiaru współpracować. Sky postanowił zapobiec eskalacji, zanim przyjaciel skończy ze złamanym nosem.
- Sam się dowiem, gdzie P’Phayu wystartuje. - wyszeptał mu do ucha, sprawiając, że gniewne oczy spotkały się z jego.
- Mówisz prawdę? - pieniacz również zniżył głos.
- Tak, ale powinieneś powiedzieć przepraszam. - oferta przyjaciela natychmiast podziałała i Rain odwrócił się, by spojrzeć w chmurną twarz.
- Przepraszam Phi, byłem trochę zbyt nadpobudliwy.
- Tak! Sky. Powinieneś zabrać stąd swojego przyjaciela, zanim stracę opanowanie i mu przyłożę!
Nie czekając na drugą groźbę seniora, Sky szybko wywlókł kolegę z sali. Czuł ulgę, że tym razem Rain zgodził się bez oporów za nim podążyć.
- Czy ty wiesz, co zrobiłeś? Jak mogłeś pokłócić się z seniorem z czwartego roku. Czyś ty oszalał?
- Jestem zły!
- Co ty powiesz? Nigdy bym nie zgadł! Czy ty masz w tej twojej makówce jakiś mózg? Jak możesz być tak impulsywny i nie myśleć o tym, co stanie się później?! Będziesz miał przez to kłopoty!
Rain uspokoił się i popatrzył w błyszczące oczy swojego, zazwyczaj chłodnego najlepszego przyjaciela. Po chwili opuścił głowę i spojrzał ze skruchą na swoje dłonie.
- Przepraszam.
- Cóż, to nie mnie powinieneś przepraszać.
- Czuję się zraniony…
- O!
Rain stał bez słowa, przygryzając zębami dolną wargę i wyglądał zupełnie tak, jakby miał zamiar się rozpłakać, w niczym nie przypominając napompowanego adrenaliną szaleńca sprzed kilku minut. Sky westchnął.
- Czy mógłbym dowiedzieć się, co ci odbiło? Chciałbym poznać przyczynę tego osobliwego zachowania.
- A czy mógłbyś mi zwyczajnie pomóc bez wyciągania wszystkich powodów?
Sky nie był przyzwyczajony, że ktoś tak rozmowny, jak jego przyjaciel, nagle odmawia udzielenia odpowiedzi na pytanie, co się właściwie dzieje. Absolutnie nie potrafił uwierzyć, że to radosne stworzenie było w stanie tak lekceważąco zwracać się do P’Soma. Już wielokrotnie, nawet jeśli łamało mu to serce, to i tak zawsze obiecywał mu pomoc. Tym razem naprawdę nie chciał, żeby Rain zadzierał z seniorami, więc po chwili z rezygnacją westchnął.
- Nie mogę ci obiecać, ile informacji uda mi się zdobyć, ale spróbuję.
Przewodniczący klubu miał rozległe znajomości, więc było całkiem prawdopodobne, że uda mu się czegoś dowiedzieć. Rain nagle się uśmiechnął i objął przyjaciela, aby z wdzięcznością go uściskać.
- Kocham cię, Sky.
- Dobrze, możesz mnie kochać, ale musisz mi obiecać, że przestaniesz nieustannie kłaść głowę pod topór. Jestem stanowczo zbyt leniwy, by sprzątać ten twój cały bałagan.
Nastrój Raina poprawił się natychmiast po otrzymaniu obietnicy przyjaciela. Uspokojony pomyślał, że z całą pewnością znajdzie sposób, żeby jakoś odegrać się na P’Phayu. Sky rzucił mu skonsternowane spojrzenie i dodał:
- Może rzeczywiście boję się twojego nawyku niepoddawania się łatwo. Zawsze potrafisz mnie urobić, a udajesz niegroźnego głupka. Po twoim przedstawieniu czuję się tak, jakbyś od lat robił mnie w balona, usypiając moją uwagę tą twoją odwieczną paplaniną. Kim ty w ogóle jesteś?
- Cóż, mój ojciec nauczył mnie, że mężczyzna musi być zdeterminowany.
- Aha! Rozumiem! Może okazałbyś tę determinację, flirtując raczej z olewającą cię dziewczyną, zamiast przyprawiać mnie o palpitacje serca?
- Sky! Nie bądź wredny!
- Dobra, wystarczy. Nie ma co krzyczeć, chodźmy jeść. Jestem dosłownie wygłodniały. Cały ten stres wyssał ze mnie wszystkie siły, a na dodatek muszę latać za tobą po całym budynku.
Sky skierował kroki w stronę kawiarni. Jego przyjaciel z pełnym nadziei uśmiechem szedł obok, nawet nie podejrzewając, że jego nieugięty nawyk dążenia do celu bez względu na konsekwencje, tak łatwo zaprowadzi go prosto w paszczę tygrysa.
***
Około drugiej w nocy, podczas gdy większość już spała, na jednej z głównych dróg Bangkoku, pozostawiając jedynie środkowy pas jako przejście, ustawiły się samochody. Aby wejść na specjalny, ustawiony w ciągu dwóch godzin tor wyścigowy bezwzględnie należało mieć przepustkę, która nie była papierowym biletem, a „twarzą” ekskluzywnych członków. Na pierwszy rzut oka postronnym osobom mogło wydawać się, że ruch w środku miasta tamują wyłącznie uliczne furgonetki. Jednak wtajemniczeni doskonale wiedzieli, że jest to coś znacznie bardziej wyjątkowego, co widać było po luksusowych samochodach, które nieustannie wjeżdżały na teren imprezy. Niektóre z zaparkowanych tu aut, można było zobaczyć wyłącznie na torach wyścigowych, nie wspominając nawet o zawrotnej wartości tych pojazdów. Dzisiejsze wydarzenie nie było zwykłą imprezą, ale dziełem potężnej i władczej osoby, która kochała wyścigi dla ich oszałamiającej prędkości. Ciężarówka z kontenerem zatrzymała się, a wpływowy mechanik stał ze skrzyżowanymi rękami i uważnie jej się przyglądał, nie chcąc, żeby coś poszło nie tak... Był to mężczyzna mający normalną dzienną pracę jako architekt.
- Czy ma pan dzisiaj dla mnie jakieś pojazdy do wyboru?
Phayu odwrócił się, by spojrzeć na pytającego, po czym usta uniosły mu się w uśmiechu.
- Poczekaj, to zobaczysz. P’Pakin właśnie przysłał nową partię maszyn, które sprawdzałem kilka dni temu.
- Huh, a ty bez marudzenia wykonywałeś w ostatniej chwili polecenia tej jakże wpływowej osoby? - zapytał wysoki, śniadoskóry mężczyzna o imieniu Prapai.
- Rozkazał, więc trzeba było się podporządkować.
- Hej, P’Pakin nie ufa w tej materii absolutnie nikomu poza tobą.
- Za to ty jesteś jego ulubionym kierowcą.
Prapai tylko się roześmiał. Podczas gdy Phayu od lat zarabiał miliony na wyścigowych motocyklach, jego rozmówca, który nieco od ponad roku brał udział w wyścigach, stał się ulubionym zawodnikiem gospodarza imprezy.
- Twój przyjaciel zrezygnował z wyścigów, więc chcesz spróbować.
Przed laty nie tylko Phayu był obecny na tego typu wydarzeniach, ale również najlepszy przyjaciel jego brata bliźniaka należał do regularnych zawodników. Ten człowiek był mądrzejszy niż ktokolwiek, był najlepszym przyjacielem obu bliźniaków i podobnie jak brat Phayu, ukończył Wydział Inżynierii. Jednak po kilku latach tej ciężkiej pracy zdecydował się pobiec za swoją kochanką. Zrezygnował więc z regularnych wyścigów i tylko od czasu do czasu siadał za kierownicę samochodu, aby ścigać się w legalnych wyścigach. Ponieważ kolega bliźniaka nie startował regularnie od dawna, Prapai z łatwością zdobywał najwyższy stopień podium.
Phayu patrzył na robotników ściągających z kontenera potężne superbike’i. Prapai zauważył, że ten uważnie omiata spojrzeniem imprezę, która zaczynała się dopiero rozkręcać.
- Wyścigi są dla niektórych wyłącznie po to, żeby zdobyć pieniądze i przelecieć jakąś dziewczynę... Satysfakcjonujące. - Phayu przewrócił oczami.
- Satysfakcja zawsze na pierwszym miejscu. Jednak rżnięcie laseczki jest nieodzowne. Szkoda, że nie znalazłem takiej, która by mi się spodobała, bo inaczej też przestałbym brać udział w wyścigach. - osobnik, który to powiedział, zrobił nieszczęśliwą minę.
- Czy nie jest łatwiej znaleźć tego idealnego kogoś, poza wydarzeniami takimi jak to? - zapytał rozbawiony Phayu.
- Gadasz tak, jakbyś już sobie kogoś znalazł.
Tym razem Phayu nie odpowiedział, tylko tajemniczo się uśmiechnął, a oczy Prapai’a otworzyły się szeroko.
Jak miałbym pozostać obojętny. Cóż, jest tak uroczy i impulsywny...
***
- Czy to, aby na pewno tutaj? - niepewnie zapytał swojego towarzysza Rain.
Droga z torem wyścigowym, o której poinformował go Sky, okazała się zablokowana i niemożliwa do pokonania dla kogoś bez specjalnego zezwolenia. Stojący na straży mężczyźni blokowali wjazd przy pomocy znaków wyraźnie wskazujących na odbywające się tam roboty drogowe.
- Osoba, która mi to powiedziała, podała mi dokładnie to miejsce.
- A skąd masz te wiadomości?
- Nie musisz wiedzieć. Powiedzmy, że też będzie tu dziś wieczorem.
Rain przyznał, że był naprawdę zaskoczony, ponieważ wyścigi odbywały się na dobrze znanej mu drodze. Nie był to oficjalny tor wyścigowy, ale przyjaciel upierał się, że wiadomości nie są fałszywe. Kto posiadał takie wpływy, by móc na czas trwania imprezy zablokować część miasta? Rain wraz ze Skyem znaleźli się więc o drugiej w nocy przed znakiem zabraniającym przejazdu.
- Naprawdę chciałbym wiedzieć, od kogo się dowiedziałeś.
Druga strona milczała przez chwilę, po czym ze skrępowanym wyrazem twarzy zdecydowała się powiedzieć prawdę.
- Moja była sympatia powiedziała mi, że impreza odbywa się dziś tutaj.
- Hej, masz zamiar spotkać się ze swoją ex? Jeśli niezręcznie się przy tym czujesz, to po prostu wróć do domu. Nie będę nalegał, żebyś mi towarzyszył. - Rain martwił się o samopoczucie swojego najlepszego przyjaciela.
Ok, on sam nigdy co prawda nie miał dziewczyny, ponieważ absolutnie nie potrafił flirtować, ale doskonale wiedział, że spotkanie ze swoją byłą miłością, wcale nie musi należeć do przyjemnych. Poczuł się winny, ponieważ tylko dlatego że był taki uparty, jego przyjaciel zdecydował się z nim przyjść. Swoją drogą, kim była ta ex-dziewczyna Sky'a, która znała również P’Phayu?
- Nie ma potrzeby się martwić. Skoro już tu jestem, to nie mam zamiaru zostawić cię samego. Chyba będziemy musieli tam pójść. - powiedział Sky, widząc, że nie mają szans, by autem przedostać się przez blokadę. Kazał więc prowadzącemu samochód przyjacielowi zaparkować w pobliżu i sprawdzając lokalizację na komórce, z ulgą stwierdził, że wcale nie znajdują się zbyt daleko od wejścia.
- Naprawdę, Sky, mogę iść sam. - Rain nie chciał wciągać przyjaciela w kłopoty.
- No dalej, chodźmy. - ponaglił go Sky, wysiadając z samochodu.
Rain domyślał się, że jego przyjaciel nie jest zbyt szczęśliwy, ponieważ to on swoim zachowaniem wpakował go w coś, czego Sky w normalnych warunkach unikał. A wszystko przez tego cholernego Phayu.
Przeklęty niech będzie dzień, w którym poznałem tego dupka!
Po chwili jednak jego przygnębiający nastrój się ulotnił, a w duszy zapłonął mu ogień determinacji.
Skoro już się tu znalazłem, to nie mogę przepuścić okazji, by stanąć z nim do walki.
Omijając robotników drogowych, przyjaciele z wahaniem na siebie spojrzeli. Nawet bardzo dokładnie się przypatrując, za znakami zakazu wjazdu nie było widać śladu żadnych prac remontowych, a w oddali majaczyły światła zaparkowanych samochodów, które w niczym nie przypominały budowlanych maszyn.
- Dlaczego przejazd samochodów jest zabroniony? - wymruczał cicho Rain, spoglądając na silnego mężczyznę blokującego wjazd.
Po chwili ujrzał ciemne sportowe auto, które przejechało zakazaną drogą wprost do człowieka pilnującego wejścia. Pojazd zwolnił, a po opuszczeniu szyby, kierowca wymienił kilka słów ze stojącym tam strażnikiem, po czym bez ociągania dostał zezwolenie na przejazd.
- Muszę mieć przepustkę, prawda? - zapytał Rain swojego przyjaciela.
- Na to wygląda. No i co? Wracasz do domu?
- Czy możemy spróbować czegoś więcej? Nie widziałem jeszcze P’Phayu.
Spokojny Sky tym razem również skłonny był dostać się na teren imprezy. Był na tyle blisko, że słyszał szum muzyki i dudnienie silników, co wystarczająco potwierdziło jego podejrzenia i obudziło chęć rzucenia okiem na to, co się tam działo. Warain odwrócił się do przyjaciela i powiedział:
- Ty zaczekaj tutaj. Ja spróbuje się tam dostać chociaż na chwilę.
- Ja również idę.
- Poczekaj tutaj. Nie chcę, żebyś też miał kłopoty.
- Pospiesz się i znajdź P’Phayu, im szybciej się stąd zmyjemy, tym lepiej.
Mimo dezaprobaty pełne winy spojrzenie w oczach Raina sprawiło, że wiceprzewodniczący uczelnianego klubu westchnął, po czym skinął głową i z niepokojem spojrzał na przyjaciela, który właśnie wbiegał na imprezę.
Mam nadzieję, że ci ludzie nie okażą się tak źli, jak mój eks.
Im więcej o tym myślał tym bardziej Sky się martwił.
Do tej pory Rain nie zastanawiał się co zrobi, jeśli uda mu się odkryć słabość Phayu. Ten cholernik absolutnie go nie doceniał, więc chciał przynajmniej sprawić, że będzie wyglądał na zaszokowanego. Chciał zrobić cokolwiek, ponieważ nie mógł znieść jego aroganckiej twarzy, zawadiackiego uśmiechu i tego cholernego znęcania się nad nim. Jednak wkradając się na nielegalną imprezę wyścigową pełną wartych miliony luksusowych samochodów, chłopak zamrugał, czując, że znalazł się w niewłaściwym miejscu!
Co to jest?
Ujrzał mnóstwo niebotycznie drogich samochodów, których zazwyczaj nie można było spotkać, jeżdżąc na co dzień po ulicach Bangkoku.
Młody człowiek pomyślał, że po prostu zrobi zdjęcie Phayu i wyśle mu je wraz z szyderczą wiadomością w stylu: „Znam twój sekret”. A teraz, zaskoczony, ogromnymi z zachwytu oczami wodził po otoczeniu. Ale poza widokiem bogatych facetów z pięknymi i zgrabnymi dziewczynami u boku, dostrzegł tylko zawodników mających za chwilę wystartować.
Zwracając uwagę jedynie na scenerię przed sobą, Rain nawet nie zauważył spojrzenia znajdującego się za nim mężczyzny, który ze zdumieniem go obserwował. Młodzieniec nieostrożnie szturchnął wpatrzonego w niego ochroniarza, po czym nawet nie zarejestrował, kiedy kolejni strażnicy wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, wzajemnie się ostrzegając.
Hej, pamiętam ten motocykl!
Zajebiście bajeczna maszyna transportowana na boczny tor, wyglądała tak samo, jak widziana niedawno w warsztacie Phayu. Myśląc o tym, Rain zaczął się uśmiechać, od razu zwracając kroki w tamtym kierunku. Skoro jest tu motocykl, to niedaleko musi się znajdować również jego właściciel.
- Przepraszam. Z kim pan tu jest? - zanim zrobił kilka kroków, poczuł na ramieniu ciężką rękę mężczyzny, który wszedł mu w drogę. Zaskoczony młodzieniec zadarł głowę, napotykając onieśmielający wyraz twarzy. Zanim jego umysł podsunął mu jakieś rozwiązanie, postąpił krok do tyłu i zderzył się z kolejną ludzką górą.
- Eee...
- Co? Z kim jestem? - Rain przełknął ślinę i otarł spocone dłonie o swoje jeansy.
Serce waliło mu ze strachu, bo ewidentnie został przyłapany na wdarciu się na teren wyścigów. W żadnym wypadku nie mógł wydać Sky’a, ale było jasne, że nie o niego pytają, a raczej o towarzystwo kogoś, kto miał wszelkie prawo, aby na tej imprezie przebywać. Nie mógł wypowiedzieć imienia Phayu, ponieważ nawet jeśli przyszedł po jakieś kompromitujące go informacje, to nie miał zamiaru pozwolić, by jego działania sprawiały mu kłopoty.
- Ja... no cóż, przechodziłem obok i po prostu chciałem sprawdzić co się tutaj dzieje. Przyszedłem, żeby się przyjrzeć. Może to zabrzmi głupio, ale po drugiej stronie ulicy stoją przecież domy, a stąd dobiega głośna muzyka, więc to nic niezwykłego, że ktoś jest ciekawy.
Umięśniony mężczyzna obrzucił go spojrzeniem od stóp do głów, po czym groźnie wycedził:
- Chcesz powiedzieć, że nikt cię tu nie przyprowadził?
Jego odpowiedź była najwyraźniej zupełnie inna niż ta, jaką ochroniarz chciałby usłyszeć. Rain poczuł się jeszcze bardziej zszokowany, gdy pytający zacieśnił uścisk na jego przedramieniu, po czym powiedział do walkie-talkie:
- Złapaliśmy szczura.
Rain wbrew pozorom wcale nie był głupi. Doskonale wiedział, że jeśli nie ucieknie to będzie z nim źle. Więc nie czekając na nic, szybko wyrwał rękę z uścisku faceta, który bezwiednie ją rozluźnił i błyskawicznie rzucił się do ucieczki.
- Hej ty, zatrzymaj się!
- Łapcie tego dzieciaka!
Rain przysiągł, że nie przebiegł nawet dwustu metrów, gdy został przytrzymany od tyłu przez silne ramiona. Krzyknął głośno i z całej siły przyłożył kopa krępującemu go osobnikowi.
- Auć! - jęknął olbrzym, ale go nie wypuścił. - Shit!
Z łatwością, zupełnie jakby Rain nic nie ważył, przerzucił go sobie przez ramię, więc młodzieniec na wszelki wypadek postanowił się nie szamotać. Zamiast tego, z obawy, żeby nie wylądować na ziemi, mocno objął niosącego go faceta.
- Puszczaj mnie! Puszczaj, do cholery! - krzyczał.
- Ten dzieciak jest bardzo zwinny! Dziękuję bardzo za pomoc w złapaniu go, Khun Phayu.
Hę? Phayu?!
Rain omal nie skręcił sobie karku, odwracając głowę, by spojrzeć na faceta, w którego ramionach się znajdował, ale jedyne co mógł dostrzec, to czarne jak smoła włosy, które opadały mu na kark. Ten widok zupełnie mu wystarczył.
Cholera! Zdaje się, że wygrałem na loterii! P’Phayu!!!
- Zamknij go gdzieś, zajmiemy się nim później.
- Nie trzeba, Phi, sam się tym zajmę.
Choć Phayu był dość zszokowany, to jednak bez wahania rzucił się w pogoń za znajomo wyglądającym chłopakiem, który uciekał przed strażnikami. Poczuł jak fala wściekłości, przepełnia mu serce, a zęby zmieniają się w kły, kiedy ten smarkacz przyłożył mu kopa i nadepnął na stopę, omal jej nie miażdżąc.
Tylko poczekaj, sprawię, że to w twoich oczach pojawią się łzy.
- Ten dzieciak, jak go nazywasz, przyszedł ze mną.
- Ach! A dlaczego nie wymienił twojego imienia, kiedy pytałem go, z kim się tu zjawił?
- Myślę, że jest zszokowany. Nigdy wcześniej nie był na takim wydarzeniu. Przepraszam za spowodowanie zakłóceń. W każdym razie proszę, dla mojego dobra, udawaj, że go tu nie widziałeś. - tłumaczył Phayu, mocno ściskając zmarznięte ciało chłopaka, który do tej pory pewnie już wiedział, kto go trzyma.
- Ale ja muszę zgłosić to szefowi.
- Sam mu powiem.
Phayu wpatrywał się w drugą osobę z uśmiechem i to wystarczyło, żeby ochroniarz z rezygnacją westchnął.
- Dobrze, ale następnym razem upewnij się, że nie będzie się szwendał bez przepustki. Gdybym od początku wiedział, że to twój chłopak Khun Phayu, nie byłoby takiego bałaganu.
- Przepraszam, Phi. - Phayu uśmiechnął się w ramach podziękowania i patrzył, jak cała grupa rozprasza się, powracając do swoich obowiązków. Następnie szybko przeszedł obok obserwującego go z najwyższym zainteresowaniem Prapai’a.
- Zadzwonię do Saifah, żeby przyszedł i wszystko nadzorował zanim wrócę.
- Ach, powodzenia mój przyjacielu. A ty naprawdę masz wielkie szczęście... - ostatnie zdanie Prapai’a skierowane było do zszokowanego młodzieńca, którego głowa zawisła na ramieniu Phayu. Sądząc po minie utalentowanego mechanika, można było się domyślić co spotka tego chłopaka.
Zapowiadała się burza. Z piorunami!
***
W tym samym czasie ukrywający się Sky stawał się coraz bardziej niespokojny, słysząc dobiegające z imprezy hałasy. Po chwili nie mogąc już ustać w miejscu, zdecydował się pójść w ich kierunku. Wyłącznie dlatego, że wszyscy zwracali uwagę na panujący chaos, nie zauważyli pojawienia się młodzieńca, który w szoku patrzył na malujący się przed nim obrazek.
Ten facet, który znajduje się na ramieniu P’Phayu... to Rain. OMG!!!
P’Phayu zdołał upchnąć Waraina w samochodzie, nie pozwalając mu się szamotać, po czym z hukiem zatrzasnął drzwi, zostawiając tłum z rozdziawionymi ustami.
- Przyszedłeś tu razem z chłopakiem Phayu?
Sky spostrzegł wysokiego mężczyznę o atrakcyjnym uśmiechu, który potrząsał dobrze mu znanym kluczykiem z breloczkiem należącym do Raina.
- Widzę, że mój przyjaciel zgubił kluczyk. - Sky uspokoił się, ponieważ nie wyglądało na to, żeby ten gościu miał zamiar donieść na niego do strażników i najspokojniejszym tonem zapytał:
- Czy jeśli chcę go odzyskać, to muszę się na coś wymienić?
- W takim razie możesz mu go oddać. - osobnik wyciągnął dłoń w jego kierunku.
Przez chwilę Sky’owi wyraźnie ulżyło, ponieważ myślał już, że popadł w paranoję, ale sekundę później stojący przed nim facet zupełnie nieoczekiwanie cofnął rękę.
- Ale wiesz, że obecność na tym wydarzeniu wymaga przepustki? To bardzo nieładnie się tu tak zakradać. - Prapai trzymał mocno rękę młodzieńca, wciąż promiennie się uśmiechając i symulując dobroduszną niewinność.
Błądzące po nadgarstku chłopaka opuszki palców drugiej dłoni, delikatnie głaskały wrażliwą skórę, co sprawiło, że Sky mimowolnie przygryzł wargę, żeby nie jęknąć.
- Więc pozwól, że zapytam, na jaki kompromis miałbym się zgodzić, żeby zapewnić sobie bezproblemowe wyjście z tej imprezy?
Słysząc spokojne pytanie młodzieńca, mężczyzna jeszcze szerzej się uśmiechnął, a w jego oczach pojawił się zmysłowy blask.
- Myślę, że wiesz, czego chcę.
Nieodmiennie pobłażający najlepszemu przyjacielowi Sky, spojrzał na stojącego naprzeciw faceta lodowatymi oczami, których Rain nigdy nie miał okazji widzieć.
- W takim razie bierz, co chcesz. - powiedział równie zimnym głosem.
Sky martwił się o swojego przyjaciela, ale przynajmniej Rain znajdował się w towarzystwie kogoś znajomego… Jeśli natomiast chodzi o niego… to najpierw musi się stąd wydostać. Aczkolwiek nie był pewien czy cena, którą przyjdzie mu za to zapłacić, nie okaże się zbyt wygórowana.
Tłumacz: Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma
💜
OdpowiedzUsuń