LITA 1 [P&R] – Rozdział 6
Pierwsza runda
– Puść mnie, puszczaj! Powiedziałem, że masz mnie puścić!
Wepchnięty do samochodu Rain był tak zaszokowany, że nie miał czasu na opór. Ciągle jeszcze wstrząśnięty zdarzeniem sprzed chwili, domyślał się, że tylko szczęściu zawdzięczał ucieczkę z obławy. Chociaż patrząc na milczącego kierowcę, dopuszczał myśl, że nie był to może tak do końca szczęśliwy traf. Z sekundy na sekundę coraz bardziej odnosił wrażenie, że wpadł z deszczu pod rynnę. Położył dłoń na klatce, czując pod nią szaleńcze bicie serca. Mhm, jego ciało najwyraźniej wietrzyło nadchodzące kłopoty.
Gdy samochód się zatrzymał, Rain wciąż jeszcze nie zdążył całkowicie dojść do siebie. W zamroczeniu zdał sobie sprawę, że właściciel auta wyciąga go ze środka i przerzuca sobie przez ramię.
Czy on myśli, że jestem jakimś cholernym workiem kartofli?!
W tym momencie jednak – pewnie dzięki krwi, która spłynęła mu do jego zwisającej głowy – szybko oprzytomniał i natychmiast ryknął:
– Puść mnie! P’Phayu, do cholery, puszczaj!
Klaps!
– Auć!
Rain zawył z bólu, ponieważ pełniący aktualnie rolę tragarza porywacz bez słowa przyłożył mu porządnego klapsa w tyłek, powodując dodatkowy ból głowy. Chłopak, który próbował wywinąć się z obejmujących go szerokich ramion, błyskawicznie zesztywniał. I to nie tylko z bólu czy szoku. Czuł się gigantycznie urażony brutalnym potraktowaniem jego tylnej części ciała.
Od kiedy żyję na tym świecie, nawet moi rodzice nigdy nie uderzyli mnie w tyłek!!!
– Puszczaj mnie, ty oprawco! Jak śmiesz mnie bić? Auć!
Podczas gdy chłopak donośnym głosem wydzierał się nad uchem Phayu, ten po raz kolejny użył przemocy, pozwalając swojej dużej dłoni – z użyciem przyzwoitej siły – wylądować na okrągłym pośladku wrzeszczącego juniora. Rain głośno zaszlochał, a gorące duże łzy spłynęły po jego policzkach.
– P’Phayu!
Słysząc ognisty protest z ust swojego „bagażu”, wyraźnie rozzłoszczony mężczyzna bez zahamowań dorzucił jeszcze kilka mocnych razów.
Klaps! Klaps! Klaps! Klaps!
Rain poczuł na tyłku deszcz uderzeń i najpierw rozdarł się wniebogłosy, by po chwili zamilknąć i silnie przygryźć wargi.
– Krzyknij jeszcze raz, a czekają cię kolejne.
– Ekhm…
Chłopak bez dalszych krzyków cicho szlochał. Całkiem serio obawiał się płakać głośniej, nie mówiąc już o strachu przed wypowiedzeniem chociażby jednego słowa. Nie ośmielił się nawet drgnąć w ramionach tego barbarzyńcy, by podjąć próbę wywinięcia się z silnego uścisku. Jego pośladki płonęły żywym ogniem i nieznośnie pulsowały.
Czuł, jakby cała krew, która spłynęła mu do głowy, wydostawała się na zewnątrz wraz z gorzkimi łzami. Do fizycznego bólu w wiadomej, brutalnie potraktowanej części ciała dołączył kłujący ból serca. Tak, P’Phayu był na niego zły! Tym razem Rain nie miał najmniejszych wątpliwości, że ten mężczyzna był przerażająco wręcz wściekły.
Gdy mała postać przestała się szamotać, Phayu otworzył drzwi, a po wejściu do domu energicznie je zatrzasnął. Nie tracił czasu na stawianie swojego pakunku na nogi, ponieważ zorientował się, że chłopak dosłownie drży ze strachu. Jeszcze, nie daj Boże, runie w ciemnościach na nos. Prawdę powiedziawszy, nie miał zamiaru okazywać litości. Należała mu się lekcja, którą ten lekkomyślny chłopak zapamięta do końca życia. Jeśli tym razem mu pofolguje, to kto wie, w jakie kłopoty wpakuje się kolejnym razem…
Nie tracąc czasu na zapalanie lampy, wysoka postać wkroczyła miękko na piętro i skierowała kroki wprost do jednej z sypialni, a potem...
– Auaaa!
Rain rozpłakał się. Mimo, że został rzucony na miękkie łóżko, to impet, z jakim na nim wylądował, sprawił, że poczuł się przytłoczony konsekwencjami swojej nocnej przygody i gorzko zaszlochał.
– Ach!
Chwilę później zabłysło światło i chłopak zmrużył nieprzyzwyczajone do jasności oczy. Czuł się zraniony i zawstydzony, ale w środku dosłownie paliła go złość! Nie zasłużył sobie na takie traktowanie! Najpierw aż do bólu przygryzł wargę, a następnie powracający animusz pozwolił mu na chwilę zapomnieć o strachu, więc nie bacząc na konsekwencje, wykrzyczał:
– Jakim prawem mi to zrobiłeś?!
Chciał, rzecz jasna, dorzucić kilka inwektyw i dać popłynąć potokowi słów, ale postanowił je przełknąć, bo kto wie, jak zareaguje jego porywacz. Całkiem prawdopodobne, że nie znajdował się w sytuacji, by bezkarnie drażnić „lwa”.
Dotychczas P’Phayu obdarzał go złym, pobłażliwym czy rozbawionym uśmiechem i nigdy wcześniej nie patrzył na niego z tak przerażającym wyrazem twarzy. Zupełnie jakby w jego wnętrzu szalał ogień wściekłości, który mężczyzna z wysiłkiem kontrolował. Stał tam z gniewnie napiętym ciałem, krzyżując ramiona na piersi, a cień, który rzucała na Raina jego wysoka sylwetka, był tak groźny, że chłopak niekontrolowanie zadrżał. Mimo że Phayu nadal nie wypowiedział ani słowa, to junior od stóp do głów pokrył się gęsią skórką.
– …
Właściciel domu uparcie milczał, a młodzieniec – doskonale pamiętając o tym, że bolące pośladki zawdzięcza swoim protestom – na wszelki wypadek zdecydował się trzymać język za zębami. Upływający w ciszy czas zdawał się zmieniać nastrój, w jakim znajdował się Rain. P’Phayu wzbudził w nim narastające poczucie winy.
Co powinien zrobić?
Poprzedni animusz zdążył już wyparować, a w jego miejsce pojawiły się wyrzuty sumienia, kiedy Rain zdał sobie sprawę z tego, jak wielkich kłopotów mógł przysporzyć stojącemu naprzeciw mężczyźnie.
Nie, Rain. To P’Phayu dokuczył ci pierwszy. To on cię sprowokował.
– Phi...
– Zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś? – Już sam wyraz twarzy Phayu był przerażający, ale jego niski głos, w którym wyraźnie dało się słyszeć nutki stłumionego gniewu, obudził w chłopaku prawdziwą zgrozę.
– Ja … Ja…
– Masz pojęcie, co by się z tobą stało, gdyby mnie tam nie było?
– Przykro mi.
– Pytam, czy wiesz?! Nie chcę przeprosin!
– …
Kompletnie zaskoczony chłopak w gigantycznym szoku gapił się na rozmówcę, ponieważ wykrzyczane przez niego słowa niewątpliwie rozległy się echem po całej okolicy. Zadrżał i na wszelki wypadek postanowił zwiększyć odległość między sobą a wściekłym seniorem, uciekając ku wezgłowiu łóżka.
– Ja… Ja…
– Czy ty koniecznie chcesz stracić swoją przyszłość?
– Hę? – Zszokowany chłopak wykrzyknął to ze zdziwieniem, a po napotkaniu gniewnych oczu Phayu natychmiast odwrócił wzrok.
– Nie wiem, skąd dowiedziałeś się o dzisiejszych wyścigach... Ale choć przez chwilę użyj swojego mózgu, nie służy ci on przecież wyłącznie do ozdoby! Pomyśl, jak ogromną władzę trzeba mieć, aby móc zorganizować tego typu imprezę w środku miasta, blokując w tym celu również główne ulice. Zapewniam cię, że nawet policja nie ośmieliłaby się w to ingerować! Myślisz, że ktoś tak potężny byłby zadowolony z pojawienia się na nielegalnych wyścigach jakiegoś nieproszonego dzieciaka? Co spotkałoby tego młodego natręta, gdyby został złapany? – Phayu wygłosił te słowa lodowatym tonem, który trafił do rozmówcy o wiele lepiej, niż gdyby mężczyzna krzyczał.
Policja... Nie ma odwagi się w to mieszać.
– Te słowa kołatały się w głowie chłopaka.
– Spowodowanie zniknięcia jednego głupiego studenta to naprawdę drobnostka.
– …
Rain spojrzał w dół na swoje drżące dłonie. W jego umyśle kłębiły się najróżniejsze emocje. Nie wiedział tak dokładnie, co czuje… Był smutny, zraniony czy przerażony?
– Pewnie uważasz się za dorosłego. Ale czy naprawdę myślisz, że wystarczyłoby się wypłakać, względnie poprosić rodziców o pomoc, a historia by się zakończyła? Myślisz, że same przeprosiny byłyby w stanie wymazać ten incydent? To pozwól, że ci powiem, iż w tej sytuacji nawet błagania na klęczkach nie spowodowałyby zniknięcia problemu. Jesteś już dorosły, zachowuj się więc tak jak na osobę dorosłą przystało!
Kap, kap, kap.
Young Master Warain nie chciał płakać, ale gdy tylko druga strona skończyła swoją miażdżącą tyradę, wielkie jak groch łzy zaczęły kapać wprost na jego dłonie. Zrozumiał, że on i tylko on jest winien znalezienia się w tak nieciekawej sytuacji. Ale dlaczego nielegalnie zorganizowane wyścigi musiały okazać się aż tak wielką sprawą?
[Płacz]
– Nie udawaj.
Chlip…
Rain bez większego powodzenia próbował otrzeć łzy. Wcale nie chciał płakać, ale nie był w stanie zatamować spływającego już wodospadu. Sam nie wiedział nawet, co było ich przyczyną. Czyżby wylewał łzy z powodu rozczarowania, które wyczuwał w głosie swojego wybawcy?
– Ja... Chciałem ci tylko odpłacić za to, że mi dokuczałeś... To wszystko – wyznał żałośnie pochlipujący chłopak.
– Ty głupku!
[Płacz]
Rain mógł być co prawda niesforny, ale nigdy nie kierowały nim złe intencje. Dlatego nie zdarzyło mu się wcześniej usłyszeć tak przytłaczającej reprymendy i wielokrotnego stwierdzenia, że jest głupi.
Łzy, które próbował zatrzymać, nie słuchały właściciela i szerokim strumieniem płynęły po policzkach niezadowolonego z własnego mazgajstwa chłopaka. Z rozżaleniem pomyślał, że nawet jeśli nie miał prawa oczekiwać ze strony seniora współczucia, to jednak mężczyzna mógłby zdobyć się chociażby na jedno miłe słowo. Ze spuszczoną głową energicznie ocierał więc twarz, podczas gdy jego wybawca najwidoczniej jeszcze nie skończył go opieprzać.
– W przyszłości bądź uprzejmy przestać być taki głupi i zacznij myśleć. – Ręce słuchacza zacisnęły się na kocu, ale wyrzuty Phayu, podobnie jak łzy Raina, płynęły równie wartkim strumieniem. – Skoro potrafiłeś dostać się na uniwersytet, to przestań oszczędzać swój mózg i zacznij go wreszcie używać, by uniknąć ściągania na siebie kłopotów. Powinieneś myśleć o konsekwencjach, zanim zaczniesz działać. Nie możesz być aż tak głupi.
Phayu uznał wreszcie, że wystarczająco dobitnie się wyraził, odwrócił się więc z zamiarem opuszczenia sypialni. Musiał koniecznie uspokoić swoje skołatane nerwy z dala od zapłakanego Raina. Ten dzieciak nie wiedział nawet, w co się wpakował! I ani przez chwilę nie zaświtało mu w głowie, jak bardzo jego senior wystraszył się na myśl, że mógłby nie być świadkiem tej lekkomyślności.
– Głupi…
Phayu zwrócił się w stronę zapłakanego chłopaka, który z zaczerwienionymi oczami i drżącymi ustami powtarzał to samo słowo:
– Głupi, głupi... [chlip], głupi...
Mężczyzna nie sądził, że ta zapłakana kupka nieszczęścia odważy się odezwać. Mimo, że Rain nie potrafił powstrzymać chlipnięć, to jednak zdecydowanie płonące teraz w jego oczach wprawiło Phayu w najprawdziwsze zdumienie.
Natomiast chwilę później niewielki deszcz nieco się nasilił.
– Ciągle mnie besztasz, nazywając głupim! Cóż, mogę być głupi! Głupi, że nie zawsze myślę, zanim zacznę działać. Głupi, ponieważ moja chęć odegrania się na tobie przysporzyła mi kłopotów. Niech sobie będę głupim dzieciakiem, którego z takim upodobaniem ochrzaniasz! – Deszczyk przypominał teraz ulewę.
Stanowczym gestem otarł łzy z policzków i podniósł się na nogi, stając na materacu, po czym zrobił coś, czego Phayu nigdy w życiu by się po nim nie spodziewał.
– Poczekaj, a zobaczymy, który z nas wyjdzie na większego głupka! Zamierzam sprawić, że się we mnie zakochasz i nigdy więcej nie odważysz się nazwać mnie głupim. Odszczekasz to, co powiedziałeś!
– …
Rain nie wiedział, co nim kierowało. Czy był to żal, czy krzywda, jakiej nie doświadczył w całym swoim życiu? Pomyślał, że skoro ten mądry facet uważa go za głupca, to on sprawi, że go pokocha! Po pierwsze okaże się wtedy nie być mądrzejszy od niego, a poza tym nie będzie przecież ubliżał obiektowi własnych uczuć! Choć gdyby chłopak nie znajdował się w stanie tak silnego wzburzenia, to ten absurdalny pomysł nie przyszedłby mu nawet do głowy.
Na zakończenie tego błyskotliwego – mniej więcej na poziomie przedszkola – procesu analitycznego Warain pochylił głowę, z niespodziewaną pewnością siebie złapał seniora za kołnierz, przyciągnął go bliżej i mocno przywarł ustami do jego obraźliwych warg. Czuł ciepło i miękkość, brutalnie je całując, a gdy po chwili wbił zęby we wrażliwą skórę ust, poczuł na języku smak krwi. Poczuł prawdziwą satysfakcję, że udało mu się wprawić w osłupienie kogoś takiego jak P’Phayu. Dlatego jeszcze przez chwilę miażdżył jego usta i wtapiał się całym ciałem w silną sylwetkę seniora.
Wygląda na to, że ten głupi dzieciak potrafi cię ogłuszyć!
Po chwili Rain uznał, że demonstracja jego stanowczości przyniosła doskonały rezultat, więc postanowił się odsunąć.
– Ach!
Nie zdążył jednak nawet odrobinę się cofnąć ani zbyt długo triumfować z powodu swojego domniemanego zwycięstwa, a już duża dłoń spoczęła na jego karku i ponownie przyciągnęła go do siebie. Aroganckie usta dotknęły jego gorących warg. Phayu miękko je ssał, zaborczo przyciskając do siebie drugą dłonią ciało chłopaka tak mocno, że ten doznał ciężkiego szoku. Ale na tym się nie skończyło, bo płonący język seniora wdarł się do jego ust, wyraźnie rozkoszując się ich smakiem. Zaatakowany stał się nagle agresorem i bez wahania przystąpił do ofensywy, podbijając niezdolne do stawiania oporu, drżące wargi.
– Ach…
To Rain miał być przecież tym, który zamierzał poskromić P’Phayu, teraz jednak role najwyraźniej się odwróciły. A on wcale nie zamierzał się przyznać, że jego ciało energicznie wymachiwało białą flagą, sygnalizując zdobywcy absolutną kapitulację. Na kilka sekund pozwolił wziąć się w niewolę, lecz jego mózg pokazał, że wcale nie śpi, bo głośno przeciw temu zniewoleniu protestował. Chłopak odrobinę oprzytomniał i zaczął stawiać opór. Oparł ręce na umięśnionej klatce całującego go faceta i podjął próbę, by go od siebie odepchnąć, jednak równie dobrze mógł próbować przesunąć górę. Mężczyzna nie wykazywał najmniejszych nawet oznak, że zamierza się cofnąć. Zamiast tego zwiększył nacisk dłoni znajdującej się na karku Raina, uniemożliwiając mu przerwanie pocałunku. Chłopak wydał z siebie głośny jęk, słysząc zmysłowy pomruk seniora, czerpiącego przyjemność z tej wymuszonej bliskości. Phayu całował go, dopóki nie poczuł, że młodzieniec przestaje stawiać opór i nieśmiało oddaje pocałunki.
Dopiero wtedy poczuł się usatysfakcjonowany i wycofał usta, po czym rzucił:
– W takim razie poczekam i zobaczę.
Gdy duża dłoń uwolniła jego kark, Rain mógł tylko osunąć się ponownie na miękki materac, bo nie dał rady utrzymać się na drżących nogach. Jego oczy były szeroko otwarte, a łzy zdążyły już obeschnąć. Obrazu dopełniały otwarte usta, które głośno chwytały powietrze, oraz czerwone policzki, których kolor stał się jeszcze bardziej intensywny, gdy ich właściciel ujrzał oblizującego w zadowoleniu usta Phayu...
– Lepiej zrób to, co powiedziałeś, Rain.
Phayu delikatnie przejechał palcem po wilgotnych od śliny ustach Raina, a jego oczy zalśniły. Następnie odwrócił się i wyszedł z pokoju, pozostawiając siedzącego w bezruchu młodzieńca, w którego ciele – od czubka głowy po palce stóp – dosłownie płonął ogień. Żar trawił całą jego skórę, nadając jej różowy odcień, a twarz piekła tak mocno, że chłopak półprzytomnie pomyślał, iż wcale by się nie zdziwił, gdyby z jego głowy unosił się dym.
– Aaaaach…
Najpierw obiema dłońmi zakrył twarz, a następnie pięściami zaczął okładać łóżko. Nie wiedział, czy jest zraniony, czy zawstydzony. Prawdopodobnie i to, i to. Ale tym, co wiedział na pewno, był niepodważalny fakt, że serce tak mocno biło mu w piersi, jakby miało z niej wyskoczyć.
– Pfff… To ze złości. Wcale nie jestem podniecony – mamrotał pod nosem, próbując oszukać samego siebie.
Rain, ty idioto! – dorzucił w myślach.
Patrząc obiektywnie na ich miłosną wojnę, zdruzgotany młodzieniec przyznał, że w pierwszej bitwie P’Phayu odniósł przytłaczające wręcz zwycięstwo. Nie potrafił uwierzyć, że jako strona wyzywająca aroganckiego seniora na pojedynek sam zaliczył tak sromotną klęskę. To przecież nie tak miało wyglądać! Jak mógł tak bezmyślnie dać się podejść? Należało koniecznie chronić tyły. Jako strateg zawiódł na całej linii.
– Ech…
W tym samym czasie stojący nieruchomo przed drzwiami sypialni zwycięzca rozciągnął usta w bezradnym uśmiechu. Początkowo miał zamiar dać chłopakowi porządną nauczkę w nadziei, że w przyszłości nie będzie narażał się na podobne niebezpieczeństwo. Kto by pomyślał, że ten incydent poprowadzi go w pożądanym kierunku i to o wiele wcześniej, niż mógł przypuszczać.
– Chce sprawić, że się w nim zakocham? – Phayu cichutko się roześmiał, przypominając sobie zarumienioną twarz chłopaczka, który nawet nie radził sobie z pocałunkami.
Z rozbawieniem pomyślał, że na casanovę Rain zdecydowanie nie wygląda i nawet przez sekundę nie podejrzewał go o jakieś ukryte flirciarskie talenty. To będzie naprawdę przednia zabawa. Przypomniał sobie, że kiedy go całował, chłopakowi dosłownie uginały się kolana, a nieśmiałe pocałunki, które od niego otrzymywał, w niczym nie wskazywały na wytrawnego uwodziciela. Co by się stało, gdyby Phayu zdecydował się pójść na całość?
– Nie powracaj do złych nawyków – zganił samego siebie gospodarz.
Phayu miał z młodzieńczych lat jeden zły nawyk, który objawiał się zawsze, gdy ktoś rzucał mu wyzwanie. Był przekonany, że z powodzeniem udało mu się go wyplenić… Ale – o dziwo – gdy spotkał Raina, to co uważał za martwe, nagle objawiło się w pełnej krasie. Im dłużej patrzył w jego uparte, zaczerwienione i błyszczące zdecydowaniem oczy, które w starciu z nim były przecież bez szans, tym mocniej budził się w nim jego szczeniacki Phayu. Młody mężczyzna spojrzał w dół, na swoją lekko drżącą dłoń. Nie drżał wcale z powodu doprowadzenia do łez swojego przymusowego gościa. To niecierpliwość wywoływała w nim takie reakcje. Nie mógł doczekać się chwili, kiedy wreszcie przyciśnie do siebie w łóżku ciało pierwszoroczniaka. Kiedy chłopak będzie wił się pod nim z podniecenia i oddawał pocałunki, drżąc z niecierpliwości tak jak on sam.
Pośpiesz się Rain...
– Nie, nie bądź taki szybki... – Phayu zacisnął pięści, nakazując samemu sobie, by się uspokoił.
Zamierzał przecież w pełni delektować się tym, że został obiektem adoracji Raina. Nie należy się spieszyć. Szczególnie po tym, jak usłyszał to stanowcze wyzwanie z ust niedoświadczonego szczeniaczka. O wiele sensowniej jest grać niedostępny obiekt jego niepodzielnej uwagi, niż samemu go zdobywać. Tym bardziej, że wtedy byłaby to tylko jednorazowa przygoda… Ma przecież czas, może poczekać, aż smarkacz poczuje coś więcej, a jego motorem napędowym nie będzie chęć udowodnienia mu czegokolwiek. Phayu będzie mniej lub bardziej cierpliwie oczekiwał dnia, kiedy Rain zacznie kierować się prawdziwym uczuciem. On sam natomiast zamierzał utrudnić mu polowanie. Przecież każdy wie, że ludzka natura w taki właśnie sposób działa. Człowiek bardziej ceni sobie to, co udało mu się zdobyć z trudem, od tego, co zostało mu podane na srebrnej tacy. Niech się więc Rain postara.
Ich historia dopiero się zaczęła.
Ta myśl sprawiła, że przystojny mężczyzna miękko się roześmiał, po czym skierował się do innej sypialni.
Zrobię krok do tyłu. Poczekam i zobaczę, gdzie Rain będzie naciskać.
Na myśl o tym, że inicjatywa leży po stronie Szczeniaczka, kąciki jego ust uniosły się w radosnym uśmiechu. Poczuł się szczęśliwy, bo wyglądało na to, że chłopak nie będzie mu się już migał.
***
Jeśli ktoś zapytałby śpiącego pod tym dachem gościa, czy kiedykolwiek życzył sobie, by nigdy nie nadszedł poranek, to bez wahania i ze stuprocentowym przekonaniem wskazałby ten dzisiejszy. Niektórzy mogą nie mieć ochoty pójść do szkoły czy pracy, inni nie chcą użerać się z szefem czy klientami, a jeszcze inni chcą odwlec czekające na nich jakieś niewdzięczne zadanie albo nie chcą zmierzyć się z jakimś problemem… Young Master Warain również odczuwał niepohamowaną ochotę, by wymazać z życiorysu dzisiejszy poranek. On... Nie miał odwagi, by stawić czoła właścicielowi domu.
Rain nigdy nie należał do rannych ptaszków. Szczególnie w weekendy niejednokrotnie spał do południa, do czasu, aż głód wyganiał go z pościeli. Dzisiejszy poranek należał do nietypowych, ponieważ szczupła postać otworzyła oczy, kiedy zegar nie wskazywał jeszcze nawet siódmej. Budzenie się o tej porze, i to bez budzika, było absolutnie niespodziewanym wydarzeniem. Jego włosy były w nieładzie, ubranie wymięte, a oczy przekrwione. No cóż, nie było się czemu dziwić, przecież prawie nie zmrużył oka... Kto w takiej sytuacji potrafiłby spokojnie zasnąć? Choć tyle się zdarzyło, to jednak jego organizm nie pozwolił sobie na wypoczynek. Młodzieniec błyskawicznie zesztywniał, przypominając sobie to, co ośmielił się powiedzieć P’Phayu.
„Zamierzam sprawić, że się we mnie zakochasz i nigdy więcej nie odważysz się nazwać mnie głupim”.
Zażenowany zakrył twarz dłońmi, chociaż najchętniej waliłby głową w mur, jeśli tylko nocne przeżycia mogłyby okazać się wytworem jego bujnej wyobraźni, względnie jakimś szalonym snem. Jęknął…
Co ja zrobiłem? Oszalałem?! No rzeczywiście, doskonały pomysł na udowodnienie, że wcale nie jestem głupi. Brawo, Rain! Popisałeś się… Nie ma co!
Jaki diabeł go opętał? Dlaczego nie ugryzł się w język? Chłopak tępo wpatrywał się w okno, pomstując na swoje lekkomyślne zachowanie. Nie była to zbyt zadowalająca taktyka i może lepiej byłoby schować głowę w piasek?
Puk, puk!
– Obudziłeś się, Rain?
Człowiek, który próbował oszukiwać samego siebie, nie miał szans przekonać się, czy to działa, ponieważ usłyszał pukanie do drzwi. Spanikowany schował się pod kołdrą, ale – nazywając siebie w myślach tchórzem – wysunął spod niej nos i spojrzał w kierunku drzwi. Gdy ujrzał mężczyznę, który kilka godzin temu całował jego usta, serce natychmiast mu zadrżało, a po chwili zaczęło bić jak oszalałe.
– Co jest? – Rain miał zamiar symulować pewność siebie, ale zawiódł na całej linii.
Obraz ich pocałunków znów rozpanoszył się w jego głowie, sprawiając, że na policzkach wykwitły mu ceglaste rumieńce. Szybko odwrócił wzrok.
Nie chcę się przyznać, ale... To było podniecające. Seksowne. Co, do cholery!?
– Czyżbyś przez te kilka godzin zamienił się w tchórza?
– Kto tu jest tchórzem?!
Gospodarz na wszelki wypadek postanowił go sprowokować. Co to byłaby za gra, gdyby Rain od razu na wstępie dał za wygraną?
– Myślałem, że już tchórzysz…
W ciągu minionych kilku godzin wiele razy zdarzało się, że Rain całkiem na serio rozważał porzucenie swojego idiotycznego planu. Co zamierzał? W zasadzie to postanowił przeprosić gospodarza albo udawać, że nic się nie stało. Było przecież jasne, że nigdy nie uda mu się wygrać z kimś takim jak P’Phayu, skoro nawet z dziewczynami nie potrafił flirtować. Realistycznie patrząc na swoje możliwości, postanowił raczej błagać go o wybaczenie. Teraz jednak, gdy słuchał tej jawnej prowokacji, w jego duszy rozpalił się ogień buntu. Nie wiedział przecież, że dokładnie taki cel przyświecał jego gospodarzowi…
– Nie przegram z tobą, Phi!
– Jesteś pewien?
– Mega pewien!
– Naprawdę?
– Tak, sprawię, że mnie pokochasz! Żebyś wiedział!
Rain po raz kolejny wpadł w pułapkę. Dał się podpuścić jak naiwny smarkacz. Wystarczyło tylko podać w wątpliwość jego odwagę, a już bezwiednie podążył za planem P’Phayu jak to przysłowiowe cielę na rzeź. Uświadomił sobie, że nieźle się wkopał, choć nie miał przecież pojęcia, że to podstępny gospodarz za kulisami naciska guziczki. P’Phayu sprawił, iż chłopak był przekonany, że sam zasiał to ziarno, więc teraz pozostaje mu czekać i patrzeć, czy padło na wystarczająco żyzną glebę.
– Dobrze. – Phayu położył na łóżku ubrania, omiatając wzrokiem czarująco zarumienione policzki Raina. – W takim razie weź prysznic, a potem zejdź na dół, żeby coś zjeść.
Gdy ruszył w stronę drzwi, Rain nieomal odetchnął z ulgą, ale Phayu nagle się odwrócił.
– Poleciłem gospodyni, żeby kupiła ci ubranie na zmianę. Mam nadzieję, że rozmiar będzie odpowiedni. A z tego, co pamiętam… Z dotyku… Powinny pasować.
Następnie opuścił sypialnię, pozostawiając zdezorientowanego młodzieńca samego.
– Co? Rozmiar? Czego? Koszuli?
Rain chwycił przyniesione przez Phayu rzeczy, a po rozłożeniu spojrzał na metkę. Czysta i pachnąca koszula była w rozmiarze L, stanowczo za duża, ale przecież może podwinąć rękawy. Nagle coś wysunęło się spod spodni, sprawiając, że oczy Raina w jednej chwili zrobiły się wielkie jak spodki. A więc to kupiła dla niego… Gospodyni?!
– Nieee... Ty cholerny draniu!!!
Chłopak podniósł mały kawałek materiału i natychmiast z wściekłym okrzykiem rzucił nim o ścianę.
– P’Phayu! Co za bezczelność!!!
Miał już swoją odpowiedź na pytanie, o rozmiarze jakiej garderoby mówił ten… Ten… Rainowi najwyraźniej zabrakło słowa, aby trafnie opisać nim gospodarza. To o tym mówił, kiedy wspominał… Dotyk… Inaczej bielizna nie byłaby w rozmiarze S. Gdyby były to zwyczajne bokserki czy nawet slipki, chłopak nie miałby z tym najmniejszego problemu, jednak część garderoby, która chwilę temu poszybowała w kierunku ściany, miała cholernie żenujący krój.
– Kto byłby tak szalony, żeby nosić G-stringi?! STRINGI!!! Kurwa, Phayu!!!
Trójkątny skrawek materiału był mniejszy od chusteczki do nosa! Rain spłonął szkarłatnym rumieńcem, kiedy przypomniał sobie dzień, gdy dłoń gospodarza spoczęła na jego kroczu.
– Nie mam zamiaru tego nosić!
Słowa Waraina odbiły się echem, ale zdawał sobie sprawę z tego, że wszelkie kłótnie to zwyczajna strata czasu. Po raz kolejny uświadomił sobie, że znalazł się w sidłach P’Phayu. Ma przerąbane!
***
Młody Mistrz Warain nie należał do tych, którzy lubują się w długich prysznicach, ale dziś spędził pod nim pełną godzinę, zanim znalazł się na parterze domu. Pod natryskiem cały czas, w milczeniu i na głos, pomstował na gospodarza… Rzucał na niego wszystkie możliwe klątwy… I to wielokrotnie… W końcu, kiedy skończyły mu się pomysły, a jego pomarszczona od wody skóra zaczęła przypominać suszoną śliwkę, nie mógł już dłużej odwlekać wyjścia z luksusowej łazienki. Z zachwytem zauważył, że nie tylko łazienka była tu cudowną oazą. Zarówno sypialnia, jak i reszta pomieszczeń domu utrzymana była w nowoczesnym stylu z odcieniami ziemi, które sprawiały, że czuł się tu szalenie komfortowo. Przestronne pokoje, duże okna. Było tu co prawda mało mebli, ale za to doskonale dobranych, funkcjonalnych i przytulnych. Ten dom przypominał makietę wykonaną przez wybitnego studenta architektury, którą nauczyciele podawali jako przykład najpiękniejszych projektów.
Obrzydliwy!!! Utalentowany i uwielbiany na zewnątrz, a w środku samo zło!
Chłopak pomyślał, że za własną makietę zebrał wyłącznie krytykę od swojego wykładowcy… Ale po wysłuchaniu bezlitosnych słów profesora jego oczy pozostały suche, natomiast słowa P’Phayu doprowadziły go do płaczu. No i te klapsy też nie były bezbolesne… Rain potarł pośladki.
– Zacząłem się już obawiać, czy się na czymś nie poślizgnąłeś i nie uderzyłeś w głowę.
Gość z trudem przełknął przekleństwo.
– Jestem osobą, która lubi brać długie kąpiele – odparł niezgodnie z prawdą rozjuszony Rain.
Chłopak stał w drzwiach kuchni i patrzył na siedzącego przy stole jadalnym, popijającego kawę seniora, który z uwagą coś oglądał.
– Och, na trwające wieczność prysznice może pozwolić sobie wyłącznie pierwszoroczniak. Na drugim roku studiów nie będzie miał na to czasu i skróci je do minuty – usłyszał od cudownego dziecka architektury.
Warain zamknął usta. Istotnie spędził w łazience skandalicznie dużo czasu, ale oprócz złoszczenia się na Phayu wahał się też, czy zrezygnować z ubierania się w stringi i założyć spodnie na goły tyłek. Zgrzytnął więc zębami.
– Czy rozmiar jest prawidłowy?
Czy ten nietaktowny facet musi o to pytać? I obrzucać go tak intensywnym spojrzeniem? Zamierza przebić się wzrokiem przez materiał spodni? Na dodatek tak go przyszpilił, że Rain nie potrafił nawet odwrócić oczu.
– Nie wiem.
– To znaczy, że ich nie założyłeś?
– …
Rain zamierzał rzucić ciętą ripostą, ale przenikliwe spojrzenie Phayu dosłownie paraliżowało mu organ mowy. Ten koleś bezwstydnie gapił się na jego biodra! Chłopak zaniemówił i niesamowicie zawstydzony zacisnął pięści, chociaż odczuwał niepohamowaną potrzebę, by w mgnieniu oka się stąd ulotnić. Postanowił ukarać aroganta wymownym milczeniem. A cóż innego mu pozostawało, skoro żadne słowo nie potrafiło przejść mu przez gardło?
Phayu podniósł wzrok, ponieważ oczekiwał raczej spontanicznych protestów, kolejnych wyzwań czy nieuprzejmych słów, a zamiast tego miał przed sobą zarumienione, zaciskające pięści stworzenie, które siedziało przy stole ze spuszczoną głową. Milczący Rain to naprawdę niecodzienny widok. Phayu lubił jego spontaniczność i uwielbiał oglądać go promieniejącego radością, aczkolwiek kiedy przypomniał sobie stringi, pomyślał, że na radosnego Raina raczej nie ma szans. No dobrze. Dosyć prowokacji na dziś. Chłopak bez wątpienia miał za sobą wystarczająco ciężką noc.
Młodzieniec siedział przy stole, tonąc w jego koszuli. Wyglądał, jakby miał na sobie koszulę ojca, co Phayu uznał za niesamowicie urocze. Wstał i przyniósł mu proste śniadanie w postaci kiełbasy i sadzonych jajek.
– Zjedz, żebyś miał energię do udzielania mi odpowiedzi. – Mężczyzna nie mógł się jednak powstrzymać, by się z nim nie podrażnić.
Rain szybko chwycił widelec i nóż, bo wczoraj był tak podekscytowany wyścigiem, że nie zjadł nawet obiadu. Teraz był tak głodny, że bolał go brzuch.
– Co to jest, P’Phayu? – Rain przerwał swoje żelazne milczenie, patrząc na stos dokumentów, które Phayu z uwagą przeglądał.
– Projekt, który przedstawię klientowi w najbliższy poniedziałek.
– Mogę spojrzeć?
Dowiedziawszy się, że to osobiste dzieło seniora, który ukończył już studia, podekscytowany pierwszoklasista z uwagą oglądał kartki, które podał mu gospodarz.
Super! Utalentowana bestia!
Może Rain nie był zbyt doświadczony, ale potrafił rozpoznać godne podziwu szkice.
– Nie patrz zbyt długo. Ostygnie ci jedzenie.
Gospodarz wyciągnął dłoń, ale Rain cofnął swoją. Potrząsnął głową i drugą dłonią chwycił widelec, podczas gdy jego oczy wpatrywały się w kartki. Wyglądał jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Phayu pomyślał, że nareszcie ma przed sobą to spontaniczne, radosne stworzenie, które tak bardzo lubił. Z pozorną obojętnością zapytał:
– Czy miałeś już za zadanie wykonać model domu?
– Och, zrobiłem już model jednego domu, P’Phayu. Ale zostałem skrytykowany przez profesora.
– Musisz dobrze gospodarować czasem, bo inaczej nie uda ci się nadrobić zaległości.
Słysząc radę seniora, Rain skinął w podziękowaniu głową. Z ulgą pomyślał, że nareszcie udało mu się odprężyć. Phayu również wyglądał na bardziej zrelaksowanego, więc na chwilę zachwycony chłopak zapomniał, co chce powiedzieć.
Nagły ruch seniora wprawił go w osłupienie.
– Więc jednak rozmiar jest odpowiedni…
– P’Phayu!
Rain omal nie upuścił szkiców, kiedy właściciel domu, przechodząc obok, by napełnić dzbanek z kawą, pomacał jego biodra, dokładnie wyczuwając krawędź stringów. Chłopak natychmiast spiekł raka, przeklinając go w myślach. Czuł, że temperatura w pomieszczeniu niebotycznie wzrosła.
– Nie ma potrzeby się wstydzić. Zdaje się, że ktoś z obecnych powiedział, iż zamierza mnie w sobie rozkochać. Jak masz zamiar to zrobić, będąc tak nieśmiałym, Rain? Mam nadzieję, że pod powłoką niewinnego chłopca skrywa się wytrawny uwodziciel. Inaczej twoje zamierzenie z góry skazane jest na porażkę. Słyszałeś kiedyś powiedzenie o porywaniu się z motyką na słońce? Jesteś pewien, że nie dasz za wygraną?
– Nie jestem nieśmiały!
Phayu roześmiał się, po czym zajął miejsce naprzeciwko. Przed chwilą Rainowi dosłownie zabrakło powietrza w płucach, kiedy obie dłonie mężczyzny przejechały po jego pośladkach. A więc przekonany o własnej heteroseksualności chłopak reaguje na jego bliskość dokładnie tak, jak powinien. Już wcześniej to zauważył i niejednokrotnie potwierdził, mimo że ta owieczka nie zdawała sobie z tego sprawy. To będzie dla niego wyprawa, która pomoże mu poznać samego siebie.
– Chciałbym wiedzieć, jak czuje się ktoś noszący bieliznę tego typu. Nigdy czegoś podobnego nie miałem.
Shit! Cholerny P’Phayu! Nie będę już z tobą gadać!
Zarumieniony chłopak pochylił głowę, pytając samego siebie jak, do jasnej cholery, ma zabrać się za uwodzenie P’Phayu, skoro ten nieznośny facet do tego stopnia wyprowadza go z równowagi… Złośliwie i z premedytacją!
Ten gościu celowo doprowadza mnie wręcz do szaleństwa!!!
Tłumacz: Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma
💜
OdpowiedzUsuń💜
Usuń