LITA 1 [P&R] – Rozdział 8




Utrata siebie


     – P’Phayu, co lubisz jeść?

– A cóż to za podchwytliwe pytanie?

– Jakie znów podchwytliwe, Phi? Chciałbym zamówić jedzenie.

     Rain wcześniej nie miał pewności, czy Phayu istotnie się z nim droczy, ale teraz był już o tym w stu procentach przekonany. Zresztą on nie tylko to robił, ale wydawał się mieć z tego niezłą radochę! Na dodatek kiedy senior podniósł na niego swój wzrok i spojrzał w chmurną twarz, zaśmiał się z wyraźną satysfakcją. Jego bystre oczy zalśniły, a w rozciągniętych w uśmiechu ustach błysnęły białe zęby. 

     Phayu nie zdawał sobie sprawy, że ten rodzaj uśmiechu potrafi wprawić jego juniora w zły nastrój. Nie wiedział również, że gdy się do niego uśmiechał, serce Raina chciało mu wyskoczyć z piersi.

– Rain, co chciałbyś zjeść?

     Phayu wyjął mu z dłoni menu, chwycił kartkę i ołówek, które położył przed nimi kelner, i przygotował się do robienia notatek.

– O tak późnej porze trzeba napełnić żołądek kaszką ryżową.

– Kasza ryżowa, rzodkiewka mieszana z jajkiem i sałatka z jajkiem na słono. Nie, lepsza będzie sałatka z jajecznicą – odpowiedział natychmiast Rain, po czym dorzucił kolejne potrawy.

      Za każdym razem, gdy jadał z kolegami z wydziału, zawsze zamawiał coś innego. Phayu kontynuował zapisywanie, po czym skinął na kogoś z obsługi. 

     Dopiero teraz chłopak uświadomił sobie, że będzie jadł posiłek z mężczyzną, który całkiem niedawno go pocałował. W jednej chwili zrobiło mu się gorąco. Nerwowo odwrócił wzrok, nie mając odwagi, by spojrzeć w twarz siedzącego naprzeciw seniora. Czując przejmującą atmosferę, zupełnie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, więc aby zająć czymś ręce, podniósł telefon. Szybko otworzył grupę LINE. W normalnych warunkach zasypywany był wiadomościami do tego stopnia, że szkoda mu było czasu na czytanie. Ale nie dzisiaj. Absolutnie nic. Zamiast tego ujrzał wiadomość od matki, która przysłała mu klip chrapiącego kota. 

– P’Phayu, spójrz na to. Jaki uroczy kociak. Chrapie jak człowiek. – Rain wyciągnął rękę i zaśmiał się, patrząc, jak zwierzak się przeciąga. – Wygląda tak słodko! Moja mama bardzo lubi koty, więc zawsze wysyła mi ich fotki. Niestety, jest uczulona na kocie futro, więc nie może się nimi zajmować. – Rain powoli podniósł głowę.

     P’Phayu nie patrzy na kota. On patrzy na mnie…?

– Phi, na co patrzysz?

– Jesteś niedomyślny. Od samego początku patrzyłem na ciebie. 

     W momencie, gdy ich oczy się spotkały, Rain poczuł, jak cały staje w płomieniach. Mógłby przysiąc, że rumieniec rozlał się nie tylko na jego twarzy, ale bez wątpienia objął również całe jego ciało. Nie mogąc znieść bystrego spojrzenia, w którym wyraźnie coś się czaiło, szybko odwrócił wzrok, czując równocześnie, że w restauracji brakuje powietrza.

– Chciałbym cię zapytać, czy naprawdę jesteś przekonany, że z czasem uczynisz mnie swoim?

– P’Phayu! – To wcale nie było tak, że Rain zamierzał cofnąć swoją obietnicę, ale senior nie musiał pytać go o to donośnym głosem akurat wtedy, gdy obsługa podawała im jedzenie. 

Na dodatek nie dało się przeoczyć, że kelner ciągle przenosił wzrok z twarzy Raina na twarz Phayu. 

– O czym ty mówisz? – Rzucając to pytanie, Rain usłyszał stłumiony dźwięk, zupełnie jakby kelner z trudem walczył o opanowanie, a chwilę później szybko oddalił się od ich stolika. 

Zamiast śmiać się z kolejnego psikusa mężczyzny, student ciężko westchnął, a senior kontynuował.

– Wracając do tematu… Chciałbym otrzymać odpowiedź na pytanie, czy naprawdę zamierzasz ze mną flirtować? Jak chcesz tego dokonać, skoro nie masz odwagi nie tylko się o mnie starać, ale nawet boisz się, żeby ktoś o tym nie usłyszał? Myślę, że powinieneś się poddać. Niektóre zamierzenia z góry skazane są na niepowodzenie.

Phayu jak zwykle nie mógł sobie odpuścić, by się z nim nie podroczyć. Wiedział doskonale, jak go sprowokować.

– Phi, nie mów, że nie jestem odważny!

     W juniorze jeszcze przed chwilą nie biło lwie serce, ale teraz nabrał animuszu. Wystarczyło, że obiekt jego uwodzicielskich prób podał w wątpliwość ducha walki Raina, a waleczność natychmiast się w nim obudziła. Chłopak gotów był niezwłocznie stanąć w szranki. Pochmurne dotąd oczy rozbłysły wewnętrznym światłem, a przecinająca czoło zmarszczka błyskawicznie się wygładziła. 

– Och, widzę przecież, że nie masz odwagi – rzucił Phayu zupełnie od niechcenia, po czym zajął się  posiłkiem, nie poświęcając temu już dalszej uwagi. 

Czy on myśli, że to już koniec?! – Junior zacisnął pięści.

– A właśnie, że się ośmielę i wygram! 

– Och, no więc skoro się odważyłeś, to zjedzmy.

     Rain spojrzał nieufnie na podsuwającego mu jedzenie, niewzruszonego mężczyznę. W chwili, kiedy przy ich stoliku pojawił się kelner z resztą zamówionych dań, śmiałek skoczył na równe nogi. Kładąc dłoń na ramieniu Phayu, głośno i wyraźnie wykrzyknął: 

– Uwaga! Flirtuję z tym seniorem! Proszę o zachętę i wsparcie! 

     W jednej chwili w lokalu zapanowała absolutna cisza, która trwała dokładnie trzy sekundy. Najdłuższe sekundy w życiu spontanicznego narwańca. Rain bardzo powoli zdjął rękę z ramienia Phayu, czując na sobie dziesiątki zaciekawionych spojrzeń. Jego twarz spłonęła szkarłatnym rumieńcem, ale dokładnie w tym momencie w restauracji rozległy się głośne oklaski.

    Klask! Klask! Klask…

Po chwili do owacji dołączyły nakładające się na siebie głosy otuchy i podziwu. 

– Chętnie pomogę!

– Hej, chłopie, możesz na mnie liczyć! 

– Ooo, to się nazywa prawdziwy mężczyzna! 

– Jestem za!

– Kolego, mów, co mam robić! 

– Co za odwaga! Podziwiam, bracie! 

     Rain był tak zażenowany, że najchętniej schowałby się pod stołem i nigdy więcej stamtąd nie wypełzł. Słysząc radosne okrzyki gości, zamarzył o posiadaniu wehikułu czasu… A może lepiej byłoby wymazać wszystkim pamięć? Tylko to nie jest Ameryka, a oni nie znajdują się na planie filmu „Faceci w czerni”. Skąd on ma w Tajlandii wytrzasnąć neutralizator? Nawet, jak na złość, nie ma szans, by pod jego stopami rozstąpiła się ziemia. 

– Przepraszam. – Skruszonym głosem odezwał się powód jego publicznego obciachu. – Rain, widzę, że jesteś zakłopotany. Nie jesteś przyzwyczajony do moich prowokacji. Myślałem, że się z tobą podroczę, żebyś przestał się denerwować i ze mną porozmawiał, zamiast w milczeniu patrzeć w talerz. Nie sądziłem, że będziesz tak lekkomyślny. 

     Klaps! 

     Chłopak, który nigdy nie ośmieliłby się fizycznie zaatakować Phayu, z całej siły przyłożył mu w ramię. Był tak zażenowany, że musiał przecież w jakiś sposób dać upust swoim emocjom. 

     Cholerny P’Phayu znów go podpuścił. A on się dał!!!

Siedzący naprzeciw mężczyzna nie potrafił przestać się śmiać. Śmiał się tak radośnie i głośno, że w jego oczach pojawiły się łzy. 

     Ten chłopak jest cudowny! Słodki! I prycha jak rozzłoszczony kociak… 

     Phayu nie mógł się doczekać, kiedy ten uroczy młody człowiek będzie wreszcie należał do niego. Najważniejsze jednak, żeby myślał, że to on go podrywa. 

– Przepraszam, Rain, jesteś taki uroczy, że nie mogę się powstrzymać. 

      Rain powinien być zły! Wiedział, że dokładnie to powinien czuć. Powinien się wściekać! Ale słysząc komplement, poczuł, jak cała jego irytacja ulatuje, a na twarzy pojawia mu się szczery uśmiech. Co z nim jest nie tak?

– Wcale nie jestem słodki! – Udało mu się rzucić z pozornym niezadowoleniem.

      Cholera, Rain. Znowu dałeś się zapędzić do narożnika! Stoisz plecami pod ścianą! No dobra, jestem jednak nieśmiały.

– Nie gniewaj się, przepraszam.

– Nie! Phi, zadrwiłeś sobie ze mnie. – Rain ucieszył się, że jego głos nie zabrzmiał ulegle.

– Radość a drwiny to nie to samo. Proszę, nie złość się na mnie. Potrafisz obudzić we mnie niekłamaną radość. 

      Po zjedzeniu posiłku Phayu odwiózł Raina do warsztatu, gdzie junior zaparkował samochód. Ciągle jeszcze zawstydzony chłopak wsiadł do auta, zatrzasnął drzwi i zamierzał natychmiast odjechać, ale skutecznie mu to uniemożliwiono. Senior szybko chwycił klamkę i radośnie się śmiejąc, otworzył drzwiczki. 

      Znów ten sam śmiech! Dlaczego się nie zadławi! Powinno mu zabraknąć powietrza!

          – Poczekaj chwilę, Rain, najpierw porozmawiajmy.

Senior schylił głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Nie mogąc wytrzymać tego spojrzenia, Rain wbił wzrok w kierownicę. 

– O czym, Phi?

– Rain, wiem, że ciężko się uczysz. W te dni, kiedy skończę pracę wcześniej i będę jechał do warsztatu, dam ci znać na LINE, żebyś nie musiał znowu godzinami na mnie czekać.

– Dlaczego? – Junior nie mógł powstrzymać się od pytania, czując dłoń na swojej głowie. Chciał nią potrząsnąć, ale kiedy zrozumiał, że Phayu po prostu delikatnie go głaszcze, było mu tak dobrze, że siedział nieruchomo, nie chcąc, żeby przestał. 

– Chcę dać jakąś zachętę komuś, kto postanowił ze mną flirtować. Nie chcę, żebyś się poddał. Mam więc nadzieję, że pokażesz mi, na co cię stać. 

     Na twarzy wysokiego mężczyzny ukazał się tak czarujący uśmiech, że Rain pożałował, że w ogóle odwrócił głowę, bo jedno spojrzenie w tę przystojną twarz wystarczyło, żeby głośno zabiło mu serce. 

     Masz przechlapane, Rain!

– Nie wierzysz, że mi się uda, prawda? 

– Huh, nie bardzo, ale życie jest tak cudownie zabawne, kiedy jesteś w pobliżu. – Po tych słowach senior zatrzasnął drzwi, ale Rain szybko opuścił szybę.

– P’Phayu! – krzyknął gniewnie. 

– Daj spokój, szkoda czasu, żeby się złościć. Mówiłem ci, że musisz dzielić swój czas między naukę i sen. Co by było, gdyby ktoś się dowiedział, że nie zachowuję się jak przykładny i odpowiedzialny senior? Już późno. Powinieneś jechać do domu i położyć się do łóżka.

Rain czuł się oburzony, że – jak zawsze – to nie on ma ostatnie słowo. 

– Rozumiesz, głuptasie? – O dziwo, ciepły ton głosu i spojrzenie, jakim Phayu go obrzucił, sprawiły, że nie poczuł się dotknięty. Znów zorientował się, że jest w tym coś więcej, niż mężczyzna pozwala mu dostrzec. Z zarumienioną twarzą skinął mu na pożegnanie. 

– Okay, w takim razie już jadę.

– Prowadź bezpiecznie. – Phayu lekko poklepał dach samochodu, po czym zrobił dwa kroki w tył, usuwając się z drogi.

      Rain ruszył, a po chwili przyłożył dłoń do piersi, wyraźnie czując szybkie bicie serca. Dlaczego był tak wystraszony? Czy drżał z obawy, że może mu się nie udać? W końcu… P’Phayu nie jest przecież byle kim. To jego pomocny motocyklista. Ktoś, kogo najbardziej podziwiał… 

– P’Phayu, jesteś oszustem. 

    Rain wyraźnie wyczuwał, że coś jest nie tak, mimo że nie był tego tak do końca pewien. Kto tu z kim flirtuje? To on miał przecież uderzać do Phayu. Dlaczego miał wrażenie, że to tylko zasłona dymna, a w rzeczywistości senior nie tylko umiejętnie nim manipuluje, ale równocześnie go uwodzi? I jak to, do jasnej cholery, możliwe, że jego serce wariuje, zupełnie jakby kręcił się w zawrotnym tempie na jakiejś karuzeli?


***


     – Tata! Mama!

– Drogi chłopcze, tata wrócił!

     W jasny, wolny od wykładów poranek przed domem Young Mastera Waraina zatrzymała się taksówka. Gdy tylko pierwszy pasażer wysiadł, ujrzał nadbiegającego syna, który spieszył się, aby serdecznie uściskać ukochanego ojca. Wysoki i postawny mężczyzna chwycił chłopaka w objęcia, o mały włos nie łamiąc mu kości. Matka wydała z siebie ciężkie westchnienie, po czym poprosiła kierowcę o rozładowanie walizek.

– Dobrze się bawiłeś, tato? 

– Było super. Zupełnie jakby wróciła moja młodość. Jaka szkoda, że nie mogłeś pojechać z nami, Krótki. 

– Rain, tato, mam na imię Rain. Kiedy wreszcie przestaniesz nazywać mnie Krótkim? Jestem już dorosły. Na dodatek mam taki całkiem nie do pogardzenia wzrost. Nie daj Boże, ktoś usłyszy i podłapie. No… Jak miałem z wami pojechać? Mam wykłady, miałem je opuścić? – Syn szybko pomógł wnieść bagaże do domu, zanim został przygwożdżony wzrokiem ukochanej matki.

– Nie było nas przez kilka tygodni, jak się mają sprawy?

– Wszystko w porządku, nic nie jest zepsute. Gosposia przychodziła dwa razy w tygodniu, więc zapewniam, że dom wciąż jest czyściutki. Cały czas uruchamiałem twojego Benza, a co drugi dzień Toyotę Camry taty. Mogę cię zapewnić, że oprócz samochodów nie dotykałem żadnych waszych rzeczy – zameldował Rain i żartobliwie podniósł ręce na znak całkowitego poddania. 

     W tym domu jego mama była niepodzielnym władcą.

– A co z moją kartą kredytową? Jej też nie dotykałeś? No mów, ile z niej zwinąłeś, hm? 

– Nie tykałem jej, tato. Korzystałem tylko z gotówki, którą mama dała mi przed wyjazdem. 

– Tak? A jak pokryłeś rachunek za naprawę samochodu?

   Niepoprawny syn osłupiał. Nie dało się ukryć, że w pierwszej chwili zupełnie zapomniał, jaką bajkę na temat naprawy opowiedział rodzicielce. Wcześniej nie chciał mówić o kimś, z kim miał na pieńku, bo przecież ten senior zamierzał zmusić go do zapłaty za naprawę jego dziewiczym ciałem! Ale skoro niedawno dał się wciągnąć w jakieś szaleńcze plany uwiedzenia przystojnego mechanika, to sytuacja diametralnie się zmieniła.

    Rain postanowił powiedzieć trochę prawdy. Nie całą, rzecz jasna, do impulsywności i rodzaju wyzwania nie będzie się tu przyznawał. Ale matka będzie wiercić mu dziurę w brzuchu, jeśli nie powie czegoś w miarę sensownego. 

– Rachunek za naprawę... Nie mówiłem o tym, żeby nie zawracać wam głowy podczas wakacji. Zaprowadziłem samochód do warsztatu znajomego seniora, który nie zgodził się na przyjęcie pieniędzy. – No cóż, była to akurat najprawdziwsza prawda. 

– Naprawdę?! – Zmęczona podróżą matka, która pozwoliła swoim mężczyznom dźwigać bagaże, wyglądała tak, jakby w jednej chwili odzyskała wigor. Rzuciła synowi zdziwione spojrzenie i natychmiast rozpoczęła inspekcję domu. Wyraźnie było widać, że sprawdza, czy Rain nie robił jakichś dzikich imprez i czegoś nie zniszczył. Chłopak domyślał się, że matka dokładnie o to go podejrzewała, bo dlaczego nagle z niespodziewaną energią węszyła po kątach? 

– Tak, mamo.

– Dlaczego? Nie kazał ci zapłacić za swoją pracę, nawet jeśli nie wymienił żadnych części? 

     Właściwie to wymienił wszystko. – Tego rzecz jasna syn nie zdecydował się powiedzieć na głos. 

– Cóż, nie pomyślał, żeby poprosić o pieniądze.

     Zamiast tego pomyślał, żeby poprosić o coś innego.

     Warain ugryzł się w język, żeby jego myśli nie wymknęły mu się przypadkiem z ust, i skrzyżował palce, czując, że wkracza na coraz bardziej grząski grunt. 

Jego matka westchnęła.

– Jeśli on naprawdę nie chce zapłaty, to koniecznie podziękuj mu w moim imieniu. Nie, chwileczkę. Właściwie to wolałabym mu podziękować osobiście, ale może będę musiała zdać się z tym na ciebie, Rain. Masz, daj mu przynajmniej parę rzeczy. Tym razem wpadłam w szał zakupów i nakupiłam całe mnóstwo. Powinieneś podarować mu kilka prezentów w ramach podziękowania. – Matka wskazała dużą walizkę, na co syn z entuzjazmem podskoczył i zabrał się do dzieła. 

– Mam wybrać coś dla niego? To przy okazji mogę dla siebie.

     Rodzicielka spojrzała na niego krzywo, bo ilekroć wyjeżdżała za granicę, jej syn zawsze prosił o pamiątki. Gdy przebrała się i wróciła do salonu, zastała go nad górą porozrywanych opakowań, które zaśmiecały teraz cały salon. 

– Ten, ten też i ten, ten nie powinien być słodki. P’Phayu będzie smakować – mamrotał cicho pod nosem chłopak.

– Rain, powiedziałam, że...

– Mhm, dam mu to, nie zjem ich przecież sam. Wybrałem je wszystkie dla P’Phayu.

     Matka ze zdziwieniem patrzyła na piętrzące się w ramionach syna pamiątki, głównie słodycze. Hej, czy ona sobie to wyobraża, czy Rain wygląda na bardziej aktywnego niż zwykle? I jeszcze bardziej promiennego. A co to za P’Payu? Czyżby był on przyczyną tego radosnego podniecenia? 

– Czy P’Phayu jest dziewczyną?

– Jest mężczyzną. Ukończył z wyróżnieniem mój wydział, a na dodatek jest genialnym mechanikiem. 

     Rodzicielka zdecydowała się nie wypominać Rainowi tego, jak w tym momencie wyglądał, chociaż na usta cisnęły się jej słowa: „Synu, wyglądasz na bardziej podekscytowanego niż wtedy, gdy wybierasz coś dla dziewczyny”. 


***


     [Dziś nie uda mi się tak szybko skończyć pracy. Będę w warsztacie dopiero około 19:00.]

     Warain zaczął pilnie się uczyć. Z entuzjazmem słuchał wykładu profesora, ściągając na siebie zdumione spojrzenia przyjaciół. To nie tak, że Rain nie był dobry w nauce. Całkiem nieźle sobie z nią radził. Jeśli chodziło o jakikolwiek przedmiot związany z kreatywnością, jego prace znajdowały się na samym szczycie spośród całego roku. Ale gdy przychodziło do niektórych kursów, to nieodmiennie przyprawiały go one o zawrót głowy. Aktywność i zainteresowanie Raina prowadzonym właśnie nudnym wykładem żadnemu z jego przyjaciół nie mieściła się w głowie. Tak więc, zamiast słuchać profesora, z zainteresowaniem wpatrywali się w Raina, próbując dociec przyczyny tej jego nieoczekiwanej przemiany. 

     Pozornie podekscytowany wykładem młody człowiek nie miał zamiaru rozjaśniać im w głowach. Bo co niby miał powiedzieć? Że słucha z uwagą wyłącznie dlatego, że tak szybciej mija mu czas? Że nie może doczekać się wieczoru? No tego jeszcze brakowało… Na temat uwodzenia boga architektury to on będzie milczał jak grób.

     Rain już od jakiegoś czasu kompletnie zmienił swoje nastawienie. Nie chciał uciekać od Phayu, a wręcz przeciwnie. Był przez niego magicznie przyciągany. Negatywne myśli na temat obiektu jego uwodzicielskich zabiegów już dawno się rozwiały. I nawet pomimo tego, że ten prowokator nieodmiennie mu dokuczał i niemiłosiernie go podpuszczał, Rain nie mógł się doczekać, kiedy znajdzie się w jego towarzystwie. Chociaż uważał, że fakt, iż ciągle drży mu przy nim serce, wcale nie jest tak do końca w porządku, a to głównie dlatego, że uwodzony przez niego osobnik najwidoczniej tego nie czuł. Tu Rain się zawahał, bo coś było… Coś, co senior ewidentnie przed nim ukrywał. Tym bardziej student był zdeterminowany, by zdobyć serce faceta posiadającego wachlarz wszelkich cnót.

     – Lecę!

– Hej, Rain, zrobiłeś już to zadanie, które trzeba oddać jutro?

– Prawie, dokończę wieczorem. 

– Tylko nie zapomnij!

     Po skończonych wykładach natychmiast spakował swoje rzeczy, nie mogąc się doczekać, aż dotrze do warsztatu. W drodze do wyjścia w locie udzielał odpowiedzi Sky’owi, który najwidoczniej martwił się o punktualne oddanie projektu. W tej chwili jednak myśli Raina zajęte były czymś zupełnie innym. Szybko machnął więc ręką na dalszą konwersację i natychmiast się ulotnił. 


***


     – Witaj, P’Aon, witaj, P’Pong, witaj P’Ui!

     W międzyczasie Rain stał się tak częstym gościem w warsztacie P’Phayu, że pracownicy cieszyli się na widok radosnego młodzieńca, który był dla nich jak powiew świeżej bryzy. Pozwolili mu zająć miejsce w stylowo urządzonym, przeszklonym pomieszczeniu z długą kanapą, skąd miał nieograniczony widok na zewnątrz. Nie mógł wiec przeoczyć, kiedy P’Phayu się tu pojawi. Rain wygodnie się rozsiadł i kładąc obok siebie dużą torbę z przekąskami, spojrzał na zegar, który wskazywał właśnie wpół do szóstej.

– Doskonale. Czekając, mogę popracować nad dokończeniem zadania. 

Chłopak wyciągnął z plecaka niezbędne mu materiały i skupił się na swoim projekcie. 

     – Widzę, że już jesteś, Rain.

     Junior nie zdążył jeszcze zbyt wiele zdziałać, kiedy do środka wkroczyła osoba, na którą tak czekał. Patrząc na ubranego ze smakiem mężczyznę, Rain pomyślał, że mało kto może równać się wyglądem z wysokim adonisem o godnym pozazdroszczenia ciele i niesamowitej charyzmie. 

– Przyjechałem nieco wcześniej…

– Ja też jestem wcześniej, niż myślałem. Nie było ruchu. Więc... Co robisz?

– Kończę pracę – odpowiedział, niekoniecznie zgodnie z prawdą, Rain.

Nieco zaskoczony Phayu cicho się roześmiał.

– Widzę, ale dlaczego tutaj? 

– Zgodnie z twoją instrukcją optymalnie wykorzystuję czas. Wykonuję zadanie i flirtuję. Słysząc jego słowa, rozbawiony mężczyzna potrząsnął głową. 

– Nie mówiłem, że zamierzam z tobą współpracować... Aczkolwiek jeśli to twój jedyny pomysł na zdobycie mojego serca, to po prostu nastaw się na porażkę.

– Gdybym chciał przegrać, to bym się tu nie pojawił – rzucił junior gniewnym tonem.

      Nie miał zamiaru się poddać, tym bardziej teraz, kiedy w pełni zaangażował się w operację „Zdobyć serce P’Phayu”. Senior zajął miejsce obok, po czym wygłosił komplement.

– Jeśli to jest twój sposób uwodzenia, to może nie jesteś tak całkiem pozbawiony umiejętności.

     Pieprzone serce, uspokój się!

    Może właśnie dlatego Rain nie potrafił przestać tu przychodzić. W jego wnętrzu szalały sprzeczne uczucia i nieoczekiwane doznania. Zupełnie nie potrafił wyczuć, czy P’Phayu jest zdobywanym, czy zdobywcą i czy przyciąga go, czy raczej odpycha. Ale cokolwiek robił, Rain nie chciał i nie potrafił sobie go odpuścić. 

– P’Phayu, moja mama przesyła ci przekąski. Rodzice właśnie wrócili. 

     Kiedy inteligentne oczy seniora skupiły się na nieukończonej pracy Raina, chłopak poczuł się zakłopotany. Podniósł więc torbę z prezentami i wepchnął mu ją w ręce. 

– O, mamuś… Wróciła z Europy. 

– Phi, skąd wiesz? – Zapytał Rain, słysząc z ust seniora zdrobnienie, którym nazywał matkę.

– Mózg złotej rybki.

W jednej chwili złota rybka przypomniała sobie… No tak, Phayu zadzwonił do niego, a on w półśnie nazwał go „mamuś”.

– I co z tego? Akurat dzwoniła kilka minut wcześniej, więc jak najbardziej mogłem pomyśleć, że zapomniała mi czegoś powiedzieć. Byłem zaspany. 

– To nie była krytyka, jesteś uroczy.

– Phi, nie zapytałeś mnie, dlaczego ci to przyniosłem. 

– Jesteś nieśmiały, Rain? Czy dlatego zmieniasz temat? 

     Draniu, skoro to wiesz, to przynajmniej mi tego nie wytykaj!

Warain poczuł gorąco na sam dźwięk słowa „uroczy”, ale próba zmiany tematu nie przyniosła – jak widać – zadowalających rezultatów. 

– No więc dlaczego zostałem obdarowany? 

      Widząc zakłopotanie juniora, P’Phayu postanowił zdjąć go z haczyka. 

– Powiedziałem mamie, że za darmo naprawiłeś mi samochód, więc kazała ci to przynieść w ramach podziękowania. Tak szczerze to obawiam się, czy nie uprze się, by osobiście móc ci podziękować. Jest naprawdę wdzięczna.

– Dlaczego miałaby dodatkowo wyrażać swoją wdzięczność? Przecież już otrzymałem zapłatę.

Rain spojrzał mu w twarz i ujrzał niewróżący nic dobrego uśmiech. 

      Ten facet wygląda jak drapieżnik. Więc co taki szczeniaczek jak ja właściwie tu robi?

W uszach juniora rozległy się alarmowe dzwonki, a wewnętrzny głos darł się wniebogłosy, nakazując natychmiastową ucieczkę. Ignorując wyraźne znaki intuicji, sfrustrowany Rain odrzekł: 

– To miło, że tak mówisz, Phi, chociaż nie wiem… 

– Twoja zapłata jest o wiele bardziej opłacalna. – Phayu położył dłoń na jego karku i zbliżył do niego twarz, po czym dodał żartobliwie, wywołując u juniora głośne bicie serca i gęsią skórkę na całym ciele: 

– Ktoś wciągnął mnie do łazienki, gdzie miałem okazję nauczyć niegrzecznego chłopca dobrych manier. Poza tym kiedy spędziłeś tu noc, mogłem dotknąć… 

– Phi, jeśli to powiesz, to się wścieknę! – Twarz Raina przypominała dojrzały pomidor. Doskonale pamiętał ręce Phayu na swoich biodrach, a te cholerne, upchnięte pod szafką G-stringi pochodziły od faceta, który wymacał go pod pretekstem sprawdzania rozmiaru. Niech go szlag! 

    Chłopak wyglądał na zakłopotanego i równocześnie zirytowanego, a patrząc na jego rumieńce, Phayu po raz kolejny nazwał go w myślach uroczym.

– Co za nieprzyzwoity dzieciak – wymruczał, wiedząc doskonale, że wywołał w głowie Raina obrazy tej nocy, ich bliskości i pocałunku w uczelnianej toalecie.

– Phi! Sam jesteś nieprzyzwoity!

      Phayu wybuchnął śmiechem, widząc, jak biedny student zgrzyta zębami, a pod mocnym rumieńcem nie sposób było dostrzec prawdziwego odcienia jego skóry. Naprawdę chciał wiedzieć, jak tego dnia w łazience wyglądałby ten czarujący chłopak, gdyby posunął się dalej … Ale niektóre rzeczy należało robić powoli. 

– Pamiętaj, żebyś nie zawalił terminu oddania projektu. 

– Dlaczego? 

– Jeśli masz chwilę, to mogę cię zabrać na kolację. Ale jeśli przez to zabraknie ci czasu na ukończenie pracy, to wracaj do domu i skończ zadanie. Mówię serio, Rain. Nie chcę być przyczyną twojego spóźnienia. Poza tym ostrzegałem cię i wiesz, że nie żartuję. Tym razem mogę zaofiarować ci coś więcej niż kaszkę, jest jeszcze wcześnie. Więc? Jesteś zainteresowany? 

     Rain zdawał sobie sprawę z wiszącego mu nad głową terminu, ale był przekonany, że bez problemu się wyrobi. Nie zostało mu już dużo do roboty, a posiłek w towarzystwie Phayu nie był czymś, z czego dobrowolnie by zrezygnował. 

– Phi, a co, jeśli nie jestem zainteresowany? – droczył się radośnie. 

Phayu wzruszył ramionami.

– Nie szkodzi, mogę pójść sam.

– Hej, hej, idę, idę, jestem wolny! 

     Właściciel garażu skierował się do wyjścia, a Rain podążał za tym uparciuchem, chwytając nadarzającą się okazję do spędzenia czasu w jego towarzystwie. Było mu wszystko jedno, czy jedzenie okaże się smaczne, czy nie. Ważne było co innego. Minął już ponad tydzień, od kiedy zaczął ubiegać się o względy seniora, ale dotąd nie poczynił żadnych godnych uwagi postępów. 

     Gdy obaj mężczyźni się oddalili, stojący w pobliżu mechanicy nadal patrzyli na ich znikające sylwetki.

– Czy ktoś z was widział szeroki uśmiech Khun Phayu? Oślepiał bardziej niż słońce. 

     Wyglądało na to, że kolejny chłopiec wpadnie w dół podczas próby dogonienia burzy. Chociaż ten wydawał się mieć jakby inny wpływ na przystojnego architekta.


***


     – Skończone!

     W chwili, gdy mała wskazówka zegara wskazała cyfrę pięć, Young Master Warain wzniósł obie ręce ku niebu, zadowolony, że udało mu się skończyć zadanie na czas. W dodatku dochodziła godzina piąta, a termin oddania pracy upływał o wpół do dziewiątej. Szeroki uśmiech ozdobił jego twarz, gdy pomyślał, że może nie tylko na chwilę przymknąć oko, ale także że jego projekt jest naprawdę dobry. Zdaje się, że Phayu pozytywnie wpływa na jego wyniki. 

     Rain zdawał sobie sprawę, że należy do śpiochów. Postanowił więc, że po egzaminie na studia dobrze zagospodaruje czas, żeby nie musieć na ostatnią chwilę kończyć zadań. Dzisiejsza noc pokazała, że jego zamiary nie wytrzymały zderzenia z rzeczywistością. No dobrze, ale przecież zdążył, no nie? Nic nie stoi na przeszkodzie poprawić się w przyszłości. Motywację przecież ma… 

– Potrzebuję drzemki. Mam godzinę, wystarczy. 

     Jest dopiero piąta rano, a on ma przed sobą jeszcze godzinę spania. Idąc w stronę łóżka, wspomniał miniony wieczór i jego usta rozciągnęły się w słodkim uśmiechu. Pyszne jedzenie, P’Phayu w dobrym nastroju… Nawet jeśli ten cholernik tak okrutnie się z nim drażnił… Rain czuł się szczęśliwy. To była jego ostatnia myśl, a zaraz po tym młodzieniec, nie biorąc prysznica, runął na łóżko i natychmiast odpłynął w sen, zapominając o jednym bardzo ważnym drobiazgu… Nastawieniu budzika.

     – Aaaa! Co się dzieje? Co to za potworny hałas?!

     W sypialni uparcie dzwonił telefon. Mruczący pod nosem inwektywy, nieprzytomny student, nie zawracając sobie głowy otwieraniem oczu, wymacał telefon i odrzucił połączenie.

– Spaaaaaać… 

Rain z łatwością powrócił w objęcia Morfeusza… 

     Telefon ponownie zadzwonił i tym razem również udało mu się go wyłączyć. Aczkolwiek to piekielne urządzenie sekundę później wyślizgnęło mu się z dłoni i zaspany Rain obawiał się, czy nie zacznie dryndać spod jego łóżka. Co za denerwujący wynalazek! 

     Bum! Bum! Bum! 

– Co się dzieje? – Półprzytomny chłopak otworzył przekrwione oczy, ponieważ dochodzący do jego uszu dźwięk był bardziej tępy i wyraźnie dochodził z okolicy drzwi. Co za diabeł dobija mu się do pokoju? Pukający ani myślał czekać na pozwolenie, otworzył drzwi i został powitany dźwiękami dzwoniącej spod łóżka komórki. 

– Rain, czy masz dziś oddać jakieś zadanie?

– Hej, mamuś, która to godzina?

Z oczu Raina natychmiast zniknęła senność, a młodzieniec błyskawicznie oprzytomniał. 

– Jest już ósma piętnaście. 

– Cholera! Już po mnie! 

     Chłopak natychmiast wyskoczył z łóżka i złapał gotowe dzieło. Następnie zbiegł na dół, bez prysznica, bez mycia zębów i we wczorajszym wymiętym ubraniu, którego nie zdjął, padając jak kłoda. Za plecami usłyszał, że matka miłosiernie odebrała połączenie. 

     [Sky? Rain wychodzi z domu, dziękuję, że zadzwoniłeś, żeby go obudzić.]

     Już nie żyję!!!

     Spoglądając na zegar znajdujący się na desce rozdzielczej, Rain zdał sobie sprawę, że udaje się na szafot. W zasadzie nie ma co liczyć na to, że za chwilę głowa nie spadnie mu z ramion i Rain nie pogrąży się w niebycie…



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma


      

Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty