TT [Tom 2] – Rozdział 61


Ostatnia bitwa, ale wojna jeszcze się nie skończyła


    – No, dalej, dalej!

    – Ups, szefowo, dałaś mi tak wielką porcję, że na pewno od tego przytyję! 

    – To niedużo, niedużo. Poza tym jesteś dokładnie w tym wieku, kiedy ciało rośnie i musisz wystarczająco jeść. Organizm potrzebuje paliwa, by należycie funkcjonować. 

    Tharn patrzył oszołomiony na jedzenie, które się przed nim piętrzyło. Type zamówił tylko kraba i ostrygi, a zamiast tego ujrzał, jak szefowa podaje dodatkowo smażone jajka z warzywami, duży pojemnik ryżu i kilka innych potraw, których nie zamawiał, a które były teraz rozstawione na całym stole. Tharn, zamiast zabrać się za jedzenie, z ciekawością przysłuchiwał się rozmowie swojego chłopaka z kobietą mówiącą tak niesamowicie szybko w południowym dialekcie, że nie sposób było rozróżnić słów.

    – Na co czekasz? 

    – Nigdy nie słyszałem, żebyś mówił południowym dialektem. 

    Tharn miał wrażenie, że słuchał całkowicie obcej mowy. Był tak zafascynowany, że nie uczynił najmniejszego gestu, by wziąć do rąk sztućce. 

    – Minęło sporo czasu, odkąd używałem naszego dialektu. W międzyczasie zdążyłem wielu słów zapomnieć, a niektórych nie potrafię porządnie wypowiedzieć. Odkąd skończyłem 13 lat, przebywam głównie w Bangkoku. Moi rodzice niemal nie używają dialektu, więc nie mam okazji, by regularnie go odkurzać. Jeśli jesteś nim aż tak zafascynowany, to mogę poprosić tatę, żeby z tobą porozmawiał, chociaż oprócz ochrzanu i przekleństw pewnie wiele nie usłyszysz. Haha! 

    Na dźwięk słowa „tata” Tharn odruchowo zakrył brzuch i zrobił bolesną minę, na co Tiwat wybuchnął śmiechem. 

    – O rany! Hehe! Stałeś się częstym gościem w kibelku! Znam lepsze miejsca do wizytowania! – drażnił się syn mężczyzny, który chciał wykończyć chłopaka swojego potomka. 

    Tharn nie potrafił zliczyć, ile czasu spędził w łazience, przeklinając nie tylko porywczego tatuśka, ale i siebie. Powinien był raczej przyjąć etykietkę mięczaka, zamiast jeść te płonące dania. Kto wie, czy nie wypaliły mu dziury w żołądku. Chłopak westchnął i głosem pełnym skrzywdzonej niewinności oznajmił: 

    – Mam wrażenie, że twój tatuś próbował mnie zabić. 

    Chociaż nikt nigdy nie słyszał, by ktokolwiek umarł z powodu ostrego jedzenia, Tharn był przekonany, że on może być pierwszy.

    – No cóż… Jak możesz przyjechać na południe i nie spróbować czegoś pikantnego? Masz pojęcie, jak by się ciebie czepiał, gdybyś nie podjął wyzwania? Zagadałby cię na śmierć.

    Tharn pomyślał, że biorąc pod uwagę, jak ostra była kuchnia ojca Type’a, to zwyczajny cud, iż nie przypłacił tego życiem. Przez chwilę zastanowił się nawet, czy nie lepiej byłoby zginąć, będąc przytłoczonym mało pochlebnymi słowami kucharza, zamiast po spożyciu jego potraw. Przynajmniej nie spędziłby wieczności w toalecie. Wciąż jeszcze czuł pieczenie w gardle na samą myśl o zaserwowanych mu „delikatesach”. Tak. Tharn poznał wczoraj dokładne znaczenie słowa „ból”. 

    – Przepraszam za mojego tatę, ale hahaha! Ai’Tharn, ach… Haha! Kto by pomyślał, że taki przystojny i wymuskany perkusista jak ty, z mnóstwem wielbicieli obu płci, będzie tak wyglądał. Czerwony na twarzy, spocony. Sto nieszczęść. Wyglądałeś śmiesznie, jak latałeś do toalety. Haha! 

    Type wyrażał przeprosiny, ale śmiał się przy tym do rozpuku. Na całą restaurację! Ale szczerze mówiąc, Tharn wcale nie był o to zły, ponieważ mężczyzna, który teraz zrywał boki ze śmiechu, w nocy opiekował się nim czulej niż najlepsza pielęgniarka świata. Podawał mu lekarstwa, ocierał pot z czoła i tulił w swoich ramionach. A dziś rano przyniósł mu owsiankę, która nie była czerwona od chilli. Wyszedł, by ją kupić, żeby Tharn nie musiał kosztować tej przygotowanej przez jego ojca. Gdyby rzeczywiście zjadł przyrządzone przez tatuśka śniadanie, to z całą pewnością leżałby teraz plackiem w łóżku i nie miałby sił, by się z niego zwlec i doczołgać do łazienki. Type uratował go ze szponów diabelskiego kucharza, a zaraz później pod pretekstem zwiedzania wyspy obaj opuścili dom. Zamierzali aż do wieczora nie pokazywać się przed obliczem surowego rodziciela. Type nie zamierzał pozwolić, żeby jego ojczulek miał okazję gnębić nieco osłabionego Tharna. Wyraz twarzy Tiwata, gdy wypowiadał te słowa, był tak pełen troski, że perkusista poczuł ciepło w sercu na myśl, że jego ukochany chłopak się o niego martwi. 

    Tharn uśmiechnął się na myśl, jak długą drogę udało im się przebyć. Type nigdy nie lubił okazywać emocji, a już na pewno głośno o nich mówić. Kiedyś udawał nawet, że niczego nie bierze sobie do serca i nic go nie obchodzi. Teraz potrafił okazywać uczucia poprzez czyny. Tharn stopniowo uczył się odczytywać jego myśli i emocje, chociaż jeszcze nie do końca mu się to udawało. Był jednak gotów uczyć się tego do końca życia i nie odstraszała go kolczasta fasada jego przystojniaka. Type był przeciwieństwem tych ludzi, którzy na zewnątrz udają przyzwoitych i przyjaznych, a w głębi siebie ukrywają czarną duszę. Jego Słodziak mógł być pyskaty, ale miał wielkie serce, które uparcie przed wszystkimi ukrywał. Tym razem Type również martwił się o niego bardziej, niż to okazywał. 

    – Potraktuj to jako zadośćuczynienie – powiedział nagle Type. 

    Tharn spojrzał podejrzliwie i zobaczył, jak Tiwat kładzie kawałek kraba na jego talerzu, a następnie z pochyloną głową obiera jednego dla siebie. 

    – Wow! Widzę, że jesteś w tym nieźle otrzaskany. 

    Jeśli ktoś zbytnio z tym sobie nie radził, powinien uczyć się od Type’a, który w mgnieniu oka potrafił wydobyć mięso spod skorupy. 

    – Cóż, robię to od dziecka, bo mój tata cierpliwie mnie uczył, tłumacząc, że ta umiejętność przyda mi się w przyszłości i będę mógł wtedy wyręczać moją sympatię. 

    Tharn zamarł na chwilę, patrząc na zajęte ręce swojej połówki, a potem na pogodny wyraz twarzy Tiwata. Perkusista na chwilę zamilkł, a później skruszonym głosem przemówił: 

    – W takim razie przykro mi, że okradłem twoją potencjalną dziewczynę z pysznych krabów obranych twoją ręką. 

    – Nie zastanawiaj się nad tym! – Type podniósł kawałek kraba i włożył mu go do ust, a następnie poważnym głosem powiedział: 

    – Nie czuj się już winny. Przeszedłem na tę ścieżkę dobrowolnie i już dawno jestem w punkcie, gdzie nie musisz mi współczuć. Gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości, nie przedstawiłbym cię moim rodzicom, narażając się na starcie z ojcem. Jeśli naprawdę będzie ci przykro, dźgnę cię w oko szczypcami kraba!

    Słowa Tiwata wywołały uśmiech na poważnej twarzy jego faceta. 

    – Żartowałem, chciałem tylko usłyszeć, że jestem kimś, kogo lubisz. – Tharn nagle się roześmiał, sprawiając, że Type roześmiał się razem z nim. – Przed chwilą powiedziałeś, że lekcje ojca miały służyć temu, abyś w przyszłości wyręczał swoją sympatię. A teraz, kiedy to ja jestem tym, którego lubisz, to chyba nie ma znaczenia, że jestem chłopakiem, prawda? I możesz mi wierzyć, że jestem ci jeszcze bardziej wdzięczny za obieranie krabów niż jakakolwiek dziewczyna. 

    Tharn uśmiechnął się, wiedząc, że skoro tak wiele przeszli, to poradzą sobie ze wszystkim. 

– Och, widzę, że zamierzasz łowić czułe słówka. No, niech ci będzie. Lubię cię, zadowolony? – Type wypowiedział te słowa z nonszalancją i pochylił głowę, by ze skupieniem zając się posiłkiem, po czym położył obrane mięso kraba na talerzu Tharna. – A tu masz dowód rzeczowy. Wiesz, jest jednak coś, czego szczerze żałuję. 

    – Hę? – Serce Tharna lekko się ścisnęło.

    – Mówiłem ci o moi przyjacielu z dzieciństwa…

    Słysząc, że Type nie odczuwa żalu w związku z jego osobą, Tharn odetchnął z wyraźną ulgą. 

    – Och, pamiętam, wspominałeś, że chcesz mi go przedstawić. 

– Cóż, chciałbym go przeprosić. Trochę się martwię, czy mi wybaczy, bo nie popisałem się, niestety. 

    Tiwat powoli podniósł głowę, ukazując poważną twarz i zmarszczone brwi. Przyjaciel wyznał mu, że jest gejem, a Type wciąż jeszcze ze wstydem myślał o tym, jak nieustannie krytykował homoseksualistów w jego obecności. Rzecz jasna, nie usprawiedliwiał go fakt, że nie miał wtedy jeszcze pojęcia o jego orientacji. 

    – Poprosiłem, żebyśmy obaj się z nim spotkali, bo potrzebuję twojego moralnego wsparcia. – Type zamilkł na chwilę, spoglądając w dół na swój talerz, po czym ciężko westchnął. – Cóż, nie bałem się stanąć twarzą w twarz z rodzicami, ale czuję panikę na samą myśl o spotkaniu z przyjacielem. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy z pogardą wyrażałem się o gejach, a fakt, iż nie miałem pojęcia, że on jest jednym z nich, akurat tutaj mnie nie usprawiedliwia. Naprawdę chcę go przeprosić, ale jak tylko przypomnę sobie, jaki zraniony wyraz twarzy miał przy naszym ostatnim spotkaniu, to sam nie wiem, jak mam przed nim stanąć. 

    – Nie bój się. Mój chłopak jest bezpośredni i mówi prosto z mostu, prawda? Jeśli jest twoim przyjacielem, to z pewnością doskonale cię zna i będzie wiedział, że twoje uwagi nie dotyczyły jego osoby – powiedział pocieszająco Tharn, patrząc na spiętego Type’a. 

    Perkusista doskonale wiedział, jak zinterpretować jego słowa. Sam fakt, że Tiwat się przed nim otworzył i chciał przedstawić go komuś sobie bliskiemu, był dodatkowym potwierdzeniem łączącej ich głębokiej więzi. Pal licho ostre dania. Tharn był gotów jeść je na każdy posiłek.

    – Poważnie, dlaczego tak się boję? 

    – Właśnie, dlaczego miałbyś się bać? Masz przecież pod ręką mnie.

    – Ach, rozumiem. Chcesz mi przez to powiedzieć, że wystarczy jedno spojrzenie na takie ciacho jak ty, by powstrzymać mojego przyjaciela przed złością? – zapytał Type z uśmiechem. 

    – Przystojny czy nie, nic mnie to nie obchodzi, bo jestem tylko twój. 

    Słowa Tharna sprawiły, że oczy jego partnera rozszerzyły się w szoku. Tiwat pospiesznie rozejrzał się wokół, by sprawdzić, czy ktoś przypadkiem tego nie usłyszał. Czy ten facet nie wie co to dyskrecja? Musi wygłaszać takie rzeczy przy ludziach? 

    Tharn jednak wcale się tym nie przejął i patrzył na niego z ciepłym uśmiechem. 

    – Nie besztaj mnie. Domyślam się, że wcale nie jesteś aż tak bardzo niezadowolony z moich słów – uprzedził jego reprymendę, pozostawiając partnera z otwartymi ustami, z których nie popłynęło żadne słowo. Po chwili chłopakowi z południa udało się otrząsnąć, bo skwitował to jednym słowem: 

    – Wariat! 

    Tharnowi zdarzało się już to słyszeć. Nie wiedzieć czemu, ale im częściej Type go tym słowem „komplementował”, tym bardziej je lubił. Może był bardziej szalony, ale zawsze się śmiał, kiedy jego Słodziak je wypowiadał.

    – Cóż, dobrze to sobie zapamiętaj. Możesz być tylko mój – skwitował Type. 

    Tharn, którego samopoczucie po nieprzespanej nocy szybko się poprawiło, spojrzał na niego płonącym wzrokiem. Kiedy lód natrafi na ogień, to może się stopić. Czyż oni nie są na to dowodem? Type był jak góra lodowa. Był kimś nienawidzącym gejów, a jednak mimo faktu, że wydawali się być niekompatybilni, udało im się zbudować związek. Cudowną, rozgrzewającą serce relację. 

    – Masz całego mnie. Nie tylko moje serce, ale również mózg i całe moje ciało należą wyłącznie do ciebie, Ai’Type.

    Tiwat zamarł na chwilę, po czym opuścił wzrok, patrząc w talerz. 

    – Cholera! Przestań gadać takie rzeczy. Jestem zażenowany. 

    Perkusista pomyślał, że spojrzenie Type’a jest warte kilku mega ostrych dań jego ojca. Jeśli tylko chłopak będzie tak na niego patrzył, to Tharn nie będzie ich odmawiał. 

    Ai'Type... Tak czy inaczej, jesteś najsłodszą i jedyną osobą w moim sercu. 

    Po zjedzeniu pysznego lunchu obaj udali się motocyklem do pobliskiego sklepu. Type uznał, że nie powinien już dłużej zwlekać z przeprosinami. Nadszedł czas, by zmierzyć się z tą sprawą, bo przecież nie chciał stracić dobrego przyjaciela z powodu jego orientacji seksualnej. 

    – Ai’Tharn! – Type niemal spanikował, ale natychmiast poczuł uścisk dłoni Tharna na swoim ramieniu. 

    – Rozumiem, boisz się, że będzie na ciebie zły, ale jemu z pewnością również zależy na waszej relacji. 

    Type spojrzał z wdzięcznością na swojego chłopaka, po czym ujrzał zaskoczenie na twarzy Koma, który najwidoczniej go się tu nie spodziewał. 

    No, dalej, dalej, Type! 

    Po dodaniu sobie w myślach otuchy student zdecydował się wejść do sklepu i stanąć twarzą w twarz z mężczyzną, któremu w tej chwili również brakowało słów. 

    – Ai’Type, wróciłeś! Ja… Ja… 

    – Masz chwilę? Chcę z tobą porozmawiać. 

    Widząc jego niespokojne spojrzenie, Tiwat zdecydował się od razu przejść do rzeczy. Kom zamarł, po czym spostrzegł, jak Type się odwraca, rzucając do niesamowicie przystojnego chłopaka: 

    – Poczekaj tu na mnie, to nie potrwa długo. 

    Tharn skinął głową i obserwował, jak Type prowadzi Koma przez drogę w stronę plaży. 

    – Wszystko w porządku? Jak życie studenckie? – Kom pierwszy przerwał ciszę, na co Type odpowiedział. 

    – Nieźle. A co u ciebie? Jak ci się żyje? Minęło sporo czasu.

    – W porządku. 

    Type mógł niemal namacalnie poczuć niezręczną atmosferę. Gdzie podziały się ich poprzednie wygłupy, ich bliskość? Teraz Kom bał się za bardzo przysunąć, a między nimi istniała wyraźna bariera. Nic dziwnego, że przyjaciel z dzieciństwa ją wzniósł. Type rozumiał, że w ten sposób chciał się przed nim chronić. 

    – To twój przyjaciel z Bangkoku? – Chłopak z wyspy spojrzał w kierunku, z którego właśnie przyszli. 

    – A co? Jesteś nim zainteresowany?

    – Nie, nie, nie, nie jestem! Nie to miałem na myśli. – Tym razem Kom zaprzeczył. Prawdopodobnie myślał, że Type uważa, że skoro jest gejem, to od razu na niego poleci. 

    Tiwat, rzecz jasna, wcale tak nie pomyślał, potrząsnął więc powoli głową. 

    – Nie to miałem na myśli. Chciałem ci tylko dać znać, że byłbym zazdrosny. 

    – Zazdrosny? 

    Kom był tak zaskoczony, że gapił się na niego zaszokowany, z pełnym niedowierzania wyrazem twarzy.

    Type spojrzał w stronę miejsca, w którym stał Tharn. 

    – Mhm, to mój chłopak. 

    Słysząc szczery ton i widząc stanowcze spojrzenie Type’a, Kom wydął usta i ciągle nie dowierzając własnym uszom, postanowił się upewnić. 

    – Chłopak? Masz na myśli chłopaka w sensie sympatii? 

    – Tak. To chłopak faceta, który nienawidzi gejów. Jest gejem tak jak ty – powiedział wprost Tiwat, patrząc na zakłopotanego przyjaciela. 

    Przez jakiś czas obaj mężczyźni patrzyli na siebie bez słowa, po czym Type pierwszy przerwał ciszę.

    – Ai’Kom, przepraszam! Przepraszam za wszystko, co się wydarzyło, za moje obelżywe zachowanie. Za każde obraźliwe słowo, które wypowiedziałem, każde pełne obrzydzenia spojrzenie. Przepraszam, że sprawiałem ci ból. Nie chciałem cię skrzywdzić. – Po wyrazie jego twarzy można było rozpoznać, że jest mu naprawdę przykro i że ma o wiele więcej do powiedzenia.

    – Nie jesteś zniesmaczony, kiedy na mnie patrzysz? – szepnął Kom, a Type wcale nie był zaskoczony, że o to zapytał. To przez niego. Zawsze otwarcie piętnował gejów. Nie było się więc czemu dziwić, że mimo ich przyjaźni Kom bał się mu powiedzieć, kim jest. 

    – Ciągle jeszcze nie wstąpiłem do fan clubu wielbiącego gejów. Nie zaakceptowałem w stu procentach wszystkich homoseksualistów. Ale dzięki Tharnowi wiem, że nie każdy gej jest zły. Miałem szczęście spotkać dobrego faceta, ale nie będę chyba w stanie pozbyć się do końca przekonania, że istnieją również źli geje. Tak samo zresztą jak źli ludzie. 

    Kom zamarł, kiedy spostrzegł, jak jego przyjaciel z dzieciństwa pomachał w stronę Tharna, a na jego twarzy odmalowało się uczucie. Chłopak z wyspy patrzył na jego ciepły uśmiech. Nigdy by się nie spodziewał, że to mężczyzna będący gejem będzie odpowiedzialny za tak nieprawdopodobną metamorfozę jego przyjaciela.

    – Ale nie związałem się z nim ze względu na to, że jest facetem – kontynuował Tiwat. – Po prostu wiedziałem, że go kocham i chcę z nim być. To także on nauczył mnie, że jeśli odłożę na bok płeć, to poszerzą się moje horyzonty i będę w stanie inaczej spojrzeć na relacje międzyludzkie, nie tylko przez pryzmat preferencji seksualnych. To dzięki niemu potrafiłem pokochać kogoś, nie sugerując się tym, czy jest mężczyzną, czy kobietą. I to on sprawił, że zacząłem postrzegać świat bardziej kolorowo, a nie tylko czarno-biało. To, czy ktoś jest dobry, czy zły, nie zależy od jego płci czy orientacji. Nauczył mnie wszystkiego, a kiedy to zrozumiałem, całkowicie się załamałem. Wcześniej nie byłem w stanie przestać myśleć wyłącznie o sobie i interesować się uczuciami innych. – Gdy mówił o Tharnie, jego słowa brzmiały pewnie i miał odwagę kontynuować: – Zdaję sobie również sprawę, że zachowałem się w stosunku do ciebie jak ostatni palant. Jesteś przecież tym samym człowiekiem, którym zawsze byłeś, bez względu na to, czy preferujesz facetów, czy kobiety. Wtedy byłem kompletnie zaskoczony i nie zareagowałem, jak należy. Nie przestałem cię lubić po tym, jak usłyszałem od ciebie, że jesteś gejem. Teraz potrafię to zaakceptować. Przepraszam! Czy możesz mi wybaczyć to, co myślałem i mówiłem wcześniej?

    – ...

    Zanim Kom zdążył odwrócić wzrok, ponownie spojrzał na Tharna i w końcu westchnął przeciągle. 

    – Twój chłopak jest naprawdę dobry. Udało mu się zmienić cię do tego stopnia. Słowo! Musiałem się przed chwilą ukradkiem uszczypnąć, bo myślałem, że zaspałem do pracy i mam jakiś utopijny sen. 

    Słowa Koma rozśmieszyły Type’a.

    – Mówię poważnie.

    Kom również się roześmiał.

    – Nie musisz mnie przepraszać. Wiem, że nie mówiłeś wtedy tych rzeczy z myślą o mnie. Wiedziałem zawsze, jak wygląda twoje nastawienie. Usunąłem się, bo myślałem, że mnie nienawidzisz po tym, jak usłyszałeś prawdę o mojej orientacji. Nie chciałem patrzeć na pogardę na twojej twarzy. Dziękuję, że do mnie przyszedłeś. Ja bym się pewnie nie ośmielił. Myślałem, że po moim wyznaniu na zawsze straciłem cię jako przyjaciela. Myślałem... – Kom wydawał się być bliski płaczu.

    Prawdopodobnie przez ostatnich sześć miesięcy żył w strachu. Myślał, że to z jego powodu zakończyła się ich przyjaźń.

    Type potrząsnął głową. 

    – Nie! To ja muszę ci podziękować za to, że zechciałeś ze mną porozmawiać. Sam miałem niezłego pietra, że wykopiesz mnie ze sklepu. Wziąłem ze sobą Tharna jako wsparcie psychiczne. Bez niego może bym spanikował. 

    – Nie, Ai’Type, nie! Nigdy nie byłem na ciebie zły, bez względu na wszystko zawsze byłeś moim najlepszym przyjacielem. 

    Type poczuł ulgę jak nigdy dotąd. Po tym, jak usłyszał, że Kom mu wybaczył, szybko zamrugał, by odpędzić łzy, które cisnęły mu się do oczu. Kom uśmiechnął się i obaj bez kolejnych słów wiedzieli, co czuje druga strona. Niektóre rzeczy należy po prostu pozostawić w przeszłości i zacząć od nowa. 

    – Chodź! Przedstawię ci mojego chłopaka! Ale… nie odpowiedziałeś, czy byłbyś nim zainteresowany! Więc może powinienem przemyśleć kwestię przedstawiania. Musisz wiedzieć, że jestem zaborczy. – Mówiąc to, poprowadził przyjaciela w kierunku Tharna i zanim jeszcze przeszli przez jezdnię, wyszeptał. – Ai’Kom, dziękuję ci. Dziękuję, że mnie nie znienawidziłeś. 

    Jego głos lekko zadrżał. 

    – Ja też ci dziękuję za to, że mogłem wrócić, że nadal mogę być twoim przyjacielem. A tak przy okazji, powinienem cię uspokoić. Nie jestem zainteresowany twoim facetem.

    Chcę tylko poznać chłopaka mojej pierwszej miłości. 

    Patrząc na szczęście mężczyzny, w którym był kiedyś zakochany, Kom pomyślał, że jego własne marzenie o szczęśliwym związku za kilka dni może się spełnić.

    Mój chłopak wkrótce przybędzie na wyspę. Marzę, żeby przedstawić go wszystkim ukochanym osobom w moim otoczeniu. Poczekaj jeszcze trochę, Ai’Type, a wtedy będziesz miał okazję go poznać.


***


    – Masz dobrego przyjaciela!

    – Dlaczego? Nie mów mi, że ci się spodobał?

    – Nie powiem! Kto oglądałby jakichś innych facetów, skoro mój własny w zupełności mi wystarcza?

    – Dosyć tego, po prostu powiedz później, że podoba ci się odcień mojej skóry, dobrze? 

    Obaj mężczyźni zsiedli z motocykla, a Type odwrócił się z niepokojem w stronę swojej połówki. 

    – Moim chłopakiem jesteś ty, Ai’Type, i nie chcę nikogo innego. Powiedz no, czy ty przypadkiem nie próbujesz łowić komplementów? Jestem gotów cię nimi zasypywać, mój Słodziaku. 

    – Chcesz kopa? Nigdy nie przyszło ci do głowy, że mogę cię nie chcieć?

    Tharn rzucił mu wściekłe spojrzenie i wszedł do domu, a partner podążył za nim. 

    – Ai’Type, powinienem uciąć ci język. Moje życie byłoby wtedy o wiele bardziej harmonijne. 

    – Jak śmiesz zwracać się do mojego syna takim tonem? 

    Perkusista spojrzał na groźnie wyglądającego seniora, który przerwał krojenie papryki i wymachiwał nożem w jego kierunku.

    – Tato, przestań, my się tylko tak przekomarzamy.

    – Jak śmiesz mówić za niego. Nie wiesz nawet, co za ludzie go wychowali. – Tatusiek był wyraźnie zirytowany. 

    – Wiem. Ale tato, co ty sugerujesz? Chcesz, żebym z nim zerwał? 

    – Tak! Nie chcę zięcia, chcę synową. – Zacietrzewiony rodzic ciągle jeszcze młócił powietrze ostrzem skierowanym w Tharna, który zadrżał w szoku. 

    – Uspokój się. Skąd wiesz, że będziemy mieli zięcia? – wtrąciła się do dyskusji bohaterka w postaci mamy Type’a. 

    – Przecież jest mężczyzną! Czy to nie jest wystarczająca wskazówka? Gdyby był synową, to byłby kobietą. Jak mam się uspokoić? 

    – Więc chcesz po prostu synowej? – Podczas gdy małżonkowie zaczęli się ze sobą kłócić, zakochana para spojrzała na siebie. 

    – Tak, chcę synowej! – zagrzmiał jej mąż.

    – A co, jeśli on jest naszą synową? 

    – Co masz na myśli?

    – Mężu, zapomniałeś, że twój syn też jest mężczyzną? Tu nie można być niczego pewnym. Czy gdyby się okazało, że Tharn nie jest zięciem, lecz synową, to nadal patrzyłbyś na niego w ten sposób? Powinieneś raczej przemyśleć, ile zaoferować za pannę młodą, bo Tharn to bardzo przystojny chłopiec. 

    Po tych słowach ojciec Type’a odłożył nóż i zaczął zastanawiać się nad czymś, co wcześniej absolutnie nie przyszło mu do głowy.

    Tak, mój syn też TO ma, więc który z nich jest mężem, a który żoną? 

    Mężczyzna zawahał się, po czym spojrzał pytająco na syna. 

    – Tato, po prostu go zaakceptuj, on też wiele poświęcił. – Type natychmiast szturchnął swojego chłopaka, który już otwierał usta, zamierzając zaprzeczyć, że w ich związku pełni rolę żony. 

    – Więc przyprowadził do domu męską żonę? 

    – Tak, to dopuszczalne. – Mama kuła żelazo póki gorące. 

    – Cóż, jeśli tak jest, to nie powinniśmy być może protestować, niezależnie od tego, czy ta żona jest mężczyzną, czy kobietą.

    Po usłyszeniu tych słów Tharn dosłownie zesztywniał, kasując piorunujące spojrzenie Type’a. Tatusiek Tiwata zamierzał się jednak upewnić o słuszności tej teorii, zanim postanowi złożyć broń i pozwoli synowi na związek z tym przybłędą. 

    – No właśnie. Więc jak to jest? Type, atakujesz czy ulegasz? 

    To pytanie sprawiło, że Type głośno się zaśmiał, po czym zwrócił się do męża:

    – Ai’Tharn, po co tu jeszcze stoisz? Zamierzasz poddać się przesłuchaniu taty? To będą najprawdziwsze tortury. Zmywamy się. – Z tymi słowami pociągnął Tharna za ramię i obaj wybiegli z domu, by wsiąść na motocykl, gonieni przez ciekawskiego rodzica, w którego dłoni znowu zmaterializował się nóż. Mężczyzna nie miał najmniejszych szans, by ich dogonić. Mógł tylko patrzeć za znikającymi mu z oczu chłopakami.

    Zanim jednak odjechali, jego niepoprawny syn rzucił:

    – Nie wrócimy dziś wieczorem do domu. Pójdziemy się zabawić, jak na młodą parę przystało. Nie potrzeba nam obstrzału spojrzeń starych ludzi. Tato, pospiesz się i go zaakceptuj, bo twój syn nie zamierza z nim zerwać!  

    – Tato, pójdziemy już! – pomachał mężczyźnie na pożegnanie przyszły zięć.

    – Nie jestem twoim ojcem, bachorze! Zabieraj stąd swój tyłek!


***


    – Niestety, nie jest łatwo cię kochać. Okazuje się, że to bardzo niebezpieczne. – Tharn oparł głowę o ramię Type’a. 

    – Dopiero teraz się zorientowałeś, że przebywanie u mojego boku niesie za sobą całkiem realne zagrożenie? – Type odchylił głowę do tyłu, a Tharn roześmiał się, zaciskając dłonie wokół jego talii. 

    – Wiem to już od dawna, ale najwidoczniej należę do facetów lubiących ryzyko. Nie zamierzam zerwać z tobą nawet pod groźbą śmierci. 

    – O rany, ale słodzisz. Zdaje się, że zaczyna mnie mdlić. Masz cukrownię czy co? Dobrze, że lubię słodycze.

    – A kto by za tobą trafił? Mężczyzna musi być przygotowany na ryzyko. – Tharn uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Czy ty niedawno przypadkiem nie twierdziłeś, że wcale mnie nie chcesz? Bo ojcu powiedziałeś, że ze mną nie zerwiesz. 

    – Kto niby tak powiedział? Ja niczego takiego nie twierdziłem. Pytałem! Zapytałem tylko, czy kiedykolwiek myślałeś, że cię chcę. 

    – Więc chcesz tego czy nie? 

    – Cholernie chcę! – padła błyskawiczna odpowiedź, a we wzroku piłkarza Tharn wyraźnie wyczytał, że te słowa niosą za sobą dodatkowe znaczenie.

    – A jest gdzieś odpowiednie miejsce? 

    – No właśnie! Nie możemy wrócić do domu, bo pewnie ojciec wpakowałby się nam do sypialni. Nie wiem, czy jakiś hotel jest dostępny, i akurat teraz nie mam cierpliwości, by go szukać. Więc co powiesz na plażę, Ai’Tharn? – zapytał swobodnie Type, myśląc, że Tharn zaoponuje i nie spodziewając się jego odpowiedzi. 

    – Dokądkolwiek pójdziesz, ja podążę za tobą. 

    Teraz, gdy dom nie był odpowiednim miejscem na tego typu aktywności, może faktycznie nadszedł czas, by udać się na plażę. Jest tak, jak powiedział Tharn – wszystko jedno, dokąd się udadzą, byle byli razem. Dopóki u boku Type’a znajduje się człowiek, którego kiedyś najbardziej nienawidził, a który stał się jego najcenniejszym skarbem, nic innego nie będzie miało znaczenia.

    Ale Tiwat nigdy mu tego nie powie. Nie zamierzał informować Tharna, że już zdobył on jego serce. Każdy wie, że niektórzy przestają się wtedy starać. Hahaha! 


Koniec


Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: Baka / paszyma


P.S.

Kochani, to jednak jeszcze nie koniec, przed nami dwa rozdziały specjalne, które ukażą się w przyszłą środę.



Poprzedni 👈             👉 Następny



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty