TT [Tom 2] – Rozdział 33

 



Chciwy człowiek


      Wczoraj dwaj stęsknieni kochankowie uprawiali seks aż do zmroku, zupełnie jakby chcieli nadrobić stracony czas. Młodzi mężczyźni zupełnie opadli z sił, popijając miłość wodą i nie myśląc nawet o zejściu na dół, by napełnić czymś żołądek. W końcu skonani zasnęli, nie mając energii na cokolwiek. 

     Następnego dnia o wschodzie słońca zmęczony Type poruszył się i z wysiłkiem otworzył oczy, by spojrzeć na śpiącego obok niego Tharna, którego nagość okrywał jedynie ręcznik. W świetle poranka na klatce śpiącego mężczyzny mieszanej rasy wyraźnie widoczne były delikatne, brązowe włoski.

     Nie byłem w stanie uciec ze szponów tego faceta! – pomyślał Type o kochanku, który z niespożytą energią wyczyniał cuda z jego ochoczym ciałem. – Ech, zapomnij o tym! Ojej, dlaczego to wszystko jest takie lepkie?

     Zirytowany Tiwat pomstował pod nosem, ponieważ mimo włączonej klimatyzacji był cały spocony, a wszystko przez tego człowieka, który wciąż spał jak zabity. Nagle Tharn poruszył się i przycisnął do Type’a. 

– Hej! Ai’Tharn! – Chłopak popchnął go, ale pogrążony we śnie kochanek ciągle jeszcze się nie obudził. Tiwat usiadł więc na łóżku i donośnym głosem zażądał: 

– Hej, Ai’Tharn! Wstawaj!

Nie był do końca przekonany, czy jego współlokator rzeczywiście pogrążony jest w spokojnym śnie, czy raczej tylko udaje, podniósł więc nogę, przygotowując się do tego, by wykopać go z łóżka.

– Dobrze ci się śpi, co? W takim razie pokażę ci, jak smakuje moja stopa. Ai’Hiaa! – wrzasnął zaskoczony, gdy jego kostka została unieruchomiona, a zanim zdążył się wyrwać czy zareagować w jakikolwiek inny sposób, ujrzał uśmiechającego się do niego partnera. 

– No, co za przedstawienie! 

– Ai’Dupek!

     Tiwat zauważył, że kiedy Tharn złapał jego kostkę, to prowizorycznie okrywający go ręcznik zsunął się, niefortunnie odsłaniając jego części intymne, aczkolwiek południowiec określił je w myślach „dyndającymi mu przed nosem”.

– Udawałeś, że śpisz!

– Po prostu chciałem zobaczyć, co mi zrobisz, twardzielu.

Bez względu na to, jak bardzo Type się starał, Tharn nie miał zamiaru puścić jego kostki. 

– A co to za błogosławieństwo? Ja tu sobie spokojnie leżę, a ty próbujesz wyrzucić mnie z łóżka? Ciekawe, kiedy zostanę pobłogosławiony porannym pocałunkiem. 

– A może chcesz na śniadanie poranny zestaw ciosów? 

Było jasne, że Type nie będzie w najmniejszym stopniu zakłopotany słowami kochanka i natychmiast się odetnie. Jego reakcja sprawiła, że chcący pocałować go na dzień dobry Tharn stłumił śmiech. 

– Skończ już wreszcie z tym wylegiwaniem się w pościeli, Ai’Tharn. Jestem głodny.

     Type potrząsnął głową, odrzucając zaproszenie Tharna próbującego namówić go do powrotu. Niedługo miną 24 godziny, odkąd znaleźli się w łóżku, by po wielogodzinnym maratonie seksu zasnąć wreszcie jak kamień. 

Jego słowa wprawiły w osłupienie Tharna, który doszukał się w nich dwuznaczności.

– Głodny, powiadasz? Masz ochotę na powtórkę?

– Ai’Hiaa! Co za zboczeniec. Nie! – Gdy Tharn zacisnął mocniej uchwyt na jego stopie, Type przysunął się, by uszczypnąć go w szyję, na co partner jedynie potrząsnął głową. 

– Nie? Jesteś pewien? 

– Ai’Hia! – Zniecierpliwiony Tiwat pacnął go w czoło i odpowiedział: – Po prostu mówiłem, że jestem głodny!

– Dokładnie o to pytałem. Czego jesteś taki głodny? Mnie? 

Słuchający bredni Tharna chłopak natychmiast uściślił: 

– Jedzenia, Ai’Tharn! Jestem głodny, chcę zjeść posiłek. Rozumiesz mnie? Głodny! Dotarło? 

     Tharn nie mógł powstrzymać się od śmiechu, patrząc na swojego kolczastego Słodziaka, który był w tej chwili tak wściekły, jakby chciał go zabić. 

– Błagasz mnie?

– Pierdol się! Kto powiedział, że będę cię błagał! Chyba padło ci na mózg! – Ton głosu Type’a niesamowicie go rozbawił. Patrząc na ciskającego gromy partnera, wstał i przeszedł na drugą stronę ogromnego łóżka, zamierzając zmniejszyć dystans między nimi. 

– A wiesz, to całkiem prawdopodobne. Straciłem rozum, odkąd cię poznałem, bo jak wytłumaczyć fakt, że wszystko, co robisz, jest w moich oczach po prostu urocze?

– Jeśli jeszcze raz użyjesz tego słowa, to przygwożdżę cię do ściany – zagroził bez ogródek Type, stwierdzając, że nie podoba mu się, gdy Tharn używa słowa „uroczy”, żeby opisać akurat jego. Jak ktoś taki jak on mógłby być uroczy? Bleeeee!

W międzyczasie oczy Tharna przesunęły się po ich pokoju, by w końcu skupić się na materacu. Type pochylił głowę, a gdy odwrócił wzrok, z pretensją w głosie zapytał: 

– Po kim zostały te plamy na prześcieradle? 

– Ty je zrobiłeś.

– Bzdury, to byłeś ty!

     Type już miał go uderzyć, ale na myśl o tym, co się stało ostatniej nocy, dał sobie spokój. Zamiast tego wstał, złapał ręcznik, który niedawno przykrywał Tharna, i bez dalszej dyskusji zamierzał udać się pod prysznic. Nie odszedł jednak zbyt daleko, ponieważ usłyszał, że Tharn się buntuje. 

– Jakim cudem miałbym być za to odpowiedzialny? To jasne, że ta kałuża nie pochodzi tylko ode mnie. Przecież nie byłem w tym łóżku sam! 

Type odwrócił się, żeby spojrzeć na partnera i spiorunować go wzrokiem, ale dokładnie w tym momencie ten zaśmiał się głupio, po czym na pozór ugodowo dodał:

– Hahaha! Tylko żartowałem. To sperma mojej żony, ale sam się tym zajmę! 

Gdy tylko wypowiedział słowo „żona”, ujrzał, jak ręcznik szybuje w jego kierunku i – zanim zdążył zareagować – opada mu na twarz. Stojący z mroczną miną Type warknął:

– Czy ty chcesz zginąć? Spróbuj jeszcze choćby raz nazwać mnie żoną! – Wściekły Tiwat odwrócił się i pomaszerował do łazienki, podczas gdy zza pleców dobiegł go śmiech kochanka. 

– No już dobrze, dobrze. Jeśli nie podoba ci się, kiedy nazywam cię żoną, to sformułuję pytanie inaczej. Co szanowna pani chciałaby zjeść na obiad?

– Ai’Hiaa!

     Type był tak zirytowany, że energicznie trzasnął drzwiami łazienki. Niestety, ani trochę się nie uspokoił, a wręcz przeciwnie. Głośny śmiech dobiegający zza drzwi jeszcze bardziej podsycał jego wściekłość. 

     Type, ach Type, czyżbyś zbyt długo był na wakacjach? – pytał w myślach sam siebie. – Zapomniałeś, jakim kapryśnym i przewrotnym człowiekiem jest Tharn. Udawał swobodnego i symulował, że może zaakceptować wszystko, ale kiedy dostał już, czego chciał... „Szanowna pani” …

Type dosłownie wzdrygnął się ze wstrętem i poczuł, jak jego ciało pokrywa się gęsią skórką.


***


     – Tato, dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz zamiar wpaść z wizytą? Za kilka minut będę jadł obiad na Borom Road.

[Co? Czy tata nie powiedział ci, że odwiedzimy cię w drodze do domu? Tata chciałby poznać twojego przyjaciela.]

– O niczym takim nie było mowy. 

[Czy to nie jest logiczne? No i minęło tyle czasu. Tata chciał cię zobaczyć.]

– W takim razie tato, weź dzień wolny i przyjedź z wizytą. 

     Type usłyszał dochodzący z telefonu głos matki i głośno się roześmiał. Jego umysł natychmiast wyczarował obraz siedzącego na siedzeniu pasażera ojca, a następnie matki – tygrysicy prowadzącej samochód. To prawda, w jego domu to mama zazwyczaj przejmowała rolę kierowcy, bo tata jeździł – jak dla niej – zbyt wolno. 

– No dobrze, powiedz mamie, żeby jechała ostrożnie. – Po tych słowach Type odłożył słuchawkę i odwrócił głowę, by ujrzeć wbity w niego wzrok Tharna. 

– Ai’Tharn, czemu się tak na mnie gapisz? Uważaj na drogę. Chcesz umrzeć? 

– Och, ledwo zakończyłeś rozmowę z rodzicami, a natychmiast zmienił ci się ton głosu. 

– Hej! Ai’Tharn! – Tiwat rzucił mu zirytowane spojrzenie, na co perkusista się roześmiał. 

– Czy twój ojciec zamierza do ciebie przyjechać? 

– Właściwie to miałem wczoraj tam jechać, by spotkać się z rodzicami, ale byłem zbyt leniwy, żeby się zebrać. Wcześniej mieszkałem u ciotki, a jej mieszkanie było – że tak powiem – moim drugim domem, z którego przeniosłem się bezpośrednio do akademika. I istotnie, dobrze usłyszałeś. Tata chciałby zobaczyć, gdzie teraz mieszkam, i przy okazji cię poznać. – Głos Type’a był poważny, ponieważ zastanawiał się, jak sobie z tym poradzić. Patrzący na niego Tharn skrzywił się, głównie w reakcji na zachowanie partnera. 

– Nie musisz robić takiej miny, twój tata chce tylko wiedzieć, z kim mieszkasz. Myślałeś o tym, jak powiedzieć swojemu tacie, że jesteśmy w związku? – Tharn przerwał na chwilę, po czym dodał: – No cóż… Jestem trochę rozczarowany, ale wiem przecież, że nie powinienem robić sobie nadziei. 

Kierowca westchnął, a Type odwrócił głowę, by spojrzeć na partnera. 

– Przepraszam. 

– Za co przepraszasz? – zapytał Tharn, choć w głębi serca znał już odpowiedź. 

– Za to, że ta informacja na całe życie pozostanie naszą tajemnicą. – Type był tak bezpośredni, że jego chłopak zamarł. Chwilę później zdołał się błyskawicznie opanować, a na jego twarzy pojawił się nawet nieznaczny uśmiech, lecz oczy patrzyły prosto przed siebie. Type wiedział jednak, że to tylko fasada, ponieważ wyraźnie dostrzegł mocno zaciskające się na kierownicy dłonie. 

– Wiem, nie powiesz nikomu.

     Słowa Tharna sprawiły, że Tiwat czuł się coraz bardziej winny. Chciałby powiedzieć światu, że są razem, ale nie było na to szans. Już niemal słyszał komentarze typu: „Nie ma mowy, żeby taki homofob jak ty związał się z GEJEM!”

– Ale przecież ktoś już się dowiedział. – Type próbował poprawić sobie humor.

Wiedział przecież, że jego najlepszy przyjaciel nie piśnie nawet słówka, mimo że zna całą historię. Ale fakt, że Techno nie zdradzi ich tajemnicy, nie poprawił chmurnego nastroju Tharna, który zrezygnowanym głosem powiedział:

– Tak, istnieje jedna osoba, która o nas wie.

– Co się z tobą dzieje, Ai’Tharn. Za co jesteś na mnie zły?

– Nie jestem zły. 

– Więc co ma znaczyć ta mina? – Type spojrzał na niego, po czym ciężko westchnął. 

– Jestem po prostu... trochę zdenerwowany – odpowiedział perkusista, chociaż „zdeprymowany” pasowałoby zapewne lepiej. 

– Hahaha! Zdenerwowany? Ktoś taki jak ty? 

– …

     Tym razem Tharn zamilkł, spojrzał w oczy Type’a i nakazał sobie uspokoić się. Type wciąż próbował być zabawny, ale sam również nie tryskał humorem. W gruncie rzeczy taka jest ludzka natura, że zakochani chcą ogłosić swą miłość całemu światu. Dokładnie to chciałby uczynić Tharn. Nie wstydził się swojej miłości, a fakt, że ze względu na partnera zmuszony był ukrywać ich związek, pozostawiał gorzki smak w ustach. Był szczęśliwy, że go zdobył, ale dlaczego musiał ukrywać się jak przestępca?

– Czy to takie ważne? – Type silił się na spokojny ton. 

– Dla mnie tak. – Tharn postanowił nie kłamać tylko dlatego, żeby jego kochanek poczuł się lepiej. 

     To niedorzeczne. – Dokładnie to chciał rzucić Type, ale widząc zdecydowany i poważny wyraz twarzy partnera, przez chwilę się zawahał. 

– Może to dla ciebie niewiele znaczy, ale ja naprawdę chciałbym powiedzieć ludziom, że ty należysz do mnie, a ja do ciebie. To wszystko. Nie wstydzę się moich uczuć. – Słysząc jak Tharn mu odpowiada, Type poczuł, że jego chłopak jest w gruncie rzeczy niepewną siebie osobą i jak odważną rzeczą było związanie się z nim. – Zapomnij o tym. Zdaję sobie sprawę, że nie chcesz tego upubliczniać, więc zachowam to dla siebie. 

     I tak w kółko. Tharn w gruncie rzeczy zawsze mówił to samo, a Type po raz kolejny czuł się winny. Chciał nawet potrząsnąć głową, ale dał spokój i w milczeniu wyjrzał przez okno, zastanawiając się jednak nad słowami, które padły. Po raz kolejny uświadomił sobie, że mieli zupełnie odmienne zdanie dotyczące tak ważnego aspektu ich związku. Podczas gdy Tharn najchętniej pochwaliłby się światu ich statusem, on chciał zachować go w tajemnicy. 

Czy naprawdę mogą to na dłuższą metę kontynuować? Westchnienia Type’a stawały się coraz cięższe, a on zaczął odczuwać wewnętrzny strach. Jego obawy nie były być może tak do końca bezpodstawne. Zastanawiał się, czy Tharn będzie krok po kroku dążył do kompromisu, tak jak robił to wcześniej? I czy on sam będzie kiedykolwiek w stanie pozwolić sobie na ujawnienie ich statusu jako pary? Czy też ta przeszkoda zaważy na ich związku do tego stopnia, że Tharn nie będzie potrafił sobie z tym poradzić i zdecyduje się na zerwanie? 

     Bez względu na to, co zrobi Tharn, w końcu i tak zostanie zraniony. Bo ja, przysięgam na Boga, nigdy nie przyznam się do tego, że spotykam się z facetem! 

     Od tego momentu atmosfera w samochodzie stała się naprawdę ciężka i nie zmieniła się przez całą drogę, aż do chwili, gdy obaj wysiedli z auta i weszli do restauracji, którą wybrał Type. Południowiec prezentował przy tym ponurą minę, wyraźnie wyrażającą niezadowolenie, co sprawiło, że idący obok niego Tharn głośno westchnął. 

     Powinienem był wiedzieć, że to się tak skończy i że dokładnie to powie Type. Czy ja naprawdę się łudziłem, że z upływem czasu zmieni zdanie? Albo przynajmniej się zawaha? 

Ale po raz kolejny żadne słowa nie chciały się wydostać. 

     Nie bądź zbyt zachłanny, Tharn. Powinno wystarczyć ci samo przebywanie u jego boku. Naciski mogą poskutkować jedynie zerwaniem, a tego byś przecież nie chciał – przekonywał sam siebie perkusista. 

***

     – Mówiłeś, że chcesz tego spróbować, więc nie żałuj sobie. – Tharn podał Type’owi menu. Partner zerknął w górę, po czym przeniósł wzrok na jadłospis, a Tharn rozglądał się po restauracji, dopóki jego wzrok nie zatrzymał się na próbkach łososia znajdujących się w szklanej gablocie przy ladzie. Młody mężczyzna nie mógł się powstrzymać, by z niesmakiem nie przełknąć. Nie, nie, nie, nie będzie ich próbował, wykluczone! Tharn nie przepadał za świeżym łososiem, aczkolwiek był w stanie z ogromnym wysiłkiem go zjeść. Nie ośmielił się jednak powiedzieć o tym Type’owi, który wybrał właśnie tę restaurację. Już od jakiegoś czasu entuzjastycznie domagał się wyjścia do tego lokalu, otwartego w nowym centrum handlowym, a Tharn nie miał serca mu odmówić. Jak miał oprzeć się jego uśmiechniętej twarzy? Był przecież beznadziejnie uzależniony od jego uroku. Nieźle się wkopał. Patrzył teraz na zachwyconego partnera, którego nastrój uległ błyskawicznej metamorfozie, gdy tylko spojrzał na menu. 

– W takim razie duża porcja sashimi plus dwa zestawy sushi i to w tej samej kolejności. Zamierzasz się przyłączyć? Jeśli nie, to spróbuj może zupy Nori. Czy chcesz coś innego? 

– W porządku, pozwól mi najpierw zobaczyć. – Tharn wziął do ręki menu, które podał mu Type, i stwierdził, że partner zamówił wyłącznie potrawy z surowej ryby. Zdecydował się więc na zupę z głowy łososia z sosem sojowym. Po złożeniu zamówienia Tharn przekazał menu czekającemu na uboczu kelnerowi. 

– Chwileczkę, nie skończyłem jeszcze zamawiać.

– Na razie wystarczy, zjedz najpierw to, a później wybierz kolejne potrawy. 

Type zmarszczył brwi, po czym jednak się uśmiechnął: 

– Jestem teraz tak wygłodniały, że mógłbym zjeść konia z kopytami. Może urządzimy sobie konkurs, co? Który z nas zje więcej?

– Nuda! – rzucił pozornie obojętnie Tharn, czując, jak wewnątrz ogarnia go najprawdziwsza zgroza. Miałby pochłaniać te potrawy w wielkich ilościach? Nie da się złapać w tę pułapkę, musiałby być największym frajerem tego świata, żeby się tak wygłupić. Co prawda był skłonny uszczęśliwić swojego Słodziaka, ale miał swoje granice. Type’owi natomiast diametralnie poprawił się humor, szczególnie że nie przepuścił okazji, by nazwać partnera tchórzem. Dobra, niech Tharn będzie w jego oczach cykorem, jeśli dzięki temu Type znów się uśmiechnie i puści w niepamięć ich rozmowę w samochodzie. Etykietka tchórza w zamian za promienny uśmiech jego Słodziaka to naprawdę pikuś. Patrząc na radosnego Type’a, Tharn ośmielił się zauważyć: 

– Widzę, że urosły ci włosy i jesteś teraz bardziej opalony. 

– Tak, jestem ciemniejszy, szybko się opalam. – Type trzymał herbatę z mlekiem w jednej ręce, a drugą podniósł komórkę, żeby pokazać mu fotkę przedstawiającą wyludnioną plażę.

– To ta plaża, na której zdjąłeś spodnie i pływałeś nago?

– Co powiedziałeś?! – Przerażony Type spłonął rumieńcem.

     Tharn przytomnie postanowił nie powtarzać tego, co właśnie powiedział, i na wszelki wypadek nie okazywać wewnętrznego rozbawienia, by nie dać Type’owi powodu do pobicia go w publicznym miejscu. A o czym tu dużo gadać? Na własne oczy przekonał się o tym wczoraj wieczorem. Nie kochał się z nim przecież w egipskich ciemnościach, a wręcz przeciwnie. Dokładnie go sobie obejrzał. 

– Hej! Ai’Tharn, co ty sobie myślisz?

Zdaje się, że myśli perkusisty odpłynęły, a Tiwat najwyraźniej to zauważył. 

– No cóż, nic szczególnego.

     Zapytany o powód bujania w obłokach Tharn zmuszony był go ukryć, nie chcąc wyjawiać swoich skrytych myśli. Wiadomo było przecież, że na komplementy Type nie zareaguje pozytywnie. Prawdę powiedziawszy, perkusista był pokonany urokiem swojego chłopaka i miał wrażenie, że wzrasta on z każdym dniem. Nie wiedział, czy to w wyniku tego, co wydarzyło się ubiegłej nocy, czy przyczyną było coś innego, ale Type naprawdę stawał się dla niego coraz bardziej atrakcyjny. Co było sekretem? Czy to przez błyszczące pod długimi rzęsami oczy? Jak to się stało, że nawet przekleństwa padające nierzadko z jego ust Tharn uznawał za atrakcyjne? Co do diabła? Wygląd ubranego w tank top i szorty Tiwata... dosłownie go oszałamiał. Czuł się od niego uzależniony. Ta myśl sprawiła, że Tharn pośpiesznie potrząsnął głową, chcąc oczyścić ją z niepokojących obrazów. Dokładnie w tym momencie, ku uldze Tharna, podano pierwsze danie i mężczyzna bez wahania podsunął je bliżej Type’a. 

– Zjedz to. Nie mówiłeś, że chcesz skosztować? – W odpowiedzi Type spojrzał na niego i zapytał sceptycznym tonem. 

– Próbujesz mnie zadowolić?

– Cóż, odniosłem sukces? Twój gniew już złagodniał? – padło natychmiast z ust Tharna, który równie szybko pożałował słów, które wyraźnie zmroziły partnera. Type niemal błyskawicznie wrócił do swojego normalnego tonu:

– Nie jestem babą, przestań traktować mnie tak, jakbym nią był! 

     Tharn poczuł się bezradny. Dlaczego Type zawsze musiał porównywać się do kobiety, szczególnie w przypadku ich homoseksualnego związku? Nawet gdyby Type ubrał się w damskie ciuchy, to i tak nie zbliżyłby się wyglądem do kobiecego wizerunku. Czy nie zdaje sobie sprawy, że Tharnowi nigdy nie podobały się kobiety? Preferował męskich, umięśnionych chłopaków. Przecież był gejem, do jasnej cholery! Dlaczego jego partner nie potrafi zrozumieć, że ten rodzaj troski o ukochaną osobę nie ogranicza się do płci żeńskiej. To po prostu potrzeba dbania o komfort partnera, wynikająca z tego, co się do niego czuje, a nie próba traktowania go jak nieporadnej kobietki... Wygląda na to, że trzeba będzie go tego jeszcze długo uczyć. 

     Mimo pretensji w słowach nastrój Type’a wyraźnie się poprawił i nic więcej nie zostało już powiedziane, szczególnie gdy na stole pojawił się zamówiony łosoś, a Tharn w milczeniu dał znak kelnerowi, by uzupełnił napoje. 

– Ty też spróbuj! – Gdy tylko Tiwat zobaczył, że jego towarzysz opieszale porusza pałeczkami, ulubione danie Type’a zostało odsunięte na bok. 

– Czekam na moją zupę łososiową. 

– Umrzesz z głodu, jeśli nie włożysz czegoś do ust, nie jadłeś od wczorajszego popołudnia. O! Masz, jedz! – Łosoś został podany bezpośrednio do ust Tharna, który na początku uznał to za spontaniczny i nieprzemyślany gest. Jednak, ku jego zdziwieniu, gdy obaj mężczyźni spojrzeli sobie głęboko w oczy, ręka trzymająca pałeczki nie opadła, a ku jego jeszcze większemu zdumieniu usłyszał: – „Nie jestem babą, przystań traktować mnie tak, jakbym nią był”. To, co powiedziałem przed chwilą... Przepraszam!

     Bezbrzeżnie zszokowany perkusista, który nigdy by nie przypuszczał, że kiedykolwiek usłyszy te słowa, w milczeniu przeżuwał surowego łososia, którego naprawdę nie znosił. Nie mógł się powstrzymać od poruszania szczęką, nie potrafiąc zrozumieć tego, co przed chwilą przeżył. Type podał mu potrawę do ust w miejscu publicznym! Ten uważany za intymny gest zarezerwowany był dla kochanków, którzy bez żenady okazywali przy innych swoją więź… A następujące po nim przeprosiny zupełnie wyrzuciły Tharna poza orbitę. Pozostawała jeszcze kwestia wczorajszej inicjatywy łóżkowej Type’a.

On się zmienił, musiał się zmienić. A gdy człowiek taki jak Type pokazuje ujmującą stronę swojej osobowości, to nawet znienawidzone ryby mogą zacząć wyśmienicie smakować. No, może nie do końca. Nieważne, jak dobre jest to sashimi z łososia, Tharn nadal nie był w stanie znieść tego dziwnego smaku.

     Po skończonym posiłku Type był zbyt najedzony, żeby się poruszać, a nawet mówić. Kto wie, ile dokładnie oleju było w tej rybie… 

– Ai’Tharn, poczekam na ciebie tutaj! – Type zatrzymał się i poprosił mężczyznę, który zabrał go dziś na kolację, o przyprowadzenie samochodu, by mogli udać się na większe zakupy. 

***

     – Chodź! – Perkusista złapał go za rękę, nie zamierzając puścić, natomiast jego towarzysz, nie chcąc się szarpać, stanowczym głosem zażądał: 

– Puść mnie!

– Jeśli cię puszczę, to pójdziesz ze mną? Przecież nie jestem tu sam – odparł poważnym tonem Tharn. 

– Dobrze, dobrze, jeśli chcesz, to pójdę tam z tobą, ale nie możesz niczego sugerować tak jak poprzednim razem. 

– Poprzednim razem? A co ja takiego powiedziałem? Przecież sprzedawczyni sama zinterpretowała naszą relację. Chociaż jeśli tym razem powie coś podobnego, to nie będzie się myliła.

– ...

W oczach Tiwata błysnęło niezdecydowanie, ale w końcu zgodził się pójść. Tak, wybierali się na zakupy pościelowe i Type’owi już teraz jeżył się włos na samą myśl o tym przedsięwzięciu. Ostatnio sprzedawczyni bez skrępowania nazwała ich parą, więc co będzie teraz? 

– Tak! Wtedy kupowaliśmy pościel na pojedyncze łóżka, a teraz potrzebujemy jej na podwójne – powiedział cicho Type, cofając się o krok po wejściu do sklepu, by dać do zrozumienia, że to nie jego łóżko, tylko jego przyjaciela, zupełnie jakby jeszcze dziś rano w nim nie leżał. 

– Hej, co to ma być? – zapytał Tharn, odwracając się do niego. 

– Dla mnie bez różnicy, mogę spać na wszystkim – szepnął Type, a jego słowa sprawiły, że ekspedientka natychmiast zjawiła się przed nimi i z uprzejmym uśmiechem na ustach udzieliła tekstylnej porady: 

– Prześcieradła mogą wyglądać tak samo, ale ich materiał się różni. Jeśli mi pan nie wierzy, proszę podejść i sprawdzić. – Tharn omal nie wybuchnął śmiechem na widok Type’a, który bardzo starał się oddalić od miejsca, gdzie sprzedawano prześcieradła.

     Co? Ta upiorna kobieta chce mnie zmusić do macania materiału?! Oszalała chyba! 

– Chodź i zobacz, przecież i tak będziemy razem spać w tej pościeli. 

– Ai’Hia, Tharn!

– Jesteśmy współlokatorami w tym samym mieszkaniu. Czy się pomyliłem? – Twarz piłkarza była już ponura, a Tharn doskonale pamiętał o jego niechęci do publicznego ujawniania ich związku. 

– Aha, mieszkacie razem, prawda?

– Tak, potrzebna nam zapasowa pościel. 

Kiedy tylko Type zobaczył, że Tharn wciąż się uśmiecha i gawędzi ze sprzedawczynią, odwrócił się, by stworzyć między nimi większy dystans.

– Jeśli szuka pan wzoru dla chłopców, to polecam ten, jest mniej podatny na zabrudzenia. Mieszkając razem, chłopcy częściej plamią prześcieradła niż dziewczęta, polecam wam ten odcień, nie będzie od razu widać, jeśli się zabrudzi. 

     Tharn nieomal wybuchnął śmiechem na widok twarzy mężczyzny, który „brudzi prześcieradła”, bo dokładnie w tym momencie na zaczerwienionym obliczu Type’a pojawiła się mieszanina gniewu i zawstydzenia. Aż cud, że wzrok, którym rzucił w plecy odwróconej do niego tyłem ekspedientki, nie położył jej trupem na miejscu. 

– Myślę, że lepiej będzie, jeśli pójdziesz do księgarni i tam na mnie poczekasz, Ai’Type. 

     Drrrrr!

     Właśnie w chwili, gdy wypowiedział te słowa, rozdzwonił się jego telefon. Tharn szybko spojrzał na wyświetlacz, po czym zwrócił się do wzburzonego Słodziaka: 

– Przepraszam, drobna zmiana planów. Ty wybierasz, a ja muszę przyjąć rozmowę, przepraszam na chwilę – zarządził, po czym powiedział do słuchawki: – P’San! 

Type zerknął z rezygnacją na swojego faceta i niemal zgrzytnął zębami. To się nazywa pech! A już czuł powiew wolności na samą myśl o ulotnieniu się stąd i pójściu do księgarni! 

[Dlaczego się przede mną ukrywasz? Wystawiłeś mnie wczoraj!]

– To nie było celowe. Spotkałeś się wczoraj z P’Thornem, Phi? – Tharn zamarł na chwilę. Znał Sana na tyle dobrze, żeby wiedzieć, iż ten nie żartuje. Dodał więc z uśmiechem: – P’San, co mogę dla ciebie zrobić?

[Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć? No dobrze. Wiesz, że nie lubię kupować prezentów na ślepo. Mów więc śmiało, czego sobie życzysz.] 

Tharn odwrócił się, by spojrzeć na wybierającego pościel Type’a. 

To, czego naprawdę pragnął, mógł mu dać jedynie mężczyzna, w którym się zakochał. Nie było to coś, co mógłby otrzymać od osoby po drugiej stronie telefonu. 

– Naprawdę nie ma potrzeby, żebyś kupował mi prezent. 

[W porządku, skoro nie chcesz powiedzieć, to nie obwiniaj mnie, jeśli nie spodoba ci się mój wybór.] 

     Podczas gdy w jego uchu zabrzmiał głos mężczyzny ze słuchawki, oczy Tharna spotkały się ze wzrokiem Tiwata. Były chłopak pamiętał o jego urodzinach. A co z obecnym? Jego połówka pewnie jeszcze nawet nie wie, w jakim dniu wypadają!



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze

Popularne posty