TT [Tom 2] – Rozdział 35 [18+]

 



 Kto powiedział, że jestem zazdrosny? 


     – Wszystkiego najlepszego, przystojniaku!

– Hej, Ai’Lhong, puść mnie, to boli! Nie poturbuj mnie, bo będę mniej przystojny.

– Nie martw się. Przystojny czy nie, ludzie i tak ustawią się w kolejce, żeby dać ci prezenty. 

     Ich rozmowa odbywała się w sali wykładowej pierwszego dnia po przerwie semestralnej. Ledwo Tharn przeszedł przez drzwi i zajął swoje stałe miejsce, a już został napadnięty przez przyjaciela, który zjawił się nie wiadomo skąd i położył przed nim zestaw szachów. 

– Czy to mój prezent urodzinowy?

– Hmm. A jak miałbym kiedykolwiek zapomnieć o twoich urodzinach? – zapytał ponuro Lhong, powodując, że Tharn szybko zdusił śmiech. 

– W takim razie dziękuję ci za to, że rok w rok o nich pamiętasz. 

– Twój brat wrzuca tyle fotek, że nie sposób byłoby zapomnieć, nawet przy amnezji. A skoro jesteśmy przy urodzinowych zdjęciach… Ten facet przyszedł wczoraj, by uczcić z wami twoje święto, prawda? – Zajmując miejsce, Lhong pytająco spojrzał na Tharna, po czym odwrócił głowę i popatrzył na tablicę. 

     Skoro Lhong to zauważył, to czy Type również spostrzegł obecność kogoś spoza rodziny? A może w ogóle o tym nie pomyślał? 

– Tak, przyszedł, żeby dać mi prezent. 

Słysząc jego słowa, Lhong natychmiast chciał wiedzieć, co San mu podarował, jednak Tharn wzruszył jedynie ramionami. Tak, Lhong wiedział, kim był dla niego San.

     Wiele detali z życia, które Tharn opowiedział Type’owi, służyło w zasadzie udowodnieniu mu, że jest szczery i naprawdę pragnie związać się z nim na stałe. 

Jeśli natomiast chodziło o jego najlepszego przyjaciela… Pewnego dnia Lhong zapytał o relację z Sanem – po tym, jak dostrzegł, że jego twarz co roku pojawiała się na wrzucanych na Facebooka urodzinowych fotkach przyjaciela. A Tharn nie krył przed Lhongiem, że San był jego pierwszym chłopakiem. 

– Pierwsza miłość na zawsze pozostaje w pamięci, co? – ubolewał Lhong. 

Tharn nic na to nie odpowiedział, a jedynie potrząsnął głową. 

     Pierwsza miłość? Nie wiem, byłem wtedy dzieckiem i po prostu chciałem doświadczyć tego, z czym nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. 

– Na dodatek obiło mi się o uszy, że przeprowadziłeś się, żeby móc swobodniej żyć. To niesprawiedliwe! Pewnie tarzasz się teraz w luksusach, a nie wspomniałeś mi o tym nawet słowem!

     Tharn postanowił milczeć. Nie powiedział mu również, że nie przeniósł się do nowego mieszkania sam. I mimo, że nie chciał ukrywać przed przyjacielem faktu posiadania chłopaka, to w jego umyśle natychmiast pojawił się obraz Type’a stanowczo kręcącego głową na znak, że nie chce ogłaszać oficjalnie ich związku. 

     No cóż… Wybacz, przyjacielu. Skoro Ai’Type nie chce tego upubliczniać, to nie pozostaje mi nic innego jak tylko trzymać język za zębami.

     Tharn zamilkł, po czym przywitał się z wchodzącymi do sali wykładowej kolegami. Przez chwilę studenci opowiadali sobie o wakacjach, chociaż on sam wcale o nich nie myślał. Chciał już wrócić do mieszkania i dać Type’owi urodzinowe ciasto, które specjalnie dla niego przywiózł z domu. A przede wszystkim chciał przekonać się, co od niego usłyszy. Wcale nie zależało mu na prezencie, bo już sam powrót do ich mieszkania i ujrzenie w nim kochanka będzie dla niego najlepszym podarunkiem. Tharn puścił wodze fantazji. Nawet jeśli jego chłopak da mu tylko kilka cukierków, to ten gest wystarczy, by uczynić go szczęśliwym. Im dłużej o tym myślał, tym większej nabierał ochoty, by opuścić wykłady i pognać do ich wspólnego gniazdka. Ledwo skończyły się zajęcia, Tharn wymówił się od zaproszenia przyjaciela na spóźniony, urodzinowy obiad i bez ociągania opuścił uczelnię.

– Pewnie jest jeszcze na zajęciach – myślał, zbliżając się do domu i usiłując przypomnieć sobie, kiedy kończyły się ostatnie wykłady Type’a. Chwilę później w umyśle błysnęło mu, że w poniedziałkowe popołudnia jego Słodziak nie miał żadnych zajęć. 

– Cholera, a czego ja się spodziewałem? 

     Z całą pewnością nie tego, że jego kochanka nie będzie w domu. Skoro nie miał wykładów, to nic przecież nie stało na przeszkodzie, żeby zaszczycił obecnością ich wspólne mieszkanie. No owszem, Type nie był zbyt grzeczny w obejściu i posiadał niesamowicie jadowity język, ale mógł przynajmniej złożyć mu życzenia. Płonne nadzieje! Szczerze mówiąc, Tharn doskonale wiedział, że prawdopodobieństwo otrzymania od jego chłopaka kopniaka było znacznie większe niż szansa na otrzymanie prezentu czy życzeń. Młodzieniec z rezygnacją odłożył torbę z przekąskami na stoliku, ale kiedy w drodze do łazienki minął...

– Co to? – wymamrotał zdziwiony, po czym zatrzymał się gwałtownie ze wzrokiem wbitym w coś czerwonego, dekorującego jego biurko. 

– Czy to coca-cola?

No owszem. Puszka z napojem mogła nie być niczym szczególnym, w końcu na rynku było ich zatrzęsienie, ale widok akurat tej sprawił, że na twarzy Tharna pojawił się uśmiech. Widniał na niej napis „Happy Birthday!”. Po chwili Tharn dostrzegł również kartkę w tym samym kolorze jak te widywane podczas wojny, która wybuchła między nimi kilka miesięcy wcześniej. Tym razem zamiast obraźliwych słów przeczytał na niej:

„Nie mogłem znaleźć sprite’a, ale cola będzie równie dobra. Mam nadzieję, że wzruszysz się do łez”.

– Hahaha!

     Zaskoczony nietuzinkowymi życzeniami perkusista wybuchnął radosnym śmiechem i chociaż naskrobane na karteczce słowa nie brzmiały zbyt słodko, to jednak nie było wątpliwości, że widok puszki z colą istotnie nieco go wzruszył.

– To o wiele lepsze od cukierków. 

     Uśmiechnął się z satysfakcją na myśl, że ten prezent był nawet lepszy od samochodu, który dostał od rodziców, ponieważ pochodził od Type’a. Zanim jednak na dobre ucieszył się z prezentu, na dole karteczki ujrzał dopisek: 

„Szuflada nocnej szafki”.

Gdy tylko przeczytał te słowa, natychmiast podbiegł do łóżka i energicznie otworzył szufladę, a jego oczom ukazało się sporych rozmiarów pudełko prezentowe. Nie było co prawda zbyt wyszukane, ale jednak na tyle ładne, że Tharn roześmiał się i nie mógł się doczekać, by je otworzyć. Gorączkowo zastanawiał się, co Type dla niego przygotował. A kiedy jego oczom ukazała się zawartość... 

– Hahaha! – Śmiech rozszedł się echem po pokoju.

     Chłopak nie oczekiwał zbyt wiele, więc nie było szansy, by mógł się zawieść, ale nigdy nie spodziewał się ujrzeć czegoś podobnego. Gdy tylko podniósł pokrywkę, jego oczom ukazał się zapas prezerwatyw, który – nawet przy ich aktywności – mógł wystarczyć na długie miesiące. 

     Dokąd on, u licha, poszedł, żeby tyle tego kupić? 

W pudełku nie było żadnej notatki, ale ten niespotykany prezent wystarczył, by Tharn poczuł się niesamowicie szczęśliwy. 

     Chociaż tego nie napisałeś, to zakładam, że mam twoją zgodę na wypróbowanie ich dzisiejszego wieczoru. Jaki smak byłby dobry? 

Tharn rozumiał już, dlaczego w mieszkaniu nie było Type’a…

– Ai’Type, lepiej się pospiesz, bo nie mogę się doczekać, by wypróbować prezent, który od ciebie otrzymałem.

     Jedno spojrzenie na pokrytego gęsią skórką Tharna wystarczyłoby, by domyślić się, o czym w tej chwili marzył. 

     Nieobecny, ale w żadnym wypadku nie ślepy Type był niemal pewien, że intencje wypisane na twarzy „Wielkiego Chińskiego Muru” uwiecznionego na fotkach urodzinowych widoczne były jak na dłoni. Odkąd on i Tharn zaczęli się spotykać, był w stanie automatycznie wychwycić zainteresowanie innego mężczyzny jego facetem i czuł, że jest daleki od zachwytu. Ale głównym powodem, dla którego pozwolił sobie na ucieczkę z mieszkania i grę w piłkę z przyjaciółmi, był fakt, że bał się własnego zażenowania, gdy jego chłopak otworzy prezent. Wiedział przecież, że nie było nic krępującego w umawianiu się z dziewczynami, a tym bardziej w dawaniu im urodzinowych prezentów czy wychodzeniu na wspólną kolację. No owszem, te prezenty inaczej wyglądały… Aczkolwiek całkiem możliwe, że teraz, kiedy znalazł prawdziwą miłość, niektóre gesty wydawały mu się naprawdę niezręczne. W drodze powrotnej wyobrażał sobie, jak będzie wyglądał jego kochanek, gdy tylko Type postawi stopę za progiem. Było wiele możliwości, ale czuł, że najprawdopodobniej popatrzy na niego z przesłaniem „chcę cię” albo obrzuci go spojrzeniem wyraźnie sugerującym, że ciało ofiarodawcy jest częścią prezentu. 

     Ale czy ktoś chciałby dostać na urodziny wielkie pudełko prezerwatyw? Zwłaszcza po tym, jak jego tata dał mu samochód? – Type zastanawiał się nad tym przez chwilę i ciągle jeszcze nie był pewien, jak Tharn powita go w mieszkaniu. Po przekręceniu klucza w zamku młody mężczyzna wszedł do środka i ujrzał partnera siedzącego przed telewizorem. 

– Ai’Tharn, tak szybko wróciłeś? – Type, jakby nic szczególnego się nie stało, przywitał się ze swoim chłopakiem, a w odpowiedzi usłyszał: 

– Tak, wróciłem wcześnie rano samochodem brata. 

– A czy twoi rodzice nie podarowali ci własnego? 

– Minie trochę czasu, zanim ten samochód zostanie odebrany. Poza tym, chociaż został kupiony dla mnie, mój ojciec przeprowadził transakcję w imieniu firmy, więc bardziej odpowiednie jest stwierdzenie, że po prostu używam firmowego auta taty. – Pomimo słów Tharna Type był zdania, że ojciec kupił lexusa dla niego, nawet jeśli w dokumentach będzie widniała nazwa firmy. 

     Właściwie prawa własności w najmniejszej mierze go w tej chwili nie interesowały i nie mógł powstrzymać się od rzucenia okiem na biurko. 

     Musiał widzieć prezent! A może udaje, że nie? Cóż, w porządku. Skoro nie chce o tym rozmawiać, to możemy zmienić temat. 

– Kupiłeś coś do jedzenia? Jeszcze nie jadłem obiadu.

– Sporo tego mam. Jest czekolada, truskawki, pomarańcze i cytryny.

– Stałeś się roślinożercą? Dlaczego kupujesz tylko owoce? – odparł odrobinę zirytowany Tiwat.

Przecież te produkty nie odbudują jego energii straconej podczas kopania piłki. Słysząc jego słowa, Tharn natychmiast wstał i z prowokującym wyrazem twarzy zapytał: 

– Więc jakiego smaku chcesz spróbować? 

Type przez chwilę czuł się zaskoczony, zanim zorientował się, co Tharn trzyma w dłoni. Była to jedna z prezerwatyw, które kupił w internecie i włożył do pudełka z urodzinowym prezentem. 

– Kurwa! 

Tharn spodziewał się ze strony Type’a mniej więcej takiej reakcji, ale nie pomyślał, że jego twarz będzie przy tym czerwona jak dojrzały pomidor.

      Czego się tak wstydzisz? Nie kupiłeś tego wszystkiego dla nas?

– Jest tyle smaków do wyboru! Nie mówiłeś przed chwilą, że jesteś głodny? – Tharn uśmiechnął się złośliwie. 

– Mówiłem, że chce mi się jeść, czubku!

– Skoro to moje urodziny, wybierzmy smak czekoladowy. Jesteś naprawdę dobry w robieniu niespodzianek. Skąd je masz? 

Ciągle jeszcze odrobinę zszokowany i stojący bez ruchu Tiwat również się uśmiechnął. 

– Na serio myślisz, że możesz mnie dziś zjeść? – Jego prowokacja sprawiła, że Tharn roześmiał się i powoli zbliżył do kochanka. 

– Spróbuję! – Po tych słowach podszedł do Type’a i niskim głosem powiedział wprost do jego ucha: – Proszę, przez wzgląd na moje urodziny, czy mógłbyś… pomóc mi dojść… ustami?

– Twoje urodziny były wczoraj. 

– Proszę!

– Naciągacz! 

     Z okazji urodzin…

– Musisz się dobrze odżywiać! – powiedział niespodziewanie Tharn.

Type poczuł lekki niepokój, ale uległ i zsunął mu spodnie. 

– Po prostu je ściągnij. – Tharn znów drażnił się z Typem, nie mogąc doczekać się, kiedy poczuje na swoim ciele jego usta. 

Wyraźnie widać było, że ruchy Tharna stały się powolniejsze, oddech cięższy, a w jego oczach jasno płonęło pożądanie. Tiwat spojrzał na sterczącą męskość, która zdawała się domagać jego uwagi, po czym ściągnął do końca spodnie kochanka i jednym ruchem odrzucił je na podłogę. Bez ociągania zacisnął dłoń na jego nabrzmiałym członku, po czym – przesuwając nią w górę i w dół – szukał wzrokiem prezentu urodzinowego, który mu podarował.

– Sam zrób sobie dobrze, jeśli tak bardzo tego chcesz! 

– Bez ciebie to nie ma sensu – padło z ust Tharna.

     Dopiero teraz Type zdał sobie sprawę z tego, że w głosie Tharna oprócz pożądania niewyraźnie słychać było nutki złości. A przecież on protestował wyłącznie dla zasady, a raczej z zakłopotania. W rzeczywistości pragnął zbliżenia równie mocno jak jego chłopak.

     Tak więc Type zdecydował się ponownie zrobić to, czego wcześniej obiecał sobie już nigdy nie powtarzać. Najpierw jeszcze kilka razy przejechał dłonią w górę i w dół, równocześnie jakby na próbę dotykając językiem główki penisa. Po chwili jego język ślizgał się po całej długości i na zmianę krążył wokół żołędzi. Słysząc coraz głośniejsze jęki kochanka i widząc, jak wypycha on w górę biodra, Tiwat otworzył szerzej usta, by spełnić tę niemą prośbę i wsunąć w nie jego męskość. Oszalały z pożądania Tharn ponaglał go, by przyspieszył, równocześnie sam narzucając coraz szybsze tempo. 

     Gdy było już po wszystkim, Tharn gwałtownie chwytał powietrze. A po dłuższej chwili, gdy wreszcie uspokoił oddech, wbił pożądliwy wzrok w twarz Type’a. 

– Fuck! – Zaskoczony Type ujrzał, że to, co trzymał w dłoni, nie tylko na nowo obudziło się do życia, ale błyskawicznie twardniało.

     Jak on to zrobił? Przecież jeszcze przed chwilą…

Tharn szybko rozerwał ustami opakowanie prezerwatywy, a zapach czekolady natychmiast dotarł do obu mężczyzn.

– Co chcesz zrobić? – zapytał niepewnie Type. 

To pytanie rozśmieszyło Tharna.

     Cóż… To, co właśnie robię!

– Weź ją do ust i załóż mi ją nimi. – Słysząc te słowa, Type zadrżał w środku. – Czy ktoś kiedykolwiek to dla ciebie zrobił? – dorzucił pytanie Tharn. 


– Ai’Hiaa! Ty pewnie próbowałeś już wszystkiego, co? – Tiwat w milczeniu przygotował prezerwatywę, spojrzał na kochanka i dodał: – Ludzie tacy jak ja nie są tak zboczeni jak ty.

     Pomimo tych słów Type powoli opuścił głowę i objął ustami członka, zakładając w ten sposób prezerwatywę na twarde, gorące ciało. Choć nie przepadał za czekoladowym smakiem, w tym momencie cała jego uwaga skupiła się na kwestii użycia ust, by dostarczyć przyjemności kochankowi i spełnić jego urodzinowe życzenie. Tiwat chciał sprawić, by jego partner przyznał, że jest lepszy od wszystkich jego byłych! 

     Rany! Type, fuck, co właściwie robisz? – Pomimo zadawania sobie tego pytania nie mógł powstrzymać się od większego zaangażowania, wydobywając z siebie niski pomruk, gdy ręce kochanka spoczęły na jego włosach. Przez chwilę zastanawiał się nawet, czy Tharn robi to celowo, by szerzej otworzył usta i wsunął w nie całego twardego penisa. Przy pomocy dłoni Type’owi udało się umieścić prezerwatywę w odpowiednim miejscu, a gdy obejrzał swoje dzieło, przeniósł wzrok na twarz kochanka. 

– Dobra, gotowe. – Type wytarł usta dłonią i wstał. – Nienawidzę smaku tej prezerwatywy. – Po tych słowach chciał pójść do łazienki, żeby umyć ręce i przepłukać usta, ale Tharn nie zamierzał mu na to pozwolić. 

– Ale ja go lubię! – Mówiąc to, przysunął Type’a tak blisko, że niemal zetknęły się ze sobą ich usta. 

– Cholera!

Tharn wiedział, że zostanie zbesztany, a gdy ponownie przyciągnął Type’a do łóżka, zobaczył jego wystraszoną minę. 

– Lubię, kiedy to dla mnie robisz – szepnął do niego, ściągając mu spodnie.

– Czego chcesz? Dostałeś już swój prezent! 

     Ai’Tharn wyraźnie powiedział, że prezentem urodzinowym miało być założenie prezerwatywy na jego kutasa. I przecież już to zrobiłem.

Wyglądało jednak na to, że kochanek nie był do końca usatysfakcjonowany. Po usłyszeniu słów Type’a podniósł na niego wzrok, po czym demonicznie wyszczerzył zęby, a przynajmniej tak w myślach nazwał jego uśmiech Tiwat. 

– Jestem chciwy i chcę jeszcze kilka prezentów.

– Ai’Hiaa! – Type skierował wzrok w dół, na swoje ciało i wyraźnie ujrzał, że słowa partnera dotarły również do jego własnego, stojącego na baczność i gotowego do erotycznych igraszek fiuta. Zaledwie kilka sekund później poczuł na nim gorące, spragnione usta kochanka. 

Ciężki oddech i jęki Tharna docierające do uszu Type’a działały jak katalizator, który w połączeniu ze stymulacją członka rozpalał żądzę w każdej komórce jego ciała. W tej chwili żaden z nich nie byłby w stanie przestać.

– Uznaj, że ja też jestem głodny. Bądź moją ucztą – powiedział Tharn. 

     Nawet gdyby chciał, Type nie potrafiłby mu teraz odmówić, choć początkowo to właśnie zamierzał zrobić, chcąc sprowokować Tharna, by go błagał. Ale teraz jego rozpalone ciało krzyczało, domagając się spełnienia. Jak miałby oprzeć się tym cudownym ustom pieszczącym jego męskość? Czując rozchodzące się po całym ciele dreszcze, Type nie mógł oprzeć się, by nie wsunąć rąk we włosy partnera. Mężczyźnie takiemu jak Tharn, który po mistrzowsku dostarczał mu rozkoszy, nie sposób było odmówić niczego. Szczególnie teraz. Tiwat patrzył na kochanka, który delikatnie lizał językiem jego czułe miejsca, równocześnie wykonując mocne, rytmiczne ruchy dłoni na całej długości sztywnego penisa. Z gardła Type’a wyrwał się głośny jęk, kiedy jego członek został wsunięty głębiej w usta kochanka. Nie było co odmawiać Tharnowi tego typu posiłku, w końcu obaj zawsze zaspokajali własne pragnienia.

     

– Tharn, jestem wygłodniały!!!

Zanim uczestnicy miłosnej uczty zakończyli swoją łóżkową aktywność, był późny wieczór, a mrok zdążył już zapaść. Nagi i spocony Type poskarżył się na odczuwany głód, patrząc na zakładającego spodnie Tharna. 

– Zostałeś w mieszkaniu. Nie przyszło ci do głowy, by zaopatrzyć się w jedzenie? Jak widać, samą miłością się nie najesz – powiedział szelmowsko.

– Poszedłem wczoraj na kolację z Ai’No i kilkoma chłopakami, a wracając, nie zajrzałem do sklepu – odpowiedział z obojętną miną Type, przypominając sobie faceta przywodzącego na myśl chiński mur, którego ujrzał wcześniej na urodzinowej fotce Tharna. Czy można się dziwić, że po czymś takim nie pamiętał o uzupełnieniu zapasów?

– W moje urodziny wyszedłeś z innymi chłopakami? Wolałbym, żebyś zjadł coś u mnie w domu.

– Uch, nie! Nie mów tak, to nie jest jedzenie, to wyjście na kolację z przyjaciółmi.

     Tharn nie lubił wielu używanych przez Type’a słów. I naprawdę życzył sobie być ważniejszy od jego przyjaciół. Właściwie chciał tylko wyleczyć kochanka z nieśmiałości, a raczej pasywności, która była normą jeszcze przed chwilą. Na początku Type nie zamierzał przecież nawet zgodzić się na seks, a jednak później użył ust, by założyć mu prezerwatywę, i topniał w jego objęciach. 

– Przyniosłem z domu ciasto, może zjedz je najpierw, żeby przestało burczeć ci w brzuchu. Skoczę kupić jakiś posiłek, gdy tylko wezmę prysznic. – Tharn, nie czekając na reakcję swojego chłopaka, położył ciasto na talerzu i podał mu łyżeczkę. Tiwat co prawda nie znosił słodyczy, ale uznał, że lepsze to niż nic. 

– Zamierzasz kupić mi jedzenie?


– Mhm. A co chciałbyś zjeść? – Po tych słowach Tharn odwrócił się, by chwycić ręcznik.

Słysząc pytanie wchodzącego do łazienki kochanka, student, który włożył do ust kawałek czekoladowego tortu, zmarszczył brwi, po raz kolejny myśląc, że Tharn dba o niego, jakby był jakąś nieporadną dziewczyną. 

– Nie wiem, nie mogę się zdecydować. Pospiesz się z tym prysznicem, pójdziemy razem.

     Nadal masz siłę chodzić po zrobieniu tego trzy razy z rzędu? – pomyślał Tharn z niejakim podziwem, po czym głośno się roześmiał. Słysząc radosny śmiech dobiegający z łazienki Tiwat również poczuł się szczęśliwy, ale żeby ukryć swoją radość, wbił wzrok w czekoladowy deser. Tharn nigdy wcześniej nie kupował ciasta, więc to...

– Czy to twój urodzinowy tort? – zadał pytanie w kierunku drzwi. 

– Tak, zostawiłem go specjalnie dla ciebie. Skoro nie chciałeś przyjść do mojego domu, to możesz chociaż spróbować tortu. 

Type pomyślał, że Tharnowi najwyraźniej zależało na tym, żeby wspólnie uczcili ten szczególny dla niego dzień. 

     Może będziemy mogli świętować w jego domu kolejne urodziny? Co?! Nie ma mowy! Co mi przychodzi do głowy? 

Tiwat wzdrygnął się na samą myśl o tym i natychmiast skupił się na deserze. Musiał przyznać, że tort wcale nie był zbyt słodki, więc ze smakiem pochłonął cały kawałek. Po chwili, szykując się, by wziąć prysznic, chwycił ręcznik, ale coś sobie przypomniał: 

– Ai’Tharn, mogę pożyczyć twoje bokserki? Moje zostały wczoraj wyprane i jeszcze nie wyschły. 

Do uszu nagiego chłopaka dotarły z łazienki stłumione słowa: 

– Jasne. Bierz! 

     Type nie należał do osób, które dotykały cudzej bielizny (z wyjątkiem tego jednego razu, kiedy splądrowanie szuflady współlokatora miało posłużyć wykopaniu go z pokoju), więc fakt, że był teraz skłonny nosić bokserki Tharna, oznaczał, iż stał się o wiele bardziej przystępny niż wcześniej. Zbyt leniwy, by podejść do szafki, chwycił torbę Tharna, by poszukać tego, czego potrzebował. W chwili, gdy po założeniu odpowiedniej części garderoby miał zamknąć torbę, dostrzegł spore, sztywne pudełko. Nie potrzebował zbyt wiele czasu, by domyślić się, że ma przed sobą jeden z prezentów Tharna. Pakunek owinięty był w kolorowy papier, a dodatkową wskazówką była przyczepiona go niego kartka z życzeniami, którą Type bez wahania otworzył. 

„Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Bez względu na to, ile lat przeminie, Ty na zawsze pozostaniesz dla mnie kimś ważnym, Tharn.”

Po przeczytaniu tych słów chłopak zamarł i spojrzał na drzwi łazienki, wahając się, czy otworzyć pudełko. Po chwili zdecydował się zajrzeć do środka i ujrzał tam czarną, wykonaną ze skóry torbę, która wyglądała na dosyć kosztowną. Jego oczom ukazała się też kolejna kartka. 

„Ekskluzywny prezent dla Tharna.”

     Type nie był głupi i wiedział, że takiego upominku nie otrzymuje się od zwyczajnego przyjaciela. Podarunek bardziej przypominał coś, co mógł dać kochanek, i Tiwat ani przez chwilę nie wątpił, że kartka nie mogła zostać napisana przez brata. Byłoby dziwnie, gdyby rodzeństwo pisało do siebie takie teksty, więc było jasne, że stał za tym ktoś inny. Twarz Type’a powoli się zaczerwieniła, ale tym razem nie wywołała tego nieśmiałość. W tej chwili czuł palący gniew! Chciał zabić ofiarodawcę tego prezentu i choć próbował ze wszystkich sił powstrzymać wściekłość i odrobinę się uspokoić, nie mógł nic poradzić na to, że przed oczami stanęła mu twarz wysokiego mężczyzny ze zdjęcia. Gdyby tylko zgodził się na to, by wręczyć Tharnowi swój prezent już wczoraj, mógłby spojrzeć na człowieka, którego jeszcze nigdy nie spotkał. Chłopaka, który położył rękę na Tharnie. Gdy usłyszał, że szum prysznica ucichł, ciągle jeszcze kipiąc ze złości, położył pakunek na podróżnej torbie. 

– Dostałeś świetny prezent urodzinowy! 

Gdy tylko Tharn otworzył drzwi łazienki, natychmiast usłyszał ponure słowa swojego chłopaka.

– Zajrzałeś do środka? – zapytał spokojnym tonem, który sprawił, że Type jeszcze bardziej się wzburzył.

– Nie, wypadło z twojej torby, kiedy szukałem bokserek. Ale skoro otrzymałeś taki szykowny prezent, to nie wahaj się przed wyrzuceniem mojego do kosza. – Type poczuł na sercu ogromny ciężar. I to nie tylko dlatego, że ktoś dał perkusiście o wiele lepszy prezent niż jego własny chłopak. Bolało go raczej to, że istniał ktoś, kto wiedział o Tharnie więcej niż on sam. Poczuł się zawstydzony. 

– Naprawdę spodobał mi się twój upominek – powiedział Tharn. 

– A co z tym, który ci go dał? 

Tharn zamarł na chwilę, po czym z szerokim uśmiechem zapytał: 

– Jesteś zazdrosny?

Widok zachwyconego tą perspektywą Tharna wcale nie pomógł w opanowaniu emocji szalejących we wnętrzu Tiwata, który nigdy nie zamierzał przyznać się do tego, co w tej chwili czuł. Zamiast tego wściekłym tonem wycedził: 

– Sam jesteś zazdrosny! Bawi cię to?

– Więc pewnie nie chcesz wiedzieć, kto mi to dał... – Po tych słowach mężczyźni przez kilka chwil wpatrywali się w siebie, po czym Type chwycił ręcznik i zmierzając do łazienki, brutalnie odepchnął Tharna z drogi. 

– Zamiast się gapić, zejdź na dół i kup mi trochę kleistego ryżu. Nie jestem teraz w nastroju do wychodzenia z mieszkania! – Po wypowiedzeniu tych słów udał się wprost do łazienki, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. 

     Teraz miał już absolutną pewność, że ten facet nie był wyłącznie dobrym przyjacielem Tharna. W jego umyśle pojawiło się uczucie niepokoju i choć nie wiedział przecież, co przyniesie jutro, to miał naprawdę złe przeczucia... Jednak jedno wiedział z całą pewnością: 

     Nikt mnie nie powstrzyma, wyrzucę ten cholerny prezent z trzynastego piętra! Jestem na ciebie kurewsko wściekły, Tharn!



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma




Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty