TT [Tom 2] – Rozdział 36

 




 Prawdziwa tożsamość


     – Co jest z tobą nie tak, Ai’Type? Jak możesz być tak niecierpliwy?

– Ach, zostaw mnie w spokoju!

– Uff, zamierzasz rozmawiać w ten sposób ze swoim przyjacielem?

     W południe, gdy słońce znajdowało się w zenicie, Techno przyglądał się, jak Type wściekle dźga kiełbasę bambusowym kijkiem, wyglądając przy tym tak, jakby był gotów kogoś zaatakować. Ten dzieciak był w złym humorze już od wczoraj! Techno poważnym tonem upomniał przyjaciela, żeby przestał się tak zachowywać. 

– Dobrze! 

– Wyglądasz okropnie! 

– No i? – odpowiedział nieco agresywnie Tiwat, a Techno – z drżeniem w sercu – usiadł nieco bliżej niego, równocześnie w myślach szykując plan ucieczki, bo nigdy nie wiadomo, czy ten facet nie wybuchnie… A Techno odłamkami oberwać przecież nie chce! 

– Zapomnij. Ach, właściwie to chciałem zapytać, czy mogę powiedzieć innym, że umawiasz się z Tharnem? 

– Co?!

– Hej, Type, chłopie, uspokój się. – Techno poczuł czubek bambusowego kija przyłożony do swojej szyi, a Type niskim, demonicznym głosem zapytał: 

– O co ty mnie właśnie spytałeś?

– Nie... Nie, nic. Skądże. Po prostu udawaj, że nic nie słyszałeś. Moje usta same z siebie… Znaczy, wyślizgnęły mi się te słowa. Całkiem bez mojej woli. 

– No to powinieneś się pomodlić, żeby nie poślizgnęła mi się ręka! – zagroził Type, podczas gdy Techno wciąż starał się odsunąć kijek od swojej szyi. Po chwili zaprzestał prób, a zamiast tego z niebotycznym zdziwieniem zapytał:

– Czy to znaczy, że nie jesteś już w związku z Tharnem? Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć?!

– Hmm… – Type wydał z siebie jedynie pomruk, a Techno zorientował się, że związek co prawda nadal trwa, ale niebo nad nim pokryło się burzowymi chmurami. 

    Chłopak Tharna omal nie zgrzytnął zębami. Sprawa z prezentem urodzinowym wystarczyła, by wściekle go zdenerwować, a teraz ten głupek dodatkowo go dręczy, nazywając Tharna jego byłym chłopakiem. Zdecydowanie lepiej jednak będzie pozwolić mu gadać niż go zabijać. Irytacja Tiwata była tak wyraźnie wypisana na jego twarzy, że ’No na wszelki wypadek postanowił nie drążyć tematu. Jednak nie byłby sobą, gdyby niemal natychmiast nie zmienił zdania i do niego nie powrócił.

– Nie sądzisz, że Tharn jest z tym nieszczęśliwy? Ukrywasz wasz związek…

– Litości! Może wcale nie byłoby dobrze rozpowiadać wokół, że jest gejem – powiedział Tiwat, aczkolwiek z rozmowy z Tharnem jasno wynikało, że chłopak chciałby oficjalnie ogłosić ich status. Albo przynajmniej opowiedzieć bliskim osobom, co ich łączy. To Type był niechętny takowym deklaracjom. Nie chciał być postrzegany jako partner mężczyzny. 

To, że Tharn nie boi się spojrzeń innych, nie oznacza, że ja też. 

– To prawda... Więc co cię trapi? Czy jest coś nie tak z twoim gorącym romansem z tym niesamowicie przystojnym facetem? – zapytał Techno, który nie odważył się dopytać, dlaczego ukrywa posiadanie męskiej sympatii. W końcu Type wciąż miał w dłoni groźny argument... 

– Gorący romans? Tak gorący, że mam ochotę wysłać go w zaświaty. 

– Dlaczego?

Wiedział doskonale, że Techno o to zapyta, ale nie miał zamiaru zdradzać powodu. No bo co miałby powiedzieć? Że wkurza go do obłędu fakt, że ktoś zna jego chłopaka lepiej niż on? Czy może, że jakiś palant dał mu lepszy prezent urodzinowy niż jego własna połówka? Nawet pod groźbą śmierci Type nie wyrwie się z podawaniem powodów, dla których ciągle jeszcze skacze mu ciśnienie.

– A może się pokłóciliście? – zapytał ’No i dodał proroczo: – Chodzi o urodziny? Nie mówiłeś, że jedzie do domu świętować z rodziną i nie może z nami wyjść? A mówiłem, że powinieneś był mu towarzyszyć. – Chłopak grabił sobie dalej. 

– …

     Type postanowił nie odpowiadać i pozwolić przyjacielowi myśleć, że Tharn był na niego zły za to, że odmówił uczczenia święta wspólnie z jego rodziną. To lepsze od bycia inicjatorem bójki, bo przecież najchętniej by komuś przyłożył! Aczkolwiek niekoniecznie musi to być Techno. Widząc, że przyjaciel nie odpowiada, Techno istotnie przyjął właśnie taki tok rozumowania, po czym zaśmiał się i powiedział: 

– Tak się składa, że istnieje sposób, żebyście mogli razem świętować!

– Co masz na myśli, Ai’No?

Techno podniósł telefon i stuknął w aplikację Line.

– Nie jest trudno przełożyć datę urodzin... 

– Co robisz? – chciał wiedzieć Tiwat, podczas gdy przyjaciel zajęty był pisaniem wiadomości.

– Poprosiłem Ai’Tharna o spotkanie po wykładach. Możemy teraz uczcić jego urodziny – odpowiedział radośnie przyjaciel, przed którym rysowała się czarowna wizja darmowego posiłku. 

Type szybko wyrwał mu z dłoni telefon i zmarszczył się, czytając SMS-y. 

[Tharn, masz czas po zajęciach?] 

[Wypraw dziś swoje spóźnione urodzinowe przyjęcie. Ai’Type też będzie.] 

– Zmusiłeś go!

– E tam, zaraz „zmusiłeś”… Do niczego go nie zmuszałem. Jest moim przyjacielem, a ja nie widziałem go już od ponad miesiąca. Tak to jest między przyjaciółmi. Przy okazji będę mógł złożyć mu spóźnione życzenia, to doskonała okazja – bronił się Techno, udając niewiniątko. W gruncie rzeczy Type był świadomy, że kierują nim dobre intencje.

Dokładnie w tym momencie rozległ się dźwięk nadchodzącej wiadomości. 

[Dobra, spotkamy się o 16:00... Gdzie?] 

[Mam nadzieję, że jesteś głodny, bo znam super restaurację, do której cię zaprowadzę.] 

Techno wrócił do swojego telefonu i kontynuował wymianę wiadomości z Tharnem, natomiast Type ciągle był sceptyczny. Zerknął na telefon przyjaciela i zobaczył, że tamci dwaj dużo ze sobą „rozmawiają”. 

     – Usiądź i czekaj! Masz ochotę na napój, Ai’Type? Funduję.

     W tym momencie dotarli do Konserwatorium Muzycznego. Był to pierwszy raz Type’a na wydziale jego chłopaka. Młody człowiek spojrzał na luksusowy budynek dydaktyczny, zastanawiając się, dlaczego ten wydział jest tak ekskluzywny. Wyglądało na to, że studiują tu dzieci bogaczy. W powietrzu rozlegały się przyjemne dźwięki muzyki i chociaż nie dało się dokładnie rozróżnić instrumentów, to melodia sprawiała, że można było poczuć się zrelaksowanym i szczęśliwym. W tym momencie wrócił Techno z dwiema butelkami coli. 

– Zadzwoniłeś już do swojego chłopaka?

Obaj wyszli dziś z zajęć stosunkowo wcześnie, by dotrzeć tu na czas. Ale słysząc słowo „chłopak”, Type z oburzeniem zmarszczył brwi. 

– Ai’No, ostrzegałem cię przed tym...

– Och, przepraszam, zadzwoniłeś do Ai’Tharna? – Techno spojrzał na niego, nie będąc tak naprawdę pewnym, dlaczego ten cholernik ukrywa się jak szpieg. Prawdę powiedziawszy, czuł się tym nieco zniesmaczony. 

– Rany, Ai’Type, studenci tego wydziału są nie tylko bogaci, ale i cholernie przystojni. Zzieleniejesz z zazdrości, gdy ich zobaczysz! – Techno nie mógł przestać piać z zachwytu, ale Tiwat myślał w tej chwili o czymś innym. A raczej o kimś. 

     Czy ten facet też tu studiuje? 

Mężczyzna stojący obok Tharna był tym samym, którego widział na urodzinowych fotkach zamieszczonych na Facebooku! 

– Czy to jego Phi? Ale dlaczego nie ma na sobie uczelnianego mundurka? – Głos Techno wciąż rozlegał się w pobliżu, ale Type nie słuchał, ponieważ cała jego uwaga skupiona była na osobie, przy której Tharn zatrzymał się, by porozmawiać. Ten facet był wysoki, nawet trochę wyższy od Tharna. Musiał ciężko ćwiczyć, ponieważ jego mięśnie wyraźnie odznaczały się pod ubraniem. Jego twarz wskazywała na to, że był o kilka lat starszy, sprawiał zresztą wrażenie dojrzalszego.

     Dlaczego widzę ledwie dostrzegalną romantyczną otoczkę, kiedy patrzę na nich, gdy stoją razem? – Type nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś widzi. – Kurwa! Dlaczego przestałem oddychać?

To uczucie miał tylko przez chwilę, a zanim Techno skinął na Tharna, udało mu się w miarę uspokoić. Najbardziej żenujące było jednak to, że mężczyzna podążał za jego chłopakiem.

– Hej! Długo czekaliście? – przywitał się Tharn. 

– Nie tak długo. A to… – Wyglądało na to, że Techno jeszcze bardziej niż Type był zainteresowany przybyszem, który podszedł do nich wraz z Tharnem. Ujrzawszy na twarzy nieznajomego szeroki uśmiech, Tiwat pogardliwie nazwał go w myślach durnym grymasem. Chwilę później wyczuł, że przyjaciel jego chłopaka z uwagą mu się przygląda. 

– To mój senior ze szkoły średniej – P’San. 

– Witaj, P’San, mam na imię Techno i jestem przyjacielem Ai’Tharna. Mów mi po prostu Ai’No. – Student grzecznie się przywitał. 

     Jedynym, co w tej chwili pomyślał Type, było: Co ten facet tu, do cholery, robi? 

– To Ai’Type, który jest... – podjął Tharn, widząc, że jego chłopak nie spieszy się z powitaniem. Na chwilę zamilkł, zastanawiając się, jako kogo przedstawić go seniorowi, po czym nieco ciszej dokończył: – …moim współlokatorem.

– Witaj, Phi! – Chociaż Type nie znosił tego mężczyzny od pierwszego spojrzenia, to jednak grzecznie się przywitał, na co San odpowiedział uśmiechem. 

– Och, nie słyszałem, żeby Tharn mówił o współlokatorze, więc wspaniale jest zobaczyć dziś prawdziwą osobę. 

     Akurat! Szczęśliwy, pfffff! 

   Tiwat czuł we wnętrzu palącą wręcz wściekłość, która przybierała na sile z każdą sekundą, którą spędzał w towarzystwie „Chińskiego Muru”, jak w myślach go nazywał, odkąd ujrzał jego podobiznę na facebookowej fotce. 

– Phi, mam wrażenie, że wyglądasz jakoś znajomo. Czy my już się gdzieś nie spotkaliśmy? – Techno nie mógł sobie przypomnieć, gdzie natknął się na tę twarz. 

– Był na przyjęciu urodzinowym Tharna! – podsunął usłużnie Type. 

– Och! Tak, tak, wiedziałem, że już cię gdzieś widziałem. Ai’Tharn opublikował na Facebooku zdjęcie, na którym ty również byłeś. Ale, Phi, jak to się stało, że poszedłeś na jego przyjęcie urodzinowe? – zapytał podekscytowany Techno, na co San i Tharn na chwilę zamarli. 

     Type zauważył, że San odwrócił się, by na niego spojrzeć. Na twarzy Type’a widniał jednak jedynie szeroki uśmiech, który dopiero przy bliższym przyjrzeniu się mógłby zostać zakwalifikowany jako „uśmiech tygrysa”. Zresztą dokładnie tak czuł się w tej chwili Tiwat, mając ochotę rozerwać tego kolesia na strzępy. San lekko uśmiechnął się do Techno, po czym wyjaśnił: 

– Cóż, jestem dobrym przyjacielem brata Tharna.

– Hahaha! Ach, rozumiem, to twoja prawdziwa tożsamość.

– Są jeszcze inne tożsamości – wymamrotał cicho Type, po czym ponownie zamarł i mógł jedynie pustym wzrokiem patrzeć na Sana. Ignorując ogarniające go ogromne, wewnętrzne zmęczenie, Tharn pospieszył z odpowiedzią: 

– To Phi, którego bardzo szanuję.

– Hahaha! Można i tak powiedzieć – roześmiał się San, po czym zapytał: – Jesteście umówieni z Nong Tharnem? 

Ton jego głosu jedynie utwierdził Tiwata w przekonaniu, że z całą pewnością istnieje coś, co ta dwójka przed nim ukrywa. 

– Zgadza się, idziemy na spóźnioną urodzinową ucztę Tharna, który stawia nam kolację – wyrzucił z siebie nieświadomy subtelnych zmian w panującej atmosferze Techno, ku zakłopotaniu pozostałych.

– Ach tak? Ok, zamierzałem zabrać Tharna na kolację po tym, jak przywiozłem mu kilka rzeczy od jego brata. Zdaje się, że jednak wybrałem zły czas. Naprawdę szkoda, bo nie widziałem go już od dawna, oczywiście jeśli nie liczyć imprezy urodzinowej. 

     W tym momencie Type zorientował się, o co chodzi. Nie był przecież głupi i wyraźnie słyszał podtekst. Ten koleś, mówiąc o tym, że dawno nie widział Tharna, wyraźnie między wierszami przekazuje, że oni – Type i Techno – powinni się poświęcić i oddać mu Tharna, w końcu widują go częściej niż on. 

    To nie jest żaden godny szacunku senior. Ten Phi to ewidentny dupek! 

– Eee, więc Phi, może chcesz do nas dołączyć? – zapytał Techno. 

     Nie!!! Kurwa, Techno! Zabiję cię później z największą rozkoszą! 

     Type miał ochotę komuś przywalić. Albo Techno, albo Tharnowi! Ten cholernik ’No nie dość, że entuzjastycznie się z nim przywitał, to jeszcze zaprosił go na wspólną kolację! Gdyby był normalny, to powinien grzecznie się pożegnać i z udawanym żalem pokiwać głową nad pechem seniora, który ewidentnie wybrał sobie zły dzień na wizytę. A Tharnowi najchętniej przyłożyłby za to, że przyprowadził ze sobą tego palanta! 

– Tak! Bardzo chętnie. Czy jest tu jakaś restauracja, którą możesz polecić?

– Jest mnóstwo. Co chciałbyś zjeść? Znam każdą restaurację. – Techno prowadził ożywioną rozmowę z Sanem.

Natomiast niesamowicie wzburzony Type pragnął jedynie wrócić prosto do mieszkania. Niech sobie idą do tej cholernej restauracji bez niego. Być może zrealizowałby nawet swój plan mniej lub bardziej taktownego odwrotu, gdyby akurat w tym momencie nie podszedł do niego Tharn. 

– Co jest z tobą nie tak?

– Nic, kurwa! Jestem radosny jak skowronek! Jest zajebiście! – rozległ się zirytowany krzyk Type’a, którego chłopak nijak nie potrafił powstrzymać. 

     Nie był pewien, na kogo był najbardziej zły – na Tharna, Techno czy Sana. Ale w tej chwili za kretyński pomysł zaproszenia Sana na kolację najchętniej urwałby łeb Techno!

Ai'Hia! Czy to nie tę restaurację przed chwilą mu poleciłem? 

– Ta restauracja została otwarta w zeszłym semestrze, Phi. Byłem tam z przyjaciółmi już kilka razy i jest naprawdę super! – zaszczebiotał Techno, a przynajmniej tak nazwał w myślach jego podekscytowaną wypowiedź Type.

     Lokal znany był ze świetnej atmosfery i szerokiego wyboru oferowanych dań, od smażonych, poprzez gotowane aż po grillowane. Każdy mógł tu bez problemu znaleźć to, co lubi. Najlepiej było z wyprzedzeniem zarezerwować sobie miejsce, bo lokal był popularny nie tylko wśród studentów, ale również wśród rodzin. Dla Type’a ta restauracja miała również bardzo szczególne znaczenie. To tutaj miało miejsce jego pierwsze spotkanie z Puifai. Ogólnie Type bywał tu tak często z kumplami z wydziału czy drużyny, że nawet nie pamiętał, w czyim towarzystwie zjawił się tu za pierwszym razem. 

– Jakieś rekomendacje dotyczące popisowych dań? – padło z ust Sana.

– Krewetki marynowane w sosie rybnym, które Ai’Type dosłownie uwielbia. Czy nie przyszliśmy tu, żeby je zjeść? – zapytał Techno Type’a, który natychmiast przytaknął, aczkolwiek w głowie błysnęła mu myśl, że było to dokładnie to samo danie, które zamówił, gdy zaprosił tutaj Puifai. 

– Lubisz marynowane krewetki w sosie rybnym? – zapytał Tharn, na co Type w milczeniu skinął głową. 

– To jest jego ulubione danie. Twierdzi, że marynaty jego mamy są najlepsze na świecie. Tak się nimi zachwycał, że Puifai pytała nawet o przepis… Eee... – Paplanina Techno nagle się urwała, kiedy zorientował się, że z rozpędu wymienił imię tej dziewczyny. 

Tharn i Type natychmiast zamilkli, a atmosfera stała się niemal namacalnie ciężka. 

– Byłeś tutaj z Puifai? – zapytał po chwili Tharn. 

     Przysięgam, że przeklnę Techno, niech ten drań do końca życia pozostanie samotny. 

Żeby tak bezmyślnie go wkopać… Mimo że Type był bardzo pewnym siebie mężczyzną, tym razem jednak słowa nie chciały przejść mu przez gardło. Zamiast tego spojrzał w twarz Tharna, usiłując bez powodzenia odgadnąć jego myśli. Jedyne, co dostrzegł, to zimne spojrzenie oczu swojego chłopaka. Nietrudno było się domyślić, że Tharn chce wydostać się stąd równie szybko jak on. 

– Puifai? Czy to dziewczyna Nong Type’a? – zapytał z uśmiechem San.

Techno, który akurat w tym momencie wolałby własnoręcznie wykopać swój grób, zamiast siedzieć przy restauracyjnym stole, z rezygnacją wyszeptał słabym głosem odpowiedź: 

– Nie, nie są parą.

– Och! Naprawdę? W takim razie chciałbym zapytać, czy marynowane krewetki są trudne do zjedzenia. Czy smakują o wiele gorzej niż zwyczajne krewetki? – zapytał z uśmiechem senior tonem głosu, jakiego używa się w rozmowie z bliskim przyjacielem. Type poczuł do tego faceta jedynie jeszcze większą awersję. 

– Są ci, którzy je lubią, i ci, którzy ich nie lubią. Tym, którzy za tą potrawą nie przepadają, polecałbym zamiast sosu rybnego zamówić rosół. 

– Hmm… – San wyglądał, jakby nie zwracał uwagi na dziwny ton głosu Type’a. Chwilę później zwrócił się do Tharna: – Otworzyłeś prezent urodzinowy, który ci dałem? 

     Piłkarz, który twierdził, że nie bywa zazdrosny, wcale w tym momencie taki nie był. Type na pewno nie był zazdrosny. On jedynie kurczowo ściskał w dłoni szklankę i wbijając wzrok w swojego chłopaka, nadstawiał uszu, by wysłuchać odpowiedzi, która była ostatnią rzeczą, jaką w ogóle chciałby usłyszeć. 

– Rozpakowany. Dzięki, P’San, ale nie musisz mi dawać żadnego prezentu w przyszłym roku. To zbyt uprzejmy gest.

– Haha! Nie ma za co. Daję ci prezenty, odkąd cię poznałem.

– Ale wszystko, co wtedy dostawałem, to były małe przekąski.

– Cóż, teraz, kiedy ja również jestem starszy, mam dosyć pieniędzy, żeby podarować ci coś lepszego. 

      Z ich rozmowy z dziecinną łatwością można było wywnioskować, jak blisko są z Tharnem i jak długo już się znają. Type z sekundy na sekundę był jeszcze bardziej niezadowolony. W tym momencie Techno zadał pytanie, a odpowiedź rozwiała wszelkie jego wątpliwości.

– Phi, od jak dawna znasz już Ai’Tharna? 

Tym razem San spojrzał na nich z determinacją w oczach, ale zamiast patrzeć na Techno, wpatrywał się wprost w Type’a, po czym uśmiechnął się i odpowiedział: 

– Cóż, znam Nong Tharna, odkąd rozpoczął naukę w szkole średniej. Już wtedy byłem przyjacielem jego brata Thorna, który nas sobie przedstawił. Thorn obawiał się, że jego brat mógłby być prześladowany. 

– Ai’Tharn? Prześladowany? – Techno zapytał z zaciekawioną miną, a bezradny Tharn pożałował, że nie jest w stanie powstrzymać jego wścibstwa. 

– Hahaha! Nong Tharn był wtedy taki malutki i drobny. – San przyłożył dłoń do ramienia, pokazując obrazowo niewysoki wzrost Tharna. – No cóż, obawy jego brata nie były tak całkiem bezpodstawne. Nong Tharn jest mieszanej rasy, ma niebieskie oczy, jasną karnację i był wtedy niewysoki. Thorn obawiał się, że będzie prześladowany, więc przedstawił go seniorom z prośbą o pomoc w razie, gdyby jej potrzebował.

– Naprawdę? Były czasy, kiedy przystojniak taki jak Ai’Tharn był tak słodki?!

– Hahaha! O tak! Był wtedy naprawdę uroczy. 

     Im więcej Type słuchał, tym bardziej czuł rozdrażnienie, gdy patrzył na wysokiego, silnego, czarującego mężczyznę, który był jego kochankiem. Naprawdę nie mógł go sobie wyobrazić jako słodkiego chłopca. Nie chciał go sobie takim wyobrażać. Tharn powinien być zimny od urodzenia. 

– Minęło już wiele czasu. Nie wspominam swojego dzieciństwa – odezwał się Tharn. 

– Ale ja chcę to usłyszeć! Masz jakieś jego stare zdjęcie, Phi? – Techno był tak podekscytowany słuchaniem opowieści o szczenięcych latach przyjaciela, że nawet nie zauważył napiętej atmosfery panującej przy stole. 

Słysząc to pytanie, San się roześmiał. 

– Zdjęcie? Mam. Wyślę ci je później.

– Hahaha! Ai’Tharn, twój senior zachował twoje zdjęcia jako dzieciaka. – Techno zaśmiał się głośno, ale dla Type’a ten fakt wcale nie był śmieszny. 

     Jacy seniorzy przechowują latami fotki swoich juniorów? Na szczęście w tym momencie nadszedł czas na podanie jedzenia i rozmowa przeniosła się na naczynia i potrawy na stole, dzięki czemu Tiwat odrobinę odetchnął. 

– O, twoje ulubione danie.

Gdy tylko pojawiły się marynowane krewetki, Techno podał je Type’owi. San po spróbowaniu również pochwalił, że istotnie pysznie smakują. 

– Szkoda, że Tharn nie może ich zjeść. 

– Dlaczego? – zapytał natychmiast zdziwiony Type. – Jest uczulony na krewetki? 

Nic dziwnego, że nigdy nie widziałem, żeby jadł smażony ryż z krewetkami. 

– Nie – zaprzeczył Tharn, ale niczego więcej nie dodał.

– Nong Tharn nie lubi surowych rzeczy, w przeciwieństwie do swojego brata, który po prostu je uwielbia.

– … 

Przy stole na chwilę zapanowała cisza. Nikt się nie odzywał, dopóki Type nie wybuchnął śmiechem. 

– Naprawdę? Więc dlatego nigdy nie widziałem, żebyś jadł coś surowego? 

     Type wpatrywał się w mężczyznę, o którym jego senior powiedział, że nie lubi surowego jedzenia. Przypomniał sobie dzień, w którym wybrali się na sushi sashimi. Nie wyglądało wcale na to, że Tharn nie może tknąć surowej ryby. Nie było żadnej przesłanki.

     Właściwie... Nie lubiłeś? 

Widząc pytający wyraz twarzy partnera, Tharn natychmiast pospieszył z odpowiedzią:

– Mogę jeść. To nie jest tak, że tego nienawidzę.

– Ale zwracałeś za każdym razem, gdy byłeś dzieckiem – wytknął San. 

– P’San, wystarczy już, przestań. – Tym razem Tharn z naciskiem wymówił imię Sana. To był zupełnie inny ton od tego, którego używał wcześniej, zwracając się do swojego seniora. Type tępo wpatrywał się w leżące na talerzu krewetki, nie biorąc udziału w rozmowie. I mimo że je uwielbiał, to dzisiejszy posiłek nie był tak smaczny jak wcześniej. Właściwie to prawie nie był w stanie czegokolwiek przełknąć. 

     A tak całkiem na serio, ile ten facet wie o Tharnie? – pytał siebie samego Tiwat. 

     Pomyślał też, że to przecież wszystko jego wina. Nigdy wcześniej nie zadał sobie trudu, by poznać Tharna. I nie dość, że nie chciał się dowiedzieć. Niech to szlag! Przecież nie tylko nie pytał, ale zazwyczaj słuchał tylko jednym uchem, kiedy Tharn sam mu o sobie opowiadał. A teraz okazało się, że ktoś zna Tharna o wiele lepiej od niego. Ten ktoś wie, co lubi, a czego nie znosi jego własny chłopak. Type jeszcze nigdy nie czuł się tak nieswojo, a serce w jego piersi nigdy tak bardzo mu nie ciążyło. 

– Czy powiedziałem coś nie tak? – zapytał San, wzruszając przy tym ramionami i posyłając im szeroki uśmiech. 

– Skądże, P’San, no co ty! Jesteś naprawdę zabawny – padło ze strony Techno.

– Co? Przecież nie żartuję – odpowiedział San, a Type poczuł się tak, jakby w każdej chwili miał eksplodować. 

     Nienawidzę tego uczucia. 

– Idę do łazienki. – Type zwrócił się do Techno, po czym wstał i skierował się w odpowiednim kierunku. 

     Nie mogę pozbyć się myśli, że ty i ten cholerny P’San musicie być kimś więcej niż seniorem i juniorem.

     Type nie skąpił wody, którą opryskiwał sobie twarz. Z całej siły pocierał skórę, mając nadzieję, że uda mu się zmyć wewnętrzną irytację. Naprawdę życzył sobie, żeby być przynajmniej odrobinę mniej rozdrażnionym, kiedy znów przyjdzie mu stanąć twarzą w twarz z tym osobnikiem. 

     Jego senior zna go lepiej niż ja sam.

Type chciał zrobić coś, by dać upust nagromadzonemu w sercu żalowi. Ale czy byłoby stosowne besztać tego mężczyznę tylko dlatego, że wiedział, iż Tharn nie lubi jeść surowego jedzenia?

– Następnym razem koniecznie powiedz mi o czymś takim. Nie ukrywaj tego – wymamrotał pod nosem Tiwat, po czym spłonął rumieńcem. Po chwili wziął głęboki oddech.

– Zapomnij o tym, Type. Pozwól mu mówić to, co chce, okay? – wyszeptał, mając na myśli Sana. 

W chwili, gdy miał zamiar opuścić łazienkę, zauważył, że nie jest już w niej sam. 

– Długo nie wracałeś. Wszystko w porządku? – zapytał uprzejmie San, posyłając mu na pozór ciepły uśmiech. Tiwat z wysiłkiem rozciągnął usta w słabym uśmiechu, próbując się odwzajemnić i sklecił odpowiedź:

– W porządku, Phi.

Mężczyzna uśmiechnął się po raz kolejny i zapytał:

– Jakie są twoje relacje z Nong Tharnem?

– Współlokatorzy. – Type zawahał się, odpowiadając w ten sposób, a San przez chwilę patrzył na niego bez słowa, po czym posłał mu olśniewający uśmiech, na widok którego Tiwat pomyślał, że ten facet mógłby oczarować niejedną kobietę.

Ale Type nie był dziewczyną i uważał go za złego faceta. 

– W porządku, tylko współlokatorzy. 

     Słysząc te słowa, Tiwat po raz pierwszy chciał powiedzieć głośno, że ich związek to o wiele więcej. Chciał wykrzyczeć „Ai’Tharn jest mój!”, ale tego nie zrobił. Po prostu stał bez ruchu, patrząc, jak San myje ręce. Po chwili mężczyzna podniósł głowę i zapytał:

– Więc co? Nie chcesz wiedzieć, kim ja tak dokładnie dla niego jestem? Może kimś więcej niż tylko seniorem ze szkoły średniej? 

Type wcale nie chciał wiedzieć, ale nie mógł od tego uciec, ponieważ gdy tylko San skończył myć ręce, podszedł wprost do niego i szepnął mu do ucha: 

– Byłem jego pierwszym i jedynym razem.

Powiedziawszy to, wyszedł z łazienki, zostawiając Type’a z całej siły zaciskającego pięści. Czuł się tak, jakby za chwilę miał stracić przytomność, szczególnie kiedy usłużna wyobraźnia podsunęła mu realistyczne obrazy.

     Tiwat nigdy by nie przypuszczał, że proste słowa „pierwszy raz” mogą sprawić mu aż tyle cierpienia.




Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty