TT [Tom 2] – Rozdział 40

 



 Mój chłopak

     

        Type nie potrafił powiedzieć, jak się teraz czuł.

    Chciał do nich podbiec, by ich rozdzielić. Chciał ich zabić. Albo wysłać tych cholernych cudzołożników wprost do piekła! Naprawdę nie wiedział, co to za uczucia, ale po raz pierwszy poczuł się tak bezsilny, że nie potrafił wykonać nawet kroku. Reklamówka wysunęła mu się z dłoni i upadła na ziemię. Chwilę później, chociaż ręce całkowicie straciły czucie, to nogi z opóźnieniem wyrwały się do przodu. Mimo że mózg wydawał się być do tego stopnia spowity mgłą, że nie potrafił o czymkolwiek myśleć, to ból, który czuł w sercu, popchnął go do działania. 

     Bum! 

– Auuuuu!!!

     Tiwat podbiegł do całujących się gołąbków, chwycił za ramię tego, który stał do niego tyłem, szybko go odwrócił i z całej siły uderzył w twarz. Mężczyzna krzyknął z bólu i z niedowierzaniem spojrzał mu w oczy.

– Ai’Type!

     Tak, Type wymierzył cios Tharnowi, który wyglądał przy tym na tak zmartwionego, że miękki kącik w sercu Type’a zabolał jeszcze bardziej. Za to spojrzenie Sana sprawiło, że twarz Tiwata mocniej zarumieniła się ze złości. Czy to właśnie nazywa się byciem kochankiem? Czy tak nazywa się bezmyślność? Czy to właśnie miał na myśli Tharn, mówiąc, że nic nie łączy go z jego seniorem?! Cholera... Coś musi między nimi być! I to o wiele więcej niż zwyczajna sympatia, wystarczy spojrzeć w oczy tego drania! Nowo przybyły z wściekłością rzucił się w kierunku mężczyzny, którego nazywał w myślach P’Skurwysynem. 

– Ai’Tharn, draniu, puść mnie!!! Powiedziałem, puszczaj! Zabiję go! – krzyczał bezgranicznie wściekły piłkarz, próbując wyrwać się z ramion partnera. Szarpał się z całych sił, ponieważ ten natychmiast rzucił się w jego kierunku i blokował go, obejmując ramionami w talii. Nawet teraz, mimo że został uderzony, Tharn martwił się o swojego chłopaka i próbował powstrzymać go przed zbyt pochopnymi działaniami. Chcąc przyłożyć seniorowi, chłopak wyrywał się z uścisku, nie zwracając uwagi na to, że sprawia ból swojej połówce. Walnął go mocno pięścią w pierś, a po chwili jego łokieć wylądował na przystojnej twarzy perkusisty. Tiwat nie dbał już zupełnie o nic. Cierpienie, które odczuwał, musiało się jakoś wydostać na zewnątrz, choćby Type miał sprawić ból wszystkim tym, którzy byli odpowiedzialni za jego stan. 

– Jak śmiesz mnie zdradzać!

– Uspokój się, Ai’Type. To nieporozumienie...

– Kurwa! Jakie nieporozumienie?!!! Widziałem to na własne oczy! Myślisz, że jestem głupi?! – wrzeszczał Type, próbując dostać się do drugiego mężczyzny, by móc go kopnąć, ale Tharn nie zamierzał mu na to pozwolić. Silne ramiona partnera skutecznie trzymały go w miejscu, nie chcąc wypuścić, co jeszcze bardziej rozwścieczało Type’a. Chłopak czuł płonący w swoim wnętrzu ogień, który pochłaniał dosłownie wszystko. Jego umysł nie był zdolny do żadnej racjonalnej myśli, a uczucia, które przejęły kontrolę nad jego ciałem, domagały się sprawienia obu facetom tak silnego bólu, jaki on w tej chwili czuł. Był nawet gotów ich zabić. 

– Co takiego widziałeś, studencie? – padło z ust seniora, podczas gdy Tiwat ciągle jeszcze walczył, by wywinąć się ze stalowego uścisku. 

Proszę, niech ten skurwysyn idzie do diabła! Widać, że lubi robić innym na złość! Skurwiel!!! 

– Całowaliście się! – warknął z nienawiścią Type. Ze zdumieniem patrzył na reakcję mężczyzny, spodziewając się ujrzeć coś zupełnie innego. Zamiast się zawstydzić, przyłapany na gorącym uczynku senior parsknął śmiechem. 

– Ai’Hia, z czego się śmiejesz?!

     Nawet po usłyszeniu tego pytania San ciągle jeszcze wydawał się być rozbawiony. Jego radość sprawiła, że Type sapnął z wściekłością, która całkowicie przysłaniała mu świadomość, że znajdowali się na widoku. Zresztą prawdopodobnie nawet gdyby to zarejestrował, byłoby mu to absolutnie obojętne... Sama myśl o tym, że chłopak zdradza go za jego plecami, nie tylko doprowadzała go do furii, ale również obrzydzała. 

– Młody studencie, ach... Nie mówiłeś, że jesteś tylko jego współlokatorem? – Senior zadał mu retoryczne pytanie, mimo że z całą pewnością domyślał się już, że ich relacja wykracza poza stosunki między współlokatorami. 

     Type podjął kolejną próbę, by uwolnić się z ramion Tharna. Chciał skoczyć do gardła facetowi, który wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Ten palant miał czelność się z niego nabijać, bo cóż innego mógł oznaczać jego durny uśmiech? Czy ten fiut na serio uznał, że Tiwat wygląda komicznie? Jeśli tylko uda mu się wyrwać, to już się postara, żeby zetrzeć mu z gęby ten wkurwiający uśmieszek. 

     Tak, sam mu to powiedziałem. 

     Tiwat zagryzł zęby, czując, jak coś zaciska się w jego wnętrzu tak mocno, że nie jest w stanie oddychać. W głębi serca rozpoznał uczucie… strachu? Czy to jest odpowiedź Tharna na to, co on zrobił mu wcześniej? Przecież wtedy, nie zważając na jego uczucia, umówił się z Puifai. Wykrzyczał mu nawet, że nie ma prawa wtrącać się w jego sprawy. Uderzył go. Czyżby to była kolej Tharna, by w rewanżu udzielić mu lekcji pokazowej? 

     Czy tak czuł się Tharn, kiedy dowiedział się, że jestem zainteresowany Puifai? Czy to jest właśnie to uczucie? Paląca wściekłość i niedający się wytrzymać ból? 

     To był jeden z niewielu momentów, kiedy Type poczuł, że oczy palą go od powstrzymywanych łez. Intensywny ból serca mieszał się z poczuciem winy, ponieważ dopiero teraz zaczął rozumieć tamtą reakcję Tharna, który prawdopodobnie cierpiał wtedy tak jak on teraz. Tiwat wciąż niechętnie przyznawał nawet przed sobą samym, że lubi Tharna. I w tej chwili domyślał się, co czuł jego chłopak na myśl o tym, że Type miałby przespać się z dziewczyną. 

     „Jeśli pozbędziesz się kwestii płci, to być może poszerzą się twoje horyzonty.”

     Słowa Tharna odbiły się teraz echem w jego głowie. 

– Więc dlaczego interweniujesz? Współlokatorze? – dopytywał się mężczyzna. 

     Chłopak z południa przestał się szarpać i wyrywać, ale ciągle jeszcze łaknął krwi seniora-palanta. Na chwilę zaniemówił, ponieważ były to istotnie jego własne słowa. Powiedział, że są tylko współlokatorami, ale to przecież jeszcze nie upoważniało tego przybłędy, żeby kręcić się koło Tharna, który w tym momencie stanowczym głosem rzucił: 

– Dość, P’San, utrudniasz!

Type nie spojrzał za siebie, ale poczuł, jak dłoń Tharna jeszcze mocniej zaciska się na jego ramieniu. To bolesne uczucie sprawiło, że jego serce wydawało się być nieco spokojniejsze niż wcześniej. 

– Phi, przestań się wygłupiać! – dorzucił gniewnie Tharn, widząc uśmiechającego się seniora. 

– Przecież ja wcale się nie wygłupiam. Jestem po prostu szczery.

Type spostrzegł, że ta niewzruszona odpowiedź wyraźnie rozzłościła jego faceta.

– Phi, chociaż jesteś kimś, kogo szanuję, to nie zamierzam być wobec ciebie uprzejmy, jeśli sprawisz, że Type źle to wszystko zrozumie – powiedział głosem tak niskim i onieśmielającym, że nawet Type mógł poczuć chłód. 

– A co to niby za nieporozumienie? Tharn, przecież to on sam mi powiedział, że nie ma z tobą nic wspólnego. Mam więc prawo tak się wobec ciebie zachowywać.

San mówiąc to, śmiał się tak, jakby oglądał program rozrywkowy. Diabelski uśmiech na jego ustach obliczony był na to, by dać Tiwatowi do zrozumienia, że mężczyzna zamierza odzyskać Tharna. 

– Phi, nie masz co do mnie żadnych praw. Dzięki, że podwiozłeś mi auto. Powinieneś już wracać. 

     Znowu to samo, Ai’Tharn mnie pilnuje. 

   Type nie wiedział, czy to nieporozumienie, czy sobie z czegoś żartują, ale był przekonany, że pocałunek, który właśnie widział, zdecydowanie nie był oszustwem. W tej chwili najbardziej liczyło się to, że mężczyzna przed nim mówił o chęci zdobycia Tharna. A Type to nie jest ktoś, kogo trzeba chronić. Potrafi wystąpić przeciw każdemu, kto ośmieli się go wyzwać. Nie potrzebuje obrońcy, nikogo, kto przyjdzie mu z pomocą. Machnął rękami, by uwolnić się z uścisku. 

– Puść mnie, Ai’Tharn! – warknął wściekłym głosem. 

– Ale ty źle to zrozumiałeś. – Tharn próbował go odwrócić, by na niego spojrzał, ale Type tylko wykręcał ramiona, chcąc się uwolnić, i niskim, poważnym głosem powtórzył:

– Puść mnie, Ai’Tharn!

W oczach chłopaka z południa błyszczała determinacja. Tharn zawahał się, po czym rozluźnił ramiona. 

– Hej! 

     Type natychmiast znalazł się przy seniorze i zacisnął dłonie na jego kołnierzu. Przyciągnął go do siebie, a gdy ujrzał jego wzrok, stanowczo i dobitnie rzucił: – On jest mój! Tak! Mój! Ai’Tharn jest mój!

      Oczy Tiwata wpatrywały się w wysokiego mężczyznę, który był nie tylko od niego wyższy, ale miał też o wiele więcej mięśni. Wiedział, że nie może się pod tym względem z nim równać, ale był gotowy wymierzyć temu draniowi cios. Wskazał do tyłu i jeszcze raz z naciskiem podkreślił: 

– Ai’Tharn jest mój i nigdy nikomu go nie oddam! Słyszysz?! 

Nie obchodziło go teraz, kto jest seniorem, a kto juniorem. Nie zawracał sobie głowy tym, że powinien okazać szacunek starszemu od siebie mężczyźnie. Najważniejsze było to, że nie chciał już się oszukiwać.

– Mówiłem ci kiedyś, że to tylko mój współlokator. Ale jest współlokatorem, który chodzi ze mną do łóżka, razem ze mną śpi i umawia się na randki. To mój chłopak!

     Wreszcie po raz pierwszy Type przestał mydlić sobie oczy, mówiąc prawdę o relacji łączącej go ze współlokatorem. Jeszcze nigdy dotąd przed nikim nie przyznał się do tego na głos. Po tych słowach odwrócił się do Tharna, który stał tam zupełnie nieruchomo.

– Nie wiem, o co tu chodzi i jak długo byliście razem, ale pamiętaj, że masz już chłopaka!

Głos Type’a był stanowczy i bezpośredni, zupełnie jakby chciał obwieścić partnerowi, że bez względu na to, z iloma osobami wcześniej się umawiał czy sypiał, teraz należy tylko do Tiwata. 

– …

Dwie pary oczu spotkały się w absolutnej ciszy. Chwilę później skamieniały mężczyzna powoli uniósł kąciki ust w radosnym uśmiechu, po czym oznajmił: 

– Zgadza się. Jestem twój.

Ta odpowiedź zadowoliła słuchającego, który chwilę później usłyszał za plecami śmiech seniora. Chłopak natychmiast warknął:

– Ai’Hiaa, z czego się śmiejesz?

– Postanowiłem przyprowadzić ci na uczelnię samochód. – Senior nie odpowiedział na pytanie Type’a, tylko zwrócił się do jego partnera.

Type zmarszczył brwi, ale nim otworzył usta, by przekląć, senior po prostu powiedział: 

– Nie zaszkodzi mi, gdy stanę się obiektem plotek. I tak nie mieszkam w tej okolicy.

Jego słowa sprawiły, że mężczyźni odwrócili się, by się rozejrzeć, i natychmiast zauważyli, że wielu studentów zerka w ich stronę, nie mając jednak odwagi podejść bliżej. 

– Chcesz nadal dawać przedstawienie z udziałem dwóch gejów, którzy walczą o trzeciego?

– Ja nie... – Type prawie wykrzyknął, że nie jest gejem, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Nie zamierzał rozmawiać z tym palantem dłużej, niż to było konieczne. Ze złością zacisnął zęby, po czym wycedził:

– Ai’Tharn, cholernie nienawidzę twojego seniora!

     Gdy tylko to powiedział, skierował się w stronę schodów. Niemal natychmiast zawrócił, by złapać Tharna za ramię, zmuszając do pójścia za nim. Perkusista westchnął, po czym podniósł ręce i potarł skronie. Jeśli nie zajmie się tą sprawą dzisiaj, to na pewno jeszcze często będzie bolała go głowa. 

– Jestem pewien, że twój senior nie przestanie nam dokuczać – mruknął Type z przekonaniem. 

     Tharn nie był pewien, czy powinien się cieszyć, czy raczej martwić. Cieszył się, że Type jest skłonny zaakceptować prawdę, a martwił, że sytuacja może się pogorszyć. Powinien być szczęśliwy. Pogrążony w rozterce mężczyzna spojrzał na drugiego. Na pierwszy rzut oka wydawał się być wyjątkowo zły, ale Tharnowi ulżyło, że tak wyglądał, skoro był gotów przyznać się do prawdy i to od razu. Westchnął ponownie i wyciągnął rękę, by dotknąć swojego obolałego policzka. Wiedział przecież, że pięści Type’a potrafią mocno uderzyć, więc nie był zły na niego, tylko na seniora, który sprawiał kłopoty.

     Tharn otworzył drzwi lodówki i ze spokojnym wyrazem twarzy nalał sobie wody. W rzeczywistości pocałunek był tylko nic nieznaczącym nieporozumieniem. Przedwczoraj rodzice odebrali jego samochód, ale nikt nie miał czasu go przyprowadzić. Perkusista nie zamierzał wracać jeszcze do domu, więc Thorn miał przyjechać nowym autem i odebrać własne. Tak się złożyło, że San miał zamiar zatrzymać się w okolicy, więc zgłosił się na ochotnika, by dostarczyć Tharnowi lexusa i odebrać audi. Co do pocałunku… To był tylko żart. 

     „Opłata za dostawę” – zażartował San. Tharn też tylko przewrócił oczami, ale wyglądało na to, że ktoś wcale tego nie pochwalał. Type’owi najwyraźniej nie było do śmiechu. No i nie mógł zjawić się w mniej odpowiednim momencie. 

– Powiedziałeś, że pocałował cię z powodu dostarczenia samochodu? – Tiwat wyglądał na tak wyraźnie niezadowolonego z tego wyjaśnienia, że Tharn, próbując go uspokoić, przerzucił mu rękę przez ramię i powiedział: 

– Przysięgam, że to naprawdę nic takiego. Mam ciebie i nie zamierzam wiązać się z nikim innym – powiedział uroczyście. 

     Tharn od zawsze był osobą umawiającą się tylko z jednym chłopakiem. Nigdy nie spotykał się z kimś na boku, nie był frywolny i sypiał tylko z tym partnerem, z którym akurat się umawiał. Chyba że nie był z nikim w związku. Miewał czasem przygody na jedną noc, ale nie wtedy, kiedy miał chłopaka. Type na chwilę zamarł, po czym roześmiał się złowrogo. 

– Nie pozwól mi nigdy przyłapać cię na zdradzie! 

Niezależnie od tego, czy Type w to wierzył, czy nie, Tharn nie był w jego życiu tylko przechodniem.

Jak na zawołanie w ich mieszkaniu pojawił się San, który już od drzwi rzucił:

– Możesz mi więc powiedzieć, co jest z tobą nie tak?

     Tharn usiadł na kanapie obok swojego chłopaka. P’San po prostu zażartował, bo taki właśnie był... Nie obchodziło go, że wywoływał pożar, bo dostarczał sobie rozrywki i cieszył się, gdy było zabawnie. Ale Type... Nie był jednym z tych, którzy żartują. Teraz San uniósł szklankę, wskazując nią Type’a i powiedział po prostu: 

– To ktoś, kto potrafi powiedzieć jedynie, że jest czyimś współlokatorem i wciąż próbuje zaprzeczać prawdzie.

– Nie uciekam od prawdy! 

– To samolubne. – Zanim Type zdążył go uderzyć, mężczyzna kontynuował: – Jesteś bardzo samolubny i nie wiesz, co czuje Tharn. 

Type zamarł i nawet skamieniały Tharn patrzył niepewnym wzrokiem na Sana, który tylko się uśmiechnął i ciągnął dalej: 

– Thorn mówił, że miałeś problem.

– Ja? Problem? – powtórzył Tharn, wywołując śmiech seniora. 

– Tak, ale nie wiedziałem, o co chodziło. Ostatnio na swoich urodzinach w domu byłeś bardzo przygnębiony. Pomyślałem, że przyjdę zobaczyć, kto sprawił, że byłeś taki smutny. I jak tylko go zobaczyłem, natychmiast wiedziałem, że to on jest przyczyną twojego problemu.

     Tharn mocno zmarszczył brwi, przypominając sobie, że przed jego ostatnim powrotem do domu Type ze złością powiedział mu, że jest tylko współlokatorem, kochankiem, a nie jego sympatią. Perkusista próbował wtedy tylko przetestować Type’a, ale spowodowało to, że tak intensywnie zastanawiał się wtedy nad kontynuowaniem związku z kimś tak uprzedzonym, że nawet Thorn mógł to zauważyć. 

– To ja stwarzam problemy? – zapytał niezadowolony Type, na co senior skinął głową. 

– Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś zadufany w sobie. Nie chciałeś brać niczego na poważnie, więc po to, by udowodnić, kim jestem, rzuciłem ci to w twarz. Nie potrafiłeś zaakceptować prawdy, a jedynie przed nią uciekasz. Nawet teraz. Okazałeś się egoistą, bo widząc go u boku innego faceta, ani przez chwilę nie pomyślałeś o tym, by mu pomóc czy zaufać, tylko rzuciłeś się na niego z pięściami. Egoista, który potrafi się tylko wydzierać. 

– Dlaczego niby miałbym być otwarty i akceptować jego postępowanie, widząc, że całuje się z kimś innym? Chyba oszalałeś! – spierał się Type, natomiast słuchający go mężczyzna zachichotał. 

– Nie zamierzałem publicznie ogłaszać tego, co was łączy, postarałeś się o to sam. Chciałem ci dać nauczkę, żebyś przestał wyłącznie żądać, nie dając niczego od siebie. Tharn jest otwartą osobą i doskonale wiem, że gdyby związał się z kimś dla niego ważnym, nie widziałby powodu, by ukrywać ten fakt przed kimkolwiek, a już na pewno nie przed rodziną i bliskimi przyjaciółmi. Jednak wasza relacja pozostaje dla każdego tajemnicą. A dlaczego? Ponieważ kazałeś to ukryć, zupełnie jakbyś się go wstydził! Jesteś kapryśnym i egoistycznym facetem, który myśli tylko o sobie. Każesz swojemu partnerowi podążać za twoimi życzeniami, a w nosie masz jego potrzeby czy preferencje. 

– Phi, on taki nie jest. – Tharn próbował wyjaśniać, ale senior jedynie się zaśmiał. 

– To oczywiste, kto kogo pilnuje. Posłuszeństwo prowadzi do deprawacji.

– Jesteś tu po to, by wywołać bójkę, prawda? – warknął Type z irytacją.

– W porządku, wystarczy, Phi. – Spokojna odpowiedź perkusisty sprawiła, że San potrząsnął z dezaprobatą głową. 

– W porządku? Nawet jeśli nie masz odwagi wystąpić przeciw Type’owi i wciąż dostosowujesz się, by cieszyć się pozorną harmonią, to na dłuższą metę będziesz coraz bardziej niezadowolony i w końcu się rozstaniecie. Jak długo wytrzyma para, w której tylko jedna strona daje i wszystko akceptuje, a druga jedynie bierze i żąda, nie dzieląc się ze sobą ciężarem?

     Tharn zamilkł, spoglądając na milczącego Type’a, który sprawiał wrażenie, jakby zastanawiał się nad słowami seniora. Type istotnie nie interesował się jego myślami. To zawsze perkusista próbował odgadnąć życzenia swojej połówki oraz zrozumieć i zaakceptować inny punkt widzenia. Type nienawidzi gejów, więc jego chłopak starał się pomóc mu pozbyć się uprzedzeń i poszerzyć horyzonty, ale Tiwat nie zamierzał otworzyć swojego serca, by spojrzeć obiektywnie na ludzi o takiej właśnie orientacji. Ale przecież faktem było, że jego chłopak jest gejem… Być może San miał rację, mówiąc, że jak tak dalej pójdzie, to Tharn kiedyś nie wytrzyma. 

– Przyszedłeś tu specjalnie po to, żeby mnie zbesztać? – zapytał z pretensją w głosie Type, na co San wzruszył ramionami, po czym odwrócił się, by spojrzeć na Tharna.

– Właściwie to nie chciałem wtrącać się w twoje sprawy miłosne, ale Thorn powiedział mi, że myślisz o kimś poważnie i nawet się z tym kimś spotykasz. Jednak od kilku miesięcy trzymasz to przed wszystkimi w tajemnicy i nie wydajesz się być szczęśliwy. Byłem ciekaw i chciałem spotkać się z tym, komu pozwalasz wodzić się za nos. I nie potrafiłem powstrzymać się przed daniem mu nauczki, gdy zobaczyłem, w czym dokładnie leży problem. W przeciwnym razie było dla mnie jasne, że to ty będziesz cierpiał i znów skończysz sam.

– Ej! Czy Tharn jest twoim dzieckiem? Nie twój interes, z kim on się spotyka. 

– Nie dzieckiem, ale pierwszą miłością. 

Tym razem źrenice Tiwata rozszerzyły się. Odwrócił się, jakby zobaczył ducha, po czym z powrotem spojrzał gniewnie na palanta, który pieprzył tu o wielkich uczuciach. 

– Czy ty nie mówiłeś, że go nie lubiłeś, Ai’Tharn?

– Może powinieneś uważniej słuchać, Ai’Type – powiedział ze znużeniem Tharn, na co San wybuchnął śmiechem i postanowił mu przerwać.

– Tak, Tharn jest moją pierwszą miłością, ale ja nie jestem pierwszą miłością Tharna. Chyba nietrudno zrozumieć nieodwzajemnioną miłość…

– …

– …

     Type i Tharn zgodnie zamilkli, ponieważ ta informacja była jednak przytłaczająca. San najwidoczniej był zakochany w Tharnie, zanim poprosił go, by przyszedł do pokoju muzycznego, myśląc, że jego uczucie spotka się z wzajemnością. Ale Tharn myślał o nim po prostu jak o starszym bracie. Właśnie z tego powodu perkusista uważał, że nie ma potrzeby, by mówić komukolwiek o seniorze. 

– Na zawsze pozostał moją niespełnioną pierwszą miłością, a jego szczęście nadal leży mi na sercu i chcę się nim opiekować. – San zachichotał, jakby żartował, ale Tharn wiedział doskonale, że to, co mówił, było prawdą. To był jeden z powodów, dla których jego brat Thorn nie lubił, gdy San pojawiał się w ich domu w dniu urodzin Tharna. San nadal nie potrafił przeciąć tej więzi i pogrzebać przeszłości. 

– Jako osoba postronna chciałem jedynie pomóc. – San podszedł do drzwi, po czym odwrócił się i z powagą spojrzał na chłopaka z południa. – Tharn był bardzo rozczarowany w dniu swoich urodzin, nie bądź już przyczyną jego rozczarowań.

     Tharn milczał, czując troskę, którą okazywał mu senior niezależnie od tego, czy postrzegał go jako młodszego brata, pierwszą miłość, czy miał poczucie winy, że zrobił to z czternastolatkiem. W środku tego całego zamieszania naprawdę czuł, że San był kimś, kto szczerze się o niego troszczył. Na dodatek senior obserwował, jak Tharn przez dłuższy czas z nikim się nie umawiał, a sam skończył samotny i smutny, zastanawiając się, czy to przez niego. 

– Naprawdę się o niego martwisz? – zapytał Type znacznie łagodniejszym tonem, poznając powód ingerencji seniora, na co mężczyzna odparł: 

– Częściowo, ale zrobiłem to głównie dlatego, że... – San zatrzymał się na chwilę, po czym uśmiechnął się szczerze, zupełnie niezgodnie ze słowami, które padły później: – Fajnie jest dokuczać małemu, łóżkowemu przyjacielowi Tharna. Podskakuje wtedy jak mrówka na rozgrzanej patelni. Hahaha! To szalenie zabawne.

     Nie trzeba było zgadywać, jak zachowa się Type, który ogniście przeklął i natychmiast rzucił się do przodu, by uderzyć bezczelnego seniora. Odgadując jego zamiary, San tylko się roześmiał, po czym wyszedł, pozostawiając za sobą ciszę. 

– Pieprzony sukinsyn!!! 

Type stanął przed Tharnem. 

– Kurwa! Jak ja nienawidzę twojego seniora! 

– Wiem – odparł perkusista, patrząc na chłopaka z błyskiem w oczach. 

– Nie podoba mi się, że za tobą lata. 

– Wiem. 

– Nie lubię widzieć go z tobą.

– Mhm. 

– Nie znoszę sposobu, w jaki się zachowuje – jakby wiedział o tobie wszystko. Nienawidzę tego, jak się czułem, kiedy widziałem, jak ten sukinsyn cię całuje. Nie podoba mi się fakt, że jesteś jego pieprzoną pierwszą miłością, a poza tym… Nienawidzę uczucia tej wściekłej zazdrości.

     Ostatnie słowa sprawiły, że Tharn ciepło popatrzył na mężczyznę, który przytulił się do niego i ciężko westchnął.

– Ech, przyznaję, jestem o ciebie szaleńczo zazdrosny, Ai’Tharn.

Trudno uwierzyć, że tak proste zdanie wywołało szczęśliwy uśmiech na twarzy Tharna. Type zacieśnił uścisk, przytulając się do silnego ciała swojego chłopaka, po czym niewyraźnie mruknął: 

– W takim razie… przepraszam. 

– Za co przepraszasz? – Tharn błysnął zębami w uśmiechu, rejestrując poddanie się swojego kolczastego Słodziaka. On sam również poczuł ulgę. 

– Przepraszam, że nigdy nie zachowywałem się jak prawdziwy chłopak. Ja... Spróbuję zaakceptować fakt, że jestem teraz w związku z facetem.

– Nie musisz się zmuszać. Nie tak łatwo zmienić nastawienie kogoś, kto ma za sobą tak mroczne przeżycia. 

To i tak graniczyło z cudem, że chłopak, który niemal został zgwałcony, potrafił przeskoczyć samego siebie i zajść tak daleko, ale Type tylko potrząsnął głową.

– Właściwie wcale nie chcę tego przyznać, ale twój cholerny senior ma rację. Jestem zbyt kapryśny i samolubny, ale nie chcę z tobą zrywać.

     Tharn nie mógł uwierzyć w to, co słyszy, ale gotowość Tiwata do przyznania, że nie chce z nim zrywać, po raz kolejny wywołała wielki uśmiech na jego twarzy. Mężczyzna, który nigdy nie był z nikim tak długo jak z Typem, poczuł, że z serca spada mu ciężar i przenika go niewypowiedziana wręcz ulga. Pomimo tego, że był z nim w związku, obawiał się, że wszystko okaże się tak samo bezowocne jak wcześniej. Im dłużej był chłopakiem Type’a, tym bardziej się bał, a teraz wreszcie poczuł się szczęśliwy, słysząc, że jego partner nie chce zrywać. On też nie chciał rozstawać się z Typem. Nie chciał nawet o tym myśleć! 

– Powinienem podziękować P’Sanowi – wymruczał Tharn, przytulając się mocniej. 

– Lepiej się z nim nie spotykaj, jeśli chcesz zawrzeć pokój, Ai’Dupku! – Tiwat uderzył go w ramię, a potem syknął: – Pamiętaj! Trzymaj się od niego z daleka. On pożąda twojego tyłka! – Chłopak z południa zrobił pauzę, po czym powiedział z niezachwianą pewnością w głosie: – Jesteś moim facetem! Jasne?! 

Dla podkreślenia swoich słów uderzył lekko w pierś Tharna, a następnie odwrócił się, by opuścić pokój. 

– Dokąd idziesz?

– Po reklamówkę, która wypadła mi z dłoni na wasz widok. Prawie uderzyłem twojego seniora w głowę potrawą z owoców morza, ale dosłownie opadły mi ręce. Już rozumiem, co to znaczy… Poczułem przemożną chęć zamordowania tego sukinsyna, a kto wie, czy nie was obu. Jeśli moje jedzenie zniknie, to przyjdę do ciebie, żebyś za nie zapłacił!

     Po tych słowach Tiwat natychmiast wyszedł, ale Tharn poczuł... No cóż… Zaczerwienione uszy Type’a wyraźnie wskazywały na to, jak bardzo się wstydził. Ale mimo to zebrał się na odwagę, by mu to wszystko powiedzieć… 

     Jest o mnie niesamowicie zazdrosny. Naprawdę się… cieszę. To najlepsze, co mi się ostatnio przytrafiło.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma




Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty