TT [TOM 2] – Rozdział 42

   



 Dom Tharna


[Wybieram się tam jeszcze dzisiaj!]

[Dokąd?]

[Do baru P’Konga. Musimy obgadać sprawę występów mojego zespołu.]

[Hmm…]

[Możesz iść spać.]

[O której wrócisz?]

[Będziesz na mnie czekał?]

[Ai’Dupek.]

[Nie jestem pewien.]

[Tak mniej więcej?]

[Nie możesz mnie puścić! Tęsknisz za mną?]

[Szukasz śmierci?!]

[Ho ho, facet bez serca.] 


    Wieczorem, gdy słońce na niebie wciąż jeszcze świeciło, członkowie uczelnianej drużyny piłkarskiej nadal ciężko trenowali. Tylko świeżak, który dopiero co w zeszłym semestrze dołączył do drużyny, siedział na ławce z nosem w telefonie, a obok niego stały butelka schłodzonej wody i pojemnik napełniony kostkami lodu. 

    Pozwólcie mi przez pięć minut być leniwym. Nie chcecie chyba, żebym umarł z pragnienia!

    Type próbował choć na chwilę odciąć się od nieustannych telefonów. Podmiot głębokich uczuć pewnego perkusisty omal nie umarł ze złości (a raczej z chęci zamordowania partnera), ponieważ ten – nie mogąc się do niego dodzwonić – wysłał przez aplikację LINE wiadomość o późnym powrocie. Type nic nie powiedział, będąc świadomym, że ostatnio obaj byli zajęci. On treningami piłki nożnej, a jego facet swoim zespołem, co tworzyło niejaki balans. Chociaż ostatnio obaj czuli się oddaleni od siebie. Minął tydzień od afery z Sanem. Nie dość, że każdy z nich zajęty był swoimi sprawami, to jeszcze na horyzoncie szczerzyła zęby sesja egzaminacyjna. Młodzi kochankowie dysponowali więc niewielką ilością wolnego czasu i tylko jedna rzecz pozostała nieodmienna… Ich sport łóżkowy!

    Bez względu na to, jak późno wracał piłkarz i czy ledwo był w stanie wczołgać się pod kołdrę. Wystarczyło, że Tharn o tym wspominał, a Type za każdym razem mówił „tak”.

    Mężczyzna schylił się, by spojrzeć na swój telefon, myśląc przez sekundę o cholernym „Chińskim Murze”. A potem jego myśli pomknęły w kierunku Tharna. Nie da się ukryć, że jego chłopak najwidoczniej za nim tęsknił, bo ostatnio nawet będąc w barze Jeed, nieustannie wysyłał mu wiadomości. 

[Nie bądź bezwstydny, dobrze?]

[Mówisz o sobie, prawda?!]

[Nie jestem bezwstydny, jestem seksualnie niecierpliwy.]

    Kiedy Tharn odesłał wiadomość tej treści, Tiwat wykrzywił usta i stanowczo odpisał: [Cóż, być może jestem niespokojny, ale nie bądź bezczelny, by mi tu ciągle przeszkadzać.] 

Miał nawet zamiar dopisać coś jeszcze, ale nie zdążył.

    – Ai’Type, co robisz? Jesteś do tego stopnia uzależniony od swojej komórki, że nie potrafisz na czas treningu wypuścić jej z rąk? 

    Interakcja z Tharnem w niemal przyjacielskim, intymnym tonie została brutalnie przerwana przez boksera o całkiem niezłym ciele, podziwianym przez tłumy. Jednak patrząc na nagą klatkę kolegi z drużyny, jedynym, o czym pomyślał Type, było: 

Stary, nie dasz rady pokonać Tharna. On ma piękne mięśnie i harmonijną sylwetkę, a twoje ramiona przypominają szczypce kraba. Nie wiadomo, czy to ramię, czy raczej udo.

    Chłopak z południa rozmarzy się na chwilę, przywołując w myślach wygląd swojego faceta. 

– Och, pisałem ze swoją sympatią. 

– Powiedz no, ładna jest? I czy Puifai może się z nią równać? – chciał wiedzieć Champ.

    Type był zdziwiony. 

    Ten facet myśli, że moja połówka jest kobietą!

– Czy nie powinna być ładna? – Tiwat pomyślał o przystojnej twarzy, a potem niemal głośno się zaśmiał, próbując wyobrazić sobie Tharna jako kobietę. – Gdyby miała długie włosy, haha!

    Jednak nie wytrzymał i parsknął śmiechem, ujrzawszy w wyobraźni swojego ukochanego z opadającymi na twarz włosami, nie troszcząc się o to, jak Champ odbierze jego niecodzienną reakcję. Tymczasem jego rozmówca rzucił: 

– Lepiej pomóż mi z wkuwaniem. Kto by uwierzył, że ktoś taki jak ty, kto spóźniał się i opuszczał zajęcia, osiągnie najlepsze wyniki na egzaminach? Nie bądź sobkiem i pomóż mi je zdać! 

Istotnie to, że Type bał się chodzić na zajęcia w minionym semestrze, mogło odbić się czkawką na jego zaliczeniach. Ale kiedy pojawiły się oceny, wszyscy z zachwytem gapili się na kolegę.

    W rzeczywistości Type zawsze był inteligentnym facetem, a przebywanie w towarzystwie równie inteligentnego i dojrzałego Tharna jeszcze bardziej pobudzało do działania jego szare komórki. 

    DING!

    Zanim Tiwat cokolwiek odpowiedział, rozległ się dźwięk nadchodzącej wiadomości. Schylił się, by spojrzeć na ekran, a następnie go odblokował, by zajrzeć do środka.

[Chodźmy na randkę po egzaminach.]

Odbiorca zmarszczył brwi.

[Jaką randkę?]

[Zwyczajną. Czy tak trudno zrozumieć, że chcę wybrać się na randkę z moim ukochanym?]

[Przestań żartować!] 

[Wcale tego nie robię. Ładnie cię zapraszam. Pójdziesz?]

[Dlaczego miałbym iść?]

[Ponieważ chcę zmiękczyć twoje serce.]

[Czy mam twarde?]

[Poczekaj do wieczora, pomogę ci zmięknąć. A coś innego może stwardnieć.]

[Pieprz się, Ai’Tharn.]

[Wolę ciebie. Minął ponad tydzień od ostatniego razu. Dobrze byłoby też od czasu do czasu razem gdzieś wyjść.]

[Hmmm!]

[Wracasz dziś wcześnie?]

[Tak.]

To nie było subtelne, ale Type zgodził się na randkę, po czym włożył telefon do torby. Zatopiony w myślach uniósł głowę i…

    Ups! Zapomniałem o Champie.

– Właśnie się czegoś o tobie dowiedziałem. Chłopie, wyglądasz na porządnie zabujanego! Ale cię trafiło! – Jego przyjaciel wyszczerzył zęby w radosnym i lekko kpiącym uśmiechu. 

– Co ty gadasz? Pewnie oberwało ci się piłką i masz jakieś omamy. – Oczywiście Tiwat natychmiast zaprzeczył. 

Champ zdecydował się mu odpuścić, bo miał akurat na głowie coś znacznie ważniejszego.

– No więc jak? Zgódź się i pomóż mi przygotować się do egzaminów. Będziesz pobłogosławiony i twoja ukochana będzie kochać cię jeszcze bardziej. Na zabój! 

– A kim ty jesteś? Jakimś świętym? Ja ci dam korepetycje, ty się pomodlisz i moja sympatia śmiertelnie się we mnie zakocha? Och, och! – odpowiedział przezabawnie Type, wywołując śmiech przyjaciela.

– Więc pomóż mi, a będę recytował modlitwy każdej nocy, by Budda cię pobłogosławił i wpłynął na wieczną miłość twojej ukochanej. – Nie przestawał błagać.

Znajdujący się w dobrym nastroju Tiwat uśmiechnął się kącikiem ust, po czym wstał i równocześnie uprzejmie skinął głową.

– Hmmm, okay, pomogę ci. Nie musisz tracić czasu na modlitwę. – Wzruszył ramionami i z przekonaniem dodał: – Nie ma potrzeby. Moja sympatia kocha mnie tak bardzo, że mocniej już się nie da. 

– Och, shit! Od kiedy stałeś się takim pewnym siebie dupkiem?!

    Chłopak z południa nie był zainteresowany dochodzącymi z tyłu okrzykami przyjaciela. Po prostu zabrał butelki wody i lód, niosąc je w kierunku seniorów. Techno spytał nawet, co odbiło Champowi, ale Tiwat nie odpowiedział, tylko posłał mu wyrażający pewność siebie uśmiech. 

    Tak, mój facet ma na moim punkcie obsesję. Kiedyś myślałem, że coś takiego jest okropne, ale okazało się być lepsze, niż się spodziewałem.


***


– Cieszę się, że się zgodziłeś. 

– Jestem współczującym gościem. Jeśli widzę, że pewien facet jest cholernie irytujący, to nie pozostaje mi nic innego jak okazać mu serce i być dla niego miłym. 

– Uważaj, żebyś nie zachłysnął się swoją świetnością!

    Wewnątrz luksusowego auta para młodych mężczyzn wesoło się ze sobą przekomarzała. 

    Jednym z powodów odprężającej atmosfery był fakt, że wczoraj po południu skończyły się ostatnie egzaminy, a drugim – że mieli wreszcie okazję, by zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami spędzić wspólnie czas.

    Kiedyś Tharn ciągle powtarzał pytanie odnośnie randki, ale Tiwat… 

    No cóż, wcześniej ciągle przeklinał, zapewne głównie z powodu nazewnictwa. Randka to… randka. Być może gdyby jego chłopak nazwał ich wyjście „wspólną kolacją”, sytuacja wyglądałaby inaczej. Tharn wtedy jedynie ciężko wzdychał, patrząc na swojego ukochanego, który najwidoczniej nie rozumiał terminologii bycia w związku, ale pozostawał spokojny. Teraz Type skłonny był powiedzieć „tak” od razu po pierwszym pytaniu. Tym bardziej, że dobrze było gdzieś wspólnie wyjść, zamiast tkwić kołkiem w pokoju. 

    Po usłyszeniu uwagi partnera o jego świetności Tiwat jedynie złowieszczo się uśmiechnął i spojrzał na mężczyznę, który westchnął ciężko, ale chwilę później lekko się roześmiał. 

Chłopak z południa odwrócił głowę od okna i spojrzał na Tharna. 

– Powiedz, dokąd mnie zabierasz? Nie pisnąłeś nawet słówkiem. 

Kierowca uśmiechnął się, a jego oczy błyszczały zadowoleniem.

– Skoro nie pytałeś, to nic w tym dziwnego!

    Gdyby jego chłopak był kimś innym, to zapewne cieszyłby się z niespodzianki. Ale nie Type. Jego zdaniem nic dobrego nie wynikało z sytuacji, gdy Tharn zachowywał się jak spiskowiec. Nie był pewien, czy można mu w tej kwestii zaufać. Im bardziej radosny wyraz twarzy miał jego chłopak, tym bardziej podejrzliwy stawał się Type.

– Dokąd zamierzasz mnie zabrać? – zapytał, na co Tharn jedynie wzruszył ramionami, koncentrując się na prowadzeniu samochodu. 

– Dokąd mnie zabierasz?! – powtórzył.

– Zobaczysz, kiedy tam dotrzemy.

    Tiwat poczuł się nieswojo, ale pomyślał, że jego chłopak nie tylko przy każdej okazji się o niego troszczył, ale najwidoczniej chciał wykonać jakiś romantyczny gest. Romantyczna randka nie przyprawi go chyba o ciarki na całym ciele od nadmiernej słodyczy, prawda? 

    Młody człowiek próbował pocieszać się w myślach, nie wiedząc, że przeczucie go nie myliło. 

    – Tharn, czyj to dom?!

Już w tej sekundzie, gdy czerwony lexus wjechał do jakiejś arystokratycznej wioski, Type poczuł, jaki jest głupi. Bo przecież jego facet nie zabrał go na kąpiel w wiejskim klubie czy zwykłą kolację w restauracji. Powinien był się tego domyślić, biorąc pod uwagę finansowy status rodziców Tharna. 

    Jego dom, kurwa! To jego dom.

    Mimo że był już świadomy tego, gdzie się znalazł, to dla pewności zadał to pytanie. Natomiast kierowca nacisnął domofon, brama płynnie się rozsunęła, a samochód zatrzymał na reprezentacyjnym podjeździe. Skoro brama się otworzyła, to znaczyło, że ktoś jest w domu. Idąc tym tokiem myślenia, piłkarz zrozumiał, że obecny domownik nie tylko wie o przyjeździe Tharna, ale prawdopodobnie również o tym, kto mu towarzyszy. 

    Próbuje mnie podpuścić, żebym wszedł do jego domu?

– Ai’Tharn, spójrz na mnie i natychmiast mi odpowiedz! – Type szarpnął ramię kierowcy, chcąc, by zawrócił, ale ten uśmiechnął się lekko i bez słowa jedną ręką cofnął samochód do garażu, nie przejmując się tym, że jego drugie ramię było ciągnięte tak mocno, że omal się nie złamało.

Wyglądało na to, że Type był zły. A nawet wściekły. I z całą pewnością miał teraz mordercze myśli. 

– Widać przecież. Jesteśmy na randce.

– Ai’Sukinsynu, to twój dom! – wykrzyknął Type, czując nieznośne gorąco w klatce piersiowej. Był zmartwiony, zdenerwowany i czuł niemal panikę, że za chwilę ktoś do nich wyjdzie. Perkusista zmarszczył lekko brwi, po czym odwrócił głowę, by spojrzeć mu w oczy.

– Hej, po co pytasz, skoro wiesz, gdzie jesteśmy? 

– Ai’Tharn! – krzyknął wściekły Tiwat, na co właściciel domu odpowiedział tylko uśmiechem, po czym… Cmok!

    Jak on śmie mnie tu całować! – pomyślał, czując cmoknięcie na policzku.

    Bum! 

– Drań! – syknął wzburzony młodzieniec i przyłożył mu grzbietem dłoni w szyję. Tharn chrząknął cicho, chcąc przerwać bluzgi ukochanego, równocześnie patrząc na front domu z obawą, że zanim nadejdzie stamtąd pomoc, jego facet zdąży mu urwać głowę. 

– Nie musisz się tak złościć.

– A gdybyś ty był na moim miejscu, to nie byłbyś zły? Okłamałeś mnie!

– Więc jeśli cię nie okłamałem, to wejdziesz?

– Nie! – Oczywiście! Kto odważyłby się postawić stopę za progiem domu kochanka? Przecież jest mężczyzną. Na dodatek kto zaakceptowałby takiego faceta jak on jako kochanka swojego syna?

– Chcę cię zabrać na spotkanie z moim bratem, bardzo chciał cię poznać. To wszystko. 

– Dlaczego?!

– Chciałby wiedzieć, kto ma taką charyzmę, że potrafi sprawić, by ukochany młodszy brat kompletnie stracił na jego punkcie rozum i coraz rzadziej pokazywał się w domu.

    Ta odpowiedź sprawiła, że słuchający zbladł, bo zabrzmiało to tak, jakby to on był tym, który manipuluje Tharnem. 

Perkusista poklepał go uspokajająco po ramieniu.

– P’Thorn naprawdę chce cię zobaczyć. Zdaje się, że P’San mu o tobie opowiedział, więc mój brat chce wiedzieć, jaki jesteś. Bez obaw. Mamy i taty dziś nie ma, moja siostra jest na lekcji gry na fortepianie, a pokojówka ma wolny dzień. W domu jest tylko mój brat.

– To może umówmy się gdzieś indziej?!

    Gdyby Tharn uprzedził go o spotkaniu z bratem, Type byłby spokojniejszy niż teraz, bo mógłby się na to nastawić. Zupełnie niepotrzebnie naraził go na palpitacje serca! 

– Mój brat jest zbyt leniwy, by wyjść. Poza tym był zdania, że nie zaszkodzi, jeśli poznasz przynajmniej jednego członka mojej rodziny. Przecież cię nie pogryzie!

    Słowa Tharna wcale nie sprawiły, że wizja zrobienia mu krzywdy, którą piłkarz dopieszczał w swojej głowie, tak od razu się rozwiała. Był wkurwiony na maksa! 

    Nagle po jego stronie rozległ się cichy odgłos pukania w szybę. Type automatycznie odwrócił się w stronę okna. 

    Kurwa!

    Przeklął w myślach, czując, jak serce omal nie wyskoczyło mu z piersi. Nie trzeba było być jasnowidzem, by domyślić się, że ten mężczyzna jest spokrewniony z Tharnem. Wyglądał inaczej niż jego młodszy brat, który bardziej przypominał amerykańskich przodków, ale można było dostrzec, że w jego żyłach płynie zachodnia krew. Wyglądał, jakby miał domieszkę chińskich genów, ale kształt oczu, mimo że u niego miały brązowy kolor, wyraźnie wskazywał na ich bliskie pokrewieństwo. 

    Chociaż nie byli zbyt podobni, to mieli niemal identyczne sylwetki. 

– Jak leci, P’Thorn? – Właściciel samochodu wysiadł pierwszy, by się przywitać, pozwalając Type’owi odetchnąć.

– Zobaczyłem, że jeszcze nie wysiedliście, więc przyszedłem spojrzeć. Tharn, czy moja twarz jest jakaś dziwna, czy co? – Pytanie Thorna rozbawiło brata. 

    Twarz brata Tharna nie była dziwna, ale Type intensywnie się na niego gapił. Po chwili również wysiadł z samochodu, próbując się uspokoić. Rozumiał już doskonale, jak to jest jechać do rodzinnego domu sympatii. Nawet gdyby spotkał Thorna gdzie indziej, z pewnością domyśliłby się łączących go z Tharnem więzów krwi. Wiedział, jak być uprzejmym, więc skoncentrował się na zrobieniu dobrego wrażenia. 

    Tak to jest, gdy wchodzi się do domu chłopaka.

– Uch, witaj Phi. – Składając ręce w ukłonie, nie potrafił jednak wyczarować grzecznego uśmiechu. 

– Cześć, nazywam się Thorn, a ty jesteś Type, prawda? Widziałem wiele razy twoje zdjęcia. Muszę przyznać, że na żywo wyglądasz jeszcze lepiej. – Senior posłał mu uśmiech, jednocześnie obrzucając go od stóp do głów spojrzeniem, które sprawiło, że Type poczuł dreszcz przebiegający mu po kręgosłupie.

– Widziałeś moje zdjęcia, Phi?

– Mhm, P’Thorn śledzi twój profil na Insta – odpowiedział Tharn w zastępstwie brata. 

Dlaczego mi nie powiedziałeś, że zna mój profil IG?!

– Haha! Uwielbiam plotki i jestem szczególnie wścibski, jeśli chodzi o mojego brata. Wejdź do domu, wygląda na to, że nie wiedziałeś, że zostaniesz tu przywieziony.

– Mhm. 

– Auć! – Type nie omieszkał wbić łokcia w żebra Tharna, żeby zmazać mu z ust ten jego szeroki uśmiech. 

– Co ci się stało, Tharn? – zapytał starszy brat. 

– Nic, nic, Phi. 

Thorn skinął głową, ale zanim wszedł do domu, zatrzymał się i dodał: 

– Och, księżniczka jest dziś w domu, ale nikomu o was nie powie. 

    Type zmarszczył brwi i odwrócił się, by z pytającą miną spojrzeć na kochanka, zastanawiając się, kim jest księżniczka, ale ujrzał jedynie jego zmarszczone brwi. 

– Dziś nie ma lekcji gry na pianinie. Powiedziałem, że Tharn przyprowadzi... specjalnego przyjaciela, więc koniecznie chce go poznać. – Zawstydzony Thorn na chwilę zamilkł, a ta nowina była dla Type’a jeszcze trudniejsza do przetrawienia, gdy domyślił się, że księżniczka to siostra jego połówki. 

– O! P’Tharn, już jesteś! – Ledwo najstarszy z nich skończył, w drzwiach ukazała się ta, o której była mowa.

Mała dziewczynka, która wyszła na zewnątrz, miała śliczną twarzyczkę, a na ustach słodki uśmiech. Gdy tylko spostrzegła gościa, zatrzymała się i złożyła ręce, żeby przywitać go wai, na co Type odpowiedział w ten sam sposób. 

– Sawadee kha!

– Sawadee khrap! – Type powiedział to zachrypniętym głosem i nie mógł uwierzyć, że obawiał się dziesięciolatki.

– P’Tharn, jeśli P’Thorn nie powiedziałby mi, że przyjedziesz, to nawet bym nie wiedziała. 

– Thanyu, wpadłem tylko na chwilę. 

    Środkowe dziecko rodziny stojące pośrodku również czuło się odrobinę nieswojo, ponieważ nie spodziewało się obecności siostry, która – z racji swojego młodego wieku – nie znała jeszcze różnicy między relacją łączącą przyjaciół a tą między nim i Typem. Uznając, że nie ma to przecież znaczenia, szybko podszedł do siostrzyczki, by ją przytulić. 

    Jednak…

    Zanim Type zdążył stanąć obok Tharna, by się jej przedstawić, brama po raz kolejny stanęła otworem. Obaj bracia gwałtownie odwrócili głowy.

– Ai’Shiaa!!! – wykrzyknęli równocześnie na widok podjeżdżającego pod dom samochodu i dokładnie w tej chwili rozległ się słodki głosik dziewczynki:

– P’Thorn powiedział, że P’Tharn przyprowadzi specjalnego przyjaciela, więc zadzwoniłam do mamy i taty. Ucieszyli się, że mamy gościa. 

    Kurwa! – To było jedyne słowo, które obijało się w głowie Type’a.

    Już sam widok zebranego w komplecie rodzeństwa był wystarczająco stresujący, a teraz – jakimś upiornym zbiegiem okoliczności – na domiar złego zjawili się jeszcze rodzice. 

Atmosfera w salonie pasowała bardziej to tej cmentarnej, szczególnie w godzinie duchów, niż do eleganckiej willi. Type siedział naprzeciw pary najstarszych członków rodziny i jakoś nie było widać, by ktokolwiek się uśmiechał. 

Niemający pojęcia, że przyjdzie mu przedstawić Type’a rodzicom, Tharn pomstował w duchu nad decyzją przyjazdu do rodzinnego domu. 

– Masz na imię Type, prawda?

Heeeej!

– Tak, khrap.

    Type czuł się równocześnie zdenerwowany, zaskoczony, wyczerpany, spocony i na dodatek miał wrażenie, że jak tylko przyjdzie mu coś powiedzieć, to niechybnie zacznie się jąkać. Nie ośmielił się nawet popatrzeć w twarz matki i ojca swojego chłopaka, wbijając wzrok w stojącą przed nim szklankę z sokiem pomarańczowym. 

    Ale kto w tej sytuacji odważyłby się pić?

    Tiwat nie był kimś, kto łatwo nawiązuje kontakty, a już na pewno nie potrafił błyskawicznie znaleźć wspólnego języka ze starszym pokoleniem. Zacisnął więc dłonie, nerwowo przesuwając wzrok po twarzach obecnych. 

    Co teraz?!

    To był jakiś cholerny efekt domina! Tharn przyprowadził go tu bez piśnięcia nawet słówkiem o celu ich wizyty. Ale nie omieszkał powiadomić o tym brata. Najstarsze dziecko rodziny, zamiast trzymać język za zębami, kłapnęło gębą do siostrzyczki, a ta musiała nakablować rodzicom. To się nazywa pech! 

    Powinienem wyładować frustrację na tej trójce gadatliwych bachorów! 

    Chociaż na pozór Type wciąż zachowywał spokój, szalejący w jego wnętrzu huragan uczuć nie chciał się uspokoić. Bo niby dlaczego miałby? W końcu znalazł się po raz pierwszy w domu kochanka i miał wrażenie, że jego rodzice będą mogli w nim czytać jak w otwartej księdze.

    Jezu, boję się jak cholera!!! A co, jeśli mnie nie polubią? Przecież jestem mężczyzną!

Tiwat miał wrażenie, że znalazł się w jaskini lwa i za chwilę miał zostać pożarty. 

– Długo się znacie? – zapytała piękna kobieta. Sprawiała wrażenie sympatycznej i łagodnej, ale jedno spojrzenie w jej oczy wystarczyło, by Tiwat bał się odwrócić wzrok. 

– Niedługo. Poznaliśmy się w ubiegłym semestrze. 

– Byliście współlokatorami w tym samym akademiku?

    Ojciec Tharna był postawnym mężczyzną o bystrym spojrzeniu i Type na pierwszy rzut oka domyślił się, po kim bracia je odziedziczyli. Obecnie gość miał wrażenie, że rodzic dostrzega wszystko i potrafi przeniknąć go na wskroś. Chłopak z południa z trudem przełknął ślinę. 

– Tak.

– Ach! A teraz mieszkacie razem poza kampusem? – Ojciec najwidoczniej jeszcze nie skończył, a Type dla uspokojenia wziął głęboki oddech. 

Po chwili gość przywołał się w myślach do rozsądku.

Uspokój się Type! Czego tu się bać? W najgorszym wypadku wyrzucą cię z domu! 

– Już od początku studiów chciałem zamieszkać poza akademikiem, ale mój tata nie chciał na to pozwolić. Był zdania, że powinienem poznać więcej przyjaciół, zanim pomyślę o przeprowadzce. Ale dzięki temu, że Tharn zechciał dzielić ze mną nowe mieszkanie, tata w końcu dał się przekonać i wyraził zgodę. – Młodzieniec pamiętał o grzecznym tonie i użyciu odpowiednich zwrotów. 

    Zdaje się, że to poskutkowało, bo najpierw usłyszał stłumione chrząknięcie, a później śmiech drugiej strony. 

Type czuł się, jakby stąpał po polu minowym i nie miał pojęcia, jak pozbyć się tego cholernego zdenerwowania. 

– Czy twój rodzinny dom jest daleko od uczelni? – zapytała matka Tharna.

– Moi rodzice mieszkają w Surat Thani. 

– Właściwie powinienem dodać, że jego dom jest na wyspie Pang’an, mamo – dodał środkowy syn. Jego rodzicielka skinęła głową i spojrzała na gościa z więcej niż tylko odrobiną nieoczekiwanej troski w oczach.

– Więc nie masz w mieście żadnych krewnych, Nong Type?

– Mam tu ciotkę. Mieszkałem u niej, kiedy przeniosłem się do gimnazjum w Bangkoku. Dopiero jak poszedłem na studia, zamieszkałem w akademiku. – Type poczuł, że właściwie nie jest brany pod lupę i odrobinę się odprężył. 

– Cóż, przynajmniej masz tu krewnych i przyjaciół, którzy mogą pomóc w razie jakichkolwiek problemów – podsumował mężczyzna. 

– Ach, tak. – Type mógł odpowiedzieć tylko słabym uśmiechem, podczas gdy w piersi głośno zabiło mu serce, ponieważ nie spodziewał się, że rodzice jego chłopaka mogliby się o niego martwić, nawet go nie znając. 

– Jakie to uczucie mieszkać razem?

    Ups! To jest problematyczne pytanie.

Chłopak z południa spojrzał na kochanka i zastanowił się, niepewny, jakiej odpowiedzi oczekiwał jego ojciec. Ale z całą pewnością nie takiej:

    Och, jest słodko! Pieprzymy się czasem nawet częściej niż trzy razy w tygodniu. Nie różnimy się niczym od małżeńskiej pary. 

– Znaczy, mam nadzieję, że Tharn nie sprawia ci żadnych problemów, prawda? – dodał ojciec.

    Tiwat miał świadomość, że jest poddawany subtelnemu śledztwu. Nie miał pojęcia, co właściwie kierowało rodzicami Tharna oprócz troski o syna, ale cieszył się, że jego partner najwidoczniej nie poinformował ich o rodzaju łączącej ich relacji. Jeśli im to powie, to… zginie jeszcze dzisiejszej nocy.

    Nawet jeśli teraz Tiwat odważył się wyznać niektórym, że jest chłopakiem Tharna, to nie był przygotowany na to, by już przy pierwszym spotkaniu zostać znienawidzonym przez rodziców ukochanego. Chciał, żeby go polubili, a nie myśleli o nim jak o synowej, która mówi o rychłym ślubie! Wszystkie myśli chłopaka plątały się ze sobą, sprawiając, że był oszołomiony i niepewny, jak odpowiedzieć. I chociaż w salonie było zimno, dzięki włączonej klimatyzacji, to Type poczuł, jak oblewa się potem. 

– Nie, Tharn jest idealnym współlokatorem.

    Środkowy syn postanowił przyjść mu z odsieczą. 

– Dzielimy się pracą, tato. Ja zajmuję się domem, podczas gdy Type zmywa i gotuje. Na zmianę robimy pranie, a mój mundurek wysyłam do pralni.

Słysząc te słowa, jego matka z zainteresowaniem zwróciła się do gościa: 

– Nong, naprawdę potrafisz gotować?

– Tak. Moja ciotka, babcia i wszyscy inni byli zajęci pracą, więc ktoś musiał przejąć rolę kucharza.

– To niesamowite! Tharn nie potrafi nic zrobić. No chyba, że przypalić wodę. Martwiłam się, że będzie odżywiał się jakimś gotowym jedzeniem ze sklepu spożywczego. Mam nadzieję, że cię nie wykorzystuje. – Matka Tharna wydawała się być bardziej zadowolona niż wcześniej, natomiast Type pomyślał, że powinien podziękować własnej, że nauczyła go sztuki gotowania. 

– Wcale nie. Gotuję, bo też muszę jeść. 

– Ale Tharn nie umie gotować, nawet – w przeciwieństwie do młodszej siostry – przygotować prostej jajecznicy. 

    Tiwat spojrzał na mężczyznę będącego okropnym kucharzem, po czym rozchylił usta i z kpiącym uśmiechem powiedział: 

– Ależ potrafi. Zdarza się, że smażone jedzenie w jego wykonaniu wygląda w miarę jadalnie, ale częściej przypomina spalone liście. – Gdy Tiwat strzelił tym tekstem w jego kierunku, Tharn natychmiast groźnie na niego spojrzał, ale w kącikach ust miał czarujący uśmiech, co sprawiło, że serce studenta wyraźnie na ten widok zadrżało i poczuł w nim ciepłe uczucie radości.

– Ale to zwęglone zjadam sam, więc ty możesz mieć to ładne.

Nie czaruj mnie tu przy rodzicach, Ai’Dupku! 

    Przeklęty Tharn! Miał spojrzenie zachwyconego psiaka, wyraźnie mówiące, że ich gość jest kimś więcej niż tylko współlokatorem. Uśmiech z twarzy jego ojca powoli zaczął znikać, natomiast matka wstała. Type poczuł się nieswojo.

– To ja... – zaczęła.

Ciekaw jestem jaką wymówką mnie poczęstuje. 

– Cóż, myślę, że lepiej będzie, jeśli pójdę do kuchni i odwdzięczę się za karmienie mojego utrudniającego ci życie syna. Zasłużyłeś na danie godne szefa kuchni z gwiazdką Michelin. 

– Hmm.

– Tak czy siak zostań na obiad, a raczej na kolację. Mama Tharna będzie zachwycona, jeśli ktoś pójdzie jej pomóc. – Zachichotał ojciec jego połówki. 

    Było jasne, że Type nie miał szansy, by wrócić do Bangkoku przed zjedzeniem posiłku, ponieważ zaproszenie zostało tak sformułowane, że mógł jedynie pozostać na kolacji albo natychmiast umrzeć!

– Dobrze.

– Nie musisz być tak uprzejmy i sztywny. Czuj się jak u siebie w domu. Chciałem tylko porozmawiać. Na ten konkretny temat nie powiedziałem ani słowa, możesz się więc odprężyć. 

    Ojciec jego ukochanego zszokował wszystkich obecnych!

    A więc to znaczy, że wie o moim związku z Tharnem.

    Type tylko spuścił głowę i nerwowo kontynuował rozmowę z mężczyzną, który – tak jak chłopak od początku podejrzewał – potrafił przejrzeć go na wylot! 

    Natomiast średni syn rodziny siedział ze skrzyżowanymi nogami i patrzył na niego nie tylko z sympatią, ale z ewidentnym uczuciem. 



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma




Poprzedni 👈             👉 Następny


 

Komentarze

Popularne posty