TT [Tom 2] – Rozdział 43 [18+]

 


 

Nienawidzić czy nie nienawidzić?


    – O! Może cała nasza rodzina powinna się wybrać na wycieczkę do Pang’an? – padło z ust ojca Tharna.

    – Co?

    W jednej sekundzie chłopak z południa poczuł się przestraszony, zdenerwowany i tak zmartwiony, że łyżka omal nie wypadła mu z dłoni. Odwrócił głowę, by spojrzeć na mężczyznę, który z satysfakcją cieszył się z własnego pomysłu.

    Nie, błagam, nie rób tego! – Type mógł zawodzić jedynie w duszy.

    Jego ręce wyraźnie zadrżały, gdy usłużna wyobraźnia bez wahania podsunęła mu obraz przedstawiający spotkanie jego staruszka z ojcem Tharna. Przecież było jasne, że wydarzyłaby się wtedy jakaś niewyobrażalna wręcz katastrofa.

    – To dobry pomysł. Możemy udać się do ośrodka ojca Type’a i trochę odpocząć, a przy okazji poznać jego rodzinę.

    Nie jest dobrze, nie jest dobrze. Nie odwiedzajcie mojej rodziny. Z tego nie wyniknie nic dobrego poza jakimś cholernym bólem głowy.

    Widząc, że Tharn jest mocno zainteresowany pomysłem ojca, Tiwat nie wahał się ani chwili i bez zastanowienia przyłożył mu pod stołem kopa.

    – Auć! – Doskonale przez wszystkich usłyszany okrzyk bólu wbrew oczekiwaniom nie wydobył się z ust jego połówki, tylko Thorna.

    O kurwa! Nie ten gość!

    Z nerwami w totalnej rozsypce student zastanawiał się gorączkowo, jak mniej lub bardziej taktownie zapobiec majaczącej na horyzoncie rodzinnej eskapadzie. Przecież nie powiedział swoim rodzicom, kim jest dla niego Tharn i jakiego rodzaju związek, oprócz bycia współlokatorami, ich łączy. Teraz mógł jedynie bez powodzenia próbować się uśmiechnąć, patrząc z przepraszającą miną na Thorna. A gdy po chwili odwrócił głowę, spiorunował wzrokiem swojego faceta, który ewidentnie miał niezłą uciechę.

    Ten facet bezczelnie się śmieje. Będziesz dziś martwy, Ai’Dupku!

    – Tato, obawiam się, że będziesz musiał jednak przełożyć plany wyjazdowe. O ile pamiętam, zaplanowałeś już tegoroczny urlop. – Thorn przyszedł z odsieczą.

    – Ale minęły całe lata, odkąd byliśmy razem na tajlandzkiej plaży. Koniecznie powinniśmy wygospodarować czas na wspólny wyjazd. – Teraz do tego absurdalnego pomysłu zapaliła się matka trójki rodzeństwa.

    Wyglądało na to, że całej rodzinie spodobała się propozycja wczasów na plaży. No niechby sobie pojechali na to cholerne wybrzeże. Ale przecież nie do jego domu!

    – Myślę, że porozmawiamy o tym we właściwym czasie. Mama z tatą umówili się już przecież na wspólną wycieczkę z przyjaciółmi, prawda? Będziecie zbyt zajęci. Poza tym lepiej będzie, jak Tharn pojedzie pierwszy, niejako na zwiady. Zawsze zdążymy pojechać później wszyscy razem.

Najwyraźniej starszy brat jego ukochanego próbował ratować mu skórę, a kiedy Tiwat na niego spojrzał, na twarzy seniora zauważył zawadiacki uśmiech.

    – Ponadto nie chce zostać zraniony – dodał starszy z braci.

    – A co to ma do rzeczy? – Matka rodzeństwa najwidoczniej nie do końca rozumiała, o co chodzi synowi.

    – Czy mama pamięta, jak podczas ostatniej wycieczki na plażę nadepnąłem na jeżowca? Ciągle jeszcze mam palpitacje serca na samą myśl o morzu.

    Wymówka, którą Type usłyszał z ust Thorna, była jak najbardziej logiczna, chociaż zdawał sobie sprawę, że młody człowiek miał na myśli raczej jego kopniaka. Przez chwilę bawił się myślą, czy nie przywalić mu kolejnego, ale zrezygnował. W końcu ten koleś pomaga mu w uniknięciu rodzinnego najazdu na Pang’an.

    – Dobry pomysł, pozwólcie mi najpierw tam pojechać, a potem porozmawiamy – zachichotał Tharn.

    Zapomnij! Nie pozwolę ci przyjechać na moją wyspę!

    – Szkoda, ale Thorn istotnie ma rację.

    Zanim jeszcze Type zdążył ochłonąć, do rozmowy włączyła się siostrzyczka.

    – P’Tharn, śpisz dzisiaj w domu? – Zamiast spokojnie kontynuować jedzenie, ten dzieciak rozpętał kolejną nawałnicę, sprawiając, że rodzicielka odwróciła się i spojrzała na zegar.

    – Tak, synu, już późno. Śpij dziś w domu, żebyś nie jeździł po nocy tam i z powrotem.

    Słowa kobiety sprawiły, że Tharn wyglądał na zakłopotanego. Przecież przywiózł tu ukochanego tylko po to, by zapoznać go z bratem. Nie zamierzał przedstawiać go rodzicom, ponieważ doskonale wiedział, że Type by tego nie chciał. Młodszy syn pomyślał, że nocleg tutaj to nie jest najlepszy pomysł. Wiedział, że matka bardzo się o niego martwi, ale nie podobało mu się, że jego chłopak miałby jechać bez niego.

    – W porządku, mogę wrócić sam – powiedział Type, bo przecież kwestia powrotu do mieszkania autobusem nie mogła stanowić zbyt wielkiego problemu.

    – Ależ nie, nie! Ty też spędzisz tę noc u nas, a do Bangkoku wrócicie jutro.

    – Tak! – wykrzyknął Tharn, odwracając się w stronę uśmiechniętych rodziców. Z ich spojrzenia jasno wynikało, że Type nie może odmówić.

    Ale kto odważyłby się spać w domu kochanka przy pierwszym spotkaniu z jego rodziną?

    – Ugh, przepraszam, ale nie ma potrzeby. To przecież dla mnie żaden kłopot – sprzeciwił się cicho     Tiwat, równocześnie wymyślając sposoby uśmiercenia swojego chłopaka.

    Niech cię szlag, Ai’Dupku! To ty postawiłeś mnie w tej sytuacji!

    – Nie musisz czuć się skrępowany. Przyjaciele Thorna często przychodzą tutaj grać w karty i niejednokrotnie zostają u nas na noc. Nong San przychodzi prawie co tydzień.

    – San? – zapytał Type twardym głosem, szeroko otwierając oczy w reakcji na znienawidzone przez siebie imię.

    – Tak, znasz go? To przyjaciel Thorna, bliski również Tharnowi.

    – Tak, poznałem go – odpowiedział Type, zaciskając zęby, po czym odwrócił się, by spojrzeć na swojego faceta, który sprawiał wrażenie bezradnego i najwidoczniej nie zamierzał wdawać się w dyskusję.

    – P’Tharn, śpij w domu, dobrze? Proszę, możesz zostać? Chcę, żebyś pograł ze mną na pianinie. – Siostrzyczka, która niedawno sprowadziła mu na kark „teściów”, spojrzała błagalnie, robiąc przy tym płaczliwą minę. Wyglądało na to, że wiedziała, jakim sposobem owinąć sobie wszystkich wokół małego paluszka. Ale słysząc jej wypowiedziane błagalnym głosikiem prośby, Type – ku swojemu zdumieniu – również poczuł, jak mięknie mu serce.

    – Jak więc będzie, Nong Type?

    – Zostanę, dziękuję za gościnę. – Student najwyraźniej przypomniał sobie o dobrych manierach. Przekonywał samego siebie, że zmiękł, wyłącznie słuchając błagalnego głosiku Thanyi, a nie dlatego, że był zazdrosny. Zazdrosny o to, że palant San niejednokrotnie nocował w domu rodzinnym Tharna, a on ani razu!


***

    – Nie gniewaj się na mnie.

    – Czy wyglądam na wściekłego?

    Ugiąwszy się pod namową rodziny ukochanego, Type nie miał innego wyjścia, jak znaleźć się w pokoju drugiego syna rodziny, chociaż na radosnego z całą pewnością nie wyglądał.

Tharn na wszelki wypadek zwracał się do niego łagodnym tonem, zupełnie jakby wiedział, że zrobił coś nie tak. Mężczyzna, który tuląc poduszkę, opadł na łóżko, całkowicie się z tym zgadzał. Jego bystre oczy lśniły jasnym blaskiem, podczas gdy ostrym, zimnym wzrokiem patrzył na lekko uśmiechniętą twarz właściciela pokoju.

    – Więc co jest napisane na twojej twarzy?

    – Spójrz na moje usta. – Type wskazał na nie i wyrzucił stek przekleństw. – Ai’Drań! Ai’Dupek...     Właśnie, pierdolony dupek!

    Tharn usiadł na łóżku i rozsądnie mu nie przerywał. Jednak gdy chciał przysunąć się bliżej ukochanego, Type wskazał dłonią na swoje stopy.

    – Nie radziłbym ci. Jestem w złym humorze i gotów cię skopać!

    Ton i słowa wyraźnie oznaczały, że nie był w nastroju na żadne łóżkowe ekscesy, więc nie było potrzeby przytulać się, by zaskarbić sobie jego przychylność. Jednak przyczyna obecnego nastroju Type’a jedynie objęła go w talii, a następnie przytuliła i z uśmiechem powiedziała:

    – Przepraszam.

    – Nic z tego! – Type nie zamierzał mu wybaczyć.

    – Daj spokój, naprawdę mi przykro!

    – Wszystko zostało powiedziane i zrobione! – Z gardła gościa wydobył się gniewny głos.

    Jestem wściekły! Czy on naprawdę myśli, że wystarczy z uśmiechem na twarzy mnie przeprosić?

    – Naprawdę przepraszam. Nie spodziewałem się, że moi rodzice się dowiedzą, ale przecież nic nie powiedzieli.

    Pomimo tego, co usłyszał, Tiwat nie był zbyt szczęśliwy. Był nie tylko zirytowany, ale również się martwił. Nie wiedział, czy rozmowa twarzą w twarz z rodzicami Tharna przyniosła coś dobrego.        Przecież nawet okazując mu serdeczność, mogli w głębi serca nie być z niego zadowoleni.

Czy naprawdę istnieli rodzice, którzy w stu procentach zaakceptowali, że ich syn jest gejem i przyprowadził swojego kochanka? A co, jeśli potajemnie każą Tharnowi z nim zerwać? Na samą myśl o tym chłopak z południa poczuł strach.

    Nie zerwę!

    W sercu homofoba odbił się echem pełen gorącego protestu krzyk. Nie chciał zrywać. Ten „zły gej” sprawił, że Type również stał się gejem. Nauczył go też, że nie każdy homoseksualista jest zły, a przynajmniej on jest dobry. Chłopak z południa naprawdę nie chciał go stracić. Bo kto poza Tharnem mógłby znieść jego wybuchowy temperament, akceptując go takim, jakim jest?

    – Ai’Tharn! – wykrzyknął Type zaskoczonym głosem, ponieważ zanim zdążył zebrać myśli, partner położył głowę na jego kolanach. Najwyraźniej nie zamierzał kłaść się spać, a na jego twarzy widniał ciepły uśmiech.

    – Spokojnie!

    Type naprawdę chciał się odsunąć, ale w tym momencie Tharn podniósł rękę, by pogłaskać jego policzek, sprawiając, że po chwili chłopak poczuł się zaskakująco spokojnie.

    – Nie martw się – powiedział kojącym głosem, którego używał za każdym razem, gdy popełnił błąd, a którym mamił go zawsze, błagając o spokój. – Nie myśl o tym za dużo.

Type sam nie wiedział, dlaczego zdecydował się delikatnie pogłaskać Tharna po twarzy.

    – Nie myśl o rzeczach, które sprawiają, że jesteś nieszczęśliwy, Ai’Type.

    Tharn nie przestawał delikatnie muskać jego policzków, powodując mrowienie, które sprawiało, że jego chłopak ledwo był w stanie spokojnie usiedzieć. Obserwował mężczyznę, który uśmiechał się, leżąc z głową na jego kolanach. Mężczyznę, który upierał się, że to, co robili razem, nie było złe.

    – Co by się stało, gdybym za dużo o tym myślał? – Type nie mógł się powstrzymać od dyskusji.

    – Jeśli jesteś zdenerwowany, to ja będę się jeszcze bardziej denerwował. Jeśli się martwisz, będę bardziej zmartwiony. Jeśli łamiesz sobie głowę, będę myślał więcej od ciebie, a jeśli jesteś w złym nastroju, będę w jeszcze gorszym. Nie jesteś sam. Ja zawsze będę wszystko z tobą dzielił.

    Type chciał zbesztać go za tę litanię, ale nie umiał się odezwać. Mógł tylko siedzieć cicho i patrzeć w twarz swojego chłopaka.

    – Myślisz, że zmięknie mi serce, Ai’Dupku?

    – Chyba raczej stopy.

    Ręka Tiwata mimowolnie pogłaskała Tharna po włosach, chociaż chętniej by go spoliczkował.             Wyglądało na to, że ten dupek się z niego naśmiewał. Bawił się więc włosami ukochanego, który po chwili poruszył głową, pocierając nią o najbardziej wrażliwe miejsce Typa. Dłonie obu mężczyzn natychmiast znieruchomiały, a oddech Tiwata stał się ciężki. Obaj opadli na łóżko.

    – Mogę cię mieć, Ai’Type?

    – Ai’Hiaa!

    Przekleństwo było jedyną odpowiedzią. Chciał powiedzieć, że przecież Tharn tego nie potrzebuje, i oczywiście bał się, że mogli zostać przyłapani.

    – A’Tharn, chłopie, zostaw w spokoju moją twarz.

    Ten cholerny facet pochylił głowę, by powąchać jego policzek, po czym złożył pocałunek na jego ustach. Type, uchylając się, mógł tylko zakopać twarz w poduszce, podczas gdy Tharn zaśmiał się, objął go w talii i powiedział po prostu:

    – Cieszę się, że zgodziłeś się ze mną spać.

    – Twoi rodzice są przerażający. Kto ośmieliłby się im odmówić? – padła szorstka odpowiedź.

    – Lubią cię, inaczej by cię nie zaprosili.

    – Ale lubią też tego drania Sana, który co tydzień do ciebie przyjeżdża.

    – Nie zapraszają go, on sam przychodzi. – Słysząc tę odpowiedź, Type natychmiast się nadąsał.     Niezależnie od tego, czy przychodził sam, czy był zapraszany, zjawiał się tu regularnie, a Type potrafił myśleć jedynie o tym, że ten sukinsyn zrobił sobie z Tharna żonę!

    – Moi rodzice naprawdę cię lubią, wyluzuj.

    Type patrzył na leżącego obok mężczyznę, jego niesamowicie przystojną twarz i czuł we włosach jego smukłą dłoń.

    – Nienawidzę twojego domu – warknął.

    – Za to ja kocham ciebie!

    Tym razem Tiwat zesztywniał, a z jego ust nie popłynęły żadne słowa. Mógł jedynie patrzeć w piękną, uśmiechniętą twarz ukochanego, który ciepło się w niego wpatrywał. Poczuł, jak jego irytacja gdzieś odpływa. Twarde i zajadłe spojrzenie zmieniło się w łagodne.

    – Kocham cię, Ai’Type, naprawdę cię kocham!

    – Ty draniu... – Tiwat nie był w stanie wykrztusić nic więcej. W milczeniu odwrócił więc wzrok.

    Jaka znowu miłość? Nerwy! Jak mogę być tak podekscytowany byciem z nim?

Milczący mężczyzna odwrócił wzrok w stronę szafy, próbując zapanować nad chaosem w swoim wnętrzu, podczas gdy ten przeklęty drań obok coraz radośniej się śmiał. Type zacisnął zęby tak mocno, że nie był w stanie wypowiedzieć choćby słowa.

    Jak miałbym powiedzieć, że ja też cię kocham? Nie, nie należę do tych, którzy mówią takie rzeczy.

    – Nic nie powiesz?

    – Co z tego, że mówisz, że mnie kochasz? Niby za co? Nie widzę w tym nic dobrego. – Te słowa wydobyły się z ust Tiwata, ale w sercu nie wątpił, że Tharn mówił o prawdziwej miłości. Chociaż był powściągliwym mężczyzną, z całą powagą myślał o swoim pierwszym męskim kochanku. Nie chciał wiedzieć, co Tharn tak właściwie w nim kochał. Wystarczyło, że w głębi serca miał do niego zaufanie.

    – Kocham cię całego… – drażnił się z nim przeciągłym głosem Tharn. Młody kochanek przysunął się, by objąć Type’a, przytulając klatkę piersiową do jego pleców tak, by ten nie mógł mu się wyrwać. Przytulił twarz do jego szyi i wyszeptał:

    – Zapytałeś mnie, co w tobie kocham. Przyznam, że to trochę trudne do sprecyzowania… Masz złośliwy i wybuchowy charakter. Jesteś zrzędliwy, dominujący i masz cięty język, którym potrafisz ranić aż do krwi. Poza tym jesteś stronniczy…

    – Chcesz umrzeć?

    Co prawda Tiwat nie bardzo umiał powiedzieć, co można w nim kochać, ale to jeszcze nie znaczy, że jego kochaś może mówić takie rzeczy podmiotowi swoich uczuć!

Wypowiedziana ze złością groźba najwyraźniej rozbawiła Tharna, który po chwili kontynuował:

    – Nie, nie chcę umierać. Nadal chcę cię kochać. Na zawsze! Kochać twój wredny charakter. Nieważne za co. Po prostu wiem, że cię kocham. Wiem, co przytrafiło ci się w dzieciństwie, wiem, dlaczego stałeś się taki. Ale jestem najszczęśliwszym facetem na tym świecie, że mimo tego zechciałeś ze mną być. Wiem też, że jestem samolubnym facetem i zrobiłem parę rzeczy, z których nie jestem dumny, ale udało mi się sprawić, że dałeś nam szansę.

Słowa Tharna jeszcze przez chwilę płynęły, podczas gdy Type chłonął każde z nich, a kiedy skończył słuchać, kąciki jego ust uniosły się w czułym uśmiechu.

    – To niedobrze!

    – Masz na myśli moje usta czy słowa?

    – Jedno i drugie. Twoje usta wypowiadają słowa dotykające mojego serca – skwitował kpiącym tonem Type, ale w końcu nie mógł powstrzymać się od głośnego śmiechu. – Z drugiej strony z tobą też nikt długo nie wytrzyma, bo jesteś wredny. – Po tych słowach odwrócił się, by spojrzeć na mężczyznę, który jedynie przewrócił oczami i skulił się, jakby zmęczony jego ciętym, jadowitym językiem.

Widząc to, Type usiadł na łóżku, a padające na jego ciało światło sprawiało, że wyglądał naprawdę dobrze.

    – Rozsuń nogi, mądralo! Dosyć gadania, pokażę ci tę moją wredotę.

    – Hej! Ai’Tharn! – Pomimo protestu Type grzecznie się podporządkował.

    Duża dłoń spoczęła na jego kroczu i zaczęła ocierać się o gorące ciało. Tharn umiejętnie używał palców, na zmianę głaszcząc nimi i szczypiąc, aż Type musiał odchylić głowę do tyłu i łapać oddech, czując z sekundy na sekundę coraz silniejsze podniecenie.

    – Piękny widok.

    Nogi Type’a były szeroko rozłożone, a dzięki jasnemu światłu wszystko było wyraźnie widoczne. Jak taki obraz mógłby być kiepski? Sterczący członek, a poniżej dwa kuliste jądra, nie wspominając już o ciasnym kanale, który kurczył się pod wpływem dotyku opuszków palców Tharna. Druga dłoń kochanka przesuwała się zmysłowo po ciepłym ciele w górę i w dół, sprawiając, że Type cały drżał i spazmatycznie łapał powietrze.

    On jest w tym taki dobry! Nigdy się nie spieszy, wie, jak sprawić, żebym poczuł się lepiej.

    – Achhhhhhhhh…

    Czubek języka Tharna dotknął mokrej główki penisa partnera, po czym jego usta pochłonęły go w całości. Type wplótł palce w brązowe włosy i ciągnąc je szybko w górę i w dół, miał nadzieję, że w ten sposób da upust swoim stłumionym emocjom. Gorący język owinął się wokół jego członka, po czym mocno, ale w zwolnionym tempie przesuwał się po całej długości. Type uznał, że może już umrzeć.

    – Hej! Jesteś dobry... Cholernie dobry.

    – Uhmmmm. – Tharn uśmiechnął się, a gdy Tiwat spojrzał w dół, ujrzał nikczemne oczy tego, który pożerał jego penisa jak pyszne lody. Ssanie było tak intensywne, że zaskoczony Tiwat mrugał nieprzerwanie, po czym – nie mogąc już dłużej wytrzymać – delikatnie pociągnął drugiego mężczyznę za włosy.

    – Jesteś zbyt dobry… gdy robisz to. Nie ssij tak... Albo całe moje ciało zniknie.

Type podparł się na łokciach i patrzył, jak jego penis znika w ustach partnera. Po chwili Tharn go uwolnił i zaczął pieścić ręką, podczas gdy jego wargi przesuwały się w górę i w dół po nabrzmiałych z pożądania jądrach. Odgłosy ssania stawały się coraz głośniejsze.

    – Prawie je przegapiłem, twoje kulki są takie pyszne! Uwielbiam cię jeść, całego.

    – Kurwa! To fiut, a nie lody!

    Type delikatnie popchnął głowę kochanka, który zaśmiał się, słysząc jego słowa. Niemal natychmiast kontynuował ssanie, aż całe ciało Tiwata zadrżało, a jego dłonie mocno zacisnęły wokół szyi partnera. Nie wiedział, czy Tharn to lubi i dlatego jest w tym taki doskonały. Wiedział za to, że nawet gdy czasem używał swoich ust, by mu się odwdzięczyć, to na pewno nie był w tym aż tak dobry.

    Nienawidzę tego. Nie nienawidzę tego.

    Chwilę potem Tharn wstał i zdjął spodnie, odsłaniając tym samym swojego wielkiego kutasa, który wyglądał, jakby płonął, gotowy do penetracji.

    – Nie rób tego... Wiesz, jaki bywam głośny! – powiedział chłopak z południa, ale jego kochanek był coraz bliżej i już po chwili ich gorące penisy zaczęły się o siebie ocierać.

Tharn roześmiał się, przesuwając dłonie na biodra Type’a. Ścisnął je mocno i przyciągnął do siebie tak, że prawie nie było między nimi miejsca.

Jedynym, co mógł na to powiedzieć Type, było:

    – Ach… To naprawdę dobre!

    – Chociaż P’San był w moim pokoju już wcześniej, musisz mi uwierzyć, że jesteś jedynym, który zostawił tu zapach swojego ciała i wziął to miejsce w posiadanie.

    – Co?! Nie jestem psem, który wszędzie sika, żeby oznaczyć swoje terytorium... Achhh! – argumentował głośno Type, zanim zaczął jęczeć i krzyknął, podczas gdy duża dłoń wciąż pocierała jego żołądź.

    Tharn zaśmiał się i zaczął poruszać ręką jeszcze mocniej i bardziej rytmicznie, a Tiwat przyciągnął do siebie jego przystojną twarz, by złożyć na jego ustach pocałunek.

    Potraktuj to, co dla ciebie robię, jako moje wyznanie.

    Pocałunek był długi i gorący. Ich języki splatały się ze sobą w zmysłowym tańcu, a ciała przylegały do siebie tak ciasno, jakby nic nie było w stanie ich rozdzielić. Poruszająca się między nimi dłoń Tharna stymulowała równocześnie oba penisy, dostarczając im intensywnej rozkoszy.

    Ai’Tharn! Chciałbym cię poprosić…

    Zanim Type do końca sformułował myśl, poczuł pierwszy skurcz rozchodzący się po całym ciele. Jego oddech jeszcze bardziej przyspieszył, twarz poczerwieniała, a usta namiętnie pieściły wargi kochanka, który nie pozostawał mu dłużny. Wszystko to przy akompaniamencie coraz głośniejszego odgłosu rytmicznie poruszającej się dłoni. Niekontrolowane, agresywne ruchy obijających się o siebie coraz mocniej bioder sprawiły, że w jednej chwili Tiwat doszedł, a jego sperma zmoczyła pieszczącą go dłoń kochanka.

    – Ręcznik papierowy... – wydyszał.

    – Ja jeszcze nie skończyłem...

    – Więc chodź tu – mruknął Type, po czym popchnął partnera, by opadł plecami na łóżko, i szybko zanurzył w ustach jego penisa. Wciągał go głęboko, jednocześnie mocno ssąc i nie zwracając uwagi na jego imponujące rozmiary. Jego głowa poruszała się w szybkim rytmie, podczas gdy Tharn nie potrafił już powstrzymać jęków, równocześnie wczepiając palce w rozczochrane włosy zadowalającego go ustami partnera.

    – Jeszcze trochę…

    Gęsty płyn wypełnił usta Type’a, sprawiając, że chłopak niemal się zakrztusił. Bez obrzydzenia przełknął spermę, po czym podniósł głowę, by spojrzeć na swojego w pełni zaspokojonego mężczyznę, i powiedział:

    – A teraz dasz mi ręcznik papierowy?

    – Uhm, papierowy – odpowiedział Tharn, a uśmiech na jego twarzy sprawił, że Tiwat szybko się odwrócił. Wiedział, że Tharn zrozumiał, iż specjalny sposób, w jaki Type się z nim kochał, był dowodem na to, że odwzajemnia jego uczucia.


***


    Poranne światło słoneczne prześwitywało przez zasłony sypialni drugiego syna. Jego gość obudził się pierwszy, prawdopodobnie dlatego, że spał w obcym miejscu, a może dlatego, że czymś się martwił. Szybko wziął kąpiel, a potem wrócił, znajdując właściciela pokoju wciąż pogrążonego we śnie.

    Może jednak przyjście do tego domu nie było aż takie złe, może było nawet miło?

    Odganiając te myśli, Type potrząsnął głową i podszedł do partnera, by go obudzić. Gdy okazało się, że poklepywanie po ramieniu nie daje rezultatów, postanowił zmienić metodę.

    Bum!

    – Auaaa!!!

    Wystraszony uderzeniem w twarz miękką poduszką Tharn z krzykiem otworzył oczy i patrzył teraz ze zdziwieniem na partnera, który niespodziewanie ryknął:

    – Obudź się, leniu!

    – Powinieneś mnie budzić tak, jak robią to normalni ludzie. Nie w ten sposób. – Tharn mógł tylko otworzyć usta i ziewnąć. Zakrywając oczy, sennie się przeciągnął, wywołując śmiech u swojego chłopaka.

    – Hahaha! Śnij dalej. Weź prysznic, chcę wracać do mieszkania.

    Słysząc to, Tharn mocno potarł twarz, próbując odgonić senność, która wciąż nie pozwalała obudzić się jego świadomości.

    (Pocałunek)

    Type pochylił się, szybko go objął i mocno pocałował w kącik ust, a zanim go puścił, zaśmiał się kpiąco.

    – Skoro tak bardzo tego chciałeś, to masz! Zejdę na dół i tam na ciebie poczekam.

Po tych słowach natychmiast odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, nie pozwalając temu draniowi się przytulić. I tak już totalnie żenujące było to, że dał mu to, o co poprosił.

    – Czy jeszcze kiedykolwiek dostanę buziaka na dzień dobry?

    – Przecież ci go dałem, nie proś o więcej.

Type opuścił pokój, nie czekając na efekt tego, co właśnie zrobił. Nie chciał dopuścić, by stało się coś, co mogło grozić jeszcze większą utratą jego godności.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka /  paszyma

       



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty