TT [Tom 2] – Rozdział 46




Wieczne szczęście?


    – Myślę, że to, co dzieje się między mężem i żoną, nie ma nic wspólnego ze mną. Dziękuję, że się mną zaopiekowaliście, a teraz pozwólcie, że się ulotnię. – To były słowa Techno, który uznał, że nic tu po nim i praktycznie wlał sobie do ust pozostałą owsiankę. Rezygnując z prysznica, chwycił kluczyki od motocykla i natychmiast skierował się do drzwi. Cała sytuacja była już wystarczająco żenująca dla obu stron, a Techno wolał nie ponieść uszczerbku na zdrowiu. 

    To był pierwszy raz, kiedy spotkał swoich przyjaciół jako parę, nawet jeśli był jedynym, który znał ich status.

    – Jeśli nie chcesz...

    – Proszę, nie zachowuj się jak ten dobry i nie każ mi myśleć, że jestem tym złym, Ai’Tharn.

    Czekając na przybycie przyjaciela Tharna, przystojny chłopak z południa zachowywał pozorny spokój. Starał się sprawiać wrażenie, że ujawnienie ich związku przed Lhongiem wcale mu nie przeszkadza. 

    – Nie słyszałeś, że źli chłopcy to ulubieńcy wszystkich? 

    – W takim razie powinienem z tobą zerwać i poszukać sobie kogoś równie złego jak ja – drażnił się Tiwat, wywołując szeroki uśmiech na twarzy swojej połówki.

    – Nie znajdziesz.

    – Nie bądź taki pewny siebie. Co jest w tobie tak zajebistego? Oprócz tego, że jesteś przystojny, bogaty w drugim pokoleniu i dobrze wyposażony przez naturę poniżej pasa? Czy to wystarczy, żeby podbić moje serce? – zaśmiał się zimno Type, jakby chciał powiedzieć, że takich facetów jest na świecie na pęczki.

    Tharn zaśmiał się jeszcze głośniej. 

    – Zdajesz sobie sprawę, że powiedziałeś, iż zamierzasz poszukać na moje miejsce innego MĘŻCZYZNY? 

    – Nie powiedziałem tego! 

    Tharn był wyraźnie rozbawiony, szczególnie na myśl, że jego Słodziak mógłby wymienić go na inny męski model. Co było z nim nie tak? Czyżby zapomniał nagle o własnych poglądach? Jak ktoś taki jak Type mógł brać pod uwagę związek z innym facetem? Przecież nie był gejem!

    – Przed chwilą, kiedy powiedziałem o szukaniu kogoś złego, wcale nie miałem na myśli, że będę to robił wśród mężczyzn – kontynuował Type pewnym głosem. – Dodam... – Młody człowiek zamilkł, zanim zdążył się pokłócić. Pomyślał o tym, co przed chwilą powiedział. Tak, w tamtej sekundzie częściowo pomyślał o innym mężczyźnie, a nie o kobiecie. Jakby chodziło o znalezienie złego faceta. W zasadzie nie myślał nawet o złych facetach tylko o złym Tharnie. W końcu był jedynym przedstawicielem męskiego gatunku, który pojawiał się w jego głowie. 

    – Jeśli już nie protestujesz, to oznacza…

    Tharn również się zastanowił. Naprawdę chciałby wiedzieć, co on sobie pomyślał. Zawsze wzdrygał się na myśl o gejach. I nieodmiennie zapewniał, że Tharn jest i na zawsze pozostanie jedynym mężczyzną w jego życiu. Ciekawe. W tej chwili perkusista nie pragnął niczego innego, jak móc zajrzeć mu do głowy. 

    – Nie bojkotujesz już gejów, prawda?

    – Nie... Nadal mi się to nie podoba. Po prostu... jestem zbyt leniwy, by się z tobą sprzeczać. – Mężczyzna o jadowitym języku nie przyznałby się tak łatwo, że faktycznie nie przejawia już symptomów homofobicznego obrzydzenia. Nadal trzymałby się pierwotnego nastawienia. Pewnie gdyby któryś z gejów przyszedł, by się o niego otrzeć, nie czułby już tak wielkiego wstrętu, ale nadal uważał, że geje to żałosne stworzenia. 

    Tharn opuścił głowę i przytulił się do siedzącego na kanapie chłopaka.

    – Cieszę się, że już tak stanowczo nie protestujesz, ale równocześnie mi smutno, że przestałeś mnie zapewniać, że jestem dla ciebie jedynym mężczyzną.

    Type nie należał do nieśmiałych, ale kiedy usłyszał coś takiego, poczuł się zawstydzony, szczególnie gdy przypomniał sobie ich gorącą noc. Twarz spłonęła mu rumieńcem, a on opuścił oczy, czując spojrzenie swojej połówki. 

    – Hmmm – mruknął chłopak z południa, ściągając na siebie uważne spojrzenie Tharna. Uniósł wzrok, a następnie stłumionym głosem powiedział: – Po prostu nadal przeraża mnie myśl, że mógłbym stać się obiektem westchnień jakiegoś innego faceta. To, że przestałem czuć zajadłą nienawiść, wcale jeszcze nie znaczy, że mógłbym zaakceptować każdego. 

    Type mógł być wredny i często mówić, zanim zdążył pomyśleć, ale coraz częściej – pod wpływem Tharna – wyrywały mu się miłe słowa. Aczkolwiek jeśli wierzyć Techno, należało współczuć Tharnowi, że zdecydował się na związek z pyskatym Tiwatem. Żadnej wdzięczności czy zachęty, a za to pełno kolców. 

    Na myśl o wywodach przyjaciela Type pomyślał: Co jest złego w ludziach takich jak ja? Ai'Tharn ma cholerne szczęście, że może być moim chłopakiem. 

    I dokładnie w to samo wierzył Tharn. 

    – Więc to oznacza…?

    – W porządku, mam tylko ciebie, Ai’Dupku. Czy muszę wyrażać się jaśniej? – warknął Tiwat. 

    Tharn bohatersko zacisnął zęby, ukrywając uśmiech po usłyszeniu czegoś, co w najmniejszym stopniu nie przypominało romantycznego wyznania miłości. Objął Type’a ramieniem, po czym kapryśnie rzucił: 

    – A może jeszcze jedno podejście? Dasz radę powiedzieć to, żeby brzmiało bardziej jak komplement?

    – Hej, chcesz posmakować mojej stopy? Wystarczy szepnąć słówko, a w ramach komplementu oszpecę ci twarz.

    Type, rzecz jasna, nie zamierzał wygłaszać jakichś ckliwych kawałków, więc użył swojego zwykłego tonu. Wyznanie uczuć sprawiłoby, że znów poczułby się nieśmiały. A nawet nie nieśmiały, tylko ze wstydu zapadłby się pod ziemię. Wypowiedziana niskim głosem groźba była bardziej na miejscu. 

    Słuchający go młody człowiek nie poczuł się w najmniejszym stopniu urażony, a zamiast tego roześmiał się i wyznał: 

    – Jestem szczęśliwy.

    – Ai’No twierdził, że na szczęśliwego to raczej nie wyglądasz, zresztą jest zdania, że należy ci współczuć. 

    – Dlaczego?

    – Wystarczy, że spotkasz takiego pechowca jak ja, a twoje szczęście natychmiast topnieje jak lód w słońcu. 

    Type wyraźnie nadąsał się na myśl o swoim przyjacielu. Nawet jeśli Techno nie wspominał jego chwalebnych popisów, to jeszcze nie znaczy, że go oszczędzi. Ten cholernik z całą pewnością nie zapomniał numerów, które odwalał, kiedy uparł się, by wykopać Tharna z akademika. Zaczynając od zabierania jego rzeczy czy robienia bałaganu… Tiwat również nie zapomniał faktu, że się nad nim znęcał. Zachowywał się, jakby śmiertelnie bał się gejów. A kiedy był chory, odrzucał jego opiekę. Przypominając sobie swoje wcześniejsze zachowania, chłopak z południa poczuł się zdeprymowany.

    – Więc istotnie jestem taki zły. 

    Ta myśl sprawiła, że zmarszczył brwi i przeciągle westchnął.

    – Nie do końca. I każdy z nas inaczej odczuwa szczęście. 

    – W takim razie musisz być typem psychola, który lubi psychiczną przemoc – szydził, ponieważ jego facet zakochał się w nim, mimo że on nie dał mu ku temu powodów. 

    Tharn uznał jego komentarz za zabawny.

    – Być może, ale mam inną teorię. Wygląda na to, że udało mi się polubić przemoc, odkąd to ciebie polubiłem. Reakcja łańcuchowa. Powodem, dla którego lubię tę przemoc, jest to, że... – Młodzieniec na chwilę przerwał, by skrzącymi się oczami spojrzeć w twarz swojego faceta, po czym dokończył: – … cię kocham!

    – ...

    Tiwat mógł tylko milczeć, ponieważ Tharn przyznał się do bycia masochistą z jego powodu i mimo że był wobec niego draniem, tak bardzo go pokochał. Chłopak z południa nie wiedział, jak odpowiedzieć. Mógł tylko wpatrywać się w swoją połówkę. Patrzył na zbliżającą się w jego stronę twarz. Bliżej i bliżej. Poczuł ciepły oddech, więc nie odwracając głowy, zamknął oczy. Zamknął je w oczekiwaniu na namiętny pocałunek, ale... Zamiast tego wargi Tharna delikatnie spoczęły na jego ustach i pozostały tam w czułym kontakcie. Kontakcie, który był przekazywaniem uczuć. 

    Type poczuł się błogo, gdy zaskakująca słodycz dotknęła jego serca.

    Tharn uwolnił jego usta i posłał mu przepełniony uczuciem uśmiech. Podniósł dłoń, by dotknąć jego policzka, po czym czule go pogłaskał. 

    – Bardzo cię kocham, wiesz o tym, Ai’Type? Nie tylko kocham, ale kocham cię na śmierć.

    Uczucia przekazane tymi słowami i odbijające się w oczach ukochanego emocje sprawiły, że twardziel opuścił powieki i opierając głowę na jego ramieniu, czuł się pokonany jak jeszcze nigdy w życiu.

    Przyznać się do porażki i naprawdę zaakceptować siebie.

    – Ja... też być może cię kocham.

    Jego godność wciąż stała mu na drodze. Niełatwo jest wyznać miłość wprost, więc „może” powinno na razie wystarczyć, ale jego serce...

    Dlaczego czuję się zdolny do kochania tego cholernego faceta?

    Kochał homoseksualistę, którego kiedyś nienawidził. Faceta, który nauczył go, że geje nie są nachalnymi rozpustnikami nieustannie nękającymi innych mężczyzn. Ten siedzący obok niego gej zaakceptował go takiego, jakim był, z całym bagażem nietolerancyjnego charakteru i nieugiętej postawy. Zmienił jego nastawienie, poszerzył horyzonty… 

    – Haha! Powiedziałeś to na głos. – Tharn położył obie ręce na ramionach Type’a, po czym przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Tym razem ich pocałunki nie przypominały dotknięć motylich skrzydełek, tylko przepełnione były niecierpliwym pożądaniem. 

    – Jeśli chcesz okazać mi swoje uczucia, to jestem jak najbardziej chętny – wyszeptał sugestywnie Type. 

    Jednak ledwo dłonie wślizgnęły się pod koszulki, by spocząć na nagiej skórze, od strony drzwi dobiegło ich pukanie poprzedzone gromkim głosem: 

    – Oto jestem, towarzyszu! Otwórz drzwi przystojniakowi! Niespodzianka!

    Odgłos pukania stawał się coraz głośniejszy, zupełnie jakby stojący przed drzwiami natręt miał zamiar wstrząsnąć ich mieszkaniem. 

    Radosny głos oczekiwanego o wiele później głównego wokalisty zaskoczył obu kochanków, którzy spazmatycznie łapiąc powietrze, usiłowali zapanować nad rozpalonym w ich wnętrzu pożądaniem. Type odepchnął obejmujące go ramiona i wstał, przygładzając ubranie, podczas gdy jego chłopak drżącą dłonią przejechał po włosach. 

    – Ktoś przeszkodził nam w posiłku. 

    Te słowa sprawiły, że Tharn lekko potrząsnął głową, mówiąc:

    – Domyślałem się, że nie będę mógł cię zjeść w całości, ale nie sądziłem, że nie wolno mi będzie chociaż spróbować. 

    – Hej, smakoszu, idź do drzwi. – Type mógł tylko potrząsnąć głową, by ukryć swoje zażenowanie. Delikatnie kopnął Tharna, który leniwie podniósł się z kanapy i nucąc pod nosem, skierował się w stronę drzwi, by powitać przyjaciela.

    – Stary, jesteś cholernie powolny, jeśli chodzi o otwieranie drzwi. W innych dziedzinach tak się nie ślimaczysz. – Dało się słyszeć głos przybysza, który rozbawił Tiwata. 

    To prawda, miał rację, jeśli chodzi o cokolwiek innego, to jego facet zdecydowanie nie był opieszały. 

    – To twój sposób na przywitanie się? Ledwo co wszedłeś, a już robisz hałas i drzesz gębę. Przecież nikt tu nie jest głuchy. – Tharn zabawnie potrząsnął głową, pozwalając wejść gościowi dzierżącemu w dłoni dużą torbę jedzenia.

    – Kupiłem wam cienki makaron obok mojego domu. Jest pyszny. 

    – Nie lubię cienkiego makaronu.

    – Ach! 

    Podczas gdy Lhong zastanawiał się, czy w słowach Type’a nie ma ukrytego znaczenia, usłyszał jego śmiech i kolejne słowa: 

    – Tacy jak ja chcą grubego makaronu, by moc się nim nasycić. Taki właśnie lubię. – Przybysz wyglądał na lekko zszokowanego, ale miłym głosem zapytał:

    – Spieszy ci się, żeby wciągnąć coś grubego?

    – Co? – Tym razem przyszła kolej na Tiwata, by zastanowić się, co znaczą te słowa i co ma do tego pośpiech. 

    Zdezorientowany Type milczał, wpatrując się w twarz gościa, a Tharn roześmiał się, patrząc na nich obu, niemających pojęcia, co się, do cholery, dzieje. 

    – Przyznaję się do porażki, nie nadążam za tym, co mówisz. 

    – Zajmijmy się jedzeniem. – Lhong uniósł w górę reklamówkę. 

    – Zjem wszystko, skoro jest za darmo. Chcesz coś do picia? – Type wcielił się w rolę gościnnego gospodarza, kierując się w stronę lodówki. 

    – Co macie do wyboru? 

    – Niewiele. Sprite’a albo wodę. 

    Gość przyjął z rąk Tiwata szklankę z lodem oraz puszkę słodkiego napoju, myśląc, że szczerze polubił współlokatora swojego najlepszego przyjaciela. Wygląda na to, że nie było trudno się z nim porozumieć. 

    – Zastanawiam się, jak wy tu razem żyjecie, mając zupełnie różne osobowości – zaśmiał się Lhong, otwierając puszkę i napełniając szklankę. – Na początku słyszałem, że nienawidzisz homoseksualistów. Było gadanie o konflikcie z seniorkami, poprzedzające morze plotek, od których grzmiało na całym kampusie. Pomyślałem, że to dziwne, że wasza dwójka potrafiła się dogadać i mieszkać pod jednym dachem. Tym bardziej, że Ai’Tharn wspomniał wtedy o braku porozumienia i możliwej przeprowadzce. To naprawdę dziwne. 

    Nieświadomy uczucia między mieszkającymi wspólnie studentami Lhong zakończył swój monolog z lekko pytającym wyrazem twarzy. 

    – Uważam to za równie dziwne. Tak jak ty. – Type usiadł na krześle naprzeciw gościa, podczas gdy Tharn stanął za jego plecami. Dłonie perkusisty spoczęły na ramionach ukochanego, który odwrócił głowę i nieznacznie przytaknął. 

    – Ai’Lhong, mam ci coś do powiedzenia.

    – O co chodzi? – Wokalista podniósł szklankę i uśmiechnął się promiennie, podczas gdy jego wzrok spoczął na tajemniczo wyglądającym przyjacielu. 

    – …

    – Nie mów, że jesteście parą, to byłoby zabawne. – Lhong zachichotał rozbawiony własnym żartem, uważając to za najbardziej absurdalny pomysł, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę plotki o nienawidzącym gejów Typie. 

    – Hmm. 

    – Co? – Słysząc mruknięcie Tharna, wokalista poczuł się zdezorientowany. 

    – Type i ja istotnie jesteśmy parą.

    Bum!

    – Hej! – wykrzyknął chłopak z południa, widząc jak szklanka, która wyślizgnęła się z dłoni gościa, roztrzaskała się o podłogę. Skamieniały Lhong miał szeroko rozwarte oczy, a na twarzy wyraz absolutnego niedowierzania, podczas gdy dłonią wskazywał kolejno na jednego i drugiego. 

    – Jesteście parą?!!! – wykrzyknął, podczas gdy Type zmarszczył brwi i wstał, gotowy posprzątać odłamki szkła. 

    – Dlaczego jesteś aż tak zszokowany? – zapytał podejrzliwie Tharn, sprawiając, że mężczyzna, który rozbił szklankę, odzyskał przytomność i zaczął krzyczeć: 

    – Jak mam nie być zszokowany! Nawet nie wiedziałem! Nic dziwnego, że wczorajszej nocy miałem wrażenie, że jest między wami coś dziwnego. Och! Ai’Tharn, nie pisnąłeś nawet słówka! Jak mogłeś! Jestem twoim przyjacielem! Nie ufasz mi! 

    Twarz Lhonga wyglądała na zaciętą i Type pomyślał, że podobnie zachowałby się Techno, gdyby to on coś przed nim ukrywał. Jednak nie podejrzewał, żeby wypadło to tak ostro i przesadnie, bo ten koleś tutaj najwidoczniej jeszcze nie skończył. 

    – Hej! Wy dwaj mieszkacie razem od początku pierwszego semestru, więc spotykacie się pewnie od miesięcy, a ty mi nie powiedziałeś?! Jak mogłeś?! To dla mnie zbyt duży cios. Cholerny Tharn. – Zacietrzewiony Lhong niemal się zachłysnął, wylewając pretensje i żale, aż wreszcie Tharn zachichotał.

    – Hmmmm, przepraszam, miałem powód, żeby ci nie mówić. 

    – Dlaczego patrzysz na mnie, kiedy mówisz o tym, czego nie zrobiłeś? – Brwi Type’a podjechały w górę, podczas gdy wcisnął miotłę w dłoń kochanka. – Skoro twój przyjaciel zrobił bałagan, to ty powinieneś posprzątać. 

    Type czuł się rozluźniony, choć nie tego się spodziewał. Obawiał się raczej, że ujawnienie ich związku sprawi, że poczuje się niekomfortowo. Nie było to tak trudne, jak mogłoby się wydawać, a w tej chwili na twarzy Lhonga widniał nawet uśmiech. 

    – Hej, przyjacielu, boję się twojej żony…

    – Skąd wiesz, że jestem żoną? Mogę być przecież jego mężem. – Type uśmiechnął się szyderczo, wzruszając ramionami, na co Lhong spojrzał na niego wielkimi oczami. 

    – Och! To super! Jak udało ci się sprawić, że przystojny Ai’Tharn poczuł się do tego stopnia zauroczony, że padł u twoich stóp? Zazwyczaj jest odwrotnie.

    – Ai’Lhong, nie pleć bzdur. Zawsze gadasz, że oczarowałem połowę wydziału, a to tylko plotki! 

    Type pomyślał o czymś, co usłyszał kiedyś od Techno. Istotnie, chodziły słuchy o Tharnie i o tym, że oczarował cały wydział. Och, Lhong żartował, mówiąc, że połowa wydziału ma obsesję na punkcie Tharna, podczas gdy Techno poszedł nawet o krok dalej, twierdząc, że nie tylko połowa, ale nawet cały. 

    Jesteście do siebie cholernie podobni, prawda?

    – Posprzątaj po sobie, Ai’Lhong! – zarządził Tharn. 

    – Ups, przyjacielu, nie złość się, to tylko szklanka. Kupię ci później nową. A krzyczałem z powodu twojego ukrywania się. To nieodwracalne poczucie straty. – Główny wokalista zrobił tragiczną minę, podnosząc rękę, by otrzeć wyimaginowane łzy, na co Tharn szturchnął go w plecy miotłą.

    – Więc jak się spiknęliście? – zapytał gość z zaciekawionym spojrzeniem, które sprawiło, że Type się skrzywił.

    – On sprawiał wyłącznie kłopoty i niemożliwie truł, ale zrobił też kilka dobrych uczynków. Sam nie wiem, jak to się właściwie stało. 

    – Od kiedy? – chciał wiedzieć Lhong, ale wtrącił się Tharn:

    – Mówiłeś, że cię nie pociągam, Ai’Type. Ale i tak się zaangażowałeś.

    – Drań! – padło ze strony zagadniętego, podczas gdy Lhong patrzył na przyjaciela tęsknym spojrzeniem. 

    – Och! Oooch! To pasuje do Ai’Tharna. Wszyscy do niego lgną.

    – Skąd wiesz? – żachnął się Type, wywołując śmiech gościa.

    – Och, znam Ai’Tharna, odkąd byłem w liceum. Jak miałbym nie wiedzieć, że każdy facet, z którym się umawiał, miał na jego punkcie obsesję? Na dodatek inni ustawiali się w kolejce, tak bardzo chcieli z nim być. Ale pozwól sobie powiedzieć, że trudno było załapać się do kolejki. Głównie dlatego, że ci, którzy go dostali, nie zamierzali wypuścić go z rąk, a na dodatek chwalili się, że Tharn jest niesamowity.

    Niesamowity facet potrząsnął głową. 

    – Zapomnij o przeszłości. Teraz Type jest pierwszy i jedyny. 

    Dawny Type z pewnością nie poczułby się tak wspaniale, słysząc słowa, które jego partner skierował do swojego przyjaciela. Nie powinno mu się to podobać. Ale Lhong przypominał mu do złudzenia Techno, więc Tiwat poczuł się z tym naprawdę komfortowo. 

    – Dobrze powiedziane, Ai’Tharn. Zapamiętaj swoje słowa. 

    – Heh, heh! Spójrz na to, wyglądacie razem całkiem nieźle – dodał Lhong. 

    Type nie myślał o zerwaniu z Tharnem i chciał pozostać z nim w związku. Zdążył się na poważnie zaangażować, więc gotów był zmienić swoje nastawienie i wkroczyć w świat Tharna tak, jak on wkroczył w jego. Nawiązanie dobrych relacji z przyjacielem ukochanego było więc krokiem we właściwym kierunku. 


***


    Zmierzający do centrum handlowego Tharn myślał o rozmowie, którą odbył ze swoim najlepszym przyjacielem jakieś piętnaście minut temu. Lhong wiedział o jego związku z Typem od tygodnia, a najwyraźniej nie chciał mu odpuścić. Dokuczał mu rano, w południe i przed powrotem do domu. Był upierdliwy. I to tylko w ramach zemsty za to, że tak późno się o tym dowiedział. 

    Myśl o kolczastym Słodziaku sprawiła, że mężczyzna radośnie się uśmiechnął. Nawet bez patrzenia w lustro na swój promienny uśmiech wiedział, że jest szczęśliwy. Nie tylko nie musiał już ukrywać ich relacji przed najbliższym przyjacielem, ale Type go zaakceptował. Powiedział, że z nim nie zerwie, że chce być bardziej otwarty i że pozwoli, by Tharn opowiedział o ich związku bliskim. Perkusista bujał w obłokach. 

    Minęło pół roku od ich konfliktu. A teraz są parą. 

    Dotychczas bez względu na to, ile osób pojawiało się w życiu Tharna, ich relacje nie trwały zbyt długo. Każdy z jego partnerów zdawał się mieć powód do zakończenia związku, podczas gdy Tharn zadawał sobie pytanie, co właściwie zrobił źle. Dopiero teraz w pełni do niego dotarło, że od początku zawsze miał tendencję do angażowania się w niepewne osoby. 

    Wiązał się z takimi, którzy łatwo odchodzili, gdy tylko poznali nową osobę, ale Type do nich nie należał. Tharn wiedział, że Tiwat należy do osób wiernych, bo przecież inaczej nie mówiłby z takim obrzydzeniem o zmianach partnerów, nazywając go nawet gejowską dziwką. 

    Może i przemiana zajęła Type’owi więcej czasu niż innym, ale miał do pokonania poważne przeszkody. Był jednak kimś, kto parł do przodu i nie podwijał ogona, żeby zwiać. Jego chłopak nie cofał się, jeśli musiał się z czymś zmierzyć. A fakt, że ich relacja nie była już sekretem, który należało przed wszystkimi ukrywać, sprawiał, że Tharn poczuł się naprawdę szczęśliwy.

    Im więcej o tym myślał, tym radośniej się uśmiechał, nie zważając na to, czy patrzący w jego oblicze przechodnie nie pomyślą przypadkiem, że zwariował. Wciąż z wielkim uśmiechem na ustach wkroczył do restauracji, w której umówiony był z kolegą z gimnazjum.

    – Moje życie jest ostatnio fantastyczne.

    – Hej, nie mów tak głośno, żeby wszyscy poczuli się zazdrośni... A tak przy okazji, na twojej uczelni jest wiele pięknych kobiet, przedstaw mi kilka – powiedział kumpel, więc Tharn chwycił telefon.

    – Którą chcesz? Jaki styl preferujesz? 

    – Haha! Nie jestem wybredny. – Przyjaciel Tharna, wbrew temu twierdzeniu, zaczął wymieniać wachlarz zalet, którymi powinna być obdarzona jego wybranka. Tharn uśmiechnął się i z dumą podsunął mu pod nos telefon, na którego ekranie wyświetliło się zdjęcie śpiącego twarzą w dół mężczyzny. 

    Oczywiście Type nie wiedział, bo w innym wypadku... nie pożałowałby sobie kłótni. 

    – Hej, pokaż, nie przyjrzałem się. – Chłopak usiłował chwycić jego telefon, podczas gdy Tharn odsunął się do tyłu, potrącając czyjeś krzesło.

    – Hej!

    – Och, bardzo przepraszam.

    Skruszony perkusista odwrócił się z przeprosinami na ustach…

    – !!!

    – P’Tharn.

    Chłopak w szkolnym mundurku patrzył na niego równie zszokowany, a Tharn jak zaklęty patrzył na swojego… eks. 

    To z nim spotykał się, zanim poznał Type’a. To on sprawił, że przez sześć miesięcy bał się z kimkolwiek umówić. 

    – Nong Tar. – Dźwięk wydobywający się z jego ust był niski i drżący. Siedzący przed nim chłopak przezwyciężył szok, a kąciki jego ust wygięły się w niepewnym uśmiechu, po czym radosnym tonem go powitał:

    – Minęło sporo czasu... Naprawdę miło cię widzieć, Phi.

    Nagle.

    Na dźwięk słowa „miło” obie dłonie Tharna zacisnęły się, a w klatce poczuł pulsującą przyjemność. Wystarczyło, że ten chłopak się do niego uśmiechnął, a on… się zachwiał.

    Type, co powinienem zrobić?



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma




Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty