TT [Tom 2] – Rozdział 47 [18+]

 



Za plecami 


    Mężczyzna cicho otworzył drzwi i wszedł do środka z nadzieją, że jego partner już śpi. Tharn czuł się zakłopotany i nie chciał wyrywać Type’a ze snu. W mieszkaniu paliło się światło i wciąż był włączony telewizor. Leżący na łóżku młody człowiek spał. Przybyły z ulgą przyglądał się twarzy chłopaka, który nieznacznie się poruszył. Tharn patrzył na swoją połówkę, ale zamiast niego w myślach ujrzał inną twarz. 

    Tak bardzo ucieszyłem się na widok Nong Tara. 

    Chociaż jedynie uprzejmie się przywitali, w perkusiście obudził się gniew. Gniew, ponieważ poczuł się szczęśliwy po usłyszeniu słów swojego byłego chłopaka i ujrzeniu promiennego wyrazu na jego obliczu. 

    Nong Tar... Brat byłego członka zespołu.

    Nong Tar... Była sympatia, chłopak, którego uważał za bardzo zakochanego.

    Nong Tar... Ten, który przychodził mu do głowy na myśl o miłości. 

    I ten sam Nong Tar, który w szczególnie brutalny sposób zażądał rozstania. 

    [Zerwijmy. Nie chcę cię więcej widzieć.]

    Kilka słów wysłanych SMS-em.

    Jeśli się coś takiego otrzymało, to chyba nie należy się dziwić, że adresat tej wiadomości szukał tego, kto mu ją wysłał.

    Tharn ciągle jeszcze miał przed oczami obrazy sprzed roku. Po dotarciu do brata swojej połówki zamiast wyjaśnień otrzymał cios w twarz i został zbluzgany. Ku swojemu zdumieniu usłyszał, że zranił Nong Tara. 

    Nie wiedział nawet, co zrobił źle. A kolejna wiadomość również niczego nie wyjaśniła… 

    [Nie mogę cię już kochać, to moja wina.]

    Przez cały ten czas Tharn nie rozumiał, co się stało. A co ważniejsze, nie miał najmniejszego pojęcia, co właściwie zrobił źle.

    Całymi miesiącami był przytłoczony poczuciem krzywdy i zdezorientowany, nie poznawszy przyczyny ich rozstania. Dopóki nie spotkał… Ai’Type’a. Tego, który na początku był dla Tharna kimś przyjemnym dla oka, a który stał się jego miłością. 

    Wygląda na to, że powrót byłej sympatii sprawił, że w niekontrolowany sposób zalewały go wspomnienia. Tharn czuł się zirytowany, ponieważ okazało się, że nie zamknął tej sprawy do końca. Chciał wiedzieć. Chciał porozmawiać z Tarem i usłyszeć przyczynę zerwania. Chciał dowiedzieć się, co się wydarzyło i dlaczego nie był świadomy, że w ogóle coś się popsuło. 

    Dlaczego Tar go porzucił?

    Nie mogę przestać o tym myśleć. 

    Tak, zdawał sobie sprawę, że nie powinien roztrząsać przeszłości. Miał przecież Type’a. Próbował stanowczo wmówić sobie raz na zawsze zamknięcie rozdziału byłego chłopaka, ale wciąż był wzburzony tym, jak Tar na niego patrzył.

    Taki podekscytowany... Szczęśliwy... Perkusista również poczuł się szczęśliwy i pragnął znów się z nim spotkać, wypytać, co takiego wydarzyło się w przeszłości. 

    Ten sam problem...

    Więc dlaczego Tar mnie porzucił?!

    – Uff! – Tharn westchnął ciężko. Chciał się komuś zwierzyć, dać upust buzującym w nim emocjom, ale nie był na tyle odważny, by porozmawiać z Typem. Jak ktoś, kto był przekonany, że w jego życiu istniała wyłącznie jego obecna połówka, mógł się przyznać, że uszczęśliwiło go spotkanie z eks chłopakiem? Wykluczone!

    Domyślał się, że jego partner poczuje się niezadowolony, a nawet zły i jedynym rezultatem będzie zapewne kłótnia. Nie chciał tego. To tylko przypadkowe spotkanie, więc nie musi mówić o tym Type’owi, żeby niepotrzebnie się złościł. 

    – Wróciłeś.

    Zaskoczony Tharn natychmiast opuścił głowę, gdy zdał sobie sprawę, że jego ukochany się obudził i mruży oczy. Zbyt późno zauważył, że to on sam był za to odpowiedzialny, ponieważ zupełnie bezwiednie usiadł obok niego na łóżku i – zatopiony w myślach – delikatnie pogłaskał go po głowie. Najwidoczniej ten dotyk sprawił, że Type się obudził. 

    – Śpij dalej, Ai’Type. 

    – Co się stało? 

    Czyżby wyczuł, że Tharn zmaga się z demonami przeszłości i dlatego zapytał? Serce perkusisty na chwilę się zatrzymało. Type troszczy się o niego, a on poczuł się zaskakująco szczęśliwy, ujrzawszy swojego byłego... 

    Tharn robił sobie wyrzuty, ale nie próbował mydlić oczu. Czuł, jakby jakaś wielka ręka ściskała jego wnętrze. Potrząsnął głową, chcąc odgonić zalewające go sprzeczne emocje. 

    – Nie, nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczony. Na dodatek trochę wypiłem i zostałem oblany alkoholem. 

    Tharn powiedział prawdę, pomijając milczeniem spotkanie swojej eks połówki. 

    – Naprawdę jakoś nie widzę, żebyś był pijany. – Zaspany mężczyzna uśmiechnął się, po czym spojrzał na zegarek i na powrót przytulił głowę do poduszki. 

    – Jutro mam poranne zajęcia. Idź się umyć i chodź do łóżka. Jak się przez ciebie nie wyśpię, to będę wściekły – dodał Type.

    Słuchający zdusił śmiech, spoglądając na leżącego w łóżku mężczyznę. Jego oczy przesunęły się po opalonych przedramionach, by zatrzymać się na umięśnionych ramionach widocznych spod wyciętego podkoszulka. Znów wygląda tak podniecająco, mimo że Tharn mówił mu, żeby tego nie nosił. Szczególnie jeśli ma poranne zajęcia. Powstrzymaj się, Tharn. 

    – Masz zamiar tak po prostu zasnąć, kusząc mnie w ten sposób? – Perkusista przejechał ręką po odkrytych mięśniach ramion. 

    – Chce mi się spać! – Type strząsnął jego rękę i dla podkreślenia swoich słów wysunął stopę spod nakrycia i przyłożył mu lekkiego kopniaka.

    – Idź pod prysznic, draniu, szybko! Potrzebuję mojej świeżej poduszki. 

    Jego słowa sprawiły, że Tharn rozjaśnił twarz w uśmiechu. Czuł się szczęśliwy, będąc nazwanym poduszką swojego chłopaka. 

    Pozwolę ci zasnąć w moich ramionach, Ai’Type.

    Perkusista pospiesznie wstał i wziął prysznic, po czym wyszedł i zgasił światła w pokoju, a następnie położył się w łóżku. Ich wcześniejsza pogawędka sprawiła, że poczuł się lepiej. 

    Tak, mam teraz Type'a i nieważne, ilu mam byłych, nic na to nie poradzę.

    Nagle.

    – Hmmm – wymruczał Type, czując, jak jego chłopak obejmuje go w talii i przytula się do jego pleców. 

   Tharn uśmiechnął się, wdychając zapach tego samego żelu pod prysznic na skórze Type’a. Czuł ciepło przytulających się do siebie ciał… Nagle usłyszał dźwięk nadchodzącego SMS-a. Odwrócił się, by spojrzeć na wyświetlacz. Ujrzawszy wiadomość, natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej i tępym wzrokiem gapił się w słowa na ekranie. 

    [P'Tharn, nie zmieniłeś numeru, prawda?]

    [Czy nadal mogę się z tobą skontaktować?]

    Pomimo skasowania numeru perkusista nie miał wątpliwości, od kogo pochodziła wiadomość. Jego dłoń zacisnęła się kurczowo na komórce. Przez chwilę wahał się, po czym odłożył telefon i położył się z powrotem na łóżku. Objął mocniej leżącego obok mężczyznę, zamknął oczy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

    Mimo to równocześnie w napięciu zadawał sobie w myślach pytanie, dlaczego Tar się z nim kontaktuje i czego od niego chce. Ta myśl sprawiła, że mocno przylgnął do Type’a.

    Przepraszam, że ci nie powiedziałem.

    Nie zamierzał niepotrzebnie go denerwować, wywlekając swoją przeszłość, która nie miała przecież żadnego wpływu na ich związek. 


***


    Tharn zachowuje się naprawdę dziwnie.

    Type zakręcił prysznic i chwycił ręcznik. Wycierając się, myślał równocześnie o ostatnich dwóch czy trzech dniach...

    Jego chłopak stał się straszną przylepą. Ciągle go dotykał, przytulał i całował, całował, całował. Szczególnie jeśli akurat miał opuścić mieszkanie… A w nocy tulił go do siebie tak mocno, że Type ledwo mógł oddychać. Nie, żeby miał coś przeciwko okazywaniu czułości. Ale od kilku dni Tharn wyraźnie przesadzał. Skąd to się nagle wzięło?

    Type potrząsnął głową.

    Czy to możliwe, że nadchodzące sesje spowodowały, że Tharn niejako akonto odbiera czułe gesty, przewidując, że może później mieć za mało czasu?

    Bzdury. 

    Zamyślony mężczyzna zaśmiał się, potrząsnął głową, po czym ubrał się i opuścił łazienkę. Nagłe burczenie w brzuchu przekierowało jego myśli na inny tor. Poklepał twarde mięśnie, po czym przypomniał sobie, że ostatnio jadł między czwartą a piątą po południu, a teraz była 23:30. 

    Jakie restauracje są jeszcze otwarte?

    Zamyślony wyszedł z łazienki i ujrzał faceta, który jeszcze kilka minut temu zaprzątał mu myśli. Tharn siedział przy biurku z włączonym laptopem, obok którego leżało kilka wypożyczonych z biblioteki książek, podczas gdy on pisał coś na telefonie, kasował, pisał, kasował, wahał się…

    Kurwa, co on wyprawia?

    Nagle.

    – Bu!!! – wykrzyknął Type, chwytając go od tyłu.

    – Aaach!!!

    Zaskoczony Tharn odepchnął jego ramiona, po czym gwałtownie wstał, przewracając krzesło.

    – Co się z tobą dzieje, Ai’Tharn? 

    – Nic.

    – I to „nic” sprawiło, że do tego stopnia się przestraszyłeś? Dlaczego? Z kim piszesz? Type odwrócił twarz, a jego wzrok spoczął na telefonie. Tharn mocno zacisnął dłoń na komórce, po czym potrząsnął głową. 

    – Nic, podszedłeś mnie od tyłu i przestraszyłeś na śmierć.

    – Z kim rozmawiasz? – dopytywał się chłopak z południa, wyciągając dłoń, jakby chciał dostać jego komórkę. 

    Nie ma znaczenia, czy pomyśli sobie, że jestem zazdrosny. Lepiej zapobiegać niż leczyć. A Tharn naprawdę dziwnie się ostatnio zachowuje. 

    Perkusista spojrzał na wyciągniętą dłoń, po czym odwrócił wzrok.

    – Weź. – Odblokował telefon i stuknął w czat na aplikacji Line. 

    [Nie zapomnij przynieść jutro raportu].

    Adresatem ostatniej wysłanej przez niego wiadomości był Lhong. 

    A dalej: [Rozumiem… J… 

    Wyglądało to tak, jakby Tharn nie skończył pisać.

    – Pisaliśmy o raporcie i przypomniało mi się coś, co chciałem dodać. 

    Słuchający skinął głową i oddał mu telefon.

    – Cóż, przepraszam za to. Po prostu pomyślałem, że zachowujesz się podejrzanie –powiedział skruszonym głosem Type, uśmiechając się,  podczas gdy Tharn z wysiłkiem oddychał przez nos. – Nie mam co do ciebie żadnych wątpliwości.

    – Lepiej pogadajmy o wyjściu i znalezieniu czegoś do jedzenia. – Chłopak z południa powrócił do dawnego siebie, zamykając temat. – Wyjdźmy coś zjeść. Jestem wygłodniały. 

    – Mam raport do zrobienia. – Jego chłopak wskazał przepraszająco na laptopa, na co kąciki ust słuchającego nieznacznie się uniosły.

    – Weź go ze sobą, możesz popracować nad nim na miejscu. Skoro jesteś moim mężem, to powinieneś pójść razem ze mną, zamiast kazać mi się samemu włóczyć po nocy. 

    Type – pewny uczucia swojej połówki – nie zawahał się użyć słowa „mąż”, doskonale wiedząc, jaki odniesie ono skutek. I istotnie… Tharn po prostu zamarł, a jego oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Nazwanie go przez Type’a mężem było  tak nieoczekiwane, że mężczyzna nadal nie dowierzał własnym uszom. 

    – Więc jak będzie, kochanie? 

    Nagle.

    Zamiast odpowiedzi, Tharn szybko zatrzasnął laptop, po czym włożył go pod pachę i chwycił kluczyki do samochodu. 

    – Cokolwiek moja żona zechce zjeść. Nie krępuj się zamówić. 

    Type poczuł się rozbawiony. Szczególnie że sam nie przypuszczał, że „mąż-żona”, kiedykolwiek przestanie wywoływać w nim niepohamowaną chęć protestu. Podszedł więc do zdumionego faceta, by go przytulić, po czym zmysłowo przejechał językiem po jego szyi. 

    – Bardzo dobrze, chodź za mną, Wielki Człowieku, a twoje życie będzie przyjemne.

    – Zdaje się, że dostałem się pod pantofel mojej żony.

    – A co? Może się nie boisz? 

    – Jeśli chcesz, żebym się ciebie bał, to rzecz jasna będę. 

    Type zaśmiał się i potrząsnął głową, wypychając z mieszkania posłusznego mężusia, po czym westchnął.

    Używanie zwrotów mąż i żona nie jest takie straszne, ale nie myśl, że będziesz to ciągle słyszał. I tak masz już moje serce.

    O tej porze jedynymi restauracjami, w których można było coś zjeść, były bary. Type miał już zamiar wymienić nazwę jednego z dłużej otwartych lokali, kiedy coś przyszło mu do głowy…

    A może McDonald’s?

    Nie jest tani, ale otwarty 24 godziny na dobę, a w środku nocy nie ma zbyt wielu ludzi, więc można tam sobie spokojnie posiedzieć. 

    Wybiorę coś do jedzenia i popatrzę, jak mój mężczyzna pracuje nad swoim raportem. 

    – Jeśli też jesteś głodny, to możesz zamówić po skończeniu pracy. 

    – Przynieś mi po prostu cheeseburgera. – Tharn wyciągnął portfel i podał mu banknoty.

    – Przytyjesz, oj, przytyjesz – dokuczał mu Type, wiedząc jednak, że pomimo picia Sprite’a jego chłopak był w świetnej kondycji. 

    Mężczyzna odwrócił się i prowokująco uśmiechnął.

    – W takim razie po jedzeniu pomożesz mi ćwiczyć. – Słysząc te słowa, Type roześmiał się i pokazał mu środkowy palec, ale przez chwilę coś zamigotało mu na twarzy.

    Uprawianie sportu z dreszczykiem, kiedy trzeba się bać, czy nie zostanie się nakrytym…

    – Zbyt intensywne ćwiczenia mogą cię wykończyć. Skurcze murowane – odbił piłeczkę chłopak z południa, po czym w doskonałym nastroju udał się w kierunku lady, ścigany głośnym śmiechem swojej połówki. 

    Type złożył zamówienie, które chwilę później zostało im dostarczone do stolika. Na tacy piętrzyły się cheeseburgery, frytki, podwójne hamburgery i wielkie kubki kakao.

    Tharn oderwał wzrok od ekranu laptopa.

    – Nazywasz mnie przyszłym grubasem, a zamówiłeś sobie podwójne hamburgery?

    – Hej! Dzisiaj przez ponad trzy godziny grałem w piłkę! Muszę uzupełnić kalorie. Moje ciało potrzebuje paliwa. – Type był pewny, że przy tak morderczych treningach może pozwalać sobie na tego typu jedzenie, a i tak nie wyhoduje warstewki tłuszczu. 

    Powiedziawszy to, przesunął się tak, by usiąść po tej samej stronie co Tharn, zdjął buty, a następnie położył stopy na przeciwległym krześle. 

    Zupełnie jak w domu.

    A później z niekłamaną przyjemnością zajął się swoim nocnym posiłkiem.

    – To takie słodkie patrzeć, jak jesz.

–     Ach! – Padło z ust Type’a.

    To nie jest słodkie...

    – Po prostu jem jak dziecko. A jeśli ty nie weźmiesz się za jedzenie, to ci wystygnie i nie będzie smakować.

    – Cóż, zapomniałem ci powiedzieć, że nie jem korniszonów.

    – Pieprzysz głupoty – powiedział krótko i treściwie Type, który lubił wszystko poza chili. Był już jednak wystarczająco długo ze swoim chłopakiem, żeby wiedzieć, czego Tharn nienawidził. Wygląda na to, że wychowano go jak książątko o bardzo wrażliwym podniebieniu. Nie mógł zjeść cheeseburgera, bo w środku były ogórki w occie. Nie mógł zjeść łososia, a jeśli już, to musiał być ugotowany. Potrafił zjeść sałatkę z zielonej papai, ale bez fasoli, chleb wyłącznie bez białego sezamu, smażony ryż wyłącznie bez śladu fasoli. 

    Ech… Prawdziwy paniczyk. 

    Type odłożył swoje jedzenie, po czym chwycił burgera Tharna i zaczął wybierać z niego ogórki. 

    – Nie jesteś moją matką, nie musisz tego robić – mruknął Tharn. 

    Type głośno się roześmiał. 

    – Cóż, z pewnością nie jestem twoją mamą – wymruczał znacząco.

    – Nie mieszaj mi w głowie. – Perkusista spojrzał na niego z uśmiechem, po czym dodał: – Nie moją mamą… Jesteś żoną. Żoną, którą kocham. 

   Type milczał przez chwilę, po czym schylił się, podniósł kawałek chleba i podsunął go Tharnowi.

    – Jedz.

    Cholera, Ai’Tharn. Jesteśmy w McDonaldzie. Nie patrz tak na mnie… To żenujące. 

    Po zjedzeniu posiłku i dopiciu napoju Type podniósł się z krzesła.

    – Dokąd idziesz?

    – Muszę ci mówić? – Chłopak z południa skierował się w stronę łazienek. 

     Bezczelny. 

    Chwilę później mył ręce, z uwagą omiatając wzrokiem pomieszczenie. Łazienka była przestronna i czysta, zupełnie jakby dopiero co została gruntownie wysprzątana. A restauracja, ze względu na późną porę, niemal opustoszała… Doskonale! Można mieć poczucie, że nikt nie naruszy tu prywatności. No owszem, dodatkowo… jutro jest dzień pracy. 

    Na twarzy Type’a pojawił się przewrotny uśmiech, podczas gdy w jego umyśle błysnęła przystojna twarz.

    – Ai’Tharn...

    Type otworzył drzwi łazienki i skinął na siedzącego samotnie mężczyznę, który odwrócił głowę i pytająco uniósł brew. 

    – Hę?

    – Chodź tu na chwilę.

    Zdezorientowany mężczyzna wykonał polecenie, a kiedy wszedł do środka, zapytał:

    – Co się…?

    Nagle.

    Zanim Tharn zdążył dokończyć pytanie, Type złapał go za rękę, pociągnął za sobą do kabiny, po czym szybko zaryglował drzwi. 

    – Co ty robisz? – Tharn, choć zaciekawiony, był spokojniejszy, niż jego chłopak się spodziewał.

    – Pamiętasz, kiedy zalany Ai’No został u nas na noc?

    – Oczywiście… 

    – To było cholernie ekscytujące – kontynuował Tiwat, kładąc ręce na klatce partnera. Tharn zmrużył oczy.

    – Nie mówisz chyba...

    – Hmm! – Nie czekając, aż skończy, Type odwrócił się i oderwał kilka papierowych ręczników, po czym zmoczył je wodą z kranu. Chwilę później spojrzał figlarnie w twarz stojącego pod ścianą mężczyzny. 

    – Myślę, że to dobry pomysł, bym pomógł ci spalić trochę kalorii. – Type oblizał usta i bez ociągania ściągnął mu spodnie aż do kolan. Tharn westchnął, ale wyglądał na gotowego do współpracy, pomagając mu w pozbyciu się tej części garderoby. Prawdopodobnie obawiał się jednak, że zostaną przyłapani, więc wyszeptał: 

    – Pospiesz się, Ai’Type, to nie jest dom.

    – Nie ruszaj się. 

    – Cholera! Zimne! – wzdrygnął się perkusista, podczas gdy Type mokrym papierem przejeżdżał po jego członku. Wbrew oczekiwaniom, nie bacząc na nic, penis Tharna natychmiast zareagował. 

    Kurwa, zaczynam się uzależniać.

    – Uznaj to za specjalną usługę, którą ode mnie otrzymasz. 

    Klęczący mężczyzna z zapałem pobudzał męskość kochanka, a obawa przed zjawieniem się w łazience niepożądanych gości dodawała mu energii i niesamowicie podniecała. Tharn czuł dokładnie to samo, czując równocześnie zwinne dłonie, które umiejętnie go pobudzały. 

    – Twój fiut w mgnieniu oka rośnie i twardnieje… 

    Podczas gdy Type z satysfakcją patrzył na efekty swoich działań, Tharn oddychał coraz ciężej, a po chwili wplótł palce we włosy kochanka. Nie do wiary, że to ten sam chłopak, który nigdy wcześniej nie wychodził z inicjatywą. Od niedawna stał się nie tylko niesamowicie zmysłowy, ale również aktywny. 

    – Cudownie. 

    – Zamknij się. Możesz co najwyżej jęczeć. 

    Chwilę później do dłoni dołączył język, najpierw delikatnie krążący wokół główki. Ten sam Tiwat, który jeszcze całkiem niedawno uważał seks oralny w swoim wykonaniu za obrzydliwy, teraz bez wstrętu dostarczał ustami przyjemności swojej połówce. Na zmianę przejeżdżał językiem po całej długości penisa, okrężnym ruchem delikatnie popieścił żołądź, po czym mocno ssał. Poruszając głową w przód i w tył, przyjmował w usta twardą męskość. 

    Przepełniony pożądaniem Tharn wił się jak w gorączce, wydając z siebie stłumione jęki.

    Boże, co za bestia o magicznych ustach…

    Patrząc na płonącą żądzą twarz kochanka, Tiwat pomyślał, że Tharn wygląda pięknie. Jego zamglone spojrzenie, ogniste rumieńce i płytki oddech. Zacisnął więc mocniej dłoń na jego twardej męskości, poruszając szybciej wargami i językiem.

    Słysząc niski, przeciągły, pełen zadowolenia jęk Tharna, dołożył drugą dłoń i zaczął równocześnie pieścić jego jądra. To było cudowne uczucie widzieć płonącą twarz Tharna i jednocześnie pozwolić dłoniom i ustom go pieścić. 

    Nagle.

    – Nie wstydzisz się?

    – Dlaczego miałbym. Teraz jesteś twardy jak skała – powiedział, wstając. 

    Jego partner jednym ruchem ściągnął mu spodenki, które chwilę później wylądowały obok. Niemal natychmiast dłoń Tharna spoczęła na jego członku, przynosząc mu przyjemność. 

    – Nie mów tak. Tobie też niewiele brakuje.

    – Drań – rzucił Tiwat, czując zwinne dłonie kochanka. Teraz Tharn dotykał jego penisa, pocierając go w górę i w dół, aż chłopak pokrył się gęsią skórką. Głaskał żołądź kciukiem i palcem wskazującym, dopóki nie usłyszał stłumionych jęków Type’a. Chwilę później Tiwat poczuł delikatne dotknięcia języka i miękkie wargi. Jednym ruchem Type wbił się w te gorące usta.

    Obaj jęknęli. 

    Cudowne.

    – Zrób to jeszcze raz, Ai’Tharn – wyjęczał Type, kiedy język kochanka dotykał wrażliwej części, wywołując dreszcze na jego ciele. 

    Nie tylko to zrobię, ale jestem w tym cholernie dobry.

    Type patrzył na swojego członka znikającego w cudownych ustach kochanka. Widok był tak kurewsko podniecający, że chłopak jęczał, spazmatycznie chwytając powietrze. Jakiś czas później wyszeptał: 

    – To takie ekscytujące. Pocałuj mnie, Ai’Tharn. 

    Type złapał go za nadgarstek i podciągnął do góry, by stanąć z nim twarzą w twarz.

    Ich usta się połączyły, nawzajem smakowali własną męskość na języku partnera. Ich penisy wzajemnie się o siebie ocierały, podczas gdy z rękami na pośladkach kochanka wykonywali szaleńcze ruchy bioder. 

    Chwilę później Tharn jęknął. Odsunął się nieznacznie, po czym chwycił oba członki. Pocierał je dłońmi i równocześnie o siebie, a ich pocałunki, którymi obdarzali się w rytm stymulacji, nie zawsze trafiały w usta. 

    Ich pożądanie sięgało wyżyn, ciała płonęły. Pot zrosił im plecy. Dwa serca biły jednym szaleńczym rytmem, podczas gdy jęki nie zawsze dawały się stłumić. Type czuł, że zaraz dojdzie. Pewnie dlatego, że dzisiaj grał w piłkę nożną, jego ciało było tak podatne na pobudzenie.

    Nagle w łazience dało się słyszeć kroki. Drzwi ich kabiny zatrzęsły się, jakby ktoś na zewnątrz próbował je otworzyć i wejść. Obaj na chwilę zamarli, dopóki nie usłyszeli oddalających się kroków. 

    Ale ten ktoś może przecież wrócić.

    Ta myśl sprawiła, że Type złapał Tharna za szyję i przylgnął ustami do jego warg. Całowali się i lizali, a dłonie Tharna w szaleńczym tempie posuwały oba członki. 

    Type delikatnie ugryzł jego szyję.

    – Zaraz oszaleję. Szybciej, Ai’Tharn, ja już… Szybciej! 

    Drzwi łazienki zatrzęsły się ponownie, przynosząc dodatkowy dreszcz, który przywiódł Type’a niemal na skraj intensywnego orgazmu. Wystarczyło kilka szybkich ruchów dłoni Tharna oraz pożądliwych pocałunków, by chłopak z południa poczuł szarpiące jego ciałem spazmy, podczas gdy uwolniona sperma moczyła dłonie Tharna. 

    To było tak kurewsko podniecające wiedzieć, że byli niejako na widoku.

    Muszę być szalony!

    Type przeklął samego siebie. Sięgnął po papier, szybko się oczyścił, po czym założył spodenki. W tym czasie jego partner z szeroko otwartymi oczami obserwował jego poczynania. 

    – Hej, a co ze mną? – Tharn słusznie przeczuwał, że Tiwat zamierza się ulotnić. 

    – Masz ręce. Zajmij się tym sam. To dopiero byłby obciach, gdyby zobaczono nas wychodzących razem z toalety. 

    Chłopak z południa spojrzał w lustro, ale nie ujrzał nic poza rumieńcami. Wyglądał, jakby właśnie wracał z treningu. Przyłożył ucho do drzwi i upewnił się, że nikt nie stoi na zewnątrz, po czym zerknął na swojego kochanka.

    Obraz wijącego się z pożądania mężczyzny sprawił, że Type złośliwie się zaśmiał.

    – Powodzenia! – powiedział na odchodnym, kasując w odpowiedzi soczyste przekleństwo.

    – Ty pieprzony draniu!

    – Cóż, przeklinaj do woli, ja już skończyłem – rzucił, po czym wybiegł z łazienki.

    Usłyszał jeszcze, jak Tharn zamyka za nim drzwi. 

    W międzyczasie wrócił na swoje miejsce i wyglądał przez okno, udając, że nic się nie stało. Zupełnie jakby przed chwilą nie przeżył ekscytujących chwil w toalecie.

    Następnie zamknął laptopa Tharna, a po chwili głośno się zaśmiał. Najwidoczniej uznał za zabawne, że kiedy Tharn wrócił, chwycił go za ramię i rzucił krótkie: 

    – Wracamy.

    Tylko jedno nasycone znaczeniem słowo.

    Type śmiał się, dopóki nie wyszedł z restauracji i nie wsiadł do samochodu, szykując się po drodze na ripostę Tharna. I istotnie. Kierowca rzucił mu wredne spojrzenie.

   – Poczekaj! Następnym razem też cię rozpalę i zostawię na lodzie. Zobaczymy, jak się będziesz wtedy cieszył.

    – Haha! Daj spokój. Trzeba się było nie ślimaczyć – powiedział złośliwie pewny siebie Type.

    Zgodnie z charakterem Tharna w zasadzie nie groziły mu przecież żadne konsekwencje. Tharn był nie tylko bardzo dobry w łóżku. Był cudownym kochankiem i zawsze dbał najpierw o jego przyjemność. 

    I to nawet nie tylko przyjemność – skorygował się w myślach Tiwat. 

    Tharn pozwalał sobie na orgazm dopiero wtedy, kiedy najpierw wysłał do nieba jego. Więc nie skończyłby jako pierwszy, pozostawiając niespełnionego Type’a, tak jak groził, ponieważ nigdy nie pozwoliłby sobie na nadszarpnięcie swojej reputacji.

    – Więc kiedy mogę oczekiwać następnego razu? – zapytał Type z uniesioną brwią, czując, jak nabiera wigoru. 

    Tharn spojrzał na niego bez uprzedniego gniewu. 

    – Kiedy? Nie wiadomo, ale na pewno nie w tym miejscu! 

    Być może nie powinni się tu przez jakiś czas pokazywać. 



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty