TT [Tom 2] – Rozdział 52


  


Strach przed utratą miłości


    [Wróć do domu, mam ci coś do powiedzenia.]

    Tharn wysłał tę wiadomość do Type’a i w tym momencie w jego sercu pojawiło się nieopisane uczucie.

    Zmartwienie?

    Czy to panika?

    Jest ciężko, prawda?

    A może to po prostu...?

    Właściwie nigdy nie był tchórzem. Ani wtedy, gdy powiedział rodzicom, że chce studiować muzykę, ani wówczas, gdy odważył się wyznać przed całą rodziną, że jest gejem.

    Mimo strachu, który ściskał mu serce, zawsze miał odwagę dążyć do tego, czego pragnął. Teraz również się bał. Bał się, że to koniec jego związku z Typem, chociaż absolutnie nie był na to gotowy. W ciągu tych wszystkich lat jego związki – jeden po drugim – kończyły się z różnych powodów, a jeden raz nawet bez jakiejkolwiek przyczyny. Ale teraz im więcej myślał o tym, co wydarzyło się ostatniej nocy, tym bardziej się bał.

    Kochał Type’a tak bardzo, że nie chciał nawet myśleć o tym, iż mógłby go stracić. Tharn miał za sobą wiele rozstań, ale po raz pierwszy przemknęło mu przez głowę, do czego byłby zdolny, gdyby Type z nim zerwał. Nigdy aż tak strasznie nie bał się tego, że zostanie sam. Jednak tym razem przez chwilę wydawało mu się nawet, że potrafiłby zabić Type’a, a potem popełnić samobójstwo, byle tylko nie musieć żyć bez niego.

    Przestań myśleć w kółko o najgorszym, sprawy mogą nie być tak złe, jak się wydaje. – Starał się pocieszyć samego siebie w myślach, czując zmęczenie po nieprzespanej nocy. 

    Wziął głęboki oddech i wszedł do sali prób, po czym rzucił plecak w kąt, na co obecni odwrócili głowy, by na niego spojrzeć.

    – Jesteś! – powiedział Song, rejestrując poważny wyraz twarzy nowo przybyłego.

    Po jakimś czasie Tharn zwrócił się do członków zespołu:

    – Przepraszam, ale nie mogę dłużej zostać na próbie.

    – Coś nie tak? Widzę, że od samego rana dziwnie się zachowujesz. Miałeś kolejną kłótnię z Tumem? – zapytał Tae, na co Tharn potrząsnął głową.

    – Pójdę już – powiedział krótko do pozostałych.

    – Powodzenia! 


***


    Mimo że starał się nad sobą panować, by wolno i bezpiecznie prowadzić samochód, powrót do domu zajął mu mniej czasu niż zwykle. Po zaparkowaniu szybko znalazł się w mieszkaniu. 

    Nagle.

    – Wpadłeś zobaczyć się ze swoim byłym, zanim wróciłeś?!

    Perkusista westchnął przeciągle, ale nie odważył się odpowiedzieć, bo doskonale zdawał sobie sprawę, kto sobie nagrabił. 

    Wcale nie winił Type’a za to, że go zbluzgał i pluł jadem, bo gdyby jego chłopak wyszedł spotkać się ze swoją byłą sympatią i skłamał, to kto wie, czy on sam nie zareagowałby dokładnie w ten sam sposób.

    – Miałem dzisiaj próbę. Możesz zapytać Lhonga, jeśli mi nie wierzysz.

    Type spojrzał na niego nieruchomo, po czym się uśmiechnął.

   – No, wierzę ci. – Postawa Type’a sprawiła, że Tharn poczuł się trochę nieswojo. Chociaż nie był do końca przekonany, co czuje jego chłopak, w którym najwidoczniej gotowały się emocje, to miał wrażenie, że jego uczucia były nieco bardziej stabilne niż wczoraj. Miał nadzieję, że wysłucha wyjaśnień na temat ich relacji z Tarem. 

    W żadnym wypadku nie spodziewał się, że usłyszy z jego ust następujące słowa: 

    – Wiem, że go nie spotkałeś, bo to ja niedawno widziałem się z twoim byłym chłopakiem.

    Gdy tylko Tiwat skończył mówić, Tharn zamarł i poczuł się tak, jakby ciążący mu na sercu głaz z hukiem upadł na podłogę. Natomiast to, co nastąpiło później, można było porównać do himalajskiej lawiny. Perkusista niepewnym wzrokiem spojrzał na Type’a, chcąc o coś zapytać, ale nie mógł.

    – Dlaczego nic nie mówisz? Powiedziałem, że poszedłem zobaczyć się z twoim drogim Tarem.

    – On nie jest mój – zaprotestował odruchowo, na co Type gorzko zachichotał.

    – Może on nie jest twój, ale za to ty jesteś jego. Nie wiesz o tym, „P’Tharn”?!

    – Co masz na myśli? – Tharn nie wiedział, o czym rozmawiali, ale nie ufał Tarowi od czasu, gdy widzieli się po raz ostatni i poprosił, by zostawił go w spokoju. Jedyne, czego Tharn mógł być pewien, to to, że on i Tar nigdy do siebie nie wrócą.

    – Nie ma sensu tego wyjaśniać – odrzekł przeciągłym głosem Type. – To on powiedział, że jesteś jego i zamierza mi cię odebrać.

    Pomimo wysiłków Type’a, by się kontrolować, Tharn mógł wyraźnie wyczuć, jak bardzo jest wściekły. W tej chwili miał mocno zaciśnięte pięści, a ciało sztywne z napięcia. Widać było, że zachowanie spokoju kosztuje go niemało wysiłku. 

    – Ai’Type, wiesz, ja... – Mężczyzna próbował wyjaśniać.

    – Jeszcze nie skończyłem! Bądź uprzejmy mi nie przerywać! – Type nie dał mu szansy na wytłumaczenie.

    – ...

    Perkusista natychmiast zamilkł i tylko słuchał w milczeniu, ponieważ tym razem wina leżała po jego stronie. Jeśli nie może użyć argumentów, by ułagodzić wściekłego partnera, to wykorzysta wszystkie inne sposoby. Będzie siedział cicho i słuchał w nadziei, że zmiękczy serce Type’a. 

    Tiwat po raz kolejny gorzko się uśmiechnął i wyraźnie widać było, że jest nie tylko zły, ale również dogłębnie zraniony. 

    – Powiedział, że wciąż go kochasz, a on kocha ciebie i nie chce cię stracić. Powiedział również, że nigdy o tobie nie zapomniał i zamierza sprawić, że do niego wrócisz. Odniosłem wrażenie, że rozmawiam z młodą dziewczyną, która właśnie przeżyła swoją pierwszą nieszczęśliwą miłość. Biedaczek! Samo patrzenie na niego mogłoby złamać najtwardsze serce!

    Tharn czuł, że wbrew oczekiwaniom jego partner staje się coraz bardziej wściekły. A im więcej Type mówił, tym bardziej on sam, obserwując wyraz jego twarzy, odnosił wrażenie, że rozmówca był wystarczająco zdesperowany, by zabić jego eks.

    Słysząc go mówiącego, że Tar wciąż go kocha, Tharn czuł się coraz bardziej zaniepokojony. Zdał sobie sprawę, jak bardzo on sam kocha Type’a, gdy tylko usłyszał, jak bardzo Tar kocha jego.

    Ale jego ukochany szalał z wściekłości, równocześnie wyglądając tak, jakby za chwilę miał się rozpłakać. To był pierwszy raz, kiedy Tharn widział go w takim stanie.

    – Ale ja kocham ciebie, Ai’Type...

    – Nonsens! Kiedy to powiedziałeś? – Type nieco się zawahał, a Tharnowi nie pozostało nic innego jak tylko pozwolić mu mówić. – Wiesz co? Twój były chłopak płakał i błagał mnie, żebym mu cię oddał! Znasz to uczucie? Czy on myśli, że jeśli będzie rozpaczał i okazywał swoją słabość, to mu cię oddam? Nie ma mowy! Nie należę do tych, którzy tak łatwo odpuszczają. On najwidoczniej źle mnie ocenił. Jeśli chce cię mieć, najpierw musi zmierzyć się ze mną!

    Słowa Type’a sprawiły, że oczy perkusisty rozszerzyły się w panice. Pomyślał tylko, że będący tak miękkim Tar nie miałby żadnych szans w starciu z silnym Tiwatem. Perkusista nie wiedział, czy jego obecny chłopak naprawdę uderzyłby ucznia, ale był tak zszokowany, że zapomniał, iż powinien był w tym momencie milczeć.

    – Uderzyłeś go?

    – Kurwa! – Type nagle wstał i krzyknął na Tharna. – Tak się o niego martwisz? Tak bardzo? Dlaczego? Przecież to zwyczajny człowiek. Boisz się, że umrze? Czy w twoich oczach jestem facetem, który by go zabił? Martwisz się o niego? Odpowiedz! Martwisz się, prawda? – Type już wcześniej krzyczał na Tharna, ale nigdy nie stracił umiaru tak jak teraz. Perkusista milczał i dopiero po chwili zdecydował się odpowiedzieć. 

    – Nic podobnego nie mówiłem! Uspokój się, nie martwię się o niego tak bardzo, jak mówisz. Po prostu nie chcę, żeby coś stało się tobie. 

    Tharn zaprzeczył, że jego zmartwienie dotyczyło byłego chłopaka. Skierowane było przecież pod adresem obecnego. Perkusista przytrzymał szarpiący się w jego ramionach żywioł i nie puścił go bez względu na to, jak bardzo się wyrywał.

    – Dlaczego ciągle kłamiesz?! Martwisz się o niego! Powinieneś mieć jaja, żeby to przyznać! Jesteś tym, który ma inicjatywę. Zawsze jesteś taki cholernie ugodowy i gadasz nie na temat. Po prostu go nienawidzę! Czy choć przez chwilę pomyślałeś o mnie? Czy zastanowiłeś się przez sekundę, jak ja się czułem, kiedy powiedział mi, żebym mu cię oddał? Czy ty w ogóle poświęcasz myśli moim uczuciom? Czy masz do tego stopnia zapchany nim mózg, że nie ma tam miejsca na myśli o mnie? Czy zastanawiałeś się nad tym, co ja czuję?!

    Długo tłumione emocje Tiwata wypłynęły na zewnątrz. Młody mężczyzna już nie walczył. Teraz po prostu stał bez ruchu, zupełnie jakby wyczerpał wszystkie swoje siły.

    Perkusista mocniej go objął. 

    – Ai’Type, kocham cię! Naprawdę cię kocham! – Tharn powtarzał mu to do ucha, próbując go uspokoić.

    Kochał Type’a bardziej niż kogokolwiek innego na świecie.

    Type ponowił próbę, by wyrwać się z jego objęć, ale Tharn wciąż go trzymał. 

    – Puść mnie! – zażądał zimnym głosem.

    – Ai’Type, posłuchaj mnie. Pozwól mi wyjaśnić, co wydarzyło się zeszłej nocy.

    – Nie chcę tego słuchać. 

    Pomimo wysiłków Tharna, by uspokoić swoją połówkę, Type nie zamierzał współpracować. Po bezowocnej próbie wyrwania się z obejmujących go ramion Tiwat podniósł głowę i stanowczym głosem rzucił:

    – To koniec! Powiedziałem mu, że nie może cię mieć, bo należysz do mnie! – Mówiąc te słowa, zacisnął dłonie na kołnierzu koszuli Tharna, by zbliżyć jego twarz do swojej, i ze złością patrzył mu w oczy. Całkowicie zignorował radość, która odbiła się na twarzy perkusisty, gdy ten usłyszał jego słowa, a zamiast tego podkreślił: – Nieważne jak bardzo będzie się starał, nieważne, co zrobi. Możesz być tylko i wyłącznie mój! Więc zabraniam ci kontaktować się z nim w jakikolwiek sposób. Mówię serio. Przysięgnij mi to! 

    W rzeczywistości nawet jeśli Type by o to nie poprosił, Tharn i tak już dawno zaplanował to zrobić. Opuścił więc głowę i położywszy ją na ramieniu swojego chłopaka, poważnym, łagodnym tonem powiedział:

    – Przysięgam ci, że nigdy więcej nie spotkam się z N’Tarem.

    – Spójrz mi w oczy, kiedy to mówisz! – zażądał ciągle jeszcze rozzłoszczony Tiwat. 

    – Przysięgam, że jesteś wszystkim, co mam, i jedynym, którego pragnę. Już nigdy nie zwiążę się z nikim innym, zaufaj mi! – powtórzył zgodnie perkusista, patrząc w oczy ukochanego. 

    – ...

    – ...

    Dłuższą chwilę obaj patrzyli na siebie w milczeniu, aż w końcu Type odwrócił wzrok i powiedział:

    – Mam nadzieję, że będziesz pamiętał o tym, co dziś powiedziałeś.

    Po tych słowach chwycił portfel i telefon, zamierzając wyjść, ale zatrzymał go głos Tharna:

    – Dokąd idziesz?

    – Dokądkolwiek, bylebym nie musiał oglądać tam twojej twarzy – warknął zapytany i natychmiast opuścił mieszkanie. 

    Natomiast jego oniemiały chłopak stał tam, zupełnie nie wiedząc, co robić.

    Mimo że Type stanowczo zadeklarował prawa własności i mimo że okazał palącą zazdrość, Tharn nie czuł z tego powodu ani odrobiny przyjemności, zwłaszcza gdy zobaczył, jak jego partner opuszcza ich mieszkanie ze smutnym wyrazem twarzy. Jednocześnie martwił się o Tara, myśląc, że on też musiał zostać dotkliwie zraniony. Jednak bez względu na wszystko perkusista zdecydowany był nie złamać obietnicy danej Type’owi. Nie zamierzał spotykać się ponownie ze swoją wcześniejszą miłością. 

    Po raz kolejny zadał sobie w duchu pytanie, czy to prawda, że wszystkie jego związki układają się o wiele gorzej niż te innych osób? Dlaczego każda miłość kończyła się katastrofą?


***


    – Ai’Type, pij powoli, jutro przez cały dzień będzie bolała cię głowa.

    – Nie powstrzymuj mnie, czy to nie wina twojego najlepszego przyjaciela, że znajduję się w takim stanie? 

    Po wyjściu z mieszkania Type zadzwonił do Lhonga z prośbą, by spotkał się z nim w barze za uniwersytetem. Przyjaciel Tharna wydawał się być bardziej niż szczęśliwy, mogąc się z nim spotkać, siedział więc teraz od niemal godziny, słuchając jego wynurzeń.

    – Nie bądź taki. Skoro Tharn zapewnił, że nic między nimi nie zaszło, to powinieneś mu uwierzyć. – Lhong próbował ugłaskać rozmówcę, z którego ust wydobyło się jedynie pełne pogardy prychnięcie. 

    – Jak mogę mu ufać, skoro ciągle mnie okłamuje?

    – Po prostu nie chciał ci tego utrudniać. Powinieneś już wiedzieć, jaką jest osobą i jak bardzo się o ciebie troszczy. Dba o twoje samopoczucie. Prawdopodobnie okłamał cię, bo myślał, że gdyby powiedział to wprost, zupełnie niepotrzebnie byś cierpiał. 

    Type spojrzał na rozmówcę i zrozumiał, że Lhong jako przyjaciel Tharna wyraźnie stał po jego stronie, i wyrzucał sobie, że powinien był raczej zadzwonić do własnego najlepszego przyjaciela. 

    Ale cóż… Techno niejednokrotnie już wspierał Tharna, więc kto wie, czy również nie tym razem. Cholera! Żaden człowiek nie był po jego stronie! 

    Użalający się nad sobą Type ponownie wychylił drinka, podczas gdy Lhong przyglądał mu się ze zmartwieniem w oczach. 

    Dzisiejszego wieczoru Type wezwał Lhonga głównie dlatego, że wiedział wszystko o nim i Tharnie. I chociaż Tiwat miał zazwyczaj grubą skórę, a przynajmniej takie wrażenie sprawiał, to jednak był trochę zawstydzony, że ciągle dzwoni do Techno, który musi wysłuchiwać jego marudzenia. Więc zastępczo zadowolił się obecnością Lhonga.

    – Czyli uważasz, że przesadzam? – zapytał Type, na co Lhong się uśmiechnął.

    – Nie, nie to chciałem powiedzieć. Po prostu nie myśl o tym za dużo – poradził mu. – Jeśli jest tak, jak mówisz, to myślę, że to wina Tara. 

    – Owszem. Ty też uważasz, że to jego wina, prawda? – Type poczuł, że ktoś w końcu go poparł.

    – Poważnie! Jeśli chodzi o charaktery twój i Tara, to każda postronna osoba, która nie zna cię zbyt dobrze, musi pomyśleć, że wina leży całkowicie po twojej stronie. Rzuciłeś się na chłopaka z liceum! Gdybyś go pobił, to masz pojęcie, jak zareagowaliby jego rodzice i nauczyciele? Już byś nie żył! Zgłupiałeś czy co? Nigdy nie oglądasz telewizji? W starciu ze złośliwymi kochankami żona zazwyczaj nie ma najmniejszych szans! 

    Słysząc jego słowa, Type zacisnął zęby.

    – Dobrze, że nie jestem delikatną panienką – skrzywił się z niesmakiem Tiwat. – Od początku mówiłem Tharnowi, że jeśli chce ze mną być, musi mnie zaakceptować takiego, jakim jestem. 

    Chociaż Type prezentował na zewnątrz sztywną postawę, to w głębi serca tliły się obawy. Wciąż bał się, że Tharn nie zniesie bycia z kimś takim jak on. Ale mimo to i tak chciał uchodzić za silnego. Chciał udowodnić, że jest dobry i jednocześnie dać innym do zrozumienia, że nie jest kimś, kogo można łatwo zastraszyć.

    – Jako przyjaciel Ai’Tharna, mogę cię pocieszyć, że on bez wątpienia w pełni akceptuje twój charakter. W przeciwnym razie nie zgodziłby się na wszystko, jednak powinieneś być spokojniejszy. Na pierwszy rzut oka Tar wydaje się taki niewinny. Sam nie jestem do końca przekonany, czy naprawdę jest taki zły, jak mówisz.

    – Powiedział mi o wszystkim i zażądał, żebym oddał mu Ai’Tharna!

    – Zdaje się, że zwiódł mnie ten jego wygląd, bo miałem go za dobrego chłopaka.

    – Nie tylko ty. Ai’Tharn też dał się na to nabrać i zrobił z siebie głupca, zachowując się tak, że właściwie powinienem z nim zerwać. – Type znów się rozzłościł, przypominając sobie bezczelne kłamstwa swojej połówki i jego „schadzki” z eks. – Obiecał mi, że nie będzie się z nim więcej spotykał. Jeśli nie dotrzyma słowa, to z nim zerwę – dokończył zdecydowanym tonem. 

    Ciągle był jeszcze trochę oszołomiony. Nienawidził czuć się w ten sposób, chciał więc znieczulić się alkoholem i zostawić to wszystko za sobą. Naprawdę nie chciał walczyć z kimkolwiek jak te wspomniane przez Lhonga zazdrosne o kochanki – telewizyjne żony. 

    – Nie martw się, zaufaj mu, Ai’Tharn tego nie zrobi. On naprawdę cię kocha, uwierz mi!

    Słysząc słowa Lhonga, Tiwat nie poczuł ulgi, a zamiast tego był coraz bardziej zmartwiony. Wiedział, że ta sprawa nie dobiegła jeszcze końca i przewidywał, że to na niego spadnie ciężar jej zakończenia.


 ***


    – Oddaj mi to co moje! Ai’Lhong, jak to się stało, że spotkałeś się z Ai’Typem?

    – To dlatego, że się pokłóciliście. Sprawił, że cierpiałem razem z nim. 

    Tharn otworzył drzwi i poczuł się zaskoczony widokiem stojącego za progiem przyjaciela w towarzystwie Type’a, który wyglądał na pijanego. Gdy tylko Lhong go zobaczył, natychmiast przekazał mu chwiejącego się na nogach chłopaka. 

    – Poszedł z tobą pić?

    – Czy wy dwaj nie potraficie się jakoś porządnie rozmówić? Zawsze spada to na mnie – mruknął Lhong, na co Tharn bezradnie westchnął.

    – Dziękuję, że go przyprowadziłeś. 

    – Cieszę się, że mogłem pomóc! Weź pod uwagę moje dobro i nie walcz z nim już więcej – pouczył poważnym tonem przyjaciel, poklepując go po ramieniu, co sprawiło, że Tharn musiał zdusić w sobie śmiech.

    – Dobrze się nim opiekuj. Pójdę już.

    – Zaczekaj chwilę, Ai’Lhong – zatrzymał go perkusista, z wahaniem spoglądając mu w twarz. 

    – Czy Ai’Type coś ci powiedział?

    – Tylko że...

    – Co za gówniany chłopak!

    Zanim Lhong zdążył dokończyć, obaj zamarli, słysząc besztanie Type’a wymachującego w nieokreślonym kierunku dłonią. 

    – Ty... jesteś... jesteś mój… Mój!

    – Hahaha! Uważaj na swojego chłopaka! Słowo daję, nie sądziłem, że ma tak uroczą stronę! – Lhong uśmiechnął się na pożegnanie. 

    Stojąc przed windą, ujrzał, jak Tharn cicho szepcze do ucha swojego chłopaka pełne czułości słowa, patrząc na niego zakochanym spojrzeniem. 

    – Cóż, jestem twój i tylko twój.

    Chwilę później obaj zniknęli w mieszkaniu. Perkusista położył Type’a na łóżku, po czym usiadł obok, by móc go obserwować. Mężczyzna, który jeszcze niedawno szarpał go za kołnierz, zniknął, a na jego miejscu pojawił się pijany, półprzytomny i cuchnący alkoholem osobnik, którego włosy były tak rozczochrane, że przypominały ptasie gniazdo. 

    Tharn pomyślał, że jego chłopak jest teraz szalenie uroczy.

    – Ty... Ai’Tharn, jesteś mój... Jesteś mój. Zapamiętaj to sobie. Tylko mój – powtarzał przez sen jego uroczy chłopak.

    – Mhm. Wiem. Jestem twój. – Tharn wyciągnął rękę, by potargać i tak już rozczochraną fryzurę. 

    Mam tylko ciebie, tylko ciebie, Ai’Type – powtarzał w myślach, patrząc na pijanego partnera mruczącego coś pod nosem. 

    Chociaż na pozór Type był buntowniczy, kapryśny i porywczy, z całym wachlarzem najrozmaitszych wad, on wciąż go kochał, a jego miłość z dnia na dzień rosła i stawała się silniejsza. Wiedział też, że jego chłopak ma również zupełnie inne strony, które starannie ukrywa pod kolczastą fasadą. 

    Może dlatego tak bardzo go kochał. Od samego początku dokładnie wiedział, jakim człowiekiem Type jest naprawdę. Niezależnie od tego, jak niewzruszony wydawał się na zewnątrz, w środku był bardzo miękki i podatny na zranienie. Zupełnie jak teraz, kiedy powtarzał, że Tharn należy do niego. 

    W normalnych okolicznościach Tharn z pewnością nie usłyszałby deklaracji, które teraz bez oporów wypływały z ust jego pijanego chłopaka. Tiwat nigdy nie przyznałby się, jak bardzo mu na nim zależy. Nie na trzeźwo. Teraz był po prostu niesamowicie słodki.

    Tharn wstał, by przynieść ręcznik, którym zamierzał go umyć. Po powrocie z łazienki wciąż mógł usłyszeć głos swojego uparciucha powtarzający, że Tharn należy wyłącznie do niego. 

    Prosta czynność umycia własnego chłopaka stała się olbrzymim problemem, ponieważ Tiwat stanowczo przeciw temu protestował. 

    – Nie ruszaj się, błagam, nie wierć się tak. Jak cię umyję, to od razu poczujesz się lepiej. 

    Tharn szeptał uspokajająco i jednocześnie rozpinał ubranie Type’a. 

    – Jesteś takim złym facetem, Ai’Type. Omal nie przyczyniłeś się do mojej śmierci. Masz pojęcie, jaki byłem zazdrosny, gdy zobaczyłem, że Lhong cię obejmuje? Dlaczego chodzisz na drinka z innym facetem, skoro możesz napić się ze mną? Nawet jeśli jest moim przyjacielem, nie chcę, żeby cię dotykał. Czułem, że za chwilę wybuchnę, kiedy zobaczyłem was razem – Nie mogąc wyjaśnić tego trzeźwemu Type’owi, Tharn musiał zadowolić się jednostronną rozmową z pijanym. 

    Widząc Tiwata ze swoim najlepszym przyjacielem, na początku poczuł się porwany przez wir emocji, ale po chwili się uspokoił. Znał Lhonga na tyle dobrze, iż wiedział, że nie wmieszałby się w jego związek. Ale w głębi serca, niezależnie od tego, czy chodziło o własnego przyjaciela, kobiety czy innych mężczyzn, Tharn bał się, że zajmą jego miejsce w sercu Type’a.

    Wiedział też, że zachowuje się irracjonalnie, a nawet głupio, ale po prostu nie potrafił zaakceptować, że inni zbytnio troszczą się o jego chłopaka. Nie mógł jednak nic powiedzieć na temat pijackiej eskapady w towarzystwie Lhonga, bo przecież to on sam tak go wkurzył. Ale w przyszłości już nigdy tego nie zrobi. Nie zdenerwuje go, bo już nigdy nie spotka się ze swoim byłym. 

    – Chcę, żebyś mi uwierzył Ai’Type... Tar naprawdę nic już dla mnie nie znaczy. Mam tylko ciebie. – Tharn westchnął na myśl, że te wyjaśnienia nie mają sensu, bo mówi je do śpiącego niespokojnie chłopaka. 

    – Co ty za bzdury wygadujesz? Obudziłeś mnie – odezwał się nagle Type, kompletnie go zaskakując.

    Tharn podniósł wzrok i zobaczył uśmiechającego się do niego, oszołomionego alkoholem partnera.

    – Przepraszam, że cię obudziłem.

    – Cóż, wciąż coś bełkoczesz – poskarżył się Type, po czym – wpatrując się w niego – niespodziewanie dodał: – Przepraszam!

    – Za co? – zdziwił się Tharn, nakrywając go kocem.

    – Sprawiam, że jesteś smutny. 

    Tharn nie mógł uwierzyć, że jego chłopak skłonny był go przeprosić. To raczej on powinien przepraszać! 

    – Mówisz poważnie, Ai’Type? 

    Wciąż zły na samego siebie Tiwat nie miał odwagi spojrzeć mu w twarz. 

    – Rozmawiałem z Ai’Lhongiem i zdałem sobie sprawę, że... nie słuchałem twoich wyjaśnień. Ciągle tylko się na ciebie wydzierałem, Ai’Tharn. Nie wiem… Byłem po prostu zszokowany, wściekły, smutny i wystraszony. Nie mam pojęcia, jak opisać to, co czułem. 

    Tharn też nie był pewien, jak się teraz czuje, ale wystarczyło mu, że może trzymać go w ramionach. Pomyślał tylko, że jego chłopak – mimo że teraz sprawiał takie wrażenie – nie mógł być całkiem trzeźwy, bo nie powiedziałby tak słodkich słów. 

    – Nie musisz przepraszać, to ja chcę przeprosić ciebie. Nie spotkam się już z nim nigdy więcej, Ai’Type. – Tharn mocno go do siebie przytulił i – ku swojemu zaskoczeniu i radości – poczuł, jak mężczyzna odwzajemnia uścisk.

    – Ai’Tharn.

    – Co? 

        Type milczał przez długi czas, sprawiając, że Tharn pomyślał, że zasnął mu w ramionach, ale kiedy spojrzał mu w twarz, ujrzał jego wilgotne oczy. 

    – Możesz mnie przytulić? 

    – Przytulić? – zapytał niepewnie Tharn. 

    Czy ja go nie przytulam? 

   Dokładnie w tej chwili ujrzał, jak Type odrzuca koc i owija nogi wokół jego talii.

    – Zróbmy to! 

    Perkusista wiedział, że nie powinien wykorzystywać kogoś, kto jest pijany, ale po chwili usłyszał kolejne słowa: 

    – Pragnę cię. Chcę, żebyś we mnie wszedł... Teraz!

    Samokontrola Tharna nie była na tyle silna, by mógł oprzeć się takiemu zaproszeniu. 



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma




Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Popularne posty