TT [Tom 2] – Rozdział 53 [18+]

  



Powody złamania przysięgi 


    – Wiesz, że jesteś nieźle zalany?

    – Nie jestem

    – Tylko pijani tak uparcie twierdzą, że są trzeźwi, ale wystarczy na ciebie spojrzeć.

    – Hmm!

    Tharn pochylił się nad leżącym na łóżku partnerem i szeptał mu cicho do ucha, a kiedy podniósł głowę, nietrzeźwy chłopak spojrzał mu w twarz i zapytał:

    – Wybaczysz mi? 

    Potem oplótł ramionami szyję Tharna i przyciągnął jego twarz bliżej swoich ust. 

    – Pospiesz się. – Type błagał, przysuwając się coraz bliżej, zupełnie jakby nie mógł się powstrzymać. 

    – Jesteś takim szorstkim goblinem. – Perkusista dotknął jego warg w delikatnym pocałunku. 

    Drżący młody mężczyzna przyjął pieszczotę, potulnie otwierając usta, by wpuścić jego język, i przesunął dłonie, zatapiając je we włosach kochanka. Z gardła wydobył mu się jeszcze bardziej zmysłowy jęk niż wcześniej.

    – Hmm! 

    Języki mężczyzn ścigały się w ustach, obaj czuli podniecające dreszcze, które zaczęły obejmować ich ciała. Jęki raz po raz wyrywały im się z gardeł, a pocałunki stawały się coraz głębsze. Obaj desperacko próbowali czerpać z siebie nawzajem.

    – Chcę więcej! – wyszeptał chrapliwie Type, gdy kochanek wycofał język z jego ust. Tharn pocałował go mocno i zaskoczony sięgnął pod Type’a. 

    – …

    – Jestem pijany. – Jeszcze przed chwilą Type nie chciał tego przyznać, a teraz wyszeptał te słowa, gdyż gorące pocałunki na szyi sprawiły, że zakręciło mu się w głowie. Czując dłoń kochanka w najwrażliwszym miejscu, dodał: – Ai’Tharn, spodnie mnie uciskają. Ściągnij mi je. 

    Pieszczący go delikatnie przez materiał jeansów Tharn poczuł, jak Tiwat odsuwa jego dłoń od swojej nabrzmiałej męskości. 

    – Mówiłem ci, że mi w nich za ciasno. 

    – Jesteś taki seksowny – wyszeptał Tharn, kiedy po zdjęciu spodni przejechał dłonią po bokserkach i wyczuł wilgoć. – Twardy i spragniony – dodał, wsuwając palce pod gumkę.

    Po chwili jego wzrok prześlizgnął się po odsłoniętej już męskości kochanka. Tak. Wyglądało na to, że w tym stanie penis Tiwata był o wiele bardziej nabrzmiały i większy, a jego właściciel skłonny do potulnego wydania się na łaskę partnera. 

    – Ach! – Type jęknął i coraz ciężej łapał powietrze. Dyszał.

– Mmm... Aaach…

    Język Tharna przejechał po sutku kochanka, wyrywając mu z gardła przeciągły jęk. 

    – Hej, ach! Nie szczyp go! – zaprotestował chwilę później Type w reakcji na intensywne pieszczoty. Perkusista zastąpił więc palce językiem, równocześnie przenosząc dłoń na drugą brodawkę. Przez chwilę pieścił klatkę, lizał gładką skórę, powoli schodząc w dół, aż do pępka. Obserwował, jak napinają się mięśnie brzucha Type’a. Coraz wyraźniej czuł, jak cały drży. Doskonale znający jego ciało i każdą reakcję Tharn nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu. Ukochany był miękki jak wosk pod jego dłońmi. Oprócz jednego miejsca. I to on go takim uczynił. Z satysfakcją złożył pocałunek tam, gdzie mężczyzna pozostawał twardy, czyniąc się przez to bezbronnym. 

    – Ach... Ai’Tharn... Nie, nie tak... Chcę... – zaprotestował Tiwat, czując usta Tharna na nabrzmiałym penisie i jego palce w swoim wnętrzu. – Nie! 

    Rozpalony pożądaniem młody człowiek uczynił gest, by odsunąć głowę kochanka, chociaż pieszczoty gorących ust sprawiały, że dosłownie płonął. 

    – Nie, nie usta... Użyj kutasa. – Tiwat uniósł się i wskazał odpowiednie miejsce. –Wejdź. We mnie. Wepchnij go... mocno.

    Tharn zamarł, słysząc błagalny, ochrypły szept, i wysunął palce. W tym momencie Type przewrócił się na brzuch, by ułatwić mu dostęp. Chciał być wzięty od tyłu. Tharn nie odmówił i aby go przygotować, na powrót wsunął dwa palce w ciasną dziurkę między wypiętymi pośladkami.

    – Tak bardzo tego chcesz?

    – Ach! Hmmm... Ai’Tharn, mówiłem ci przecież, zabierz rękę. Chcę, żebyś we mnie wszedł! 

    Ciało Tiwata zadrżało. Kiedy palce Tharna wsunęły się do środka, poczuł przytłaczającą przyjemność. 

    – Dlaczego tak bardzo pragniesz poczuć mój twardy argument? – Tharn wykorzystał okazję, by o to zapytać, bo było jasne, że w zwykłych okolicznościach nie usłyszy odpowiedzi. 

    – Bo jest gorący! – padło z ust Tiwata, którego twarz ukryta była w poduszce, a pięści zaciśnięte na prześcieradle.

    Tharn odsunął dłoń i powoli zaczął wsuwać w kanał pasującą tam idealnie twardą męskość. Czuł, jak ścianki ciasno go obejmują. 

    – Kurwa! Ty... Nie... Nie!

    Wyglądało na to, że Tharn od razu znalazł właściwy punkt, więc powoli wycofał się i powrócił, ponownie w niego uderzając.

    – Ai’Tharn, tak... Mocniej... Mocniej! – Ochrypły głos Type’a rozbrzmiewał w całym pokoju.

    – Jeśli chcesz mocniej, to zrób to sam – uwodzicielskim głosem wyszeptał mu do ucha Tharn, niemal zupełnie wysuwając się z jego wnętrza.

    – Tak! – Sam nie będąc pewnym, czy to jedynie przez alkohol, zaskakująco otwarty Type podniósł się i usiadł na Tharnie.

    – Nienawidzę cię! – wykrzyczał, wyglądając na trochę przytłoczonego. Tharn pocałował go lekko w usta, by natychmiast, z nagłym impetem zanurzyć się w całości w chętne ciało. Krzyknął gwałtownie, chwytając Type’a za biodra tylko po to, by ten błyskawicznie strząsnął z siebie jego dłonie.

    – Nie musisz mnie trzymać! – Reakcja partnera sprawiła, że Tharn zdusił w sobie śmiech, ponieważ ten wyglądał na wściekłego.

    Dam sobie z tym spokój... On jest naprawdę zły.

    Oba ciała zsynchronizowały się i jedynym rozchodzącym się po pokoju dźwiękiem był ten świadczący o ich rytmicznym ocieraniu się o siebie.

    Rozległ się jęk.

    Ubranie Type’a już dawno zniknęło, odsłaniając nagą skórę, a ten widok jak zwykle podniecił Tharna tak, że koniecznie chciał znów posmakować jej ustami. Wiedział, jak ich użyć, by sprawić, aby Type nie chciał przestać.

    – No, chodź tutaj! Nie jesteś gotowy, prawda?

    – Hmm! Nie chwytaj... mojego... – Twardy kutas Typa został ściśnięty tak, że głos jego właściciela lekko się załamał.

    Tharn przewrócił go na plecy i wszedł w niego, nie mogąc się napatrzeć na jego napinające się ciało.

    W pokoju znów słychać było przyśpieszone oddechy i czuć coraz mocniejszy zapach pożądania. Type nie protestował, jego ciało było chętne, oczy mocno zamknięte, a siły poświęcił opanowaniu zbyt gwałtownych ruchów bioder, by sprostać rytmowi kochanka.

    – Mmm... Ach... Ach! Dobrze! Zrób to jeszcze raz!

    Gdy jakiś czas później obaj prawie jednocześnie osiągnęli szczyt, minęła ledwie chwila, by Tharn – przyciskając się do pleców Tiwata – pokazał mu, że wciąż może kontynuować. A kiedy oparł o niego głowę i pocałował w szyję, usłyszał:

    – Zabieraj go ode mnie!

    – Cholera! – Perkusista, który po upojnych momentach spodziewał się raczej usłyszeć coś słodkiego, smutno się uśmiechnął.

    – Okłamałeś mnie dziś. Teraz jestem wykończony, a ty chcesz powtórki! – Type oderwał Tharna od siebie. Ten poprawił się na łóżku i powiedział:

    – Przepraszam!

    – To takie zabawne drażnić się ze mną?

    – Nie, bo jesteś pijany!

    Tharn nie spodziewał się, że pomimo wielu wypróbowanych dziś pozycji Type wciąż będzie nieśmiały, tym bardziej, że to przecież on słodkim głosem błagał go, by powiedział „tak” i tylko jego inicjatywie zawdzięczali ten maraton.

    – To ty nie mogłeś się powstrzymać – odszczeknął się Type. – Nie śpię, odkąd we mnie wszedłeś! – Mówiąc to, wziął leżący na łóżku ręcznik, by się nim przykryć.

    Tharn z westchnieniem zapytał ponownie:

    – Przyjąłeś moje przeprosiny, prawda?

    – Cóż, twój przyjaciel mnie do tego przekonał.

    Type zamilkł i obaj znów pogrążyli się w zadumie.

    – Masz dobrego przyjaciela – powiedział nagle Type, a gdy Tharn spojrzał na niego z powątpiewaniem, zobaczył zasypiającego kochanka i nie mógł powstrzymać się od chichotu.

    – Tak, Ai’Lhong jest moim najlepszym przyjacielem.

    – Więc ostatecznie to twój przyjaciel pomógł rozwiązać nasz konflikt, ale jeśli będzie następny raz, umrzesz bez słowa, a on pomoże mi w morderstwie. – Głos stawał się coraz cichszy, a po chwili perkusista przytulił do siebie już śpiącego Type’a i poczuł wielką ulgę w sercu. Kamień w końcu stoczył się na ziemię, a Tharn wydał z siebie długie westchnienie.

    – Obiecuję, że nie będzie następnego razu!


***

    

– Ai’Tharn! Ai’Tharn! Ai’Tharn!!!

    – Co się stało? Dlaczego się wydzierasz?

    Od pamiętnego incydentu minął prawie tydzień i obaj byli w stanie mniej więcej przejść nad tym do porządku dziennego i pozwolić, by życie wróciło na właściwe tory. Teraz było niemal tak jak wcześniej, a nawet bardziej słodko. Jednak Tharn nie potrafił tak do końca zapomnieć tego, co usłyszał od Type’a. Czy Tar naprawdę to powiedział? Tharn był tylko w połowie o tym przekonany. 

    Kiedy Lhong wszedł do sali prób i gromkim głosem wołał jego imię, perkusista znów o tym rozmyślał. Wzięty z zaskoczenia skrzywił się, będąc trochę zły, że tak brutalnie sprowadzono go na ziemię. 

    – Najpierw to przeczytaj, a potem możesz mnie opieprzać. Jeśli jeszcze będziesz miał na to ochotę. 

    Słysząc te słowa, Tharn spojrzał na niego ze zdziwieniem i wziął z jego rąk telefon, by rzucić okiem na maila, o którego chodziło Lhongowi. 

    – Cholera! – Nie mógł uwierzyć własnym oczom.

    – Hej, stary, zareagowałem dokładnie tak samo, kiedy po raz pierwszy to przeczytałem. Nie do wiary! Ledwo co opublikowałem na YouTube filmiki z naszych prób. Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że ktoś będzie nas śledził! – powiedział z zachwytem podekscytowany Lhong.

    Tharn skupił się na treści. Z maila wynikało, że kogoś zaciekawiło ich nagranie i kontaktował się, by porozmawiać o ich występie jako zespołu zamykającego wielki festiwal. 

    Mężczyzna podniósł wzrok i wymienił spojrzenie z Lhongiem. 

    – To trochę dziwne!

    – Cóż, przyznam, że dla mnie też, ale może trzeba to sprawdzić. 

    Tharn nie chciał zbyt dużo mówić, tym bardziej, że w stanie skrajnej ekscytacji Lhong pewnie i tak by go nie słuchał. Zamiast tego ponownie spojrzał na wizytówkę z danymi kontaktowymi zamieszczoną na końcu maila.

    – W takim razie po prostu zadzwoń i z nim porozmawiaj! – poradził na wpół sceptyczny Tharn.

    – Pokażę to Tae i Songowi.

    – Nie sądzę, że koniecznie należy się spieszyć, Ai’Lhong. Lepiej najpierw zadzwonić, by upewnić się, że to poważna propozycja. Nie rozbudzaj w nich nadziei. Byłoby szkoda, gdyby się później zawiedli. 

    Tharn był rozsądnym mężczyzną i myślał, zanim zaczął działać, ale po usłyszeniu jego słów Lhong skrzywił się i pomyślał, że jest to trochę żałosne.

    – Za dużo myślisz, Ai’Tharn! Jeśli jesteśmy szczęśliwi, to wspólnie, a jeśli to nie wypali, to wspólnie będziemy się smucić. Spoko. 

    Lhong był bardzo prostym człowiekiem i w ten sposób postrzegał świat.

    Perkusista nie został jeszcze skonfrontowany z podobną sytuacją. Nawet jeśli przyglądano się jego talentowi podczas występów w barze Jeed, to nie łączył tego z tym, że w najbliższym czasie mógłby osiągnąć taki poziom, by występować przed dużą publicznością. I nigdy nie chciałby porzucić swoich przyjaciół z zespołu.

    – Więc który z nas dzwoni? – zapytał z niesłabnącym podekscytowaniem Lhong, podczas gdy Type pogrążył się w myślach. 

    – Ja to zrobię. A jeśli się dogadamy, to pójdziemy na spotkanie razem. – Tharn zaczął wybierać numer umieszczony na wizytówce.

    Po kilku rozmowach i dotarciu do osoby odpowiedzialnej ustalono miejsce i czas spotkania. 

    Uwierzę, że to prawda, dopiero kiedy spotkamy się z nim dziś wieczorem – pomyślał perkusista, który zamierzał wziąć udział w spotkaniu koniecznie wraz z Lhongiem. Tharn nie zapomniał wysłać SMS-a do swojego chłopaka, by powiadomić go, że wróci później.

    [Mam dziś próbę, a wieczorem...]

    Tak naprawdę Tharn chciał kibicować Type’owi. Był nawet na kilku jego meczach, ale Type powiedział mu kiedyś, że nie ma takiej potrzeby. Właściwie Tharn domyślał się, co było powodem, dla którego jego chłopak nie pozwalał mu przychodzić i zagrzewać go do walki. Był to fakt, że drużyna uniwersytecka już kilka razy przegrała. Zapewne piłkarz nie chciał, by partner patrzył na jego porażki. 

    [Co tam robisz? Przecież dziś nie pracujesz!] 

    To była odpowiedź Tiwata na jego wiadomość.

    [Co chcesz zjeść? Kupię, jak będę wracał.] 

    [Nie, zjem później z Techno.]

    Tharn zaśmiał się cicho.

    [Posiłek z Techno to nie to samo co Techno jako posiłek. Nie wolałbyś mnie?]

    Tharn w napięciu oczekiwał odpowiedzi, która niemal natychmiast nadeszła i okazała się bardzo treściwa: 

    [FCK-Y]

    Perkusista roześmiał się, wysiadł z samochodu i spojrzał na hotel, przed którym stał, myśląc o rozmowie, którą odbył z osobą odpowiedzialną za koordynację terminów.

    – Tak się składa, że mój szef ma kilka spraw do załatwienia w tamtym hotelu, Tharn. Ty i twój przyjaciel możecie zaczekać w lobby. Szef powinien dołączyć około 16:30.

    Tharn wszedł i obrzucił pomieszczenie wzrokiem, szukając Lhonga, który jechał na spotkanie własnym samochodem. W tym momencie zawibrował jego telefon.

    [Ai'Tharn!!! Mam przebitą oponę. Cholera, co za dziadowski pech! Zwariować idzie. Niech to szlag, nie umiem zmienić koła.

    Lhong donośnym głosem pomstował w słuchawkę.

    – Gdzie teraz jesteś?

    [Na skrzyżowaniu, tuż przed skrętem do hotelu.]

    – W takim razie podjadę po ciebie. 

    Tharn spojrzał na zegarek i odetchnął z ulgą, bo do umówionego spotkania zostało jeszcze ponad 15 minut, ale przyjaciel natychmiast odrzucił tę propozycję. 

   [W porządku, nie musisz przyjeżdżać, wezwałem już pomoc drogową. Zostań tam, gdzie jesteś. Nie chcę, żebyś ty też się spóźnił. Wolałbym nie pozostawiać po nas wrażenia niepunktualności już przy pierwszym spotkaniu. Dobiję do ciebie, jak uporam się z moim drogowym problemem. Przeproś go w moim imieniu.]

    Lhong pośpiesznie odłożył słuchawkę i Tharn nie mógł nie przyznać mu racji. Pierwsze wrażenie było najważniejsze, a raz przegapiona szansa może się już nie powtórzyć. Młody człowiek zajął wiec miejsce na obszernej, miękkiej kanapie i czekając na tajemniczego szefa, rozejrzał się wokół. Pomimo widocznego wszędzie luksusu Tharn nie potrafił się odprężyć, ponieważ martwił się, jak wypadnie. 

    O czym będziemy rozmawiać?

    Po chwili kątem oka dostrzegł coś znajomego. A raczej nie coś, tylko kogoś. Uczeń w mundurku liceum szedł w jego kierunku u boku starszego od siebie mężczyzny. A spojrzenie licealisty było jakieś dziwne. 

    Tharn przez chwilę zastanawiał się, co znajomego mignęło mu w polu widzenia, i dopiero po chwili, gdy obie sylwetki zbliżyły się, doznał olśnienia. 

    N’Tar. 

    Perkusista natychmiast skoczył na równe nogi i mimowolnie zmarszczył brwi, gdy ujrzał, że przybysze zmierzają w stronę wind. Następną rzeczą, jaką zobaczył, było to, że mężczyzna obejmuje ramieniem młodszego od siebie chłopaka. Ich bliskość sprawiała, że Tharn nieco się zaniepokoił.

    Co ten N’Tar tu robi?

    Perkusista zaczął rozglądać się w lewo i w prawo, zastanawiając się jednocześnie, czy facet zamierza wykorzystać chłopaka, zabierając go do pokoju hotelowego. Tharn przygryzł wargę i zdecydował…

    To nie jest jego prawdziwy brat, ale bez względu na wszystko powinien coś zrobić. Myśląc o tym, zorientował się, że jego stopy bezwiednie się poruszyły. Chwilę później stanął przed windą i patrzył na pulsujące światełko wskazujące na numery mijanych pięter. Postanowił sprawdzić, na którym piętrze się zatrzymają i ruszyć tym śladem w nadziei, że uda mu się ich dogonić. 

    Jeśli coś się stanie, a on nie zareaguje i przymknie oko na to, co widział, to być może przez długi czas będzie się o to obwiniał. 

    Nie minęło wiele czasu, a Tharn dotarł na piętro, na którym zatrzymał się Tar, ale nie wiedział, do jakiego pokoju mogli się udać. 

    – Puść mnie! Powiedziałem, zostaw mnie! Nie ma tu P’Tuma! 

    – Cicho, zaraz tu będzie.

    – Puść mnie! Puść!

    Tar najwyraźniej błagał o pomoc i próbował opuścić pokój, ale jego towarzysz nie zamierzał na to pozwolić. Nie chciał dać mu odejść i walczył, by wciągnąć go do środka. 

    – Cholera!

    – !!!

    Tharn patrzył, jak mężczyzna uderza w brzuch Tara. Cios był najwidoczniej bardzo mocny, bo chłopak słaniał się na nogach.

    – Hej, przestań! – Tharn krzyknął do napastnika, złapał go za kołnierz i zamachnął się na niego pięścią.

    Zaskoczony facet spojrzał i cofając się, szorstko warknął:

    – Hej! Co ci do tego? Nie zajmuj się cudzymi sprawami! 

    Tharn podniósł z ziemi Tara, który klęcząc tuż obok, trzymał się za brzuch. 

    – Nie mam zamiaru tak po prostu stać i patrzeć. Co zamierzałeś mu zrobić?

    – A co ci do tego? Zapłaciłem za niego! Cholera! Jeśli nie chcesz go sprzedać, to po prostu powiedz! 

    Jego słowa rozwścieczyły Tharna, ponieważ koleś obrażał kogoś, kogo on znał. Na domiar złego usłyszał odgłos otwierających się obok drzwi i to dokładnie w momencie, kiedy po raz kolejny chciał przyłożyć napastnikowi. Mężczyzna najwidoczniej zorientował się, że szanse na seks z nastolatkiem rozwiały się jak złoty sen, ponieważ szybko opuścił pokój. 

    Tharn natychmiast pochylił głowę i zwrócił się do chłopaka: 

    – N’Tar, jak się masz?

    – Nie... Phi… P’Tharn, nie próbowałem się sprzedać. Naprawdę nie próbowałem...

    – Wiem, wiem, wszystko w porządku. 

    Tharn pomógł Tarowi wejść do pokoju, ponieważ ten wyglądał, jakby naprawdę mocno oberwał, a na dodatek uznał, że należy zejść z oczu gapiom. 

    – P’Tharn, zamknij drzwi. To żenujące. Naprawdę nie próbowałem się sprzedać. Naprawdę! Zadzwonił, by powiedzieć mi, że P’Tum miał nagły wypadek. Nie spodziewałem się... – usprawiedliwiał się słabym głosem licealista.

    Zgodnie z jego życzeniem Tharn zamknął drzwi, bo przecież i jemu nie zależało na wywoływaniu niezdrowej sensacji, a tym bardziej na udzielaniu wyjaśnień obcym hotelowym gościom, po których widać było, że patrzą na Tara z góry. 

    Tak naprawdę każdy, kto zobaczyłby taką scenkę, mógł dokładnie to samo pomyśleć: że zamierzał sprzedać Tara jakiemuś facetowi i w ostatniej chwili się rozmyślił. 

    Po umieszczeniu chłopaka na łóżku Tharn pomyślał natychmiast, że powinien szybko opuścić pokój. 

    – Zadzwonię później do Tuma i poproszę go, żeby przyszedł cię stąd odebrać – powiedział, pamiętając, że miał tu do załatwienia pewną sprawę. Musiał więc jak najszybciej wyjść i wezwać kogoś, by zamiast niego zajął się Tarem. 

    Czy martwił się o Tara? Tak, oczywiście, ale w tej chwili myśli poświęcał jedynie obecnemu chłopakowi i jego uczuciom.

    Tharn odwrócił się z zamiarem odejścia, ale dokładnie w tym momencie Tar złapał go za ramię, tak że perkusista musiał spojrzeć w dół.

    – Nie przejmuj się, Phi. Eee… Aż tak się mną brzydzisz?

    Ruch eks zupełnie go zaskoczył, a pytanie zmroziło. Ale dopiero to, co stało się później, absolutnie go zszokowało. Tar nagle go pociągnął i zanim Tharn zdążył zareagować, upadł na łóżko, a licealista zajął miejsce naprzeciw, przysuwając się bardzo blisko do jego twarzy. Perkusista ujrzał ufne spojrzenie wpatrzonych w siebie oczu, które kiedyś były mu tak bliskie. Ton głosu byłego chłopaka był delikatny i cichy. 

    – P’Tharn, nie zostawiaj mnie samego!



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Popularne posty