7 W – Życzenie drugie



 Życzenie drugie 

Mój chłopak musi być miły i opiekuńczy


    Firmowe przyjęcie noworoczne odbywało się na trzecim piętrze, w wielkiej sali konferencyjnej, gdzie zebrało się mnóstwo osób z różnych działów. Wszyscy uczestnicy imprezy mieli na sobie fantazyjne kostiumy, a dla zespołu, któremu uda się zdobyć za nie najwięcej głosów, przewidziana była specjalna nagroda. 

    Na ten dzień pracownicy zespołu graficznego jako motto wybrali przesądy. Ped była rudo-czerwonym, przynoszącym szczęście kotem, podobnie jak Tew, który dla odmiany był czerwono-rudym kotem, również mającym symbolizować szczęście. Mieli niemal bliźniacze kostiumy, z tą różnicą, że puszysty kostium młodszego kolegi nadawał mu wygląd rudej wersji Doraemona*.

    (*japońska figurka z mangi, która po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1970 roku. Postać została stworzona przez Fujimoto Hiroshi)

    – Kim jesteś? – Syn właściciela firmy, który przychodził na imprezę niemal co roku, nieporadnie podszedł do mężczyzny stojącego przy stoliku z boku sali.

    Nie wyglądało na to, żeby Boss był w stanie usiąść, bo przebranie mocno ograniczało mu ruchy. 

    – Przebrałem się za szczęśliwego kota. Masz na sobie kostium banana, prawda? – Tew spojrzał na żółciutki strój mężczyzny, którego przebranie stało w niejakiej sprzeczności z jego niesamowicie przystojnym wyglądem.

    – Tak, w tym roku zespół zarządzających wybrał owoce jako motyw przewodni. Seniorzy zabrali wszystkie fajne, a banana zostawili dla mnie. – Syn właściciela zaśmiał się nieśmiało, ale nawet w kostiumie banana wciąż wyglądał tak atrakcyjnie, że wiele osób na niego patrzyło.

    – Mottem przewodnim zespołu projektowego są szczęśliwe koty – powiedziała Ped o ich zespole składającym się z dwóch osób. 

    Pracowali, projektując znaki graficzne i logo. Robili wszystko od znaku wejściowego po projekty firmowych koszulek polo w zatrudniającym setki osób koncernie.

    – Mój ojciec jest tym razem durianem. Obawiam się, że kot przynoszący szczęście może nie być w stanie z nim konkurować – powiedział żartobliwie Boss, wskazując scenę, na której znajdował się jego ojciec i wielu kierowników. Byli bardzo surowymi pracodawcami, ale potrafili z równym poświęceniem jak ich podwładni oddawać się zabawie.

    Tew roześmiał się głośno, ujrzawszy ojca swojego rozmówcy. Niektórzy ze stojących obok dyrektorów również przebrani byli za owoce duriana. Kilku z nich miało na sobie kostiumy mango, a jeszcze inni byli różanymi jabłkami z włoskami na pośladkach. Ale bez względu na przebranie wszyscy wyglądali na mocno zakłopotanych, co sprawiało, że całe wydarzenie było niesamowicie zabawne. 

    – Tew, poczekaj tutaj, pójdę się wszystkim zająć.

    Mężczyzna, który tu nie pracował, ale czasami lubił bywać na firmowych imprezach, podbiegł do sceny i wziął na siebie odpowiedzialność za przedstawienie każdego owocu, wskazując jego stanowisko w zespole zarządzającym. Kiedy tylko wszedł na scenę w kostiumie banana, młode damy zaczęły głośno skandować. 

    Tew nie wiedział, na co kazał mu czekać, ale wciąż siedział z Ped w tym samym miejscu.

    – Ależ one są odważne. – Szczęśliwa kotka zachichotała. Była wyraźnie rozbawiona już od momentu, odkąd Boss nieco niezdarnie wbiegł na scenę. – Myślę, że w tym roku przegramy – zaopiniowała, patrząc, jak każda drużyna po kolei zjawia się na scenie, by zaprezentować swoje kostiumy.

    Początkowo myślała, że to zespół kierownictwa zgarnie nagrodę, ale panie z zespołu marketingowego zdawały się mieć jeszcze lepsze karty. Co prawda miały na sobie również kostiumy kotów, ale ich przebrania były niesamowicie seksowne. 

    – Ja też nie sądzę, byśmy mieli szansę wygrać z tymi seksownymi kociakami – zgodził się z kobietą Tew.

    – A przy okazji, dlaczego Khun Boss kazał ci czekać? – zaciekawiła się Ped, która nie przegapiła wcześniejszej wypowiedzi. 

    – Możliwe, że chce z nami posiedzieć – wysunął przypuszczenie młodszy kolega, który sam nie bardzo rozumiał, dlaczego syn właściciela chciałby spędzać z nimi czas.

    Konkurs na najlepszy strój zakończył się zgodnie z oczekiwaniami. Kiedy ogłoszono tematycznych zwycięzców, nikogo nie zdziwiła wygrana seksownych kociaków, które wyszły na prowadzenie, pokonując bez problemów drużynę Tew, która poniosła wręcz sromotną klęskę. 

    Gdy wybiła godzina druga, prezes w kostiumie duriana wygłosił noworoczne „kazanie” na temat pracy i dopiero wtedy rozpoczęła się prawdziwa impreza.

    Ci, którzy od zeszłego roku połączyli się w pary, świetnie się bawili, wymieniając prezentami. Niejeden z pracowników nie pożałował sobie ani alkoholu, ani śpiewu. 

    Tew natomiast zajął się jedzeniem. Uważał obdarowywanie prezentami za niezbyt zabawne, ale w tym roku mogło takie właśnie być, ponieważ miał szansę otrzymać prezent od kierownictwa. Wartościowe prezenty obejmowały złoto, telefony komórkowe i małe samochody ekologiczne. Dlatego pracownicy byli zmotywowani, by nie urżnąć się do nieprzytomności i mieć oczy szeroko otwarte, czekając do późnej nocy na losowanie nagród.

    – To jest naprawdę smaczne, Phi Ped, spróbuj. – Młody pracownik biura projektowego podał koleżance mały kawałek ciasta i popijając własny piwem, kołysał się w takt śpiewanej chórem przez stażystów piosenki. 

    – Możesz usiąść tutaj ze swoim bananem? – To pytanie Ped skierowała do mężczyzny, który już wcześniej powiedział, że zamierza dosiąść się do ich stolika. Boss miał zaczerwienioną twarz i widać było, że zanim do nich dotarł, zdążył stuknąć się szklanką z licznymi uczestnikami hucznego przyjęcia. 

    – Nigdzie jeszcze nie udało mi się usiąść. Co za żałosny strój. – Śmiejąc się, Boss wskazał na pośladki, gdzie sterczała spiczasta cześć sztywnego kostiumu. Wzrok Tew automatycznie powędrował w tym kierunku i chłopak pokiwał głową. 

    – Nong Tew, proszę pomóż Khun Bossowi. – Ped również się roześmiała. Wyglądało na to, że gdyby mężczyzna samodzielnie spróbował usiąść, to bez wątpienia by mu się to nie udało. Jednak kobieta przy ich stoliku wiedziała, gdzie i co należy przesunąć, żeby syn szefa mógł wreszcie dać odpocząć nogom. 

Tew podrapał się po głowie, zanim zgodnie ze wskazówkami koleżanki pomógł Bossowi nieco podciągnąć przebranie, aby ten mógł w końcu usiąść. Już bez kostiumu mężczyzna był wysokiego wzrostu, a teraz w bananowym przebraniu zasłonił widok stojącym za nimi stolikom.

– Mój banan jest za duży i za długi.

    Tew nie mógł powstrzymać uśmiechu, bo słowa Bossa zabrzmiały nieco dwuznacznie. Jego kostium kota sam w sobie był puszysty, a kiedy usiadł obok banana, on również dodatkowo zasłonił widok kolegom siedzącym przy dalszych stolikach. W końcu obaj spojrzeli sobie w oczy i wybuchnęli śmiechem.

    – Myślę, że pójdę zająć miejsce gdzieś z tyłu – powiedział rudy kot, wstając.

– Podciągnij mnie, to pójdę z tobą. – Nieco podpity Tew sam musiał dbać o to, by utrzymać równowagę, a teraz jeszcze musiał wspierać ogromnego banana. Ich zmagania wyglądały tak zabawnie, że wszyscy wokół zaczęli się śmiać. 

    – Phi Ped, usiądę z tyłu – powiedział Tew do kobiety rozmawiającej z ludźmi z działu księgowości, po czym w towarzystwie banana udał się na tyły sali. 

    Żółty owoc o wysokości dwóch metrów z uśmiechem podążył za szczęśliwym kotem. Idący za futrzakiem Boss pociągnął go za ogon i spostrzegł, jak jego twarz staje się równie czerwona jak kostium. Syn szefa pochylił się odrobinę i odkrył, że od młodszego grafika wyraźnie można wyczuć zapach alkoholu. 

    – Jesteś już pijany? 

    – Jeszcze nie, ale to przebranie całkiem nieźle mnie ogranicza. Miałem problem przy podnoszeniu szklanki i nieco się oblałem. – Tew podniósł kocią łapę, by ją powąchać. O ile pamiętał, piwo wylało się również na jego pierś. 

    Boss zaśmiał się, patrząc na uroczo zarumienionego chłopaka w czerwonym kostiumie, który zawsze unikał jego oczu. Słodkie. 

    Młodszy z nich spojrzał na mężczyznę, który czarująco się do niego uśmiechał, i zastanowił się przez chwilę, jak to się właściwie dzieje, że ostatnio ciągle się na niego natyka. Mógł to być zwyczajny zbieg okoliczności, ale kto wie, czy któreś z ich spotkań nie było zamierzone. Tew podejrzewał, że pewnie nigdy się tego nie dowie.

    Ale nie mógł zaprzeczyć, że kiedy Boss przysunął twarz bliżej i obdarzył go promiennym uśmiechem, to on naprawdę poczuł się onieśmielony.

    – Hej, hej, twierdziłeś, że nie jesteś pijany. – Boss chwycił ramię chłopaka, który usiadł i natychmiast oparł się plecami o ścianę. Tew wcale nie był aż tak oszołomiony.

    – Mam wrażenie, że mój kostium waży co najmniej tonę. 

    – Chcesz go zdjąć?

    – Nie. Czekam na nagrodę. – Tew potrząsnął głową, ponieważ pomijając darmowe jedzenie, prawdziwym gwoździem programu było przecież losowanie i tylko osoby, które w przebraniu wytrwały do tego momentu, miały szansę na wygraną.

    – Nie zamierzasz wręczać nagród? – zwrócił się Tew do żółtego banana, który wbrew oczekiwaniom nie skierował się w stronę sceny. 

    – Pozwólmy, żeby w tym roku ktoś inny się tym zajął. Zjawiłem się tu z innego powodu. Tew spojrzał na wysokiego mężczyznę, zanim ten uśmiechnął się i chwycił szklankę.

    – Na zdrowie!

    – Aaach! Tak... – W głowie przynoszącego szczęście kota błysnęła myśl, że banan – podobnie zresztą jak on sam – przyszedł tu, by za darmo się napić i najeść. 

    Jako że młody grafik nie pożałował sobie toastów, kiedy nadeszła pora losowania nagród, nieco chwiał się już na nogach. Ku rozbawieniu siedzących obok syn szefa pomógł mu się podnieść i podejść do sceny. Całkiem porządnie zalany kot miał jakieś tajemnicze problemy z utrzymaniem równowagi. Usłyszał głośne brawa, ponieważ miał szczęście wylosować najnowszy model iPhona.  

    Tew czuł się zarówno szczęśliwy, jak i oszołomiony, a po odebraniu nagrody jeszcze więcej osób stukało się z nim kieliszkami. Nie potrwało długo, a był tak zalany, że żółciutki banan pozbył się przebrania i zatroszczył o wezwanie taksówki, by odwieźć go do domu. 

    Następnego ranka Tew obudził się i stwierdził, że nadal ma na sobie futrzaste przebranie. 

    – Co się, do cholery, dzieje? – zdziwił się na głos. 

    – Mamo, widziałaś mojego iPhona? – wykrzyknął ciągle jeszcze zaspany młody człowiek, wdzięczny rodzicielce, że pozwoliła mu odespać rausz.  

    – Twój iPhone? A nie leży na stole?

    Skacowany mężczyzna spojrzał na swój stary telefon, po czym potrząsnął głową.

    – Nie, mamo. Ostatniej nocy zakwalifikowałem się dzięki mojej pracy do losowania nagród i wygrałem iPhone’a.

    Tylko co ja później z nim zrobiłem…? 

    – To nie był tylko sen? – Matka obrzuciła go wzrokiem. – A może byłeś tak zalany, że go wyrzuciłeś? 

    – A jak wróciłem zeszłej nocy do domu?

    Rodzicielka zamrugała, patrząc na syna, który wydawał się być tak pijany, że niewiele brakowało, żeby stracił przytomność. Niedopuszczalne. 

    – Twój senior z pracy przywiózł cię tu taksówką. 

    – Phi Ped? Czy kto?

    – Facet. Bardzo wysoki. – Matka nie mogła przypomnieć sobie szczegółów jego wyglądu, bo patrzyła na zataczającego się rudego kota, który po wejściu do środka opadł na kanapę i natychmiast zasnął. 

    Początkowo planowała zdjąć z niego śmierdzący alkoholem kostium, ale był dla niej zbyt ciężki. Wyjęła więc tylko jego telefon i portfel i pozwoliła mu spać. 

    – Khun Boss? Cholera! 

    Tew złapał się za głowę, czując niemal panikę na myśl, że być może wygłupił się przed synem szefa. Czy nie wystarczyło już, że będąc w sylwestra na bani, stał się bohaterem klipu, który jak wirus rozpanoszył się po całym internecie? Młody człowiek z chęcią zrezygnowałby z tego typu popularności. 

    – Powinieneś ograniczyć picie.

    – Upijam się tylko ze dwa razy w roku! – zaprotestował syn, pocierając jednocześnie skronie, by złagodzić nasilający się ból głowy. 

    – Idź wziąć prysznic i wypierz swoje przebranie, zanim odniesiesz je do wypożyczalni.

    – Racja, racja. – Mężczyzna na niezłym kacu zwlókł się z kanapy. 

    Stojąc pod natryskiem, zaczął odtwarzać w myślach wczorajszą noc. Wraz z Ped przebrani byli za przynoszące szczęście koty. Pamiętał również, że niezliczoną ilość razy wychylał kieliszki i… Boss musiał niemal wtaszczyć go na scenę, gdzie Tew wylosował nowiusieńkiego iPhona.

    – Ale gdzie ja go położyłem…? 

    Osobnik pod prysznicem pocierał mocno głowę. Nienawidził tego, że urżnął się aż tak bardzo, że miał teraz całkiem poważne luki w pamięci. Czuł się smutny, ale jeszcze bardziej żałował swojego pijaństwa.

    Młody człowiek wytężył pamięć… Po zejściu ze sceny on i banan Boss stukali się kieliszkami z innymi uczestnikami imprezy. Pamiętał, jak syn szefa poszedł do łazienki, by zdjąć swój kostium, ale zalany Tew odmówił zdjęcia swojego w obawie, że Khun Barn mógłby odebrać mu prezent. 

    – Co ja sobie, do cholery, myślałem? 

    Tew klepnął się w głowę, przysięgając sobie w duchu, że już nigdy więcej się tak nie upije. W jego pamięci pojawiły się kolejne zamglone obrazy. W taksówce młody grafik wrzucił pudełko z iPhonem do torby Bossa, obawiając się, że mógłby go zapomnieć. 

    – Jasna cholera! Mam to z głowy!

    Orzeźwiający prysznic pomógł mu przywołać kilka zamglonych wspomnień. Chwilę później przypomniał sobie coś o wiele ważniejszego… 

    – Zeszłej nocy, w drodze powrotnej z imprezy... Ja… Co?!?!

    W głowie chłopaka rozległy się strzępki rozmowy w taksówce. 

    – Zostawię go u ciebie, Khun Boss. Boję się, że wysiadając, zapomnę ze sobą wziąć. – Po zajęciu miejsca obok syna szefa, Tew zapobiegawczo włożył wylosowaną nagrodę do jego torby. 

    – Nie ma sprawy, ale należy mi się zapłata za opiekę nad twoją własnością. Co dostanę? – zapytał ten, który był tak samo pijany jak on, mrugając słodko. 

    – Nie mam pieniędzy.

    – Więc daj mi buziaka. – Wysoki facet wskazał palcem na swój policzek. 

    Młody grafik wziął głęboki oddech, zamierzając uiścić opłatę i pocałować go tak, jak sobie życzył. Ale kiedy zbliżył się do Bossa, usta Tew zupełnie bez jego woli wylądowały na jego ustach. 

    – Cholera!!! – rozdarł się mężczyzna i o mały włos nie wylądował tyłkiem na podłodze. Wyglądało na to, że w roku, w którym Tewkhao skończy 25 lat, jego życie wielkimi krokami zmierza w kierunku jakiejś gigantycznej katastrofy. 

    Kto powiedział, że w nowym roku przytrafiają się tylko dobre rzeczy? 


***


    – Co tam słychać w nowym roku? – zapytał przyjaciela Jeab, odnotowując, że w życiu innych zaszło kilka pozytywnych zmian. 

    Najpierw Som dostał znaczną podwyżkę, a teraz Tew wygrał na loterii nowy telefon.

    – Schudłem już 300 gramów – pochwalił się Som przyjaciołom, którzy właśnie zajadali ze smakiem, nie zwracając na niego zbytniej uwagi. 

    Jeab przewrócił oczami, zanim odpowiedział facetowi, który już od trzech lat truł na temat chęci utraty wagi. 

    – Możesz stracić 300 gramów, po prostu nie pijąc wody przez jeden dzień. 

    Som zaśmiał się głośno, po czym zwrócił się do drugiego przyjaciela.

    – A co z tobą, Tew? Gdzie twój nowy telefon? Pochwal się.

    – Żeby go nie zgubić, gdy byłem na bani, dałem go na przechowanie znajomemu. 

    – A co z tą inną sprawą?

    – Jaką sprawą? – Tew łyknął zielonej herbaty, po czym spojrzał na pytającego. 

    – Mam na myśli twoje noworoczne życzenia. Dotarły do Boga? Zadziałał już coś? 

    Tew zaśmiał się, ponieważ bez względu na to, ile razy oglądał klip, na którym pod wpływem alkoholu porwał się na coś tak szalonego, wciąż uważał go za zabawny. Ale kiedy przypomniał sobie, o co prosił, zmarszczył brwi.

    – Nie. Ale mam wrażenie, że dzieje się coś dziwnego. – Tew użył słomki do zamieszania lodu w szklance z mrożoną herbatą i popadł w zamyślenie. 

    – Co? – Som odniósł wrażenie, że przyjaciel wydaje się mieć coś do powiedzenia.

    – No nie wiem. Jak się nad tym zastanowić, to chyba nic takiego. – Tew wzruszył ramionami, ponieważ Boss prawdopodobnie o nim w ten sposób nie myślał. Był po prostu pijany, to wszystko.

    – Co, do cholery? – Jeab podrapał się po głowie, po czym wskazał na komórkę. – Twój klip bił rekordy popularności i nawet teraz, po upływie dwóch tygodni ludzie wciąż go udostępniają.

    Osobnik, który zablokował wszystkie media społecznościowe, westchnął przeciągle, zanim zaczął narzekać.

    – To, co jest w necie, może się rozprzestrzeniać przez kolejnych dziesięć lat. Dobrze, że nie pokazano wyraźnie mojej twarzy.

    – Ale Som cię oznaczył. 

    Z telefonu popłynął głos zalanego Tew’a: [Po pierwsze, nie musi być przystojny, ale powinien mieć trochę mięśni. Po drugie, musi być miły i opiekuńczy…]

    – Poczekaj. – Tew podniósł rękę, nakazując przyjacielowi zatrzymać klip. 

    Pomyślał o tym jeszcze raz. Te dwa życzenia...

    – Co, co? – dopytywał się Som, potrząsając jego ramieniem. 

    Tew poczuł dziwną gęsią skórkę. Mimo to potrząsnął głową, nie zamierzając niczego tu roztrząsać. 

    – Nic. 

    – Co się z tobą dzieje? Wyglądasz, jakbyś miał coś do powiedzenia, a milczysz jak głaz. Gadaj. 

    – No właśnie. Znalazłeś tego faceta? Tego mało przystojnego z mięśniami? – chciał wiedzieć również Jeab po zatrzymaniu filmiku. 

    – No co wy? Jakim cudem? Całymi dniami pracowałem. 

    – Ale wypowiedziałeś życzenia tam, gdzie modli się o pracę. Sam mówiłeś, że to może być jakiś klient – przypomniał Jeab.

    Tew udawał, że nic szczególnego się nie wydarzyło, podczas gdy w jego głowie odtwarzały się wspomnienia sylwestrowych życzeń. Odkaszlnął i swoim zachowaniem ściągnął na siebie uwagę przyjaciół.

    – Ekhm, ekhm! 

    – Co się stało? Wydajesz się jakiś dziwny, Tew. No już, spowiadaj się!


Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: Baka / paszyma


Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Popularne posty