CP – Epilog



 Epilog  

   

        Kuea czyścił koła Maserati stojącego na podziemnym parkingu. Obok samochodów Hia Liana znajdowały się tam również jego motory: Chi Lin i Kirin. Podarowane mu przez Liana Ducati ochrzcił mianem Kirin, tak jak swój kanał na YouTube. No cóż... Tradycyjnie imię musiało przypominać o Lianie.

 Wcześniej opiekował się tylko Chi Linem, ale teraz zajmował się też wszystkimi autami narzeczonego. Nie ośmielił się jednak dotykać ich silników, ponieważ nie znał się na nich aż tak dobrze, a samochody Liana były zatrważająco drogie. Opanowane miał jednak podstawowe czynności, takie jak sprawdzanie ciśnienia w oponach, poziomu wody destylowanej, płynu do spryskiwaczy czy wymiana gumek do wycieraczek. Kiedy Hia Lian odwiedzał browar poza miastem, Kuea wstawał wcześniej, żeby sprawdzić jego Mercedesa.

    – Nu Kuea…

    – Tutaj, Hia… Skończyłeś już pracę?

    Niebawem miał nadejść Nowy Rok, więc Lian był zmuszony uczestniczyć w licznych spotkaniach dotyczących zaplanowanych w Pentagonie imprez. Ponadto musiał dopilnować, dokonanych z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, rezerwacji artystów. Narzeczony kontaktował się zarówno z krajowymi, jak i zagranicznymi muzykami, ponieważ jego celem była organizacja najbardziej spektakularnej imprezy sylwestrowej w kraju, powiązanej z promocją nowych gatunków piw i likierów.

    Gilayn Wang podszedł do narzeczonego, przykucnął i wytarł mu dłonią policzek, na którym znajdowała się duża czarna plama. Włosy chłopaka były puszyste i czarująco rozczochrane. Kuea mianował się jego osobistym mechanikiem, więc z pewnością dopiero co wyślizgnął się spod jednego z samochodów.

    – Mam kolejne spotkanie. Przyszedłem jednak zobaczyć się z tobą, ponieważ potrzebna mi motywacja.

    Widząc jak bardzo Hia Lian jest zmęczony, Kuea lekko oparł się na jego silnym ramieniu. Chociaż bardzo chciał go przytulić, zrezygnował z tego w obawie przed zabrudzeniem mu garnituru.

    – Nie przemęczaj się. Ostatnio codziennie pracujesz do późnej nocy. Martwię się o ciebie, Hia.

    – Nie miałem nawet czasu, żeby zabrać cię na coś do jedzenia. Przepraszam.

    Kuea uśmiechnął się, czując, jak Hia Lian opiera o niego głowę. Z pewnością również za nim tęsknił, prawda...? Nie mieli dla siebie czasu i chociaż Kuea czuł się samotny, potrafił to zrozumieć. Wiedział, że w przednoworocznej gorączce będzie musiał okazać dużo cierpliwości.

    – Nie ma sprawy. Wystarczy, że jesteśmy razem.

    – Jakie to szczęście, że udało mi się adoptować kotka zza lodowni, który wyrósł na tak cudownego faceta.

    Chłopak zaśmiał się z tej, jego zdaniem, bezsensownej wypowiedzi.

    – Nie bywałem przecież w lodowni tak jak ty…

    – Ale doskonale pamietam, że kiedy się urodziłeś, byłeś tak maleńki jak kotek mieszkający za magazynem.

    – Naprawdę? Pamiętasz?

    – Tak... Obiecałem cioci Kew, że zaopiekuję się tobą, jeśli nie będziesz niegrzeczny.

    – I co... byłem niegrzeczny?

    – Oj…. Taaaak... Ale ponieważ złożyłem obietnicę, nie miałem odwagi, żeby cię zwrócić. Gdybym był wtedy starszy, wiedziałbym, że należy poprosić o wyznaczenie okresu próbnego.

    – Hia, czy naprawdę chciałeś mnie kiedyś oddać?

    Kuea odsunął się i zmarszczył nos, patrząc na swojego mężczyznę w ciemnym garniturze. Cóż, Hia Lian mógł przecież chcieć wtedy zerwać zaręczyny, prawda?

    – Nigdy! Tylko żartowałem. Nie oddałbym cię nigdy w życiu... Proszę Nu Kuea, ty również nie zwracaj mnie moim rodzicom, dobrze? Nie pozwoliliby mi nawet wejść do domu, możliwe, że już w progu roztrzaskaliby mi głowę. Z pewnością odcięliby się ode mnie i wygonili, żebym spał na ulicy.

    – Nie możesz mnie więc zawieść.

    – Nigdy bym się nie odważył. Całkowicie oddaję się w twoje ręce, Master Keerati.

    Po krótkiej, żartobliwej pogawędce Hia Lian musiał wracać do pracy, więc Kuea odprowadził go, by pomachać na pożegnanie patrząc jak narzeczony wchodzi do biurowca. Zanim chłopak zdecydował, czy powinien powrócić na parking, czy raczej iść pod prysznic, poczuł wibracje w kieszeni koszuli warsztatowej. Dzwonił Jay.

    Kuea od razu zorientował się co będzie tematem ich kolejnej pogawędki. Zaledwie kilka dni po tym, jak Kuea przyznał się narzeczonemu do gry w nocnym klubie, Jay zwrócił się do niego z prośbą o występ. No i proszę, zgadł! Zdaje się, że Jay zaserwuje mu tę samą starą śpiewkę…

    – Mój klub wkrótce zbankrutuje, dzieciaku! Musisz wrócić!

    – Nie masz już dość codziennego wydzwaniania, staruszku?

    Kuea poczuł się rozbawiony dramatycznym okrzykiem Jay’a. Nie chodziło przecież o to, że nie miał ochoty tam wystąpić. Zamierzał jedynie przeczekać okres, kiedy Hia Lian był tak bardzo zajęty, ponieważ nie chciał kraść ich wspólnego czasu. Poza tym przyjął nowe zlecenie. Pracował nad ścieżką dźwiękową do hollywoodzkiego filmu, który z pewnością okaże się przebojem. Miał co prawda ukazać się na przestrzeni najbliższych trzech lat, ale perkusista już teraz miał za zadanie nagrać do niego podkład muzyczny.

    – Nie obchodzi mnie to, Kuea. Mój perkusista spadł z roweru. Musisz tu przyjść, bo inaczej mój lokal będzie skazany na zagładę.

    – Powiedziałeś mi przecież, że jakiś bogaty inwestor włożył masę forsy w twój klub.

    – A co będzie, jeśli zdecyduje się go zamknąć, bo nie zarabiam pieniędzy? Jak ja przeżyję? Jesteś cholernie niewdzięczny. Dawałem ci darmowy alkohol i karmiłem cię smacznym jedzeniem. Czy słyszałeś kiedyś piosenkę o wartości gorzałki?

    – A cóż to znowu?

    – Jak się zastanowisz, to się przekonasz jak nieporównywalna jest wartość mojej nalewki.


♫  Och, Jay

    Kuea nie zna ceny… gorzałki.

    Zmieszanej z krwią z mojej piersi

    A którą mógł pić. ♫ 


    Melodia brzmiała staroświecko, a Gemini przerobił jej tekst. Jego głos był okrutnie męczący dla ucha, a akcent całkowicie niezrozumiały.

    – Co to za piosenka?

    – Nie znasz piosenki „The Value of Mother's Breast Milk”*, która jest grana w każdy Dzień Matki?

    (*Wartość mleka z piersi matki.)

    – W Anglii jej nie grają.

    – Tyyyyoying.

    – Hę?

    – Tyyyyoying znaczy irytujący. Czy ty naprawdę urodziłeś się w tym pokoleniu, dzieciaku? Może powinieneś nauczyć się kilku nowych słów?

    Dlaczego ten obcokrajowiec wytyka mu nieznajomość tajskich wyrażeń?!

    – Jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia, to się rozłączam.

    – Przyjdź i zagraj dziś wieczorem na bębnach. Mówię poważnie. Potrzebuję cię.

    – Nie powiedziałem jeszcze nic Hia Lianowi.

    – Zrób to dla naszej przyjaźni. Jeśli nie… To nigdy więcej nie pokazuj się w moim klubie!

    Po takim ultimatum, Kuea pozostało tylko podrapać się po głowie i zgodzić na występ. Dawno nie grał na żywo, nie był więc pewien czy będzie tak dobry jak dawniej, tym bardziej, że nie poświęcił czasu na ćwiczenia z zespołem. Czy będą potrafili ze sobą współgrać?

    Po tym jak Kuea, o wpół do dziewiątej, skończył się przebierać, wychylił głowę przez balkon i zauważył, że światła w biurze narzeczonego nadal się świecą. Do jego uszu dobiegła rozmowa pracownika Pentagonu, o tym, że szef późno wróci dziś do domu... Kuea zacisnął usta i napisał wiadomość do Liana, informując go o tym, że wychodzi zagrać w klubie Jay'a i nie zapominając o podaniu lokalizacji. Po chwili w odpowiedzi otrzymał od narzeczonego naklejkę z napisem "OK".

    – Czy mam wezwać taksówkę, panie Kuea?

    Ochroniarz stojący przy wejściu, podszedł do niego pośpiesznym krokiem. Klub Gemini znajdował się niedaleko i można było dotrzeć tam taksówką motocyklową. Kuea nie zamierzał jechać na własnym motorze, bo nie chciało mu się szukać miejsca parkingowego.

    – Wszystko w porządku, nie trzeba. Pentagon znów jest pełen ludzi, jak widzę.

    – Tak jest każdego dnia. Niektórzy próbowali nawet zaparkować swoje auta po tej stronie. Na szczęście bramkarze z klubu pomogli mi ich przepędzić. W przeciwnym razie byłoby ciężko.

    – Powodzenia.

    Kuea przemaszerował obok jasno oświetlonego parkingu, na którym samochody utworzyły niezły korek… Lokal Gilayna Wanga był naprawdę wyjątkowy.

        – Oh, Kuea!

    Po dotarciu do budynku, w którym znajdował się klub nocny Jay'a, Kuea ze zdziwieniem ujrzał swoich przyjaciół kłębiących się przed windą.

    – Hej, co was tu sprowadza?

    – To Joi, ten skurwiel. Pokłócił się podczas gry ze swoją dziewczyną. Ona jest tutaj kelnerką, a my robimy za wsparcie. Popatrz na nas. Kurwa, noszenie tych ciuchów w Thong Lor niszczy nasz cały urok.

    Jego przyjaciele mieli na sobie stroje piłkarskie i sandały, a ich włosy były rozczochrane. Wyglądali, jakby przyciągnięto ich tu prosto z boiska.

    – Gdzie jest Joi?

    – Już od jakiegoś czasu w środku, my tu zabezpieczamy tyły. Całe wieki trwało, zanim udało nam się tutaj w ogóle dotrzeć. A ty co tu robisz?

    – Gram w tym klubie na perkusji. Nie miałem pojęcia, że dziewczyna Joi’a tu pracuje.

    – Tylko w zastępstwie, na dwa dni.

    – Och, a ja właśnie wróciłem żeby zagrać, pierwszy dzień po dłuższej przerwie. Idźcie przodem sprawdzić co z Joi’em. Ta winda jest zbyt mała, żeby nas wszystkich pomieścić. Mam jeszcze czas.

    – Dobrze, dobrze. Dzięki. Na razie, stary.

    Rzadko zdarzało się, żeby Joi i jego laseczka przez dłuższy czas rozmawiali ze sobą nie zrywając. W tej chwili kumple najwidoczniej się o niego martwili, skoro zrezygnowali ze swoich standardowych żartów. Kuea obserwował, jak zmieniały się cyfry, kiedy winda mijała kolejne piętra i ponownie nacisnął przycisk.

    – Co do cholery? Zacięła się?

    W tym budynku była tylko jedna, mieszcząca równocześnie pięć osób, winda. Chłopak rozejrzał się w poszukiwaniu strażnika, którego mógłby poinformować o usterce, ale zamiast niego ujrzał faceta o jedynej na świecie, oślepiającej aurze.

    – Kuea, mój przyjacielu, witaj.

    – Seen?

    Jeśli jego kumple wydawali się stanowczo nie na miejscu w nocnym klubie w Thong Lor, to Seen... Wydawał się należeć do zupełnie innego świata. Ubrany był w białą koszulkę z okrągłym dekoltem i białe spodnie, a przez ramię zawieszoną miał pomarańczową torbę z chusty, z której wystawał różowy wachlarz z palmy talipot.

    – Dlaczego tu pielgrzymujesz?

    – A co? Czyżby ta okolica nie była dobra?

    – Pełno tu pubów, barów i klubów nocnych. Nic błogosławionego tu nie znajdziesz.

    – Budda powiedział: "Kto widzi Dharmę, widzi mnie...". Tak długo, dopóki twój umysł znajduje się w dobrym miejscu, każde z nich jest dobre.

    – Nawet wtedy, gdy się upijesz?

   – Kuea, mój przyjacielu, nie musimy widzieć Buddy przez cały czas. Należy dać mu również odpocząć. Stanie się nieśmiały, jeśli będziemy go ciągle widywać.

    Jego próba utrzymania religijnego tonu w żartach była naprawdę zabawna.

    – Chwileczkę – ktoś dzwoni. – Tak to ja, Seen. A tak. Załatwiłem sprawy związane z planem ceremonii ofiarowania. Wszystko gotowe. Żadnych problemów. Jak sobie życzysz. Dziękuję. Cieszę się z twoich zasług.

Po zakończeniu rozmowy Seen spojrzał na Kuea.

    – Co do diabła?

    – Planujemy ceremonię ofiarowania. Nastąpiła kolizja terminów, więc musieliśmy wybrać bardziej błogosławionego gospodarza.

    – Seen, hmmm… A kto został tym szczęśliwym wybrańcem?

    – Oczywiście ten, kto dał więcej pieniędzy. Im więcej ofiaruje, tym bardziej jest błogosławiony... To proste, przyjacielu.

    Kuea Keerati poprzysiągł sobie nigdy więcej nie zbliżać się do świątyni Seena. Co to za interesowność podczas ceremonii ofiarowania? To mnisi też już byli materialistami?

    – O! Winda. Chodźmy.

    Kuea potrząsnął głową patrząc na uprzejmy, a zarazem lekko zagadkowy uśmiech Seena. Co za zbieg okoliczności, że tak wielu jego przyjaciół odwiedziło klub Jay’a akurat dzisiaj. Patrząc na pulsujące światełko windy, Kuea czuł się coraz bardziej podekscytowany. Minęło trochę czasu... Naprawdę tęsknił za nocną atmosferą. Brakowało mu siedzenia przy perkusji, wymachiwania pałeczkami, a nawet tego, że często zdarzało mu się upić po występie.

    – Jesteś mocno ożywiony, Kuea, przyjacielu.

    – Tak... Uwielbiam ten klub. Następnym razem przyjdźmy tu całą bandą, żeby się napić. Jestem pewien, że wszystkim się spodoba.

    – Okay... Kuea, mój drogi przyjacielu…?

    – Hmm?

    – Gratulacje!

    – Co?

    Seen uśmiechnął się szeroko, nic więcej nie mówiąc. Kuea miał zamiar zapytać go o co chodzi, ale winda właśnie dotarła na miejsce i chłopak z rozszerzonymi oczami patrzył na widok, który się przed nim roztaczał.

    Dach, który zazwyczaj był oświetlony, tonął teraz w ciemnościach, nie licząc słabego światła lampek ustawionych na ścieżce prowadzącej do klimatyzowanego wnętrza.

    – Co jest?

    – Śmiało…

    Lokal był prawie pusty. Zauważył swoich swobodnie ubranych przyjaciół, którzy stali tam robiąc głupie miny bądź szeroko się do niego uśmiechając. Po przeciwnej stronie dostrzegł przyjaciół Hia Liana, a przy barze siedział, z całkiem pogodną miną, Hia Yi. Przy wejściu na salę stał Khon Diaw z przewieszoną przez ramię białą marynarką i jaskrawożółtym słonecznikiem z długą łodygą w ręku.

    – Zostaw u mnie kurtkę. Załóż to.

    Było oczywiste, kto czekał na Kuea w środku. Chciał coś powiedzieć, ale czuł się zbyt wzruszony, żeby cokolwiek wykrztusić. Jego najlepszy przyjaciel uśmiechnął się zachęcająco i szepnął, żeby wszedł do środka. Gdy obrócił twarz w kierunku pozostałych, również dawali mu takie znaki…. Wszyscy tu obecni należeli do osób, które Kuea i Hia Lian kochali.

    – Chodź, mały. Będę grał rolę twojego staruszka.

    Gemini Miler w doskonale skrojonym garniturze, wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle. Zatrzymał się obok Kuea i prezentując doskonałe maniery wyciągnął ramię, żeby ten mógł położyć na nim swoją rękę. Miał nawet rękawiczki!

    – Nie chcę mieć ojca wyglądającego jak ty!

    – Ty niewdzięczny bachorze!

    Kuea wsparty na ramieniu Jay’a wszedł do środka, w drugiej ręce trzymając słonecznik. Na przedniej części znajomego, krótkiego podestu tym razem nie było zestawu instrumentów, lecz stały tam jedynie: barowy stołek, stojak z mikrofonem i gitara akustyczna. Całe pomieszczenie było przyciemnione, a ciepłe światło padało wyłącznie na scenę.

    – Gratuluję, dzieciaku.

    Gemini odsunął się, a po chwili z ciemności wyłoniła się znajoma postać i zajęła miejsce na stojącym na scenie stołku. Gilayn Wang... W czarnym garniturze, z ułożonymi czarująco włosami… Mężczyzna, który jeszcze tak całkiem niedawno twierdził, że ma w planach ważne spotkanie biznesowe…

    – Kuea Keerati.

    – Tak?

    – Zamierzam przyznać ci się do trzech rzeczy.

    Jego niski głos wydobywał się z głośników, a bezczelny uśmiech sprawiał, że mimo załzawionych oczu, Kuea również się uśmiechnął.

    – Nu Kuea, mam nadzieję, że nie będziesz zły i wybaczysz mi moje błędy. Zrobiłem to wszystko..... ponieważ bardzo cię kocham.

    Biorąc pod uwagę te słowa i przygotowaną niespodziankę, kto miałby serce, by się gniewać? Kuea mógł tylko na potwierdzenie skinąć głową. Hia Lian mrugnął do niego jak playboy, przewieszając przez ramię pasek gitary.

    Chłopak patrzył na to ze zdumieniem, ponieważ nie miał najmniejszego pojęcia, że jego narzeczony potrafi grać.

    – Po pierwsze… Już od dawna wiedziałem, że grasz na perkusji, jeździsz na superszybkim motocyklu i że... mieszkasz w kamienicy w Bang Rak. Niefortunne odkrycie tych sekretów spowodowało, że tak bardzo się zdenerwowałem i wtedy nazwałem cię Annabelle. Przepraszam. Myślałem, że trzymasz to przede mną w tajemnicy, ponieważ mnie nie kochasz…

    – Co...??? Od kiedy?

    – Od dnia, kiedy zobaczyłem cię grającego na tej scenie. Zawsze odwiedzałem ten klub, ponieważ Pentagon wygląda stąd najpiękniej.

    Kuea był zszokowany, ale ku swojemu zaskoczeniu nie czuł się zły. Jak mądrze, że Hia Lian wyznał mu to właśnie teraz. Nie miał wyboru jak tylko mu wszystko wybaczyć... Podejrzewał, że Gilayn Wang również i tym razem miał jakiś plan.

    – Po drugie, zostałem współwłaścicielem tego klubu, ponieważ wiem, że uwielbiasz tu grać i nie chciałem, żeby zniknął z rynku. Postanowiłem utrzymać go dla ciebie... Przepraszam, że za bardzo cię kocham.

    Znowu to samo, wyznanie miłości na końcu spowiedzi… Wzruszony Kuea miał ochotę się rozpłakać... Gilayn Wang zawsze troszczył się o jego uczucia.

    Hia, Ty wariacie!

    – Po trzecie... Mężczyzna, który odebrał cię stąd pamiętnej nocy i odwiózł do domu w Bang Rak, ten, którego kupiłeś za pięćset bahtów i który cię pocałował..... To byłem ja.

    – Hia!!!

    Sekret o pierwszym pocałunku, to była jedyna tajemnica, którą Kuea zamierzał ukrywać przed nim do końca życia... Bał się, że Lian będzie zły słysząc, że oddał swój pierwszy pocałunek komuś innemu… Mężczyźnie, którego nie rozpoznał, a który tak bardzo przypominał mu narzeczonego... A teraz to on okazywał się być tym nieznajomym!

    – Przepraszam za wszystko, co zrobiłem i co cię zraniło... Jesteś powodem, dla którego chcę się budzić każdego ranka i stawać się dla ciebie lepszym człowiekiem. Jesteś jedynym, z którym chcę spędzić całe życie.

    Kuea mocno zacisnął wargi, nie mogąc powstrzymać płaczu. Potakująco skinął głową, rozciągając usta w czułym uśmiechu na widok wilgoci w oczach narzeczonego.

    – Oświadczyłeś mi się... Teraz moja kolej, by to zrobić... Mam nadzieję, że wiesz, że Gilayn Wang od dwudziestu lat cierpliwie czekał, by móc oświadczyć się Kuea Keerati.

    Dźwięk gitary akustycznej wprawił Kuea w zdumienie. Nie mógł uwierzyć, że narzeczony potrafi tak płynnie grać. To nie brzmiało tak, jakby ćwiczył przez dwa dni, ale jakby od zawsze to potrafił. Sposób w jaki poruszał palcami, był odrobinę niewprawny jak u osoby, która od jakiegoś czasu nie brała instrumentu do ręki, za to jego głos był przepiękny. Hia Lian okazał się mężczyzną posiadającym imponujące talenty.


♫     Kiedy serce się zakocha, szybuje daleko tak jak ptak,

        Moje serce odpływa w nieznaną krainę. Och, drogie serce.

        Kiedy obaj się zakochamy, nie obawiaj się, nasze serca będą wierne.

        Proszę, pozostań mi wierny, bo ja naprawdę cię kocham.

        Moje serce, błagam cię nigdy się nie poddawaj.

        Och, moje serce kocha cię, tęskni za tobą, tęskni za tobą.

        Och, drogie serce, dlaczego tęsknię za tobą całą wieczność?

        Kiedy twoje serce zakocha się w kimś bez reszty,

        Proszę, pozostań wierny. Dam ci moje ramię, byś się o nie oparł. ♫ 

        (Drogie serce – Suchart Chawangkoon)


        Kuea płakał ze wzrokiem utkwionym w narzeczonego. Piosenka, którą wybrał była starym, ale do dziś znanym i aktualnym utworem. W przyszłym miesiącu zamierzali pojechać do Austrii, więc Kuea założył, że Hia Lian tam właśnie mu się oświadczy i nie spodziewał się, że zaskoczy go czymś tak słodkim. Narzeczony doskonale potrafił flirtować, jednak rzadko robił niespodzianki. Gdy w końcu wybrzmiał ostatni dźwięk wysoka postać zeszła ze sceny, by podejść do Kuea i wziąć w dłonie jego twarz.

    – Znowu płaczesz.

    – To przez ciebie...

    – Skoro podarowałeś mi symbol inżynierii i tym samym swoje serce, to chciałem ci w zamian oddać moje.

    Gilayn Wang pochylił się i ucałował oba mokre policzki. Przytrzymał lewą rękę Nu Kuea sięgając po aksamitne pudełeczko, w którym znajdowały się dwie obrączki z białego złota z wyrytym wewnątrz napisem "Kuea & Gilayn".

    – Ponieważ uwielbiasz grać na perkusji i modyfikować pojazdy, nie wybrałem diamentów, tylko prosty wygodniejszy wzór, który nie będzie ci przeszkadzał. Nie zdejmuj, proszę, tej obrączki... Chcę być zawsze z tobą… Kiedy grasz na bębnach, jeździsz na superbike'ach, czy tak czarująco się upijasz. Zarówno wtedy, gdy jesteś grzecznym Master Keerati jak i dzikim Kuea... Czy zgodzisz się mnie poślubić?

    – Tak!

    Gilayn Wang zaśmiał się, gdy chłopak rzucił się na niego, omal go nie przewracając i mocno obejmując za szyję. Zebrani wokół nich przyjaciele z uśmiechem robili zdjęcia, a stojący z boku kamerzysta wszystko nagrywał. Poruszony Gemini Miller ocierał łzy, czując się zupełnie tak jakby to jego własny syn brał ślub. Lian przez dłuższą chwilę przyciskał swój nos do głowy płaczącego chłopaka, zanim szepnął, że chciałby założyć mu obrączkę. Nu Kuea otarł łzy i szybko wyciągnął dłoń... Gilayn Wang powoli zdjął pierścionek zaręczynowy, który dawno temu mu założył. Jaśniejsza skóra wokół palca świadczyła o tym, że chłopak nigdy go nie zdejmował. Lian czule pocałował ślad po pierścionku, po czym wsunął na jego miejsce obrączkę, przekładając pierścionek na palec serdeczny drugiej ręki.

    – Pozwól, teraz kolej na mnie.

    Kuea chwycił aksamitne pudełko, by powtórzyć czynności, które wykonał wcześniej Lian i z satysfakcją zauważył, że również on nigdy nie ściągał zaręczynowego pierścionka.

    – Kocham cię, Kuea Keerati.

    – Ja też cię kocham, Gilaynie Wang.

    – Gorzko, gorzko, gorzko…

    Okrzyki chłopaków z Inżynierii Samochodowej, udających niegdyś przed nim kujonowatych studentów z Wydziału Inżynierii Komputerowej, wywołały wybuch śmiechu u Liana. Kuea coś do nich mówił, ale został całkowicie zagłuszony przez swoich radośnie wiwatujących przyjaciół.

    – Kuea, mój przyjacielu, nie wstydź się. To normalne, że masz teraz męża.

   – Jaaaasne! Musisz go pocałować. Kiiiiss! Kiiiiss! Cmoook! Cmoook! Muaaaa! Muaaaaaa! Gorzkooo!

    – Mój przyjaciel ma męża! Hia, strzel dziś w nocy trzy gole!

    – Chłopie! Ktoś taki jak Hia może strzelić i cztery! Kuea, trzymaj się, stary!

    – Wy sukinsyny! Um...

    Wrzaski jeszcze bardziej się nasiliły, kiedy Lian chwycił Kuea w objęcia i z oddaniem zaczął go całować. Najpierw skubnął jego delikatne wargi, a gdy ten się poddał otwierając usta, mężczyzna wsunął swój język, by bawić się z jego miękkim językiem.

    – Hia, jesteś superancki!!!

    – Zięć Wydziału Inżynierii to debeściak!

    – Mój wielki brat, mój wielki brat!!!

    Kuea jak zwykle cały spąsowiał, a kiedy tylko Hia Lian wypuścił go z objęć, podbiegł do swoich przyjaciół i zaczął okładać ich słonecznikiem.

    – Życzliwość sprawia, że świat się kręci, Kuea, mój przyjacielu.

    Stojący na ich czele, z wachlarzem w ręku, Seensamer skłonił się, a inni przyjaciele ustawili się w długiej kolejce, żeby mu pogratulować… Pięciu z nich, na których wpadł przy windzie i którzy stanowili ostatnią grupę, również było tu obecnych.

    – I wy tak się ubraliście, żeby zrobić mi niespodziankę?

    – Hia Lian powiedział nam, żebyśmy byli naturalni i przekonujący, żeby nie wzbudzać podejrzeń. To co mieliśmy zrobić? Gdybyśmy się wystroili, od razu byś się skapnął.

    Ten, który to powiedział, miał na sobie spodenki, top i sandały. Co to jest, kurwa mać? Drugi miał przepaskę przewieszoną przez talię, a jego twarz była pokryta białym proszkiem. Oni wcale nie zamierzali współpracować z Lianem, zjawili się tu by zadrzeć z nim! A co do cholery z Seenem?! Zdaje się, że on przyniósł najwiecej rekwizytów.

    – A dlaczego ty byłeś ostatni, Seen?

    – Moim zadaniem było przekazanie sygnału. Przygotowałem ceremonię ofiarowania, która była jak najbardziej prawdziwa. Firma Hia Liana nas zatrudniła... Byłem koordynatorem, który zadbał o to, żebyście zostali należycie pobłogosławieni. Niech Gilayn Beverage Company dobrze prosperuje, a jej pracownicy oraz ich rodziny zawsze będą szczęśliwi!

    Wszyscy zgodnie wykrzyknęli chórem "Amen". Kuea był zarówno wkurzony jak i rozbawiony. Co za gnojki!

    – Dlaczego ja się z wami w ogóle przyjaźnię?

    – Ciągnie swój do swego, przyjacielu.

    Gilayn Wang przez chwilę przyglądał się hałaśliwej grupie zebranej wokół Nu Kuea, a potem udał się do własnych przyjaciół. Światła na zewnątrz zostały włączone, a jego kumple mogli się zebrać i złożyć mu gratulacje.

    – Kolesie twojego Nu Kuea są przezabawni. Co za nieznośne bachory.

    Różnica wieku wyznaczała pewną granicę między obiema grupami. Aby Nu Kuea nie poczuł się skrępowany, Gilayn Wang zadbał o przygotowanie dwóch osobnych rzędów stolików.

    – Co z ciebie za romantyczny facet, ty kupo gówna. Zachowywałeś się tak powściągliwie, a hajtasz się jako pierwszy. On jeszcze nawet nie skończył studiów!

    – Uspokój się, tygrysie…

    Lian śmiał się z żartów przekomarzających się z nim przyjaciół, by później wspólnie ze wszystkimi świętować. Widać było, że studenci również doskonale się bawią, robiąc grupowe zdjęcia na kanapie. Co za energiczna banda dzieciaków! Tym, który najmniej do niej pasował był, ubrany w skórzaną kurtkę przyjaciela, stojący przy wejściu Khon Diaw.

    Gilayn Wang spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, który wydawał się patrzeć w tym samym kierunku. Upił łyk alkoholu, by ukryć uśmiech i ruszył w stronę Nu Kuea.

    Zachowujący zimną krew Yi intensywnie wpatrywał się w drzwi, nie mogąc znieść widoku stojącego samotnie z boku narzeczonego... Phayak Chen był dobry niemal we wszystkim, ale bezdennie głupi, jeśli chodziło o jego własne sercowe sprawy.

    – Hia, zbierz wszystkich przyjaciół do grupowego zdjęcia.

    – W porządku. Chłopaki, idziemy!

    Głośni biesiadnicy ponownie zgromadzili się przed sceną.

    – Diaw, stań obok mnie – zawołał Kuea, ponieważ jego najdroższy przyjaciel wyglądał na niezdecydowanego, zupełnie jakby nie był pewien, gdzie powinien stanąć. – Chodź tutaj.

    Kuea mrugnął z podziwem, gdy Hia Yi dołączając do grupy jako ostatni chwycił Khon Diaw za rękę, by stanąć obok niego i Hia Liana. Chciał się lepiej przyjrzeć, by się upewnić, że mu się to nie przywidziało, ale Lian zasłonił mu widok, obejmując go w pasie ramieniem.

    – Uśmiechnijcie się wszyscy.

    Kamerzysta wrócił na swoje miejsce. To pamiątkowe zdjęcie z oświadczyn Hia Liana przejdzie do historii.

    Kuea pomyślał o dniu, gdy będzie mógł odebrać z zakładu fotograficznego oprawione zdjęcia. Zażyczył sobie zabrać ze sobą swoich kumpli, żeby każdemu z nich porządnie przyłożyć. Podczas gdy przyjaciele Hia Liana stali w grzecznym szyku, jego kolesie przybrali dziwaczne pozy, walcząc ze sobą o najgłupszą. Podnosili nogi i wyginali do przodu ciała, strojąc najróżniejsze grymasy. Gemini podniósł do góry butelkę z alkoholem, natomiast Seen… jak to Seen. Siedział obok ze skrzyżowanymi nogami, trzymając przed sobą wachlarz. Jego oczy były zamknięte, a postawa przypominała modlitewną.

    – Twoi przyjaciele są zabawni.

    – Nawet nie mów. Boję się pokazać mamie tych szalonych dupków.

    Gilayn Wang śmiał się słysząc jego narzekanie, po czym spojrzał na swojego, stojącego tuż obok, najlepszego przyjaciela... Uparty Phayak Chen trzymał rękę na ramieniu Khon Diaw, który słodko się uśmiechał. Gilayn Wang i Kuea Keerati nareszcie byli razem...

    Teraz kolej na Yi.


Koniec.


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: BAKA 


Kochani:–)

Jeszcze nie żegnamy się z naszymi Słodziakami. Przed nami sześć rozdziałów specjalnych.

 


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Popularne posty