CP – Rozdział 15


 


Dobry poranek 


            Gilayn Wang leżał na boku i patrzył na śpiącego obok niego narzeczonego. Nu Kuea ciągle się wiercił, jego miękkie włosy były rozczochrane, a oczy wciąż zamknięte. Lian dotknął czubka jego nosa w nadziei, że odwróci się i otworzy oczy. Zamiast tego chłopak tylko bliżej się przysunął i ukrył twarz na jego piersi. Następnie pokręcił się chwilę, aż uznał, że będzie mu wygodnie i przestał się poruszać... Jakie to urocze…

    Mimo, że w niedzielę nie było powodu do pośpiechu, Gilayn z przyzwyczajenia budził się o tej samej porze jak każdego poranka. Zazwyczaj codziennie rano uprawiał jogging, skakał na skakance lub pływał, ale dziś pozwolił sobie cieszyć oczy widokiem śpiącego narzeczonego. Ten dzień miał duże znaczenie. To pierwszy poranek po tym, jak Nu Kuea z własnej woli zgodził się spać w jego łóżku, choć był przy tym tak nieśmiały, że po pocałunku na dobranoc natychmiast schował się pod kołdrę. Lian lekko oparł rękę na jego szczupłej talii po czym przesunął ją w górę, delikatnie głaszcząc plecy. Potem pochylił się i czule go pocałował.

    – Ummmmm.

    – Dzień dobry, Nu Kuea.

    Zachichotał, gdy chłopak nieco się odsunął i otworzył oczy by spojrzeć w górę. Najpierw zamrugał, by złapać ostrość, a sekundę później jego oczy się rozszerzyły i uszy poczerwieniały. Po chwili czarujący rumieniec objął całą jego twarz. Zanim Lian zdążył sprawdzić, czy róż dotarł również do szyi, zawstydzony Kuea błyskawicznie zanurkował pod koc.

    – Nie odpowiedziałeś na moje powitanie Nu Kuea… – droczył się z nim Lian niskim głosem.

    W odpowiedzi, dotykający czołem piersi Liana młody narzeczony, uroczo wymamrotał pod kocem stłumione „dzień dobry”. Kiedy Lian żartobliwie odciągnął jego przykrycie, wydał z siebie okrzyk jak wściekły kot. Kuea Keerati najwyraźniej był bardzo nieśmiały… Jak to się stało, że Lian nigdy wcześniej tego nie zauważył?

    Być może, niewystarczająco otworzyli się przed sobą. Lian musiał przyznać, że w zasadzie nigdy nie starał się o Kuea ani nie poświęcał czasu na to by go uwodzić. No trudno… Nie stało się nic, czego nie dałoby się naprawić. Był zdecydowany, by poczynając od dnia dzisiejszego codziennie flirtować ze swoim narzeczonym. I nie przeszkadzało mu, że ich pierwsza wspólna niedziela zaczęła się od zawstydzenia Kuea, który był mocno zakłopotany, gdy Lian delikatnie pocałował go w czubek głowy oraz zapytał co chciałby zjeść na śniadanie. Ukryty pod kocem chłopak najwyraźniej ciągle jeszcze nie potrafił sobie poradzić z tak bliską obecnością narzeczonego.

    – Czy nie znudziło ci się jedzenie owsianki? Jem ją codziennie rano z przyzwyczajenia, ale jeśli ty masz jej dość, chętnie zamówię coś innego.

    – Nie mam nic przeciwko.

    W rodzinie Keerati również jedzono na śniadanie owsianki, ale w niczym nie przypominały one tych w chińskim stylu. Dania Liana pełne były dodatków takich jak solone jajko, pikantna sałatka, marynowana gorczyca, smażone warzywa, solona ryba, fermentowany twaróg fasolowy itd. W wersji śniadań do których przyzwyczajony był Kuea, oprócz kaszy, było tylko mięso, które czasem zastępowano rybami albo krewetkami.

    – Nie zmuszaj się. Jeśli nie chcesz, po prostu mi powiedz.

    Kuea szybko wysunął głowę spod koca i podniósł na niego wzrok, w obawie, że Hia Lian nie uwierzy, że może jeść przygotowane przez niego potrawy. Prawdopodobnie nie będzie w stanie zjeść wszystkiego, co lubi narzeczony, ale miał nadzieję, że uda mu się przynajmniej częściowo do niego dostosować.

    – Naprawdę mogę to jeść. Um…

    Rozbawione oczy i delikatny pocałunek, którym Lian muskał jego usta, wyraźnie świadczyły o tym, że narzeczony tylko czekał na tę chwile, aż Kuea wysunie nos spod koca.

    – Czy miałeś piękne sny ostatniej nocy, hmm?

    Kuea zacisnął wargi, gdy tylko Hia Lian odrobinę się odsunął. Nic to nie dało, bo po chwili podjął on wędrówkę, by dotknąć nosem policzka zarumienionego chłopaka i złożyć na nim gorący pocałunek. Kuea spróbował się schować, ale został skutecznie unieruchomiony przez silne ramię narzeczonego, którym ten objął go w pasie.

    – Nie odpowiedziałeś. Czy śniłeś o mnie?

    – Nie śniłem. Puść mnie.

    – Najpierw pocałuj mnie w policzek.

    – Nie. Puść mnie, proszę…

    Zawstydzony chłopak nie mógł patrzeć w błyszczące oczy Hia Liana. Od kiedy ten stał się flirciarzem, musiał przyznać, że nie miał pojęcia jak się w jego obecności zachować.

    – Jeśli nie pocałujesz mnie w policzek... nie zrobię śniadania. Zamiast tego zjem ciebie!

   Usłyszawszy tę zapowiedź Kuea Keerati natychmiast złożył gorący pocałunek na policzku Gilayna Wanga.


         – Nu Kuea, zamieszaj w garnku.

    To było o wiele łatwiejsze niż krojenie solonych jajek. Wystarczyło trzymać okrągłą, wielką łyżkę i kręcić nią dookoła. Hia Lian nie prosił go o nic więcej, poza mieszaniem kaszy i podawaniem mu miseczek. Prawdopodobnie po jego niefortunnej próbie, Hia Lian słusznie uznał, że bezpieczniej będzie zrezygnować z pomocy. Ale skoro chce robić wszystko sam, to Kuea nie miał przecież najmniejszych powodów do narzekań. Dzisiejsze menu wydawało się trudniejsze niż zwykle. Hia Lian zajął się gotowaniem ryżu i krojeniem ryby. Wiedział doskonale jak ją przygotować i pokroić. Ba… nie tylko wiedział, ale był w tym naprawdę dobry! Chłopak podejrzewał, że z jego umiejętnościami Hia Lian mógłby wziąć udział w konkursie Master Chef. Patrzył z podziwem jak narzeczony z wprawą rozgrzewa patelnię, spryskuje ją olejem i obraca na niej pokrojoną na równe kawałki rybę. W jednej sekundzie aromatyczny zapach rozszedł się po całym domu.

    – Przejdźmy do mojego tajnego sosu.

    Hia Lian mrugnął figlarnie do Kuea, wywołując uśmiech na jego ustach. Wyglądał przy tym tak… łobuzersko. Kuea nie był jeszcze obeznany z jego zalotną wersją, ale nie czuł żadnej presji i nie musiał już w jego towarzystwie być ostrożny, tak jak kiedyś. Narzeczony wydawał mu się bardziej przystępny, a istniejąca między nimi do niedawna przepaść nie była już tak wyczuwalna. Chłopak błędnie zakładał, że ten dystans biorący się z różnicy wieku czy pochodzenia, nigdy nie pozwoli im się do siebie tak bardzo zbliżyć. I nagle… wszystkie bariery zniknęły.

    – Nu Kuea, podaj mi limonkę.

    – Chcesz żebym ją pokroił?

    – Nie, sam to zrobię. Podaj mi tylko nóż. Ten średniej wielkości.

    Czyżby Hia Lian mu nie ufał i dlatego postanowił sam wszystko przygotować? Od kiedy odkrył, że Kuea nie umie gotować, nigdy więcej nie poruszył tego tematu. A może był skrycie rozczarowany? Przecież porządnie się wtedy zdenerwował na widok Kuea krojącego składniki wielkim tasakiem.

    – Hia... Chcę spróbować…

    – Spróbować czego?

    – Pokroić limonkę. Postaram się to zrobić dobrze.

    Jeśli Hia Lian odjął mu punkty za brak umiejętności gotowania, to Kuea był gotów podjąć kolejną próbę, by zrekompensować to niepomyślne pierwsze wrażenie. Może będzie nim wtedy mniej rozczarowany?

    – Takie rzeczy nie są ważne, Nu Kuea. Chcesz zrobić to z własnej woli, czy dlatego, żeby nie dostać kolejny raz po nosie? Jeśli to pierwsze, to pozwolę ci spróbować. Ale jeśli to drugie, to po prostu zapomnij. Nie jest mi potrzebny narzeczony, który wie jak pokroić składniki do obiadu i z całą pewnością nie zależy mi na poślubieniu kogoś, kto będzie dla mnie gotować.

    Wczorajsze wyznanie Liana, że chce być dla niego odpowiedni, aby Kuea nie wstydził się być jego narzeczonym sprawiło, że chłopak zapragnął stopniowo otworzyć przed nim swoje serce.

    Jeśli... Jeśli ujawnię co czuję, to czy wszystko będzie w porządku?

    – Ja…

    – Hmm...?

    – Obawiam się, że będziesz rozczarowany, ponieważ nie potrafię być taki jak moja matka.

    Gilayn Wang zatrzymał się, słysząc niepewne wyznanie chłopaka. Rozgrzewało ono jego serce. Więc nie tylko on obawiał się, że nigdy nie będzie wystarczająco godny, by stać u jego boku. Nu Kuea najwidoczniej też martwił się czy potrafi dorównać Lianowi... Może to właśnie było przyczyną, dla której młody narzeczony wzniósł tak wysokie mury...? Czyżby bał się, że Lian nie będzie w stanie zaakceptować prawdziwego Kuea Keerati?

    – Poza tym, krojenie limonek czy solonych jajek wcale nie wygląda na takie trudne. Powinienem umieć zrobić przynajmniej tyle, prawda? Mogę od tego zacząć. Może tym razem będzie lepiej…?

    – Dlaczego chcesz być taki jak ciocia Kew?

    – Cóż... Mama jest idealną kobietą. Jest mądra, delikatna i przez wszystkich kochana. Myślę, że byłoby miło, gdybym mógł być taki jak ona.

    Nu Kuea wyznaczył sobie wysoki standard, wybierając matkę jako wzór do naśladowania – pomyślał Lian. W tym świecie nie wszyscy muszą być przecież tacy sami. A idealny partner niekoniecznie powinien przypominać własną matkę, która była doskonałą kucharką oraz łagodną i delikatną kobietą. Lady Kewalin była wspaniała i każdy ją podziwiał, ponieważ robiła to, co kocha.     

    Każdy był czarujący, kiedy z zaangażowaniem poświęcał się temu co go pasjonuje, bez względu na to co to było. Wzorowe wykonywanie obowiązków domowych nie było przecież miarą wartości człowieka. Gilayn Wang nie wiedział, jak wytłumaczyć to Nu Kuea. Jego ukochany był jak najbardziej godny podziwu i na swój sposób absolutnie niesamowity, tylko w zupełnie innej dziedzinie niż jego matka.

    – Nikt na tym świecie nie jest doskonały. Myślę, że powinieneś skupić się na tym, co jest twoją pasją. Nie zadręczaj się limonkami, solonymi jajkami czy gotowaniem. Nie jestem z tobą dla tych rzeczy, ale jeśli nalegasz na naukę, mogę się tego podjąć.

    Lian zdawał sobie sprawę, że Nu Kuea może nie do końca zrozumieć to co chciał mu przekazać. Podejrzewał, że narzeczony zamartwiał się tym od lat i będzie potrzebował czasu. Zadaniem Liana będzie przekonanie go, że posiadanie umiejętności kulinarnych było bez znaczenia dla dwojga żyjących ze sobą ludzi. Nawet gdyby Nu Kuea był tak dobry jak szef kuchni z gwiazdką Michelin, nie miałoby to wpływu na jego uczucia. Zaczął od najważniejszego:

    – Nigdy się na tobie nie zawiodłem, Nu Kuea. Dziękuję, że wyrosłeś na moje szczęście.

    Gilayn Wang pochylił się, by pocałować gładkie czoło, a następnie dotknąć go swoim. Jeśli nie miałby w tej chwili brudnych rąk, najchętniej wziąłby go w objęcia.

    – Hia…

    Lian zmarszczył brwi, gdy ujrzał, jak narzeczony zaczyna płakać. Tym razem było inaczej niż wtedy, gdy Lian ochrzanił go za ten wielki nóż. Nu Kuea podniósł ręce do twarzy, a potem zalał się łzami. Zaskoczony Lian patrzył na drżące, wstrząsane spazmami szczupłe ciało. Szybko wyłączył płytkę pod garnkiem, umył ręce i zamknął narzeczonego w silnych ramionach.


    – Dlaczego płaczesz? Jak sprawiłem, że jesteś smutny? Czy możesz powiedzieć mi co to jest?

    Nie otrzymał odpowiedzi, postanowił więc cierpliwie poczekać aż chłopak się uspokoi. Do diabła ze śniadaniem! Przycisnął swój nos do czoła Nu Kuea i kołysał go, by go pocieszyć, tak jak robił to zawsze, gdy byli dziećmi. Chwilę później płacz przeszedł w szloch, a jego piękne oczy były czerwone i spuchnięte. Gilayn dał mu tyle czasu, ile potrzebował, by powoli dojść do siebie. Kiedy ustał ostatni spazm Nu Kuea podniósł na niego wzrok.

    – Hia...

    – Tak?

    Patrząc na ciepły uśmiech narzeczonego, Kuea Keerati miał ochotę znowu zacząć płakać. Wszystko, co powiedział Hia Lian, tak mocno poruszyło jego serce, że nie potrafił się pohamować. Kiedy usłyszał, że narzeczony nigdy się na nim nie zawiódł, sprawiło mu to ogromną radość… największą. Dodatkowo ucieszył się, kiedy Hia Lian nazwał go swoim szczęściem.

    – Kocham cię. Zawsze cię kochałem. Kocham cię od czasu, gdy byliśmy dziećmi, aż do teraz... Kocham cię, Hia Lian.

    Promienny uśmiech Liana sprawił, że również Kuea zaprezentował radosny uśmiech na swojej zapłakanej twarzy.

    – Ja również cię kocham. Zawsze cię kochałem. Kochałem cię, odkąd byłeś dzieckiem, aż do teraz... Kocham cię, Nu Kuea.

    – Hia... Nie chcę kroić ani limonek ani solonych jajek i nie mam też zbyt wielkiej ochoty, żeby nauczyć się gotować. Nie znam nawet nazwy tej wielkiej łyżki, której kazałeś mi użyć do mieszania owsianki...

    – Dobrze. Nie rób tego, jeśli nie chcesz. Po prostu siedź tutaj i mi kibicuj.

    – Ale ja chcę wymieszać dla ciebie kaszę. Czy mogę zrobić tylko tę jedną rzecz? Ja... Ja po prostu chcę spędzić z tobą czas. Nie byliśmy wcześniej tak blisko. Jeśli nie podoba ci się ten pomysł, mogę…

    – Kuea Keerati.

    – Tak?

  – Od teraz, ja, wiceprezes Gilayn Beverage Company, założyciel Pentagonu i twój narzeczony, ogłaszam, że pan Kuea Keerati jest prawowitym posiadaczem mojej chochli do mieszania owsianki i mojego urządzenia do gotowania ryżu… Jeśli chcesz więcej, dam ci również moją patelnię.

    – Nie nabijaj się ze mnie.

   – Nie nabijam się. Mówię poważnie, Nu Kuea. Jeśli chcesz coś świeżego i chłodnego, mam lodówkę. Jeśli chcesz coś ciepłego, mam mikrofalówkę. Jeśli chcesz mieć całą kuchnię, dam ci siebie jako dodatkowy prezent. Bez opłaty za dostawę. Błyskawiczna wyprzedaż.

    Kuea Keerati śmiał się z tej bezsensownej promocji. Dlaczego Hia Lian był tak dobry w promowaniu rzeczy?

    – Wezmę tylko chochlę. Innych rzeczy jeszcze nie chcę, nawet dodatkowy prezent mnie nie skusi.

    Kuea przesunął Liana w bok, żeby wielką chochlą zamieszać w garnku.

    – A kto tu się uśmiecha, jakby właśnie zamiast chochli otrzymał złoto?

    On wciąż to robił! Kuea uszczypnął drażniącego go faceta, który demonstracyjnie jęknął i wrócił do gotowania. Zanim zjedli śniadanie, minęła już dziesiąta. 

    Gilayn uśmiechnął się do narzeczonego i pomyślał, że jest niesamowicie słodki. Nu Kuea próbował kawałek po kawałku otworzyć przed nim swoje serce. Przynajmniej wyjawił mu część swoich zmartwień. Musiało go to nieźle zżerać, skoro zaczął tak mocno płakać. Ten młody mężczyzna znajdował się pod ogromną presją z racji urodzenia w idealnej, pod każdym względem, rodzinie. Dorastał obsypywany miłością przez otoczenie. To normalne, że jego życie wydawało się wolne od trosk, a jego świat wyglądał na tak mały, że nie było w nim żadnych przeszkód do pokonania. W końcu... Jedynym problemem Nu Kuea był on sam. Fakt, kim byli jego rodzice, wyrobił w nim przekonanie, że jego zainteresowanie grą na perkusji, jazdą na szybkich motorach oraz przyjaźń z należącymi do innej sfery studentami były czymś, co należało ukryć. Obawiał się, że pokazanie prawdziwego charakteru i zamiłowań rozczaruje jego bliskich, dlatego postanowił udawać. Prowadził dwa różne życia, oddzielając swoje prawdziwe „ja” od rzekomego, stosując tę metodę również w ich związku. Ludzkie umysły były skomplikowane. 

    Lian nie potrafił określić, jak Nu Kuea postrzega tę sytuację. Mógł jedynie postarać się go zrozumieć i spróbować zmniejszyć znajdujący się między nimi dystans. Nie będzie oceniał, czy działanie narzeczonego było dobre czy złe, jedyne co musi zrobić, to zrozumieć, kim on naprawdę był. Nie chciał niczego więcej.

    – Jesteś taki dobry w gotowaniu, Hia. Ta ryba jest bardzo smaczna.

    Lian poczuł się szczęśliwy, że Kuea smakuje to co ugotował, uśmiechnął się słysząc komplement i pochylił by położyć mu do miski kolejny kawałek ryby.

    – Ćwiczyłem to już od jakiegoś czasu. A skoro tak uwielbiasz rybę gotowaną na parze z sojowym sosem, spróbuję ci ją później przyrządzić. Potrafię też ugotować gęsie udka w glinianym garnku, chociaż muszę to jeszcze dopracować.

    – Jem je, bo ty za nimi przepadasz. Zawsze zamawiasz te dwa dania. Nie używaj mnie jako wymówki.

    – Nie smakują ci?

    – Nie... Znaczy… Jadaliśmy je za każdym razem, bo myślałeś, że je lubię???

    Wymienili zaskoczone spojrzenia, a potem zaczęli się śmiać. Dwóch narzeczonych mylących się co do preferencji odnośnie jedzenia chińskich potraw w wykwintnych restauracjach.

    – Chyba trzeba zacząć od początku. Co najbardziej lubisz jeść, Nu Kuea, hmm?

    – Ja... uwielbiam grillowane potrawy, a najbardziej… wieprzowinę.

    Gilayn uśmiechnął się, gdy głos chłopaka ucichł, ale odgadł, że narzeczony często spotykał się ze swoimi przyjaciółmi z uczelni. To musiało być to… Ci studenci inżynierii komputerowej w koszulach z warsztatów inżynierii samochodowej.

    – Następnym razem zjedzmy wieprzowinę z grilla. Jest kilka dobrych miejsc w Thong Lor. Zaprowadzę cię tam.

    – Naprawdę? Ale nie szkodzi, jeśli ci nie smakuje, nie musisz!

        Jego uśmiech był szerszy, a oczy bardziej błyszczące niż wtedy, gdy Lian zabierał go do eleganckich chińskich restauracji. Nawet gdyby mu nie smakowało, nie byłby tak okrutny, żeby go tam nie zabrać.


 

Tłumaczenie: Juli.Ann     

Korekta: Baka


 

Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Popularne posty