CP – Rozdział 17

 



 Plan


        


    Gilayn Wang, z papierosem w ręku, stał przed eleganckim salonem samochodowym obok swojego najlepszego przyjaciela, Phayaka Chatdechy Chena. Termin odbioru Ducati Panigale upływał dzisiaj. Okazało się jednak, że dziwnym trafem cała partia importowanych przez Chenów towarów utknęła na odprawie celnej.

    – Co o tym myślisz? – Ktoś rzuca mi wyzwanie.

    Celnicy zatrzymali nie tylko Ducati, ale również inne sportowe auta sprowadzone na zamówienie VIP–ów oraz części zamienne importowane bezpośrednio z firm motoryzacyjnych. Jeśli Yi nie powiedzie się odzyskanie własności, jego firma straci ogromną sumę pieniędzy.

    – Kto jest na tyle odważny, żeby przeciwstawić się twojej rodzinie? Przecież prawie wszyscy twoi krewni nie żyją.

    Przed laty, w klanie Chenów, walka na śmierć i życie o dziedzictwo nie była niczym szczególnym. Dziadek Phayaka był jedynym, który ją przeżył i od tego czasu w rodzinie ściśle trzymano się zasady by mieć tylko jednego potomka. Jeśli żadne dziecko nie przyszłoby na świat, głowa rodziny wybrałaby na spadkobiercę kogoś spoza jej kręgu.

    – Podejrzewam, że klan mojej przyszłej „żony” maczał w tym palce.

    Yi wykrzywił usta z pogardą, a jego oczy zabłysły z wściekłością. Chenowie legalnie zajmowali się importem, ale w celu zagwarantowania sprawnego procesu celnego zapobiegawczo dawali duże łapówki urzędnikom. Aby uniknąć podejrzeń, niektóre dostawy były zatrzymywane, ale dotyczyło to zazwyczaj niewielkich partii, które można było odzyskać w ciągu trzech dni. Tym razem chodziło jednak o niebagatelną ilość towarów, a opóźnianie odprawy było skutkiem czyjegoś celowego działania.

    – Rodzina twojego narzeczonego ma dziwne podejście. Oddali ci swoje dziecko, a równocześnie próbują wbić nóż w plecy.

    – Dlatego od dnia, kiedy zamieszkałem z Diaw jestem coraz bardziej zdegustowany. Kto mógłby przypuszczać, że mimo zgody na połączenie rodzin będą nadal podejmować perfidne próby doprowadzenia mnie do ruiny. Powinni mi dziękować, że mimo ich działań pozostawiłem go przy życiu.

    – Przecież ten dzieciak nie ma o niczym pojęcia.

    – Lepiej, żeby nie wiedział. Nadal chcę, żeby twój narzeczony miał swojego najlepszego przyjaciela.

    Związek między Phayakiem, a jego narzeczonym był bardziej skomplikowany niż Liana i Nu Kuea. Yi, zobligowany do całkowitego poświęcenia się dla dobra rodziny Chenów, nie mógł pozwolić sobie na poleganie na uczuciach. Jeśli jego relacja z Khon Diaw zawiedzie, nie będzie miał wyboru jak tylko go opuścić. Khon Diaw wciąż pozostawał narzeczonym Phayaka tylko dlatego, że nieodmiennie przestrzegał jego zasad.

    – Co zamierzasz zrobić?

    – Muszę osobiście się tym zająć. Odzyskanie twojego zamówienia zajmie trochę czasu. Prawdopodobnie załatwię to w ciągu kilku dni.

    – Powiedz mi, jeśli będziesz potrzebował pomocy.

    – Dzięki... A co do ziem Keeratich, czy już coś zdecydowałeś?

    – Muszę najpierw porozmawiać z Nu Kuea. Ma prawo wiedzieć…

    – Ok, informuj mnie na bieżąco. Naprawdę jestem zdecydowany na ich kupno.

    Plan polegający na opiece nad firmą Keeratich i przywróceniu świetności jedwabnemu biznesowi był zadaniem, które przekazano Gilaynowi Wang dwa lata temu, gdy budował on Pentagon. I był prawie niewykonalny… Nie miał wtedy możliwości prowadzić dwóch bitew równocześnie, wybrał więc nocny klub, nakazując swojemu asystentowi uważnie śledzić finansową płynność zagrożonej firmy oraz uszczuploną bazę ich klientów. Sytuacja była o wiele bardziej niepokojąca niż mogło się wydawać. Jedwabie Keerati nie były popularne już od dawna, a jedyną wartą uwagi pozostałością po staroświeckich strategiach marketingowych była nazwa ich marki.

    Zamknięcie biznesu nie byłoby aż tak niepokojące, gdyby w trakcie prób jego ratowania nie zastawiono pod hipotekę wielu nieruchomości, w tym również rezydencji Keerati. Jeśli rodzina straciłaby te aktywa, nie byłoby gwarancji, że jej status społeczny pozostałby niezmieniony. Ojciec Liana zawdzięczał swoją obecną, wysoką pozycję wyłącznie finansowemu wsparciu rodziny Keerati. Nie życzył więc sobie, aby honor ich dobroczyńcy został w jakikolwiek sposób splamiony. Gdy Master Keerati poprosił go o pomoc, Gilayn Wang bez wahania zobowiązał się mu jej udzielić. Dziadek Kuea nie próbował wskrzesić sklepów z jedwabiem, chciał tylko za wszelką cenę ochronić pozostające w ich posiadaniu grunty.

    – Mój wnuk właśnie skończył osiemnaście lat i dotychczas nie napotkał żadnych trudności. Obawiam się, że gdyby coś się działo Nu Kuea znajdzie się pod ogromną presją. Mnóstwo ludzi tylko czeka na to, by zobaczyć upadek naszego rodu. Moja córka zawsze była szanowaną osobistością, nie zaznam więc spokoju, wiedząc o wiszącym nad nimi zagrożeniu.
    
    Nawet gdyby Wangowie spłacili zaciągnięty u seniora Keerati dziesięciomilionowy dług, kwota ta nie pokryłaby hipotecznego obciążenia posiadłości. Niekorzystne inwestycje oraz błędy w prowadzeniu firmy doprowadziły do tego, że brakująca na pokrycie długów suma okazała się być czterokrotnie wyższa.

    Lian zainwestował mnóstwo pieniędzy w budowę Pentagonu. Każdy baht, który wydałby teraz na wsparcie firmy Keerati, mógł zachwiać przyszłością klubu, który nie zwrócił jeszcze poczynionych na niego nakładów finansowych. Jeśli Lian straciłby Pentagon, również jego pozycja głównego partnera Gilayn Company byłaby wówczas zagrożona.

    Istniały dwa rozwiązania przynoszące najmniejsze szkody. Należało dokonać wyboru między wystawieniem na sprzedaż nieruchomości (w tym rodzinnej rezydencji), a wynegocjowaniem lukratywnej długoterminowej umowy dzierżawy. Grunty miały korzystną lokalizację w pobliżu uczęszczanych atrakcji turystycznych, więc dzięki sprzedaży można byłoby nawet uzyskać fundusz odnawialny. W ten sposób rodzina narzeczonego przetrwałaby co prawda kryzysową sytuację, ale niestety kosztem wspomnień z dzieciństwa Nu Kuea i poświęcenia symbolu sukcesu rodu Keeratich. Czy było absolutnie konieczne, aby nadal i za wszelką cenę musiał on zostać zachowany?

    Istniał przecież ktoś, kto chętnie nabyłby posiadłość wraz z należącymi do niej gruntami i był w stanie wydać na to niebagatelną kwotę. Najlepszy przyjaciel Liana od dawna marzył o stworzeniu salonu wystawowego i muzeum w stylu architektury z wczesnej epoki Rattanakosin. Problem w tym, że nie mógł znaleźć idealnego terenu pod budowę. Kupno posiadłości rodziny Keerati byłoby dla niego optymalnym rozwiązaniem. Dla zachowania pozorów Nu Kuea mógłby wykorzystać małżeństwo z Lianem jako pretekst, by oficjalnie wprowadzić się do jego domu, a opustoszałą rezydencję można byłoby sprzedać. Wszyscy wiedzieli, że lady Kewalin po ślubie zamieszkała za granicą. Ten plan rozwiązałby problem rodziny Keerati, a Lian mógłby w przyszłości nadal wspierać ich finansowo.

    Gilayn Wang nie był przecież bajecznie bogatym człowiekiem z powieści, dysponującym nieograniczonymi środkami, które pełnymi garściami mógłby wydawać. Nie dysponował również wolnym czasem, by żyć pełnią życia. Musiał radzić sobie z trudną sytuacją ekonomiczną oraz problemami kadrowymi, nie zapominając o negocjacjach z wpływowymi osobistościami w pobliżu jego fabryki, a także o opłacaniu urzędników, którzy dbali o ochronę Pentagonu. Lian sam zaproponował, że przekaże Nu Kuea prawa własności do ziem rodziny Keerati, które znalazły się w posiadaniu Wangów. Nie był gotów by sprzedać rezydencję bez uprzedniego omówienia obecnej sytuacji z narzeczonym i uzyskania jego zgody. Obawiał się tylko, czy Nu Kuea to zrozumie.

    Dokumenty dotyczące działalności biznesu Keeratich piętrzyły się na jego biurku. Czerwona ujemna suma widniejąca pod rozliczeniem bilansowym zniechęcała nawet jego księgowego. Młody biznesmen zwolnił już niepotrzebnych pracowników, pozostawiając w głównym oddziale tylko starych wyjadaczy, mimo że tak naprawdę przyczyniało się to tylko do powiększania studni długów. Podsumowanie wszystkiego zajęło sporo czasu. Powodem tego był fakt prowadzenia działalności bez rozdzielenia kont osobistych i firmowych, co przyniosło wiele niejasności będących wynikiem ciągłego pobierania pieniędzy z tego samego konta. Koszty przyjęć, które rodzina Keerati od pokoleń organizowała i na które była zapraszana były stanowczo zbyt wygórowane. Ułożone w stosy zaproszenia na przyjęcia i imprezy charytatywne były zawsze imponujące. Na szczęście Nu Kuea nie przepadał za tego typu wydarzeniami i uczestniczył w nich tylko wtedy, gdy lady Kewalin przebywała w Tajlandii, więc od ostatniego dużego przyjęcia w rezydencji minęło już sporo czasu.

    Lian miał przed sobą nie tylko szalenie trudne zadanie omówienia ich sytuacji finansowej, ale również podjęcia jeszcze trudniejszej w tej sprawie decyzji.

    – Musisz złożyć wniosek o upadłość lub reorganizację. Ale jeśli chcesz ponownie uruchomić przestarzałą firmę produkującą jedwab, może okazać się to ogromnie skomplikowane. Wcale nie jest łatwo opracować plan biznesowy, który uzyskałby akceptację sądu.

    – Albo... Możemy wydzierżawić każdy skrawek ziemi prywatnym firmom pod prowadzenie działalności gospodarczej.

    – No owszem, jest to możliwe. Wszystko zależy od naszej strategii na uzyskanie zgody sądu. Jeśli wybór będzie należał do nas, możemy wyznaczyć optymalne tereny, a partnerzy, którzy je wydzierżawią, muszą zagwarantować wysoką płynność finansową. To oraz odpowiednie umowy, powinny wystarczyć do uzyskania poparcia. Tymi ziemiami od dawna nieudolnie zarządzano.

    – Wszystko jest bez wątpienia lepsze niż bankructwo…

    Przez te działania duma rodziny Keerati mogła zostać nieco nadszarpnięta, ale to wyjście było o niebo lepsze niż pozostanie z niczym. Lian był zdania, że podniesienie firmy odzieżowej poprzez przeprowadzenie rozległej restrukturyzacji również było wykonalne. Musiał „tylko” znaleźć kompetentną osobę, która będzie potrafiła to zrealizować. Połączenie tradycyjnych tajskich jedwabi ze współczesną modą było trudnym zadaniem, ale młody biznesmen był zdania, że firma Keerati nadal posiadała realną szanse na odniesienie sukcesu.

    Kuea Keerati wyczuwał stres Gilayna Wanga, który ze zmarszczonymi brwiami w milczeniu odebrał go z uczelni. Nie miał odwagi rozpocząć rozmowy w obawie, że przeszkodzi Lianowi w jego przemyśleniach. Wiedział przecież, że był on bardzo zajętym człowiekiem, nawet jeśli znajdował czas, żeby poświęcać mu uwagę. Kuea przyzwyczaił się już do jego chmurnego wyrazu twarzy, który był mu doskonale znany z przeprowadzanych przez Liana, w jego obecności, rozmów służbowych.

    – Co zjemy na kolację?

    – Ja zamówię. Proszę kontynuuj rozmowę – Kuea chciał okazać się pomocny.

    – Naciśnij dziewiątkę na telefonie stacjonarnym, a zostaniesz przełączony do Pentagonu. Zamów wszystko co chcesz zjeść.

    Kuea przytaknął. Nagle Hia Lian obrócił się do niego, owinął ramię wokół jego talii i przyciągnął do siebie, by złożyć na jego ustach długi pocałunek. Zaskoczony chłopak patrzył na niego błyszczącymi oczami.

    – Przydało mi się trochę zachęty.

    – Hia!

    – Zamów dla mnie rybę na parze z limonką i coś pikantnego. Mam ochotę na piwo, napijesz się ze mną dziś wieczorem?

    – Jasne.

    Skoro Hia Lian miał zamiar jeść do piwa ostre dania, musiał być naprawdę zestresowany. Kuea zamilkł, nie chcąc przeszkadzać narzeczonemu, który ze zmarszczonym czołem pracował siedząc przy biurku. Po jakimś czasie Hia Lian zaniósł dokumenty na dół, aby wziąć udział w spotkaniu, a kiedy zniknął z pola widzenia, Kuea jak zwykle zajął się oglądaniem serialu.

    O odpowiedniej porze zamówił kilka dań i przekąsek dla narzeczonego. Kierownik Pentagonu doskonale znał numer telefonu stacjonarnego, a na wiadomość, że Lian zamierzał dziś wieczorem napić się piwa, przedstawił Kuea jego ulubione menu – długą listę dań, które nie należały do kuchni chińskiej. Czyżby Hia Lian naprawdę jadał pikantnego suma smażonego na ostro? Zupę z kurczaka z liśćmi tamaryndowca? Duszony brzuch wieprzowy w sosie rybnym? Żeberka na zakwasie? Na liście znalazło się mnóstwo potraw, których Kuea nigdy w życiu nie próbował.

    – Szef nie jest wybredny. Tylko kiedy przychodzi z panem Yi zamawia jakieś dziwne jedzenie, które jest podawane jako przekąska przy alkoholu. Raz spróbował nawet pikantnego, smażonego węża. Zdaje się, że mu nie smakował, bo usłyszałem, jak mówi, że jeden raz mu wystarczy.

    Kuea prawie zemdlał po zapoznaniu się z menu narzeczonego. Ogon wołowy i duszony gulasz z kozy brzmiały nieszkodliwie w porównaniu z pikantnym smażonym wężem czy ostrą sałatką z mielonej myszy, których Hia Lian próbował razem z Hia Yi.
    
    Kuea, zgodnie z życzeniem Liana, zamówił rybę na parze z limonką, a z podanej przez menedżera listy, wybrał kilka potraw, które on również był w stanie bez problemów przełknąć. Nie zapomniał też zamówić piwa, chociaż był pewien, że w mieszkaniu Liana jakieś było. To proponowane przez managera z pewnością będzie najlepszym wyborem.

    Czekając, aż Gilayn skończy pracę, zadzwonił do Khon Diaw, aby opowiedzieć mu o egzotycznych specjałach, które ich narzeczonym zdarzało się jadać. Wiedział, że obaj byli niezwykłymi mężczyznami, ale zastanawiał się, jak spędzili swoje młodzieńcze lata. Dlaczego byli tacy szaleni?

    – Hia Yi? Ale on przecież nigdy nie jada w moim towarzystwie niczego pikantnego.

    Khon Diaw wydawał się sceptyczny i dodał, że jego narzeczony preferował proste potrawy, takie jak omlet czy klarowna zupa, które kazał sobie dostarczać z centrum handlowego naprzeciwko ich domu.

    – A może nie ma go tutaj, bo wyszedł zapolować na węże, co o tym myślisz, Kuea? Przypuszczam, że celowo nie przebywa w domu, żeby jeść je za moimi plecami…
    
    Kuea poczuł jak przebiegł go dreszcz. Oni jedli węże zamiast wieprzowiny czy kurczaka, a Diaw uważał to za powód do żartów…? Jakie to szczęście dla Hia Yi, że jego narzeczony potrafił ten fakt tak po prostu zaakceptować.

    – Czy to cię nie przeraża, Diaw?

    – Nie wiem, ale myślę, że nawet gdyby Hia Yi spożywał psy, to tym również by mnie nie zaskoczył.

    – Przestań go kochać!

    – Jeśli ja nie będę go kochał, to nikt na tym świecie tego nie zrobi. Żal mi go. Nawet fakt, że zjada te wijące się gady musi utrzymywać przed wszystkimi w tajemnicy. A wiesz, że kiedyś nawet słyszałem, jak ludzie mówili o jego hodowli węży, ale nigdy jej nie widziałem? Myślisz, że to możliwe, że on hoduje je na mięso?

    – Przestań, Diaw! Czy ty próbujesz dać mi w ten sposób do zrozumienia, że Hia Yi dzieli się wężowymi „smakołykami” z Hia Lianem?!

    – Cóż... A nie powinien? Dobrym jedzeniem zawsze należy się dzielić!

    – Diaw, jeśli Hia Yi naprawdę coś takiego je, czy jesteś pewien, że będziesz w stanie zaakceptować jego dziwaczne upodobania?

    – Kuea, co ty gadasz...?! On rzeczywiście je węże i psy? Myślałem, że dzwonisz do mnie, bo masz ochotę sobie pożartować!

    – Kto je węże i psy? – zaskoczony Kuea usłyszał pytanie wypowiedziane zimnym głosem na drugim końcu linii.

    – O! Hia Yi? Jesteś już? To na razie, Kuea. Pa!

    Jego przyjaciel szybko odłożył słuchawkę, a zmartwiony Kuea nie miał pojęcia jaki los go teraz czeka. Rozmawiali przecież o nietuzinkowych daniach w jadłospisie narzeczonego Khon Diaw, chociaż nie byli wcale pewni, czy odpowiadało to prawdzie, a Hia Yi to usłyszał... Co będzie, jeśli się wścieknie i zabierze ze sobą Khon Diaw, żeby towarzyszył mu w kolejnym tego typu posiłku?

    Co Kuea powinien teraz zrobić? Wysłał kilka smsów do Khon Diaw, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nie pozostało mu nic innego jak tylko odłożyć telefon i mierzwić włosy, nerwowo czekając na jakąś wiadomość. Jego przyjaciel od dawna miał napięte stosunki ze swoim narzeczonym. Jeśli to prawda, to mężczyzna z pewnością nie będzie się złościł, ale jeśli to się nie zgadza…

    A może Kuea powinien zapytać o to dzisiaj własnego narzeczonego? Na wypadek, gdyby Hia Lian naprawdę jadał takie potrawy, to Kuea mógłby przecież spróbować dostosować do niego swoje menu… A jeśli mu się to nie uda, zawsze wtedy może poprosić Hia Liana, żeby w tajemnicy przed nim delektował się tymi egzotycznymi „przysmakami”, spożywając je w towarzystwie Hia Yi.

    Gilayn Wang czytał protokół dotyczący planu marketingowego Pentagonu na następny kwartał, gdy zadzwonił jego telefon.

    – Co słychać, Yi?

    – Czy wiesz, o czym rozmawiały twoja i moja żona?

    Gilayn uniósł brew, słysząc sfrustrowany głos przyjaciela. Yi nigdy wcześniej nie wspominał o Nu Kuea, a nawet o Khon Diaw, zupełnie jakby wcale nie przejmował się swoim narzeczonym. Teraz natomiast głośno i wyraźnie nazwał go „swoją żoną".

    – Nie mam pojęcia, ale pewnie zadzwoniłeś, żeby rozjaśnić mi w głowie.

    – Twoja żona powiedziała mojej żonie, że obaj jemy węże i psy!!!

    Gilayn Wang zaśmiał się. Czyżby temat ich rozmowy tak bardzo zaniepokoił Yi, że zadzwonił do niego, żeby się poskarżyć? Kto opowiedział Nu Kuea coś takiego, szokując go do tego stopnia, że zadzwonił do Khon Diaw, żeby podzielić się z nim tą sensacją?

    – A co? Czy twoja żona ma z tym problem?

    – To mnie nie dotyczy.

    – To po cholerę robisz zamieszanie? Sam sobie zaprzeczasz.

    – Hia Yi, kupiłeś mi w prezencie chihuahua? O jej! Jaki on jest słodki! Proszę, nie jedz go! – zatroskany głos w tle sprawił, że Lian natychmiast zrozumiał.
    
    A więc uparty, na pozór obojętny facet, podarował Khon Diaw psa, a potem został skonfrontowany z plotkami o tym, że rzekomo je jadał. Yi musiał być nieźle podminowany, skoro przerwał rozmowę bez dalszych wyjaśnień. Gilayn Wang potrząsnął głową, słysząc absurdalną wypowiedź swojego najlepszego przyjaciela. Jeśli Yi był w tak dobrym nastroju, by zrobić prezent narzeczonemu, to znaczyło, że rozwiązał problem z zatrzymanymi przez urząd celny samochodami.

    Odłożył dokumenty, których nie skończył jeszcze przeglądać i wstał. Musiał koniecznie się dowiedzieć, skąd jego bezczelny narzeczony wziął informację o ich dziwacznych preferencjach kulinarnych. Nu Kuea był bardzo złośliwy, skoro zrobił z tego wielką sprawę i podrzucił bombę do domu Yi.

    Porozmawiajmy o tym, Nu Kuea.




Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka



Poprzedni 👈                👉 Następny

Komentarze

Popularne posty