CP – Rozdział 6

 



Przyjaciele


        Kuea dostał od Liana tylko trzy dni na spakowanie, chociaż miał nadzieję pozostać u siebie jeszcze co najmniej przez tydzień. Gdyby na to nie przystał, jego narzeczony niechybnie zrealizowałby groźbę i wysłał mu do pomocy swoich ludzi. Niby dokąd? Bo przecież nie do jego domu, który Kuea z takim wysiłkiem przed nim ukrywał!

    Pozostały mu jedynie trzy dni wolności, nim będzie zmuszony wprowadzić się do apartamentu nad klubem. Do królestwa Gilayna Wanga, które znał jedynie ze zdjęć i reklam... Nie miał wiele do spakowania. Zabierał ze sobą tylko kilka rzeczy: ubrania w stylu młodego panicza Keerati, podręczniki, laptopa i parę innych drobiazgów. Cała reszta musiała tu pozostać. Jego życie prywatne było cholernie kłopotliwe. Nie mógł przecież wziąć ze sobą ani Chi Lina ani perkusji. Teraz będzie mógł grać tylko wtedy, gdy niepostrzeżenie przemknie się do własnego domu. A co z klubem nocnym Jaya? Czy znajdzie sposób aby występować w Gemini? Kuea Keerati był tak skonsternowany, że na samą myśl o nadchodzących przeszkodach rozbolała go głowa.

    – Bądź grzeczny, synu – zwrócił się do swojej ukochanej, lśniącej maszyny.

    – Będę się nim dobrze opiekował.

    Khon Diaw szczerze współczuł przyjacielowi. Wiedział, że Kuea przygotowywał się na ten krok od dnia zaręczyn, tylko że przeprowadzka wcale nie tak miała wyglądać. Ten dzień miał być najszczęśliwszy w jego życiu, a zamiast tego chłopak wyglądał tak, jakby miał wziąć udział w pogrzebie. W pogrzebie własnych marzeń…

    Dzień, w którym Kuea będzie zmuszony opuścić wszystko co kocha i zamieszkać z Hia Lianem, w najmniejszym stopniu nie będzie przypominał radosnego. W ciągu niespełna tygodnia Gilayn Wang postawił na głowie całe jego życie, a każdy dzień przynosił kolejną, makabryczną niespodziankę.

    – Tak... Dziękuję, Diaw.

    Przyjaciel obiecał zaglądać regularnie do kamienicy, by uruchomić silnik i tym samym zapobiec wysychaniu mechanicznych części motocykla. Do tego, na szczęście, nie musiał umieć go prowadzić. Od czasu do czasu miał również wykonać kilka prac domowych.

    – Od tego ma się przyjaciół. Nie martw się, dobrze? Przyzwyczaisz się do życia z Hia Lianem i znajdziesz sposób żeby tu bywać.

    – Diaw... Wiem, że pewnie nie chcesz o tym mówić, ale... Czy było ci ciężko wprowadzić się do mieszkania Hia Yi?

    – Cóż... Było ciężko. Hia Yi nie jest taki miły jak Hia Lian. Twój narzeczony nie czuje do ciebie takiej nienawiści jak mój do mnie. Zaczynam się powoli do tego przyzwyczajać… Wiesz… W miarę upływu czasu człowiek nabiera wprawy we wszystkim. Pamiętaj, nie daj się!

    – Ten czas, który mi pozostał, wykorzystam najlepiej jak potrafię. Jestem po prostu smutny, Diaw. Przez ponad rok mieszkałem tutaj będąc sobą. Dlaczego to się kończy?

    – Hej...

    Przyjacielowi jak zwykle brakowało słów, by skutecznie go pocieszyć. W najmniejszym stopniu nie potrafił rozszyfrować prawdziwych motywów kierujących Gilaynem Wangiem. Bardzo chciałby poznać powód, dla którego ten zdecydował się podjąć wspólne życie z Kuea, pomimo, że go nie kochał. Co zamierzał osiągnąć zmuszając go do przeprowadzki?

    – Zostawmy to. Nie mogę ciągle nad tym główkować. Muszę się przygotować, bo nie mam zamiaru pozwolić mu na przejęcie kontroli nad moim życiem! Cholera... Nie jest moim mężem, nie będzie mi mówił, co mam robić!

    Kuea miał zamiar cieszyć się ostatnimi dniami wolności… Później natomiast szczegółowo zaplanować nową batalię przeciwko narzeczonemu. Miał zamiar być tak nieznośnym współlokatorem, że Hia Lian nie będzie mógł się doczekać dnia, w którym go stamtąd wyrzuci!

 

        Znudzony Kuea nie mógł powstrzymać ziewania na zajęciach z literatury angielskiej. Przerabiany materiał był na zbyt niskim poziomie dla kogoś, kto uczył się języka od najmłodszych lat. Bawiąc się piórem leniwie zarejestrował, jak ciążące mu powieki powoli zaczynają opadać. W końcu jego jasnobrązowa głowa miękko opadła na leżące na stole ramię.

    – Pani Profesor, student Keerati śpi na wykładach!

    – Kurwa!

    – Nie możemy się z tym pogodzić, że nasz przyjaciel jest taki leniwy, proszę pani.

    Rany boskie! Co za jakiś upierdliwy dupek! Żaden z nich nie przejmował się lekcją. Przed chwilą grali pod stołem na swoich telefonach. A wystarczyło, że on dosłownie na chwilę przymknął oczy i już zabawiali się jego kosztem. Na tym wydziale nie można nikomu ufać, banda kretynów!

    – Studencie Keerati, proszę przyjść do przodu i odpowiedzieć na moje pytanie. Pańskim kolegom również przyda się odświeżenie pamięci.

    – Skurwysyny, jak śmiecie ze mną zadzierać!

    – Pani profesor, Kuea przeklina, czy możemy się przesiąść? Nie chcemy, żeby miał na nas zły wpływ! Proszę pozwolić nam usiąść obok Nungning. Potrzebujemy rady na temat naszych zębów mądrości. A może porady miłosnej. Nie potrafimy rozróżnić obu tematów. Kuea, mój przyjacielu, proszę przekaż jej nasze pytania, kiedy będziesz obok niej przechodził.

    – Fuck!

    Zaspany chłopak rzucił kolejne przekleństwo w stronę studentów, po czym ruszył pod tablicę. Był to kurs obowiązkowy, więc studenci inżynierii mieli zajęcia ze studentami stomatologii. Żenujące!

    Nungning, z którą flirtowali jego przyjaciele, została wybrana w tym roku na gwiazdę kampusu. Napotykając jej oczy, Kuea uśmiechnął się do niej pokornie, przepraszając za zachowanie swoich kolegów.

    – Kuea szaleje za Nungniling – usłyszał z tyłu.

    – Zamknijcie się, dranie!

    – Dość tego, panowie. Studenci inżynierii, proszę przestać dokuczać waszemu koledze oraz studentom stomatologii. Dziewczyny nie będą was lubiły. Nawet nie umiecie się porządnie uczesać. Panie Keerati, proszę odpowiedzieć na pytanie.

    Na pierwszy rzut oka, Master Keerati ze swoim perfekcyjnym wizerunkiem, starannie ułożonymi włosami i pełnym wdzięku sposobem bycia osoby z wyższych sfer, mógł wydawać się absolutnie nie na miejscu w grupie pozbawionych ogłady studentów inżynierii. Ale po bliższym przyjrzeniu, widać było, że to on w niej dominował.

    Nikt z paczki jego przyjaciół nie wywodził się z arystokratycznych kręgów. A w jego ekskluzywnym środowisku nie było rówieśników studiujących ten kierunek. Dzięki temu, Kuea mógł być sobą. Nie musiał grać roli grzecznego chłopca w obawie, że ktoś go rozpozna i doniesie rodzicom, rujnując przy tym jego ciężko wypracowany wizerunek. Ekipa z inżynierii bywała przecież nie tylko w kawiarniach, ale i w barach z alkoholem. Kuea mógł grać z nimi w piłkę nożną, jeść grillowane potrawy, odwiedzać ich w akademiku, a nawet wspólnie przesiadywać w pobliskich klubach, w których z mniejszym lub większym sukcesem, podrywali dziewczyny. Nikt z nich nie dbał o jego arystokratyczny rodowód, przyjaźniąc się z nim ze względu na niego samego.

    To było cholernie miłe.

– No chodź już, Kuea.

    Dni, kiedy nie musiał przyjmować postawy ugrzecznionego narzeczonego, Kuea spędzał beztrosko z przyjaciółmi i grał w piłkę na boisku za budynkiem wydziału. Ławki na boisku dla inżynierii zwykle były zajęte przez grupę ślicznych, kibicujących im dziewczyn.

    – Gdzie jest moja koszulka? – zapytał Kuea.

    – W plecaku Tona. Tym niebieskim. Pospiesz się!

    – OK, OK. Pali się, czy co?

    Kuea zdjął koszulę warsztatową i t–shirt, po czym przewiesił je przez ramię. Bezowocnie przeglądał plecak przyjaciela w poszukiwaniu sportowej koszulki, którą dał mu do wyprania w jego rodzinnej pralni. Cała ich drużyna chętnie korzystała z przywileju darmowego prania ubrań sportowych.

    – Nie mogę jej znaleźć. Draniu, gdzie jest moja koszulka?

    – Och, najwyraźniej zapomniałem jej ze sobą zabrać, sorki – odkrzyknął właściciel plecaka.

    – W co się teraz ubiorę?

    – Po prostu załóż tą, którą zdjąłeś – padła beztroska odpowiedź.

    – Fuck.

    Kuea cicho przeklął i ubrał się, myśląc z niechęcią, że po meczu będzie musiał w przepoconym ubraniu dotrzeć do domu. Nienawidził tego.

    – Chodźmy się później rozerwać.

    – Nie, jest za gorąco. Chcę potem skoczyć do domu i wziąć prysznic.

    W pewnym momencie meczu Kuea kopnął piłkę tak mocno, że jego but poszybował w powietrze, lądując na skraju boiska.

    – Ale kop! Musimy to uczcić! Zjedzmy wieprzowinę z grilla!

    Na boisku ciągle rozbrzmiewał śmiech jego kumpli. Przez kolejnych dziesięć lat będą się pewnie nabijać z tego, że nie zawiązał porządnie butów.

    – To było hooooot!

    – Zabierzmy go z nami. Niech nie gra trudnego do zdobycia!

    Kuea nie miał szans by wygrać z całą bandą, zrezygnował więc ze skazanego z góry na niepowodzenie oporu. Przepocona biała koszulka przylgnęła mu do skóry, a mimo to miał za chwilę zostać bezceremonialnie zaciągnięty do pobliskiego grilla. Poddał się temu niechętnie, próbując przynajmniej opłukać twarz i ręce, używając wody mineralnej i obficie się przy tym mocząc.

    – Hej, Kuea, potrzebujesz ręcznika?

    Nie tylko Kuea nie przystawał do typowego wizerunku nieokrzesanych studentów. Mimo, że ich paczka była zbieraniną młodych chłopaków z wydziału inżynierii, byli w niej też tacy, którzy wyglądali tu zupełnie nie na miejscu. Oprócz Kuea, także ich przyjaciel Seensamer, odstawał od typowego obrazu łobuza z ich kierunku.

    Pomimo faktu, że nie był sierotą, Seen wychował się w świątyni. Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał półtora roku. Po jakimś czasie jego matka zmarła, a chłopiec zamieszkał razem z ojcem w świątyni, otrzymując przydomek „mnicha”. Początkowo jego marzeniem było zostanie „Najwyższym Patriarchą”, zniechęcił się jednak do tego, kiedy zauważył jak bardzo religia wymieszana jest z polityką. Postanowił więc zostać „normalnym” człowiekiem.

    – Jasne. Dzięki, stary. Auć, dlaczego wycierasz mi włosy?

    – Pomagam ci je wysuszyć.

    – Nie trzeba. Sam to zrobię.

    – Przeziębisz się, jeśli nie zrobisz tego dokładnie. Pozwól mi pomóc!

    – Nie wyobrażaj sobie, że moja głowa to miska na jałmużnę, Seen.

    – Miska nie jest tak gładka jak twoja głowa... Zupełnie jakby w twoim mózgu nie było żadnych zwojów.

    – Wracaj do swojej świątyni, punku!!!

    I to ma być chłopak wychowany wśród mnichów? To zwyczajny wrzód na tyłku!

    Wieprzowina z grilla, którą pochłaniało dwunastu studentów nie była niczym wyszukanym. Kosztowała sto trzydzieści dziewięć bahtów za osobę. Pod stołowe nogi podłożone były stosy papieru, mające zapobiegać kiwaniu się stojących na nierównej powierzchni stołów.

    – Dajcie mi wieprzowinę, chcę wieprzowiny! – wykrzyknął wygłodniały Kuea.

    – A co? Masz dwie lewe ręce? Sam se to zgrilluj, sępie. Czy twoja rodzina nie nauczyła cię przygotowywać mięsa?

    – Nie. Nauczyli mnie jak powiedzieć innym, żeby mnie w tym wyręczyli. Moja rodzina jest bogata.

    – Ej, ty elitarna kaleko! Jak podzielisz się ze mną swoim majątkiem, to będę grillował ci wieprzowinę do końca życia.

    – Przyciągnąłeś mnie tutaj. Lepiej weź za to odpowiedzialność, dupku. Cholera, ale gorąco…

    Kuea tęsknie pomyślał o chłodnym prysznicu.

    – To zdejmij koszulkę i jedz. Myślisz, że jak ponarzekasz to upał zniknie?

    Początkowo, wszyscy siedzący przy długich stołach byli ubrani, stopniowo jednak skwar pozbawił ich oporów. Większość z nich zdjęła koszule i powiesiła je na ramionach. Kuea pozwolił sobie jedynie na podwinięcie rękawów.

    – Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – odparł Kuea.

    – Eeee, nawet Seen jest prawie goły. Skoro mnich nie jest zawstydzony, to i ty nie powinieneś być. Nikt się przecież nie dowie, że przystojny student Kuea półnago jadł posiłek.

    – Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajony…

    Nigdy nie zdarzyło mu się jadać nie będąc przy tym właściwie ubranym, to chyba normalne, że czułby się zawstydzony? Jednak w końcu również się poddał, z ulgą ściągnął t–shirt, a w następnej chwili zabrał grillowane mięso spod nosa swoich przyjaciół. Ten kto jest opieszały zostaje z niczym – pomyślał wkładając do ust jedzenie, nie będąc nawet do końca pewnym, czy nie jest przypadkiem wciąż surowe.

    – Ej Kuea, przy twoim nowym kolorze włosów skóra jest za jasna. Próbujesz świecić?

    – Tak, kurwa, zjadłem neonową lampę.

    – Ostatnio jesteś dziwny. Opuszczasz zajęcia i wyglądasz, jakbyś był niewyspany. Masz złamane serce? Zerwałeś ze swoim bogatym chłopakiem?

    Cała ferajna wiedziała, że Kuea zaręczony był z mężczyzną żyjącym w odległym od nich świecie. Gilayn Wang nigdy się przed nimi nie pojawił, czym nikt nie był zbyt zaskoczony. Ten bogaty właściciel licznych firm, o doskonale im znanym z prasy nazwisku, był zdecydowanie poza ich ligą. Natomiast Kuea był postrzegany przez paczkę jako jeden z nich. Był żywiołowym chłopakiem, z charakterkiem jakiego nikt nie spodziewał się po grzecznie wyglądającym paniczyku należącym do krajowej elity.

    – Tak, rozstaliśmy się. Zmarnowałem szmat czasu, ale doszedłem do siebie. Odrodziłem się.

    – Dlaczego nam nie powiedziałeś? Powinniśmy to z tobą opić. Jak mogłeś chlać bez nas? Cholerny skąpiec! Nie masz ochoty na kolejną pijacką rundę? Obiecujemy, że będziemy drinkować, dopóki nie skończą ci się pieniądze.

    – Dzięki. Marni z was przyjaciele!

    Tak właściwie to uważał ich zachowanie za miłe, nie chciał jednak sprawiać wrażenia zbyt sentymentalnego. Nikt nie chce być smutny przez zbyt długi czas. Poza tym, przecież już nie był smutny. Był zły! Miał niepohamowaną ochotę porządnie przyłożyć narzeczonemu!

    – Jak to się stało? Nie zamierzałeś wyjść za niego za mąż zaraz po ukończeniu studiów? To jak ja mam być teraz twoją druhną? Chciałem być na największym weselu w kraju! Straciłem taką pieprzoną szansę!

    – Po prostu napchaj się do syta tutaj, skoro uczta weselna Kuea nie wchodzi w rachubę. Za te sto trzydzieści dziewięć bahtów możesz nafaszerować się do woli, tylko nie pij za dużo coli, bo nie jest wliczona w cenę.

    Kuea śmiał się z przyjaciółmi z ich żartów. Po tym, jak ogarnął się ze swoimi uczuciami, na jego ranie powoli zaczynał tworzyć się strup.

    – On mnie nie kocha. A myślałem, że jestem słodki – powiedział Kuea, na którego ustach pojawił się uroczy uśmiech.

    Powinien dostać dziesięć punktów za ten uśmiech. Czy fakt, że potrafił się śmiać, nie oznaczał, że jego stan się poprawia? Nawet jeśli czasem była to wymuszona radość? Lepiej jest się śmiać, niż płakać. Płacz był męczący. Ostatnio śmiał się z własnej głupoty.

    – Nie jesteś tym, na kogo wyglądasz. Pamiętam jak na pierwszym roku zaskoczyło mnie, że taki elitarny panicz się do nas przysiadł. Wyglądałeś tak niewinnie. Myślałem, że wybrałeś złe miejsce – rzucił jeden z jego kumpli.

    – A nie byłeś zaskoczony, jak spotkałeś mnie? – zapytał Seen.

    – Taki mnich jak ty, nie powinien się wychylać. Jesteś wszystkim, ale nie niespodzianką. Jesteś za to cholernie przerażający. Ponadto, gnojku, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy zapytałeś mnie, czy kiedykolwiek widziałem ducha. Przez wzgląd na ducha twojego staruszka prawie się pomodliłem.

    – Mój ojciec wcale nie umarł. Jest teraz opatem!

    – Masz! Kawałek wieprzowiny do twojej miski żebraczej!

    Seen odpowiadał na żarty modlitwą, a Kuea był już mocno wyczerpany całym tym śmiechem.

    – To Kuea był prawdziwą niespodzianką. Jego przyjaciel, Khon Diaw, wiecie, ten co studiuje zarządzanie biznesem, to naprawdę grzecznie ułożony chłopaczek. Ej, Keerati! Nie powinieneś przypadkiem uczyć się razem ze swoim uroczym kumplem, na tym samym wydziale? Spodziewałem się, że też będziesz słodki, ale okazało się, że jesteś zakichanym gnojkiem. A to co do cholery? Jestem skołowany!

    – Bo nie jestem słodki?

    – Nie, kurwa… Moja wieprzowina zniknęła z talerza, sukinsyny. Który z was ją zwinął? Ton, wypluwaj! Wiem, że to ty! Widziałem! Jestem bogiem!

    – Boszzzzz!

    – He, he, he!

    Kuea pomyślał, że zawsze będzie starannie pielęgnował relacje z tymi chłopakami. Łatwo jest znaleźć fałszywych przyjaciół, podczas gdy prawdziwi, którzy dobrze znoszą twoje żarty i akceptują cię dla samego siebie, są prawdziwą rzadkością.

    – Byłem mocno zaszokowany, kiedy profesor przydzielił mi tego paniczyka do pary! Pomyślałem, że przyjdzie mi odwalać całą robotę. A ten gnojek zwyczajnie chwycił łom i za jednym zamachem podważył gruby, stalowy pręt. Strasznie się wtedy rozkleiłem…

    – A to nie było wtedy, kiedy skopał oponę? Przy dużym stresie, nasz słodki Kuea, w ten właśnie sposób wyładowuje frustrację! Bałem się, że też zarobię kopa!

    – Pocieszacie mnie, czy obrażacie?

    – Obrażamy!

    Nie poprzestali tylko na tym. Porzucając problematyczny temat jego zaręczyn, wyciągnęli na światło dzienne wszystko, co wydarzyło się w ciągu wspólnie spędzonego na uczelni czasu. Widać było, że podoba im się, że mogą się z niego bezkarnie ponabijać.

    – Najśmieszniejsza historia, to chyba konkurs na Księżyca Wydziału i Kampusu? Kuea nie chciał być kandydatem, mimo że jest z nas najprzystojniejszy. Każdy zna przecież nasz bandycki wygląd. Sobek jeden! Żeby tak się na wydział wypinać! Groził, że nas zaskarży, jeśli go zmusimy. W końcu kandydatem musiał zostać Seen. Pamiętacie jak się martwiliśmy, że zacznie się modlić na scenie?

    – Pamiętamy! Pamiętamy! Mamy też szczęście, że w dniu konkursu dostał biegunki. Rany! Brodaty Joi, który go zastąpił, wyglądał obok tego wymuskanego gogusia z wydziału komunikacji jak brudny pies przy aniele.

    Kuea pamiętał obraz Joia, stojącego obok Księżyca z wydziału komunikacji, którego wyglądu nie powstydziłby się żaden aktor. Jego aura obezwładniała wszystkich na scenie!

    – Ha! Joi, ty beztalenciaku! Nie do wiary, że zrypałeś tekst naszego wydziałowego hymnu!

    – Hihihi, seniorzy dali mu później nieźle popalić. To było na serio zajebiście komiczne!

    – Hej, ale to on zdobył najwięcej głosów w konkursie na popularność! Zmarnowałem pięćdziesiąt tysięcy bahtów na kwiaty, żeby zagłosować na jego kandydaturę! – przypomniał im Kuea, nie mogąc przestać się śmiać.

    Szkoda było mu wtedy brodatego przyjaciela, stojącego bezradnie na scenie, więc wykupił wszystkie kw    iaty, ratując ich wydział. Taaaak. Karne pompki za pomyłki w hymnie doszczętnie potem wykończyły ich przyjaciela.

    – Byliście cholernymi głąbami – rzucił Joi. Mój dziób był wydrukowany na plakatach wiszących na całym kampusie! W internecie też się nade mną znęcali. Kombinowali, jak koleś, który wyglądał jak półdupek, mógł wygrać w konkursie popularności! Ktoś nawet zamieścił zdjęcie Kuea obok mojego, żeby nas porównać! Główkowali, dlaczego to nie jego wysłaliśmy na konkurs. Pieprzony debil! Oddawaj mi twoją wieprzowinę, Keerati! Ciągle czuję się zraniony!

    – Kuea, jak zwykle bezczelnie się wymigał. Tylko po to, żeby nikt nie natrzaskał zdjęć jego arystokratycznej twarzyczki. Ej, Keerati, od tego jeszcze żadna fizjonomia się nie zużyła!

    Jego kumpel trafił w dziesiątkę. To był właśnie prawdziwy powód, dla którego nie wziął udziału w konkursie. Nie mógł przecież ryzykować, że w jakikolwiek sposób ściągnie na siebie uwagę Liana.

    – Joi, ty cholerny niewdzięczniku, powinieneś się cieszyć! Gdybym z moją przystojną twarzą, wziął udział w konkursie, nadal byłbyś żałosnym singlem. Tylko dzięki mnie masz teraz dziewczynę. Pewnie podoba się jej twój szorstki wygląd.

    – Ej, Kuea, masz na myśli szorstki, czy brudny?

    – Co jednak zrobisz ze swoim chłopakiem? Masz zamiar znaleźć sobie nowego? – temat znowu wjechał na tapetę – Mam wielu przyjaciół na innych wydziałach! Zajmę się tym za ciebie. Albo po prostu wstaw posta na Facebooku, że Kuea Keerati z Inżynierii jest wolny, a kolejka ustawi się aż do Chiang Mai.

    – Kolejka dziewczyn, które są nim zainteresowane?

    – Kolejka moich windykatorów, ciemniaku. Specjalnie nie udzielam się na Facebooku, żeby ich unikać. Nie daj Boże przez pomyłkę ujawnię lokalizację i od razu mnie namierzą.

    Kuea po raz pierwszy od wielu dni był szczerze rozbawiony. Tak cholernie miło było przebywać z przyjaciółmi. Może powiedzieć i zrobić wszystko. Może śmiać się tak, jak lubi i jeść grillowane mięso. Odkąd zaczął spotykać się z Lianem, nigdy nie był zabierany do samoobsługowej restauracji z bufetem. Preferujący najwyższej klasy obsługę Lian, zabierał go do eleganckich, tradycyjnych, chińskich restauracji, zupełnie jakby bał się, że zapomni, że jest Chińczykiem. Zwyczajowo zamawiał rybę gotowaną na parze z sosem sojowym, duszoną płetwę rekina w brązowym sosie, krewetki na parze w świeżym mleku, smażony makaron cesarski i gęsie udka w glinianym garnku. Kuea miał tych potraw serdecznie dość…

    Jego ciało potrzebowało wieprzowiny z grilla, jasne?!

 


Tłumaczenie: Juli.Ann     

Korekta: Baka


Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

Popularne posty