CP – Rozdział 6
Przyjaciele
Kuea dostał od Liana tylko trzy dni na spakowanie, chociaż miał nadzieję pozostać u siebie jeszcze co najmniej przez tydzień. Gdyby na to nie przystał, jego narzeczony niechybnie zrealizowałby groźbę i wysłał mu do pomocy swoich ludzi. Niby dokąd? Bo przecież nie do jego domu, który Kuea z takim wysiłkiem przed nim ukrywał!
Pozostały mu
jedynie trzy dni wolności, nim będzie zmuszony wprowadzić się do apartamentu
nad klubem. Do królestwa Gilayna Wanga, które znał jedynie ze zdjęć i reklam...
Nie miał wiele do spakowania. Zabierał ze sobą tylko kilka rzeczy: ubrania w
stylu młodego panicza Keerati, podręczniki, laptopa i parę innych drobiazgów.
Cała reszta musiała tu pozostać. Jego życie prywatne było cholernie kłopotliwe.
Nie mógł przecież wziąć ze sobą ani Chi Lina ani perkusji. Teraz będzie mógł
grać tylko wtedy, gdy niepostrzeżenie przemknie się do własnego domu. A co z
klubem nocnym Jaya? Czy znajdzie sposób aby występować w Gemini? Kuea Keerati
był tak skonsternowany, że na samą myśl o nadchodzących przeszkodach rozbolała
go głowa.
– Bądź grzeczny,
synu – zwrócił się do swojej ukochanej, lśniącej maszyny.
– Będę się nim
dobrze opiekował.
Khon Diaw szczerze
współczuł przyjacielowi. Wiedział, że Kuea przygotowywał się na ten krok od
dnia zaręczyn, tylko że przeprowadzka wcale nie tak miała wyglądać. Ten dzień
miał być najszczęśliwszy w jego życiu, a zamiast tego chłopak wyglądał tak,
jakby miał wziąć udział w pogrzebie. W pogrzebie własnych marzeń…
Dzień, w którym
Kuea będzie zmuszony opuścić wszystko co kocha i zamieszkać z Hia Lianem, w
najmniejszym stopniu nie będzie przypominał radosnego. W ciągu niespełna
tygodnia Gilayn Wang postawił na głowie całe jego życie, a każdy dzień przynosił
kolejną, makabryczną niespodziankę.
– Tak... Dziękuję,
Diaw.
Przyjaciel obiecał
zaglądać regularnie do kamienicy, by uruchomić silnik i tym samym zapobiec
wysychaniu mechanicznych części motocykla. Do tego, na szczęście, nie musiał
umieć go prowadzić. Od czasu do czasu miał również wykonać kilka prac domowych.
– Od tego ma się
przyjaciół. Nie martw się, dobrze? Przyzwyczaisz się do życia z Hia Lianem i
znajdziesz sposób żeby tu bywać.
– Diaw... Wiem, że
pewnie nie chcesz o tym mówić, ale... Czy było ci ciężko wprowadzić się do
mieszkania Hia Yi?
– Cóż... Było
ciężko. Hia Yi nie jest taki miły jak Hia Lian. Twój narzeczony nie czuje do
ciebie takiej nienawiści jak mój do mnie. Zaczynam się powoli do tego
przyzwyczajać… Wiesz… W miarę upływu czasu człowiek nabiera wprawy we
wszystkim. Pamiętaj, nie daj się!
– Ten czas, który
mi pozostał, wykorzystam najlepiej jak potrafię. Jestem po prostu smutny, Diaw.
Przez ponad rok mieszkałem tutaj będąc sobą. Dlaczego to się kończy?
– Hej...
Przyjacielowi jak
zwykle brakowało słów, by skutecznie go pocieszyć. W najmniejszym stopniu nie
potrafił rozszyfrować prawdziwych motywów kierujących Gilaynem Wangiem. Bardzo
chciałby poznać powód, dla którego ten zdecydował się podjąć wspólne życie z
Kuea, pomimo, że go nie kochał. Co zamierzał osiągnąć zmuszając go do
przeprowadzki?
– Zostawmy to. Nie
mogę ciągle nad tym główkować. Muszę się przygotować, bo nie mam zamiaru
pozwolić mu na przejęcie kontroli nad moim życiem! Cholera... Nie jest moim
mężem, nie będzie mi mówił, co mam robić!
Kuea miał zamiar
cieszyć się ostatnimi dniami wolności… Później natomiast szczegółowo zaplanować
nową batalię przeciwko narzeczonemu. Miał zamiar być tak nieznośnym
współlokatorem, że Hia Lian nie będzie mógł się doczekać dnia, w którym go stamtąd
wyrzuci!
Znudzony Kuea nie mógł powstrzymać ziewania na zajęciach z literatury
angielskiej. Przerabiany materiał był na zbyt niskim poziomie dla kogoś, kto
uczył się języka od najmłodszych lat. Bawiąc się piórem leniwie zarejestrował, jak
ciążące mu powieki powoli zaczynają opadać. W końcu jego jasnobrązowa głowa
miękko opadła na leżące na stole ramię.
– Pani Profesor,
student Keerati śpi na wykładach!
– Kurwa!
– Nie możemy się z
tym pogodzić, że nasz przyjaciel jest taki leniwy, proszę pani.
Rany boskie! Co za
jakiś upierdliwy dupek! Żaden z nich nie przejmował się lekcją. Przed chwilą
grali pod stołem na swoich telefonach. A wystarczyło, że on dosłownie na chwilę
przymknął oczy i już zabawiali się jego kosztem. Na tym wydziale nie można
nikomu ufać, banda kretynów!
– Studencie
Keerati, proszę przyjść do przodu i odpowiedzieć na moje pytanie. Pańskim
kolegom również przyda się odświeżenie pamięci.
– Skurwysyny, jak
śmiecie ze mną zadzierać!
– Pani profesor,
Kuea przeklina, czy możemy się przesiąść? Nie chcemy, żeby miał na nas zły
wpływ! Proszę pozwolić nam usiąść obok Nungning. Potrzebujemy rady na temat
naszych zębów mądrości. A może porady miłosnej. Nie potrafimy rozróżnić obu
tematów. Kuea, mój przyjacielu, proszę przekaż jej nasze pytania, kiedy
będziesz obok niej przechodził.
– Fuck!
Zaspany chłopak
rzucił kolejne przekleństwo w stronę studentów, po czym ruszył pod tablicę. Był
to kurs obowiązkowy, więc studenci inżynierii mieli zajęcia ze studentami
stomatologii. Żenujące!
Nungning, z którą
flirtowali jego przyjaciele, została wybrana w tym roku na gwiazdę kampusu.
Napotykając jej oczy, Kuea uśmiechnął się do niej pokornie, przepraszając za
zachowanie swoich kolegów.
– Kuea szaleje za
Nungniling – usłyszał z tyłu.
– Zamknijcie się,
dranie!
– Dość tego,
panowie. Studenci inżynierii, proszę przestać dokuczać waszemu koledze oraz
studentom stomatologii. Dziewczyny nie będą was lubiły. Nawet nie umiecie się
porządnie uczesać. Panie Keerati, proszę odpowiedzieć na pytanie.
Na pierwszy rzut
oka, Master Keerati ze swoim perfekcyjnym wizerunkiem, starannie ułożonymi
włosami i pełnym wdzięku sposobem bycia osoby z wyższych sfer, mógł wydawać się
absolutnie nie na miejscu w grupie pozbawionych ogłady studentów inżynierii.
Ale po bliższym przyjrzeniu, widać było, że to on w niej dominował.
Nikt z paczki jego
przyjaciół nie wywodził się z arystokratycznych kręgów. A w jego ekskluzywnym
środowisku nie było rówieśników studiujących ten kierunek. Dzięki temu, Kuea
mógł być sobą. Nie musiał grać roli grzecznego chłopca w obawie, że ktoś go
rozpozna i doniesie rodzicom, rujnując przy tym jego ciężko wypracowany
wizerunek. Ekipa z inżynierii bywała przecież nie tylko w kawiarniach, ale i w
barach z alkoholem. Kuea mógł grać z nimi w piłkę nożną, jeść grillowane
potrawy, odwiedzać ich w akademiku, a nawet wspólnie przesiadywać w pobliskich
klubach, w których z mniejszym lub większym sukcesem, podrywali dziewczyny.
Nikt z nich nie dbał o jego arystokratyczny rodowód, przyjaźniąc się z nim ze
względu na niego samego.
To było cholernie
miłe.
– No chodź już, Kuea.
Dni, kiedy nie
musiał przyjmować postawy ugrzecznionego narzeczonego, Kuea spędzał beztrosko z
przyjaciółmi i grał w piłkę na boisku za budynkiem wydziału. Ławki na boisku
dla inżynierii zwykle były zajęte przez grupę ślicznych, kibicujących im
dziewczyn.
– Gdzie jest moja
koszulka? – zapytał Kuea.
– W plecaku Tona.
Tym niebieskim. Pospiesz się!
– OK, OK. Pali się,
czy co?
Kuea zdjął koszulę
warsztatową i t–shirt, po czym przewiesił je przez ramię. Bezowocnie przeglądał
plecak przyjaciela w poszukiwaniu sportowej koszulki, którą dał mu do wyprania
w jego rodzinnej pralni. Cała ich drużyna chętnie korzystała z przywileju
darmowego prania ubrań sportowych.
– Nie mogę jej
znaleźć. Draniu, gdzie jest moja koszulka?
– Och, najwyraźniej
zapomniałem jej ze sobą zabrać, sorki – odkrzyknął właściciel plecaka.
– W co się teraz
ubiorę?
– Po prostu załóż
tą, którą zdjąłeś – padła beztroska odpowiedź.
– Fuck.
Kuea cicho przeklął
i ubrał się, myśląc z niechęcią, że po meczu będzie musiał w przepoconym
ubraniu dotrzeć do domu. Nienawidził tego.
– Chodźmy się
później rozerwać.
– Nie, jest za
gorąco. Chcę potem skoczyć do domu i wziąć prysznic.
W pewnym momencie
meczu Kuea kopnął piłkę tak mocno, że jego but poszybował w powietrze, lądując
na skraju boiska.
– Ale kop! Musimy
to uczcić! Zjedzmy wieprzowinę z grilla!
Na boisku ciągle
rozbrzmiewał śmiech jego kumpli. Przez kolejnych dziesięć lat będą się pewnie
nabijać z tego, że nie zawiązał porządnie butów.
– To było hooooot!
– Zabierzmy go z
nami. Niech nie gra trudnego do zdobycia!
Kuea nie miał szans
by wygrać z całą bandą, zrezygnował więc ze skazanego z góry na niepowodzenie
oporu. Przepocona biała koszulka przylgnęła mu do skóry, a mimo to miał za
chwilę zostać bezceremonialnie zaciągnięty do pobliskiego grilla. Poddał się
temu niechętnie, próbując przynajmniej opłukać twarz i ręce, używając wody
mineralnej i obficie się przy tym mocząc.
– Hej, Kuea,
potrzebujesz ręcznika?
Nie tylko Kuea nie
przystawał do typowego wizerunku nieokrzesanych studentów. Mimo, że ich paczka
była zbieraniną młodych chłopaków z wydziału inżynierii, byli w niej też tacy,
którzy wyglądali tu zupełnie nie na miejscu. Oprócz Kuea, także ich przyjaciel
Seensamer, odstawał od typowego obrazu łobuza z ich kierunku.
Pomimo faktu, że
nie był sierotą, Seen wychował się w świątyni. Jego rodzice rozwiedli się, gdy
miał półtora roku. Po jakimś czasie jego matka zmarła, a chłopiec zamieszkał
razem z ojcem w świątyni, otrzymując przydomek „mnicha”. Początkowo jego
marzeniem było zostanie „Najwyższym Patriarchą”, zniechęcił się jednak do tego,
kiedy zauważył jak bardzo religia wymieszana jest z polityką. Postanowił więc
zostać „normalnym” człowiekiem.
– Jasne. Dzięki,
stary. Auć, dlaczego wycierasz mi włosy?
– Pomagam ci je
wysuszyć.
– Nie trzeba. Sam
to zrobię.
– Przeziębisz się,
jeśli nie zrobisz tego dokładnie. Pozwól mi pomóc!
– Nie wyobrażaj
sobie, że moja głowa to miska na jałmużnę, Seen.
– Miska nie jest
tak gładka jak twoja głowa... Zupełnie jakby w twoim mózgu nie było żadnych
zwojów.
– Wracaj do swojej
świątyni, punku!!!
I to ma być chłopak
wychowany wśród mnichów? To zwyczajny wrzód na tyłku!
Wieprzowina z
grilla, którą pochłaniało dwunastu studentów nie była niczym wyszukanym.
Kosztowała sto trzydzieści dziewięć bahtów za osobę. Pod stołowe nogi podłożone
były stosy papieru, mające zapobiegać kiwaniu się stojących na nierównej powierzchni
stołów.
– Dajcie mi
wieprzowinę, chcę wieprzowiny! – wykrzyknął wygłodniały Kuea.
– A co? Masz dwie
lewe ręce? Sam se to zgrilluj, sępie. Czy twoja rodzina nie nauczyła cię
przygotowywać mięsa?
– Nie. Nauczyli
mnie jak powiedzieć innym, żeby mnie w tym wyręczyli. Moja rodzina jest bogata.
– Ej, ty elitarna
kaleko! Jak podzielisz się ze mną swoim majątkiem, to będę grillował ci
wieprzowinę do końca życia.
– Przyciągnąłeś
mnie tutaj. Lepiej weź za to odpowiedzialność, dupku. Cholera, ale gorąco…
Kuea tęsknie
pomyślał o chłodnym prysznicu.
– To zdejmij
koszulkę i jedz. Myślisz, że jak ponarzekasz to upał zniknie?
Początkowo, wszyscy
siedzący przy długich stołach byli ubrani, stopniowo jednak skwar pozbawił ich
oporów. Większość z nich zdjęła koszule i powiesiła je na ramionach. Kuea
pozwolił sobie jedynie na podwinięcie rękawów.
– Nie sądzę, żeby
to był dobry pomysł – odparł Kuea.
– Eeee, nawet Seen
jest prawie goły. Skoro mnich nie jest zawstydzony, to i ty nie powinieneś być.
Nikt się przecież nie dowie, że przystojny student Kuea półnago jadł posiłek.
– Po prostu nie
jestem do tego przyzwyczajony…
Nigdy nie zdarzyło
mu się jadać nie będąc przy tym właściwie ubranym, to chyba normalne, że czułby
się zawstydzony? Jednak w końcu również się poddał, z ulgą ściągnął t–shirt, a
w następnej chwili zabrał grillowane mięso spod nosa swoich przyjaciół. Ten kto
jest opieszały zostaje z niczym – pomyślał wkładając do ust jedzenie, nie będąc
nawet do końca pewnym, czy nie jest przypadkiem wciąż surowe.
– Ej Kuea, przy
twoim nowym kolorze włosów skóra jest za jasna. Próbujesz świecić?
– Tak, kurwa,
zjadłem neonową lampę.
– Ostatnio jesteś
dziwny. Opuszczasz zajęcia i wyglądasz, jakbyś był niewyspany. Masz złamane
serce? Zerwałeś ze swoim bogatym chłopakiem?
Cała ferajna
wiedziała, że Kuea zaręczony był z mężczyzną żyjącym w odległym od nich
świecie. Gilayn Wang nigdy się przed nimi nie pojawił, czym nikt nie był zbyt
zaskoczony. Ten bogaty właściciel licznych firm, o doskonale im znanym z prasy
nazwisku, był zdecydowanie poza ich ligą. Natomiast Kuea był postrzegany przez
paczkę jako jeden z nich. Był żywiołowym chłopakiem, z charakterkiem jakiego
nikt nie spodziewał się po grzecznie wyglądającym paniczyku należącym do
krajowej elity.
– Tak, rozstaliśmy
się. Zmarnowałem szmat czasu, ale doszedłem do siebie. Odrodziłem się.
– Dlaczego nam nie
powiedziałeś? Powinniśmy to z tobą opić. Jak mogłeś chlać bez nas? Cholerny
skąpiec! Nie masz ochoty na kolejną pijacką rundę? Obiecujemy, że będziemy
drinkować, dopóki nie skończą ci się pieniądze.
– Dzięki. Marni z
was przyjaciele!
Tak właściwie to
uważał ich zachowanie za miłe, nie chciał jednak sprawiać wrażenia zbyt
sentymentalnego. Nikt nie chce być smutny przez zbyt długi czas. Poza tym,
przecież już nie był smutny. Był zły! Miał niepohamowaną ochotę porządnie przyłożyć
narzeczonemu!
– Jak to się stało?
Nie zamierzałeś wyjść za niego za mąż zaraz po ukończeniu studiów? To jak ja
mam być teraz twoją druhną? Chciałem być na największym weselu w kraju!
Straciłem taką pieprzoną szansę!
– Po prostu napchaj
się do syta tutaj, skoro uczta weselna Kuea nie wchodzi w rachubę. Za te sto
trzydzieści dziewięć bahtów możesz nafaszerować się do woli, tylko nie pij za
dużo coli, bo nie jest wliczona w cenę.
Kuea śmiał się z
przyjaciółmi z ich żartów. Po tym, jak ogarnął się ze swoimi uczuciami, na jego
ranie powoli zaczynał tworzyć się strup.
– On mnie nie
kocha. A myślałem, że jestem słodki – powiedział Kuea, na którego ustach
pojawił się uroczy uśmiech.
Powinien dostać
dziesięć punktów za ten uśmiech. Czy fakt, że potrafił się śmiać, nie oznaczał,
że jego stan się poprawia? Nawet jeśli czasem była to wymuszona radość? Lepiej
jest się śmiać, niż płakać. Płacz był męczący. Ostatnio śmiał się z własnej
głupoty.
– Nie jesteś tym,
na kogo wyglądasz. Pamiętam jak na pierwszym roku zaskoczyło mnie, że taki
elitarny panicz się do nas przysiadł. Wyglądałeś tak niewinnie. Myślałem, że
wybrałeś złe miejsce – rzucił jeden z jego kumpli.
– A nie byłeś
zaskoczony, jak spotkałeś mnie? – zapytał Seen.
– Taki mnich jak
ty, nie powinien się wychylać. Jesteś wszystkim, ale nie niespodzianką. Jesteś
za to cholernie przerażający. Ponadto, gnojku, kiedy spotkaliśmy się po raz
pierwszy zapytałeś mnie, czy kiedykolwiek widziałem ducha. Przez wzgląd na
ducha twojego staruszka prawie się pomodliłem.
– Mój ojciec wcale
nie umarł. Jest teraz opatem!
– Masz! Kawałek
wieprzowiny do twojej miski żebraczej!
Seen odpowiadał na
żarty modlitwą, a Kuea był już mocno wyczerpany całym tym śmiechem.
– To Kuea był
prawdziwą niespodzianką. Jego przyjaciel, Khon Diaw, wiecie, ten co studiuje
zarządzanie biznesem, to naprawdę grzecznie ułożony chłopaczek. Ej, Keerati!
Nie powinieneś przypadkiem uczyć się razem ze swoim uroczym kumplem, na tym
samym wydziale? Spodziewałem się, że też będziesz słodki, ale okazało się, że
jesteś zakichanym gnojkiem. A to co do cholery? Jestem skołowany!
– Bo nie jestem
słodki?
– Nie, kurwa… Moja
wieprzowina zniknęła z talerza, sukinsyny. Który z was ją zwinął? Ton,
wypluwaj! Wiem, że to ty! Widziałem! Jestem bogiem!
– Boszzzzz!
– He, he, he!
Kuea pomyślał, że
zawsze będzie starannie pielęgnował relacje z tymi chłopakami. Łatwo jest
znaleźć fałszywych przyjaciół, podczas gdy prawdziwi, którzy dobrze znoszą
twoje żarty i akceptują cię dla samego siebie, są prawdziwą rzadkością.
– Byłem mocno
zaszokowany, kiedy profesor przydzielił mi tego paniczyka do pary! Pomyślałem,
że przyjdzie mi odwalać całą robotę. A ten gnojek zwyczajnie chwycił łom i za
jednym zamachem podważył gruby, stalowy pręt. Strasznie się wtedy rozkleiłem…
– A to nie było
wtedy, kiedy skopał oponę? Przy dużym stresie, nasz słodki Kuea, w ten właśnie
sposób wyładowuje frustrację! Bałem się, że też zarobię kopa!
– Pocieszacie mnie,
czy obrażacie?
– Obrażamy!
Nie poprzestali
tylko na tym. Porzucając problematyczny temat jego zaręczyn, wyciągnęli na
światło dzienne wszystko, co wydarzyło się w ciągu wspólnie spędzonego na
uczelni czasu. Widać było, że podoba im się, że mogą się z niego bezkarnie ponabijać.
– Najśmieszniejsza
historia, to chyba konkurs na Księżyca Wydziału i Kampusu? Kuea nie chciał być
kandydatem, mimo że jest z nas najprzystojniejszy. Każdy zna przecież nasz
bandycki wygląd. Sobek jeden! Żeby tak się na wydział wypinać! Groził, że nas
zaskarży, jeśli go zmusimy. W końcu kandydatem musiał zostać Seen. Pamiętacie
jak się martwiliśmy, że zacznie się modlić na scenie?
– Pamiętamy!
Pamiętamy! Mamy też szczęście, że w dniu konkursu dostał biegunki. Rany!
Brodaty Joi, który go zastąpił, wyglądał obok tego wymuskanego gogusia z
wydziału komunikacji jak brudny pies przy aniele.
Kuea pamiętał obraz
Joia, stojącego obok Księżyca z wydziału komunikacji, którego wyglądu nie
powstydziłby się żaden aktor. Jego aura obezwładniała wszystkich na scenie!
– Ha! Joi, ty
beztalenciaku! Nie do wiary, że zrypałeś tekst naszego wydziałowego hymnu!
– Hihihi, seniorzy
dali mu później nieźle popalić. To było na serio zajebiście komiczne!
– Hej, ale to on
zdobył najwięcej głosów w konkursie na popularność! Zmarnowałem pięćdziesiąt
tysięcy bahtów na kwiaty, żeby zagłosować na jego kandydaturę! – przypomniał im
Kuea, nie mogąc przestać się śmiać.
Szkoda było mu
wtedy brodatego przyjaciela, stojącego bezradnie na scenie, więc wykupił
wszystkie kw iaty, ratując ich wydział. Taaaak. Karne pompki za
pomyłki w hymnie doszczętnie potem wykończyły ich przyjaciela.
– Byliście
cholernymi głąbami – rzucił Joi. Mój dziób był wydrukowany na plakatach
wiszących na całym kampusie! W internecie też się nade mną znęcali.
Kombinowali, jak koleś, który wyglądał jak półdupek, mógł wygrać w konkursie
popularności! Ktoś nawet zamieścił zdjęcie Kuea obok mojego, żeby nas porównać!
Główkowali, dlaczego to nie jego wysłaliśmy na konkurs. Pieprzony debil!
Oddawaj mi twoją wieprzowinę, Keerati! Ciągle czuję się zraniony!
– Kuea, jak zwykle
bezczelnie się wymigał. Tylko po to, żeby nikt nie natrzaskał zdjęć jego
arystokratycznej twarzyczki. Ej, Keerati, od tego jeszcze żadna fizjonomia się
nie zużyła!
Jego kumpel trafił
w dziesiątkę. To był właśnie prawdziwy powód, dla którego nie wziął udziału w
konkursie. Nie mógł przecież ryzykować, że w jakikolwiek sposób ściągnie na
siebie uwagę Liana.
– Joi, ty cholerny
niewdzięczniku, powinieneś się cieszyć! Gdybym z moją przystojną twarzą, wziął
udział w konkursie, nadal byłbyś żałosnym singlem. Tylko dzięki mnie masz teraz
dziewczynę. Pewnie podoba się jej twój szorstki wygląd.
– Ej, Kuea, masz na
myśli szorstki, czy brudny?
– Co jednak zrobisz
ze swoim chłopakiem? Masz zamiar znaleźć sobie nowego? – temat znowu wjechał na
tapetę – Mam wielu przyjaciół na innych wydziałach! Zajmę się tym za ciebie.
Albo po prostu wstaw posta na Facebooku, że Kuea Keerati z Inżynierii jest
wolny, a kolejka ustawi się aż do Chiang Mai.
– Kolejka
dziewczyn, które są nim zainteresowane?
– Kolejka moich
windykatorów, ciemniaku. Specjalnie nie udzielam się na Facebooku, żeby ich
unikać. Nie daj Boże przez pomyłkę ujawnię lokalizację i od razu mnie namierzą.
Kuea po raz
pierwszy od wielu dni był szczerze rozbawiony. Tak cholernie miło było
przebywać z przyjaciółmi. Może powiedzieć i zrobić wszystko. Może śmiać się
tak, jak lubi i jeść grillowane mięso. Odkąd zaczął spotykać się z Lianem,
nigdy nie był zabierany do samoobsługowej restauracji z bufetem. Preferujący
najwyższej klasy obsługę Lian, zabierał go do eleganckich, tradycyjnych,
chińskich restauracji, zupełnie jakby bał się, że zapomni, że jest Chińczykiem.
Zwyczajowo zamawiał rybę gotowaną na parze z sosem sojowym, duszoną płetwę
rekina w brązowym sosie, krewetki na parze w świeżym mleku, smażony makaron
cesarski i gęsie udka w glinianym garnku. Kuea miał tych potraw serdecznie
dość…
Jego ciało
potrzebowało wieprzowiny z grilla, jasne?!
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka
Komentarze
Prześlij komentarz