CP – Specjalny 2
Rozdział: Specjalny 2
Kuea
Keerati, ze związaną do tyłu grzywką, utkwił oczy w leżącej na środku boiska
piłce. Po zakończonej sukcesem selekcji i dołączeniu do reprezentacji wydziału,
jego kolejnym celem było zdobycie wymarzonego trofeum. Aż pięciu stałych i
dwóch rezerwowych graczy, należało do grona jego przyjaciół i było nadzieją nie
tylko drugoroczniaków, ale całego wydziału. Reszta paczki kibicowała im
entuzjastycznie zza lini bocznej. Kuea otarł pot z brwi. Długie aż po
nadgarstki rękawy były już mocno wilgotne. Chętnie zdjąłby zarówno koszulkę,
jak i długie spodnie, które w czasie rozgrywek nosił na prośbę Hia Liana...
Gdyby miał kominiarkę, narzeczony z pewnością również kazałby mu ją założyć.
Jednak z niechęcią przyznawał, że potrafił zrozumieć jego pobudki, przypominając
sobie dzień, kiedy po pierwszym meczu wrócił do domu poparzony, z czerwoną jak
dojrzały pomidor skórą. To wtedy Hia Lian zaczął nalegać, żeby nie wystawiał
się na długotrwałe działanie promieni słonecznych.
Kiedy sędzia dał
gwizdkiem sygnał do rozpoczęcia meczu, studenci inżynierii pognali do gry jakby
od tego zależało ich życie. Kuea również przyspieszył, aby odebrać podanie od
kolegi z drużyny i kopnąć piłkę wprost pod nogi napastnika z czwartego roku.
Usłyszał radosne okrzyki, które gromko rozległy się wokół boiska.
– Namo tassa
bhagavato arahato.
Głośny śpiew od
strony prawej trybuny sprawił, że zdziwiony zespół wydziału chemicznego na
chwilę się zatrzymał. Piłkarze odwrócili głowy w kierunku, z którego dochodziło
głośne zawodzenie, dając tym samym czas napastnikowi inżynierów na zdobycie
spektakularnej bramki. Inni studenci kibicujący zespołowi Kuea, jeszcze
entuzjastyczniej zaczęli uderzać w bębny. Seen nie dostał się do drużyny, ale
za to wykonywał fantastyczną robotę, spoza boiska zagrzewając ich do walki.
Kiedy zabrzmiał gwizdek kończący połowę meczu, Kuea zaśmiał się głośno widząc
jak nawiedzeni kibice, pod przewodnictwem Seena, machali dziesięcioma
talipotami* i skandowali śmieszną przyśpiewkę, mającą odpędzić zło. Co za
banda szaleńców! Harmonijny śpiew rozlegał się aż do końca meczu, w którym
drużyna inżynierii z dużą przewagą odniosła zwycięstwo.
(*Wachlarzowiec właściwy, często nazywany palmą wachlarzową – jego elementy używane są jako wachlarze.)
– Widzisz? Metoda
Seena działa.
– Nie sądziłem, że
wygramy dzięki ich śpiewowi. Już nigdy nie będziemy patrzeć na ciebie z góry,
Seen. Proszę przyjmij moje przeprosiny, naprawdę mi przykro, że nazwałem cię
głośno nawiedzonym mnichem.
Ich drużyna
pokonała chemików 4:0, co nie było zbyt dużym zaskoczeniem. Wydział chemiczny
mógł mieć pilnie uczących się studentów, ale to oni mieli facetów, którzy nie
grzeszyli być może wybitnymi osiągnięciami w nauce, ale za to doskonale potrafili
grać w piłkę.
Po zakończeniu
meczu całe towarzystwo zajęło miejsca w swojej stałej jadłodajni z grillowaną
wieprzowiną, chowając przegrzane ciała pod rzucającym cień daszkiem. Jedzenie
było co prawda przeciętne, ale nikomu nie wydawało się to przeszkadzać.
– Okropnie gorąco…
– Po prostu zdejmij
koszulkę. Dlaczego narzekasz?
Kuea nie marzył o niczym innym, ale nie miał ochoty na zaprezentowanie wszystkim swojej imponującej kolekcji malinek.
Cholerny Hia Lian!
– To z powodu jego
męża, jest niesamowicie zaborczy. He he!
Kuea zachował
niewzruszoną postawę, pomimo, że kumple nie szczędzili mu kpiących tekstów. Ze
słodką miną uniósł brwi i zakpił:
– W przeciwieństwie
do was wszystkich jestem niesamowicie przystojny! Z waszą dziadowską prezencją
nie macie najmniejszej szansy na znalezienie sobie kochanków.
– Ugggggh,
pfffffff, że niby co?! Znalazłeś sobie faceta?! Zapomnij, Keerati! To twoja
mama ci go znalazła! Ty praktycznie już się z tym mężem urodziłeś! I to do tego
bajecznie bogatym oraz cholernie gorącym. Nie zrobiłeś w tym kierunku
absolutnie nic! Twoje szczęście zostało ci podane na srebrnej tacy
odziedziczonej po twoich arystokratycznych przodkach! W czym tu niby twoja
zasługa, do cholery?! Powiedz no, ty przystojniaku, czy twoja mama nie chce
przypadkiem kolejnego syna? Jestem gotów ubiegać się o to stanowisko.
– Twój wygląd nie
wystarczy, Joi. Rodzina Keerati bierze pod uwagę wyłącznie kandydatów z
olśniewającą aparycją. Myślę, że twoja fizjonomia wymaga pewnych kosmetycznych
poprawek.
Jeden z przyjaciół
z poważną miną chwycił Joi’a za podbródek i obracał jego twarz pod każdym
kątem. Brodaty Joi z zaangażowaniem pokiwał głową na znak aprobaty.
– Mówiąc o
upiększającej korekcie… Którą część dokładnie masz na myśli?
– Wszystko…
– Ty gnojku. Moja
twarz może nie sprawi, że zaklepiesz sobie miejsce w nieistniejącej kolejce,
ale jeśli się spikniemy, będziesz... zakochany.
– Zakochany?
Pogięło cię? Niby w czym?
– W długach! Ty
sukinsynu, przestań wreszcie prosić mnie o pieniądze. I tak ich nie mam.
Kuea śmiał się i
jednocześnie poczuł, że od potrząsania zaczyna boleć go głowa. Potrafili
wszystko obrócić w żart. Nieważne, czy było to śmieszne czy nie, oni po prostu
chcieli się tym bawić.
– Zapomniałem wam
powiedzieć!!! Hia Lian zaprasza wszystkich na imprezę w Pentagonie, jeśli
zdobędziemy pierwsze miejsce. Ale tylko was. Źle bym się czuł, gdybym zjawił
się tam z całą drużyną.
Kuea pomyślał, że
seniorzy mieli z pewnością własne plany świętowania. Jeśli cała reprezentacja,
łącznie ze wszystkimi jego przyjaciółmi i składem z poprzednich lat znalazłaby
się w klubie… Kuea nawet nie chciał myśleć o horrendalnych kosztach alkoholu i
miejscówkach, które byłyby dla nich potrzebne. Absolutnie nie miał zamiaru
wykorzystywać hojności Hia Liana.
Po chwili
zorientował się, że po raz pierwszy przy ich stoliku, na kilka długich sekund
zapadła absolutna cisza, zanim wszystkie głosy zaczęły się entuzjastycznie
przekrzykiwać. Motywacja w postaci upragnionego lśniącego trofeum poszła w zapomnienie,
ustępując miejsca układaniu strategii wiodącej ich wprost na imprezę do klubu.
Wkrótce wszyscy wstali i z wycelowanymi w niebo pałeczkami z wieprzowiną
donośnym chórem wykrzyknęli:
– Pentagon!!!
Kuea słuchał, jak
przyjaciele prześcigają się w euforycznych okrzykach, planując przebrać się na
tę imprezę za bogaczy.
– Kto chce zostać
milionerem?
– Ja, ja.
– Kto chce być
magnatem?!
– Ja, ja też.
– Kto chce być
pozłacany?!
– Ja się piszę.
Kuea,
w koszuli safari z kwiatową girlandą na szyi, trzymał kieliszek i mniej lub
bardziej skutecznie próbował przekrzyczeć swoich przyjaciół… Ich jarmarczne
przebrania miały symbolizować ubrania bajecznie bogatych piłkarzy. Dziwaczny
outfit kumpli składał się z koszul safari z chustami, flanelowych koszul z
kapeluszami kowbojskimi, a nawet stroju łącznika świątynnego wyposażonego w
wiaderko z mnóstwem wystających patyków, do których przyczepione były 20
bahtowe banknoty. Jego kumple najwidoczniej mieli zamiar się upić, zwracając
przy tym uwagę wszystkich wokół.
Drużyna inżynierii,
napędzana wizją darmowego świętowania w Pentagonie, ostatecznie zdobyła
pierwsze miejsce w rozgrywkach. Zebrany na boisku zespół wykrzykiwał chórem
„Pentagon!!!” przed rozpoczęciem każdego meczu, co Hia Lian uważał za szalenie
zabawne.
– Chłopaki, czy ja
teraz dobrze wyglądam? Nigdy wcześniej nie pokazywałem na zewnątrz ogromnego
dziedzictwa mojej rodziny, nie chcąc was dołować. Stąpalibyście wokół mnie jak
po surowych jajkach, gdybyście wiedzieli jak zajebiście jestem bogaty.
Te słowa padły z
ust faceta, który nosił flanelową koszulę, a wokół pasa miał przewiązany
kawałek materiału do złudzenia przypominający spódniczkę. Wypowiadał te słowa z
południowym akcentem i wygładzając swoje „szaty” machał odzianymi w tanie
sandały stopami.
– Bez obaw, każdy
wie, że podczas spotkań towarzyskich, z szacunku dla tego prestiżowego miejsca,
musimy ujawnić nasz przytłaczający status majątkowy.
Drugi przyjaciel
wcale nie ustępował pola pierwszemu. W koszuli flanelowej i kto wie, gdzie
kupionych butach, poprawił kołnierzyk i włożył sztuczny kwiat do kieszeni
koszuli poprzedniego chwalipięty. To miała być ich pierwsza i jedyna darmowa
uroczystość w klubie, będącym numerem jeden w całym kraju. Jego gang postanowił
pójść na całość, wybierając jako temat przewodni motyw pożegnania znanych
piłkarzy.
Patrząc na nich
Kuea zastanawiał się jak ich przebrania za sołtysa, wójta czy bogatego rolnika
miały odnosić się do sławnych piłkarzy.
– Dobry wieczór,
moi kochani ludzie!
Przyjaciel, który
był stałym przywódcą ich notorycznych szaleństw, wystąpił w koszuli safari i
okularach przeciwsłonecznych. Na jego szyi zawieszonych było pięć
gigantycznych, wykonanych z plastiku, lśniących złotem naszyjników. Jak tylko się
pojawił, w geście powitania złożył na piersiach ręce, a następnie nisko się
skłonił.
– Drodzy wszyscy!
Nie zapomnijcie zagłosować na mnie, członka rady. Mój dom nie należy do nikogo
oprócz mnie, ale moje serce jest wasze. Polityka mojej partii brzmi „Nieważne
jak długo potrwa noc, cała moja miłość jest twoja”. Pamiętajcie, żeby
zagłosować na waszego miłosnego ptaka!
Koleś przyłożył
ręce do głowy, robiąc symbol serca i wygiął do przodu swoje ciało.
– Wooooow!
To było zarówno
zabawne, jak i irytujące!
Przed balangą w
Pentagonie przyjaciele zebrali się na grillu obok basenu i patrząc na tę
kolorową bandę, Kuea pomyślał, że gdyby zjawili się w tych lumpach przed
wejściem do klubu, bramkarze bez wahania by ich stamtąd przegonili.
Kiedy planując
imprezę poruszyli temat milionerów, Kuea założył, że to tylko żart. Jednak
zupełnie zapomniał, że dla jego przyjaciół wprowadzanie w życie tych
absurdalnych planów było chlebem powszednim. Skąd oni wytrzasnęli te wszystkie
rekwizyty?
– Przybyli
książęta!
Kuea prawie się
udławił, na widok przebranych za arabskich szejków Tona i Joi’a. Ich białe,
długie do ziemi kandury* wyglądały prawie jak autentyczne, a widoku
dopełniały chusty w biało–czerwoną kratę, które nosili na głowach. Nie
zapomnieli również o słonecznych okularach, natomiast czarne torby uczniów w
ich rękach miały symbolizować walizeczki z pieniędzmi…
(*Tradycyjna męska szata w Emiratach Arabskich)
– Witajcie, obywatele tego kraju. Przepraszamy za nasze spóźnione przybycie. Podczas podróży miała miejsce pewna nieprzyjemna sytuacja.
– Wow, lot
pierwszej klasy z Dubaju się opóźnił? Jak to? Nie macie nawet prywatnego jeta?
– He he. Pewnie
musieli czekać aż policja zablokuje ulice i udzieli im eskorty, żeby nie
musieli stać w korkach i szybko tu dojechali… Zgadza się?
– Nie, w autobusie
pękła opona, do kurwy nędzy! Na dodatek jakaś życiowa kaleka nadepnęła na moją
stopę. Gdybym tylko wiedział, która niedołęga ośmieliła się mi to zrobić!
– A co? Pobiłbyś
go? Na zasadzie: Nikt nie ma prawa patrzeć z góry na legendarny gang
mechaników, a tym bardziej deptać mu po stopach?
– Nie, do cholery,
powiedziałbym mu, żeby się przesunął. Ten palant całe wieki stał na moim
wrośniętym paznokciu i nawet tego nie zauważył! Masz pojęcie jak to
bolało?
Wygłupiali się jak zawsze, doskonale się przy tym bawiąc. Kuea śmiał się z przyjaciółmi, opychając się wieprzowiną i kurczakiem, podczas gdy członek rady, arabscy książęta i wódz południowej wioski prześcigali się w przechwałkach na temat swojego bogactwa, wyliczając szyby naftowe, olbrzymie farmy, czy rozsiane po całym świecie posiadłości.
– Kto chce zostać
milionerem? – wykrzyknął „premier”, uderzając w stół.
Wszyscy, jak
zwykle, bezbłędnie zareagowali na ten żart. Rozbawiony Kuea Keerati podniósł
swój kieliszek.
– Ja, ja!
– Kto chce być
magnatem?!
– Ja!
Kuea obserwował jak
jego przyjaciele stukają się kieliszkami i doskonale się bawią. Gdyby wiedział,
że Hia Lian będzie w stanie bez problemu zaakceptować go razem z tym stukniętym
gangiem, już dawno przestałby się przed nim ukrywać.
– Kuea,
przyjacielu.
– Co się dzieje?
Przyczepiłem już przecież 20 bahtów do patyka. Trzymaj to wiadro z dala ode
mnie.
Głowa Kuea Keerati
znajdowała się pod drzewem pieniędzy, które kołysząc się przy każdym jego ruchu
uderzało go w twarz, zanim wpadł wreszcie na pomysł odstawienia rekwizytu na
ziemię.
– Ja nie o tym…
Ściga cię jakiś junior, prawda? Chłopaczek o imieniu Nuea.
Kuea prawie o nim
zapomniał. Odkąd ten chłopak dostał jego LINE ID, w czasach gdy jego związek z
Hia Lianem przeżywał kryzys, uporczywie wysyłał do niego SMS–y. Dla Kuea
Keerati istniał na całym świecie tylko jeden mężczyzna, którego kochał od
zawsze całym swoim sercem i był nim Gilayn Wang. Nie chciał nawet myśleć o
kimkolwiek innym, więc już dawno wyciszył powiadomienia i nie tylko nie odpisał
na wiadomości, ale również żadnej z nich nie przeczytał.
– Skąd wiesz?
– Codziennie pisał
do mnie SMS–y, że chciałby się zobaczyć z moim przyjacielem Kuea.
– Co? Serio? Skąd
masz jego namiary?
– Widziałem, jak
tęsknie zerkał na nasz wydział. Sądząc po wyglądzie, nosi wszelkie znamiona
mądrego i oświeconego chłopaka. A ponieważ liczba buddystów maleje z każdym
dniem, zaprosiłem go, żeby przeciwdziałać krytycznemu położeniu. Mam nadzieję,
że zwiększę liczbę osób, które będą mi towarzyszyć…
C.......C...Co to
do cholery ma znaczyć?!
– Eee... Co
zrobiłeś?
Na twarzy Seena
pozostał ten sam pogodny uśmiech. Miękkim, ciepłym głosem, który do złudzenia
przypominał ten, którego używali mnisi, Seen mówił o czymś co zamiast
błogosławieństwem było ewidentnym grzechem. Był ucieleśnieniem zła!
– Po krótkiej
rozmowie dowiedziałem się, że podkochuje się w Kuea, więc skorzystałem z
okazji, gdy jego umysł był zdezorientowany, aby wskazać mu drogę do buddyzmu.
Żadne dobre uczynki nie są bardziej doceniane niż przekazywanie błogosławieństw
innym. Powiedziałem mu, że mój przyjaciel Kuea, jest osobą religijną, dzięki
temu zyskałem jeszcze jednego członka, który w czasie następnej przerwy w nauce
wstąpi do zakonu. Tym razem moja prowizja wyniesie fortunę! Kuea, mój
przyjacielu, jeśli zechcesz wstąpić do bractwa, dam ci zniżkę w imię naszej
przyjaźni. Nie ośmieliłbym się tak bardzo cię obciążać.
Pobrał prowizję za
zwerbowanie nowego mnicha?! I to ma być buddyjska wiara? Podstępem pozyskał
chłopaka na nowego członka zakonu!
Nie będąc pewnym,
czy to prawda, czy żart, Kuea poklepał Seena w ramię i wypowiedział
standardowe:
– Cieszę się z
twoich zasług, Seen.
– Dziękuję. W
każdym razie, ile przekaże Hia Lian? Mam konkretny cel. Nie chcę zawieść mojej
świątyni.
Miał już nawet
przeznaczenie dla pieniędzy z kubła. Kuea przyczepił do drzewka jeszcze jeden
banknot dwudziestobahtowy.
– Kuea, jesteś moim
prawdziwym przyjacielem. Niech twoje życie będzie pomyślne i wypełnione
mądrością i dobrym zdrowiem.
Seen zaczął coś
niezrozumiale śpiewać, a po zakończeniu złożył ręce, aby przyjąć
błogosławieństwo.
Czy ten mnich
zorganizowałby w świątyni jarmark, gdyby dać mu tysiąc bahtów?
Gilayn Wang, który
właśnie wrócił z pracy, wysiadł z mercedesa i obszedł budynek podążając w
kierunku hałaśliwych dźwięków, dochodzących od strony basenu. Nigdy nie
spodziewał się ujrzeć tak niecodziennego widoku, jaki pojawił się przed jego
oczami. Grupa przyjaciół Kuea przypominała bardziej postacie z dram, a nie
studentów inżynierii. Dwóch arabskich szejków prowadziło ożywioną dyskusję w
towarzystwie tajskich rolników, wymachując przy tym energicznie rękami. Jednym
z tych kolorowych przebierańców był również jego narzeczony, ubrany w koszulę
safari i z zaczesanymi do tyłu włosami. Chłopak śmiał się właśnie do rozpuku z
żartu brodatego przyjaciela. Wśród drinków stało wiaderko z drzewkiem na
pieniądze. Co za energiczne dzieciaki!
– Dobry wieczór
wszystkim.
– Dobry wieczór,
Hia.
Mężczyźni złożyli
ręce i głęboko się ukłonili. Lian o mało się nie zaśmiał, słysząc ich
perfekcyjnie zsynchronizowane głosy. Nu Kuea uśmiechnął się promiennie i
podbiegł w jego stronę.
Lian przez chwilę
pożałował, że mają tak liczną publiczność, co skutecznie uniemożliwiło mu
objęcie narzeczonego i złożenie pocałunku na jego ustach. Mógł jedynie
delikatnie przejechać mu ręką po włosach.
– Jadłeś już? Masz
ochotę na grillowane mięso? A może wolisz, żebym zamówił jedzenie w Pentagonie?
– Grillowane mięso
jest w porządku. Kiedy przeniesiecie się do klubu? Które stoliki zarezerwował
dla was kierownik?
– Te, które
znajdują się przy scenie. Twoi goście już zarezerwowali stoliki z przodu.
Powiedziałem kierownikowi, że może przesunąć nasze, jeśli zjawi się więcej
klientów.
– Um... Co to za
przebrania?
– Och... Motywem
przewodnim mieli być zamożni, sławni piłkarze…
Nu Kuea, który
wcześniej głośno się śmiał i doskonale bawił z przyjaciółmi, sprawiał teraz
wrażenie niepewnego, posyłając Lianowi nieśmiały uśmiech. Chłopak najwidoczniej
potrzebował jeszcze czasu, by połączyć grzecznego "Nu–Kuea" i
"dzikiego Kuea Keerati" w jedną osobę.
– Czy ja też mam
się przebrać?
– Nie ma potrzeby.
To tylko dla zabawy. Chcesz teraz coś zjeść? Nałożę ci… A może chcesz najpierw
wziąć prysznic?
– Ekhm, ekhm.
Cukier utknął mi w gardle, członku rady. Musiałem odkaszlnąć…
– Racja. Do moich
oczu też się coś dostało. Myślałem, że to piasek z Dubaju, ale ktoś właśnie
hojnie sypnął tu cukrem. Jej, ale zasłodził!
Lian zaśmiał się
słysząc te żarty, położył dłoń na plecach zawstydzonego chłopaka i pod
ostrzałem licznych rozbawionych oczu poprowadził go do stołu.
– Chcecie zrobić
sobie zdjęcie?
– Yeeees.
– Kuea, przestań
się rumienić. Chodź tutaj. Najbogatsi do środka, a mniej bogaci niech się
ustawiają z boku.
– Ja jestem
najbogatszy. Jestem z królewskiej rodziny z Dubaju! No już, robić miejsce dla
właściciela szybów naftowych.
– Seen, dlaczego
stoisz obok mnie? Twoje drzewo pieniędzy dziobie mnie po oczach. Zabieraj stąd
to dziadostwo!
– Dziobnięcie
mojego drzewka nie jest tak bolesne jak twoje zimne spojrzenie. Och, moje
serce...
– Auuu! Ty
sukinsynu, jak śmiesz deptać po stopach członka rady?
– Pffff… Ty….
Członku rady, zamknij koparę, ośmielasz się pyskować do premiera!
– Wow! Przepraszam,
sir. Czy mogę zostać poinformowany o pańskim ministerstwie?
– Ministerstwo
Magii, kretynie! Bibbidi–bobbidi–boo!
– Abrakadabra!
Gilayn Wang śmiał
się z chaotycznych przepychanek inżynierów, którzy potrzebowali całych wieków,
żeby wreszcie ustawić się do zdjęć. Niektórzy nie wypuszczali talerzy z rąk,
żując jedzenie również podczas pozowania, inni przyjmowali najdziwniejsze pozy
i nawet znajdujący się na skraju grupy Nu Kuea, zastygł wykrzywiony jakby
złapał go nagły paraliż.
Lian zrobił im
mnóstwo zdjęć swoim telefonem. Zaplanował niektóre oprawić i umieścić w ich
mieszkaniu. Zawsze, kiedy będzie czuł się zestresowany, wystarczy mu jeden rzut
oka na ubranego w koszulę safari Nu Kuea, z twarzą prowokacyjnie zmarszczoną
podczas robienia miny prosiaczka.
– Hia, dlaczego nie
zrobisz sobie zdjęcia z moim przyjacielem Kuea? Chętnie to załatwię.
– Jasne, z
przyjemnością.
Przyjaciel o
imieniu Seen wziął jego telefon, a wszyscy błyskawicznie zrobili mu miejsce
obok Nu Kuea. Zarumieniony chłopak patrzył krzywym wzrokiem na dokuczających mu
kolegów.
– Bliżej, bliżej.
Obejmij go ramieniem, no już.
– Zamknij się, do
cholery! Rób te zdjęcia.
– Nie da rady,
stary. Trzeba mówić, kiedy ma się usta. I należy kochać, bo po to ma się
serce!!! – przemówiła kopalnia ludowych mądrości.
Ramiona Liana
drżały tak mocno od powstrzymywanego śmiechu, że musiał zakryć usta i
odchrząknąć, żeby utrzymać swój poważny wizerunek, chociaż patrząc na
sceptyczną minę Nu Kuea podejrzewał, że raczej mu się to nie udało. Szybko
przysunął się więc bliżej niego i zrobił skromną minę, udając niewiniątko.
– Dajesz! Jeszcze
jedno.
– Jeśli masz ochotę
na owoce morza, wybierz się nad ocean. Jeśli pragniesz czegoś dobrego, idź do
Hia, prawda?
Lian był zmęczony
powstrzymywaniem wesołości, więc w końcu zaczął się głośno śmiać, dopasowując
się do hałaśliwych biesiadników. Uwielbiał swojego narzeczonego, którego kumple
najwyraźniej obrali sobie dzisiaj za cel żartów.
Nu Kuea podniósł
nogę, z zamiarem kopnięcia któregoś z bliżej stojących żartownisiów, ale Lian
chwycił go w talii i przyciągnął z powrotem do siebie. Jego przyjaciele, a
szczególnie niewzruszony Yi, nigdy nie żartowali w ten sposób. Po kilku
zdjęciach z zarumienionym chłopakiem, Lian spojrzał na Kuea i próbował odgadnąć
jak by się zachował, gdyby go przytulił i ucałował miękki policzek. Ale jedyne
na co sobie pozwolił, to położenie ręki na jego talii i bliższy kontakt. Po
skończonych zdjęciach szybko sprawdził telefon i postanowił, że po powrocie do
domu, obrazek Kuea z miną słodkiej kaczuszki na twarzy, wyląduje jako tapeta na
jego komórce. Usiadł więc na krześle obok swojego chłopaka i pozwolił by
mieszano mu drinki i podawano jedzenie, podziwiając najlepszą obsługę w
wykonaniu przyjaciół Nu Kuea. Wkrótce potem wiele kolejnych dań, które Kuea
wcześniej zamówił, trafiło na stół.
– Zakładałem, że
będziesz zmęczony, więc już wcześniej złożyłem zamówienie.
– Czyj to
narzeczony? Dlaczego jest tak słodki?
Lian ciepłym,
niskim głosem, szeptał mu do ucha, a potem chwycił pod stołem jego dłoń. Nie
ukrywał swoich uczuć, ale starał się, żeby nie były zbyt ostentacyjne. Zakładał
z góry, że w przeciwnym razie jego uroczy Słodziak znów zakwitnie rumieńcem i
nie będzie wiedział, jak ma się zachować. Wkrótce jego kumple przestali im
dokuczać i powrócili do odgrywania roli dobrze sytuowanych postaci.
Lian przyznawał, że
doskonale bawił się w towarzystwie tych komików, a Nu Kuea w niczym im nie
ustępował, sprawiając wrażenie, że występuje na żywo w jakimś programie
komediowym. Wyczerpany od śmiechu Lian, zauważył zagadkowe spojrzenia narzeczonego,
postanowił więc wymówić się pracą i pozostawić tę radosną bandę, by
kontynuowała zabawę bez jego udziału.
– Do północy, Nu
Kuea, dobrze?
– Dobrze, ale jeśli
jesteś śpiący, nie musisz na mnie czekać.
– Nie ma sprawy.
Poczekam.
Roześmiane
towarzystwo udało się do Pentagonu, a uspokojony bliskością klubu Lian, bez
obawy o bezpieczeństwo narzeczonego, udał się pod prysznic. Czekając na Kuea,
dla umilenia sobie czasu, zaczął oglądać jakiś serial.
Punktualnie o północy Nu Kuea
zjawił się w apartamencie.
– O, już jesteś. A
co z twoimi przyjaciółmi?
– Też już wyszli.
Chłopak z wypiekami
na twarzy, stąpał w kierunku Liana nieco chwiejnym krokiem, by po chwili
podeprzeć się na jego ramieniu, mrucząc niewyraźnie, że kręci mu się w głowie.
Mężczyzna uśmiechnął się do swojego nietrzeźwego faceta i pogłaskał jego
przygładzone włosy.
– Hia... Dziękuję.
– Za co?
– Za to, że jesteś
dla mnie dobry, w pełni mnie akceptujesz i aprobujesz moich przyjaciół. I za
to, że mi ufasz.
– W twoich
przyjaciołach nie ma przecież nic złego. Ja w ogóle nic nadzwyczajnego nie
zrobiłem.
Podchmielony
chłopak podniósł na niego wzrok, po czym usiadł mu na kolanach i objął go za
szyję, by mogli zetknąć się czubkami nosów.
– Jesteś taki
słodki, Hia.
– Hmm... Co
zamierzasz zrobić?
– Czy masz
chłopaka? Zamierzam cię uwieść.
Raz na jakiś czas,
jego nieśmiały, czarujący Nu Kuea był tym, który wykonuje pierwszy krok. W tych
rzadkich przypadkach, Lian z zachwytem poddawał się inicjatywie kochanka, który
szalenie odważnie sobie poczynał, uwodząc go bez typowych dla niego rumieńców
wstydu.
– Mam chłopaka i
bardzo go kocham. Nie jestem samotny.
– Czy twój chłopak
jest słodki?
– Bardzo. Mój
chłopak jest najlepszy!
– Czy mogę cię
pocałować, Hia?
Nie czekając na odpowiedź, chłopak przyłożył swoje wargi do ust Liana i niezręcznie go pocałował.
– Pocałowałeś mnie!
A co będzie, jeśli mój chłopak się o tym dowie?
– To będzie nasza
wspólna tajemnica, nie będzie miał o niczym pojęcia.
Jego Czaruś w roli
podstępnego uwodziciela wydawał się uroczo zabawny. Lian objął go za kark i
pochylił głowę, by złożyć na jego miękkich ustach głęboki, gorący pocałunek.
Słodka atmosfera stopniowo zaczęła się zmieniać, kiedy dwóch niecierpliwych
mężczyzn zaczęło czuć coraz większe podniecenie. Gorące ciała z pasją ocierały
się o siebie, pocałunki nabrały intensywnej głębi, a z ich gardeł wyrywały się
ciężkie westchnienia, kiedy gorączkowo zaczęli rozpinać nawzajem swoje ubrania.
– Ch… Ch… Chcesz
się przenieść do… do… naszej sypialni, Nu Kuea?
– N... Nie... Ah...
Lubię tę kanapę…
Ostatnio Gilayn
Wang również ją sobie upodobał. Ale koszula w stylu safari była nie do
przyjęcia. Zbyt opornie poddawała się próbom rozpinania guzików.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka
Normalnie płakałem ze śmiechu! 😂 Jego kumple są the best!
OdpowiedzUsuń