LITA 2 [P&S] – Rozdział 2



Olbrzym chce Nieba


    – Jesteśmy, Sky.

    – Eeech. 

    – Jeśli będziesz tak często wzdychać, to szybciej się zestarzejesz.

    – Szybciej czy wolniej, to nie twoja sprawa, prawda?

    – Jak to? Powiedziałem ci przecież, że zamierzam cię zdobyć. Nie chcę mieć staro wyglądającego chłopaka.

    Naphon powstrzymał chęć ponownego westchnięcia i wziął głęboki oddech, by się uspokoić. Następnie spojrzał na twarz kierowcy, który na ochotnika zgłosił się, by zawieźć go do akademika. Bez względu na to, jak bardzo chciał odrzucić jego ofertę, wystarczyło jedno spojrzenie w te bystre, wskazujące na upór oczy. Wziąwszy  pod uwagę jego zachowanie w ciągu ostatnich kilku tygodni, Sky doszedł do wniosku, że powinien po prostu pozwolić mu się podwieźć. Lepiej wyrazić zgodę niż wdawać się  w jałowe dyskusje. Poza tym nie potrafił odgadnąć, jak ten facet się zachowa.  

    Skyowi absolutnie nie zależało na pozostawaniu w jego towarzystwie przed budynkiem wydziału dłużej, niż było to absolutnie konieczne. Nie miał ochoty stać się obiektem plotek.  

– Myślę, że powinieneś znaleźć sobie kogoś innego do zabawy – zasugerował  stanowczo student, ale mężczyzna jedynie szeroko się uśmiechnął. 

– Gdybym wolał kogoś innego, to przecież nie uganiałbym się za tobą i nie zadawał sobie trudu, by do ciebie dotrzeć. To musisz być ty. Jasne?

Słuchający zamilkł. Musiał przyznać, że w tym, co ten facet mówił, była jakaś logika. Właściwie minęło już kilka miesięcy, więc ten stalker powinien był już o nim zapomnieć, ale…  

    – Nie jestem zainteresowany – podkreślił stanowczo Sky, bez chwili wahania otwierając drzwi, by wysiąść z samochodu. Nie obchodziło go, że ktoś tak przystojny jak Prapai próbuje go poderwać. Dla niego było jasne, że wcale mu na nim nie zależało. To oczywiste, że chciał jedynie zaciągnąć go do łóżka.

    – Daj spokój, nie przerywaj mi tak po prostu. Skąd możesz wiedzieć, jeśli nie spróbujesz?  

    Kierowca, który również wysiadł z samochodu, wypowiedział te słowa błagalnym tonem. Sky nie miał wątpliwości, że dziewczyny od razu by się w nim zakochały, ale on jedynie wzruszył nonszalancko ramionami i skierował się do drzwi akademika. 

    – Spróbowałem przecież. Dlatego wiem, że tego nie chcę – wyjaśnił rzeczowo, przeciągając po czytniku kartę-klucz.

    Pip!

    Drzwi stanęły przed nim otworem, ale zanim student zdążył wejść do środka, wielka dłoń przyciągnęła je z taką siłą, że zostały na powrót zablokowane. Sky odwrócił się w jego stronę i ujrzał... oczy pełne błagania. Musiał przyznać, że poczuł się nieźle zaskoczony. Spodziewał się raczej ujrzeć w nich złość z powodu odmowy, ale Pai wyglądał w tej chwili jak żałosne stworzenie, którego nikt nie kocha.

     – Spróbowałeś i jesteś pewien, że nie chcesz więcej?

    – Tak.

    – Nawet trochę?

    – Tak.

    – Odrobinę?

    – Trochę czy jeszcze mniej, moja odpowiedź wciąż pozostaje taka sama.

    Sky spojrzał uważniej na tego upierdliwego gościa, siląc się na obiektywizm. To, co powiedział, było prawdą – Pai był szalenie przystojny. Facet, z którym się przespał, był wysoki i pięknie umięśniony, miał opaloną skórę. Na pierwszy rzut oka mógłby wydawać się nawet o wiele wyższy od niego, aczkolwiek różnica wzrostu nie była aż tak duża. Do tego miał idealną twarz: piękne, jasnobrązowe oczy, wydatny grzbiet nosa i idealnie ukształtowane usta. Harmonijnego obrazu dopełniały krótko ścięte włosy, które powinny sprawić, że stojący przed nim osobnik wyglądałby  onieśmielająco, ale Sky uważał to za niesamowicie urocze.

    Może to przez jego piękne oczy, które wyglądały tak słodko, gdy błyszczało w nich błaganie. Poza tym kiedy mężczyzna akurat nie błagał, wyraźnie było w nich widać iskierki radości. Trzeba przyznać, że wyglądał wtedy czarująco, szczególnie kiedy jego usta rozciągały się w uśmiechu.

    Sky domyślił się, że jego przystępny sposób bycia bez wątpienia sprawiał, iż Prapai wcale nie musiał się wysilać, żeby kogokolwiek zdobyć. Zapewne każdy rozpływał się pod spojrzeniem jego miodowych oczu. Tak, ten mężczyzna był niewątpliwie cholernie atrakcyjny i czarujący. Wyobraź sobie teraz tego przystojniaka, który ze smutną miną i błagalnym spojrzeniem pyta z nadzieją, czy Sky naprawdę nie zechce dać mu choćby najmniejszej szansy. Student z wysiłkiem zacisnął usta. 

    – To niesprawiedliwe. Czy tylko ja chcę tego związku?

    – A co w tym niesprawiedliwego? Przecież cię o to nie prosiłem.

    Sky wciąż mówił spokojnie, kontrolując swój głos. Wpatrywał się w przystojniaka, który uniemożliwiał mu wejście do akademika, życząc sobie, żeby nie znajdował się tak blisko. Chciał go odepchnąć, ale facet niemal na niego napierał, podczas gdy student stał zwrócony do niego twarzą, plecami opierając się o drzwi.

    W tym momencie do chłopaka dotarło, gdzie się znajdują. Nie potrwa długo, zanim ktoś ich tu zobaczy. Tak więc gdy ten przystojny, przynoszący pecha Wiatr rozmyślał nad tym, jak go przekonać, Sky opanowanym głosem przemówił:

    – Czy możesz się odsunąć?

    Chłopak nie spodziewał się, rzecz jasna, że ten drugi łatwo się wycofa. Jego miodowo-brązowe oczy nadal patrzyły mu prosto w twarz, a potem...

    – Nie patrz na mnie jak na jakieś zwierzę.

    W głosie Prapaia słychać było taki smutek, że Sky, który nie zdawał sobie sprawy, w jaki sposób tak właściwie na niego patrzył, pomyślał nawet, że być może powinien go przeprosić, ale… 

    – Mogę stracić nad sobą kontrolę i po prostu cię wziąć.  

    Co za zboczeniec!!!

    Teraz chłopak wiedział już z całą pewnością, że cokolwiek mówiły jego oczy, ten facet zasłużył sobie nawet na coś gorszego. Odwrócił się więc z zamiarem wejścia do środka, ale mężczyzna stojący teraz za nim szybko chwycił go za ramię.

    – Zaczekaj! Już, już. Przestaję się wygłupiać.

    Aha, akurat ci uwierzę. 

    Sky odwrócił się jeszcze raz i spoglądając mu w twarz, zamierzał powiedzieć, żeby zakończył wreszcie tę bezsensowną dyskusję. Niestety, jego mało uprzejme słowa uwięzły mu w gardle, ponieważ mężczyzna patrzył na niego z ciepłym uśmiechem.

    – Wyglądasz uroczo z tą twoją srogą miną, Nong Sky.

    Spójrz!

    – …

    – Dobra, dobra. Przejdę teraz do rzeczy.

    Sky westchnął, ale postanowił posłuchać, co ten gościu jeszcze powie. Dziwnym trafem chłopak wcale nie czuł, że ma jakąkolwiek przewagę. Mimo że to Prapai był tym proszącym, to jednak zdawał się być górą. Dziwne. Jednak miło było usłyszeć, że ten wielki facet zamierza wreszcie przestać grać i wyłożyć karty na stół.

    – Wiem, że mieliśmy trudny początek, ale czy moglibyśmy zacząć od nowa? Pozwól, że najpierw się przedstawię. Nazywam się Prapai. Widzisz? Mówiłem ci, że moje imię oznacza „przystojny wiatr”. 

    Jak można być tak zadufanym w sobie?

    Patrząc na jego olśniewający uśmiech, chłopak pomyślał, że to nie jest żaden przystojny wiatr, tylko zwyczajny wrzód na tyłku. Nie można go więc winić, że nie mogł powstrzymać obelgi.

    – Prapai? Myślałem, że raczej Wirun Chambang.

    – …

    Sky nie był zaskoczony, że rozmówca wyglądał na wyraźnie oszołomionego. Domyślił się, że prawdopodobnie nie zrozumiał znaczenia tych słów, co w sumie nie było takie złe.  Zamierzał właśnie zastąpić je czymś innym, ale...

    – Łe! Czy ja naprawdę tak wyglądam? To znaczy… Możliwe, że masz rację.

    Tym razem ten, który zamierzał go obrazić, poczuł się zaskoczony. Nie oczekiwał, że Prapai będzie wiedział, kim jest Wirun Chambang. Ale kiedy wysoki mężczyzna spojrzał w dół na swoje krocze, chłopak poczuł się niepewnie.

    – Jestem tak duży jak gigant, o którym wspomniałeś, i rzeczywiście jestem naprawdę opalony.

    No jasne! Doskonale zrozumiał, co powiedziałem, ale zinterpretował to na własny sposób! 

    Wirun Chambang to gigant z opowieści Ramajany, ale tym, co ten facet zapamiętał, nie była jego moc bycia niewidzialnym, ale...  fakt posiadania ciemnej skóry.

    Tak, zamierzał obrazić tego wielkiego faceta, porównując go do giganta z ciemną skórą, ale skąd mógł przypuszczać, że ten odniesie to do rozmiaru tego, co ma w swoich spodniach? Tak więc Sky wcale nie był pewien, czy jego zamierzona zniewaga nie okazała się przypadkiem komplementem. Wystarczyło spojrzeć w oczy faceta, który najwyraźniej był zadowolony z posiadania gigantycznego sprzętu.

    Ja cię tu obrażam, a ty rujnujesz literaturę. 

    – Synu, skomplementował cię jako giganta! Mój mały Pai. – Facet najwyraźniej gadał do własnego fiuta.

    Aha! Najgorszy jest ból w tyłku.

    – Powinienem był raczej powiedzieć, że jesteś Rahu.

    – Rahu też jest olbrzymem, prawda, Sky? – Mimo że Prapai wymamrotał to pod nosem, wciąż byli na tyle blisko, że Sky mógł go usłyszeć.

    Student zacisnął usta, a potem, poddawszy się, ciężko westchnął.   

    – To wszystko?

    – Nie, absolutnie. Nie powiedziałeś mi jeszcze, jak się nazywasz.

    Czy on próbuje być jeszcze większym palantem?!

    Sky przez chwilę się zastanowił, ale kiedy spojrzał mu w oczy, wyczytał w nich twierdzącą odpowiedź.  

    Przecież już zna moje imię, więc jaki jest sens pytać o nie ponownie?

    – …

    – Daj spokój! Nie znam twojego pełnego imienia, nazwiska, wieku, daty urodzin, grupy krwi, tego, co lubisz jeść, jakie są twoje ulubione filmy i najważniejsze… – Mężczyzna zrobił pauzę, a następnie schylił się tak, by ich oczy znalazły się na tym samym poziomie. – Czy masz już chłopaka?

    Sky znieruchomiał po usłyszeniu tych wszystkich pytań, ale ostatnie zupełnie go oszołomiło. Mógł jedynie patrzeć mu w oczy i wyglądało na to, że ten Pai naprawdę mówi poważnie. Chwilę później na ustach chłopaka pojawił się zimny uśmiech.  

    – Chcesz wiedzieć?

    – A czy pytałbym, gdybym nie chciał?

    Sky przysunął się, stając między jego nogami tak blisko, że prawie nie było między nimi wolnej przestrzeni. Następnie zatopił spojrzenie w tych pięknych oczach i kładąc ręce na silnej klatce piersiowej mężczyzny, poczuł na twarzy jego oddech, a w powietrzu zupełnie inną atmosferę. 

    Ten facet nie tylko również to poczuł, ale miał nadzieję, że coś od niego dostanie.

– To absolutnie bez znaczenia, czy mam chłopaka, czy nie, ponieważ moja odpowiedź na twoją propozycję brzmi... – Sky celowo zatrzymał się tak, że ich nosy prawie się stykały. Czuł, jak jego rozmówca wstrzymuje z niecierpliwością oddech, ale oczy Skya wyglądały na pewne tego, czego chce ich właściciel. Nos chłopaka przesuwał się po policzku mężczyzny, docierając do jego ucha tak blisko, że mógł usłyszeć bicie serca, poczuć  zapach skóry i promieniujące od niego ciepło.

    Podczas gdy dłonie Prapaia spoczęły na jego talii, chłopak wykrzyczał mu prosto do ucha:    

    – Nigdy, przenigdy!!!

    Mężczyzna – wcześniej tak pewny siebie – teraz wzdrygnął się i cofnął, co Sky wykorzystał, żeby zeskanować kartę, pchnąć drzwi i natychmiast je za sobą zamknąć. W chwili, kiedy dało się słyszeć kliknięcie zamykających się drzwi, chłopak odwrócił się i ujrzał, że jego stalker wciąż zakrywa ucho. 

    – Czy to było wystarczająco jasne, Rahu?

    Sky uśmiechnął się słodko, po czym natychmiast odwrócił i szybko zaczął wchodzić po schodach, nie zwracając uwagi na głęboki głos, który go gonił.  

    – Nie możesz mnie wiecznie ignorować. Wiesz o tym, prawda? Nie przestawaj być sobą. 

    Nie chciałbym cię nawet, gdybyś mi zapłacił! – Z tą gniewną myślą Sky wszedł do pokoju, czując się o wiele lepiej.

    Jeśli ten facet chciał z nim flirtować, ścigać go czy zaciągnąć do łóżka, może próbować, ale dopóki on mu nie ulegnie, to jest absolutnie bez znaczenia. 

    – Ale jutro... Rain zginie! – ryknął zimny jak lód chłopak tak głośno, że gdyby jego przyjaciel to usłyszał, to niewątpliwie by się wzdrygnął.

    W tym samym czasie Prapai wciąż zakrywał ucho, w którym po wrzasku chłopaka nadal dzwoniło. Potrząsnął mocno głową, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jego bystre oczy lśniły zadowoleniem, mimo że ich pierwsze spotkanie po pamiętnej nocy mogło wydawać się stratą czasu.   

    – Jaki słodki.

    Może i był zboczeńcem, jak sugerowało to spojrzenie Skya, ale kiedy mężczyzna patrzył w jego zimne oczy, jedyne, o czym potrafił myśleć, to że jest to szalenie urocze. Zresztą wiedział to już wcześniej, poznał już także zabawną i gorącą stronę, którą ten dzieciak ukrywał. Sam fakt, że chłopak potrafił zachować niewzruszoną twarz podczas jazdy samochodem, ale w końcu się do niego uśmiechnął, był dla Prapaia wystarczającym sukcesem.

    Tak, może dziś mu się nie udało, ale jak sam uznał, zawsze lubił dobrą zabawę. I nawet jeśli nie wszystko poszło po jego myśli, to i tak doskonale bawił się w jego towarzystwie.  

    Prapai musiał przyznać sam przed sobą, że Sky przyciąga go w sposób, jakiego nie doświadczył nigdy wcześniej i nigdy później, od czasu ich spotkania przed kilkoma miesiącami.

    Po tym, jak otrzymał jego numer i usłyszał w słuchawce sfrustrowany głos, choć jego właściciel starał się być uprzejmy, Prapai wyobraził sobie wyraz twarzy chłopaka i wiedział, że Sky prawdopodobnie musiał mieć mordercze myśli.  Dziś, teraz, gdy wreszcie znów się spotkali, mężczyzna, który zazwyczaj łatwo się nudził, odkrył że… to cholernie zabawne.

    Nie, Sky powiedziałby, że to zimnokrwista zwierzęca zabawa. 

    – Na szczęście jestem sprytny. – Mężczyzna roześmiał się i pomyślał, że musi podziękować Nongowi.

    Zdecydowanie nie był typem osoby, która czytała tajską literaturę. Natknął się na imię giganta, który posłużył Skyowi do wyrażenia obelgi, dopiero wtedy, gdy jego kuzyn zaprowadził go do Świątyni Szmaragdowego Buddy, a siostra wymieniła imiona wszystkich gigantów. Miała nawet czelność powiedzieć wtedy, że gdyby był jednym z nich, byłby Wirunem Chambangiem, ponieważ ten gigant miał najciemniejszą skórę wśród gigantów w Świątyni Szmaragdowego Buddy. Dlatego Prapai tak dobrze go zapamiętał. W przeciwnym razie, bez względu na to, jak mądrym by się nie było, nikt nie zrozumiałby zamierzonej zniewagi tego dzieciaka.

    – Muszę być od teraz jeszcze mądrzejszy, bo następnym razem nie będę w stanie nadążyć. Kto wie, jakimi literackimi wyzwiskami zechce mnie jeszcze uraczyć…

    Prapai zaśmiał się krótko, wpatrując w drzwi akademika i utrwalając sobie w głowie jego obraz. Następnie podszedł do samochodu. Gdy miał już zasiąść za kierownicą, w jego kieszeni zadzwonił telefon.

    – Co jest, stary?

    [Przejechałeś całą drogę na uniwersytet tylko po to, żeby przekazać mi ten papier?]

    Właściciel telefonu zaśmiał się głośno, myśląc o świstku, który dał Rainowi, by ten przekazał kartkę jego najlepszemu przyjacielowi. Phayu uwielbiał modyfikować motory i samochody, podczas gdy on uwielbiał nimi jeździć, więc doskonale się dogadywali.

    – Och, to był mój najwyższy priorytet.

    [Mogłeś po prostu zadzwonić.]

    – Wtedy nie byłaby to niespodzianka, Phayu – odparł żartobliwie mężczyzna, myśląc o papierze, który wziął ze sobą, zanim wybrał się zobaczyć z Warainem. Wiadomość na tym świstku była krótka i prosta. Wszystko, co było tam napisane, to... „Dzięki za wymówkę”. 

    To było naprawdę ważne. Przekazanie tej wiadomości Phayu było dla Prapaia niemal sprawą życia i śmierci.  

    [Teraz, skoro masz już tę wymówkę, mam nadzieję, że nie będziesz wpadał do mnie już tak często.]

    – Nie mogę przyjść? Kiedy więc będzie dobry moment?

    Jego rozmówca na chwilę zamilkł. 

    [Na wypadek, gdybyś zapomniał, pragnę ci przypomnieć, że osobą, która naprawia twoje pojazdy, jestem ja. Masz jeszcze jakieś pytania?]

    – Myślę, że powinienem się rozłączyć. Po prostu się zrelaksuj. Rozumiem, że teraz nie jest odpowiedni moment, żebym pojawił się w twoim domu. Nie ma sprawy. Porozmawiamy kiedy indziej – powiedział radosnym głosem Prapai i natychmiast się rozłączył.  

    Nie był przecież na tyle głupi, żeby zadzierać z wykwalifikowanym mechanikiem, dla którego przecięcie przewodów hamulcowych w jego samochodzie to bułka z masłem. W ciągu ostatnich kilku tygodni bywał częstym gościem w domu swojego najlepszego przyjaciela. Nierzadko zjawiał się w absolutnie nieodpowiedniej chwili, przeszkadzając świeżo zakochanej parze. Ale co mu pozostawało? Przecież nie miał innego wyboru. Każdy wie, że jeśli chce się zastosować odpowiednią przynętę, należy zdobyć jak najwiecej informacji o swoim celu.    

    – Cholera. Wciąż nie mam zbyt wielu danych.

    Rain mógł sprawiać wrażenie bystrego, choć cokolwiek naiwnego, ale kiedy chodziło o jego przyjaciela, potrafił milczeć jak głaz i na dodatek podejrzliwie taksował go wzrokiem. Czasami nawet wymykał się, pozostawiając Phayu zadanie pozbycia się nieproszonego gościa. W końcu Prapai pomyślał, że ta metoda daleko go nie zaprowadzi, więc uparcie okupował kanapę, nie zamierzając się pożegnać, dopóki nie uzyska niezbędnych mu informacji. Wyszedł być może na pozbawionego manier buraka, ale był bogatszy w informacje o Skyu, których w końcu udzielił mu Warain.  

    Teraz mężczyzna wiedział już, że Sky był nie tylko najlepszym przyjacielem Raina, ale także jego kolegą z wydziału. Obaj studiowali na tym samym kierunku i roku. Tak więc było jasne, że dzień, w którym Rain rozpocznie nowy semestr, będzie dniem w którym na uczelni pojawi się również Sky. 

    Skoro flirtowanie przez telefon najwyraźniej nie zadziałało, wszystko, co musiał zrobić, to pojawić się przed Skyem osobiście.

    Cholera! Dlaczego on tak bardzo mi się podoba?

    Prapai nie wiedział, skąd bierze się jego fascynacja, wiedział tylko, że chce więcej. Prawdopodobnie Sky nie miał pojęcia, że żaden członek rodziny Paia nigdy nie pozwoliłby na to, żeby jego cel wymknął mu się z rąk. Więc Prapai, jako najstarszy z trójki dzieci, musiał sprostać tej reputacji! I również teraz zamierzał pójść na całość. Mężczyzna spojrzał na akademik i z determinacją zacisnął usta. 


***

    – Masz mi coś do wyjaśnienia?

    – Och!

    – Nie mów mi tu takim słodkim głosem, Ai Rain. Ile dostałeś za sprzedanie mnie? Gadaj!

    Kiedy nadszedł poranek, Sky nie wahał się siedzieć i czekać na swojego najlepszego przyjaciela, który akurat dzisiaj się spóźnił. Nie miało zresztą znaczenia, czy zjawi się przed, czy po przyjściu profesora, bo chyba Rain nie wierzył na serio, że uda mu się uniknąć konfrontacji ze Skyem?! Tak więc kiedy wykładowca zwolnił klasę, Naphon nie dał Rainowi szansy na ucieczkę. Natychmiast chwycił mniejszego od siebie przyjaciela, który ze sztucznym uśmiechem unikał jego spojrzenia, zupełnie jakby obawiał się, że za chwilę przypłaci ten czyn życiem. 

    – Nie sprzedałem cię. Phi Pai powiedział, że on i ty już się znacie.

    – Gdybyśmy się znali, po co prosiłby cię o mój numer?

    – Cóż, mówił, że tamtej nocy bezpiecznie wyprowadził cię z wyścigu, a ty zostawiłeś u niego coś, co koniecznie chce ci zwrócić. 

    Będący pod presją Rain, który starał się zachować spokój, robił wrażenie niesłusznie obwinianego i upierał się, że nie zrobił nic złego. Wymówka była tak wiarygodna, że Sky całkiem na serio zaczął się zastanawiać, co takiego mógł zostawić u Prapaia. Każdy element garderoby, który z siebie zdjął, został założony z powrotem. Więc o czym mógł zapomnieć? Bzdury!

    – Zostałeś oszukany – podsumował Sky, ale Warain jeszcze nie skończył.  

    – Dlaczego Phi Pai miałby kłamać, żeby wydębić ze mnie informacje na twój temat?  

    Sky poczuł się nieco oszołomiony, patrząc w okrągłe, duże oczy, które intensywnie się w niego wpatrywały.

    – A skąd mam wiedzieć?

    – Jeśli ty nie wiesz, to ja tym bardziej. Więc co u niego zostawiłeś? Dlaczego nie mógł po prostu mi tego dać, żebym ci oddał? Ostatnio Pai bardzo często zjawiał się w domu Phayu. Jakby nie wystarczyło, że musiałem uważać, żeby bliźniak Phayu znienacka nie pojawił się w progu, to jeszcze teraz wpadam niemal w paranoję, kiedy tylko słyszę dzwonek przy drzwiach wejściowych!  

    – Jaką znów paranoję? Wy chyba nie spędzacie całego wolnego czasu w łóżku? 

    – Sky, ciii!

    Jego najlepszy przyjaciel natychmiast spłonął rumieńcem, a ton jego głosu zabrzmiał nagle tak poważnie, że Sky mógł jedynie wzruszyć ramionami.

    Wygląda na to, że nic z niego nie wyciągnę.

    – Teraz nie musisz się już tym martwić. Przypominam ci, że zaczął się nowy semestr, więc będziesz musiał tak ciężko tyrać, że nie zostanie ci dużo czasu na spędzanie go w towarzystwie ukochanego. 

    – Dlaczego musisz mówić tak głośno!? Masz coś z uszami? Moje działają doskonale. 

    – A czym ty się przejmujesz? Cały wydział już wie, że złowiłeś sobie boga architektury i uczyniłeś go swoim.

    Pod koniec poprzedniego semestru Phayu, najsłynniejszy absolwent wydziału, ogłosił swój związek z Rainem przed grupą studentów architektury. Dlatego gdy tylko zaczął się nowy semestr, wszyscy wiedzieli już, że Rain jest zajęty. Nie ma więc żadnego znaczenia, jak głośno Sky będzie o tym mówić, nikt przecież nie będzie zaskoczony. Pozostawał jedynie problem niemałego grona studentów, którzy bujali się w Phayu, a którzy teraz mają złamane serce.  

    – Co z Phayu? Opowiadacie o związku małego Raina, który ma za chłopaka boga naszego wydziału?  

    – No i masz!

    Zig, dobrze znany przystojniak z ich roku, wetknął nos, gdzie nie należy, i kpiąco dopytywał się o miłosne życie Raina, powodując, że ten położył rękę na czole. Ale zdaje się, że zabawa jeszcze się nie skończyła, bo Zig stopniowo zwiększał natężenie swojego głosu. 

    – Czy wiesz, że nie tylko Apple ma złamane serce do tego stopnia, że żaden lekarz nie jest w stanie jej pomóc, ale i Som jest przygnębiony jak porzucony pies? Twoje imię powinno brzmieć Phiren, co oznacza dziwny. Nie potrafiłeś zdobyć żadnej dziewczyny, a tu nagle masz chłopaka. Cóż, mimo że już dawno ujawniłem się jako gej, nie mam nawet co marzyć o osiągnięciu twojego poziomu. Czy są jakieś techniki, których mógłbyś mnie nauczyć?

    Apple była ładną dziewczyną z tego samego roku, która teraz pakowała swoje rzeczy i wychodziła, gdy tylko padało imię Phayu. Dziwnym trafem była dziewczyną, którą swego czasu ścigał Rain – zresztą bez sukcesu. Som natomiast to student wyższego rocznika i rownocześnie brat ich koleżanki z roku. Som czcił Phayu nawet bardziej niż innych bogów. Kiedy ta dwójka rodzeństwa dowiedziała się, że Rain jest tym, który zdobył serce Phayu, chłopak znalazł się na czarnej liście Soma.

    Teraz Rain, Mały Rain czy tak zwany Dziwak Phiren – jak przechrzcił go Zig – spoglądał błagalnie na swojego najlepszego przyjaciela, bez słowa prosząc go o pomoc. 

    – Nie ma szans. Sprzedałeś mnie! – rzucił krótko Sky, pakując swoje rzeczy, po czym zarzucił torbę na ramię.

    – Chcesz iść z nami coś zjeść, Zig? Pytam na wypadek, gdybyś chciał jeszcze przesłuchać Raina.

    – Do diabła, tak! Podoba mi się to!

    – Sky, jej...

    Naphon absolutnie nie przejął się tym, że jego przyjaciel zrozpaczonym głosem protestuje. Jego urocze, sarnie spojrzenie również nie zrobiło na nim absolutnie żadnego wrażenia. Tym razem mógł śmiało twierdzić, że czuł się jeszcze bardziej urażony tym, że Rain go sprzedał, niż wtedy, kiedy ukrywał przed nim swoje randki z Phayu. Tym razem Sky nie miał zamiaru okazać mu litości.


***


    – Dobrze, że już jesteś. Ktoś zostawił coś dla ciebie, Nong Sky.

    Naphon zmierzał właśnie w kierunku swojego pokoju, kiedy Joy, córka właściciela akademika, wychyliła głowę przez okno po drugiej stronie budynku, by go zawołać. Zwrócił się więc w stronę jej biura, czekając, aż  wyjdzie, i ku swojemu zdumieniu ujrzał w jej rękach…  

    – Był tu niesamowicie przystojny facet, który to dla ciebie podrzucił.

    – Co?!

    Sky wlepił zdumiony wzrok w wieki bukiet słoneczników.

    Nie był to pojedynczy kwiat, lecz ogromna wiązanka jasnożółtych słoneczników owiniętych w brązowy papier i przewiązanych białą wstążką. Całość prezentowała się tak elegancko i ozdobnie, że chłopak niemal nie miał odwagi wziąć bukietu. Na wszelki wypadek chciał się najpierw upewnić, czy aby nie zaszła tu jakaś pomyłka. 

    – Jesteś pewna, że to dla mnie, Phi Joy?

    – W całym akademiku nie ma nikogo innego o imieniu Sky.

    – Hm, to może być dla przyjaciela innego mieszkańca tego akademika. – Sky wciąż się wahał, mimo że w głębi duszy ujrzał już twarz mężczyzny, który to wysłał.

    Jego wymowne spojrzenie sprawiło, że kobieta się uśmiechnęła.

    – Jesteś jedynym Skyem, który jest na drugim roku architektury. Mężczyzna wyraził się całkiem jasno. Nie mów mi, że jest jeszcze jakiś inny Sky?

    – Cóż, jest przyjaciel o imieniu Guy. Brzmi podobnie.

    – Ale mężczyzna powiedział wyraźnie imię Sky. Nie ma mowy o pomyłce.  

    Chłopak poczuł się jak osaczony, widząc, że nie da rady się z tego wywinąć. Było jasne, że nie chodziło o żadnego Guya i na całym wydziale był tylko jeden chłopak, którego imię oznaczało niebo. I tym kimś był, niestety, on sam. Nie pozostało mu więc nic innego, jak tylko przyjąć bukiet, chociaż wyglądało to raczej tak, jakby odbierał z rąk Joy wiązkę badyli, w której ukryty był jadowity wąż. 

    – Facet, który to podrzucił, jest bosko przystojny. To twój brat?

    – Hm... Może.

    Sky nie miał zamiaru stać tu dalej i pozwolić jej na dalsze przesłuchanie. Zwięźle i bez entuzjazmu podziękował, po czym szybko odwrócił się i długim krokiem skierował w stronę budynku, w którym mieszkał. Wyjął telefon, który przez cały dzień był wyciszony, i od razu wszystko stało się bardziej niż oczywiste.

    [Mam nadzieję, że ci się spodobają.]

    Wiadomość, którą otrzymał, potwierdziła jego podejrzenie, od kogo pochodziły te kwiaty.

    Chłopak wahał się przez dłuższą chwilę, zanim podjął decyzję.

    Dobrze.

    [Myślałem, że zablokowałeś mój numer. Schlebia mi, że tego nie zrobiłeś.]

    Sky wybrał numer zboczeńca, a ten odebrał natychmiast, jednak usłyszawszy jego wypełniony śmiechem głos, chłopak zapragnął natychmiast przerwać połączenie. Jeden rzut oka na ciężki bukiet w dłoni przypomniał mu, z jakiego powodu do niego zadzwonił, więc siląc się na spokój, zapytał:

    – To ty wysłałeś mi te kwiaty, prawda?

    [Tak. Ja. Podobają ci się?]

    – Dlaczego to zrobiłeś?  

    [Czy potrzebuję powodu, by wysłać kwiaty osobie, którą lubię?]

    Jak cholera! Zaraz w to uwierzę!

    – Możesz przyjść i je odebrać?

    [Nie, nie mogę. Nie mam czasu. Jestem okropnie zajęty. Musiałem się spieszyć, żeby uporać się z mnóstwem pracy i znaleźć czas na wysłanie ci kwiatów.]

    – To po cholerę je wysyłałeś? Nigdy nie mówiłem, że tego chcę.

    [Nie zapytasz raczej, dlaczego akurat słoneczniki?]

    Prapai zmienił temat, ale chłopak nie zamierzał brać udziału w jego grze.  

    – Nie.

    [Ponieważ niebo należy do słońca, nawet jeśli nie mogę być twoim słońcem. Ale za każdym razem, gdy ujrzysz słonecznik, możesz być pewien, że naprawdę chcę, byś wiedział, że bardzo chcę do ciebie należeć.]

    – …

    Martwa cisza wypełniła powietrze.

    Sky mógłby przysiąc, że usłyszał właśnie najbardziej tandetną rzecz w całym swoim życiu. Sprawiła ona, że dosłownie zaniemówił. Nie był w stanie wydusić z siebie absolutnie żadnego słowa. W słuchawce rozległ się cichy śmiech. 

    [Mam spotkanie. Muszę się, niestety, rozłączyć. I nie zapomnij postawić słoneczników na szafce nocnej. Być może patrząc na nie wystarczająco długo, poczujesz, jakbym tam był. Tak jak pamiętnej nocy.]

    Po tych radosnych słowach Prapai z lekkim smutkiem zdecydował się przerwać połączenie, podczas gdy zastygły wciąż w tej samej pozycji Sky gapił się tępo na żółciutkie słoneczniki.   

    Co za szaleństwo!

    – Hahaha! To szaleństwo. On jest całkowicie stuknięty! Hahaha! – roześmiał się po chwili na całe gardło Sky.   

    Kto by pomyślał, że mężczyzna z tak piękną twarzą tak się uprze, by na niego polować. I co on powiedział? Że Sky ma postawić je na nocnym stoliku i patrząc na nie, poczuć jego bliskość? Wyobrazić ich sobie razem w łóżku?  

    – Nie ma szans!

    Z tą myślą i z chytrym uśmieszkiem na ustach wszedł na pierwsze piętro.

    Niestety, to Niebo nie chce do nikogo należeć, więc Słonecznik może rozgościć się w koszu na śmieci!



Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty