LITA 2 [P&S] – Rozdział 3



Fortuna sprzyja odważnym


    W każdy weekend, zanim zegar nie wybił południa, Prapai zazwyczaj nie zwlekał się z łóżka. Szczególnie w piątki, jeśli nie odbywały się akurat wyścigi, lubiący się bawić mężczyzna wychodził do jakiegoś nocnego klubu i wracał tak późno, że potrzebował czasu, by porządnie to odespać. Dziś jednak młody człowiek wstał z łóżka już przed 9:00. W jego jasnych oczach nie było ani śladu senności, która pojawiała się tam w dni robocze, względnie po rozrywkowej nocy. Zamiast tego kąciki jego ust unosiły się, wskazując na radosny nastrój. 

    Gdyby nie to, że poznał Skya, Prapai zapewne nadal dobrze by się bawił, zamiast oszukiwać jednego dzieciaka, by wyłudzić od niego numer drugiego.  

    Już od jakiegoś czasu mężczyzna czuł, że jego życie przestało być tak zabawne jak wcześniej, szczególnie gdy jego umysł ciągle powracał do cholernie gorącej nocy z tym lodowatym chłopakiem. W związku z tym, że ubiegłej nocy nie odbyły się wyścigi, a on zrezygnował z włóczenia się po nocnych klubach, wrócił prosto do domu, zjadł kolację z rodziną i poszedł spać jeszcze przed północą. Wszystkie te zabiegi służyły temu, by mógł następnego dnia wypoczęty wcześnie wstać i z nową energią zapolować na swój cel. 

    Teraz dla niego dobra zabawa przybrała postać wysokiego, szczupłego dzieciaka o zimnych jak lód oczach i czerwonych ustach, który prawdopodobnie wyrzucił bukiet w dniu, w którym go od niego dostał. Należało więc wcześnie wstać, by poflirtować z odpornym na jego czar młodzieńcem. Gdyby Prapaia zapytano, czy naprawdę lubi tego dzieciaka, bez wahania udzieliłby twierdzącej odpowiedzi. W innym wypadku nie traciłby przecież na niego czasu. Ale gdyby miał sprecyzować, w jaki sposób go lubi, to nie potrafiłby tego uczynić. Mężczyzna wiedział tylko, że Sky szalenie go pociągał i na stałe rozgościł się w jego umyśle. Dlaczego więc miałby go stamtąd usuwać? Zdecydowany był raczej powalczyć o to, by student również poczuł do niego pociąg.  

    Nucąc radośnie pod nosem, mężczyzna wziął prysznic, a następnie szybko się ubrał. Dziś nie założył roboczego stroju, jakim był garnitur. Zamiast tego miał na sobie ciemną koszulkę i jeansy, które podkreślały jego idealną sylwetkę. Gdy uczesał swoje krótkie włosy, z zadowoleniem ocenił w lustrze końcowy rezultat. Prapai nigdy nie wątpił w to, że jest przystojny.

    Absolutnie nie był narcyzem. Jego pewność siebie dotycząca wyglądu brała się z reakcji ludzi wokół. Bez względu na to, czy chodziło o kobiety, czy mężczyzn, wszyscy wydawali się oddawać mu swoje serca. Być może nie był tak przesadnie przystojny jak jego najlepszy przyjaciel z wyścigów – Phayu, ale Prapai wyraźnie dostrzegał, że ze swoją wysoką, muskularną sylwetką i męską twarzą mógł konkurować z każdym innym facetem.

    Poza tym miał doskonałe pochodzenie. Nie musiał więc martwić się ani o swój wygląd, ani o status finansowy, który nigdy nie spędzał mu snu z powiek. Posiadał więcej pieniędzy, niż kiedykolwiek potrafiłby wydać. Chociaż jego pozycja w pracy nie była tak wspaniała jak stanowisko prezesa jego ojca, to jako najstarszy spadkobierca miał o wiele więcej niż jakikolwiek młody mężczyzna w jego wieku.

    Dodatkowo mógł się pochwalić tytułami wskazującymi na ukończenie studiów zarówno w Tajlandii, jak i za granicą, co było  dodatkową formą gwarancji statusu ich rodzinnej firmy. Tak, posiadając cały wachlarz zalet, Prapai zawsze mógł znaleźć  kogoś, kto dołączy do niego w łóżku.

    Ale... Akurat na tym jednym młodym człowieku nic z tych licznych imponujących rzeczy nie zdawało się robić najmniejszego wrażenia. Wręcz przeciwnie, Sky patrzył na niego lodowatym wzrokiem, a nawet z pogardą, zupełnie jakby jego wygląd w ogóle go nie pociągał. Prapai nie czuł się z tego powodu mniej pewny siebie, był raczej nieopisanie zaintrygowany. Nie żeby jeszcze nigdy w życiu nie spotkał się z absolutnie żadną odmową… Ale to był pierwszy raz, kiedy spotkał się z kimś, kto na jego widok zamiast fascynacji okazywał raczej coś na kształt niechęci czy nawet wstrętu.

    To Prapai poczuł się zafascynowany Skyem i zapragnął dowiedzieć się więcej o tym, co kryje się w umyśle młodego studenta.

    – W takim razie będę musiał wziąć go pod lupę – powiedział do siebie z pełnym oczekiwania uśmiechem, po czym chwycił swój ulubiony kask i zszedł na dół. 

    – W dni, w które nie spotykał się z nikim w wiadomym celu,  zwykle wracał do rodzinnej posiadłości, zamiast spędzać noc w luksusowym apartamencie, który specjalnie w tym celu kupił.

    – Phi Pai, wcześnie dziś wstałeś.

    – Zabrzmiało to jak zamierzony sarkazm rannego ptaszka. 

    Ledwie mężczyzna postawił stopę na parterze willi, usłyszał dochodzący z jadalni okrzyk. Głos ten należał do jego młodszej siostry, jedynej dziewczyny spośród  trójki rodzeństwa.

    Praiphan miała piękną twarz i zgrabną sylwetkę. Była wysoka i smukła jak modelka z okładki czasopisma o modzie. Jej cera wydawała się jeszcze jaśniejsza niż w rzeczywistości, a to przez kontrast z długimi, ciemnymi włosami, które nosiła zazwyczaj luźno związane z tyłu. Mimo że ubrana była w swobodne szorty i koszulkę, nic nie mogło zeszpecić jej naturalnego piękna. Mimo pozornie subtelnego wyglądu posiadała charakter bardzo podobny do tego, jaki miał jej starszy brat. Ona również zawsze dostawała to, czego chciała.

    Pod koniec szkoły średniej spiknęła się z niemal połową uczniów, a trzeba nadmienić, że uczęszczała do placówki wyłącznie dla dziewcząt. 

    – Typowa nadinterpretacja, Phi. A dokąd to się wybierasz? Hej! Jesteś tak prosto ubrany i równocześnie wystrojony. To dziewczyna czy chłopak? – W oczach doskonale znającej brata siostrzyczki zabłysły figlarne iskierki. Słuchający roześmiał się i zapytał:  

    – A z tobą co? Zaczęłaś się grzecznie zachowywać?  

    – Jestem świeżo upieczoną studentką. Pomyślałam, że nie powinnam tak od razu pokazywać mojego prawdziwego oblicza, Phi. – Praiphan wzruszyła ramionami. Właśnie rozpoczęła swój pierwszy rok na słynnym uniwersytecie i z pewnością nie byłby to najlepszy pomysł, gdyby tak od razu miała zaczepiać dziewczyny. Najpierw chciała się zaaklimatyzować, a na resztę przyjdzie czas później.  

    – Ziew! Ale zrobiła się z ciebie nudziara. Ja od razu pierwszego dnia sobie kogoś poderwałem. – Dobiegł ich z tyłu zaspany głos. 

    Prapai uśmiechnął się szeroko, patrząc na ziewającego młodzieńca, który właśnie schodził na dół i wyglądał, jakby jeszcze nie do końca się obudził.   

    – Ledwo zaczął się semestr, a ty już tak szybko wróciłeś do domu.  

    – Zapomniałem kilku rzeczy, Phi – odpowiedział młodszy brat o uwodzicielskiej twarzy.

    Praploeng był środkowym dzieckiem w rodzinie.  

    Prapai odziedziczył po ojcu wysoką sylwetkę i ciemny kolor skóry. Siostra również była wysoka, ale jasną karnację zawdzięczała genom matki. A co z środkowym dzieckiem? Praploeng był męską kopią matki. Miał nie tylko drobną jak na mężczyznę sylwetkę, ale także karmazynowe włosy i subtelnie piękne rysy twarzy. Chłopak był atrakcyjny i emanował urokiem. Do tego jego jasna cera sprawiała, że niemal świecił w ciemnościach. Ogólnie rzecz biorąc, można było śmiało powiedzieć, że środkowy brat był jeszcze piękniejszy od ich najmłodszej siostry. 

    Praiphan może i nie wyglądała na osobę, którą pociągają dziewczyny, ale Praploeng wyglądał bez wątpienia na faceta, który nigdy nie tłumi swojego pożądania. Nigdy więc nie żałował sobie cielesnych uciech. Ani razu. 

    Najstarszy brat miał motto, którego zawsze się trzymał, a które brzmiało: „Fortuna sprzyja odważnym.” Był zdania, że wszystko można zdobyć, wystarczy wykazać się odwagą i nigdy się nie poddawać. 

    Motto Praploenga brzmiało raczej: „Wszystko będzie dobrze, jeśli tylko będzie to przyjemne.” Istniała więc całkiem realna szansa, że średni brat – znajdujący się obecnie na trzecim roku studiów i znany z wabienia przynęty – już pierwszego dnia nowego semestru właśnie tym się zajmie.  

    Rodzeństwo Prapai, Praploeng i Praiphan mimo widocznych różnic posiadało w dużej mierze niemal te same cechy.

    – Wróciłeś wczoraj wieczorem do domu, bo nikt jeszcze nie wpadł ci w oko, co? – drażniła się ze średnim bratem Praiphan. Zaspany młodzieniec  przewrócił oczami.

    – Wręcz przeciwnie, ale ten ktoś mnie nie chciał. – Chłopak zrobił naburmuszoną minę, po czym zwrócił się do brata:  

    – A co z tobą, Phi? Dla kogo wstałeś tak wcześnie? Dziewczyna czy facet?

    Skoro Praploeng nie ukrywał, że lubi facetów, a Praiphan nie robiła tajemnicy z faktu, że lubi dziewczyny, to Prapai nie miał powodu milczeć na temat swoich biseksualnych skłonności. Najstarszy z trójki rodzeństwa roześmiał się i rozczochrał włosy młodszego, po czym zupełnie naturalnie przyznał: 

    – Facet.

    – Jest ładniejszy i bardziej uroczy ode mnie? – Chciał wiedzieć wścibski brat, na co najstarszy z nich potrząsnął głową.

    – Trudno powiedzieć, bo nigdy nie uważałem cię za słodkiego.

    – Auć! Masz kosmicznie słodkiego młodszego brata, a śmiesz wygłaszać podobne herezje! 

    – Podwójne auć! Dlaczego mój brat jest tak bezwstydnie pewny siebie? – Włączyła się do rozmowy dziewczyna.

    – Co?! Ty też nie uważasz, że ze mnie jest prawdziwy przystojniak?

    – Tego nie powiedziałam. – W oczach Praiphan błyszczała dokładnie taka sama pewność siebie.   

    Wyglądało na to, że ich dyskusja jeszcze potrwa, więc Prapai roześmiał się i skwitował:  

    – Szczerze mówiąc, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej stawał się uroczy. Piękne, błyszczące oczy, nadęte usta, kamienna twarz i lodowaty uśmiech. Nie mówiąc już o wzgardliwych słowach.

    Najstarszy z rodzeństwa przywołał w pamięci obraz chłopaka, przypominając sobie kolor jego ciemnych, zimnych oczu, jego czerwone usta, które wydały mu się najsłodsze, kiedy ten dzieciak mówił mu, że nie jest nim zainteresowany. Jego nonszalancka postawa sprawiała, że Pai czuł jeszcze silniejsze pragnienie, by jak najszybciej się z nim spotkać. 

    Czy dziś znów zrobi tę uroczą minę?

    – Jesteś psycholem, Phi Pai – skrytykowała brata Praiphan.  

    – Nie aż takim jak wy, dzieci.

    – Mamy te złe nawyki po tobie, Phi. –  Padła natychmiastowa kontra z ust młodszego brata. Prapai roześmiał się głośno, bo istotnie ich wychowanie w dużej mierze szło na jego konto. 

    Ich osobowości były do niego podobne tak bardzo, że ich mama niejednokrotnie narzekała, że jest to absolutnie nie do wiary. Zanim mężczyzna opuścił dom, w jego głowie pojawiła się myśl.

    – Ploeng. 

    – Hmm? – Siedzący z brodą opartą na ramieniu siostry osobnik, którego imię zostało właśnie wywołane, uniósł brwi.

    – „Nong Ploeng”. – Pai powtórzył jego zmienione imię.   

    – Dlaczego mnie tak nazywasz?

    – Czy to sprawia, że jesteś nieśmiały? – kontynuował starszy brat.  

    – Przy tobie nie. Ale jeśli inni ludzie mnie tak nazywają… – Praploeng oblizał usta i z błyszczącymi oczami wyznał: – Uwielbiam to. Och, i byłoby wspaniale, gdyby ten, kto to mówi, był szalenie przystojny, miał szczupłą sylwetkę i był niesamowity w łóżku. Od razu zmiękłyby mi kolana.

    – Aha. Dzięki.

    Prapai skinął głową i pomachał im na pożegnanie. Na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek, a oczy błyszczały nie mniej jasno od brata. Jeśli brat nie żartował, to z tego, co powiedział, wynikało, że mężczyzna taki jak Prapai prawdopodobnie był w stanie sprawić, żeby pewnemu osobnikowi również zmiękły kolana.  

    Nie żeby był narcyzem, ale czy określenia „szalenie przystojny”, „o szczupłej sylwetce i niesamowitych umiejętnościach w łóżku” idealnie go nie opisują?

    Ha! Gdybym powiedział to Nong Skyowi, to bez wątpienia rzuciłby mi pogardliwe, lodowate spojrzenie, ale i tak umieram z chęci, żeby to zobaczyć.

    Z tą myślą wyjechał z garażu na swoim ukochanym motocyklu, kierując się wprost do celu.


***


    Nie trzeba było długo czekać, by zmodyfikowany włoski superbike o wartości co najmniej dwóch milionów bahtów (ok. 226 000 zł) dotarł do średniej wielkości akademika. Dźwięk silnika przyciągnął uwagę mieszkańców, a właściciel pojazdu zdjął kask i jak przystało na przyjaznego faceta, promiennie się uśmiechnął. Natychmiast dostrzegł zarumienione policzki dziewcząt i ich pełne zainteresowania spojrzenia. Jednak celem mężczyzny nie było przecież flirtowanie ze studentkami. Zanim jednak spotkał się z podmiotem swojej adoracji, postanowił po drodze zatrzymać się gdzie indziej.  

    Już jakiś czas temu wyłudził od Raina numer telefonu Skya, ale ostatnio, bez względu na to, ile razy Prapai dzwonił do chłopaka Phayu, ten natychmiast przerywał połączenie. Jeden jedyny raz, kiedy zdarzyło mu się odebrać, powiedział mu wprost, że od niego Prapai nie uzyska już absolutnie żadnych informacji o Skyu.  

    No cóż… Źródło informacji być może wyschło, ale Prapai nie należał do tych, którzy się poddają tylko dlatego, że wylądowali w ślepym zaułku. Zamiast więc innymi metodami próbować wydębić od Waraina informację o Skyu, mężczyzna skierował swoje kroki do biura administracji akademika. Potrzebny był mu nowy sojusznik, skoro Warain odmówił współpracy. 

    – Witaj. 

    Prapai bez wahania otworzył drzwi i z przyjaznym uśmiechem wszedł do środka. Jego bystrym oczom nie umknął fakt, że obecna tam kobieta przed trzydziestką wzdrygnęła się na jego widok, a jej oczy się rozszerzyły, szczególnie gdy dostrzegła, na co patrzy przybysz.   

    – Ja… nie ukradłam tych kwiatów, ale...

        – Nong Sky je wyrzucił, prawda?

    – Eeee… No… Tak – przyznała w końcu, posyłając mu smutne spojrzenie. 

    Prapai patrzył na piękne słoneczniki, które mimo swojego napiętego harmonogramu sam zamówił, pojechał odebrać i osobiście dostarczył do akademika. Ale bukiet, zamiast zdobić szafkę nocną obdarowanego, stał teraz w wazonie właściciela akademika. 

    No ale przecież Pai domyślał się wcześniej, że tak może się stać, prawda? Nie czuł się zły. Wiedział, że będzie kosztować go mnóstwo wysiłku, by zbliżyć się do pewnego studenta. Na myśl o nieprzystępnym chłopaku mężczyzna powstrzymał uśmiech.  

    Myślałem, że wyląduje w koszu na śmieci, ale wciąż jest w pobliżu.

    Jednak córka właściciela akademika najwidoczniej inaczej zinterpretowała zachowanie zastygłego w bezruchu mężczyzny, który nie odrywał wzroku od  kwiatów, bo postanowiła pospieszyć z wyjaśnieniami.

    – Nong Sky ich nie wyrzucił.

    – Hmm?

    Prapai odwrócił się i ujrzał pełne smutku oczy.  

    Po raz kolejny młody mężczyzna poczuł się pewny swojego atrakcyjnego wyglądu, ponieważ w oczach kobiety, mimo żałosnego wyrazu twarzy, wyraźnie widać było zachwyt.

    – Sky poprosił mnie, żebym ci tego nie mówiła… Ale może będziesz źle go postrzegał, jeśli będziesz myśleć, że je wyrzucił. Więc po prostu ci powiem. –  Kobieta postanowiła złamać obietnicę złożoną studentowi natychmiast, gdy tylko ujrzała smutną twarz tego przystojnego mężczyzny.

    – Nie, nie ma mowy, żebym pomyślał, że Sky jest złym chłopakiem. Jestem po prostu... zraniony. – Prapai pomyślał, że to co prawda nie w jego stylu, ale nie zaszkodzi zachować się tu nieco dramatycznie. Opuścił więc wzrok, robiąc przy tym  najbardziej smutną minę. I – jak widać – kobieta chwyciła przynętę, bo pospieszyła z wyjaśnieniami.  

    – Och, nie! Nie bądź smutny. Sky naprawdę ich nie wyrzucił! Zapytał mnie, czy mogłabym zająć się kwiatami, ponieważ nie miał ich gdzie postawić. Powiedział, że szkoda byłoby je wyrzucić, więc lepiej, żeby stały się ozdobą mojego biura. Nie wiem, dlaczego Sky nalegał, żebym – na wypadek gdybyś zjawił się tu ponownie – twierdziła, że wyrzucił je na śmietnik. Nie miał takiego zamiaru, naprawdę. 

    Administratorka akademika mówiła jednym tchem, kilka razy podkreślając tę samą informację.  

    – Wszystko w porządku?

    Jego ramiona istotnie lekko drżały, ale przecież nie z powodu smutku, tak jak zapewne myślała stojąca przed nim kobieta. Prapai… z wysiłkiem próbował powstrzymać  śmiech.

    Dlaczego ktokolwiek miałby myśleć, że Sky jest złym dzieciakiem? Może mnie nienawidzić, ale wciąż próbuje chronić biedne kwiatki. To naprawdę dobra dusza.  

    Już wybierając kwiaty, Prapai wyobraził sobie scenę, w której zirytowany Sky pozbywa się bukietu, wrzucając go do śmietnika. Domyślał się, że raczej go nie zatrzyma.  Ale okazuje się, że chłopak z lodowatą twarzą posiada ciepłe serce, bo nie tylko nie potrafił się pozbyć kwiatów, a nawet zatroszczył się o to, by znaleźć miejsce, w którym ktoś o nie zadba. I istotnie – minęło kilka dni, a słoneczniki nadal pięknie kwitną. 

    Ciekawe. Chłopak jest gorący w łóżku, a jednak na zewnątrz prezentuje lodowatą skorupę. Udaje obojętnego, a posiada miękkie serce. Fascynujące. Czego jeszcze można się o nim dowiedzieć?

    – Nic mi nie jest. Dziękuję za twoją pomoc. I… Och! To mały prezent za opiekę nad tymi biednymi kwiatami.

    Prapai zrobił kolejną smutną minę, po czym przekazał kobiecie przekąski, które kupił po drodze. Szybko uciekł spojrzeniem w obawie, żeby nie zorientowała się, że wcale nie był zdeprymowany.  

    – Nie musiałeś.

    – Ale czuję, że powinienem. Proszę, weź je.

    Rozmówczyni z wahaniem zaakceptowała prezent.  

    – Prawdopodobnie jeszcze należycie ci się nie przedstawiłem. Nazywam się Pai, a ty jesteś...

    – Joy. Mów mi Phi Joy. Każdy student tak mnie nazywa. Przy okazji, czy mogę zapytać, czy ty i Sky… – Kobieta przerwała, obawiając się zapytać wprost.   

    Przystojny mężczyzna przez chwilę się zawahał, a jego uszy odrobinę poróżowiały. Uśmiechnął się sucho, po czym łagodnym głosem udzielił odpowiedzi na niezadane pytanie. 

    – Proszę, nie mów nikomu, ale staram się zdobyć jego serce.

    – Hmm?

    Po usłyszeniu tego wyznania oczy Joy szeroko się otworzyły, ale Pai był pewien, że nie z obrzydzenia. W dzisiejszych czasach wielu gejów otwarcie przyznawało się do własnych preferencji, więc w akademiku pełnym młodych mężczyzn Joy z pewnością  musiała natknąć się na kilku z nich. Pai był zdania, że nie ma co mydlić komukolwiek oczu i bycie w tej kwestii bezpośrednim to znacznie łatwiejsze rozwiązanie. Poza tym było jasne, że jeśli poprosi Joy o zachowanie sekretu, to ta informacja stanie się tematem rozmów. Doskonale. 

    – Jeśli będziesz potrzebował dostarczyć coś Skyowi, wystarczy mi o tym powiedzieć. Chętnie pomogę. – Joy tryskała entuzjazmem. 

    Najwidoczniej podobał jej się pomysł, że mogłaby zagrać rolę kupidyna. 

    Prapai odwzajemnił uśmiech.

    – Dziękuję bardzo, Phi Joy. Chętnie skorzystam w razie potrzeby. 

    Każda kobieta lubi wtykać nos w cudze sprawy, a raczej życie miłosne innych. Ta pani, jak widać, nie była wyjątkiem. Tak więc zjawiając się w jej biurze, Prapai osiągnął to, co zamierzał. Zyskał przyjazną mu osobę, będącą po jego stronie w walce o przychylność najwyraźniej obojętnego na jego wdzięki chłopaka. Joy wydawała się być pomocną osobą. Prapai pomyślał, że musi użyć różnych sposobów, żeby obiekt jego westchnień nie wymknął mu się z rąk, prawda?  

    Chwilę później mężczyzna z pełnym nadziei uśmiechem grzecznie się pożegnał. 


***


    Dochodziło już niemal południe, gdy Naphon powoli wracał do życia. Zresztą była to jeszcze młoda pora jak na studenta architektury, ale był to dopiero pierwszy tydzień drugiego roku. Góry pracy jeszcze nie zdążyły się przed nim spiętrzyć, więc Sky – póki mógł – spędzał ten czas jak każdy normalny człowiek. Za kilka miesięcy przyjdzie czas, że zacznie przypominać raczej zombie, a jedyne, co będzie w stanie wyrwać go w weekend z łóżka, to dźwięk burczenia w brzuchu, tak jak teraz.

    Ostatniej nocy, po tym jak pierwszoroczniacy rozeszli się do domów, Sky musiał zostać na spotkaniu ze studentami wyższych roczników. Som, facet z piątego roku, również nie omieszkał się pojawić, chociaż nie powinien w ogóle angażować się w powitanie pierwszoroczniaków, a raczej ślęczeć nad swoją pracą magisterską.

    Zamiast tego ten koleś przylazł, chociaż nikt go o to nie prosił, i stresował swoich młodszych kolegów, sprawiając, że niejeden student z politowaniem kręcił głową. Tylko kilku z nich potrafiło go zrozumieć.

    Taaaak! Phayu złamał mu serce, a teraz Som odgrywał się na nich.  

    – To było podłe. Musiał przejeść się słodyczami. Ai Rain, powinieneś przestać je jeść. I może trochę się ogranicz. Nie mówię, żebyś całkiem przestał, ale może wrzucaj na Insta trochę mniej fotek swojego boskiego chłopaka. Inaczej Som wkrótce poprzegryza nam gardła!  

    Sky absolutnie zgadzał się z twierdzeniem Ziga, ale postanowił milczeć. 

    W końcu dotarł do domu po północy. Pomyślał, że skoro jeszcze nie był zmęczony, to odrobi kilka zadań. W efekcie położył się do łóżka, gdy już świtało. Nie jadł więc nic od ponad dwunastu godzin.

    – Cholera, jestem wściekle głodny!

    Chwilę później z frustracją wpatrywał się w świecącą pustkami lodówkę. No tak. Pierwszy tydzień stał pod znakiem stresu, więc kto w takiej sytuacji miałby głowę do  robienia zakupów? Aż strach pomyśleć, jak dotrwa do końca semestru.

    Sky skierował się do łazienki, by umyć twarz i zęby, a następnie chwycił portfel i klucz, po czym opuścił pokój. No owszem, zrezygnował z prysznica, ale kto w obliczu śmierci głodowej zawracałby sobie głowę takim drobiazgiem? Skoczy tylko po coś do jedzenia i zaraz będzie z powrotem. 

    Nie spodziewał się jednak, że po zejściu na dół ujrzy pewnego natręta…  

    – Dzień dobry, Nong Sky.  

    Szaleniec! Czeka na niego!  

    Odwrót!  

    Sky pomyślał, że chyba jednak tak od razu nie umrze z głodu, postanowił więc wrócić do pokoju, ale okazało się, że nie był wystarczająco szybki. Olbrzym skutecznie uniemożliwił mu odwrót, łapiąc go za ramię.

    – Jak możesz mnie tak zostawiać?

    Gdyby powiedział to normalnie, nie byłoby problemu, ale ten cholernik demonstracyjnie podniósł głos, ściągając uwagę wszystkich wokół. Mało tego, Joy wyskoczyła z biura i entuzjastycznie mu zawtórowała. Zdrajczyni! Przeszła na stronę wroga!

    – Sky, Prapai czeka na ciebie już od dziesiątej rano. Nie bądź taki wredny. 

    Naphon chciał już zareagować jakąś złośliwością, ale gdy zobaczył minę Joy i uśmiechnięte oblicze mężczyzny, który mocno trzymał go za ramię, mógł jedynie z wysiłkiem powstrzymać wściekłość i ciężko westchnąć.

    – O co ci chodzi?

    Najwidoczniej było to właściwe posunięcie, ponieważ kobieta obdarzyła go szerokim uśmiechem, po czym zniknęła w biurze. Młody student najchętniej wykrzyczałby co sił w płucach całą frustrację. Ech, ta baba jest tak upiornie pomocna. Od razu się domyślił, że zdążyła już go sprzedać! Przywilej piękna. Shit! Wystarczy, że pojawił się ten potężny przystojniak… Nawet, jeśli jest tak opalony.

    – Ciągle wzdychasz na widok mojej twarzy. Widzisz! Jesteś wredny.

    Rahu, jak nazwał natręta Sky, uśmiechnął się kpiąco, sprawiając, że student miał ochotę zetrzeć mu ten cholerny uśmiech z ust. 

    – Tak, jestem. Możesz już odpuścić? –  Sky nie bawił się w uprzejmości.  

    – Nie, nie powiedziałem ci jeszcze absolutnie niczego.  

    – Więc pospiesz się i gadaj, co ci leży na wątrobie. Mam coś do zrobienia.

    Chłopak próbował uwolnić się z uścisku, ale wielki mężczyzna mocno go trzymał.  Rain bez wątpienia szarpałby się i z całych sił wyrywał, ale Skyowi nie zależało na robieniu przedstawienia. Na dodatek w oczach stalkera wyraźnie widział, jaką radochę sprawia mu bawienie się ze Skyem w ten sposób. 

    – Nong Sky, wyrzuciłeś moje kwiaty?

    – Tak.

    – Jesteś taki bezduszny.

    – Tak, jestem.

    – W ogóle nie jest ci mnie żal? Spójrz w moje oczy, są przyćmione bezbrzeżnym smutkiem. 

    – Nie jest. A twoje oczy wcale nie są przyćmione. Są tak samo jasne jak zawsze.  

    Właściwie nie zamierzał z nim rozmawiać. Ale nie wytrzymał. Ten gościu próbował wywołać w nim współczucie, udając wielki smutek. Na serio myśli, że Sky to kupi?  Przecież on wcale nie zamierza tu płakać, a te jego cholerne oczy świecą jak gwiazdy i Sky wyraźnie widzi w nich zachwyt.

    Na dodatek kciuk dużej dłoni stalkera dotyka skóry na jego ramieniu!    

    – Znasz nawet kolor moich oczu. W głębi duszy jesteś mną zainteresowany, prawda?

    Tym razem Sky zimno się uśmiechnął.

    – Zapomniałeś, że stoisz tuż przede mną? Tylko ślepiec nie byłby w stanie dostrzec koloru twoich oczu.

    Sky najchętniej by go zbluzgał, ale w porę przypomniał sobie, że to indywiduum jest najlepszym przyjacielem Phayu. Nie ma co z nim walczyć. A jeśli już, musi to być pojedynek na spojrzenia.  

    Prapai głośno się roześmiał. 

    – Jeszcze nie odkryłem prawdziwego koloru twoich oczu. Pozwól, że się przyjrzę. 

    – Hej!

    Nagle ciepłe dłonie spoczęły na bladych policzkach. Sky pokręcił w szoku głową, ale nie było sposobu uciec przed tym mężczyzną, ponieważ było jasne, że nawet gdyby się na to porwał, on i tak będzie go ścigał. Chłopak odwrócił się, ale ciepłe ręce trzymające delikatnie jego twarz zmusiły go do powrotu. Ich spojrzenia znów się spotkały.

    – Hej, pozwól mi zobaczyć.

    Sky postanowił zachować pokerową twarz, nie przejmując się tym, jak blisko siebie się znajdują. Z całych sił skoncentrował się na ignorowaniu faktu, że smukłe, opalone palce czule pieszczą jego policzki. Student z odległości zaledwie kilku centymetrów patrzył w miodowe oczy i słuchał głębokiego głosu.  

    – Nie mogę rozpoznać koloru. Muszę być ślepy. – Sky pozostał w bezruchu, podczas gdy mężczyzna z szerokim uśmiechem kontynuował: – Najwyraźniej miłość mnie zaślepiła.

    Szok!

    Chłopak zamarł, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Wiedział, że playboy taki jak on może wypowiedzieć słowo „miłość”, zupełnie jakby było pozbawione głębszego znaczenia. Ale Sky poczuł się kompletnie oszołomiony, bo znajdowali się w akademiku, a przechodzący obok studenci bez żenady się na nich gapili!  

    „Kocham cię, Sky” –   W tym momencie obraz stojącego przed nim mężczyzny został zastąpiony wizerunkiem innego, a zarumieniona twarz studenta w jednej chwili zbladła. 

    – Sky? – Nie było mowy, żeby Prapai tego nie zauważył.   

    Sapnięcie!

Sky powrócił do normalnego stanu, gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi biura i ujrzał Joy,  najwyraźniej usiłującą ich podsłuchać. Wykorzystał ten moment, gdy jego serce ciągle bolało jeszcze po ujrzeniu niedawnej wizji, by zimnym wzrokiem obrzucić twarz mężczyzny.  

    – Czy to wszystko, co miałeś mi do powiedzenia?

    – Sky, co się stało?

    – …

    Chłopak był zły głównie na samego siebie. Głos Prapaia był pozbawiony wszelkich figlarnych nutek, zamiast tego wyraźnie można w nim było usłyszeć szczerą troskę. Sky poczuł, jak jego głupie, dotąd spokojne serce przeskakuje kilka uderzeń. Poważne oczy mężczyzny wyglądały teraz zupełnie inaczej niż dobrze znane Skyowi flirciarskie spojrzenie. Student spróbował się odsunąć.  

    – Będzie bardzo źle, jeśli nie pozwolisz mi kupić czegoś do jedzenia.

    Jednak uścisk dłoni odrobinę się nasilił, jakby mężczyzna błagał go, żeby na powrót spojrzał mu w oczy. 

    – … 

    – … 

    Sky widział, że Prapai uważnie go obserwuje. Po chwili facet  znów się uśmiechnął, a jego oczy jasno rozbłysły, gdy kładąc dłoń na swoim brzuchu, powiedział:  

    – Czyżby Nong Sky nic jeszcze nie jadł? Co za wspaniały zbieg okoliczności, ja też nie. Słyszysz, jak mi burczy w brzuchu? Chciałbym z tobą zjeść. Chodźmy!

    Aha, pewnie najchętniej mnie, a nie ze mną.

    Prapai chwycił go za rękę i pociągnął za sobą. Dopasowując krok, Sky zmarszczył brwi i mruknął:

    – Wielkie jak cholera.

    – Tak, mam duże dłonie.  

    – I zero wstydu – dorzucił student. 

    Idący przodem posłał mu kolejny promienny uśmiech.  

    – Mam również szeroką klatkę piersiową. Jeśli chcesz, możesz złożyć na niej głowę. 

    Następnie zatrzymał się i położył rękę chłopaka na swojej piersi. Sky natychmiast ją cofnął, zupełnie jakby się poparzył. A cóż innego miał zrobić? Przecież nie znajdowali się w jego pokoju tylko w alejce obok akademika. Student nie omieszkał rzucić wielkoludowi zirytowanego spojrzenia.

    – …

    – Powiem ci, że możesz się uzależnić. – Prapai zrobił złośliwą minę. Był tak pewny siebie, że Sky zacisnął usta, powstrzymując zarówno gniew, jak i śmiech. Jego wcześniej rozchwiane emocje zdążyły się już uspokoić. Nie miał pojęcia, jak powinien się czuć, spotykając na swojej drodze kogoś takiego, ale na wszelki wypadek postanowił go nie zachęcać. Spojrzał więc na mężczyznę zimnym wzrokiem.

    – Czy ktoś kiedykolwiek powiedział ci, jaki jesteś bezwstydny? Czy tylko ja to powtarzam?

    – Jak najbardziej posiadam wstyd. Może powinieneś się bliżej przyjrzeć? – Rozmówca przymknął oczy i zrobił naburmuszoną minę, sprawiając przy tym wrażenie zabawnego, cholernie przystojnego playboya.

    Skyowi przeleciało przez głowę, że jeśli nadal będzie tu stał i się z nim sprzeczał, to zanim da radę coś zjeść, słońce zdąży się już skryć za horyzontem. Ale w chwili, gdy chłopak miał już coś powiedzieć, usłyszał miękki głos:

    – No już dobrze, dobrze. Jestem bezwstydny. Nie będę się o to kłócił, ale czy kiedykolwiek słyszałeś o tym, że fortuna sprzyja odważnym? Chcę cię. Całego! Dlaczego miałbym się tego wstydzić?

    Sky natychmiast szybkim krokiem ruszył do przodu, ale wysoki facet bez wysiłku go dogonił i patrzył na niego z wyraźną radością. 

    Prapai miał wrażenie, że coś tu jest nie tak. Oczy chłopaka wydawały się być równie ponure jak zwykle, ale paliło się w nich jakieś światełko. Spojrzał na studenta z większą uwagą i dostrzegł, że drgają mu usta. 

    Aha. Koncentrujesz się, żeby się nie uśmiechnąć, mój Nong Sky? 

    Dzisiaj być może te kuszące usta wyłącznie nieznacznie drgały, ale już wkrótce Pai sprawi, że rozciągną się w szerokim uśmiechu!  

    Nie wierzysz mi? Poczekaj, a sam się przekonasz!  


Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty