LITA 2 [P&S] – Rozdział 5




Kiedy serce staje się słabe


    Otoczony ciemnością młody mężczyzna poczuł, że brakuje mu powietrza, podczas gdy cudze dłonie dotykały jego ciała. Było to zarówno obrzydliwe, jak i napawające strachem. Nie mógł nic zrobić poza podjęciem wysiłku, by spróbować napełnić płuca zbawiennym tlenem. Czuł się jak tonący, który próbuje się czegoś chwycić.  

    Nie! Proszę! Proszę, pozwólcie mi się obudzić. Pozwólcie mi się obudzić!

    Sky czuł przytłaczający ból w sercu i słyszał dźwięk swoich nieustannych błagań.

    – Przestańcie! Proszę, przestańcie! Błagam was. Poddaję się. Poddaję się. Och! Błagam! Poddaję się. Puśćcie mnie. Nie! Nie!!! Nie!!!

    Jęk.

    Wyrwany z koszmaru chłopak usiadł na łóżku, na którym jeszcze przed chwilą spał.  Całe jego ciało pokrywał pot, a oczy miał szeroko otwarte, zupełnie jakby zobaczył ducha. Jego płytki i świszczący oddech był  tak głośny, że odbijał się echem w całym pokoju. Sky objął się ramionami i z zamkniętymi oczami próbował odzyskać zmysły, które rozpadły się podczas snu.

    – Spokojnie. To tylko sen, Sky. To był tylko sen!

    Ping!

    Nagle wzdrygnął się na dźwięk telefonu, a kiedy go odblokował, jego oczom ukazała się wiadomość od studenta wyższego roku.

    [Jutro w południe wszyscy członkowie komitetu studenckiego muszą wziąć udział w spotkaniu. Profesor chce porozmawiać na temat aktywności dla świeżaków. Rodzice skarżą się, bo nie chcą, by ich dzieci przez całą noc uczestniczyły w zajęciach, które kończą się dopiero rankiem. Porozmawiajmy o tym, co zamierzamy zrobić.]

    Zostawiona na grupowym czacie wiadomość seniora zaowocowała odpowiedziami ze strony studentów architektury, którzy najwidoczniej o 4 rano wciąż jeszcze nie spali. Treść wiadomości nie była pozytywna, ponieważ wszystko zostało już przygotowane, a te aktywności były częścią kultywowanej od lat tradycji. 

    Niektórzy studenci czwartego i piątego roku zdecydowani byli wkroczyć do akcji i porozmawiać z profesorem o tym, by nie odwoływać imprezy, ale najpierw chciano przedyskutować tę sprawę na czacie. Jakiś czas później dyskusja się zakończyła, a Sky  głęboko odetchnął. Nocny majak zatarł się nieco w jego pamięci, ale i tak wiedział, że będzie ciężko. Czekało go kilka czasochłonnych spotkań, należało rozdzielić zadania i zatroszczyć się o to, żeby wszyscy byli w miarę zadowoleni. Sky należał do tych, którzy głosowali za całonocnym wydarzeniem, ponieważ w zeszłym roku ta impreza wywarła na nim ogromne wrażenie i chciał przekazać tę tradycję pierwszoroczniakom.

    – Ech! Chyba już dzisiaj nie zasnę – mruknął młody człowiek, po czym wstał  z łóżka i zasiadł do nieukończonej pracy domowej. 

    Musiał wziąć udział w spotkaniu, oddać na czas pracę domową i pójść na próbę cheerleaderek. Chłopak poczuł się ociężale na samą myśl o tym, co go jeszcze czeka. Serce niemiłosiernie ciążyło mu w piersi, podobnie zresztą jak powieki, ale Sky nie chciał wracać do łóżka. Zamiast tego kontynuował pracę nad zadaniem, a następnie udał się na zajęcia.


    C

    Sky o mało nie zemdlał, patrząc na złowieszczo wyglądającą literkę. Praca, której poświęcił wiele czasu i wysiłku, została oceniona na zaledwie C*.

    (*A to najlepszy stopień, a F – najgorszy.)

    Mimo że połowa jego grupy otrzymała tę samą ocenę, a niektórzy studenci nawet niższą, to był pierwszy raz, gdy Sky skasował tak gówniany stopień. Czuł się tak osłabiony, że nie tylko nie potrafił odpowiedzieć profesorowi na pytanie dotyczące zadania, ale nawet omal nie zarył nosem w podłogę.

    – Mam tylko odrobinę lepszą ocenę od ciebie – powiedział pocieszająco jego najlepszy przyjaciel.

    Sky prawie już mu odpowiedział, że najlepszym pocieszeniem byłoby, gdyby Rain trzymał język za zębami, tym bardziej, że dostał B. Zazwyczaj to Rain potrzebował więcej czasu niż on, żeby ukończyć w terminie swoje prace. Zwykle Sky dzwonił do niego, przypominając o terminach. Ostatnio Phayu przejął tę rolę, a oceny Raina na dodatek się poprawiły, mimo że i tak były już bardzo dobre. Sky, w przeciwieństwie do niego, nie wiedział nawet, co powinien zrobić, żeby poprawić własny stopień.

    – Zapomnij o tym. Spróbuję podciągnąć się przy następnym projekcie. – Choć jego mózg wciąż nie potrafił przetworzyć tego, co poszło nie tak, Sky spróbował pocieszyć samego siebie. 

    – Mhm. Spróbuj następnym razem, termin mija w przyszłym tygodniu – dodał z lekkim przestrachem Warain. 

    Semestr trwał już od dwóch tygodni, ale każdy kolejny dzień był jak droga przez mękę. Praca zalewała studentów wielkimi falami, przypominającymi bezlitosne tsunami. Jeśli ktoś miał szczęście posiadać sympatię, to mógł liczyć na  serwowane mu posiłki i napoje. Studenci wyższych roczników nie mieli litości i naśmiewali się z singli, roztaczając przed nimi czarne wizje nadchodzących miesięcy wypełnionych robotą.  

    Tylko jaki partner czy partnerka byliby w stanie bez mrugnięcia okiem zaakceptować posiadanie studiującej architekturę połówki, która nie ma nawet czasu na przeczytanie wiadomości? 

    Tak, nawet jeśli Sky nie zablokowałby numeru Prapaia, to z całą pewnością nie miałby wolnej minuty, żeby rzucić okiem na cokolwiek, co wyświetliłoby się na ekranie telefonu. Nie dość na tym, Naphon był dodatkowo zaangażowany w wiele zajęć fakultatywnych, w tym również w nadzorowanie prób cheerleaderek.

    Po zajęciach, zamiast wygospodarować czas na odrobienie zadań, chłopak musiał uczestniczyć w spotkaniach z bandą wyglądających jak zombie studentów wyższych roczników. Kiedy więc w końcu wracał do akademika, na dworze niemal już świtało.  A ukoronowaniem tej katorgi były koszmary nawiedzające go za każdym razem, gdy tylko zamknął oczy. Chłopak o zimnym sercu w niczym nie przypominał już lodowca, a miał raczej wrażenie, że zdążył się ponad miarę rozgrzać. Nawet wyrażenie „cholerne zmęczenie” nie było w stanie oddać jego obecnej kondycji. 

    – Sky, dokąd idziesz?

    – Dzwonili studenci trzeciego roku.

    – W takim razie leć.

    Nawet w wolne popołudnie chłopak, który znalazł czas, by wraz ze swoim najlepszym przyjacielem popracować nad modelem (każdy po przeciwnej stronie pokoju), wciąż otrzymywał telefony od seniorów. Sky szybko się przebrał i pożyczył samochód Raina, by jak najszybciej dostać się pod budynek wydziału. Myśli o miażdżącej krytyce profesora sprzed kilku dni wciąż kłębiły się w jego głowie.

    Ledwo postawił stopę za progiem wydziału, za jego plecami rozległ się ostry głos. 

    – Nong Sky!

    Właściciel tego imienia odwrócił się i ujrzał studenta piątego roku. 

    – Witaj, Phi Som.

    – Dobrze, skoro już tu jesteś, to może mi powiesz, czego wy, do cholery, uczycie pierwszoroczniaków? Nie mają absolutnie żadnego szacunku dla seniorów z tego samego wydziału!

    Sky nie opuścił rąk, które złożył, żeby przywitać Soma, a po spojrzeniu w bok ujrzał chłopaka, który prawdopodobnie był nawet słodszy od Raina, a który odwzajemnił jego spojrzenie i natychmiast zaczął ryczeć.

    – Nawet się ze mną nie przywitali, ale co gorsza – ten tutaj wpadł na mnie z takim impetem, że niemal poleciałem na glebę. Nie wydusił z siebie nawet słowa przeprosin. Jak, do kurwy nędzy, udało ci się wyszkolić ich, że znaleźli się na takim poziomie?  

    Uczelnia nie zmuszała wszystkich świeżaków do dołączenia do zajęć dopingujących. Był to ich osobisty wybór. Ale tradycją było, że każdy, kto się na to zdecydował, musiał być świadomy systemu starszeństwa, a zwłaszcza szacunku dla seniorów. To już trzeci tydzień. Odpowiedzialność spadała na studentów trzeciego roku, a nawet jeśli ci z drugiego roku byli opiekunami pierwszoroczniaków, to przecież nie należało to do obowiązków Skya. Dlaczego więc nagle został obarczony całą winą?  

    – Hm, cóż, myślę…

    – Cóż Phi, jesteś taki mały, że dzieciaki zapewne założyły, że jesteście na tym samym roku.

    Chociaż Sky poczuł się trochę urażony reprymendą seniora, to nigdy w ten sposób by się do niego nie odezwał. Słowa o drobnej posturze Soma padły z promiennie uśmiechniętych ust zabójczo przystojnego chłopaka. 

    – Zig! – prychnął wściekle Som.

    – Zig, baczność! – Przystojniak z grupy Skya figlarnie przyłożył palce do skroni, żeby zasalutować seniorowi. – Słyszałem, że na ciebie wpadli, Phi. Odniosłeś jakieś rany? Mam zanieść cię do ambulatorium? Jesteś taki malutki, że bez wysiłku cię udźwignę.  

    Oczy Soma zabłysły jak u tygrysa, który ma zamiar rozszarpać na strzępy swoją ofiarę, a w tym wypadku pokiereszować niesamowicie przystojną twarz Ziga.

    – Chcesz zarobić kopa?  

    – Nie chcę, Phi. Wolę zostać pocałowany.  

    – Możesz co najwyżej pocałować mnie w tyłek!  

    Som najwyraźniej zapomniał o Skyu, ponieważ odwrócił się i warcząc pod nosem, odszedł. Zig natomiast  uśmiechem  zwrócił się do Naphona.  

    – Przyzwyczajaj się do tego. Jesteś najlepszym przyjacielem Raina, więc tobie też się obrywa. Facet jest rozgoryczony. Na Raina też już nawrzeszczał. Pójdę już. Koniecznie muszę go dogonić, żeby jeszcze trochę się z niego pośmiać. – Zig rzucił się w pogoń za drobniutkim seniorem, głośno wołając jego imię.  

    – Phi Som, a dokąd ty się wybierasz? Jestem głową drugiego roku. Możesz zrzucić winę na mnie. Zajmę się w twoim imieniu ukaraniem smarkaczy z pierwszego roku.

    Kiedy obaj zniknęli z pola widzenia, Sky z ciężkim westchnieniem pomasował sobie skronie. Zgłosił się na ochotnika, by przejąć pozycję przewodniczącego komitetu studenckiego drugiego roku, ale teraz zaczął myśleć o czymś, co wcześniej nie zaświtało mu w głowie. Miał wrażenie, że w jego umyśle ciągle odtwarza się ten sam refren, który brzmiał: „Dlaczego to zawsze muszę być ja?”

    – Eeeeech! Dlaczego moja ziemska egzystencja jest taka… do dupy?

    Zgadza się. Zastanawiał się, dlaczego jego życie wydaje się pędzić w dół. Mógł mieć tylko nadzieję, że pewien mroczny, upierdliwy olbrzym nie połknął jego calusieńkiego  szczęścia.

    Młody człowiek niemal natychmiast odrzucił tę myśl. Zamiast tego przekazał słowa krytyki Soma studentom trzeciego rocznika odpowiedzialnym za dyscyplinowanie świeżaków. I chociaż na zewnątrz zachował przy tym niewzruszoną minę, jakby nie poczuł się dotknięty, to jednak problemy piętrzące się przed studentem, który kilka miesięcy temu skończył 19 lat, naprawdę nim wstrząsnęły.

    Nie, to też w końcu minie. Przechodziłem już przez coś gorszego!

    Wystarczyło porównać swoje mroczne doświadczenia ze złą oceną czy ostrym komentarzem wrogiego seniora, a od razu widać było, że najświeższe wydarzenia były jedynie nic nieznaczącymi drobiazgami.  

    Tak, myśli z zeszłego tygodnia ciągle jeszcze gościły w głowie Skya, dopóki nie ujrzał wyniku z obecnego tygodnia. 

    D+

    Teraz nawet Warain nie wiedział, jak go pocieszyć, bo sam niemal spóźnił się z oddaniem pracy. Na domiar złego wkrótce kończą zajęcia, a Sky, choć nie musiał  zajmować się pierwszoroczniakami, miał do wykonania papierkową robotę, która trwała zazwyczaj do późnej nocy. Naphon nie miał jednak innego wyjścia jak tylko  wziąć odpowiedzialność i wykonać swoje obowiązki. Zresztą ta harówka nie była aż tak zła jak nawiedzające go regularnie koszmary!

    Od dnia, w którym Rain zapytał go o jego byłego chłopaka, Sky nie przespał porządnie ani jednej nocy.  

    – Cholera!

    Nic dziwnego, że jego ciało nie było w stanie poradzić sobie z tak wielkim obciążeniem.   

    Pewnego ranka chłopak obudził się z wysoką gorączką. Mimo, że był świadomy swojej choroby, to jednak ze względu na bardzo ważne zajęcia uznał, że nie może pozwolić sobie na leżenie w łóżku.

    Wziął więc szybki prysznic, ubrał się, a po otwarciu drzwi ujrzał reklamówkę z posiłkiem ze słynnej restauracji znajdującej się w pobliżu. Zapach był tak kuszący, że chłopak przygryzł wargę.

    – Możesz wysyłać mi żarcie każdego ranka. Ale jeśli masz tyle wolnego czasu, wykorzystaj go, by pomóc mi z moimi cholernymi zadaniami! – rzucił z goryczą w przestrzeń. Istotnie, w ciągu ostatnich dni na klamce swojego pokoju codziennie znajdował torby z prezentami. Były to głównie przekąski i posiłki ze znanych restauracji. Nie musiał się domyślać, od kogo pochodziły, ponieważ doskonale wiedział, kto był ofiarodawcą. Zamiast jednak choć odrobinę cieszyć się z upominków, o wiele bardziej zazdrościł mężczyźnie, który najwidoczniej dysponował mnóstwem czasu. 

    Ten, który bezczelnie opowiedział Rainowi, że się o niego stara. To on jest odpowiedzialny za to, że zaciekawiony Rain zapytał Skya o jego eks. 

    Ale do cholery, czy on ma mu ulec? Właściwie o wiele bardziej interesowała go odpowiedź na inne pytanie:  

    – Kiedy ci się to znudzi?

    Nie, żeby Sky grał trudnego do zdobycia. Nie był w tym dobry. On naprawdę nie był zainteresowany, a poza tym doskonale wiedział, że facet pokroju Prapaia bez mrugnięcia okiem pozbywa się swoich zabawek, kiedy tylko się nimi znudzi. Dlaczego miałby mu na to pozwolić? Był zdania, że o wiele lepiej jest niczego nie zaczynać niż doświadczyć takiego zakończenia. 

    Młodzieniec zdjął więc z klamki torebkę z ryżowym congee, po czym skierował się do alejki obok budynku, by nalać je do miski suczce i jej trzem małym szczeniaczkom. Zwierzęta zdążyły się już najwyraźniej przyzwyczaić do smakowitych posiłków, ponieważ na jego widok wszystkie natychmiast do niego podbiegły, radośnie merdając ogonkami.  O wiele sensowniej było karmić psy i koty, zamiast odczuwać wyrzuty sumienia po wyrzuceniu jedzenia do śmietnika.  

    Następnie osłabiony chłopak powlókł się na uniwersytet, nie przejmując się wibrującym telefonem i wyświetlającą się na ekranie wiadomością o treści:  

    [Tęsknię za tobą.]

    – Ai Sky, na pewno wszystko w porządku?

    – Zachowujesz się tak, jakbyś nigdy nie widział w takim stanie żadnego z naszych kolegów.  

    Warain był jak najbardziej otrzaskany z widokiem przypominających zombie studentów, w końcu również i jemu zdarzało się tak wyglądać. Ale jego najlepszy przyjaciel wyglądał po stokroć gorzej. Miał ciemne obwódki wokół nabiegłych krwią oczu. Wyglądał na poważnie chorego: blada twarz, spękane usta i niechlujne włosy, zupełnie jakby nie był w stanie o siebie zadbać. Przecież tyrał za dwóch, bo prócz nawału obowiązkowych zadań dodatkowo zajmował się działalnością w samorządzie uczelni.

    Rain chciał zapytać, czy może mu pomóc, ale nie był pewien, czy da sobie z tym radę. Nie przypominał przecież Phayu, który swego czasu był świetny zarówno w nauce, jak i zajęciach nadobowiązkowych. Nie dosyć na tym, jego chłopak znajdował nawet czas na hobby. Był i pozostał cholernie niesamowity. Rain był zdania, że jego mąż w pełni zasługiwał na miano boga uniwersytetu, którego wszyscy szanują. 

    Zwykł twierdzić, że jego najlepszy przyjaciel też jest świetny, ale dla Phayu nie stanowi żadnej konkurencji, a w obecnej kondycji w ogóle się nie liczył. Mógł mieć tylko nadzieję, że Sky w ogóle będzie w stanie utrzymać się na nogach.  

    – Widziałem, a jakże, ale wyglądasz jakbyś pukał już do bram nieba. Chcesz się wykończyć? 

    – Jak cholera – odpowiedział Naphon zachrypniętym głosem.

    – Niech ci będzie, ale myślę, że powinieneś opuścić popołudniowe zajęcia i po prostu wrócić do akademika. Potrzebujesz snu. Podwiozę cię. – Chociaż Rain nadal był szalenie ciekawy przyczyny dziwnego zachowania swojego najlepszego przyjaciela, postanowił nie pytać. Zresztą podejrzewał, że odpowiedzialnymi za to byli eks chłopak Skya i jego obecny adorator Prapai. W tej chwili Warain był bardziej zaniepokojony faktem, że Naphon ledwo potrafi utrzymać otwarte oczy.

    – Nie, nie mogę tego zrobić. Pojutrze mam spotkanie komitetu, a na dodatek jeszcze nadal dużo mi brakuje do ukończenia mojej pracy – wymamrotał jeszcze ciszej ewidentnie chory chłopak, po czym potrząsnął głową. – Nie musisz się martwić. Niedługo mi się polepszy.

    – Jak mam się nie martwić? Oszalałeś?! Masz gorączkę! –  Rain dotknął jego ramienia, ale Sky natychmiast się cofnął.

    – Cicho. Nie mów tak głośno. Boli mnie głowa.

    – Wziąłeś jakieś tabletki? – Mniejszy z nich ściszył głos i równocześnie, nie czekając na odpowiedź, szturchnął w ramię jedną z koleżanek i zapytał, czy ma jakieś środki przeciwgorączkowe. 

    Jego najlepszy przyjaciel, który ledwo był w stanie podnieść głowę, pokiwał nią i by uspokoić Raina, zapewnił, że zażył już kilka pigułek.

    – Poczuję się lepiej, kiedy zaczną działać.

    Choć Sky tak twierdził, to nawet po wejściu wykładowcy Warain uważnie obserwował przyjaciela. 

    Czy to właśnie miał ten cholernik na myśli, twierdząc, że poczuje się lepiej? Miał zaczerwienioną skórę, a na dodatek na czole widać było kropelki potu. Co za bzdury! 

    – Ai Sky, jesteś pewien, że wszystko w porządku?

    – Tak.

    Rain zapytał o to ponownie, bo wyraźnie wyczuwał, że jego przyjaciel sprawia wrażenie coraz bardziej zdezorientowanego i półprzytomnego. Wyglądał, jakby zaczynał tracić zmysły. Warain zawahał się, czy nie powinien poprosić profesora o zwolnienie. Koniecznie chciał natychmiast zabrać Skya do lekarza, ale wciąż próbował się uspokoić i poczekać do końca wykładu. Wiedział, że Sky nie podziękuje mu za robienie zamieszania. Gdy tylko skończył się wykład, chłopak dotknął czoła  swojego przyjaciela i odkrył, że wbrew jego twierdzeniu zażycie lekarstwa najwyraźniej nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, bo Sky dosłownie płonął. 

    – Idziemy natychmiast do lekarza, Ai Sky!

    – Nie, nie zdążę wrócić na kolejne zajęcia.

    – Nie bądź taki uparty. W tym stanie i tak nie dasz rady niczego się nauczyć! Ai Zig! Pomóż mi go zanieść. Sam nie dam rady! –  Warain nie zawahał się zawołać zaskoczonego przyjaciela. Zagadnięty przystojniak chwycił Skya za drugie ramię i natychmiast  szeroko rozwarł oczy.

    – Jesteś rozpalony. I ty gadasz o następnym wykładzie?! 

    – Nic mi nie jest. Możecie przestać robić sceny? – Sky zmarszczył brwi. 

    Poczuł się przytłoczony głosami przyjaciół, więc odsunął się, zebrał swoje rzeczy i wstał. Nie uszedł jednak zbyt daleko, bo niemal natychmiast… upadł!

    – Hej!

    Ciało Naphona nagle zwiotczało i osunęło się na podłogę, ale upadając, chłopak uderzył głową o stół tuż przed nim. W tej chwili było absolutnie nieistotne, czy Sky wylądował na podłodze w wyniku gorączki, czy utraty równowagi. Tym razem nie tylko Rain i Zig,  ale również inni koledzy pospieszyli z pomocą. Wspólnymi siłami udało im się zanieść nieprzytomnego chłopaka do samochodu Waraina, który chwilę później był już w drodze do szpitala. 

    W ambulatorium nie było wielu pacjentów, więc uparciuch szybko dostał zastrzyk, a nawet dwa. 


    Prapai nie miał najmniejszego zamiaru porzucić pomysłu zdobycia zimnego dzieciaka. Niestety, nie był studentem mającym czas na zabawę. Pracował w rodzinnej firmie działającej w branży elektronicznej, która miała oddziały w różnych miastach. Cały ubiegły tydzień spędził więc w podróży służbowej, nadzorując fabryki, i tego dnia wczesnym rankiem wrócił do Bangkoku.

    Wcześniej Prapai sam przywoził prezenty do akademika, ale w ostatnich dniach musiał poinstruować doręczycieli, by dostarczali przesyłki do rąk Joy, która w jego zastępstwie zostawiała je przed drzwiami Skya. W tej chwili mężczyzna cholernie tęsknił za tym chłopakiem. Bezskutecznie usiłował się do niego dodzwonić, ale nie musiał być jasnowidzem, by zorientować się, że jego numer został zablokowany.  

    – Im zimniejsze staje się twoje serce, tym cieplejszy chcę dla ciebie być, wiesz? – wymruczał radośnie Prapai, planując wpaść później do akademika. Przecież zgodnie z powiedzeniem „Kropla drąży skałę” istnieje szansa zmiękczyć serce Skya, które z całą pewnością nie jest z kamienia. 

    Mężczyzna pragnął go wreszcie zdobyć. Być może Sky nie był najsłodszym chłopakiem, jakiego znał, ale był pewien, że w łóżku jego ciasny, kuszący tyłek był najlepszym, jakiego kiedykolwiek dotykał. Po zdjęciu ubrań nawet młodszy brat Prapaia, noszący etykietkę najsłodszego chłopaka pod słońcem, absolutnie nie mógł równać się Skyem. Pomijając fakt, że mężczyzna nie chciał przecież poślubić własnego brata. Sama myśl o tym przyprawiała go o ból głowy, w przeciwieństwie do myśli o kimś zimnym i niedostępnym, który w jego oczach był o wiele bardziej czarujący. Ostatnio, gdy tylko mężczyzna miał chwilę wolnego czasu, jego myśli nieustannie powracały do Skya. Już od tak dawna nie został przez niego obrażony.  

    – Jakie miny dzisiaj zrobisz? – Prapai nie mógł doczekać się końca pracy, ale zanim to nastąpi, jedyne, co mu pozostało, to wysłanie mu SMS-a z nowo zakupionego telefonu.

    [Nong Sky, jak się masz? Tak bardzo za tobą tęsknię.]

    Skoro stary numer został zablokowany, potrzebował nowego, nawet jeśli jego wiadomość została zignorowana. Mężczyzna odłożył telefon i zatopił się w dokumentach. Chociaż był synem dyrektora generalnego, to i tak było jasne, że nie otrzyma wypłaty, jeśli nie wykona swojej pracy. 

    Muszę ciężko pracować, żeby móc później rozpieszczać tego dzieciaka. – Mężczyzna nie tracił dobrego humoru.  

    Jakiś czas później, rzuciwszy okiem na czat, Prapai zorientował się, że jego wiadomość została odczytana. Był tak podekscytowany tym faktem, że o mało nie upuścił komórki. Chwilę później urządzenie zaczęło dzwonić, a zachwycony mężczyzna od razu domyślił się, że to mógł być tylko Sky, bo jako jedyny znał jego nowy numer.  

    – Cześć, tęskniłem za tobą. – Wysoki facet skoncentrował się na zachowaniu spokoju i wypowiedział te słowa miękkim głosem. 

    [Phi Pai? To ja, Rain.]

    Uśmiech z twarzy Prapaia natychmiast zniknął.

    – Dlaczego dzwonisz z telefonu Skya?  –  Mężczyzna już od jakiegoś czasu ścigał przecież niedostępnego studenta, więc dawno zdążył zapamiętać każdą z 10 cyfr jego numeru telefonu.   

    Tylko dlaczego drobny przyjaciel Skya do niego dzwoni?  

    [Cóż, telefon Skya jest teraz ze mną. Znaczy jestem ze Skyem i nie wiem, co mam robić. Zauważyłem twój SMS, więc postanowiłem zadzwonić. Jesteś teraz bardzo zajęty?]

    Prapai był bez wątpienia inteligentnym mężczyzną, ale nie miał zielonego pojęcia, co chce mu przekazać chłopak Phayu.

    – Za godzinę kończę pracę, więc będę wolny.

    [A co z dzisiejszym wieczorem? Wiem, że to kłopot, ale gdybym przyniósł tu materiały potrzebne mi przy mojej pracy, mógłbym tutaj spać. Niestety, wszystkie niezbędne  rzeczy są w domu, a muszę koniecznie skończyć to zadanie. Dlatego będę musiał wrócić do domu Phayu, żeby ją dokończyć i...]

    – Stop! – Prapai przerwał jego monolog, a po krótkiej przerwie ze śmiechem w głosie zapytał:

    – Czy mógłbyś mi wyjaśnić, co się dokładnie stało? Szczerze mówiąc, nie rozumiem nic z tego, co mówisz.

    [Cóż...]

    W słuchawce na chwilę zapadła cisza, po czym padły słowa, po których Prapai skoczył na równe nogi.  

    [Sky jest ciężko chory. Zemdlał dziś na wykładach, Phi.]

    – Co?!

    [Jest chory. Ma bardzo wysoką gorączkę. Zignorował swój stan, a później upadł na środku sali wykładowej.]

– Gdzie teraz jesteś?

    [Jestem z nim w jego pokoju w akademiku.]

    – Poczekaj tam, już jadę!  

    [Hej!]

    Prapai nie dbał o to, że została mu jeszcze godzina do ukończenia pracy. Szybko chwycił dokumenty i wrzucił je do torby wraz z laptopem, po czym złapał portfel i kluczyki. Poinformował szefa, że ze względu na nagły wypadek musi wyjść wcześniej, i nie zważając na protesty, pobiegł do samochodu. Miał nadzieję, że nikt nie zwolni syna szefa tylko dlatego, że musiał wyjść z pracy wcześniej, by zająć się swoim chorym chłopakiem. 

    W tym momencie mężczyzna zdawał się zupełnie nie pamiętać, że bezpodstawnie podniósł Skya do rangi swojego chłopaka. Był zbyt przejęty, by myśleć o takich drobiazgach. 

    W dni robocze Prapai zazwyczaj nie jeździł na swoim ukochanym motocyklu. Spędził więc sporo czasu, przebijając się samochodem przez korki, zanim zaparkował przed akademikiem. Tym razem nie miał głowy do czarowania kobiety z administracji. Zamiast tego wykorzystał moment, gdy jeden z mieszkańców otworzył drzwi, by bezwstydnie wślizgnąć się do środka. Następnie wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer Skya.

    [Tak, Phi Pai.]

    – Który pokój?

    [308, na samym końcu korytarza na trzecim piętrze, Phi.]

    Warain zwykle potrafił trzymać buzię na kłódkę, jeśli chodziło o informacje dotyczące Skya, ale tym razem był nieco spanikowany, więc bez ociągania udzielił odpowiedzi. 

    Pai w pośpiechu dotarł na trzecie piętro. Na samą myśl o chorym chłopaku czuł się sfrustrowany, tym bardziej gdy usłyszał, że Sky stracił przytomność w sali wykładowej. Koniecznie chciał zobaczyć na własne oczy, że jego Sky ma się dobrze. Nie musiał długo szukać, by znaleźć właściwy pokój, ponieważ gdy tylko znalazł się na trzecim piętrze, przyjaciel Skya pomachał do niego ręką z drugiego końca korytarza.   

    – Gdzie jest Sky?

    – Hej, Phi. Najpierw mnie posłuchaj!

    Rain pociągnął go za koszulę, gdy mężczyzna położył dłoń na klamce. 

    – Ai Sky śpi. Najpierw porozmawiajmy. 

    Prapai w końcu się poddał i wzrokiem zasygnalizował chłopakowi, że jest gotów, by go wysłuchać.  

    – Jak już mówiłem, Sky ma gorączkę. Powinienem był wiedzieć, że jest chory, bo od samego rana wyglądał na zmęczonego, ale wciąż powtarzał, że nic mu nie jest. Kiedy zasłabł, zaciągnęliśmy go do szpitala. Lekarz chciał go tam zatrzymać, ale Sky nie chciał zostać. Powiedział, że musi wykonać swoją pracę. Dali mu więc jedną dawkę roztworu soli fizjologicznej i dwa zastrzyki, a od kiedy wrócił, śpi jak zabity. Chciałem zadzwonić do jego rodziców, ale Sky mi zabronił. Cóż, są rozwiedzieni. Jego matka mieszka za granicą, a ojciec w Lopburi. Twierdził, że nie chce ich martwić – dodał nerwowo Rain. Był zaniepokojony, ale wcale nie faktem, że ujawnił wszystko, co do tej pory trzymał w tajemnicy, tylko stanem osoby śpiącej w pokoju.

    – Mój przyjaciel poinformował już profesorów. Ai Sky ma zwolnienie lekarskie, które to potwierdza. Profesor pozwolił mu z opóźnieniem oddać pracę, ale ja nie mogę zawalić terminu. Gdybym przyniósł wszystko tutaj, mógłbym z nim zostać, ale mam swoje rzeczy w domu Phayu. Boję się, że jeśli wrócę, to nie zdążę, a nie chcę zostawiać go samego.

    Teraz Prapai zaczynał rozumieć.

    – Więc chcesz, żebym go pilnował, tak? 

    Rain zawahał się, ale w końcu z poczuciem winy skinął głową. 

    – Kiedy następnym razem będzie musiał wziąć leki? – zapytał wysoki mężczyzna.

    – Rano lekarz dał mu już zastrzyki na zbicie gorączki.

    – W porządku. Możesz wracać do domu, Rain. Zaopiekuję się nim.

    Po tych słowach Warain z ulgą się uśmiechnął i podsunął mu klucz, ale chwilę później  wzdrygnął się i cofnął rękę.

    – Czy naprawdę mogę ci zaufać, Phi?

    Prapai nie był pewien, co ujrzał na jego twarzy Rain, ale postanowił go uspokoić. 

    – Oczywiście.

    Chłopak wciąż się nie poddawał. Zmrużył oczy i bez słowa uważnie go taksował.  

    – Myślałem, że spieszysz się, by dokończyć swoją pracę. Jeśli będziesz się ociągał, to nie zdążysz. O tej porze jest już duży ruch na drogach – powiedział z  uśmiechem mężczyzna. 

    – Obiecaj, że nie zrobisz nic mojemu przyjacielowi, Phi. 

    – Jeśli mi nie ufasz, możesz wezwać kogoś innego, by go pilnował – odparł mężczyzna, ale chłopak zmarszczył brwi.   

    – Kogo innego miałbym o tej porze znaleźć?

    – Właśnie. I wciąż się wahasz? – zapytał z niewinną miną Prapai, więc Rain poddał się i dał mu klucz.

    – Sky mnie zabije, gdy się obudzi – wymamrotał.

    Prapai z satysfakcją spojrzał na klucz w swojej dłoni, a następnie przeniósł wzrok na studenta, który wyglądał tak, jakby właśnie podjął złą decyzję. Bez wahania więc zapewnił:  

    – Obiecuję, że nic nie zrobię twojemu przyjacielowi.

    – Hmm?

    Poważne oczy najwidoczniej go uspokoiły.  

    – Dobrze, pozostawię go tobie. Jeśli Sky się obudzi, proszę, zadzwoń i daj mi znać.

    Chłopak odetchnął głęboko, po czym skierował się w stronę schodów. Wysoki mężczyzna nie tracił ani sekundy i szybko otworzył drzwi, delikatnie naciskając klamkę. 

    Pokój Skya okazał się być duży i zabałaganiony, ale to go nie interesowało. Prapai skierował się wprost do wielkiego łóżka, na którym leżał chory, i oniemiał. Wygląd Skya znacznie się pogorszył, od kiedy widzieli się po raz ostatni. Mężczyzna usiadł  na łóżku i delikatnie dotknął jego policzka. Poczuł niepokój, mimo że skóra chłopaka nie była już tak gorąca, jak mówił Rain, ale i tak zdecydowanie była zbyt ciepła.

    Prapai nie wiedział, dlaczego tak bardzo się martwił – po prostu... nie chciał, żeby jego chłopak był chory.

    – Przez ciebie tak bardzo się niepokoję. Ukarzę cię, jak tylko się obudzisz.

    Prapai westchnął cicho i z delikatnym uśmiechem odgarnął mokre włosy z twarzy pacjenta.

    – Wytrę twoje ciało, by obniżyć temperaturę.

    Tym razem Prapai mógłby przysiąc, że nie miał żadnego ukrytego celu i czuł jedynie współczucie dla trawionego gorączką chłopca.

        Ledwo zdążył podnieść się z łóżka, poczuł szarpnięcie za tył koszuli, a kiedy się odwrócił, ujrzał wpatrzone w siebie, półotwarte, wskazujące na chorobę, kruczoczarne oczy. Do jego uszu dobiegł szept, który sprawił, że ścisnęło mu się serce.

    – Nie... Nie odchodź. 



Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny



Komentarze

  1. Uwielbiam Prapai <3 jestem tu po raz kolejny. Rewelacyjna novelka - dziękuję za możliwość czytania :-*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty