LITA 2 [P&S] – Rozdział 6



Kiedy Prapai przegrywa


    Kto by uwierzył, że kilka słów wystarczy, by mężczyzna, który niejednokrotnie słyszał wszelkie ich rodzaje, potulnie usiadł z powrotem na łóżku? Jego duża dłoń delikatnie przeniosła się na blady policzek, a pacjent z zaczerwienionymi oczami wymruczał:

    – Nie odchodź. 

    – Nigdzie się nie wybieram. Jestem tutaj.

    Chwyt!

    Z jakiegoś powodu pacjent wciąż kręcił głową, jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Sky mocno wczepił się w jego koszulę, a Prapai przesunął dłoń na jego czoło i delikatnie pomasował mu skronie. Chwilę później przesunął dłonie w górę, by odgarnąć z czoła wilgotne kosmyki i z uśmiechem wyszeptał głębokim głosem: 

    – Wytrę tylko twoje ciało, byś mógł wygodnie zasnąć.

    Chwyt!

    Z półotwartymi oczami chory jeszcze mocniej zacisnął dłonie na koszuli Prapaia i wydał z siebie nabrzmiały łzami jęk. Wyraźnie widać było, że sprzeciwia się temu, by mężczyzna dokądkolwiek odchodził, nawet jeśli chciał jedynie pójść zmoczyć ręcznik.  Pai pomyślał, że student jest zbyt chory, by wiedzieć, kto znajduje się u jego boku, bo z pewnością by się przy tym nie upierał. Możliwe, że nie chciał, by zdjęto z niego ubrania, ale bez względu na powód zdecydowanie nie chciał pozwolić, by Pai odszedł od łóżka.  

    Skąd mężczyzna wiedział, że Sky najwidoczniej nie jest do końca świadomy? Cóż, nie musiał być jasnowidzem, by wiedzieć, że w normalnym stanie chłopak nigdy nie wczepiłby się w jego koszulę i nie błagał, żeby go nie zostawiał. O wiele bardziej prawdopodobne było, że nie omieszkałby go zbluzgać i kazał mu się wynosić. 

    Nagle Pai poczuł się nieopisanie sfrustrowany.

    O kim ten chłopak teraz myśli? Kto zajmuje miejsce w jego wyobraźni?

    Mimo że nie podobały mu się te myśli, to jednak powstrzymał frustrację, ponieważ nie należał do tych, którzy wyładowują ją na innych, a tym bardziej na chorym, pokrytym potem młodym mężczyźnie. Zamiast tego pogłaskał jego włosy, wpatrując się w naznaczoną cierpieniem twarz. Teraz już obie ręce mocno zaciśnięte były na jego koszuli, zupełnie jakby podświadomość chłopaka kazała mu nie puszczać Prapaia.

    Targany sprzecznymi emocjami mężczyzna poczuł się naprawdę sfrustrowany. Gdyby to on gościł teraz w myślach Skya, byłby przytłaczająco szczęśliwy, ale z całą pewnością na to nie wyglądało.

    – Najpierw mnie puść, żebym mógł cię wytrzeć.

    Chory jęknął z wyraźnym protestem. Zamiast tego przysunął się tak blisko, że jego głowa dotykała teraz biodra mężczyzny, któremu z kolei nie pozostało nic innego, jak tylko oprzeć się o wezgłowie, rezygnując chwilowo z wcześniejszego zamiaru. Pai wsunął rękę pod głowę chorego, by poprawić mu poduszkę. Jego uważne oczy przesunęły się po twarzy młodzieńca, który w niczym nie przypominał już góry lodowej, którą dotąd Pai miał wątpliwą przyjemność oglądać. 

    Mężczyzna nie miał pojęcia, jak długo z czułością głaskał włosy studenta – kilka czy kilkanaście minut, ponieważ w tym czasie jego bystre oczy wciąż wpatrywały się w bladą twarz, która nieodmiennie go fascynowała. Równocześnie czuł nagromadzoną frustrację i powtarzał sobie, że przecież Sky źle się czuje. Mimo to nie podobało mu się, że chory uważa go w tej chwili za kogoś innego. 

    – Ale z ciebie zły dzieciak, Nong Sky. 

    Prapai nigdy nie troszczył się o nikogo tak bardzo, by bez wahania wyjść z pracy, kierując się osobistymi motywami. Teraz natomiast siedział nieruchomo, wpatrując się krzywym spojrzeniem w twarz osłabionego młodzieńca, ponieważ przypomniał sobie słowa Raina. Może i był playboyem, ale nie był niemiły, a tym bardziej nie wykorzystałby chorego chłopaka. Ilekroć słyszał, że przyjaciel, kuzyn lub jeden z jego bliskich partnerów jest chory, zawsze poświęcał czas, by go odwiedzić, jednak teraz sytuacja wyglądała trochę inaczej.

    Kiedy kilka lat temu jego brat zachorował na grypę, Pai dzwonił do niego z Anglii, ale wtedy chodziło o ukochanego członka rodziny, natomiast z leżącym na łóżku chłopakiem w gruncie rzeczy nie łączyła go żadna więź. 

    – Jesteśmy sobie obcy. 

    Relacja między nim a Skyem nie różniła się niczym od tej między obcymi ludźmi. Fakt, że spędzili ze sobą jedną noc, nie zmieniał ich znajomości w coś bardziej wyjątkowego. Pai był tego jak najbardziej świadomy, ale nie przeszkadzało mu to do tego stopnia martwić się o Skya, że próbował znaleźć wymówkę, która usprawiedliwiłaby jego obecność tutaj. Sam tak do końca nie wiedział, co właściwie nim kieruje. Czy jest tu tylko dlatego, że pragnie dostać więcej? Przecież ten chłopak jest jedynym, który nie tylko nie uległ jego czarowi, ale w gruncie rzeczy pragnął jedynie wyrzucić go ze swojego życia. Prawdopodobnie niemały wpływ na fascynację, którą wywoływał w nim ten chłopak, miał fakt, że mężczyzna został skonfrontowany z czymś zupełnie dla siebie nowym.

    – Szukasz pieprzonej wymówki, Pai? Jeśli ci zależy, to ci zależy, przestań filozofować!  

    Bez względu na powód, dla którego tak bardzo zależało mu na Skyu, chciał dowiedzieć się więcej o tym, który obecnie zajmował wszystkie jego myśli. 

    Mężczyzna bez obrzydzenia pogłaskał wilgotne od potu, miękkie, ciemne włosy, po czym delikatnie odsunął trzymające jego koszule ręce i położył je na materacu. Następnie wstał z zamiarem udania się do łazienki, ale…

    Chwyt!

    – Ach!

    Tym razem chory chwycił mocno jego rękę, a serce Paia niemal się stopiło.  

    – Puść mnie, dzieciaku. Chcę tylko zbić twoją gorączkę.  

    Widząc zaczerwienione policzki chorego, nie mógł się powstrzymać, by nie złożyć na nich pocałunku i odebrać w ten sposób przedwczesną nagrodę za swoją troskę. 

    – Tato.

    Zanim jednak czubek jego nosa dotknął policzka Skya, to jedno proste słowo sprawiło, że Prapai dosłownie zamarł.

    – Co?! Tato?!

    Mężczyzna wstał, wpatrując się w chorego dzieciaka, który wielokrotnie nawoływał swojego ojca. Na zestresowanej twarzy, którą Pai jeszcze chwilę wcześniej prezentował, pojawił się uśmiech. Tata? Był zły, a Sky pomylił go ze swoim ojcem?

    Cóż, powinienem być obrażony, że ma mnie za kogoś starszego. Przyznaj się, Pai, poczułeś ulgę, że chłopak najwyraźniej lgnął do ciebie z tego powodu. To takie urocze! Skąd mogłeś wiedzieć, że dzieciak, który miał zarezerwowane dla ciebie wyłącznie lodowate spojrzenia, będzie tak słodki, ujawniając przywiązanie do swojego taty? 

    Prapai przyciągnął do siebie niespokojnego pacjenta, po czym nakrył go kocem. Czuł jego zbyt ciepłą skórę, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, uśmiechał się szeroko, gdy chłopak objął go w talii ramionami i ciasno się do niego przytulił. Z ulgą dostrzegł, jak przerażone spojrzenie uwięzionego w koszmarze młodzieńca znika i zostaje zastąpione spokojnym, uroczym wzrokiem.

    – Nic nie zrobiłem twojemu przyjacielowi, Rain. Jestem tylko jego zastępczym ojcem. To wszystko.

    Rzecz jasna fakt, że chory się do niego przytulał, również się do tego zaliczał. W tym momencie mężczyzna poczuł, jak szczupłe ciało jeszcze mocniej się do niego przytula, i musiał przyznać, że Sky stał się przez to nieskończenie słodki. Szczególnie, gdy wtulał się w silne ciało Prapaia i pocierał policzkiem o jego klatkę, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję. W końcu młodzieniec ułożył twarz jego ramieniu, po czym natychmiast się uspokoił i zapadł odprężający sen. 

    – Chcesz, żebym przytulił cię mocniej?

    – …

    Prapai uznał milczenie za twierdzącą odpowiedź i objął chorego chłopaka. 

    – Chcesz, żebym pogłaskał cię po głowie?

    Oczywiście znów nie było odpowiedzi, a mężczyzna – uznając to za zgodę – przejeżdżał dłonią po wilgotnych, miękkich włosach. Chwilę później ułożył się na łóżku, wybierając pozycję, w której mogli całkowicie do siebie przylegać, stając się niemal jednym ciałem.  

    – W takim razie, czy mogę... cię choć raz pocałować?

    – Mhm… 

    Jasna cholera! Jeśli mógłbym zabrać tę lalkę do domu, przysięgam, że wyrzuciłbym wszystkie inne!

    Wiedział, że chory to wymruczał, nie zdając sobie zapewne sprawy, na co wydaje przyzwolenie. Ale chyba nie ma nic złego w przyciśnięciu ust do ucha pacjenta? Po chwili mężczyzna przesunął się i złożył pocałunek na jego szyi, równocześnie wdychając odurzający zapach.

    – Nie zrobiłem nic twojemu przyjacielowi, Rain… 

    Skoro otrzymał wyraźne pozwolenie…

    Gdyby Warain to usłyszał, bez wątpienia by argumentował, że wszystko zależy od intencji, a ktoś taki jak Prapai najwyraźniej miał wyłącznie te złe. Ale mężczyzna wcale o to nie dbał, ponieważ wiedział, że nigdy nie miał dobrych zamiarów. Już od momentu, kiedy podstępem wydębił od Waraina numer telefonu Skya. 

    – Hmm. – Chory chłopak wciąż go przytulał, ale mężczyzna pomyślał, że nie powinien dłużej na to pozwalać. 

    Chociaż najchętniej nie wypuszczałby go z objęć, to patrząc na zarumienioną twarz i błyszczące gorączką oczy, nawet taki grzesznik jak on porzucił nieprzyzwoite myśli. Zamiast tego mężczyzna, który nigdy nie chorował, poczuł jedynie współczucie i zapragnął ulżyć mu nieco w cierpieniu. Należało wytrzeć go mokrym ręcznikiem, zmienić ubranie i wilgotną pościel. Trzeba przyznać, że Pai nigdy wcześniej tego nie robił, ale wszystkiego można się przecież nauczyć.

    Mężczyzna wstał i po powrocie z łazienki, zgodnie z zamiarem przecierał spocone, leżące w wilgotnej pościeli ciało. Gdy tylko chłopak zaczął drżeć, Pai naciągnął na niego koc. Najtrudniejszą rzeczą wcale nie była opieka nad chorym, mimo ewidentnego braku praktyki, a raczej powtarzanie sobie, że wcale nie pociąga go nagie ciało chłopaka. 

    Wdech!

    W gruncie rzeczy facet nie miał żadnych grzesznych myśli, kiedy ściągał ubrania ze Skya. Przynajmniej był o tym święcie przekonany, ale chwilę później okazało się, że wcale nie jest tak obojętny, jak mu się wydawało. 

    – Cholera! On jest tak niesamowicie seksowny!

    Jak mógł kiedykolwiek pomyśleć, że znajdzie kogoś bardziej pociągającego?

    Dzieciak leżący na posłaniu mógł nie być tak słodki jak Rain czy jasnoskóry jak Ploeng, ale jego nagie, szczupłe ciało było prawdziwą ucztą dla oczu. Nawet mężczyzna, który był w łóżku z wieloma podobnymi do niego, nie potrafił przestać się gapić i przełykać śliny. 

    Bystre oczy obejmowały wzrokiem długą szyję, piękne obojczyki i klatkę piersiową, która nie była zbyt płaska. Następnie mężczyzna przeniósł wzrok na kuszący, zachęcający do dotknięcia tyłek. Na widok długich nóg zapragnął poczuć je zaplecione wokół własnego ciała… A jeden rzut oka na sterczące, stwardniałe od wilgoci i klimatyzacji sutki niemal zrujnował całe jego opanowanie. Wiedział, że chłopak jest chory. Poczuł wstyd, że musi dosłownie modlić się o kontrolę.

    – Czy mogę dostać choć trochę? Kurwa! Pai! Nie! Opanuj się!

    Prapai wiedział, że nie powinien patrzeć pożądliwym wzrokiem na chorego, ale jego nagie ciało było tak cholernie pociągające.  

    – Bądź dobrym człowiekiem, Pai – wydusił przez zaciśnięte zęby.   

    To, co trzymało go przy zdrowych zmysłach (z ledwością), to nie resztki kołatającej się w nim przyzwoitości, a raczej widok Skya, który trząsł się teraz z zimna. To wystarczyło, żeby Pai pośpieszył się z wytarciem szyi i klatki piersiowej pacjenta. Chwilę później poszedł do łazienki, by wypłukać ręcznik i po powrocie do sypialni wytrzeć jego ramiona i plecy pokryte potem. Oczywiście Prapai nie zapomiał również wytrzeć do czysta męskości Skya, tłumacząc to potrzebą zachowania higieny.  

    – Nic nie robię, Rain. Tylko go wycieram – powtórzył chrapliwym głosem swoją mantrę. 

    Po wykonaniu zadania zatroszczył się o ubranie dla chłopaka. Na początku spodobał mu się widok Skya okrytego wyłącznie koszulką, bo przecież i tak zamierzał być dla niego osobistym termoforem. Ale już po chwili zorientował się, że w żadnym wypadku nie może pozwolić na to, by nogi chłopaka pozostały nieokryte. Wystarczy jedna iskra, a Prapai nie będzie w stanie niczego zagwarantować.  

    Gdy skończył ubierać pacjenta, owinął go grubym kocem i na chwilę położył na podłodze, by zmienić pościel, po czym przeniósł go z powrotem na świeżo posłane łóżko. Mężczyzna z satysfakcją spojrzał na swoje osiągnięcie. Nigdy wcześniej dla nikogo się tak nie poświęcał, ale kiedy ujrzał odprężony wyraz twarzy pacjenta, poczuł się dumny z siebie.

    – Hahaha! – roześmiał się cichutko. – Gdyby ktokolwiek się dowiedział, zrywałby ze śmiechu boki! 

    Darmowa usługa Paia, który za swoje wysiłki nie pobrał nawet bahta, a który sam wyglądał teraz jak siedem nieszczęść. Obecnie to nie Sky zlany był potem, tylko on sam. Na dodatek podczas nawilżania ręcznika zmoczył sobie ubranie. Wysoki mężczyzna po raz kolejny otworzył szafę, tym razem w poszukiwaniu jak największej koszulki i pary dresowych spodni, a po znalezieniu w miarę pasującej garderoby udał się do łazienki. 

    Kiedy na powrót stanął przy łóżku Skya, zegar wskazywał  już 21:00 i Pai przygotował się na spędzenie tu nocy. Nie chciał tracić czasu na dojazd do domu, a potrzebował kilku niezbędnych rzeczy, chociażby czegoś do zjedzenia. Musiał przyznać, że był tak wygłodzony, że mógłby zjeść konia z kopytami. Odsuwając na bok te myśli, mężczyzna sprawdził stan chorego chłopca i z ulgą zarejestrował, że wygląda on o wiele lepiej niż po południu. 

    Cmok!

    Facet, który do znudzenia powtarzał, że nic mu nie zrobi, ucałował czoło śpiącego Skya, po czym wyszeptał mu do ucha:

    – Bądź grzeczny i poczekaj tutaj. Zaraz wracam.

    Nawet bez odpowiedzi Prapai przyjął, że rozluźniona twarz oznacza „tak”. 

    Mężczyzna czule się uśmiechnął i czując wzbierające w sercu uwielbienie, potarł swój opalony policzek o jasny Skya. Następnie szybko chwycił portfel, telefon oraz klucz i pospiesznie opuścił pokój.

    Prapai potrzebował zaledwie kilku minut, by kupić dwa pudełka z posiłkami, dwie torebki ryżu congee, szczoteczkę do zębów i przybory do golenia. Kiedy miał już wracać do akademika, zadzwonił jego telefon, a na ekranie ukazało się imię Phayu. 

    – Powiedz swojemu chłopakowi, że nie musi martwić się o przyjaciela. 

    [Cóż, mówimy tu o tobie, Ai Pai, więc nic dziwnego, że Rain się niepokoi.]

    Opalony mężczyzna głośno się zaśmiał, gdy tylko usłyszał odpowiedź przyjaciela. Nigdy nie pokazał Rainowi swojego prawdziwego oblicza, więc widać było jak na dłoni, że ten dzieciak musiał mieć dobry instynkt.

    Oddanie Skya pod opiekę temu mężczyźnie to jak postawienie lisa na straży kurnika.

    – Przecież nic mu nie zrobiłem. Po prostu opiekowałem się nim tak, jak należało. 

    Kiedy Skyowi było zimno, Prapai go przytulał. Kiedy się pocił, opiekun ocierał mu pot. Kiedy dzieciaka należało wytrzeć, zdjął mu ubranie, zrobił, co należało, założył mu świeże ciuchy. Właściwie powinien dostać nagrodę.

    [Pai.]

    Śmiech mężczyzny natychmiast się urwał, gdy z słuchawki dobiegł go poważny głos.

    [Znam cię. Jeśli nie powstrzymasz się dla Raina, to przynajmniej pamiętaj, że ten chłopak jest też moim juniorem na uniwersytecie.]

    Phayu wyraźnie zaznaczył, że nawet jeśli Prapai nie zadba o spokój ducha jego chłopaka, to powinien zrobić to ze względu na ich przyjaźń. 

    Figlarny uśmiech nie pojawił się na twarzy Prapaia, który wyglądał w tej chwili na zamyślonego. 

    – A jeśli myślę o nim poważnie?

    [...]

    Było jasne, że Phayu poczuł się oszołomiony. Pai nie musiał nawet widzieć jego twarzy, żeby z łatwością się tego domyślić. 

    – Hej! Wystarczy. Pogadamy na ten temat później. Powiedz Rainowi, że Sky raz się obudził, ale teraz znowu śpi. Bez obawy. Nie jestem taki zły, żeby wykorzystywać chorego. – Mówiąc to mężczyzna skrzyżował palce. W końcu dotknięcie czy delikatny pocałunek to nie jest od razu molestowanie. – Na razie, Phayu.  

    Po tych słowach mężczyzna szybko się rozłączył, włożył telefon do kieszeni i skierował się wprost do akademika. Nie chciał zostawiać Skya zbyt długo bez opieki.

    Coś jest ze mną zdecydowanie nie tak!

    – Już jestem. Byłeś grzeczny?

    – Ach! Nie! Nie! Ne dotykajcie mnie!

    Szok!

    Gdy mężczyzna zamykał za sobą drzwi, usłyszał dziwnie stłumiony głos. Szybko odstawił zakupy na stół, po czym popędził wprost do wystraszonego Skya. Chłopak najwidoczniej walczył we śnie z jakimiś demonami i wyglądał, jakby popadł w agonię. Minęło niespełna pół godziny, od kiedy Pai opuścił jego pokój, a chory znów wyglądał na przesiąkniętego potem. 

    – Nong Sky, co się stało?

    Cios!

    Mężczyzna wyciągnął dłoń, by zmierzyć jego temperaturę, ale jeszcze zanim opuszki palców dotknęły jego czoła, Sky odtrącił jego rękę. Zaskoczony Prapai niemal się wzdrygnął. 

    Chory wciąż miał zamknięte oczy, zmarszczone brwi, a na twarzy widać było kropelki potu. Trząsł się, jakby uwięziony był w jakimś koszmarze. Ale chociaż szlochał, po policzkach nie spływały mu łzy. Na dodatek całe jego ciało trzęsło się, jakby jego właściciel skonfrontowany został z czymś, co wywoływało w nim straszliwy lęk.  

    – Sky, to ja, Pai, Rahu.

    Mężczyzna usiadł na łóżku i kojącym głosem próbował go pocieszyć, ale gdy tylko zetknęły się ich ciała, przeżywający koszmar chłopak nagle się obudził i spróbował się cofnąć, wyrzucając z siebie udręczone słowa:  

    – Nie, proszę. Nie róbcie mi krzywdy. Puśćcie mnie! Puść! Nie…

    Słuchający błagalnych słów Prapai poczuł, jak boli go serce, ale wahał się tylko przez chwilę.  

    Chwyt!

    – Hmmm. Nie, pozwól... Pozwólcie mi odejść. Puść. Ugh! Proszę, nie.

    Mężczyzna postanowił wziąć chłopaka w objęcia, ale Sky zaczął zaciekle z nim walczyć, chociaż wyraźnie widać było, że nie ma na to sił. Był tak osłabiony, że nie był w stanie go odepchnąć czy uderzyć.

    Odgłosy jęków wydobywających się z ust chłopaka były niemal nie do zniesienia, podczas gdy jego oddech stawał się coraz krótszy i urywany. Nie zważając na jego protesty, Prapai mocniej go przytulił, a na jego zazwyczaj uśmiechniętej twarzy widać było ogromny stres i współczucie. 

    – To ja – Pai. To ja. Już, dobrze. Grzeczny chłopiec. Proszę, uspokój się. 

    – Puść. Puść mnie. Puść mnie. Puść.

    – Nie, nie puszczę.

    Nie wiedział, kto wywołał koszmar Skya i czy ten ktoś wygląda podobnie do niego. Ale w tej chwili nie miało to znaczenia. Chciał go po prostu przytulić chłopaka i przekazać mu, że nie musi już cierpieć samotnie. 

    – Uspokój się, obiecuję, że nic ci nie zrobię. Nie szarp się, maluchu. –  Prapai nie mógł uwierzyć, że siedzi tutaj, przytula i próbuje uspokoić kogoś, kogo prawie nie zna i kto wydaje się być zagubiony w przeżywanym koszmarze. Ale ból malujący się na twarzy tego dzieciaka nie pozwolił mu na inną reakcję. Nie chciał tak po prostu odpuścić. 

    Prapai nie miał pojęcia, z jakim koszmarem zmagał się we śnie Sky, ale spojrzenie jego półprzytomnych oczu sprawiło, że nie był już w stanie myśleć o nim jako o silnym i zimnym chłopaku. Teraz sprawiał wrażenie wrażliwego i cierpiącego męki.

    – Jestem tutaj, zostanę przy tobie. Już nigdy nikt cię nie skrzywdzi. Przysięgam. 

    Jedną ręką obejmując go w pasie, drugą delikatnie głaskał jego mokre włosy. Czasem przyciskał usta do jego czoła, do miejsca między brwiami i policzka, zdając się nie chcieć go puścić. Nieważne, jak bardzo chory się szamotał, próbując uciec. Minęło sporo czasu, zanim przeżywający koszmar młody człowiek wreszcie się uspokoił.

    – Już dobrze, Nong. 

    Mimo że nieco odprężony chłopak znów leżał przytulony do jego klatki piersiowej,   Prapai nadal czuł się zaniepokojony. Nie przestawał delikatnie głaskać go po plecach i szeptać uspokajających słów, dopóki nie usłyszał miarowego oddechu wskazującego, że Sky ponownie zapadł w sen. Ale kiedy mężczyzna chciał zmienić pozycję na wygodniejszą…

    Chwyt!

    Chłopak zacisnął dłoń na koszulce, w którą ubrany był Prapai, i zmarszczył brwi w proteście. Najwidoczniej nie podobało mu się, że źródło ciepła zamierza zniknąć. 

    – Jestem tutaj. Nigdzie się nie wybieram. Nie zostawię cię.

    Pod wpływem uspokajającego szeptu Sky na powrót się rozluźnił, a Prapai postanowił nie wstawać. Para bystrych, pełnych zmartwienia oczu wpatrywała się w zaczerwienioną twarz uśpionego młodzieńca. Facet nie miał pojęcia, kogo widział Sky w swoim śnie, ale chciał się ich wszystkich pozbyć!  

    – Przez co ty przeszedłeś, dzieciaku?

    Mężczyzna zastanawiał się, czy przytłaczający Skya koszmar nie ma przypadkiem czegoś wspólnego z powodem, dla którego chłopak konsekwentnie go odpycha. Co on przeżył? Co do tego stopnia napełnia go trwogą? Dlaczego, mimo że jest tak doświadczony w łóżku, równocześnie wzniósł wokół siebie tak wysokie mury. Prapai był ciekawy wszystkiego, co miało związek z tym chłopakiem, który potrafił sprawić, że na samą myśl o nim w piersi mężczyzny rozlewało się ciepło.  

    – Opowiedz mi o tym, Nong Sky –  wyszeptał, choć zdawał sobie sprawę z tego, że z pewnością nic od niego nie usłyszy.   

    Cholera! Co się ze mną dzieje? Przecież nigdy nie chciałem poznać przeszłości innych. 

    Jednak w wypadku Skya był gotów zmienić swoje dotychczasowe nawyki.   

    Pai wciąż leżał, obserwując twarz chłopaka. Ilekroć zmarszczył brwi, delikatnie pocierał to miejsce, troszcząc się o to, by student się odprężył. Przez godzinę tulił do siebie Skya, po czym postanowił się wycofać, ponieważ jego żołądek głośnym burczeniem domagał się posiłku. 


    Mężczyzna nie opuścił łóżka, zamiast tego bystrym spojrzeniem obejmował twarz, która uwodziła go, gdy tylko skierował na nią swój wzrok. Po chwili jednak wstał i z prędkością błyskawicy połknął obiad, wyrzucił resztki i jeszcze prędzej wyszorował zęby, by znów znaleźć się w łóżku. Zajął to samo miejsce co poprzednio, zamierzając być dla chorego poduszką. 

    – Hmmm.

    Był już zaznajomiony z cichymi jękami, więc przez chwilę nie zauważył, że powieki Skya zatrzepotały i powoli się otworzyły. 

    – Kto…? – zapytał pacjent zachrypniętym głosem, obiema rękami odpychając silne ciało. 

    Mężczyzna spojrzał w dół na jego twarz. 

    – Pai – wyszeptał czule, po czym delikatnie i z uwielbieniem dotknął nosa Skya, zakładając, że chłopak pewnie znowu mówi przez sen, ale...

    – Pai... Rahu?

    !!!

    Z ust chłopaka padło imię, które niewątpliwie było obelgą. Oczy mężczyzny szeroko się rozwarły, a po chwili był jeszcze w większym szoku, kiedy coś do niego dotarło. Sky nie tylko nie spał, ale był w pełni świadomy w czyich ramionach leży. Jednak zamiast się odsunąć, wygodnie ułożył głowę na silnej piersi mężczyzny i wczepił obie dłonie w jego koszulkę. 

    – Zimno.

    Pai szybko otulił go kocem, nie zawracając sobie głowy myśleniem o tym, czy Sky przypadkiem się nie przegrzeje. Już sam fakt, że w pełni świadomy chłopak tulił się do jego piersi, niemal przyprawiła go o zawał. A na dodatek prosił o jego ciepło!

    Prapai pomyślał, że już nic nie może się z tym równać, ale po chwili dobiegł go cichy pomruk, który sprawił, że mocno zabiło mu serce.  

    – Nie puszczaj. Przytul mnie! Phi.

    To takie kurewsko urocze!

    We wnętrzu mężczyzny rozległ się pełen zdumienia krzyk. Kto by przypuszczał, że wystarczy, by ten z pozoru zimny chłopak w ten sposób błagał go o bliskość, a Pai  również się topił? Lubił jego gorąco i zmysłowość w łóżku oraz lodowaty chłód w oczach, ale teraz, gdy ujrzał również jego delikatną stronę, nie potrafił oderwać od niego wzroku.  

    Dlaczego Prapai kiedykolwiek myślał, że ten dzieciak jest zwyczajny? Który przeciętniak, każąc mu zostać i go przytulać, byłby w stanie wyprzeć z jego umysłu myśli o seksie? Kiedy spróbował się podnieść, został jedynie jeszcze ciaśniej objęty w pasie, nie miał więc wyboru, jak tylko z powrotem się położyć i pozwolić się wykorzystać w charakterze poduszki.

    To zbyt wiele, by sobie z tym poradzić.

    – Jesteś wredny. Wiesz o tym, prawda?

    Ale w głębi serca Pai doskonale wiedział, że lubi tę jego cechę, zwłaszcza gdy z ust spoczywającego na jego piersi chłopaka dał się słyszeć cichy pomruk:  

    – Rahu.

    Dobrze, jeśli to konieczne, Prapai był gotów wcielić się dla niego w rolę mrocznego olbrzyma. 



Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: paszyma


Poprzedni 👈             👉 Następny



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty