LITA 2 [P&S] – Rozdział 7



Kiedy odzyska świadomość


    Poranne słońce wpadało przez drzwi balkonowe do średniej wielkości pokoju, budząc młodego mężczyznę, który wyglądał tak, jakby zemdlał w wyniku choroby. Pacjent z trudem uniósł ciężkie powieki. Bolało go całe ciało i nie miał nawet siły, by podnieść się do pozycji siedzącej. Całkowicie zdezorientowany mógł jedynie spróbować przypomnieć sobie, co się tak właściwie stało.

    – Biorę dzień wolnego. Czyżbyś był za stary, żeby to zrozumieć?

    Pacjent zorientował się, że to nie światło słoneczne było odpowiedzialne za jego pobudkę, lecz czyjś głęboki głos, w którym słychać było powstrzymywany śmiech. Mimo że mówiący starał się zachowywać jak najciszej, to i tak chłopak miał wrażenie, że ten atrakcyjny, miękki głos odbija się echem w jego mózgu.

    „Uspokój się, Nong.”

    „To ja, Phai. Dotrzymam ci towarzystwa.”

    W tym momencie w głowie chłopaka błysnęły zamazane wspomnienia.

    – Dlaczego? – rozbrzmiał ponownie stłumiony miękki głos. – Bo jestem chory. Ekhm! Ekhm! – Do uszu Skya dobiegł kaszel kogoś, kto najwidoczniej rozmawiał przez telefon. – Ach! Tak cholernie boli mnie gardło. Nie kłamię. No już dobra, dobra. Powiem ci prawdę. Mój chłopak jest chory. Mogę dostać kilka dni wolnego? No coś ty! Z nikim nie spędziłem nocy, tato. Twój syn mówi ci szczerą prawdę.

    Sky zlokalizował źródło głosu, ujrzawszy szerokie plecy ubranego w spodenki mężczyzny, który stał na balkonie. 

    – Jeśli ty możesz mieć żonę, to dlaczego ja również nie miałbym kogoś mieć?

    Ten facet opowiada takie bzdety, że nawet jego ojciec mu nie wierzy? – pomyślał zakłopotany Naphon.

    – Już, już. Nie czuj się źle. Wiem, że jesteś dobrym człowiekiem, który kocha swoją rodzinę. Nigdy nie oszukiwałeś ani nigdy, tak jak ja, się nie wygłupiałeś. Pozwól, że spróbuję jeszcze raz. Nawet wujek Frost ma żonę. Więc ja tym bardziej mogę przecież kogoś mieć, dobrze? Po prostu winę za moje złe nawyki zawsze możesz zrzucić na swojego brata i twierdzić, że wszystkie dobre cechy, które posiadam, odziedziczyłem wyłącznie po tobie. 

    Już na pierwszy rzut oka było jasne, że Rahu jest playboyem. Ale w takim razie jakim facetem był ten jego zły wujek Frost?

    Sky wciąż czuł się lekko zamroczony, ale nie miał żadnych wątpliwości, kim jest mężczyzna rozmawiający ściszonym głosem przez telefon. I rzeczywiście. Gdy tylko wysoka postać się odwróciła, ujrzał atrakcyjną twarz Prapaia.

    Wielki mężczyzna stojący w balkonowych drzwiach na chwilę zamarł, po czym ciepło się uśmiechnął.

    – Mój mały diabełek się obudził.

    Słuchający zmarszczył brwi.

    – Co? 

    Ekhm! Ekhm! 

    Do pytania dołączył kaszel. Sky poczuł się zszokowany swoim zachrypniętym głosem. Spróbował wstać, ale okazało się, że nie miał na to siły. Mógł jedynie wpatrywać się w wysokiego mężczyznę, który powoli podszedł do łóżka, po czym wyciągnął rękę, by mu pomóc. Student cofnął się, oczami sygnalizując mężczyźnie, że nie zaakceptuje jego gestu. Przez chwilę Prapai wyglądał na oszołomionego, a potem na jego twarzy ukazała się smutna mina. 

    – Mój diabełek jest taki wredny. Mały niewdzięcznik. Pozwalałem ci tulić się do mnie przez całą noc, ale ledwo nastał ranek, bez mrugnięcia okiem mnie odpychasz? Co za łobuz.

    Nie mów, że przespałem się z tobą i cię rzuciłem!

    Sky wpatrywał się intensywnie w twarz mężczyzny, która ze smutnej zmieniła się w uśmiechniętą. 

    – Nie wierzysz mi? Mówię poważnie. Przytulaliśmy się całą noc.

    – Nie.

    Szok!

    Co prawda nadal nie miał pojęcia, w jaki sposób olbrzym znalazł się w jego pokoju, ale Naphon czuł się wyraźnie oszołomiony. W umyśle raz za razem błyskały mu sceny z wcześniejszego snu. Przynajmniej miał nadzieję, że był to tylko sen. Przeżywając koszmar, usłyszał miękki, uspokajający głos, a kiedy otworzył oczy, zobaczył, że ktoś kojąco go przytula.

    Nie odchodź. Przytul mnie.

    Pośród bezlitośnie powtarzających się sennych majaków Sky starał się do kogoś przylgnąć. Umysł podsunął mu wizerunek mężczyzny, którego trzymał się tak, jak tonący chwyta się dryfującej po wodzie kłody. Chory student myślał, że były to obrazy ze snu, bo przecież w życiu by nie przypuszczał, że naprawdę będzie błagał akurat tego człowieka.

    Zeszłej nocy to nie był sen! Poprosił Prapaia, by go przytulił.

    Chwyt!

    Mimo że był zbyt słaby, by się podnieść, to jednak miał dość siły, by pod sam nos podciągnąć koc. Zaczerwienionymi oczami spojrzał na nieruchomo stojącego mężczyznę, który cicho wymruczał: 

    – Najwyraźniej jesteś małym diabłem.

    Nie zrozumiał tej wypowiedzi, więc spytał o coś innego.

    – Skąd miałeś... [kaszel] klucz do mojego pokoju? [kaszel]

    Czy to naprawdę mój głos?

    Sky nie był jeszcze przyzwyczajony do swojego zachrypniętego głosu, więc by móc go usłyszeć, wysoki mężczyzna musiał się pochylić. Student zamierzał odpowiedzieć intruzowi, żeby się odsunął, ale najpierw koniecznie chciał się dowiedzieć, co się tak właściwie stało.

    – Och, odurzyłem cię i przeleciałem trzy razy z rzędu, aż zemdlałeś w moich ramionach. Więc teraz oficjalnie jesteś moim chłopakiem.

    Już niejednokrotnie w towarzystwie tego mężczyzny Sky z trudem próbował powstrzymać rozbawienie. Tym razem jednak, słysząc jego donośny głos, poczuł pulsowanie w skroni i skrzywił się z bólu. Facet natychmiast przestał się uśmiechać. Szybko usiadł na łóżku i bez zgody chłopaka dotknął jego czoła, kompletnie nie przejmując się tym, że chory próbował się odsunąć. 

    – Nie ruszaj się. Bądź grzecznym chłopcem. 

    To dziwne, ale Sky istotnie zrobił to, co kazał mu ten człowiek, kiedy usłyszał jego pełen powagi głos. 

    – Gorączka nie jest już tak wysoka. O czwartej nad ranem byłeś strasznie rozpalony. Obudziłem cię, żebyś wziął lekarstwo, pamiętasz?

    Sky pokręcił głową, patrząc jak Pai odsuwa nieco koc, a następnie dotyka jego czoła, policzków, a nawet szyi. Chłopak nie miał siły się bronić, ale musiał przyznać, że nie czuł się zniesmaczony jego dotykiem. 

    – Ile pamiętasz z wczorajszego dnia?

    Przypominam sobie tylko, że cały czas byłeś obok i mnie uspokajałeś.

    Chłopak odsunął obrazy wyświetlające się w jego głowie, a następnie potrząsnął nią na znak, że niczego nie pamięta.  

    Prapai uśmiechnął się, by go pocieszyć, ale nie cofnął dłoni, która dotykała jego czoła. Następnie Sky opowiedział mężczyźnie o tym, co pamiętał z poprzedniego dnia. Wiedział jedynie, że Rain zmusił go do pójścia do szpitala, a następnie pokłócili się o to, czy Sky powinien zostać tam na noc. Przypomniał sobie zastrzyk i wydawało mu się, że na dłuższy czas zapadł w sen. A po otwarciu oczu dowiedział się, że jego zdradliwy przyjaciel akurat tego mężczyznę poprosił o opiekę. Sky zanotował w myślach, żeby – gdy tylko wyzdrowieje – koniecznie pobić tego cholernego Waraina. Jednak chwilę później zdał sobie sprawę, że przyjaciel nie zna przecież nawyków panoszącego się w jego sypialni faceta. No i co tu dużo gadać, Rain nie miał również pojęcia o tym, że w noc wyścigów uprawiali ze sobą seks. 

    Czekaj, a dlaczego ja nie jestem w szpitalu?

    – Och!

    – Nie spiesz się tak.

    Sky próbował wstać z łóżka, ale gwałtowny ruch, który wykonał, przyprawił go o intensywny ból głowy. Wysoki mężczyzna delikatnie pchnął go z powrotem na posłanie. Ale nie był to odpowiedni czas na to, by chłopak leżał tu jak martwy. 

    – Mam pracę do wykonania. – Jego słowa zabrzmiały niemal jak szloch.

    Był pewien, że nie ukończył jeszcze swojego zadania, nie wspominając już o tym, że zanosiło się na to, iż przegapi spotkanie pierwszoroczniaków. Jaki dziś jest dzień? Czy ktoś go w tym wyręczy? Im więcej o tym myślał, tym bardziej czuł się zestresowany. Zapragnął mieć wystarczająco dużo siły, by móc strząsnąć trzymające go w stalowym uścisku ręce. 

    – Uspokój się. Nong Rain zadzwonił dziś rano i powiedział, że oddał za ciebie zaświadczenie lekarskie. Twój profesor pozwolił ci z opóźnieniem przedłożyć mu zadanie. Jeśli chodzi o zajęcia na wydziale, nie martw się. Twój przyjaciel wszystkim się zajmie. Możesz odpoczywać, dopóki całkowicie nie wyzdrowiejesz. 

    Aż do dzisiejszego dnia chłopak nigdy nie widział Prapaia w jego poważnym wydaniu. Ale musiał przyznać, że ten człowiek potrafił sprawić, że zniknął pewien dyskomfort. Sky opadł więc na poduszkę, ale wciąż nie przestawał marudzić. 

    – Mam papierkową robotę…

    – Pieprzyć papierkową robotę. Najpierw pomyśl o sobie!

    Choć kłóciło się to z jego poczuciem odpowiedzialności, Naphon machnął w duchu ręką, zgadzając się z rozmówcą. 

    Pieprzyć to!

    Gdy tylko podjął tę decyzję, zmęczony już od kilku tygodni chłopak zamknął oczy, chcąc ponownie zapaść w sen. 

    – Nie zasypiaj jeszcze. Najpierw coś zjedz, żebyś mógł wziąć lekarstwo.

    – Ja… 

    – Nie bądź uparty. Nie bądź niegrzeczny. Nie marudź. I nie chcę usłyszeć od ciebie, że nie jesteś głodny, jasne?

    Chłopak zamknął usta i kilkakrotnie zamrugał, wpatrując się w zmierzającego w stronę lodówki mężczyznę. Obserwował, jak jego „gość” nalewa congee do miski i szybko wkłada ją do mikrofalówki. Nie mógł nie zauważyć, że ten wciąż dowcipkujący playboy posiada również poważną stronę, a co dziwniejsze, ta cecha sprawia, że Sky czuje drżenie w sercu. 

    Nie, bzdury. To pewnie dlatego, że jestem chory.

    – Chodź, pomogę ci.

    Tak, to dlatego, że jest chory. Jego serce nie zmięknie. Wykluczone. 

    Mężczyzna wrócił z podgrzaną potrawą, pomógł mu się podnieść i oprzeć plecami o wezgłowie łóżka, po czym umieścił naczynie na jego udach. 

    – Chcesz, żebym cię nakarmił?

    Sky wcale nie był mu bardziej przychylny tylko dlatego, że osobnik, który na ochotnika zgłosił się do opieki, pokazywał mu się ze swojej poważnej i ujmującej strony. I nie dlatego, że opiekun po skończonym posiłku wytarł mu usta. 

    – Weź lekarstwo, dobrze?

    I nie dlatego, że podał mu leki i szklankę wody.

– Idź spać, a zaraz poczujesz się lepiej.

    I nie dlatego, że przykrył go kocem i delikatnie poklepał, chcąc go uśpić.

    Sky po prostu jest chory. Nie zmieni o nim zdania tylko dlatego, że się odprężył, gdy mężczyzna tak troskliwie się nim zajmował. 

    Rahu po prostu wykorzystuje moją słabość, by mnie uspokoić. Nie zapomnij o swoim koszmarze, Sky. Ale… czy moje serce mogłoby... bić trochę ciszej?

    – Mogę zrobić to sam.

    – Jak? Zaledwie sekundę temu chwiałeś się przy próbie podniesienia się z łóżka. 

    Dobrze. To było wyjaśnienie. Serce Skya biło szybko z powodu gorączki, a nie z powodu kogoś takiego.

    Po kilku godzinach snu chory ponownie się obudził. Tym razem nie z powodu telefonicznej rozmowy, a odgłosu stukania w klawiaturę, spowodowanego przez kogoś, kto używał jego biurka do pracy.

    Żołądek chłopaka głośno zaburczał, a pęcherz był tak pełny, że istniało niebezpieczeństwo, iż jego właściciel za chwilę będzie leżał w mokrej pościeli. Chłopakowi nie pozostało nic innego, jak tylko szybko opuścić łóżko. Być może próbował jednak zbyt szybko wstać, ponieważ natychmiast się zachwiał. 

    Nieproszony „gość” najwidoczniej kątem oka to dostrzegł, ponieważ pospieszył z pomocą i poważnym głosem zapytał, dokąd Sky się wybiera. Nieco skrępowany chłopak mógł tylko nieśmiało podać powód, dla którego koniecznie musiał wstać z łóżka. 

    Gdzie podział się ten dżentelmen? Gdzie jest troskliwy mężczyzna? Teraz Naphon znów miał przed sobą przebiegłego faceta, który bez dalszych dyskusji wziął go na ręce i zaniósł do łazienki. Na dodatek nie zamierzał wyjść. Został, by pomóc! I jeszcze niewinnym głosem twierdził, iż robi to tylko dlatego, że Sky jest chory i sam nie mógłby sobie poradzić. 

    Tak, jestem chory i to dlatego moje serce bije trochę za szybko. To wykluczone, żebym czuł cokolwiek do mężczyzny, który najwidoczniej lubił dotykać tak słabego ciała. 

    – Wynoś się.

    – Jak mógłbym? Przecież wyraźnie widziałem, jak chwiałeś się na nogach. Jeśli upadniesz i uderzysz głową w toaletę, to będę miał cholerne poczucie winy. Opiekowałem się tobą przez długi czas.

    Jedna noc to nie jest od razu jakiś długi czas! 

    Ale Sky nie mógł zaprzeczyć, że mężczyzna nie tylko go pielęgnował, lecz także odpędzał jego koszmary. 

    – Chcę skorzystać z toalety.

    – Śmiało. Widziałem już przecież wszystko. Nie musisz się wstydzić.

    Młody człowiek gapił się na niego, nie mając pojęcia, czy to z powodu choroby, ale jego spojrzenie nie robiło na tym facecie absolutnie żadnego wrażenia. Zero skruchy. Zamiast tego Prapai wykorzystał moment jego zawahania, by jednym ruchem ściągnąć mu spodenki aż do kostek. Sky nie miał nawet szansy się po nie schylić, ponieważ duża dłoń błyskawicznie chwyciła jego penisa. 

    – W porządku, dzieciaku. Zrób, co trzeba.

    – Puszczaj.

    – Ty puść. Pomogę ci go przytrzymać. 

    Fuck! Zabierz rękę! 

    Sky wrzasnął to wyłącznie w swojej głowie, bo w rzeczywistości mógł jedynie zacisnąć zęby, próbując pokonać naturę. Ledwo był w stanie spokojnie stać w miejscu, gdy ktoś inny dotykał jego intymnej części. A na dodatek ten drań go głaskał. Przecież Sky widział, że jego „pomocnik” się nim bawi! Nie dosyć na tym, szeptał mu do ucha, jakby go uczył, jak należy po raz pierwszy skorzystać z toalety! 

    – Puść... Puść! – wykrzyczał niemal ze szlochem młodzieniec, nie mogąc tego już dłużej znieść. 

    Nie rób tego, Sky. Jeśli na to pozwolisz, to będziesz musiał zapaść się pod ziemię z zażenowania. 

    – Nie chcesz się wysikać? Dobry chłopiec, ulżyj sobie. 

    Kurwa, nie! Kto, do cholery, chciałby sikać z tobą u boku? 

    – Pospiesz się, Nong Sky. 

    Nie...

    Sky zakrył twarz, ponieważ stracił całą swoją dumę, po czym opierając się o silną sylwetkę mężczyzny, wsłuchiwał się w dźwięk lejącego się płynu. 

    Ten bezczelny facet, jak gdyby nigdy nic, skomplementował go! Ale na tym nie koniec żenady, bo Prapai nawet nim potrząsnął i podciągnął spodenki, po czym pomógł mu również umyć ręce i zaprowadził z powrotem do łóżka.

    Jedyne, co Sky mógł zrobić, to zwinąć się w kłębek. Chyba tylko bycie nagim w miejscu publicznym byłoby bardziej krępujące niż to.

    – Twój mały Sky jest słodki, wiesz o tym, prawda?

Byłoby fantastycznie, gdyby niegrzeczny Prapai mógł zabrać ze sobą to żenujące wspomnienie do grobu, ale najwidoczniej nie mógł sobie odmówić, by się z nim nie podroczyć. Zamilkł na chwilę dopiero wtedy, gdy Sky przyłożył mu poduszką! 

– Czujesz się zawstydzony, Nong Sky? Daj spokój, nie używasz go w wiadomym celu, więc ten rozmiar jest w porządku.

    Prapai wygłosił ten komentarz jak gdyby nigdy nic, po czym usiadł na łóżku obok schowanego pod pościelą młodzieńca i czule pogłaskał go po głowie. Sprawiłoby to nawet być może wrażenie delikatności, gdyby nie jego nieprzyzwoite słowa i śmiech.  

    Sky poprzysiągł sobie już nigdy z nikim się nie droczyć. Do końca życia. 

    Przecież to nie był temat do żartów kosztem chorej osoby! 

    W tym momencie Naphon był już pewien, że wszystkie pozytywne uczucia, które żywił do niego po przebudzeniu, były wyłącznie efektem zażycia leków. Po jakimś czasie, przy akompaniamencie śmiechu Paia chłopak wychylił głowę spod koca i maskując nieśmiałość, wbił w niego pełne jadu spojrzenie, a następnie lodowatym głosem syknął:  

    – Mówiłem ci już, że cię nienawidzę?

    Jeśli ktokolwiek pomyślałby, że te słowa zasmucą bezczelnego faceta, to nie mógłby się bardziej mylić. Oczy Prapaia skrzyły się radością, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Co więcej, przysunął się on tak blisko, że chory nie miał pola do manewru. Po chwili dłonie mężczyzny spoczęły na policzkach Skya, uniemożliwiając mu ucieczkę. Miodowo-brązowe oczy pieściły jego twarz, gdy mężczyzna wymownie się w niego wpatrywał.  

    – Mówiłem ci już, że cię lubię?

    – Nie chcę nawet o tym wiedzieć. – Naphon z czerwonymi uszami odwrócił wzrok. Był rozpalony z powodu gorączki. Tak, to z powodu gorączki.

    Rozbawionemu mężczyźnie, który uważnie go obserwował, nie mogła, rzecz jasna, umknąć intensywna czerwień uszu chłopaka.  

    – Wystarczająco się pośmiałeś? Mam zamiar spać.

    – No to śpij. Nie powstrzymuję cię.

    – Kto byłby w stanie przy tobie zasnąć? 

    Właśnie, nikt nie da rady spać, kiedy jakiś gościu tak przenikliwie się gapi. 

    – Dotrzymam ci towarzystwa.

    Sky odwrócił się gniewnie, ale Prapai bezwstydnie położył się obok niego. Oczy chłopaka rozszerzyły się, a ich właściciel natychmiast przesunął się na przeciwległy skraj łóżka. 

    – Nie śpij obok mnie. Od tego będę miał tylko koszmary.

    – Kto tak powiedział? Moja obecność obok przynosi ci jedynie dobre sny. 

    Mimo to Sky zdecydowany był leżeć blisko krawędzi łóżka. Wbrew wcześniejszemu przekonaniu, że nie będzie w stanie zasnąć pod uważnym spojrzeniem nieproszonego gościa, jego powieki po krótkim czasie zaczęły mu ciążyć. Nie poczuł nawet, kiedy został przytulony, ale gdzieś z oddali usłyszał kojący głos: 

    – Słodkich snów, Nong Sky.

     Już od tygodni chłopak zmagał się z nawiedzającymi go koszmarami. Ale ciepły uścisk otulających go silnych ramion oraz miękki głos szepczący mu do ucha bez wysiłku potrafiły przegonić złe sny. Sky był w stanie spokojnie zasnąć i nie zdając sobie z tego sprawy, sam jeszcze ciaśniej przytulił się do obejmującego go mężczyzny. On... czuł się tak dobrze, że za nic nie chciał wyrywać się z jego ramion. 


***


    – Czuję się już dobrze. Możesz iść do domu.

    – Hej! To chyba jeszcze gorsze, niż wtedy kiedy porzuciłeś mnie po jednej nocy. Teraz, skoro w pełni mnie wykorzystałeś, bez mrugnięcia okiem mnie wyrzucasz. 

    Młody mężczyzna będący właścicielem pokoju obudził się tuż przed zachodem słońca, czując się znacznie lepiej. Mimo że nadal miał lekkie zawroty głowy, to ogólnie był w znacznie lepszej formie niż wcześniej. Był w stanie, nie mdlejąc, bez problemu utrzymać się na nogach. Nadszedł więc czas, by poprosić tymczasową pielęgniarkę o opuszczenie sali. Jednak mężczyzna gorąco zaprotestował, robiąc z siebie niewiniątko, które zostało niecnie wykorzystane.

    – Zamierzasz zostać tu już na zawsze? – zapytał młody człowiek głosem ociekającym sarkazmem. 

    – Mogę? W takim razie pójdę do domu po swoje rzeczy – odparł natychmiast uradowany Prapai, nie przejmując się potępiającym spojrzeniem swojego rozmówcy. 

    – Daj spokój, Nong Sky, nie bądź niewdzięczny. Możesz mnie nie lubić, ale czy nie  mógłbyś choć trochę złagodnieć? Od wczoraj cię pielęgnowałem, przynosiłem jedzenie, podawałem lekarstwa, wycierałem cię, zmieniałem pościel i zabierałem do łazienki. Robiłem dla ciebie wszystko. A teraz, gdy czujesz się już lepiej, stałem się bezużyteczny i zamierzasz mnie tak po prostu wyrzucić? Nawet jeśli jestem bezwstydny, nie brak mi wrażliwości. 

    Gdyby zrobił smutniejszą minę, Sky mógłby poczuć wyrzuty sumienia i złagodnieć, ale ten cholernik z wyraźnym wysiłkiem powstrzymywał śmiech. Kto by mu współczuł? Nawet jeśli Sky w gruncie rzeczy uważał, że jego pielęgniarka ma rację. 

    Nie jest niewdzięczną osobą, ale tego, czego on pragnie, ja bez wątpienia nie chcę mu dać. 

    – Czego chcesz? – zapytał wprost młody człowiek. 

    To wszystko, czego było trzeba, żeby przystojniak posłał mu promienny uśmiech. 

    – Myślę, że wiesz, czego chcę. 

    Déjà vu. 

    W głowie chłopaka pojawiło się wspomnienie ich pierwszej umowy. Wtedy Sky zapytał Prapaia, co musi zrobić, by wydostać się z miejsca wyścigów. I… usłyszał dokładnie tę samą odpowiedź. 

    Dobre samopoczucie Skya, które stopniowo rozkwitało, w jednej chwili zostało zatrute toksynami i umarło, a łagodne spojrzenie jego oczu stało się ostre. Odbiło się w nich obrzydzenie.

    – Nie pozwolę ci na to. 

    Poprzednim razem się poddał, ponieważ myślał o tym jak o przygodzie na jedną noc z całkowicie obcym mężczyzną. Ale teraz, gdy Pai stał się kimś bliższym, ich relacja mogła przerodzić się w coś więcej. Sky bez wahania więc odmówił. 

    – Prawdopodobnie nie wiesz nawet, czego tak naprawdę chcę. 

    – Dlaczego miałbym nie wiedzieć? Nie ma w tym żadnej filozofii. Po prostu chcesz uprawiać ze mną seks.

    Młodzieniec nadal nie wiedział, co w nim tak bardzo pociąga tego mężczyznę. To prawda, że był doświadczony w łóżku, ale Prapaiowi z całą pewnością nigdy nie brakowało partnerów seksualnych, z łatwością mógł więc znaleźć kogoś o wiele lepszego. Dlaczego tak bardzo upiera się przy kimś, kto już tak wiele razy mu omówił?

    – Tak, chcę uprawiać z tobą seks.

    Reszki pozytywnych uczuć Skya w jednej chwili się ulotniły. 

    – …

    – Ale to było moją jedyną myślą kilka tygodni temu.

    Zdezorientowany młody człowiek zacisnął usta, wpatrując się w wielkiego mężczyznę, który chwycił swoje ubranie wiszące na balkonie. Milczał. Po chwili odwrócił wzrok, gdy Prapai zdjął szorty i wrzucił je do kosza z bielizną, a następnie założył własne ubrania, które miał na sobie, gdy zjawił się tu poprzedniego dnia. 

    Mężczyzna, któremu udało się zaskoczyć Skya, zatrzymał się tuż przed nim. Jego bystre, miodowe oczy stanowczo patrzyły mu w twarz, ale nie było w nich przebiegłości i ani śladu przekomarzania. Zamiast tego, ku swojemu zdumieniu, chłopak ujrzał w nich niezwykłą powagę. 

    – Przyznaję, że gdy poprosiłem Nong Raina o twój numer, istotnie chciałem jeszcze raz uprawiać z tobą seks, ale w międzyczasie zmieniłem zdanie. Traktuję cię absolutnie poważnie. 

    – … 

    Sky ciągle milczał. 

    – To, czego od ciebie chcę, nie jest niczym skomplikowanym. Po prostu pozwól mi zdobyć twoje serce.

    – Hę?

    Student zamarł, nie potrafiąc przetworzyć tego, co właśnie usłyszał. Następnie ujrzał szeroki uśmiech i pewne siebie spojrzenie Paia, po czym usłyszał jego śmiech.

    – Odblokuj mój numer. Odbieraj czasem połączenia, a kiedy możesz, odpowiadaj na wiadomości. Nie uciekaj za każdym razem. Widzisz? To nic trudnego.

    Sky zmrużył oczy. Musiał przyznać, że być może istotnie zachowywał się wobec tego przebiegłego mężczyzny jak klasyczny paranoik. Jeśli Prapai chce jedynie podjąć próbę, to on da radę to znieść. Pytanie tylko, czy ten facet naprawdę pragnie wyłącznie tego? 

    – Tylko o to proszę. – Prapai udzielił odpowiedzi na niezadane pytanie. Następnie z uśmiechem chwycił torbę ze swoim laptopem. Był to uśmiech, który potrafił sprawić, że osobnik o twardym sercu po raz kolejny zamarł.

    Zapadał zmierzch, ostatnie światło dnia oświetliło przystojną twarz mężczyzny, podkreślając jego wdzięki. Błyszczące oczy i promienny uśmiech niemal oślepiły  zastygłego w bezruchu Skya. Prapai chciał zaofiarować to wszystko akurat jemu – chłopakowi, który nie był nikim wyjątkowym. 

    – Jeśli przestaniesz uciekać, Sky, to jestem przekonany, że mam wystarczająco dużo dobrych cech, by ci zaimponować.

Bum! Bum! Bum!

    W tej sekundzie serce zabiło mu w piersi tak szybko, że Naphon zmuszony był odwrócić wzrok. Co jest z nim nie tak?

    – Biorąc pod uwagę, że jesteś dziś chory, zatrzymam się dokładnie w tym miejscu. Ale nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę ci w przyszłości. – Prapai czarująco się uśmiechnął, po czym podszedł do drzwi i położył dłoń na klamce. 

    Student wziął głęboki oddech.

    – Nie obchodzi mnie to i nie ma znaczenia, jak bardzo się starasz.

     Starszy z nich znów szeroko się uśmiechnął.

    – Zobaczymy.

    Bum!

    Kiedy za jego gościem zamknęły się drzwi, Sky znów położył się na łóżku, wcale nie dlatego, że czuł się tak osłabiony, ale ze względu na bijące w nadzwyczajnie szybkim tempie serce. Chłopak zacisnął usta, czując, że pewnego dnia się podda. Potrząsnął więc głową, próbując pozbyć się z niej tych niepożądanych myśli. 

    Biorąc pod uwagę ich pierwsze spotkanie i to, w jaki sposób się ono zakończyło, chłopak wiedział, że nie pozwoli na to, by dać zmiękczyć się komuś pokroju tego faceta. Nie zaprzeczał jednak, że naprawdę jest mu coś winien. No dobrze. Odwdzięczy się, ale przecież nie własnym ciałem.

    Młodzieniec potrząsnął mocno głową. Był zdecydowany zrzucić całą winę za swoje niechciane myśli na trawiącą go gorączkę. Gdyby był w normalnym stanie, to z pewnością nawet by się nie zawahał. W końcu wstał, usiłując wymyślić, co powinien zrobić, by pozbyć się z umysłu obrazu tego irytującego mężczyzny. Już sama myśl o nim przyprawiała go o ból głowy. 

    Miał przecież pracę, którą należało dokończyć i przekazać profesorowi, a jutro będzie ostatni dzień zajęć cheerleaderek. Sky bez wahania zadzwonił do przyjaciela.

    Przez wiele tygodni wkładał mnóstwo wysiłku w przygotowanie jutrzejszego spotkania dla pierwszaków. Ostatni dzień ich zajęć uważany był za wielkie wydarzenie roku. Spotkanie rozpoczynało się wieczorem i trwało do następnego ranka. Było ciężko i męcząco, ale była to aktywność, która sprawiała, że pierwszoroczniacy będą w stanie lepiej zrozumieć i pokochać swój wydział. Sky również był pod wrażeniem tej aktywności, gdy jako pierwszoroczniak uczestniczył w niej w zeszłym roku. Chciał więc, by tegoroczne świeżaki poczuły to samo.

    Nawet jeśli umysł podpowiadał mu, że to wydarzenie może być zbyt męczące dla jego osłabionego ciała, to i tak był zdecydowany zrobić wszystko co w jego mocy. Jutro będzie dobry dzień, by obejrzeć godny podziwu rezultat swoich wysiłków.

    Miał szczęście, że gorączka zdążyła już opaść, bo naprawdę nie chciał przegapić jutrzejszej imprezy. 

    – Czy jest coś, co mogę zrobić?

[Po prostu wróć do łóżka, wyzdrowiej i przyjdź jutro. I tak będziemy musieli zostać do świtu] – pocieszał go Zig.

    Warain, który nigdy nie przejmował się nadobowiązkowymi zajęciami na uniwersytecie, również  się zjawił, zdecydowany wnieść wkład w tegoroczne wydarzenie dla świeżaków. Tak więc jeśli ktokolwiek by twierdził, że te spotkania są bezcelowe, Sky mógł powiedzieć, że tak nie było. Wystarczyło spojrzeć na harmonijną współpracę studentów. 

    Sky nie wiedział, jak długo rozmawiał przez telefon, ale jakiś czas później dobiegł go dźwięk pukania do drzwi. 

    – Zapomniałeś czegoś? – zapytał po ich otwarciu.

    – Tak, istotnie – padło z ust mężczyzny, który niedawno opuścił jego pokój. Prapai uniósł w górę plastikową reklamówkę z zakupionym dla Skya posiłkiem. 

    – Zapomniałem kupić choremu obiad. Masz, nie musisz już dziś opuszczać akademika. Pai włożył mu plastikową torbę w dłoń. Sky nie mógł się powstrzymać i uważnie go obserwował. Nie wiedział, w jaką grę grał ten mężczyzna, na którego twarzy widniał jedynie uśmiech. 

    – Teraz naprawdę pójdę już do domu. – Po tych słowach facet odwrócił się w stronę schodów, wprawiając w lekkie osłupienie paranoika, który podjął spontaniczną decyzję. 

    Chwyt!

    – Hę?

    Cmok!

    Chyba naprawdę jest jeszcze chory. 

    – Nie lubię nikomu być dłużny. Dzięki za kolację. 

    Sky nie przejął się zaskoczonym spojrzeniem mężczyzny, którego przed chwilą chwycił za ramię i pocałował w policzek. Zresztą natychmiast go puścił i wrócił do pokoju. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, były szeroko otwarte oczy Paia.

    Bum!

    Po zamknięciu drzwi wlaściciel pokoju usiadł na podłodze i przekonywał samego siebie, iż zrobił to tylko dlatego, że nie chciał być innym czegokolwiek dłużny. A poza tym… był przecież chory. 

    Puk! Puk!

    – Następnym razem nie dam ci się wywinąć – powiedział stojący za drzwiami osobnik, zanim Sky usłyszał oddalające się kroki. 

    – Nie dasz rady mnie złapać – wymamrotał pod nosem chłopak.

    Dokładnie w tym momencie w jego sercu rozległ się cichutki głosik: 

    Jesteś tego pewien, Sky?

    W tej chwili student nie był już pewien absolutnie niczego.



Tłumaczenie: Juli.Ann    

Korekta: paszyma


Poprzedni 👈             👉 Następny



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty