TT 7 YoL – Rozdział 1 [18+]



Między mężem a żoną nie ma nic banalnego

[18+]


– Kto ci pożyczył tyle odwagi, że ośmieliłaś się dotknąć mojego mężczyzny?

– A czy on ci powiedział, że jest twoim mężczyzną?

– Aaaaaaaach!!! Boisz się ze mną porozmawiać?!

– A jak uważasz, co robię??

– Okradanie wciąż tego samego człowieka to jakiś cholerny dramat!

(*dialog z TV)


    Niebo na zewnątrz domu pociemniało już kilka godzin temu, a zmęczony całodzienną pracą Type wyjął deskę do prasowania i żelazko, by wyprasować ubrania, które chciał założyć kolejnego dnia. Żeby nie czuć się w salonie tak bardzo samotnym, włączył telewizor, w którym po wiadomościach puszczano gorący dramat. W telewizyjnej noweli między dwiema współpracownicami doszło do rywalizacji o mężczyznę. Kobiety biły się tak gwałtownie, że ciężko było je rozpoznać i sytuacja zapowiadała się naprawdę krwawo. Nie należało jednak oczekiwać, że Type zmieni kanał, słysząc przekleństwa i widząc przemoc. Nie zrobił tego, nadal prasował swoje ubrania i z fascynacją przyglądał się dramie.

    Cóż, całkiem nieźle się na to patrzy... Główny bohater rzeczywiście wygląda na przystojniaka.

Type nie mógł się powstrzymać od rozważań, gdy przyglądał się męskiemu bohaterowi, o którego toczyła się walka.

    Jak wyglądałyby te kobiety, gdyby dowiedziały się prawdy? Przecież podmiot ich westchnień tak naprawdę nie chce żony, tylko męża.

    Dobrze zorientowany w regułach gry mężczyzna zachichotał. Nie był zniesmaczony i nie zastanawiał się nawet, dlaczego tak myśli. Skoro już od lat umawiał się z chłopakiem, to nierzadko spotykał ludzi takich samych jak on. Ten stan umysłu właściwie nie różnił się od coming outu.

    Odkąd związał się z Tharnem, dowiedział się, że jego junior też jest gejem i że heteroseksualny mężczyzna ze stali, taki jak Ai’No, także robi to z facetem, a w dodatku jest żoną. Ta seria „zmian” stworzyła z Type’a wyjątkowego geja, a jego postrzeganie homoseksualizmu nie było już tak płytkie jak wcześniej. Niechby tylko rodzice nie byli tak smutni… Wciąż płaczą i rozpaczają! Ty kochaj, ile chcesz. Co jest złego w tym, że mężczyźni kochają się nawzajem, a kobiety kochają inne kobiety, o ile ta miłość nikogo nie krzywdzi? Może czasami lepiej jest, żeby mężczyźni zakochiwali się w sobie, a nie w kobietach? Mogą kochać się, nie myśląc o wpadce i dzieciach, a po rozstaniu nie dzieje im się żadna krzywda.

    Gdyby zapytać Type’a, czy chce mieć dzieci, to jego odpowiedź byłaby jasna: stanowczo nie! Czy to adopcja, czy macierzyństwo zastępcze, wraz z mężem jasno stwierdzili, że nie chcą dzieci i że już wystarczająco ciężko jest żyć zgodnie we dwóch. Żartobliwym tonem Type wyjaśniał to kiedyś Tharnowi:

    – Jeśli nie będziesz już do mnie tak przywiązany i na szczęście nie będziemy obarczeni posiadaniem dziecka, to po prostu powiedz mi wprost, gdy będziesz chciał ze mną zerwać.

    W trakcie tamtej rozmowy ich dwójka była tak głośna, że o mało nie zawalił się sufit. Jego facet całkiem na serio wziął słowa Type’a i ostrzegł go, że ma nigdy więcej nie robić sobie takich żartów, bo inaczej czeka go kara. I co się stało? Karał go całą noc. Type był potem tak wyczerpany, iż miał wrażenie, że się rozpada, a po wszystkim Tharn wciąż trzymał go ledwo przytomnego w ramionach i szeptał mu do ucha: „Nie wspominaj już nigdy o rozstaniu”. Gdy Tharn go tak rozpieszczał, od razu miękło mu serce.

    Dobra, zrobione!

    Jego efektywność prasowania podczas oglądania serialu była imponująca, ubrania na cały tydzień zostały wyprasowane, a zadowolenie z siebie sięgnęło niemal wyżyn, dopóki oczy Type’a nie natrafiły na…

    – Ubrania Tharna! Cała masa!!!

    Rodzice uczyli go oszczędności i pracowitości, więc podczas studiów sam prał i prasował swoje ubrania, co pozwalało mu zaoszczędzić sporo pieniędzy.

    Fuj! Czyżby Tharn zapomniał, że teraz nie powinien już wyciągać pieniędzy od rodziców i że był zdany na siebie?

    Type nie mógł się powstrzymać, ale mentalnie opluł swojego chłopaka i rzucił kosz z ubraniami na podłogę. Właściwie to Tharn zazwyczaj zabierał swoje rzeczy do pralni, ale tym razem, z powodu kłopotów w pracy, Type nie zawracał sobie głowy ich rozdzielaniem i wrzucił wszystkie do pralki, więc ubrania należące do jego połówki wciąż nie pojawiły się w jej szafie.

    Zapomnij o tym, wyprasuj je, a potem zgarnij od niego za to kasę.

    Type był w całkiem dobrym humorze, ponieważ jego kierownika dziś nie było. Zaczął więc prasować koszulki swojego chłopaka, nie zamierzając oczywiście brać za to pieniędzy. Byli razem tak długo i musiał przyznać, że Tharn dawał od siebie kilka razy więcej niż on, mimo że partner często powtarzał, że to Type daje mu dużo więcej.

    Mieszkam w jego domu za darmo, on płaci za wodę i prąd, a ja tylko za jedzenie. Jak niby daję więcej?

    Type zaśmiał się do siebie, prasując pierwszą rzecz, a za nią drugą i trzecią... Wskazówki zegara wskazywały już dwudziestą, gdy schludnie wyprasowane stosy koszulek i spodni czekały, aż Type odłoży je do szafy. Hurrrra!

    – Dość wcześnie wracasz dziś do domu – powiedział Tiwat do osoby, która weszła, otwierając ze skrzypieniem drzwi. Twarz wchodzącego zarumieniła się i na pierwszy rzut oka widać było, że nie żałował sobie drinków.

    – Nie ma dziś ruchu na drodze… Tak przy okazji, P’Jeed dziś o ciebie pytała. 

    Po ukończeniu studiów Tharn, głównie na prośbę właścicielki klubu, od czasu do czasu grywał ze swoim starym zespołem. Dzisiaj też zadzwoniła po przystojnego perkusistę i dlatego pojechał. Zaprosiła również Type’a, ale ponieważ ostatnio był w złym humorze, nie poszedł, bojąc się, że zepsuje imprezę.

    – Pozdrów ją, a ja pójdę tam i będę wam kibicował któregoś dnia, jeśli będę mógł.

    Type powiedział to, idąc w kierunku sypialni, ale nagle poczuł, że przytrzymały go czyjeś ramiona...

    – Nie zamierzasz się dowiedzieć, o co pytała P’Jeed?

    Type wyraźnie poczuł, że przytulający go chłopak jest pijany, bo wdzierał mu się do nozdrzy ostry zapach alkoholu.

    – Pewnie o to samo co wcześniej, czyli gdzie jestem – odparł Type, a Tharn mruknął:

    – Nie! Pytała, gdzie uciekła moja najdroższa żona.

    Type tak bardzo przyzwyczaił się już do tego, że ludzie nazywali go żoną Tharna, że zupełnie na to zobojętniał. Nawet jeśli jego ojciec wciąż nie wiedział, jaką pozycję przyjmuje jego ukochany synek. Uśmiechnął się i odpowiedział:

    – Ach tak! I co jej odpowiedziałeś?

    Tharn zaśmiał się razem z nim, a potem... zakopał twarz w szyi swojego ukochanego.

    – Gdy tylko o tobie wspomniała, zatęskniłem za moją żoną tak bardzo, że od razu przybiegłem z powrotem – powiedział, wsuwając rękę pod koszulkę Type’a. Przesuwał ją kawałek po kawałku, tylko po to, by... Tylko po to, by Type chwycił ciekawską dłoń i szybko ją od siebie oderwał.

    – Baw się w pijackie zabawy gdzie indziej. Nie widzisz, że niosę stos ubrań? Jeśli upadną i się pogniotą, to cię zamorduję!

    Type kopnął Tharna w łydkę, odsuwając się i spoglądając na niego z przymrużeniem oka.

    – Przecież to moje ubrania. Czemu…? – zaczął Tharn, podnosząc rękaw niebieskiej koszulki, by się jej przyjrzeć.

    – Cóż, wyprasowałem je dla ciebie.

    – Dlaczego?

    – ...

    Type zamarł na chwilę i odwrócił się, by spojrzeć na partnera. Zobaczył, że ten nadal mocno marszczy czoło i kurczowo trzyma rękaw, jakby studiując jego strukturę.

    – A dlaczego nie mogę dla ciebie prasować?

    – Nie musisz mi pomagać, przecież zawsze wysyłam je do pralni.

    Brwi Type’a drgnęły, gdyż poczuł, jakby kawałek jego dobrego serca był właśnie drobno mielony, ale mimo wszystko zacisnął pięści z całych sił, próbując powstrzymać się od wybuchu.

    – I tak prasowałem swoje. Twoich nie było zbyt wiele, więc przy okazji też je ogarnąłem.

    – Nie pomagaj mi w przyszłości, oddam je do prania.

    – ...

    Type zamilkł, patrząc bez słowa na Tharna, który puścił T-shirt, wciąż mamrocząc nieprzerwanie i zupełnie nie zwracając uwagi na zmiany widoczne na twarzy partnera.

    – W przyszłości nie musisz dla mnie prać ani prasować. Pralnia to koszt tylko kilku bahtów, stać mnie na to...

    Bang!

    Zanim Tharn zdążył dokończyć zdanie, stos ubrań, które Type jeszcze przed chwilą trzymał w rękach, uderzył go w twarz z taką siłą, że nie zdążył zareagować i poleciał kilka kroków do tyłu, ledwo łapiąc rzucone w niego rzeczy.

    – Sukinsyn!

    Bum!

    Sam fakt, że Type przeklął w ten sposób, wystarczył, by pokazać poziom jego złości. Wściekły facet poparł to wyjściem i głośnym trzaśnięciem drzwiami sypialni, bo obawiał się, że gdy zostanie, to nie zawaha się uderzyć Tharna w jego przystojną twarz.

    Zrobiłem to wszystko dla ciebie, a ty gadasz takie bzdury!

    Jeśli zapytać Tharna, czy był pijany, gdy zaczynał rozmowę, to odpowiedź brzmiałaby: zdecydowanie TAK. Jednak jeśli zapytać go, czy teraz był trzeźwy... Tak, wystarczyło tych kilka słów, które właśnie usłyszał, by natychmiast wytrzeźwiał.

    Chociaż Type’a już nie było, perkusista wciąż stał przed drzwiami, jakby próbując odzyskać rozum. Zaciskał ramiona wokół sterty ubrań, a jego umysł walczył z otępieniem, zadając sobie pytanie…

    Co powiedziałem nie tak?

    Wciąż zastanawiał się nad tym, kładąc rzeczy na kanapie i spoglądając na nie ze zdumieniem. Ubrania, które wyprasował dla niego Type, były niczym innym jak zestawami wszystkiego, co miało być noszone przez najbliższy tydzień.

    W tym roku Tharn zwykł był wysyłać swoje rzeczy do pralni, ponieważ były wtedy lepiej wyprasowane i zajmowało mu to mniej czasu, niż gdy robił to sam. Uważał więc, że to jak najbardziej w porządku. Przecież nawet gdyby chciał płacić Type’owi, by to robił, bez względu na cenę, to Type nie miałby na to czasu i jeszcze by się wściekał, że traktuje się go jak służącego.

    Co się więc zmieniło? Tharn wiedział, że jego chłopak chciał być dla niego miły i dlatego wyprasował mu ubrania, ale perkusista po prostu nie chciał zmuszać go do ciężkiej pracy. Może sposób, w jaki to powiedział, nie był zbyt rozważny…

    A tak właściwie czy Type jest z nim szczęśliwy? Oczywiście, że tak! Chociaż pewnie dlatego, że są razem od dłuższego czasu, nie zwracają już takiej uwagi na słowa i ton głosu jak kiedyś. Kiedy zaczynali się umawiać, uważali, by nie powiedzieć czegoś niewłaściwego w obawie przed zranieniem uczuć drugiej osoby. Jednak kiedy się już dogadali i poznali przyzwyczajenia partnera, to trochę jak w przypadku męża i żony w wieloletnim związku – zapominali czasem podczas rozmowy o tym, by zwracać uwagę na sformułowania i brać pod uwagę uczucia drugiej osoby. Życie nauczyło Tharna, że nie da się cofnąć tego, co powiedział... Ale jest szansa na naprawienie tego, co złe.

    Po prostu nie chcę ci jeszcze bardziej wszystkiego utrudniać.

    To właśnie jego serce chciało powiedzieć najbardziej. Perkusista wszedł do małej łazienki i wziął prysznic, by nieco oczyścić głowę. A potem głęboko odetchnął i przygotował się do czarowania swojej żony, domyślając się, że tym razem czeka go coś więcej niż tylko zbesztanie. Prawdopodobnie nie obędzie się bez bicia.

    Niedługo potem Tharn, który zamienił zapach podpitego kochasia na orzeźwiający zapach mydła, cichutko wślizgnął się do sypialni i zobaczył, że jego partner jeszcze nie zasnął. Marszcząc czoło, siedział na łóżku, rozmawiając przez telefon. I choć można by podejrzewać, że dzwoni do przyjaciela, by wyrzucić wszystkie żale, to jednak...

– Ai’No, masz 25 lat. Nie umiesz podejmować własnych decyzji? Co mnie obchodzi, że twój chłopak jest molestowany przez dziewczynę? Czy mam rzucić zaklęcie, które zmieni twojego Kla w ropuchę? Masz własny mózg! Nie potrafisz nic sam wymyślić?!

    Jak zwykle jego przyjaciel potrzebował pomocy...

    Czy to było bardzo nie na miejscu?

    Ai'No, czemu sam nie rozwiążesz problemów z mężem? Moja żona będzie jeszcze bardziej zła! Chcesz, żeby przez ciebie wyrzuciła mnie z domu? 

    Oczywiście Tharn nie mógł tych słów wypowiedzieć głośno, westchnął więc tylko i patrzył, jak gniew Type’a gwałtownie wzrasta. Nagle Tiwat szarpnął głową, by na niego spojrzeć, a potem... prychnął, śmiejąc się tak zimno, że Tharn aż się skrzywił.  Pamiętał doskonale, iż partner twierdził kiedyś, że takiego śmiechu nauczył się od niego.

    – Ai’No, pytam cię! Zamierzasz przez to zerwać z Kla?

    Tharn nie musiał się domyślać, co odpowie były kapitan drużyny piłkarskiej na drugim końcu linii. Jakim cudem facet, który kochał bezgranicznie swojego młodszego chłopaka, mógłby chcieć go zostawić?

    – Dobra!!! Jeśli nie chcesz się z nim rozejść, to idź tam i przegadaj to z nim porządnie. Jeśli jednak on wspomni o rozstaniu, to proponuję upchnąć tę szumowinę w kiblu i po prostu ją utopić! To wszystko, idę spać!

    Type wyłączył telefon, a następnie rzucił go na szafkę nocną, po czym odwrócił głowę, by nie patrzeć na Tharna, który zapytał:

    – Czy to ten facet Ai’No?

    – A nie mogłeś pomyśleć, że to jakiś inny pies? – zapytał Type podniesionym głosem.

    – ...

Tharn ukrył swój niepokój, milcząc, i być może partner wyczuł, że jego ton był zbyt ostry, bo westchnął i ponownie machnął ręką, mówiąc:

    – Były jakieś kwiatki, którymi ktoś zabiegał o względy tego dzieciaka Kla, a Ai’No zaczął wymyślać bzdury. Jakby nie wiedział, jaką osobą jest Kengkla, który na widok Ai’No przychodzącego tutaj od razu staje się koszmarnie obcesowy i zazdrosny... A ty jaki masz w tym interes, że pytasz?

    Wyglądało to tak, że ta dwójka nie zaliczyła wpadki, co wcale nie poprawiło Tharnowi humoru. Type może i nieco się uspokoił, ale złe myśli w jego głowie nie zostały rozwiane. Sprawy w pracy były dla niego wystarczająco obciążające i Tharn naprawdę nie chciał, żeby jeszcze kwestie między nimi pogarszały mu samopoczucie. Położył się więc delikatnie na łóżku, ale...

    – Muszę cię ostrzec, że jestem w naprawdę złym nastroju i jeśli teraz się do mnie zbliżysz, to nie gwarantuję, że przeżyjesz!

    Type mówił bez ogródek, ale niebojący się śmierci Tharn przysunął się do niego, w milczeniu patrząc mu w oczy, a potem... przełożył rękę, oplatając ją wokół ramion partnera.

    – Przepraszam!

    – ...

    Tiwat nie odpowiedział, tylko w milczeniu patrzył na kochanka, który przysunął się do niego jeszcze nieco bliżej.

    – Wiesz, ja po prostu nie chcę, żebyś pracował zbyt ciężko.

    – ...

    Tharn tłumaczył swoje rozumowanie, a na razie jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał, była cisza. Ale cios nie nadszedł.

    – Przed chwilą wyprasowałeś mi ubrania, a ja wcale się na to nie żaliłem, bo bardzo doceniam to, co dla mnie zrobiłeś. Ale przecież widzę, jak jesteś rozgoryczony i zmęczony tym, co dzieje się u ciebie pracy. Nie chcę, żebyś dodatkowo zawracał sobie głowę takimi sprawami.

    Type wciąż pozostawał obojętny, ale fakt, iż nie posunął się do rękoczynów, był jednak dobrym znakiem.

    – Przepraszam. Sposób, w jaki wcześniej to powiedziałem, był bez sensu i to moja wina.

    Lekko speszony ton i przygnębiony wyraz twarzy… Tharn wiedział, że na pewno spróbuje tej sztuczki jeszcze nieraz, by zmiękczyć Type’a i znowu zobaczyć, jak jego chłopak wzdycha, a na twarzy pojawia mu się lekka bezradność. Jednak przygnębiony ton powrócił.

    – Gdy usłyszałem to, co mówisz, poczułem się, jakbym był utrapieniem.

    No tak, zapewne.

    – Nie o to mi chodziło.

    Byli razem od lat, więc jak to możliwe, że Tharn nie przewidział reakcji Type’a? Wiedział, że choć druga strona jest impulsywna, to nie jest nierozsądna. Jego partner z wiekiem dojrzał i nie był już tak emocjonalny w dyskusjach. Jeśli umiało się z nim rozmawiać, to naprawdę słuchał i rozumiał, nawet jeśli jego pierwsze gwałtowne słowa i skrzywiona twarz były takie same jak za czasów studenckich.

    – Naprawdę nie chcę, żebyś tyle pracował. Masz wystarczająco dużo na głowie bez zawracania sobie głowy praniem i prasowaniem moich ubrań czy innymi rzeczami w domu.

    – Nie robię tego tak dobrze jak pralnia i dlatego mi to mówisz?

    – Hej, naprawdę chcesz się kłócić?

    Tharn ledwo skończył zdanie, gdy Type rzucił w jego stronę ostrym spojrzeniem. Perkusista natychmiast podniósł ręce w geście poddania.

    – Przepraszam, mój błąd.

    – Pfff! – Type wypuścił tylko chrząknięcie z głębi gardła, po czym znowu się położył. – Idę spać.

    To wyraźnie pokazywało, że nadal jest zły. Tharn chciał jeszcze coś powiedzieć, ale widząc zachowanie Type’a, przestał myśleć o kontynuowaniu rozmowy. Doszedł do wniosku, że lepiej będzie poczekać, aż druga strona się uspokoi, bo przecież powiedział już wszystko, co powinno zostać powiedziane. I wciąż miał swoją zabójczą broń... Z tą myślą wstał i zgasił światło, po czym wrócił do łóżka.

    – Ai’Tharn, mówiłem, że idę spać!

    Niski głos brzmiał groźnie, ale Tharn nadal leżał blisko partnera. Jego dłonie wdzierały się pod T-shirt Type’a. Wiedząc, że to mocny dotyk zawsze budził najbardziej pierwotne pragnienia kochanka, Tharn zwiększył siłę natarcia. Czuł, że temperatura jego ciała wzrasta i nawet jeśli został ostrzeżony, to nie zamierzał przestać.

    – Ai’Tharn! – Ton Type’a stał się naprawdę surowy, gdy dwie ręce perkusisty wsunęły się pod jego spodnie od piżamy.

    – Nie jestem w nastroju!

    – Pomogę ci go znaleźć.

    – Debil! Zabieraj ode mnie te swoje łapska!

    Wyglądało na to, że Type był naprawdę wściekły, ale jak Tharn mógł odpuścić? Jego ręce pozostały pod piżamą i nadal głaskały kochanka, dotykając tak, że oba oddechy zaczęły przyśpieszać, a potem...

    Łup!

    – Auć!

    Type trzasnął łokciem w brzuch Tharna tak mocno i szybko, że ten nie zdążył zareagować, za to pospiesznie wycofał ręce, zakrywając nimi swój brzuch.

    Type usiadł sztywno, zimnym wzrokiem patrząc na osobę obok.

    – Co powiedziałem przed chwilą?

    – Powiedziałeś, że nie jesteś w nastroju.

    Type wciąż patrzył na niego tak, jakby miał zamiar go zabić.

    – Hmm! To dlaczego mnie nie słuchasz? Idę jutro do pracy, w przeciwieństwie do ciebie, dupku! Ty możesz sobie odpocząć!

    – Starałem się tylko sprawić, żebyś się odstresował i odprężył. – Ton Tharna był niezwykle szczery, a zirytowany Type mocno podrapał się po głowie.

    – Ale ja po prostu nie jestem w nastroju...

    – Ai’Type! – Nie dając mu szansy na dokończenie, Tharn objął nadgarstek Type’a i kontynuował poważnym tonem, jakby chcąc mu przypomnieć: – Nie robiliśmy tego od tygodnia, chciałem pomóc ci się zrelaksować.

    Tiwat milczał przez krótką chwilę, a potem złapał lekko nabrzmiałą „wymówkę” partnera mocnym chwytem.

    – Ach! – Tharn krzyknął ze zdziwieniem.

    – Czy ja mam się relaksować, czy ty? Po prostu wiesz, jak wykorzystać moje słabości, udając mistrza taktu!

    Type samym spojrzeniem pokazał, że przejrzał go na wylot, więc zaskoczony jego działaniem Tharn nawet nie wiedział, jak się zachować. W dodatku partner miał przecież rację, bo od tygodnia nie mieli tego samego dnia wolnego, a to, co właśnie powiedział, było jedynie pretekstem do uprawiania seksu.

    Ale co złego jest w chęci kochania się z tym, którego darzy się uczuciem? Nie wiedział, jak zareagować i co powiedzieć, przytłoczony sytuacją, ale efekt był taki, że to Type’owi w końcu zmiękło serce. Potrząsnął więc głową, po czym podniósł rękę i poklepał Tharna po biodrze:

    – Podnieś tyłek do góry, a ja pomogę ci ustami.

    Tharn bardzo chciał zaprotestować, że to on miał pomóc drugiej stronie, ale zamilkł, widząc minę wyraźnie mówiącą: „Jeśli nie chcesz, lepiej zabieraj swojego kutasa!”. Mógł więc tylko potulnie unieść biodra i pozwolić ściągnąć sobie spodnie do kostek, po czym szybko opuścił głowę.

    – Tharn, czy twój mały nie jest trochę nadpobudliwy?

    – A kto ci każe ciągle się na niego gapić?!

    Co za nonsens! Przecież Tharn nie jest z drewna ani nie jest kobietą. Czując spojrzenie utkwione w jego juniorze i „obmacujące” go, jakby chciało dokuczyć… Jak ma to spokojnie znieść normalny, młody mężczyzna? Jego penis już dawno wstał i zasalutował!

    – Ktoś, kto sprawił, że twój fiut jest tak duży, zamierza powoli pozwolić ci dojść od punktu do punktu.

    Type wydawał się być w znacznie lepszym nastroju, trzymając w obu dłoniach całkiem już twardego penisa partnera. Następnie szarpnął nim powoli, tak przyjemnie, że Tharn zacisnął zęby. Mokry, gorący język Type’a polizał lśniący czubek, a Tharn po każdym takim ruchu podnosił białą flagę w geście poddania. Jego oczy wpatrywały się w przystojną twarz. Type pochłaniał jego kutasa, liżąc go giętkim językiem i równocześnie posuwając dłonią w idealnie dopasowanym rytmie.

    Czując, jak cudowne usta liżą odsłonięty, delikatny rowek na szczycie, a następnie mocno go ssą, Tharn wydawał z siebie coraz głośniejsze jęki. Wiedział przecież, że Type już od dawna nie miał problemu w pomaganiu mu ustami, a nawet był bardzo utalentowany w tej dziedzinie. Jego talent i dzisiejsza desperacja po raz kolejny zachwyciły kochanka.

    – Hmmm... Zamierzasz go ssać, aż się spuszczę? – sapnął Tharn, obserwując, jak Type zaciska usta, by utrzymać w nich drgającego penisa. Jego język też nie próżnował, liżąc i pieszcząc, ssąc coraz mocniej i mocniej, a biodra podrygiwały mu w tym samym rytmie. 

    Gdy partner zapytał, czy zamierza ssać do końca, Type zerknął na niego, a to spojrzenie było jak prowokacja. Ugh! Tiwat wciąż nie podniósł głowy, by o tym podyskutować, a zamiast tego intensywnie pracował ustami i językiem, wciąż trzymając twardego, gorącego kutasa głęboko w gardle. Ciało Tharna zadrżało, fala przyjemności zawładnęła nim, gdy przytrzymywał głowę kochanka, by pozwolić mu na głębszą penetrację. Type dopasował się do jego ruchów, nieustannie oddając mu swoje głębokie gardło. Ciepłe wnętrze ust i twarda, gorąca męskość ściśle się połączyły, nieustannie ocierając się, raz w lewo, a potem w prawo. Usta Type’a były wypełnione tak bardzo, że jego język ledwo mógł się poruszać. Przezroczysta ślina kapała mu z kącików ust, a dłonie wciąż pieściły jądra partnera. Oddech Tharna stał się cięższy, a jego oczy wpatrywały się przez chwilę w zaczerwienioną nieco twarz Tiwata. Zamglone, załzawione spojrzenie zdradzało w tym momencie jego największe pragnienie.

    – I jak? Jest dobrze? Reagujesz tak mocno... Ugh!

    Akurat gdy Tharn otworzył usta, by odpowiedzieć i również się podroczyć, Type zassał go z powrotem tak mocno, że jego biodra mimowolnie szarpnęły się do góry. Prawie doszedł, a Type rzucił mu aroganckie spojrzenie, wycofując usta, i zaczął pieścić dłonią rowek na szczycie jego kutasa.

    – Wygląda na to, że dobrze się bawisz – powiedział, mocno ściskając czubek i wydobywając ostatnie ciężkie sapnięcie z głębi gardła Tharna, którego członek zaczął wyrzucać z siebie kolejne strużki spermy.

    – Teraz moja kolej.

    Mężczyzna, który jeszcze przed chwilą mówił, że nie jest w nastroju na seks, miał już spodnie opuszczone do bioder. Dotykając i pieszcząc ustami penisa partnera, Tharn wyczuł, że przyciągające go sekretne miejsce drugiego mężczyzny również było już mokre. Niestrudzenie pracując językiem, sięgnął dłońmi i spróbował rozdzielić jego pośladki, jednak...

    Ups!

    – Ai’Tharn! Nie rób tego, idę jutro do pracy! – powiedział Type, a Tharn, który tak bardzo chciał dostać się pod jego spodnie, westchnął żałośnie. Tiwat wiedział, jak bardzo Tharn był rozczarowany, i ciężko było mu na to patrzeć, ale nie mógł odpuścić.

    Tharn, widząc efekty swoich działań, podniósł głowę, a jego usta zażądały pocałunków.

    – Dobra, dobra, zrobię to z tobą jutro – skapitulował Type.

    – Jasne, och! – Oczy Tharna natychmiast rozbłysły, a jego kochanek dodał uroczyście:

    – Pozwolę ci zajechać mnie na śmierć!

    To stanowcze oświadczenie prawie wywołało u Tharna głośny wybuch śmiechu. Ale w tej chwili wypadało skupić się na tym, co się dzieje, pociągnął więc partnera w swoje ramiona. Usta przycisnęły się do siebie tak samo mocno jak penisy obu mężczyzn. Wargi i języki walczyły, stapiając się w jedno. Tharn objął Type’a, przyciskając ich biodra do siebie. Jego siła sprawiła, że ocierali się o siebie coraz gwałtowniej i byli coraz bliżej.

    – Ai’Tharn, tak mi dobrze!

    – Jeśli pozwolisz mi „to” zrobić, sprawię, że poczujesz się jeszcze lepiej.

    – Powiedziałem jutro! Ai’Tharn! Ach, sukinsynu, zabijasz mnie!

    Wzajemne mocne ocieranie się penisów było tak przyjemne, a oba członki tak mokre, że nie dało się stwierdzić, czyje to były płyny. Wiecznie nienasycony Tharn wsunął rękę pod koszulkę Type’a, szczypiąc jego sutek z nieomylną dokładnością. To był czuły punkt jego kochanka. Gdy tylko został dotknięty, Tiwat wydał z siebie głośny jęk i – nie mogąc się powstrzymać – uniósł się i zaczął ocierać o Tharna.

    – Wszystko jutro, ale pozwól, że teraz zrobię to, co uwielbiam. – Z tymi słowami Tharn podciągnął T-shirt partnera, a następnie opuścił głowę i skubał jego już stwardniałe sutki, a Type mimowolnie wypychał klatkę piersiową na spotkanie z jego ustami. Chwycił go za włosy tak mocno, że Tharn poczuł ból napiętej skóry głowy, ale wszechobecna przyjemność szybko go stłumiła. Całą sypialnię wypełniały westchnienia, jęki i ciężki zapach seksu. Nie trwało długo, zanim Tharn mocno zacisnął zęby, ciężko dysząc i szarpiąc biodrami. Strumienie spermy spłynęły między ciała kochanków.

    To jeszcze nie był koniec, bo Type natychmiast warknął nisko:

    – Moja kolej!

    Tharn uśmiechnął się zawadiacko i opuścił głowę, by znowu zanurzyć się między jego nogi. Nie minęło wiele czasu, a sypialnię wypełniły stłumione jęki Type’a, świadczące o tym, że nieważne, ile lat minęło – talent Tharna nie słabł i partner za każdym razem kończył, prawie mdlejąc z przyjemności, a jego biodra wciąż drżały.

    – Nadal jesteś na mnie zły?

    – Byłem tylko trochę zirytowany, a nie zły.

    – I tak znaczyło to to samo.

    Po rundzie intensywnych ćwiczeń angażujących tylko jego ręce i usta Tharn przylgnął do ciemnych pleców Type’a i przytulił go mocno w talii, nie chcąc puścić, mimo że ten narzekał na gorąco.

    – Cóż, nie jestem zirytowany ani zły, idę spać, bo jutro muszę pracować.

    – Dobranoc – odpowiedział Tharn, po czym zamknął oczy. Już będąc na granicy snu, usłyszał nagle niski głos:

    – W przyszłości nie będziesz musiał wysyłać swoich ubrań do pralni, ja będę to robił.

    – Hej! Nie słuchałeś tego, co mówiłem wcześniej? Powiedziałem, że będę swoje ubrania oddawał do pralni, żebyś się nie męczył.

    Type odwrócił się, spojrzał spokojnie na Tharna, po czym... pchnął go.

    Bang!

    – Auć! Ai’Type, co ty robisz?

    Tharn dawno nie był wyrzucany z łóżka. Dziś zdarzyło się to chyba po raz pierwszy w tym roku. Choć spotkanie z podłogą było chyba lepsze niż kopniak od Type’a, więc po co zawracać sobie tym głowę?

    – Ach! Nieważne, dla dobra żony lepiej posłucham!

    – Draniu, ja cię słyszę!

    Tharn nie bał się Type’a, ale jeśli ten był w złym humorze...

    Nie ma co ryzykować, wdając się w pyskówkę. O wiele lepiej jest żyć! 


Tłumaczenie: Baka & Juli.Ann    

Korekta: paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny



Komentarze

  1. Lecę przekonać się, kto tak skutecznie wkurza naszą tłumaczkę i korektorkę😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorośli nam chłopcy, ale pozostali tacy sami…

      Usuń
    2. Wkurzają mnie ich przedszkolne przepychanki :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty