TT [Tom 1] – Rozdział 11 [18+]

 


Pod zimnym prysznicem [18+]


      „Dzisiaj nauczę cię, że nie ma żadnej różnicy między ustami mężczyzny a kobiety. Zamknij oczy i spróbuj zapomnieć, że czujesz na sobie gejowskie usta. Jestem przekonany, że ci się to spodoba, a kto wie, czy się nie uzależnisz…”

    Skurwysyn! Skurwysyn! Skurwysyn! 

– Chcę umrzeć! Niech to szlag! Kurwa!!!

      Facet, od zawsze tak bardzo nienawidzący homoseksualistów, czuł się ostatnio tak, jakby zapadł na jakąś tajemniczą chorobę. W głowie wirowało mu od natłoku obrazów, o których nie chciał myśleć, a zalewające go intensywne emocje, sprawiały, że regularnie brakowało mu w płucach powietrza. Nieistotne czy leżał w łóżku, przebywał na zajęciach, jadł posiłek czy stał pod prysznicem! Gejowski współlokator bez ustanku gościł w jego myślach. Pffff!!! Kurwa! Jakie znów gościł?! Właził bez pytania, bo Type go przecież nie zapraszał! Jak to się stało, że słyszał jego miękki i głęboki głos, nawet gdy ten palant nie znajdował się obok? I dlaczego miał wciąż w głowie wyraz jego przystojnej twarzy i błyszczących oczu? Jak się taki stał? Sam nie wiedział, dlaczego bezustannie myślał o Tharnie. 

    Kurwa!!!

    – To jakaś cholerna porażka. To koniec!

       Siedząc w pokoju, Type mamrotał pod nosem inwektywy, głównie pod adresem współlokatora. Obiema rękami chwycił za głowę, czując się tak bezradny, jak jeszcze nigdy dotąd. Może ma guza mózgu, który sprawia, że przechodzi jakąś niepojętą metamorfozę? Taaa… Akurat! Spojrzał z niesmakiem w dół, na tę część ciała, która była odpowiedzialna za gigantyczny chaos, jakim stało się jego życie. Przecież jeszcze do niedawna święcie wierzył w to, że tego pedała nienawidzi. Ostatnio to uczucie ustąpiło pola palącemu wstydowi. To wszystko wina jego ojca. Dlaczego upierał się przy akademiku? Type szybko znalazł sobie zastępczego winowajcę, chcąc choćby na chwilę przestać być jedynym sprawcą tych katastrofalnych zmian.

– Co za kurewski bałagan!

      No już przestań! Skończ z tym rozmyślaniem! 

       Chłopak miał ochotę walić głową w ścianę, na myśl o tym, jak bardzo wstydził się wspominając to, że ochoczo poddał się gejowskim ustom. 

– Nie, wcale nie pomyślałem o tym, że chcę się z nim pieprzyć… Gdybym miał wybór, to nie miałoby żadnego znaczenia, który z nas byłby na górze!

Gdy tylko te słowa wymknęły mu się z ust i twarz Tharna pojawiła mu się w głowie, natychmiast pokrył się gęsią skórką. Spojrzał na swoje lustrzane odbicie i szeroko otworzył oczy, bo wyglądało całkiem na to, jakby właśnie zmienił zdanie. Nie! To się już nie powtórzy! Bez względu na wszystko co teraz myślał, nie pozwoli już, by ciało przejęło nad nim kontrolę. Wykluczone! Nie da sobą rządzić! Ale czy przypadkiem już w dużym stopniu tego nie zaakceptował?

       Co?!?!?! Kurwa!!!!!!!!

– To wszystko przez niego! – Type miotał się w swoim seksualnym zamęcie, na winowajcę wybierając tym razem Tharna. 

         Chwycił poduszkę i z rozmachem rzucił ją na łóżko, którego właściciel był źródłem szalejących w nim emocji. Kto mógł przypuszczać, że jego cudowne usta potrafiły ssać z takim znawstwem, sprawiając, że czuł, jakby wznosił się do nieba? A on nie tylko bezwolnie się temu poddawał, ale brał w tym czynny udział. Prężył się jak bezwstydna dziwka! Tak… Dokładnie pamiętał, jak z zapałem poruszał biodrami, narzucając szaleńcze tempo, zanim zalały go fale gigantycznego orgazmu.

    Po chwili młodzieniec po raz kolejny spróbował wyładować swoją frustrację na niczemu niewinnej poduszce. Uderzał nią o swoje łóżko z takim impetem, że tylko cudem w powietrzu nie uniosło się pierze.

– Nie, nie, nie, wcale mi się nie podobało! – rozległ się w jego wnętrzu obłudny głos.

– Hahaha! Akurat, koleś! Nie możesz okłamać własnego ciała – wtrącił się sarkastycznie drugi. 

Na myśl o rozkoszy, jaką zaserwował mu Tharn, mężczyzna znów poczuł się podniecony. Zdaje się, że największym błędem było przyznanie, że czuł się dobrze, a nawet lepiej niż kiedykolwiek w życiu.

– Po co go chwalić? – skołowany walił głową o łóżko, ciężko przy tym dysząc. 

   Przypomniał sobie, że po tym oszałamiającym przeżyciu, zachowywał się jeszcze bardziej nieobliczalnie, ściągając na siebie uwagę zdezorientowanego Techno. Przyjaciel namolnie wypytywał go, co jest z nim nie tak. Type regularnie odpływał myślami i był obecny na zajęciach jedynie ciałem. Pomyślał z niesmakiem, że przyjaciel mógł znaleźć subtelniejszy sposób zwrócenia na siebie uwagi, niż okładanie go grubym podręcznikiem po łbie! Nawet przy obiedzie Type myślał o słowach Tharna, poprzedzających najlepszy oral w jego życiu. Nie ma różnicy między ustami mężczyzny, a kobiety… Nie ma różnicy… 

       Dlaczego miał wrażenie, że wraca do dzieciństwa i mimo że był zdenerwowany, to nie czuje już obezwładniającego strachu? To paraliżujące uczucie zniknęło wraz z pojawieniem się Tharna. Type spojrzał tępym wzrokiem w przestrzeń. 

       Kurwa! Że co!?!?

    Przy drzwiach rozległ się hałas, który sprawił, że rozdrażniony Type odwrócił się, by na nie spojrzeć, doskonale wiedząc, kto znajduje się po drugiej stronie. Była godzina 21:00, gdy Tharn wszedł do środka, a w jego stronę poszybowała poduszka, wyrywając z gardła cichy okrzyk. Wolną ręką precyzyjnie ją złapał, a wbrew oczekiwaniom Type’a na jego twarzy nie dało się zobaczyć gniewnej miny.

– Co jest z tobą nie tak? – mimo że przybysz się nie rozgniewał, to jednak w jego głosie brzmiało lekkie niezadowolenie, kiedy spoglądał w twarz winowajcy, napastującego go poduszką na powitanie. Widząc nieco przerażone spojrzenie Type’a, Tharn od razu poczuł się lepiej. Cały dzień zastanawiał się, w jakim nastroju spotka go po powrocie do akademika. Zastanawiał się, czy zostanie zaatakowany. A może chłopak zacznie go obwiniać? Trudno było jednak stwierdzić, jakie emocje malowały się na jego obliczu. Zachowanie wydawało mu się natomiast... urocze.

– Moja poduszka! – Type pospieszył, by mu ją odebrać. 

Patrząc na współlokatora, czuł zalewającą go falę uczuć, których nie potrafił sprecyzować. Zastanawiał się nawet przez chwilę czy Tharn nie zbeszta go za wąskie horyzonty. 

      Widząc nowe wydanie Type’a, który najwidoczniej gdzieś po drodze zgubił swoją agresywną postawę, perkusista poczuł się rozbawiony. 

– Z czego się śmiejesz, Ai’Tharn?

– To moje usta, mogę się śmiać, kiedy tylko chcę.

– Ty draniu! – chłopak patrzył, jak jego współlokator odkłada rzeczy, po czym stawia na stole reklamówkę z jedzeniem.

– Chcesz trochę zjeść?

Tharn postawił przed Type'em placek z rybą.

Chłopak, który niegdyś z talentem podkradał mu jedzenie, odpowiedział donośnym głosem: 

– Nie! Nie próbuj mnie wabić jedzeniem. Nie ufam ci. Kto wie, czy czegoś tam nie dosypałeś, żeby zmusić mnie do robienia tego, co tylko będziesz chciał.

       Tharn podrapał się po głowie, po czym położył pudełko z przekąskami na stoliku obok łóżka. Type natychmiast założył, że swoją uwagą obraził współlokatora, który prawdopodobnie będzie teraz uparcie milczał.  

       Cóż, nie chcę być bliżej ciebie niż i tak już jestem…

Po chwili do jego uszu dobiegł cichy głos: 

– Obiecuję, że nie będę cię wabił jedzeniem. Nigdy nie zniżyłbym się do tak podstępnych metod.

       Po tych słowach Tharn przyłożył do ust butelkę napoju, a jedynym, o czym mógł myśleć w tej chwili oszołomiony Type, było to, że już doskonale rozumie, dlaczego ten facet był pożądany przez dziewczyny. Gdy z odchyloną do tyłu głową pił napój, jego piękna szyja wyglądała tak.... A jego usta… W myślach Type’a tłukło się jedno słowo, opisujące jego współlokatora.... Seksowny!

       Fatalnie! Fatalnie! Fatalnie! Ach, ach! Dlaczego nie rozstąpi się ziemia pod moimi stopami? Gdzie, do jasnej cholery, są te grzmoty??? Do tej pory przystojni mężczyźni, w żadnym wypadku, nie sprawiali, że myślałem o nich w takich kategoriach. Więc dlaczego dokładnie w tej chwili, ten facet wydaje mi się tak niesamowicie, morderczo seksowny?! Muszę być szalony! Już po mnie!

    Podczas gdy Type toczył w swoim sercu swoistą walkę, niczego nieświadomy półkrwi przystojniak, odwrócił głowę i spojrzał na niego ciepłym wzrokiem. Type mógłby przysiąc, że kiedy głośno przełknął ślinę, ten dźwięk nie tylko dotarł do uszu Tharna, ale dał się słyszeć również na korytarzu.

      Co?! Dlaczego tęsknię za Tharnem?!

– Gapisz się na moje usta. Czyżbyś walczył z samym sobą? 

– Ai’Dupek! Nienawidzę cię! – skoro nie był w stanie wymyślić żadnej riposty, to przynajmniej mógł przeklinać.

Żeby ukryć nagłą nieśmiałość i zamaskować zarumienioną twarz, szybko wstał i skierował się w stronę drzwi. 

– Idę wziąć prysznic! – warknął.

       Drzwi zamknęły się za nim z głośnym trzaskiem. Popijający sprite’a Tharn na chwilę przerwał, po czym cicho się zaśmiał. Type wydał mu się szalenie uroczy, kiedy prezentował te czarujące rumieńce, jednocześnie się przy tym najeżając. Ta mieszanka wydawała się tak słodka, że nie miał serca, by się na niego gniewać.

       Teraz już nie mogę się opanować. Bo... ten Słodziak jest naprawdę urokliwy.

Jego wzrok prześlizgnął się w bok i Tharn wyszeptał:

– Co za wariat… Poszedł wziąć prysznic i zapomniał o kosmetykach.

       Po chwili wstał i szybko chwytając przybory toaletowe, opuścił pokój, by w ślad za Typem udać się do łazienki. Czasami przecież „idę pod prysznic” oznaczało zaproszenie i postanowił sprawdzić, czy istnieje szansa, by pod natryskiem dołączyć do czarującego współlokatora. Może to istotnie była zachęta??

 

***

       – Shit!

       Type, stojąc bezradnie przy umywalce, przeklął pod nosem i spojrzał w lustro. Zamiast własnego odbicia ujrzał w głowie obraz Tharna. Zwiał jak tchórz, nie chcąc, aby seksowny współlokator domyślił się, co się z nim dzieje. Nie był w nastroju do odpowiedzi na żadne, nawet własne, pytania. Nie będzie ich szukał! Nie teraz… Wciąż czuł się nakręcony, każdy by to zauważył. 

        Jak mogę się tak denerwować?

– Shit!

Type znowu przeklął, patrząc w szoku na sprawcę swojego zdenerwowania, który obudził się z letargu i prężył w spodniach. 

– Kurwa, co za namiot! Naprawdę chciałbym teraz nie żyć! – mamrotał rozjuszony.

       Jak mógł do tego stopnia się podniecić, wyłącznie obserwując współlokatora??? Przecież to jakieś żałosne kpiny! Odpowiedź nie była taka trudna. To jasne, że winę za to ponosi Tharn. To on go rozbudził! Z premedytacją doprowadził go do tego stanu! Przypomniał sobie swoją noc hańby. To było coś tak wstydliwego i upokarzającego, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Jednak równocześnie czuł przytłaczającą wręcz tęsknotę za jego dotykiem. Jego ciało domagało się bliskości Tharna. 

– Jestem zły! Jestem kurewsko wściekły! 

       W zasadzie udał się do łazienki, aby uwolnić się od podniecenia, a następnie pospiesznie zasnąć w nadziei, że noc szybko przeminie. Bladym świtem zamierzał, najszybciej jak to tylko możliwe, opuścić akademik, bez konieczności patrzenia w twarz perkusisty.     

– Zapomniałeś o żelu pod prysznic, Ai'Type.

       

    Co?!

    W momencie, kiedy miał wreszcie wejść do kabiny prysznicowej, czyjaś dłoń chwyciła go za ramię, a w uszach rozległ się niski głos. Type zastygł w szoku i z przestrachem pomyślał, że przecież doskonale wie, do kogo on należy. Jeszcze zanim się odwrócił i zorientował co się dzieje, został wepchnięty do środka, a jego ciało zderzyło się z umięśnioną sylwetką Tharna.

– Jesteś szalony!

       Mężczyźni tłoczyli się na niewielkiej przestrzeni, a w momencie, kiedy Type otworzył usta, żeby wydać z siebie głośny okrzyk, poczuł na nich dłoń współlokatora. Oczy Tharna patrzyły ostro, kiedy zwrócił na niego wzrok, podczas gdy cichym i spokojnym głosem przemówił:

– Jeśli krzykniesz, to wszyscy będą wiedzieli, że ty i ja jesteśmy tutaj razem. 

    Ciało Typa na chwilę zesztywniało, gdy objął spojrzeniem zadowoloną twarz nieproszonego gościa. Po chwili ręka oderwała się od jego ust. Tharn doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak bał się kompromitacji i z całą pewnością nie będzie krzyczał. Nigdy nie pozwoliłby na to, by ktokolwiek dowiedział się, że znajduje się w kabinie prysznicowej w towarzystwie geja.

Mimo szalejącego w nim zdenerwowania Type z pozornym spokojem zapytał:

– Więc co ty tu robisz, hę?

       Próbował go odepchnąć i skłonić do opuszczenia kabiny, ale jego wysiłki zdawały się na Tharna nie działać. Perkusista odłożył przybory toaletowe, a gdy spostrzegł, że Type zamierza się ulotnić, bez trudu zablokował mu drogę ucieczki. Chłopak cierpiał męki, czując w sobie burzę przeciwstawnych emocji, a gdy spojrzał na Tharna ujrzał na jego twarzy uśmiech, jakiego jeszcze nigdy dotąd nie widział. 

       Uśmiecha się tak, jakby był właścicielem wszystkiego, nie wyłączając mnie.

        – Powiedziałem ci, że używam ust nie tylko do gadania czy jedzenia…

– Ai’Palancie! Natychmiast mnie zostaw! – z wściekłością odepchnął współlokatora.

    Dokładnie w tym momencie dobiegł ich hałas z sąsiedniej kabiny, który okazał się dźwiękiem włączanego prysznica.

– Co się dzieje? – zapytała głośno osoba z sąsiedniej kabiny.

Type był przerażony na śmierć. Nie wiedział, czy facet biorący prysznic usłyszał ich obu, ale natychmiast zasygnalizował Tharnowi, żeby był cicho, a ten bez słowa przytaknął.

– Nie, nic, poślizgnąłem się tylko.

– Uważaj na siebie, człowieku!

       Tharn zaśmiał się w duchu, a jego ramiona zacisnęły się wokół talii jego Słodziaka. Nawet jeśli uścisk był denerwujący, Type nie ośmielił się zaprotestować, nie chcąc ściągać na siebie uwagi. Nie mógł przecież pozwolić, aby ktokolwiek zorientował się, że nie jest pod prysznicem sam…

 – Hej, stary, nadal jesteś w łazience? – padło nagle z zewnątrz.

– Jestem – rozległ się głos sąsiada. – Ale za chwilę wychodzę. Daj mi dwie minuty. 

– Pośpiesz się. Czekamy tu na ciebie. 

Type zesztywniał, gdy usłyszał głos pytającego i zorientował się, że dopóki nie zwolni się kabina obok, nie będzie mógł opuścić łazienki, ponieważ najwyraźniej przed drzwiami stoją jacyś ludzie. 

       W tej chwili o wiele bardziej interesowało go to, dlaczego Tharn wydaje się być zafascynowany jego uchem. 

– Dlaczego mnie nie wypuścisz? – zapytał z niepokojem w głosie, podczas gdy ręka mężczyzny wędrowała wokół jego talii, delikatnie pieszcząc skórę. Tharn wydał z siebie cichutki chichot, a jego gorący oddech przyprawiał o drżenie.

– Nie udawaj głupiego.

– Cholera… – Type zacisnął wargi, by nie jęknąć, gdy zęby Tharn'a delikatnie wgryzły się w płatek jego ucha. 

       Zdegustowany zauważył, że na nowo rozbudzony członek, pręży się bezwstydnie, chcąc wydostać się na zewnątrz. 

       Słyszał, że ludzie stojący na korytarzu wciąż rozmawiają o czekającej ich popijawie i krojącej się w weekend imprezie. Chwilę później Tharn włączył prysznic, a woda, mimo że nie trafiła go bezpośrednio, to jednak rozpryskując się, ochlapała mu ubranie. Type nie mógł się powstrzymać, by szeptem nie opieprzyć współlokatora. 

– Co robisz, Ai’Dupku? Jestem cały mokry!

– W takim razie się rozbierz. Chyba nie chcesz wracać w tym stanie do pokoju? – demonstracyjnie spojrzał na jego krocze.

       – Nie.

       Jego godność zawisła na włosku, podczas gdy natręt parł do przodu. Szybko zdjął więc ubranie, będąc pewnym, że Tharn zamierza zrealizować to, co sobie zamierzył. Utwierdził się w tym przekonaniu, gdy tylko zobaczył, jak mężczyzna również błyskawicznie się rozbiera. 

       Type omiótł wzrokiem pięknie wyrzeźbioną sylwetkę. Tharn ubrany był wyłącznie w pełen determinacji stanowczy wyraz twarzy. Wyglądał tak groźnie i równocześnie seksownie, że penis Typa zaczął boleśnie pulsować, a z jego ust wyrwał się urywany jęk.

– Nie podchodź bliżej! 

Poczuł się jak w matni, kiedy współlokator nie bacząc na nic, zbliżał się do niego. Nieważne, jak odważny był zazwyczaj Type, bo teraz, w przypływie tchórzostwa, cofnął się wprost pod strumień wody. W oczach Tharna zapłonęło niepohamowane pożądanie. 

Type był w pułapce. Nie miał gdzie się wycofać.

– ... Naprawdę będę krzyczeć!

– Tak? A jak im wyjaśnisz, że facet twojego wzrostu, został tu przeze mnie podstępnie zwabiony? A co ważniejsze, kto ci uwierzy?

       Idź do diabła!

       Type mógł jedynie bezgłośnie przeklinać, bo w jego wypowiedzi nie zabrakło logiki. Miał ponad 180 cm wzrostu, a Tharn był tylko o kilka centymetrów wyższy. Wszyscy wiedzieli, że mężczyzna o takiej figurze, musiał dobrze czuć się w łóżku i mieć odpowiedni rozmiar penisa…

       Kurwa, o czym ja myślę?! Oszalałem??? Wcale nie zostałem tu zwabiony! Zostałem wciągnięty siłą!

– Nic ci nie zrobię. – przekomarzał się z nim współlokator miękkim głosem, podczas gdy jego oczy zdawały się uważnie śledzić zdobycz.

Tharn powolutku przesuwał się do przodu, aż obaj znaleźli się pod natryskiem. I, mimo że to zimna woda spływała po ich ciałach, nie przynosiło im to żadnego ukojenia, nie uspakajało palących pragnień, ani nie uciszało ponaglających ich wewnętrznych głosów. Jak, patrząc na swoje ciała, mieli nie czuć palącego pożądania? Type, ciągle jeszcze w stanie buntu, mamrotał pod nosem, próbując przekonać samego siebie, że wcale nie chce posuwać się dalej. Przecież był całkowicie pewien, że zawsze, gdy oglądał pornosy, patrzył wyłącznie na jęczące z rozkoszy kobiety, nie poświęcając uwagi ich partnerom! Nie ma się więc czym przejmować…

        Ale obecnie w jego głowie znajdowało się coś innego. Nie dość, że nie gościło tam żadne kobiece ciało, to na dodatek obraz seksownego współlokatora wyparł z niej wszystkie inne myśli. Doprowadzało go to do tak wielkiego podniecenia, że Type czuł wewnętrzne drżenie i uginające się pod nim kolana, a jego fiut domagał się, by poświęcić mu wreszcie uwagę! 

– Kto powiedział, że cokolwiek ma się dziać?! – odgryzł się Type ze złością.

Mimo że Tharn twierdził, że nic mu nie zrobi, to jednak ręce błądzące po ciele współlokatora zadawały kłam jego słowom. 

– Mam zamiar po prostu uszczęśliwić twoje ciało…

   Co Tharn wyszeptał mu do ucha? Zdaje się, że jego słuch nie pracuje jak należy. Ale jak miał cokolwiek zrozumieć, skoro usta Tharna szepczące mu niskim głosem do ucha, powodowały na jego ciele fale dreszczy? Młodzieniec niekontrolowanie drżał, ale kiedy poczuł jego wargi na swoich, trzymał je zaciśnięte, będąc zdeterminowanym, by ich nie uchylić. Nie odwzajemni pocałunków! Nigdy!

– Gdyby nie ten człowiek na zewnątrz, to bez wahania bym cię załatwił. – zagroził Type tonem, w którym brzmiała nienawiść i niechęć do kontynuowania igraszek.

– Jeśli koniecznie potrzebujesz jakiejś wymówki, to równie dobrze możesz użyć tej. 

       Nienawidzę cię!

 

***

       Sądząc po rozlegających się odgłosach, koleś biorący prysznic w kabinie obok, właśnie z niej wychodził. Type mógł więc bez przeszkód opuścić to miejsce, ale jedyne co dał radę zrobić, to głęboko w środku wykrzyczeć frustrację, gdyż jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Zacisnął mocno wargi, myśląc, że skoro nie potrafi się zmusić, by stąd zwiać, to przynajmniej będzie uważał, żeby nieumyślnie nie wymknął mu się żaden jęk.

       Od kiedy ten cholerny przystojniak zdjął przed nim ubranie, serce nie przestawało bić jak szalone w jego piersi, a na dodatek miał ewidentne problemy z oddychaniem. On sam miał na sobie wyłącznie bokserki, chroniące małego Typ’ka przed zachłannym spojrzeniem współlokatora. Jeśli to zniknie… Jego myśli się urwały, ponieważ obecny z nim w kabinie chłopak, dokładnie ten moment wybrał na to, aby pozbyć się niepotrzebnego materiału, po czym przyciągnął go do siebie i zacisnął dłoń na jego penisie. Kiedy Tharn delikatnie go pocierał, równocześnie całując jego policzki, Type odczuwał niepohamowaną ochotę, aby skręcić mu kark.

       – Ach... – jęknął wbrew postanowieniu, podczas gdy opuszki palców Tharn'a delikatnie pieściły jego męskość, która jeszcze bardziej nabrzmiała. Type był tak mocno pobudzony, że mógł tylko gardłowo jęczeć, patrząc na ocierające się o siebie kutasy. Rozsądek podpowiadał mu, że powinien walczyć, ale jego ciało nurzało się w bezwstydnej przyjemności. Przypomniał sobie usta na swoim członku i wiedział, że również dzisiaj, Tharn może dostarczyć mu takiej samej niebiańskiej rozkoszy. 

       Ja też jestem człowiekiem, który tęskni, by tego doświadczyć…

       Jego myśli urwały się, kiedy czuł jak palce Tharna perfekcyjnie go stymulują. Delikatny dotyk sprawił, że całe ciało zaczęło konwulsyjnie drżeć. Dwa palce umiejętnie go pieściły, krążąc wokół nabrzmiałej główki, a smukła dłoń pocierała w górę i w dół po całej długości obu penisów, podczas gdy chłopak poruszał biodrami nieświadomie naśladując ruchy Tharna. 

       Kurwa, to jest takie zajebiście dobre!

– Argh, Argh! – oddech stawał się coraz szybszy i cięższy.

Type z całej siły zacisnął ręce na jego ramionach, czując, jak drżące nogi zaczynają się pod nim uginać. W kąciku ust Tharna pojawił się zmysłowy uśmiech, kiedy patrzył na znajdującego się w tym stanie Słodziaka. Jego skóra poróżowiała. Type wiedział, że osoby o jaśniejszej karnacji, potrafią pokryć się rumieńcem na całym ciele, ale w tej chwili patrzył z fascynacją na ten kolor.

– Ach...– Type wydał z siebie głośny jęk, podczas gdy oba penisy niecierpliwie się o siebie ocierały.

      Zimna woda spływała po ich ciałach. W tej chwili nikogo to nie obchodziło, bo obydwaj z rozkoszą poruszali się w coraz szybszym rytmie, szaleńczo przy tym dysząc. Nie było dyskusji, że jego partner jest gejem, bo Type nie był w stanie kontrolować swojego ciała. Wtulał się w stojącego naprzeciw mężczyznę, chcąc być jeszcze bliżej… 

– Aargh, Aargh! – Teraz plecy Type'a opierały się o ścianę. Tharn był tak blisko, a ich gorące członki szaleńczo się o siebie pocierały, by chwilę później wytrysnąć mętnym płynem, wzajemnie się ochlapując. Z gardła obu kochanków wydostały się głośne jęki. 

   – Nigdzie nie pójdziesz – zakomunikował mu ochrypłym głosem Tharn, czując, że chłopak przymierza się do opuszczenia kabiny. – Jeszcze z tobą nie skończyłem.

– Ty... Ach... Hmm...– Type przerwał, gdy poczuł jak Tharn opiera głowę na jego szyi, całując i skubiąc delikatnie kark. Jedną ręką dotykał jego klatki, pieszcząc stwardniałe sutki. Type zagryzł wargi, by stłumić jęk, a rękę położył na jego piersi z zamiarem przerwania tych, siejących w jego duszy zamęt, pieszczot. Jak on to robił, że Type stawał się tak bezsilny wobec własnego pożądania? Przecież dopiero co przeżył intensywny orgazm, a już chwilę później jego penis znów drgnął i teraz prężył się gotowy do dalszych pieszczot. 

       Ai’Tharn! Cholera!

        – Zrób to, co ja robiłem przed chwilą. 

Tharn złapał jedną z jego rąk, pociągnął ją w dół i zmusił do chwycenia razem dwóch gorących penisów, tak jak uprzednio to on trzymał je w swoich dłoniach, pocierając o siebie i doprowadzając ich obu do szaleństwa. Pozwolił mu trzymać oba członki, a po chwili dołączył własne dłonie, prowadząc jego rękę i przyspieszając rytm. Type zamierzał wykrzyczeć mu w twarz, że nie tylko nie chce, żeby jego kutas dotykany był przez faceta, ale, że to wykluczone, żeby na dodatek ocierał się równocześnie o fiuta należącego do pedała!!! Był zdeterminowany, żeby wyrwać swoją dłoń i nie pozwolić, by ten dupek animował go do wykonywania posuwistych ruchów. Zamiast tego dołączył drugą dłoń i z zapałem podniecał ich obu, instynktownie pieszcząc tak, jak robił to dotąd wyłącznie samemu sobie. 

– Oooch! Yyyyy! 

    Jęki wyrywały się z ich gardeł i obaj czuli nieznośne gorąco. Type nie mógł zaprzeczyć, że rytmiczne posuwanie dłońmi obu członków, jeszcze bardziej wzmagało podniecenie i czuł nieopisaną przyjemność. Po chwili poczuł usta Tharna przesuwające się po jego piersi, podążające śladem dłoni. Po tym…

– Th–Tharn! Nie dotykaj mojej klatki! – wyszeptał miękko, mimo że każdą komórką ciała pragnął być tam przez niego dotykany.

Jego partner najpierw uszczypnął oba twarde guziczki, po czym delikatnie przejechał palcem po brązowej obwódce, aż w końcu, wydając z siebie pełne zadowolenia jękniecie, schylił głowę i czubkiem języka je polizał. 

– Ja... jestem facetem... Tam... Nie…

       Natychmiast przerwał, przyznając przed samym sobą, że próbuje się okłamywać. Bo przecież, gdy Tharn sunął czubkiem języka po jego sutkach, on rozkoszował się dreszczami, które przelatywały mu po kręgosłupie. Jego oddech przyspieszył, a niespokojne ciało wykonywało coraz więcej niekontrolowanych ruchów, prężąc się, by poczuć jak najbardziej intensywny dotyk. Chciał czuć swojego kochanka całą skórą. W tym czasie ich biodra wychodziły naprzeciw posuwającym oba penisy rękom Typa, wykonując coraz bardziej chaotyczne ruchy. Type nigdy nie pomyślał, że jego ciało z taką wrażliwością zareaguje na liżący jego sutki gorący język. Po chwili usunął swoje ręce pozwalając Tharnowi przejąć pieszczoty ich penisów. Sam natomiast przesuwał rękami po jego ciele, czując pod nimi gorącą skórę. 

       Tharn chaotycznie pomyślał, że partner doskonale do niego pasuje. Nie przestawał się dziwić i zachwycać jego spontanicznymi reakcjami. Był taki cudownie zmysłowy. Kto by pomyślał, że zatwardziały homofob będzie potrafił odrzucić na bok wszystko, co go krępowało i wyjść mu naprzeciw. Nigdy by się nie spodziewał, że odważy się, by pieścić jego ciało. Przynajmniej w tej chwili ten seksowny facet należał do niego.

– Ai'Type. – powiedział niskim głosem, tęskniąc każdą komórką ciała za tym, aby poczuć jego usta na swoich. 

Type natychmiast odwrócił głowę, widząc co zamierza i zachrypniętym głosem zaprotestował: 

– Nie, nie...

W pierwszej chwili pomyślał nawet, że Tharn nie zrezygnuje z tego, by wbrew jego woli przycisnąć swoje usta do jego, ale zamiast tego poczuł je na szyi. 

– Ach… Mhhh. – temperatura wtopionych w siebie kochanków gwałtownie wzrosła, a obaj z wyraźnym trudem łapali powietrze. Type położył ręce na jego ramionach i przyciągnął go jeszcze bliżej. 

– Jesteś mokry!

– Ty też! – Type spojrzał mu w twarz.

    Podejrzewał, że jego również ozdabiały intensywne rumieńce, a oczy miał pociemniałe od intensywnej rozkoszy. Żaden z nich nie był w stanie myśleć o czymkolwiek innym niż dawanie sobie wzajemnie najbardziej intensywnej przyjemności. Nie wiedzieli, co dzieje się wokół, nie wiedzieli, czy ktoś ciągle jeszcze stoi pod drzwiami, ani nawet czy może jakiś spragniony prysznica student nie zajął kabiny obok. W tej chwili nie liczyło się nic poza wzajemną bliskością i nieubłaganie zbliżającym się wielkimi krokami kolejnym spełnieniem… Ruchy bioder… Gorące dłonie Tharna posuwające oba kutasy i ocierające się o siebie sylwetki…. 

– Cóż... Ach... Ja już…nie mogę... Ja już…

– Ja też. – wyjęczał wstrząsany orgazmem Type, chowając twarz w szerokich ramionach kochanka.

Ręka Tharna przyspieszyła, a na jego dłoniach mieszała się sperma ich obu, spływając wprost na kafelki. Obaj spazmatycznie drżeli… 

     Kilkanaście sekund później Type powrócił do zmysłów i natychmiast odepchnął od siebie Tharna, patrząc na niego pełnymi gniewu oczami, po czym wskazał na skłębione na posadzce mokre ubrania:

– Upierz moje ciuchy, zanim wrócisz! – wysyczał, a potem szybko założył czyste ubranie Tharna.

      Nie obchodziło go, czy ktoś stoi na zewnątrz, kiedy z rozmachem otwierał prowadzące na korytarz drzwi. Chciał tylko jak najszybciej uciec od współlokatora. Na szczęście nie było tam nikogo. Z wysiłkiem doczłapał się do drzwi pokoju, ciągle jeszcze drżąc po przeżytym niedawno gwałtownym, oszałamiającym orgazmie. Nie oglądał się za siebie. Nie obchodziło go, że Tharn był mokry, ani to, jak zamierza wrócić do sypialni. Gdy tylko wszedł do pokoju, zdjął jego ubranie, które założył uprzednio na całkiem mokre ciało. Zwinął je w kłębek i cisnął na podłogę, po czym opadł obok na kolana, po tym, jak ugięły się pod nim nogi. Zakrył rękami płonące policzki, nie mogąc uwierzyć, jak bardzo pragnął tego faceta i do czego posunął się, dążąc do spełnienia.

       – Mam przejebane! Skończyłem z gejem! To źle. Bardzo źle! To kurewska katastrofa! 

    Type wykrzyczał to zdenerwowanym głosem, nie mogąc zaprzeczyć, że wydawał się stworzony do dawania i przyjmowania nieopisanej rozkoszy z tym mężczyzną. 

    Kurwa!!!! 

– Tak bardzo siebie nienawidzę, tak bardzo się sobą brzydzę…

       Pragnąłem go! Szaleńczo! Bez opamiętania!

    Tak, to obrzydliwe. Przyjąłem go. Pozwoliłem się dotykać i dotykałem jego. Pocierałem swoim kutasem o kutasa Tharna.

Zmagający się ze swoimi demonami mężczyzna zakrył rękami twarz i w kółko powtarzał jedno zdanie: 

– Nie jestem gejem! Nie jestem gejem! Nie…

 

Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka

 

Poprzedni 👈             👉 Następny

 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty