TT [Tom 1] – Rozdział 13

 


Rozdział 13: Tonąc w plotkach

 

   Type przewidywał, że to wydarzenie może spowodować krwawą łaźnię. Mimo to i tak był zdania, że milczenie jest najlepszym sposobem, by poradzić sobie z gęstniejącą wokół niego atmosferą wrogiej niechęci, która zapewne wkrótce zniknie. Ale... "Ten człowiek jest tym, który szykanuje nasze siostry!"

Zdenerwowany pomyślał:

     Czy oni znów mówią o mnie? Czy teraz, niezależnie od tego, dokąd się udam, będą mi towarzyszyły pełne nagany głosy? Czy wszędzie będę widział szturchających się łokciami, czy wytykających mnie palcami gapiów?

     Zdecydował, że najlepiej zrobi, jeśli będzie milczał, ponieważ był pewien, że cokolwiek powie jego wyjaśnienia i tak będą bezużyteczne. Każdego dnia dwie urażone seniorki apelowały do wszystkich, robiąc z siebie ofiary dyskryminacji i ich kampania mająca na celu napiętnowanie homofoba przynosiła rezultaty. Coraz więcej studentów dołączało do kręgu ich sympatyków i było gotowych go zaatakować. A co on w ogóle mógł zrobić? Sam? Był szykanowany z każdej strony, nie tylko słowami w sieci. Przebywanie poza akademikiem niejednokrotnie kończyło się dla niego poplamionymi farbą czy jajkami plecami. Był traktowany jak przestępca i nie mógł nic zrobić.

     „Jak mój przyjaciel miałby być zły? Przecież te zbiry atakujące go za pomocą klawiatury są o wiele bardziej żałosne”. Wsparcie przyjaciół, którzy stali po jego stronie dodawało mu otuchy. Nie bał się być obrzucany pogardliwymi spojrzeniami, ale w obliczu ciągłego prowokacyjnego zachowania innych studentów, mógł jedynie zaciskać pięści i dusić w sobie złość. Ostatnio nie chciał nawet wychodzić z akademika.

     Początkowo wspólnie z Techno myśleli, że szybko będzie po wszystkim. Jak długo można topić kogoś w morzu plotek? Ale najwyraźniej sprawy przerosły pierwotne oczekiwania obu sióstr. Jego zdjęcie, wraz z opisem wzorowanym na drukowanych w gazetach listach gończych, zostało wrzucone do sieci. A nagłaśniana w internecie sprawa, zataczała coraz szersze kręgi. 

     Rezultatem nagonki były nie tylko wyzwiska pod jego adresem, ale również tysiące wirtualnych komentarzy, które z czasem zaczęły odbiegać treścią od początkowych.

     „…Chcę powiedzieć, że posuwacie się za daleko. Bez względu na to, co powiedział ten student, czy to prawda, czy fałsz, nie macie prawa publikować jego zdjęć w internecie”. „Czy w ogóle nie szanujesz prywatności ludzi?”. „Hej siostrzyczki, na początku wam współczułem, ale teraz, o co wam chodzi? Nakłaniałyście mnie do tego, żebym z wami sympatyzował, ale nie mogę pochwalić takich brudnych metod”. „Geje, czy nie, czy wy tylko udajecie? Jesteście żałośni...”. „Chcę wiedzieć, dlaczego wszyscy osądzają tego chłopaka?” „Myślę, że to, co słyszymy, to tylko jedna strona medalu. Nie sądzicie, że należy posłuchać również drugiej strony?”. „Te suki, które go przeklinają, odważyły się narobić mu kłopotów w sieci!!”. „Czy on wyzwał homoseksualistów? Dlaczego jest traktowany jak jakiś gwałciciel czy morderca? Spójrz na ich twarze. Nie wiadomo, kto mówi prawdę...”. „Ja też ich nienawidzę, cholerne pedały!”

     Coraz więcej głosów opowiadało się po jego stronie. Wraz z upływem czasu, rozpętał się zupełnie inny rodzaj kłótni, a mnóstwo osób wyrażało przeciwstawne opinie. Incydent został rozdmuchany i zaczęło pojawiać się coraz więcej ostrych komentarzy, które były trudne do zaakceptowania. 

     Na początku był jak trędowaty, był facetem dyskryminującym gejów i traktowano go jak złoczyńcę, a teraz czytelnicy podzielili się na dwa fronty. Ci, którzy nienawidzą homoseksualizmu, nagle wyłonili się z ciemności i zaczęli publikować równie nienawistne komentarze. Otwarcie wyrażane krytyczne opinie sprawiły, że problem nie tylko urósł do niebotycznych rozmiarów, ale również stał się o wiele bardziej poważny niż na początku. Strona, na której pierwotnie publikowano urocze twarze, stała się miejscem dramatu, gdzie komentujący upuszczali sobie krwi. A jakby tego nie było dosyć, jacyś studenci stworzyli nową stronę, aby się bronić. Forum uniwersyteckie wrzało od komentarzy. Wszystkie te plotki przyprawiały Type’a o ból głowy. Jedynym, który do znudzenia powtarzał w kółko to samo, był jego przyjaciel Techno. 

– Ai’Type, idź i przeproś te dwie siostry! – był jak stara zacinająca się płyta.

      Mimo że Techno ciągle próbował go przekonać, mając nadzieję na zakończenie konfliktu, to jego odpowiedź pozostawała taka sama. 

– Nie, nie zrobiłem nic złego.

      Studencka społeczność została podzielona na dwie frakcje i było jasne, że bez względu na to, co zrobi Type, nie było szans na zakończenie konfliktu. Nadal będą się kłócić, ranić aż do krwi. 

     W drodze do akademika Type wraz z Techno próbował przeanalizować sytuację, a po wejściu do sypialni zdjął plecak i położył go na łóżku. Techno nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Gospodarz głęboko odetchnął, próbując się uspokoić. 

– Nie spodziewałem się, że to zajdzie aż tak daleko.

– Ai’Type, pozwól, że powiem… 

– Boli mnie od tego głowa, chcę odpocząć. – Type przerwał mu jego kolejną tyradę. Techno zawahał się, niepewny czy powinien mu doradzać, ale widząc jego mało przystępną minę, mógł tylko zmienić temat i zapytać: 

– Mam ci kupić ryż? 

– Nie, nie jestem głodny. – czuł, że nie da rady niczego przełknąć. 

– Nie myśl za dużo, to się niedługo skończy. Pójdę już!

Techno wziął głęboki oddech, zawahał się ponownie, po czym po cichu wyszedł. 

     Type, mimo że chciał, aby ta nagonka wreszcie się skończyła, udawał, że go to nie obchodzi. Powoli usiadł na podłodze i opierając się o łóżko, podwinął kolana, by ukryć w nich twarz.

     To moja wina, że ​​jestem tak zajadle atakowany przez te starsze siostry, ponieważ nienawidzę takich jak one. Ale czy naprawdę zasłużyłem sobie na to, by być traktowanym tak przez ludzi, którzy mnie nie znają? 

     Chłopak mocno zacisnął oczy, tłumiąc w sobie niepohamowaną chęć, by stąd uciec. Teraz wszyscy go nienawidzili i przeklinali, ale nikt nie zapytał go, dlaczego tak powiedział. Nikogo to nie interesowało. Byli zajęci odsądzaniem go od czci i wiary! 

     Co one mi zrobiły? 


*******

 

     Martwisz się? To szalone, by się o niego zamartwiać! On z pewnością ci za to nie podziękuje.

      Tharn zdawał sobie sprawę z tego, że jego współlokator wywoływał w nim ciepłe uczucia i absolutnie nic nie potrafił na to poradzić. Był przekonany, że obiekt jego westchnień wcale by się nie ucieszył, gdyby wiedział, że zajął kącik w jego sercu.

     – Nie przeszkadzaj mi! – odpowiedział kilka dni temu, kiedy zmartwiony spytał, czy może mu w czymś pomóc. 

Tharn wycofał się, nie próbując nalegać i uszczęśliwiać go na siłę, chociaż podejrzewał, że być może to on wiedział najlepiej, jak czuje się jego współlokator. No owszem, był stronniczy i nienawidził gejów, ale najwyraźniej miał ku temu powód. Tharn domyślał się, że w jego życiu wydarzyło się coś bardzo bolesnego, coś, co spowodowało, że nienawidził wszystkich homoseksualistów.

     Cała jego ciężka praca, polegająca na tym, aby Type poczuł się przy nim swobodnie i powoli go zrozumiał, poszła na marne. Wszystko zostało zniszczone, ponieważ nagle chłopak został obrany za cel i obrzucony nienawistnymi obelgami. Tharn przełożył w drugą rękę kupiony posiłek, po czym przekręcił klucz i wszedł do sypialni. 

     – Ai’Type!

Słońce zdążyło już zajść i cały pokój tonął w ciemności, a kiedy zapalił światło ujrzał drżącego Type’a. Jego dumny współlokator siedział na podłodze z głową na kolanach, wyglądając przy tym, jak kupka nieszczęścia.

– Co z tobą?

Siedzący na podłodze chłopak spojrzał na niego z szyderczym uśmieszkiem. 

– Pewnie masz ochotę triumfować, prawda? Cieszysz się, że facet nienawidzący gejów, został przez nich przeklęty.

      Słysząc jego dziki śmiech, Tharn poczuł zimny dreszcz, który przeleciał mu po kręgosłupie. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, ponieważ nie sądził, że Type z nim o tym porozmawia.

– Dzisiaj zostałem bezlitośnie skrytykowany na uczelni. Nawet nauczycielka mnie nie oszczędzała. Wszędzie, dokądkolwiek się nie obrócę, jestem nachalnie obserwowany, a w restauracji obrzucono mnie przekleństwami. – Type spojrzał w górę i uśmiechnął się gorzko, po czym podniósł się na nogi. 

     Gdy przechodził obok Tharna, poczuł jego rękę na swoim ramieniu. Tharn spojrzał na niego, spodziewając się, że chłopak jak zawsze ze wstrętem strąci jego dłoń, ale tym razem tego nie zrobił, a zamiast tego z sarkastycznym uśmiechem powiedział:

– Nie dotykaj mnie, bo się zarazisz. 

Tharn nie przejął się tym komentarzem i z troską zapytał: 

– Co mogę dla ciebie zrobić?

Jego pytanie najwyraźniej zaskoczyło Type’a, który po chwili z krzywym uśmiechem zapytał:

– Czy możesz sprawić, by wszystkie ludzkie istoty na tym świecie miały normalne preferencje seksualne? 

     Tharn stał, patrząc w oszołomieniu na współlokatora, dopóki ten nie strząsnął jego ręki, ale zanim południowiec wyszedł z sypialni, dobiegła go cicha odpowiedź: 

– Nie mogę, bo nawet ja nie potrafię przestać lubić mężczyzn. 

     Gdyby Type był uważniejszy, spostrzegłby wyraz wpatrujących się w niego oczu, ale zamiast tego szybko opuścił sypialnię. 

     Tharn mógł tylko próbować mocno trzymać jego ramię, chociaż tak naprawdę chciał go przytulić i zatrzymać w uścisku. Chciał dodać mu otuchy, powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Ale wiedział, że… Nie ma do tego prawa. 

– Ai'Type, czy możesz mi powiedzieć, co mogę dla ciebie zrobić? – powtórzył, patrząc na drzwi, które zamknęły się za jego współlokatorem. W tej chwili chciał być blisko niego.

 

*******

 

     – Ai'Tharn, lepiej się wyprowadź, żebyś nie musiał znosić człowieka tego pokroju. 

Tharn nie potrafił zliczyć, ile razy radzono mu wynieść się z sypialni dzielonej z Typem. Jego przyjaciele z uczelni wiedzieli przecież, że jest gejem, więc nie było się czemu dziwić, że się martwili i zastanawiali, jak w ogóle może brać pod uwagę wspólną sypialnię z homofobem. Nawet jeśli wielu z nich z ciekawością go o to pytało, Tharn nie zamierzał z nimi dyskutować. Tym razem ta dobra rada padła z ust jego najlepszego przyjaciela. Zwrócił się więc do niego i potrząsnął głową.

– Jakiego człowieka masz na myśli?

– Powinieneś wiedzieć, o co mi chodzi. Lepiej się wyprowadź albo będziesz w tę sprawę zamieszany. Powszechnie wiadomo, że twój współlokator jest bohaterem niezłego skandalu i stał się persona non grata całego kampusu. 

     Tharn rozumiał, że jego przyjaciel się o niego martwił, ale i tak był na niego zły za niepochlebne komentarze na temat Type’a. Z wysiłkiem stłumił emocje i potrząsnął głową:

– Dlaczego miałbym się przeprowadzić? Nie mam problemów z Typem.

– Cóż, chciałbym wiedzieć, jak potrafisz się z nim dogadać? Przecież on nienawidzi gejów, prawda

Tharn wziął głęboki oddech i po cichu wyjaśnił swojemu przyjacielowi:

– Po prostu nie zbliżyłem się do niego zbytnio. 

– Czy on wie? – dopytywał się zaciekawiony Lhong.

     Tharn odsunął głowę przyjaciela i wstał, aby uciąć dalszą dyskusję. 

– Skończyłeś przygotowywać się do egzaminu? 

– Och, proszę, nie wspominaj o tym. Pozwól mi pobujać w obłokach. 

Tharn odwrócił głowę i spakował swoje rzeczy, po czym zawiesił plecak na ramieniu. 

– Hej, dokąd idziesz? 

     Tharn spojrzał na swojego przyjaciela i na wpół szydząc, a na wpół przechwalając się odpowiedział:

– Nie jestem tobą. Mam zamiar pouczyć się do egzaminu. 

– No cóż, ty sumienny i odpowiedzialny osobniku… Wracaj do nauki. Jesteś irytujący. 

Tharn w ogóle nie przejmował się gadaniną kumpla, ponieważ chciał jak najszybciej dotrzeć do akademika. Ale zanim wrócił, nie zapomniał po drodze kupić jedzenia i to nie tylko dla siebie. 

 

     – Nie poszedłeś dzisiaj na zajęcia? – zapytał, wchodząc do sypialni.

Leżący w łóżku, ubrany w uniwersytecki mundurek, Type, wyglądał, jakby był odizolowany od świata, ale odwrócił się, by udzielić mu odpowiedzi: 

– Nie wtrącaj się w moje sprawy.

Tharn postanowił nie reagować na te mało uprzejme słowa. Zamiast tego wziął dwa talerze, po czym podszedł do stołu i usiadł. Następnie otworzył torbę i przełożył jedzenie. 

– Czy masz zamiar już zawsze opuszczać wykłady?

– …

– Wiem od Techno, że odpowiadał, kiedy twoje imię było wywoływane, ale już od tygodnia wagarujesz. 

     Tharn wiedział, że współlokator unika publicznych zajęć, na które wszyscy studenci pierwszego roku uczęszczają razem, a jego tygodniowa nieobecność na pewno będzie miała mniejszy lub większy wpływ na wyniki. 

– Jesteś irytujący!

Nie odkładając pojemnika z jedzeniem Tharn odwrócił się w stronę leżącego na łóżku mężczyzny. 

– Myślę, że powinieneś na nowo zacząć uczyć się języka tajskiego. Irytowanie cię i zamartwianie się o ciebie to słowa o zupełnie różnym znaczeniu. 

– Martwisz się o mnie…? To najlepszy żart roku! 

– Więc się śmiej. 

      Tharn wiedział przecież, że chłopakowi nie było do śmiechu. Kogo by bawiło coś takiego? Type był bardzo dobry, bardzo silny i nadal walczył. W tej chwili to Tharn czuł słabość w sercu. Szczególnie że koszmary współlokatora znowu zaczęły go nawiedzać. Często słyszał w środku nocy jego jęki. Odgłosy, które ogromnie go niepokoiły. Ale za każdym razem, kiedy nim potrząsał, chcąc go z nich wybudzić, nieodmiennie słyszał, że ma go zostawić w spokoju. Doskonale wiedział, że bywały noce, kiedy Type’owi nie udawało się zmrużyć oka. Naprawdę chciał mu pomóc, ale uparty współlokator nie chciał tego zaakceptować. 

     – Bez względu na wszystko, chodź zjeść ze mną obiad. 

– Nie jestem głodny.

Tharn znów usłyszał tę samą odpowiedź, ale tym razem nie mógł pozwolić sobie na to, by mu pobłażać.

– Hej! Chodź, jeść! – perkusista podszedł do łóżka, złapał Type’a za ramię i podciągnął w górę... 

– Mówiłem ci, żebyś nie zawracał mi głowy, Ai’Kretynie! Ech!!!

Type wyrwał rękę z jego uścisku i odwrócił się, by spojrzeć na niego z obrzydzeniem. Tharn nie był w stanie już dłużej się kontrolować.

– Cholera! 

– Och, ech! Ai’Dupku! Nie dotykaj mnie! 

      Perkusista z łatwością chwycił za ramię, osłabionego przez częste pomijanie posiłków, Type’a. Wystarczyło trochę siły, żeby piłkarz mógł się tylko szarpać, bezowocnie usiłując się uwolnić. Tharn przyciągnął go do siebie, ułożył jego głowę na swoim ramieniu, po czym niskim głosem wyszeptał mu przy uchu:

– Błagam… Powinieneś wstać, żeby coś zjeść. Wszystko mi jedno, możesz postrzegać mnie jako homoseksualistę, jednego z tych, których tak bardzo nienawidzisz, rób jak uważasz… Ale wstań, by coś zjeść, błagam cię. Naprawdę cię błagam. – głos Tharna był miękki i szczery. 

Uwięziony w jego uścisku Type zrezygnował z walki i leżał bez ruchu. Jego wbite w sufit oczy robiły się coraz wilgotniejsze. 

– Błagasz tak koszmarną osobę, jak ja?!

– Wiem, że nie zrobiłeś nic złego. Nie jesteś bezduszny. – wyszeptał Tharn, a po chwili dobiegł go zdławiony głos: 

– Och! Wszyscy uznali, że się myliłem. 

– Tak, wszyscy mówią, że źle postąpiłeś, ale ja tak nie uważam, Type. 

     Tharn rozluźnił przytrzymującą chłopaka rękę, ale mimo to współlokator nadal trzymał głowę przytuloną do jego klatki i ciepłym oddechem muskał mu szyję. W normalnych warunkach nienawidzący gejów Type postarałby się, żeby Tharn zapłacił krwią za to, że wbrew jego woli ośmielił się go dotknąć. Jednak był nieoczekiwanie spokojny… Tharn obszedł się z nim co prawda nieco bezceremonialnie, ale chciał, aby patrzący na niego z góry chłopak wreszcie się z nim porozumiał. 

– Nawet jeśli nienawidzę gejów? Nawet jeśli nienawidzę ciebie?

Pytanie Type’a na krótką chwilę go oszołomiło, ale miał na nie tylko jedną, stanowczą odpowiedź: 

– Tak, nawet jeśli mnie nienawidzisz! 

      Może jestem szalony, ale chcę być tym, który cię chroni.

      Tharn nie wiedział, jaki wyraz pojawił się w tej chwili na twarzy Type’a. Ale miał nadzieję, że ten zrozumie, że płynące z serca słowa, miały pokazać mu jak bardzo Tharnowi na nim zależy. Niech sobie go nie lubi. Nie obchodzi go to! 

     Type nadal pozwalał mu się przytulać, a po chwili do uszu Tharna dobiegł jego cichy, drżący głos: 

– Kiedy miałem 12 lat… – w tej chwili Tharn z całego serca zażyczył sobie spojrzeć mu w twarz, ale miał niejasne wrażenie, że słowa, które przed chwilą padły są wstępem do czegoś bardzo ważnego. Uznał więc, że lepiej będzie pozwolić mu ją ukrywać. Postanowił nie mówić nic, tylko czekać na dalszy ciąg. Był cicho i uważnie słuchał.

– Stałem się ofiarą seksualnej napaści. 

– …

     Oczy Tharna rozszerzyły się w szoku. Pomimo wcześniejszego postanowienia instynktownie odsunął się, aby móc spojrzeć w twarz Type’a. Chłopak leżał na łóżku z zamkniętymi oczami i kamienną twarzą. Przez chwile obawiał się, że nic już więcej nie powie, ale chwilę później z jego ust popłynęły kolejne słowa:

– Ten człowiek był pracownikiem mojego ojca... Pomagał naprawiać dach naszego ośrodka. Widywałem go niemal codziennie… Powiedział mi… powiedział, że zna fajne miejsce. Miejsce, gdzie mógłbym grać w piłkę. Poszedłem za nim, a potem… potem rzucił mnie na ziemię. Byłem wtedy dość mały. Byłem bardzo mały… Jak mogłem mu się oprzeć? – głos Type'a drżał. – Trzymał mnie mocno za ręce i nogi. Błagałem go, ale nie pozwolił mi odejść. Pamiętam to miejsce. Było niechlujne i obrzydliwe. Siedlisko szczurów. 

     Tharn poczuł się tak, jakby coś ostrego przeszywało mu serce. Powoli i delikatnie zbliżył się do Type’a. Jego oczy wciąż były mocno zaciśnięte, a twarz ściągnięta i nienaturalnie blada. Widać było, że z ogromnym wysiłkiem stara się stłumić w sobie emocje. Patrząc na niego, Tharn chciał powiedzieć, żeby przestał mówić. Mógł wyraźnie odgadnąć, co się stało. Nie chciał, żeby Type musiał zmagać się z koszmarnymi wspomnieniami. 

– Zaspokoiłeś… mnie… ustami, prawda?! – Type otworzył oczy, a po jego policzkach spływały łzy. – Jestem facetem, nienawidzącym gejów, ponieważ to ja w wieku 12 lat zrobiłem loda tamtemu mężczyźnie. 

– Co?!!!

Tharn rzadko bywał zły. Ale tym razem jego gniew był tak bardzo intensywny, że prawie nie mógł oddychać. Po raz kolejny chwycił mocno ramię Type'a, podczas gdy jego policzki również były mokre od łez. 

– Kiedy wtargnął do moich ust, nieziemsko śmierdział. To było obrzydliwe. Chciałem zwymiotować. Nie mogłem oddychać... Dusiłem się… Łzy płynęły mi po twarzy. Dotykał mnie. Wciąż dotykał wszędzie mojego ciała... Mocno mnie ściskał. Rozebrał mnie i… Trzymał mnie za włosy, gdy...

– Hej! Wystarczy!!! Nie chcę więcej słyszeć, nie chcę, żebyś o tym mówił!

     W następnej sekundzie Tharn przytulił do siebie zapłakanego mężczyznę, kładąc jego głowę na swojej klatce. Type cicho poprosił, żeby nie przestawał go przytulać. Panująca w sypialni cisza była tak przejmująca, że zdawała się dzwonić im w uszach. Ręce Type’a niekontrolowanie drżały, a zdruzgotany Tharn w końcu zrozumiał, dlaczego chłopak tak bardzo nienawidzi gejów. 

– Przepraszam, przepraszam, wystarczy, nie musisz o tym mówić.

– Dlaczego mnie przepraszasz? Przecież to nie ty jesteś tym draniem, który mnie skrzywdził. – Type zaśmiał się gorzko, podczas gdy Tharn jeszcze mocniej go do siebie przytulił.

– Przepraszam, przepraszam. – nie wiedział, dlaczego przeprasza, ale jedynym, co nieustannie pchało mu się na usta, były słowa przeprosin, natomiast Type bez przerwy pytał dlaczego.

– Ty… Dlaczego mnie przepraszasz…? Dlaczego!? – jego drżący głos brzmiał niewyraźnie, stłumiony przez bliskość obejmującego go Tharna, którego nie odepchnął. Wtulał się w ciało faceta, którego wcześniej nienawidził i ciągle pytał: 

– Dlaczego mnie przepraszasz…? Dlaczego mnie przepraszasz?

      Type podniósł ręce i chwycił ubranie Tharna tak mocno, że nieomal je rozerwał. Łzy, które próbował zatrzymać, nadal niekontrolowanie spływały po jego twarzy, a ciało gwałtownie się trzęsło, kiedy powtarzał jak w transie to, co mówił już wcześniej: 

– Nienawidzę... gejów. Nienawidzę ciebie... Nienawidzę cię... Nienawidzę ludzi takich jak ty... 

– To nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia, że mnie nienawidzisz. 

– Nienawidzę cię... 

      Tylko dlaczego Type czuł, że uścisk osoby, której nie toleruje, reprezentanta znienawidzonych homoseksualistów, jest tak ciepły i kojący? Te opiekuńcze ramiona sprawiały, że chciał wtulić się w nie jeszcze bardziej.

 

*******

 

      Teraz już nie tylko Type był odpowiedzialny za rozwój ostatnich wydarzeń. Druga strona również zaczęła zbierać cięgi. Tak, siostrom, które zrobiły na niego nagonkę w sieci, również przyszło zmierzyć się z konsekwencjami. W zasadzie wcale nie zamierzały spowodować lawiny nienawistnych komentarzy. Na początku chciały tylko nauczyć juniora uprzejmości, zupełnie nie spodziewając się, że sprawy wymkną się spod kontroli. Miały zamiar jedynie go upokorzyć i zmusić do oficjalnych przeprosin.

     Niestety potem mogły tylko bezsilnie patrzeć, jak sprawa rośnie do monumentalnych rozmiarów. A, jako że seniorki nie były w stanie tego powstrzymać, ​​zostały wezwane do gabinetu dziekana i miały zostać przesłuchane przez kolegium dyscyplinarne, co mogło zaowocować ich zawieszeniem. 

– Czyja to wina?!

– To ten mały drań! Gdyby nas nie przeklął, nie zrobiłabym tego!

Obie zgodnie uznały, że przyczyną ich kłopotów był wyłącznie Type, nie dopuszczając do siebie myśli, że to również ich działania doprowadziły do tej sytuacji. Jak doszło do takiej klęski? 

     Dzwonek telefonu przestraszył je do tego stopnia, że urządzenie nieomal wylądowało na ziemi. Z ulgą spostrzegły, że dzwoniącym był lubiany przez nie profesor, z którym miały dobre relacje, więc właścicielka komórki w pośpiechu odebrała połączenie. Na początku jej głos był bardzo słodki, ale w miarę słuchania stawał się coraz wyższy i piskliwy. Po zakończeniu rozmowy zwróciła się do przyjaciółki: 

– Rektor wzywa nas na dywanik. 

– Ach, ach, ach, nie ma sposobu, aby to zakończyć? Dlaczego musiałaś wrzucać jego zdjęcie do internetu???!!! To właśnie wtedy sytuacja eskalowała.

 

     – Czy możecie mi to wyjaśnić? – zimny głos przełożonego wprawiał je w panikę. 

Okazało się, że trzy, a nie tylko dwie osoby, zostały zobligowane do stawienia się w gabinecie rektora, który przesłuchiwał ich spokojnym tonem, mocno kontrastującym z twarzą. Widząc ostre, pełne wyrzutu spojrzenie, cała trójka czuła się jakby stała przed sądem. 

– Ta dyskusja rozgorzała nie tylko na terenie uczelni, ale rozprzestrzeniła się również poza nią. Czy zastanawiałyście się kiedykolwiek, co ludzie z zewnątrz mogą pomyśleć o naszym uniwersytecie? 

– No cóż, nie spodziewałam się, że stanie się to tak poważne. 

– To znaczy, że ani przez chwilę się nie zastanowiłaś, nie zadałaś sobie trudu, żeby pomyśleć o możliwych konsekwencjach. 

      Obie siostry natychmiast zamknęły usta, nie mając odwagi powiedzieć nic więcej, ale nadal pełnymi wrogości oczyma patrzyły na Type’a. Rektor nie żałował reprymendy obu stronom konfliktu i wszyscy otrzymali poważne ostrzeżenia. Nie wdając się w to, kto kogo sprowokował, władze uczelni stanowczo zażądały natychmiastowego uciszenia sprawy, grożąc poważniejszymi konsekwencjami. Nie mając dobrej odpowiedzi, Type w milczeniu słuchał słów krytyki, nie patrząc na obie siostry, bo całkiem na serio obawiał się, że wybuchnie i im przyłoży. 

     Chociaż burza w internecie nareszcie miała się zakończyć, to żadna ze stron nie była w stanie zmienić zdania na temat przeciwnika. Na dodatek bez względu na wszystko, Type na zawsze pozostanie w ludzkich umysłach jako osoba o wąskich horyzontach.

      – Nigdy nie pomyślałeś o tym, żeby nas przeprosić?

Type, który uspokoił się po opuszczeniu gabinetu rektora, na powrót poczuł złość. Nie spodziewał się, że ktoś powie te słowa z poczuciem własnej nieomylności. Z wysiłkiem stłumił wściekłość i spokojnie zapytał:

– Dlaczego miałbym przepraszać? To raczej siostry powinny przeprosić mnie. 

– My? A to niby dlaczego?

– Och! Gdybyście nie zamierzały mnie upokorzyć, Phi, to nie dostałybyście nagany. I zamieściłyście moje zdjęcie. Właściwie powinienem wnieść oskarżenie na policję i pozwolić im was zaaresztować. Ale powinnyście się cieszyć, bo, w odróżnieniu od was, najpierw myślę, zanim cokolwiek zrobię. 

     Chociaż to, co powiedział, odpowiadało prawdzie, oczy kobiet się rozszerzyły, a gniew natychmiast uderzył im do głów. 

– Ty…

– Nie! Trzeba to wszystko uspokoić. Załatwmy to. – druga studentka była na tyle rozsądna, by powstrzymać koleżankę.

Type uznał dalsze kłótnie za bezcelowe i zamierzał w pośpiechu się oddalić.

     – Ai’Tharn. – piłkarz był zszokowany, kiedy po odwróceniu się, ujrzał stojącego dotąd za jego plecami współlokatora.

Patrzył na faceta, któremu opowiedział o swojej przeszłości i który go obejmował i z którym płakał. Na twarzy Tharna widniał ciepły uśmiech… Ale... Mężczyzna nie uśmiechał się do Type’a, tylko ominął go i podszedł do sióstr, co natychmiast wkurzyło zignorowanego chłopaka.

– Dzień dobry, Phi. Chciałbym prosić siostry o przysługę. – zwrócił się do nich Tharn.

    Ai’Tharn, nie chciałbyś do nich dołączyć???!!! – omal nie ryknął rozjuszony Type, ale na szczęście w porę się powstrzymał.

      Pomyślał, że gdyby to zrobił, byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do tego, że uważał Tharna za sojusznika, którego ma po swojej stronie. Nie chciał, żeby chłopak rozmawiał z tymi wrednymi babsztylami. Ignorując podszepty egoistycznego serca, odwrócił się i wmawiając sobie, że wcale nie interesuje go to o czym Tharn miał zamiar z nimi gadać, ruszył przed siebie, postanawiając się nie odwracać!

     Naprzód!

 

Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: Baka

 

Poprzedni 👈             👉 Następny

 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty