TT [Tom 1] – Rozdział 17 [18+]
Drugi raz [18+]
– Ai'Tharn! Mówiłem ci, żebyś przestał!
–
Uderz mnie! Jeśli chcesz, żebym przestał, musisz mi przyłożyć.
Była
cicha noc i prawie wszyscy mieszkańcy akademika odpłynęli już w sen, w
odróżnieniu od dwóch młodzieńców, z których jeden protestował przeciwko
zbytniej bliskości drugiego.
Type
znajdował się w potrzasku silnych ramion współlokatora, który całując jego
szyję, jedną ręką go unieruchomił, podczas gdy drugą pieścił część jego ciała,
której nie powinien był dotykać.
–
Chyba nie sądzisz, że muszę odwoływać się do rękoczynów? Powinno ci wystarczyć,
że mówię „stop”. AiTharn, kazałem ci z tym skończyć!
Słowna reprymenda stała w niejakiej sprzeczności z nieposłusznym
ciałem, które najwidoczniej nie brało zbyt poważnie protestów właściciela. Czy
jemu się wydaje, czy ten cholerny perkusista już wytrzeźwiał? Jak on to zrobił?
Przecież wyraźnie przyszedł zalany, a teraz jego ociężałość zniknęła, a na jej
miejscu pojawiły się stanowcze ruchy ewidentnie podnieconego młodego mężczyzny.
Poruszony Type nie był w stanie się odsunąć i jednocześnie z podnieceniem i
niechętnym protestem czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
– Nie
mogę przestać, Type. Nie potrafię już dłużej ci się opierać.
Tharn z wysiłkiem stłumił niecierpliwość, przywołując całą delikatność,
która jeszcze się w nim kołatała. Gdy czubek języka polizał ciemny sutek,
zamierzający go zbluzgać Type, chwycił go za ramiona, jakby w obawie, że
rzeczywiście mógłby się odsunąć. Oddech leżącego na plecach chłopaka
jednoznacznie przyspieszył, a jęk, który wydobył się z jego gardła nie brzmiał
już jak sprzeciw, tylko zachęta. Młodzieniec wyraźnie czerpał przyjemność,
czując na swojej męskości rytmiczne pieszczoty smukłej dłoni...
–
Właśnie widzę, że nie możesz się teraz zatrzymać.
Niski głos zabrzmiał tak, jakby Type zagryzał zęby, z wysiłkiem
walcząc o opanowanie. Jego ciało płonęło, a cierpliwość szybko zbliżała się do
swojego limitu. Wykrzyknął, czując ponownie zaciskające się na jego sutku usta,
a gdy Tharn zaczął podniecająco ssać twardy guziczek, potrzeba uspokojenia
natychmiast stopniała i Type stracił resztki opanowania. Jego ręce sięgnęły do
zapięcia koszuli pieszczącego go mężczyzny i po chwili szybko ją odrzuciły.
Zachęcająco otworzył usta, aby przyjąć zwinny język kochanka.
Tharn również nie próżnował. Gdy tylko zorientował się, że Type
już mu się nie opiera, szybko rozpiął spodnie, które łącznie z bielizną
poszybowały na podłogę. Oba penisy podniecająco ocierały się w takt
poruszających się bioder, a mężczyźni wymieniali głębokie pocałunki.
– Och!
Cholera... Ach!
– To
jest to... Ach, Ai'Type, jesteś taki gorący…
Tharn chwycił w jedną dłoń oba członki i powoli posuwistymi
ruchami pieścił je, by po jakimś czasie poprowadzić w dół rękę Type’a kładąc ją
na własnej męskości. Poczuł rozkoszne dreszcze, gdy jego partner zaczął
poruszać dłonią. Leżeli na boku, zwróceni do siebie twarzami, wzajemnie
obdarzając się pieszczotami. Type czuł się tak szczęśliwy, że jedynym, o czym
myślał, było to, że nie chce się zatrzymać. Obaj byli skłonni raczej dać się
zabić niż teraz przerwać.
W pokoju, przy akompaniamencie odgłosów towarzyszących pocałunkom,
rozlegały się coraz głośniejsze jęki, ale żadnego z nich to nie obchodziło.
Teraz to Type przejął stymulację obu penisów, podczas gdy dłoń Tharna
przesunęła się w stronę jego tyłka. Ocieranie się o siebie gorących męskości
doprowadzało ich obu niemal do szaleństwa.
–
Ai'Tharn... Cholera. – Type na chwilę przerwał pocałunki, by cicho zakląć, gdy
poczuł, jak palec kochanka wsuwa się do jego kanału, bezbłędnie odnajdując
właściwy punkt. Jego podniecenie jeszcze bardziej się wzmogło, na co zareagował
intensywniejszymi pieszczotami kutasów. Myślał półprzytomnie, że jak tak dalej
pójdzie, to skończą tak szybko, jak poprzednio, a on znów będzie musiał
nastawić się na kolejne rundy. Przecież ten nienasycony facet mu nie odpuści.
Tym razem jednak chciał przedłużyć mękę oczekiwania na spełnienie.
–
AiTharn, nie spiesz się, hej!
Wiedział, że jeśli nadal utrzymają to tempo, to on nie będzie
potrafił zbyt długo odwlec orgazmu. Zacisnął dłoń na ramieniu kochanka, który
zamiast poddać się próbie spowolnienia działań, dołożył kolejne palce i silniej
wbijał się w jego dziurkę. Type krzyknął, nie potrafiąc sformułować żadnej
sensownej myśli. Nie pamiętał smutnych wydarzeń z przeszłości, zamiast tego
rozkoszował się każdą chwilą spędzaną na ekscytujących pieszczotach.
Tharn
ciężko dyszał i już dawno zrezygnował z zagryzania warg, aby stłumić swoje
głośne jęki. Ten facet był tak zmysłowy i tak silnie na niego działał, że
wszystkie spójne myśli opuściły jego umysł, a on sam oprócz podniecających
dreszczy wyraźnie czuł, że nie ma pojęcia, jak długo jeszcze uda mu się
odwlekać nieuniknione.
–
Ach.... Type…
Ich usta, które na chwilę się od siebie oderwały, spotkały się na
powrót. Tharn ssał język kochanka w rytm palców, którymi posuwał jego otwór.
Type nie myślał o niczym oprócz przyjmowania i dawania rozkoszy, podczas gdy
jego dłonie dostosowując się do tempa wsuwających się w jego kanał palców,
posuwały równocześnie pulsujące, nabrzmiałe penisy.
– Wpuść mnie, nie mogę tego znieść.... – wyjęczał z najwyższym
trudem Tharn. Po chwili pchnął kochanka na plecy i zanim jego usta objęły
męskość Type’a, drżącym głosem wydusił:
– Ale…
Najpierw cię posmakuję.
Type wariował. Co ten facet z nim wyprawia? Jego nogi znalazły się
po bokach kochanka, podczas gdy ten równocześnie ssał jego fiuta i wbijał się
palcami w jego odbyt, raz po raz drażniąc odpowiednie miejsce. Czy on chce go
zabić? Przecież Type nie może oddychać…
– To
tylko seks! – wyjęczał Type, nie wiedząc komu chce o tym przypomnieć.
Tharn zamierzał przewrócić go na brzuch i błyskawicznie się w nim
zatopić. Zamiast tego poczuł potrzebę, by patrzeć mu w twarz, kiedy będzie go
pieprzył. Chciał widzieć zamglone rozkoszą oczy i otwarte, chwytające łapczywie
powietrze, usta. Bez ociągania, trzęsącymi rękami sięgnął do szuflady nocnej
szafki i wyciskając żel na dłoń, rozprowadził go po swoim kutasie i dziurce
Type’a.
Chwilę później Type poczuł twardego penisa wciskającego się w jego
kanał, a instynkt podpowiadał mu, że bez względu na to, jak ciasno w nim było,
Tharn na pewno się tam wepchnie.
Zrób
to.
– O... Tharn, ty draniu! – wykrzyczał, przeklinając go bez tchu,
bo w jednej sekundzie całe powietrze uleciało mu z płuc. Tharn nie bawił się
tym razem w ceregiele, tylko jednym płynnym ruchem wbił się w niego na całą
długość. Nie dał mu czasu na przygotowanie się do wypełniającej go męskości,
tylko natychmiast zaczął wykonywać silne posuwiste ruchy. Zszokowany tym jak
głęboko ten facet w niego wchodził, czuł tarcie, które powodowało nieziemsko
rozkoszne doznania w okolicach kręgosłupa.
Kurwa! Jak to może być tak zajebiście dobre, kiedy równocześnie
czuję ból?
Tharn nie byłby w stanie przerwać swoich silnych pchnięć, nawet
gdyby przystawiono mu do głowy pistolet.
–
Type! Ach... Ty... tak ciasno się zaciskasz! Type! To... Aaach! Cholernie
dobre! – czuł, że ciągle jeszcze nie jest tak do końca trzeźwy. Chociaż gdy
poczuł podniecenie, dotykając po powrocie uśpionego Type’a, alkohol w dużym
stopniu się z niego ulotnił.
Type nie kontrolował jęków i okrzyków, rozkoszując się każdym
mocnym pchnięciem. Absolutnie nie potrafił rozluźnić mięśni zaciskających się
na penetrującym go zaciekle kutasie. Czuł intensywne gorąco, które dosłownie go
paliło. Pulsował i wydawało mu się, że dotyka światła.
Nie
obchodzi mnie ten pieprzony świat. Obchodzi mnie tylko to, jak kurewsko dobre
uczucia potrafi wyczarować we mnie Ai’Tharn.
Type uniósł tyłek, wsunął pod niego poduszkę i mocno zaciskał
dłonie na silnych ramionach Tharna. Słyszał niskie okrzyki i dopiero po chwili
zorientował się, że dochodzą one z jego gardła. Wtedy dobiegł do niego ochrypły
głos kochanka.
–
Pozwól mi to zrobić.
Co on chce jeszcze zrobić? Przecież już wściekle mnie posuwa!!!
Tharn czuł w sobie nieoczekiwane pokłady energii. Nie czekając na
odpowiedź drugiej strony, chwycił jego nogi i położył je na swoich ramionach.
Chwilę później obie ręce chwyciły w pasie Type’a i uniosły w górę jego biodra,
podczas gdy klęczący na łóżku mężczyzna urywanym głosem nakazał:
– Trzymaj się łóżka! Zaserwuję ci ostrą jazdę!
Gdyby
to było kiedykolwiek wcześniej, pan Tiwat nie omieszkałby go ogniście zbluzgać,
ale jedynym co teraz pomyślał, było:
Kim ja jestem, żeby być w stanie mu odmówić?
Nie mogąc opanować kotłujących się w nim doznań, posłuchał
rozkazu, chwytając się ramy łóżka. Czuł ból i szczęście, rozkosz i piekące
uczucie, w miejscu, gdzie wielki kutas wbijał się w niego, trąc o delikatną
skórę.
–
Ach!!! – wykrzyczał po jakimś czasie, kiedy Tharn błyskawicznie go
odwrócił.
Type z wygiętymi plecami klęczał teraz na łóżku, podczas gdy
gorący kutas kochanka wbijał się w niego raz za razem. Gdy poczuł dodatkowo
dłoń zaciskającą się na jego fiucie, wydarł się tak głośno, że sam wzdrygnął
się, kiedy to usłyszał.
Zacisnął
dłonie na kołdrze, podczas gdy ich ciała w idealnej harmonii się
poruszały.
– Ach, Tharn! – chłopak odrobinę dostosował pozycję, co sprawiło,
że męskość partnera wpychała się w niego jeszcze głębiej i silniej, zupełnie
jakby Tharn chciał przebić go na wylot. Type odwrócił głowę, by przyjąć gorące
pocałunki, które nie zawsze trafiały w jego usta.
–
Fuck! Pieprz mnie Tharn! Ja… prawie… Szybciej!!!
Ich
jęki były tak głośne, że mogły pobudzić mieszkańców pozostałych sypialni, ale
dla żadnego z nich nie miało to w tej chwili znaczenia. Zamknięci byli we
własnym świecie, coraz wyżej unosząc się na falach rozkoszy.
Type poczuł, jak jego ciało wstrząsane jest tak silnym orgazmem,
że omal nie zemdlał. Budowane przez kilka dni pożądanie, które bezsensownie w
sobie tłumił, zostało uwolnione. Cały niekontrolowanie drżał, podczas gdy jego
sperma moczyła mu pościel. Chwilę później najchętniej przyłożyłby kopa
Tharnowi, który jeszcze nie doszedł, tylko nadal z impetem torturował jego
tylną dziurkę. Zamiast tego postanowił, że cierpliwie poczeka, aż on również
osiągnie spełnienie...
– Ach… Tyyyype!!! – Tharn wyciągnął swoją męskość z wnętrza kochanka i
tryskał spermą na jego plecy i pośladki.
Type zgrzytnął zębami, ale nie czuł się jeszcze na siłach, żeby go
przeklinać. Padł na łóżko, podczas gdy Tharn wyciągnął się obok. Obaj ciężko
dyszeli, z zamkniętymi oczami zatrzymując w sobie cudowne uczucie spełnienia,
które wyssało z nich wszystkie siły.
Po jakimś czasie Type odzyskał oddech i natychmiast zbeształ
partnera.
–
Ai’Dupku! Nie myśl, że ci odpuszczę! Masz wyprać moją pościel. Ty pieprzony…
draniu!
– Daj
mi odetchnąć, a kupie ci nową... – wyszeptał skonany Tharn.
Nie czekając na nic, Type zepchnął go ze swojego łóżka, po czym
wczołgał się do łóżka perkusisty, który siedział na podłodze z perspektywą
tekstylnych zakupów. Po chwili ułożył się obok Type’a i przytulając do jego
pleców, złożył mu pocałunek na włosach.
Więc ty spałeś ze mną, a ja z tobą.
***
Następny poranek zaczął się od krzyku.
–
Skurwysyn! Ty Ai’Draniu, czy już się obudziłeś?!
Type,
który ledwo co otworzył oczy, spojrzał na zegar i ze zgrozą uświadomił sobie,
że dochodzi już prawie południe. Tulący się do jego pleców facet nadal spał jak
zabity.
Pierwsze co zrobił piłkarz to głośne przekleństwa, ponieważ
wyraźnie czuł skutki ich wczorajszych ekscesów. Dlaczego ten cholernik tak
ostro musiał go pieprzyć? To nie jego boli teraz tyłek! Po chwili czując
niesprawiedliwość losu, Type do dzikich wrzasków dołączył okładanie poduszką
ludzkiego żelazka, które niemiłosiernie grzało jego plecy.
Słysząc krzyk dzielącego z nim łóżko Type’a, odsypiający
wczorajszy rausz mężczyzna obudził się i spojrzał na niego ze wstydem. Na jego
twarzy odbiło się zmartwienie, ponieważ doskonale pamiętał, czego dopuścił się
poprzedniej nocy. Czuł, że to, co zrobił, było naprawdę złe. Przeklął w myślach
wypity wczoraj alkohol. Nie chodziło o to, że nie wiedział, na co się porywa,
po prostu wyskokowe trunki stępiły jego opanowanie, pozwalając mu odrzucić na
bok własne zasady i pozbawiając go hamulców. Niech to szlag! Przypomniał sobie,
z jakim entuzjazmem kochał się wczoraj ze współlokatorem. Jeśli on czuł na
ciele zadrapania po paznokciach Type’a, to wcale się nie dziwił, że Type nie
mógł wstać wcześniej z łóżka.
–
Ai'Sukinsynu! Ai'Bękarcie! Ai’Dupku! Nie rób takiej uciśnionej miny! Co to da?
Co masz mi do powiedzenia? Co? Kurwa! Mój tyłek płonie żywym ogniem! Niech cię
szlag!
Type odsunął na bok wspomnienia o tym, że sam domagał się
silniejszych i szybszych pchnięć. To wszystko wina tego palanta. Gdyby go nie
rozbudził, to Type przecież nigdy nie pragnąłby zbliżenia!
Perkusista
miał poczucie, że wszystko zrobił źle.
–
Przepraszam, Type, nie zorientowałem się wczoraj wieczorem.
– Nie
musisz się usprawiedliwiać. Spodziewałeś się tego, prawda? – Type pluł
gniewem.
– Tak,
spodziewałem się... Ale nie sądziłem, że aż tak bardzo cię potrzebuję. Nie
sądziłem, że do tego stopnia nie będę potrafił utrzymać rąk z dala od
ciebie.
Type znowu był zły, więc mocno zgrzytnął zębami… Ale chwila… Czym
było to dziwne uczucie, które czuł teraz w sercu? Tylko dlatego, że Tharn go
potrzebował? Kilka słów wystarczyło, a on już się waha? Nie miał zamiaru
okłamywać samego siebie… wczoraj… Wczoraj uprawiali ostry seks. I teraz
młodzieniec przyznawał przed samym sobą, że on też czuł tę palącą potrzebę.
Tak… Jeśli ktoś ponosi tutaj winę, to to cholerne przeszywające seksualne
pożądanie, które obudziło bestię dotychczas uśpioną w jego kroczu. No dobra.
Chyba niepotrzebnie wydziera się na tego ogiera, sam też nie jest tak całkiem
bez winy.
–
Nigdy więcej mnie nie dotykaj! – powiedział, a gdy dłoń Tharna spoczęła na jego
czole, natychmiast warknął. – Co ty, do cholery, robisz? Wynocha! Sam się
pomacaj! – złość znów buchnęła w nim wielkim płomieniem.
Odepchnął
dłoń perkusisty i posłał mu zajadłe spojrzenie.
–
Cieszę się, że nie masz gorączki. – pełen ulgi ton głosu Tharna sprawił, że
mężczyzna się uspokoił, ale po chwili wrócił do dawnego siebie.
–
Powiedziałem ci już, żebyś nie próbował niańczyć mnie jak jakąś panienkę!
Przypominam ci, że jestem facetem! Nie umrę od czegoś takiego!
Słuchacz
otworzył usta, nieostrożnie wypowiadając słowa, które powinien był zatrzymać
dla siebie.
–
Jeśli nie mogę martwić się o moją żonę, to o kogo miałbym się martwić?
Słuchający go młody człowiek otworzył szeroko oczy. Nic nie
powiedział, ponieważ na chwilę dosłownie go zatkało. W tym momencie zrozumiał
znaczenie powiedzenia „odebrać mowę”, które dotychczas uważał za pusty slogan.
Po chwili wybuchnął:
– Chcesz, kurwa, zginąć? Nie jestem twoją żoną!
Tharn
wiedział, że druga strona tego nie zaakceptuje. Ale on sam był zafascynowany
nie tylko ciałem Type'a i tym jak idealnie do siebie pasowali. Żywił do niego o
wiele głębsze uczucia, których nie zamierzał ignorować ani się ich wypierać.
–
Jęczałeś, leżąc pode mną. Pozwalałeś mi się całować.
Type
po raz kolejny tego ranka zgrzytnął zębami. Nieziemsko wkurwiony obrzucił
wściekłym spojrzeniem tego upierdliwego palanta i surowo, dobitnym głosem
podkreślił.
– To–był–tylko–seks!
Rozumiesz! Seks! To nie jest żaden związek. Podejrzewam, że potrafisz rozpoznać
różnicę między bzykaniem się, a romantycznymi uczuciami. Nie łączy nas żadna
więź, Ai’Tharn. Bądź uprzejmy nie tytułować mnie swoją żoną. I nie waż się
kiedykolwiek wspominać o miłości czy randkach. Jesteśmy partnerami seksualnymi.
Przyjaciółmi uprawiającymi seks... To wszystko.
Każde jego słowo raniło Tharna do żywego. Patrzył na faceta, który
redukował jego uczucia do zwykłego bzykanka. Type najwidoczniej myślał,
dokładnie tak jak mówił.
Piłkarz zrozumiał w tej chwili, że jeśli mieli za sobą już
pierwszy i drugi raz, to całkiem niewykluczone, że będzie trzeci i czwarty… Ale
nieważne, ile jeszcze razów będą mogli ze sobą przeżyć… Nawet jeśli to policzek
w twarz Tharna, oni nigdy nie będą nikim więcej niż przyjaciółmi. Dla niego
będzie to wyjątkowe tylko dlatego, że Tharn jest jedynym facetem w jego życiu,
z którym uprawiał seks, ale ich zbliżenia nigdy nie wzbudzą w nim uczuć do
łóżkowego partnera. To tylko seks i nic więcej.
Tharn
westchnął głęboko, nie będąc w stanie sformułować odpowiedzi. Zamiast tego
podszedł do stołu i wziął zakupiony wczorajszego wieczoru posiłek, żeby spożyć
go teraz na śniadanie.
–
Porozmawiajmy o tym później, kupiłem ci kaszę, jesteś głodny?
Mówiący przed chwilą o poważnych sprawach Type najchętniej by
odmówił, ale jego żołądek stanowczo domagał się posiłku.
–
Zjedz i weź lekarstwa.
Południowiec
miał szczery zamiar znów mu oznajmić, żeby przestał się o niego tak troszczyć,
ale po namyśle zdecydował się przyjąć życzliwość. W końcu, jeśli lekarstwo
istotnie zadziała, to nie będzie przechodził przez jakąś chorobę.
Chwileczkę? Lekarstwa!
Dłoń, w której trzymał łyżkę zastygła w połowie drogi do ust,
podczas gdy Type pytająco spojrzał na współlokatora.
– Czy
ty jesteś nosicielem jakiejś choroby Ai'Tharn?
Właściwie
to lekarstwa przyjmuje się wtedy, kiedy jest się chorym. W jego sercu nagle
pojawiły się obawy. Wczoraj wieczorem nie zwrócił na to uwagi. Ale teraz kiedy
był już w pełni przytomny, zdał sobie sprawę z tego, że Ai'Tharn nie użył
prezerwatywy.
Tharn
potrząsnął głową:
– Nie
wydaje mi się.
– Nie
wydaje ci się? – południowiec energicznie wymachiwał trzymaną w dłoni łyżką. –Ilu
miałeś partnerów? Jeśli jesteś chory… – gdyby Type miał teraz siłę, to bez
wahania powaliłby go na ziemię.
–
Nikogo nie oszukałem... Posłuchaj mnie, Ai'Type, miewałem już w moim życiu
związki i zawsze poważnie do nich podchodziłem. Tylko i wyłącznie jeden po
drugim i nigdy nie sypiałem z kim popadnie. Prosiłbym cię, abyś na przyszłość
nie dyskredytował swoich poprzedników. Poza tym, kiedy wstępowałem na uczelnię,
zostałem dokładnie przebadany. A od kiedy zamieszkałem razem z tobą, jesteś
jedynym, z którym to robiłem.
– Chcę
mieć pewność. – oznajmił stanowczo Type, przygotowując się do pójścia pod
prysznic.
–
Dokąd idziesz? – zapytał Tharn, przyglądając się ubraniom, które Type wyciągał
z szafy.
– A
jak ci się wydaje? Do szpitala. Pojedziesz tam ze mną, żeby się
przebadać.
Tharn zmarszczył brwi, więcej niż niezadowolony z tego, że jest
podejrzany o nosicielstwo jakiejś groźnej choroby. Nie mógł w to uwierzyć! Po
chwili jednak się uspokoił.
– W
takim razie musisz również się sprawdzić.
–
Dlaczego miałbym to zrobić?
– Och,
tylko dla pewności. Żeby się potem nie okazało, że ja zachoruję, ponieważ to ty
byłeś chory!
– No
dobrze, to chyba sprawiedliwe... Dam się przebadać. Zadowolony?
Po tych słowach Tharn smętnie się uśmiechnął i potrząsnął głową,
spoglądając na usta faceta, który po chwili odwrócił się i opuścił sypialnię.
Dlaczego
Type uważa, że musimy przeprowadzić przedślubne badania zdrowotne? Mam kupować
obrączki? Akurat! Nazwał mnie „przyjacielem od seksu…”
Tak
naprawdę Tharn nie chciał, aby skończyło się tylko na przyjaźni. Po chwili
pomyślał, że jeśli ma to uspokoić jego „przyjaciela”, to on jest gotów
regularnie się badać.
Obaj mężczyźni siedzieli w poczekalni, czekając na wyniki testów.
Młodzieniec siedzący obok Tharna wyglądał blado i zachowywał się cokolwiek
niecierpliwie.
– Ach.
– westchnął Tharn, choć wiedział, że to dziecinne.
Przynajmniej
rozumiał, że cierpi z powodu własnej głupoty i braku kontroli. Pomyślał, że
następnym razem, jeśli zdarzy mu się wypić, to nie wolno mu z tym przesadzić.
–
Dlaczego, do cholery, wzdychasz? Mój Boże, czyżbyś wiedział, że jesteś
chory?
Słysząc te słowa Tharn ponownie westchnął. Type zawsze go
denerwował. W tej chwili zastanawiał się, czy to ten sam człowiek, którego
tulił w objęciach zeszłej nocy. Tharn mógł tylko powiedzieć:
– Nie
musisz się nad tym zastanawiać. Nie wszyscy geje są tacy, jak myślisz!
– Och,
przespałeś się ze mną! Na dodatek bez zabezpieczenia! – wyszeptał Type. – Nie
myśl, że te badania sprawiły mi przyjemność.
Urażony
Tharn potrząsnął głową.
– Bądź
pewien, że ten fakt nie kwalifikuje mnie jeszcze na stanowisko męskiej dziwki.
Od czasu ostatniego związku z nikim nie spałem. A zrobiłem to z tobą, wcale nie
dlatego, że byłeś pod ręką... – Perkusista odwrócił się i spojrzał na niego z
powagą. – Lubię cię! Kochałem się z tobą dokładnie z tego powodu. I nie myśl
sobie, że było to jedynie przelotne pragnienie.
Młodzieniec patrzył mu prosto w oczy. Zakłopotany Type odwrócił
wzrok nie wiedząc, co powiedzieć. Nie wiedział nawet, co tak dokładnie czuje.
Akurat wtedy zjawiła się pielęgniarka, aby poinformować ich o wynikach
badań.
Tharn
wszedł do innego pomieszczenia.
– Nie martw się, nie masz żadnej poważnej choroby.... – usłyszał z
ust pielęgniarki. – Doktor jest bardzo zadowolony, że chłopcy tacy jak ty,
troszczą się o zdrowie własne i swojego partnera, nie przejmując się
ewentualnym wstydem. Priorytetem dla wszystkich powinna być regularna kontrola.
– kobieta sympatycznie się do niego uśmiechnęła.
Tharn, który spodziewał się dokładnie takiej informacji, posłał
jej ciepły uśmiech, po czym grzecznie podziękował i wyszedł z gabinetu, by
odnaleźć mężczyznę o bladej, napiętej twarzy. Na widok Type’a pytająco uniósł
brwi, rzucając mu zmartwione spojrzenie.
– Jak
się masz?
– Ten
przeklęty lekarz zapytał mnie, czy kiedykolwiek wcześniej uprawiałem seks z
chłopakiem. Ha! Wtrącał się w moje prywatne sprawy, zamiast poinformować mnie
tylko o moich wynikach.
Tharn
westchnął.
–
Powodem, dla którego cię o to zapytał, jest chęć zrozumienia sytuacji. Jest
lekarzem, więc widział już niejedno, a twoje prywatne sprawy z całą pewnością
go nie interesują.
–
Pfff… A co tu jest do zrozumienia? Nie jego interes. Gapił się na mnie, a na
dodatek się wkurzył, bo miałem szczerą chęć mu przywalić.
Tharn pomyślał, że nie powie mu, że lekarz zadał mu kilka pytań,
bo przecież nie wyglądał najlepiej. Nie dość, że powłóczył nogami, to na
dodatek był chorobliwie blady i spięty. Przecież ten doktor miał prawo
pomyśleć, że stało się coś więcej, lecz nie chciał snuć domysłów. Type
wyglądał, jakby dostał wiadomość, że ma jeszcze tylko kilka dni życia. Tharn
postanowił przemilczeć jego godny pożałowania wygląd, a zamiast tego
zapytał:
– A co z wynikiem?
–
Myślisz, że jestem chory? Jestem, oczywiście, bezpieczny.
Ton
Type'a był nieco prowokacyjny, ale Tharn tylko się uśmiechnął.
– Ja
też jestem czysty. Możesz być więc spokojny, jeśli zdarzy mi się kiedykolwiek
jeszcze zapomnieć o zabezpieczeniu.
Jego
odpowiedź sprawiła, że Tiwat odetchnął z wyraźną ulgą.
– Ok,
przynajmniej nie straciłem tyle czasu, by się dowiedzieć, że mam powody do
zmartwień.
–
Haha...
– Z
czego się śmiejesz! – kiedy złość ustąpiła, mężczyzna, który w pośpiechu
przełknął na śniadanie nie więcej niż ze dwie łyżki kaszy, poczuł, jak głośno
zaburczało mu w brzuchu.
Ciągle jeszcze rozbawiony Tharn natychmiast zaproponował wspólny
posiłek, a patrząc w zarumienioną śniadą twarz, uznał płonące policzki za
niesamowicie urocze. Jego nieśmiały Słodziak był w tej chwili szalenie
urzekający.
Tharn odchrząknął i zdusił uśmiech, po czym dodał:
– Nie
rozmawiajmy z pustym żołądkiem. Pozwól mi się nakarmić. Jestem wygłodniały. –
mężczyzna nie mógł się powstrzymać i objął go ramionami.
Zanim
jeszcze zdążył go porządnie przytulić, Type natychmiast mu się wywinął.
–
Odwal się Ai’Dupku! Nie pomagaj mi! Czy ty musisz mnie tak publicznie tulić?
Ludzie się gapią. Powinienem wypolerować ci zęby! – Type skierował się do
wyjścia, a Tharn natychmiast ruszył jego śladem.
– Poza
tym, ty i ja… – Type spojrzał na niego dużymi oczami i choć przez chwilę się
zawahał, to jednak dodał. – To nic nie znaczy, to tylko seks.
Perkusista
pomyślał, że właściwie powinien się cieszyć, ponieważ Type nie zaprotestował
jednoznacznie, kiedy była mowa o kolejnych razach.
–
Tylko seks. – powtórzył po nim, mrucząc cichutko pod nosem.
Uśmiechnął się szczęśliwy, bo przecież nie powiedział po raz
kolejny, że nie pozwoli mu się już więcej dotknąć. To by oznaczało, że będzie
miał więcej szans, by móc całować i pieścić swojego seksownego współlokatora.
Chciał sprawić, żeby nienawidzący gejów chłopak odwzajemnił jego uczucia. Nie
zamierzał tak łatwo z niego zrezygnować. Ich historia dopiero się
zaczynała.
Żaden z nich nie spostrzegł rozmawiających na ich temat
młodziutkich pielęgniarek. Kobiety z zachwytem patrzyły na przystojnych 18–19
latków, którzy zjawili się tu wspólnie, by się przebadać. Jeden z nich był
wysoki, umięśniony i oszałamiająco przystojny, a drugi niewiele niższy, ze
śniadą skórą i lekko deprymującym wyrazem twarzy, wcale nie ustępował mu pola.
Ale przed chwilą, kiedy wyższy nie patrzył, młodzieniec rzucił mu takie
spojrzenie, że pielęgniarki poczuły się zazdrosne.
–
Szkoda. Ech… obaj są tacy przystojni i straceni dla kobiet.
– Ale
widać, że są odpowiedzialną parą. Przyjechali nawet na badania do szpitala,
żeby móc się wzajemnie wspierać. To się nazywa uczucie…
Pielęgniarki
szeptały między sobą, nie wiedząc nawet, że wcale nie byli oni tak do końca
zakochaną parą. Ale kto wie… Może w przyszłości?
Zmierzający do wyjścia Tharn po raz kolejny odtworzył w myślach
słowa Type’a: „To tylko seks”…
Jeszcze się o tym przekonamy, mój czarujący kochanku. Nie
zamierzam tak łatwo się poddać! Ale chwilowo jest mi wszystko jedno, jaki powód
tobą kieruje. Chcę mieć cię w moim łóżku i w moim życiu!
Tłumaczenie:
Juli.Ann
Korekta:
Baka
💜
OdpowiedzUsuń