TT [Tom 1] – Rozdział 19 [18+]

  


Zawsze kończy się tak samo? [18+]

 

        Tharn wyraźnie czuł, że sobie z nim pogrywano.

    Zegarek w telefonie wskazywał, że zbliża się 21:30, ale nadal nie było widać nawet śladu po mężczyźnie, który już dawno temu powinien pojawić się w sypialni. Czekając na powrót współlokatora, Tharn westchnął ciężko, zastanawiając się, czy Type nie zmienił przypadkiem zdania w kwestii ich dzisiejszego zbliżenia. Czyżby postanowił go unikać?! Przez chwilę czuł przygniatający go ciężar i ewidentne rozczarowanie, po czym znowu westchnął. W końcu wbił wzrok w sufit i pozwolił płynąć myślom. Właściwie to dlaczego tak bardzo polubił Type’a? Przecież to szalenie skomplikowany mężczyzna, a on niekoniecznie musiał brać sobie na kark takie problemy. Dlaczego lubi tego typu faceta? Na czym polega jego fenomen? Po jakimś czasie młodzieniec wymruczał pod nosem:

– Najwyraźniej nie znam samego siebie…

    Nie rozumiał, co nim kierowało, ponieważ wszystkie przysłowiowe znaki na niebie i ziemi wskazywały na bezsensowność jego zauroczenia. Gdyby Lhong dowiedział się, do jakiego stopnia przepadł, to uznałby, że musiało mu nieźle odbić. Na dodatek z pewnością usłyszałby od swojego najlepszego przyjaciela, że to czyste szaleństwo interesować się kimś nienawidzącym gejów, skoro jest wielu innych, którym się podoba i którzy tylko czekają na znak, aby spróbować go zdobyć.

Tharn całkiem realistycznie widział przecież wady faceta, w którym się zakochał. Wiedział doskonale, że obiekt jego westchnień posiada całą kopalnię jadowitych słów, których bez wahania używa. Czasami zachowuje się wręcz obrzydliwie, ale... Innym razem jest po prostu uroczy. Na ustach perkusisty pojawił się ciepły uśmiech.

    Za to zupełnie nie miał pojęcia, dlaczego, do diaska, tak bardzo podobał mu się słaby i zapłakany Type. Czy to z powodu jego mrocznej przeszłości? Dlatego był w stanie usprawiedliwić jego homofobię? Młody człowiek potrząsnął z politowaniem głową nad samym sobą, bo z jego rozmyślań wyraźnie wynikało, że chce opiekować się swoim współlokatorem. Chce go chronić. Aha, no tak. Możliwe, że istotnie mu odbiło. Mizerne szanse na sukces. Chciał pomóc mu na zawsze pozbyć się prześladujących go koszmarów. Dowiedziawszy się, co leżało u źródła jego nienawiści do gejów, Tharn poczuł wściekłość i ogrom współczucia. 

    Nie odrywając wzroku od sufitu, perkusista nazwał samego siebie żałosnym, a po chwili zaśmiał się z własnego zachowania. Nie był w stanie pozwolić mu odejść.

Skrzywił usta z ironią, nie mając wątpliwości, że gdyby Type poznał chociaż ułamek myśli, które przed chwilą kołatały mu się w głowie, to wcale nie byłby do niego bardziej pozytywnie nastawiony. Raczej poczułby chęć, by go zbluzgać i przypomnieć, że nie jest babą. Z całą pewnością kazałby Tharnowi wsadzić sobie to współczucie i potrzebę opieki w wiadome miejsce!

    Jego myśli urwały się nagle, ponieważ dobiegły go wyraźne odgłosy sprzed drzwi, które sekundę później zostały otwarte i stanął w nich osobnik od kilku godzin zajmujący całą jego uwagę. Ich oczy się spotkały, ale Type prawie natychmiast odwrócił wzrok, a po odstawieniu przyniesionego jedzenia chwycił ręcznik z zamiarem udania się pod prysznic.

– Nie chcesz się nawet przywitać?

– Co?

    Tharn pomyślał, że już rozumie, co to znaczy, kiedy nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Patrząc na to irytujące stworzenie, które chwyciło swoje przybory toaletowe, zmarszczył tylko brwi i rzucił:

– Dlaczego sobie ze mną pogrywasz, Type?

Po tym pytaniu nastąpiła błyskawiczna reakcja:

– Nie stosuję żadnych gierek.

Perkusista uniósł brwi, po czym potrząsnął głową i powiedział:

– To dobrze. Pospiesz się więc z tym swoim prysznicem i szybko wracaj.

– Nie chcę… – wymruczał cicho południowiec.

Tharn domyślił się już, że jest to odpowiedź na pytanie, które postawił sobie wcześniej, a mianowicie czy jego współlokator zmienił zdanie dotyczące planów na wieczór. Młodzieniec westchnął i ze znużeniem powiedział:

– Ośmielam się twierdzić, że kłamiesz. Co jest nie tak?

W oczach Type’a pojawił się zimny błysk.

– Nie lubię tego zapachu – powiedział niecierpliwie.

    Słuchający go mężczyzna przez chwilę nie rozumiał, co miało znaczyć to stwierdzenie. Natomiast patrzący na jego wyrażającą zdezorientowanie, pełną pytań twarz Type cicho przeklął i pełnym niezadowolenia głosem wyjaśnił:

– Nie lubię zapachu po seksie, którym przesiąka później cała moja mokra pościel i – mam wrażenie – również cały pokój. Wczoraj wieczorem próbowałem go wywietrzyć, ale pogryzły mnie tylko komary. Nie chcę robić tego w sypialni. Czy to wystarczająco jasne, Ai'Tharn?

    Po usłyszeniu tej rewelacji Tharn dosłownie oniemiał. Chwilę później poczuł ulgę, ponieważ oznaczało to, że jego współlokator nie ma problemu z uprawianiem seksu, tylko z zapachami spermy na pościeli, w której musi później spać. Błyskawicznie wyskoczył z łóżka i chwycił swoje przybory toaletowe oraz ręcznik, na co piłkarz natychmiast pospieszył z pytaniem:

– Dokąd idziesz?

– Pod prysznic. Z tobą. – Tharn zaśmiał się, widząc uniesione w zdziwieniu brwi Type’a. – Skoro nie chcesz robić tego w sypialni, to nie pozostaje nam nic innego jak tylko udać się pod prysznic. Lokalizacja nie ma tu przecież żadnego znaczenia, aczkolwiek w łóżku byłoby nam wygodniej.

– Zwariowałeś? A jeśli nas usłyszą?

– Ai’Type, o tej porze nikt nie korzysta z pryszniców, więc nie masz się czym przejmować. Poza tym nikt przecież nie przyjdzie sprawdzić, co my tam robimy. Po prostu nie zwracaj na to uwagi. Jak myślisz, ile homoseksualnych par mieszka w tym akademiku? Dokąd udają się w wiadomym celu, jeśli warunki w ich sypialniach nie są akurat zbyt sprzyjające? Na serio myślisz, że jesteśmy jedynymi, którzy wykorzystają łazienkę w innym celu niż tylko wzięcie prysznica? Zresztą pragnę ci przypomnieć, że to nie będzie nasz pierwszy raz.

    Type okrągłymi ze zdumienia oczami tępo wpatrywał się w Tharna.

    Ten to ma gadane. Ciekaw jestem, czy to istotnie jest prawda…

    – I nie odmówisz mi.

Słysząc te aroganckie słowa i patrząc na pewną siebie postawę Ai’Perwersa, Type pięścią zapragnął zetrzeć mu z twarzy ten jego pełen samozadowolenia uśmiech.

– Dlaczego tak myślisz?

– Ponieważ chcesz spróbować. Pragniesz tego.

    Type poczuł się oszołomiony, ale mimo to był gotów zaakceptować propozycję Tharna, który nie spieszył się i bez zadawania pytań czy wywierania nacisku po prostu stał w miejscu i czekał.

Perkusista uznał jego milczenie za wyraźną odpowiedź. Zdążył go już dobrze poznać i wiedział, że w wypadku odmowy piłkarz natychmiast głośno by zaprotestował.

– Lepiej, żebyś mnie nie zawiódł.

    Type znów chwycił przybory toaletowe i ręcznik, które odłożył na czas ich rozmowy, po czym – nie odwracając się – ruszył w stronę drzwi, będąc pewnym, że jego kochanek bez ociągania podąży za nim.

    Udało się! Yes! – pomyślał entuzjastycznie Tharn.

 

    Zimna woda rozbijała się o kafelki, wydając ciągły dźwięk stukania. Jeśli ktoś przyłożyłby ucho do drzwi, to i tak prawdopodobnie nie byłby w stanie usłyszeć odgłosów pocałunków czy cichutkich westchnień. Znajdujący się w łazience mężczyźni nie dbali zresztą o to, czy ktoś mógłby podsłuchiwać, ponieważ zupełnie inne rzeczy zasługiwały na większą uwagę. 

    Amatorzy prysznicowych harców szybko pozbyli się ubrań i teraz, stojąc naprzeciw siebie, namiętnie się całowali. Lekko przygryzali wzajemnie swoje wargi, by po chwili dla odmiany równie delikatnie ocierać się językami. Podczas gdy ich ślina się ze sobą mieszała, obaj z coraz większym zapamiętaniem zaczęli się dotykać. Spragnione ręce ślizgały się po mokrej skórze, a zmysłowe pocałunki jeszcze bardziej ich ekscytowały.

– Och... – Type wydał z siebie cichy jęk, kiedy usta partnera przesunęły się po jego szyi, a palce równocześnie zacisnęły na sutkach.

Po chwili do warg dołączył gorący język, którym Tharn w podnieceniu sunął po gładkiej skórze, półprzytomnie myśląc, że jej smak jest… Pyszny!

    Wrażliwa skóra pod jego językiem i zapach spoconego ciała kochanka działały na niego jak najsilniejszy afrodyzjak. Na chwilę oderwał się od niego, by pożądliwie objąć wzrokiem silną sylwetkę, muskając z zachwytem klatkę piersiową i doskonale wytrenowane, twarde mięśnie. W oczarowaniu patrzył na męskie ciało, w którym – tak, jak to cenił u swoich partnerów – nie było ani cienia słabości. Przy okazji zapragnął sprawdzić, czy cała jego skóra ma ten przepiękny, złocisty odcień.

Po chwili znów przycisnął zachłanne usta do skóry Type’a, docierając do sterczącego sutka. Delikatnie go polizał, wodząc językiem po ciemnej obwódce, po czym lekko zacisnął na nim zęby, wyrywając tym cichy jęk z gardła kochanka.

    – Czy nie mówiłeś, że wcześniej nic tu nie czułeś? – wyszeptał Tharn, po czym ucisnął palcami wrażliwe guziczki, patrząc przy tym w jego twarz. Zacisnął na nich palce i lekko je obracał, czując narastające wibracje w drżącym z podniecenia chłopaku i słuchając jego cichych, słodkich jęków. Patrzył na nabrzmiałe sutki, z satysfakcją myśląc, jak cudownie reagują na jego dotyk, stając się coraz twardsze.

    – Ty Ai’Sukinsynu, weź.... Ach!

Tharn opuścił głowę i znów delikatnie polizał go czubkiem języka. Mężczyzna przyjmujący pieszczoty zadrżał w odpowiedzi i spazmatycznie wciągnął powietrze. Ta reakcja nie tylko wzmogła pożądanie Tharna, ale zmotywowała go do zwiększenia intensywności pieszczot. Gorący język zaatakował drugi sutek, prowokacyjnie z nim igrając, a palce silniej zacisnęły się na tym, na którym przed chwilą były jego usta. Głodne wargi przyssały się do nabrzmiałego guziczka, podczas gdy dłoń również nie ustawała w pieszczotach.

    Przepyszne... Chcę więcej... Chcę zjeść całe jego ciało. Wchłonąć go!

    Patrzył z przyjemnością, jak Type zaciska zęby, opiera się plecami o ścianę i bezwiednie wypycha do przodu biodra, jakby oczekując spotkania z jego ciałem.

Najwyraźniej nie mogąc się doczekać, Type położył dłonie na biodrach perkusisty i przyciągnął je do swoich, pozwalając ocierać się ich nabrzmiałym penisom. Z jego ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki, podczas gdy w głowie Tharna w kółko odtwarzała się ta sama myśl: „Jest tak cholernie seksowny i spontaniczny!”

    Type ze swoją posturą sportowca, szczupłą, umięśnioną sylwetką i oliwkową cerą stanowił prawdziwą ucztę dla oczu Tharna i był dokładnym odzwierciedleniem idealnego typu, który preferował perkusista. Na dodatek w odpowiednim miejscu również był doskonale zbudowany i nie było w nim niczego, co nie działałoby podniecająco na zachwyconego współlokatorem Tharna. Był ucieleśnieniem jego erotycznych fantazji.

    Jasne, każdy centymetr jego ciała jest po prostu pyszny.

    – Cieszę się, że ci się podoba – wyszeptał Tharn.

– Nie mówiłem, że… – miał zamiar zaprzeczyć Type, ale przerwał i zagryzł zęby, czując dłonie i usta pieszczące jego niesamowicie pobudzone ciało.

Był oszołomiony, chociaż powinien już wiedzieć, że ten facet jak nikt inny potrafił podniecić go do granic wytrzymałości. Type zacisnął mocniej pięści, gdy ciepły czubek języka zjeżdżał w prostej linii, docierając do pępka.

    Dłonie Tharn'a nadal bawiły się jego sutkami, podczas gdy drżący z podniecenia chłopak opierał się o ścianę, w obawie, by nie osunąć się na kolana. Równocześnie jego pozbawione kontroli biodra wysunęły się do przodu, jakby milcząco prosząc błądzące w okolicach pępka, gorące usta Tharna, aby zjechały jeszcze niżej. Młody perkusista podniósł wzrok, by spojrzeć w twarz zarumienionego i dyszącego chłopaka, który stał tam z zamkniętymi oczami i wyrazem rozkoszy na obliczu. Chwilę później spełnił jego nieme życzenie i chwycił w dłoń nabrzmiałego penisa, by wsunąć go sobie do ust. Pochylił się w przód, wychodząc naprzeciw oszalałym biodrom kochanka i przyjmując jego męskość tak głęboko, jak to możliwe.

    – Ach! – wykrzyknął Type, reagując na cudowne usta zaciskające się na jego Typku. Po chwili, czując jak Tharn z oddaniem go ssie, nie mógł się pohamować i z krzykiem, drżąc na całym ciele, wpychał się na całą długość, docierając do gardła kochanka. Był jak oszalały.

– Ach! Ach! Ach!

Tharn położył dłonie na jego biodrach, dopasowując idealny kąt i poczuł, jak palce Type’a wczepiają się w jego włosy.

    Perkusista podniósł oczy, by spojrzeć na zmienioną przez pożądanie twarz swojego Słodziaka, delektując się smakiem i słuchając ochrypłego głosu, którym ten krzyczał jego imię. Czuł się nie tylko niesamowicie podniecony, ale również szczęśliwy. Mógł być tak blisko, patrzeć na rozpalonego do białości kochanka, który reagował na jego dotyk tak niepohamowanie, jak to sobie wymarzył. Dla niego Type był najseksowniejszą osobą na świecie, zupełnie jakby zszedł ze stron magazynów z najsławniejszymi modelami prezentującymi bieliznę.

    Jego partner natomiast niczego w tej chwili nie analizował, ponieważ nurzając się w rozkoszy, myślał jedynie o ustach Tharna na jego płonącym, nabrzmiałym do bólu penisie. Wszystkie racjonalne myśli już dawno zostały zmyte przez narastającą w nim falę żądzy. Jedynym, co kołatało się gdzieś na obrzeżach jego mózgu, było to, że jeszcze nikt nie zmienił go w mężczyznę oszalałego wręcz z pożądania. Ale ten facet bez wysiłku potrafił tego dokonać.

    Tharn wstał i posuwając jego penisa ciepłą dłonią, zbliżył się do twarzy kochanka, który – uchylając powieki – zażądał:

– Nie przestawaj! Ach... Całuj... Liż! Ai’Tharn!!!

Tharn domyślił się, że Type pragnie jego ust na swoim kutasie, ale zamiast spełnić jego życzenie, szeptem zapytał:

– Chcesz wyświadczyć mi tę samą przysługę?

– Możesz sobie pomarzyć! – Odpowiedź nie odbiegała od oczekiwanej.

    Tharn uśmiechnął się kącikiem ust i zażądał:

– Odwróć się i oprzyj o ścianę!

– Ach... Co chcesz zrobić? – Type posłusznie wykonał polecenie, starając się zapanować nad swoim drżącym i zachrypniętym głosem.

Perkusista ukląkł na podłodze i dopiero wtedy odpowiedział:

– Będę ci służył! – I bez ociągania przeszedł do pieszczot znajdującego się tuż przed jego oczami tyłka.

    

    Wstrząs!

    – Ach... Ai'Hiaa, nie liż! Co ty robisz? Ach... – Mężczyzna stojący twarzą do ściany poczuł równocześnie biegłą dłoń na swoim kutasie i język przesuwający się po jego pośladkach.

    Type, który nigdy nie doświadczył tego rodzaju pieszczot, stał tam drżący i osłabły z powodu szalejących w nim płomieni, które spalały go od środka. Czuł, jak kręci mu się w głowie, a nogi sprawiały wrażenie, jakby w każdej chwili miały się pod nim ugiąć. Nie dość na tym, chwilę później skamieniał w kompletnym szoku, czując język kochanka przejeżdżający po jego wąskim rowku. Krzyczał, nie potrafiąc się opanować. Pożądanie mieszające się z szokiem całkowicie wzięło go w swe posiadanie. Czuł się jak mała łódka na morzu podczas szalejącego tsunami.

    – Jeszcze! – Słysząc swój własny, ponaglający głos Type nieomal zastygł ze zgrozy. Był marionetką w rękach swojego współlokatora. Instrumentem, na którym tylko on potrafił grać.

Kiedy opuszki ich palców się zetknęły, Type poczuł przebiegający go dreszcz. Po chwili Tharn chwycił jego dłoń i położył na własnej, która cały czas stymulowała jego członka. Ręka Tharn'a odsunęła się od penisa, pozostawiając na nim palce Type’a, a po chwili obie dłonie perkusisty spoczęły na jego pośladkach. Sekundę po tym, jak odsłoniły dostęp do dziurki, zszokowany Type poczuł tam gorący język.

    – Ach... Nie... Ai'Hiaa... Ach... Ai’Tharn... Nie... Co robisz???

Type drżał, czując, jak Tharn nie przestaje lizać jego wejścia. Nie mogąc poradzić sobie z intensywnością doznań, południowiec gryzł się w ramię, by nie krzyczeć na cały akademik.

– Ach! Ach!

    Chociaż woda wciąż płynęła, wyraźnie słychać było urywane oddechy dwóch podnieconych facetów.

Type znów zacisnął zęby na swoim ramieniu, czując, jak opuszek palca kochanka powoli zagłębia się w jego kanale, by po chwili wejść w niego na całą długość. Tharn przez chwilę krążył nim w środku, rozciągając kanał kochanka, po czym kontynuował swoje przygotowania, dodając najpierw drugi, a potem trzeci palec.

    – To tylko moje palce, a tak cudownie reagujesz. Jesteś taki namiętny, Type, tak niesamowicie seksowny.

Type wydał z siebie chrypliwy dźwięk, który odbił się echem w całej łazience.

– Ty... Ai'Hiaa... Możesz wejść... Wstań. Zrób to!

    Po usłyszeniu tego zaproszenia Tharn podniósł się na nogi, ale nim zdążył wyjąć palce, poczuł się absolutnie zszokowany.

– Pocałuj mnie...

    Type odwrócił głowę w jego kierunku i przyciągnął go do siebie, żeby zachłannie wpić się w jego wargi. Musiał być bezgranicznie spragniony pocałunków, ponieważ nie obchodziło go, co te usta jeszcze tak niedawno robiły. W powietrzu słychać było odgłosy pocałunków, ich języki w zapamiętaniu się ze sobą splatały, śliny mieszały. W międzyczasie Tharn wyjął palce i zbliżył swoją męskość do tyłka Type'a, pocierając nią delikatnie jego dziurkę, chcąc przygotować go na to, co miało nadejść. Niskim, ochrypłym głosem zapytał:

– Czy naprawdę mogę to zrobić?

– Zrób to... Ach... – Type poczuł, jak twardy kutas kochanka wsuwa się do jego wnętrza. Chłopak, jedną ręką opierając się o ścianę, drugą zakrył usta, żeby nie krzyczeć, gdy czuł, jak Tharn posuwa się dalej. 

    Perkusista widział, że jego partner z trudnością oddycha i ledwo utrzymuje się na nogach, więc poruszał się powoli i niespiesznie, trzymając lekko jego biodra i sprawdzając każdą reakcję.

Type odwrócił głowę, chcąc znów poczuć smak pocałunków. Bezwiednie poruszał się w rytm pchnięć Tharna, a po chwili – nieziemsko nakręcony – energicznie wypychał biodra do tyłu, chcąc poczuć go jeszcze głębiej i silniej.

    – Jeszcze... Mocniej.... Ach! Jeszcze... – Type jęczał i prosił o więcej, więc Tharn zgodnie z jego poleceniem dostosował ruchy swoich bioder.

Spływająca woda nie była w stanie stłumić wszystkich dźwięków… Ale… Który z nich zwracałby na to uwagę? Tharn zapragnął spojrzeć w twarz kochanka, więc na sekundę się zatrzymał, by odwrócić ją do siebie. Jego bystre oczy ujrzały mokre od łez oblicze, zarumienione policzki i otwarte usta ze śladami śliny, która zdobiła również jego brodę. Na ten widok perkusista bez pohamowania raz za razem wbijał się twardym kutasem w jego tyłek, ignorując wszelkie hamulce. Czuł, że obaj są już blisko.

    – Ja... Szybciej, Tharn… Ja już…

– Ja też. Prawie…

Tharn nie zdążył wydostać z jego wnętrza i wystrzelił spermą w środku, trzęsąc się przy tym na całym ciele.

    Co jest, kurwa!!!

    – Ai'Hiaa!

Drżący Type wytrysnął w tym samym momencie, a jego sperma spływała w dół po kafelkach. Chwilę później, z szeroko otwartymi oczami, odwrócił się i spojrzał ze złością w twarz Tharna. Ugięły się pod nim nogi i całkowicie wyczerpany opadł na podłogę, podczas gdy woda spływała po jego głowie, mocząc mu twarz.

    Tharn natychmiast zakręcił kran i zmartwiony ukląkł obok niego.

– Type... Jak się czujesz?

– Nie pomagaj mi!

    Tharn też był zmęczony, ale mężczyzna siedzący na ziemi wydawał się nie mieć siły, żeby zmienić swoją pozycję. Jedną ręką próbował ukryć zaczerwienioną twarz, a intensywne rumieńce obejmowały nawet jego uszy. Był uroczy. Tharn uśmiechnął się lekko, starając się uspokoić swój oddech.

    – Pozwól, że ci pomogę.

– Zostaw mnie w spokoju. – Po wypowiedzeniu tych słów siedzący na podłodze osobnik wydawał się unikać kontaktu wzrokowego. Starał się, by jego głos był twardy i niegrzeczny, mimo że wyraźnie słychać było w nim drżenie, a słuchający z całej siły próbował się nie uśmiechnąć.

    – Kurwa, Tharn! Spuściłeś mi się do środka!!!

– Naprawdę przepraszam. Czułem się tak cudownie, że nie byłem w stanie się powstrzymać…

– Ai'Tharn... – Chociaż chciał go przekląć, to jednak z gardła nie wyszły mu żadne bluzgi. Zamiast tego, aby nie musieć go słuchać, podniósł dłonie i zakrył sobie nimi uszy.

– Pozwól, że ci pomogę...

– Wynoś się! – powiedział stanowczym głosem Type, chociaż w rzeczywistości nie miał odwagi, by spojrzeć na Tharna, obawiając się, że może zostać wyśmiany.

    Po usłyszeniu tych słów perkusista wstał, wziął ręcznik, a po wysuszeniu swojego ciała owinął się nim w pasie. Przed wyjściem powiedział:

– Ai’Type, ja… – przerwał i opuścił łazienkę, ponieważ spostrzegł, że Type czuł się onieśmielony i równocześnie był na niego wściekły. Pamiętał doskonale, jak szalał ostatnio, kiedy Tharn kochał się z nim bez zabezpieczenia. Przypomniał sobie wizytę kontrolną w szpitalu i omal się nie uśmiechnął.

Type wrócił do sypialni z mokrą głową. Obaj siedzieli teraz na swoich łóżkach, ręcznikami susząc włosy. Type zmrużył oczy, spoglądając spod przymkniętych powiek na opierającego się o ścianę współlokatora, w którego uszach jak zwykle tkwiły słuchawki.

    – Type, czy ty...

– Jeśli ośmielisz się zapytać mnie o cokolwiek, to mój telefon wyląduje na twoim łbie.

– Haha! – Perkusista nie mógł powstrzymać się od śmiechu. – Ale jestem ciekawy…

– Zamknij się! – Co prawda Type nie rzucił w niego komórką, ale zamiast tego posłał w jego stronę poduszkę, która wylądowała mu na twarzy. 

    Następnie opadł na łóżko i przykrył głowę kołdrą, mówiąc, że nie ma ochoty na durne gadki i że zamierza spać. Równocześnie zastanawiał się, dlaczego zachowuje się jak niedoświadczona dziewczyna. Chociaż w głębi serca wiedział, że tak intensywnych doznań jeszcze nigdy nie doświadczył. Ze wstydem pomyślał, iż Tharn nieodmiennie sprawia, że staje się jak wosk w jego rękach, a każde ich zbliżenie, choć mogłoby się to wydawać niemożliwe, jest jeszcze bardziej oszałamiające od poprzedniego.

    Po chwili usłyszał dźwięk kroków zbliżających się do jego łóżka i odgłos wyłączania nocnej lampki.

– Ai'Type.

– Co? – Spod kołdry dobiegł ochrypły głos.

Tharn odłożył poduszkę obok niego, po czym powiedział:

– Jutro pójdziemy kupić zapasową pościel. Nie będziesz już musiał wdychać tego zapachu.

– Idź sam.

– Chodźmy razem. Nie wiem, jaki lubisz styl.

    Type nie miał ochoty na wspólne zakupy. Będą grać parę? A może ten cholernik ma zamiar potrzymać go za rączkę? Ocipiał chyba…

    – Jeśli nie pójdziesz, to kupię ci pościel z kolekcji Hello Kitty!

    Tylko spróbuj, a puszczę ją z dymem!

    Type zgrzytał zębami na samą myśl o cholernych, różowiutkich kocich łbach.

– Nie chcesz iść, bo się boisz, że zaczynasz coś do mnie czuć? Obawiasz się bliskości wynikającej ze wspólnych zakupów? Nie bój się, to nie jest randka. Obiecuję, że nie będę chciał trzymać cię za rękę. No chyba, że będziesz chciał, to wtedy oczywiście z największą przyjemnością.

    Type’a dosłownie zatkało. Czytał mu w myślach, czy co? Czy każde fizyczne ekscesy bardziej ich do siebie zbliżają? Czy inni też się tego boją? Co to, kurwa, ma być?! Ściągnąwszy kołdrę z głowy i przeklinając aroganta w myślach, Type wbił w niego wściekłe spojrzenie i warknął:

– Cóż, pójdę.

    To najzabawniejsza rzecz w tym roku. Tharn miał mnóstwo adoratorów, którzy nie mieli odwagi, by się z nim umówić, a on uparł się zdobyć to kolczaste stworzenie. Był ciekaw, czy jego dzisiejsze zachowanie oznacza, że udało mu się zrobić rysy na tych obronnych murach. Czy to dlatego tak się najeżył? Równocześnie zdeprymowany i rozbawiony patrzył na swojego Słodziaka, który po wyartykułowaniu niechętnej zgody znów zanurkował głową pod kołdrę.

    Jeśli nie potrafi sobie odpuścić, to przyjdzie mu pokonać cholernie ciernistą drogę, aby dotrzeć do jego serca, a kto wie, czy w ogóle mu się to uda. A nawet jeśli, to wcale nie ma pewności, że Type mu ulegnie, czy też raczej będzie się w nieskończoność wypierał. Po chwili perkusista zbeształ się w myślach za roztrząsanie tematu i zdecydował się wrócić do łóżka.

    Type wysunął nos spod okrycia i w ciemności dostrzegł zarys sylwetki współlokatora.

    Dlaczego on tu stoi?! Ma zamiar pogłaskać mnie na dobranoc po głowie, czy co, do jasnej cholery???

    – Spokojnych snów.

    Słysząc te słowa, Type zamarł, jakby w oczekiwaniu ręki na włosach, ale zamiast tego Tharn pochylił się i złożył pocałunek na jego policzku…

    Kurwa! Umrzesz, jeśli nie przestaniesz mnie traktować z tą dziadowską kurtuazją, Ai’Dupku! Padniesz trupem na miejscu, zobaczysz! Osobiście i z największą przyjemnością wyślę cię na tamten świat!

    Type nurzał się w swoich morderczych myślach, a po chwili usłyszał, jak po zakończeniu nocnej wizyty przy jego łóżku współlokator wraca wreszcie do własnego. Mimo że jego ciało nadal było sztywne, to w sercu miał jakieś dziwne, niezdefiniowane uczucie. Zupełnie nie był świadomy tego, co się z nim dzieje. Nie znał źródła tych doznań i nie potrafił ich nazwać, ale miał wrażenie, że miały coś wspólnego z życzeniami spokojnych snów i pocałunkiem na dobranoc, który ciągle jeszcze czuł na policzku.

    Co to ma, do cholery, znaczyć? Co ten dupek mu robi?

 

Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

 

 

Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty