TT [Tom 1] – Rozdział 20
Czy to tylko strach? Uczucia pana Tiwata
Tiwat czuł się nieswojo.
Około godziny 11 obaj współlokatorzy znaleźli się w centrum
handlowym, po tym, jak godzinę wcześniej wstali z łóżka. Już w autobusie zajęli
miejsca daleko od siebie, a teraz Type czuł się coraz bardziej nieswojo. Pomysł
wspólnych zakupów od samego początku nie wzbudzał w nim entuzjazmu, tym
bardziej że ten cholerny perkusista umiejętnie to na nim wymusił. Mimo że
przyjechali wspólnie, to nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, a teraz Tharn
szedł kilka metrów za Tiwatem. Czysto teoretycznie ta odległość powinna
sprawić, że piłkarz poczuje się bardziej komfortowo. Niestety, tak nie było,
ponieważ Type odnosił wrażenie, że współlokator gapi się na jego tyłek. Chłopak
zmarszczył brwi, bo wyraźnie czuł na sobie parę płonących oczu i doskonale
wiedział, do kogo one należą.
Nie wytrzymał, więc szybko się odwrócił, by sprawdzić, czy się nie
myli.
Wiedziałem, że mam rację!
– Dlaczego tak się we mnie wpatrujesz? – zapytał współlokatora,
który nie zdążył odwrócić wzroku. Kiedy ich oczy się spotkały, przez dłuższą
chwilę nie potrafili ich od siebie oderwać. Kąciki ust mimowolnie uniosły im
się w lekkim uśmiechu, a Tiwat pomyślał, że dzięki temu Tharn wygląda na
jeszcze przystojniejszego.
– Ja
tylko chronię twoje tyły.
– Ale
wydaje mi się, że dziwnie na mnie patrzysz. – Type spojrzał na niego
prowokująco, unosząc w górę brwi. – Dlaczego się gapisz?
– Ach!
– Tharn westchnął głęboko, ponieważ było to pytanie, na które nie chciał
udzielać odpowiedzi. Mimo to jednak rzucił: – Martwię się.
– Co?
A niby czym?
Wyraźnie widać było, że Tiwat nie jest szczęśliwy, ponieważ jego
myśli wypisane były w tej chwili na twarzy. Natomiast Tharn, zdecydowany na to,
by nie przysparzać sobie większych kłopotów, wbrew postanowieniu nie mógł się
powstrzymać, żeby nie zapytać:
– Czy
nie jesteś poraniony? Wczoraj wieczorem tak bardzo trzęsły ci się nogi, że
martwiłem się, czy nie stała ci się krzywda. Poza tym obawiałem się, czy nie
byłem zbyt niepohamowany.
Co za bestia!
Słysząc jego odpowiedź, Type przeklął Tharna w swoim sercu, a
gdyby mógł, to najchętniej by go udusił.
Jak on śmiał mnie w ogóle o to zapytać?
Tiwat
miał ochotę sięgnąć w stronę swojego tyłka, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w
porządku. Udało mu się jednak zatrzymać rękę, za to jego twarz nabrała koloru
dojrzałego pomidora.
Nie, nie! Wcale nie uważam, że to, co wydarzyło się w łazience,
było ekscytujące.
– Wara
od mojego tyłka! Nie przejmuj się nim. – Rozzłoszczony chłopak odwrócił się i
ruszył przed siebie, postanawiając jak najszybciej odhaczyć te cholerne zakupy.
Jednak
perkusista nie omieszkał zareagować na jego słowa:
– Jak
miałbym się o ciebie nie troszczyć? Przecież jesteś moją żoną!
Type’a
na chwilę zatkało. Stanął jak wryty i odwrócił się w kierunku tego aroganckiego
faceta.
–
Zamknij się, Ai'Tharn! – Z wściekłości zazgrzytał zębami.
Tharn mógł jedynie westchnąć, bo doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, że jego najeżony Słodziak kipi ze złości. Prawdopodobnie za te słowa
najchętniej skoczyłby mu do gardła. Wiedział jednak, że obecność innych osób
wokół stanowczo powstrzyma go od zbyt energicznych działań. Jeśli ośmieliłby
się go tutaj zaatakować, to z pewnością trafiłby na pierwsze strony gazet.
Perkusista przypomniał sobie wydarzenia z jego mrocznej przeszłości i niechęć
współlokatora do dziennikarzy. Zbeształ się w myślach, ponieważ zbyt późno zdał
sobie sprawę z tego, że nie powinien był zbyt pochopnie nazywać go „żoną”.
Więcej niż tylko odrobinę zdeprymowany pomyślał, że ma przecież naprawdę marne
szanse na to, by obiekt jego uczuć zgodził się na związek.
–
Myślę, że to określenie do ciebie pasuje.
– Czy
chcesz zjeść na deser moje śmierdzące stopy? Z największą przyjemnością wepchnę
ci je do gardła!
Współlokatorzy skierowali swe kroki w kierunku sklepu z bielizną
pościelową. Na początku Type planował wybrać coś taniego, co można kupić na
małym targu na zewnątrz. Ale Tharn zdecydowanie zaprotestował.
–
Kupię ci ją na przeprosiny.
Kilka minut później studenci zajęci byli wyborem pościeli. Type
przeanalizował to dokładnie i pomyślał, że skoro współlokator zdecydował się
zapłacić, to on powinien wybrać coś w miarę taniego. Tharn wskazał na komplet
pościeli z nadrukowanymi obrazkami czekoladowego ciasta.
– To
ma być dla mnie odpowiednie?
– Nie
chciałem cię urazić, Type. Uważam, że ciasto czekoladowe bardzo do ciebie
pasuje.
– Bo
jestem ciemnoskóry? Jesteś obcokrajowcem! W porównaniu z tobą każdy jest
śniady.
Twarz
Tharn'a była poważna, kiedy uparcie twierdził, że jest to doskonały wybór. Nie
mógł przecież powiedzieć, że w myślach nazywa go Słodziakiem.
– Czy
osoba taka jak ja może być nazywana cudzoziemcem? Nie widzę żadnej różnicy
między mną a każdym południowo–wschodnim Azjatą.
–
Akurat! Jaki Azjata ma niebieskie oczy i wysoki mostek nosa? Czy kiedy się
całujesz, nie kłujesz nim partnera w oczy? Poza tym masz bardzo jasną skórę,
która ma różowy odcień. A na twoim ciele jest zdecydowanie więcej włosów. Jak
więc mam cię nazwać, jeśli nie obcokrajowcem?
Tiwat nie miał zamiaru mówić tego głośno, ale był zdania, że
mnóstwo osób dałoby się pokroić, żeby wyglądać tak jak on. Ten facet miał
przepiękny odcień skóry i kolor włosów, a rysy jego twarzy czyniły go
oszałamiająco przystojnym.
–
Chwilkę, Type… O co właśnie przed chwilą zapytałeś?
– Co?
– Chłopak patrzył na bezwstydnie śmiejącego się Tharna. Zdaje się, że ten facet
ma naprawdę szampański humor.
Perkusista
przejechał palcem po nosie i podrapał się po podbródku, po czym
dokończył:
–
Pytasz mnie, czy dźgnąłem kogoś nosem w oko? Powinieneś lepiej niż ktokolwiek
znać odpowiedź.
Czasami nienawidzę twoich ust!
Type
zacisnął dłonie w pięści, po czym z udaną obojętnością powiedział:
– No
cóż, to tylko pocałunek. – Południowiec zdecydował się nie roztrząsać
tematu.
–
Jeśli chodzi o włosy na ciele, nie sądzę, żebyś ich nienawidził.
–
Naprawdę chcesz umrzeć, Ai'Tharn?!
Type chciał mu przyłożyć. Albo przynajmniej silnie nim potrząsnąć,
żeby rozładować jakoś swoją frustrację. Zażenowany poczuł, jak jego twarz
zaczyna zmieniać kolor. Nie tylko z nieśmiałości. Był zły. Ten gościu zbyt
ostentacyjnie podkreślał ich bliskość. Natomiast piłkarz niejednokrotnie
powtarzał, że istniejąca między nimi relacja ma charakter wyłącznie fizyczny.
Miał jednak wrażenie, że Tharn się tym nie przejmuje. Ewidentnie było widać, że
dąży do silniejszych więzi.
– A
może ten komplet? Jak myślisz?
Type wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić, co istotnie
przyniosło pożądany efekt. Oglądał właśnie niebieską pościel z delikatnym,
odpowiednim dla mężczyzny wzorem.
Perkusista
wskazał na szare prześcieradło z kremową poszewką w paski. Ten komplet wyglądał
modnie i ładnie. Type był zdania, że w sumie wszystko mu jedno, przecież
pościel ma go jedynie przykrywać, więc po co ten skomplikowany proces
wyboru?
– Czy
mogę wam pomóc? – Zanim Type cokolwiek powiedział, upiornie uprzejma
sprzedawczyni podeszła do nich, by pomóc im w podjęciu decyzji. Niezbyt
obeznany z robieniem zakupów Type nie wiedział, co zrobić.
– Czy
są jeszcze jakieś inne wzory oprócz tych? Coś odrobinę ciemniejszego? – Tharn
spojrzał z uśmiechem na sprzedawczynię, a Type mógłby przysiąc, że kobieta się
zarumieniła. Nie ma się czego wstydzić…
– Te
modele tutaj pasują na pościel do jednoosobowych łóżek. Jeśli chcecie zobaczyć
komplety odpowiednie do łóżka king-size, to proszę za mną.
– Hej!
Dlaczego łóżko typu king-size, Phi? – Zdezorientowany Type łypnął okiem na te
dotychczas oglądane tekstylia. Dlaczego miałaby chcieć pokazać im pościel do
królewskiego łóżka? Słowa Type'a najwidoczniej zaskoczyły ekspedientkę, która
niewinnie zamrugała oczami.
– Nie
przyszliście tu, żeby kupić pościel na podwójne łóżko? Przepraszam, myślałam...
Myślałam... – kobieta zamilkła, wyglądając na bardzo zakłopotaną, a jej twarz
błyskawicznie się zarumieniła. Type uznał, że zakup pościeli to był naprawdę
poroniony pomysł. Ta baba uznała ich za parę śpiącą w małżeńskim łożu!
Z
trudem powstrzymując się od wybuchu, surowo zwrócił się do Tharna:
–
Wybierz, co chcesz, nie jestem w nastroju na zakupy. Będę w McDonaldzie. – Nie
czekając na odpowiedź, natychmiast odwrócił się i odszedł.
Tharn
grzecznie przeprosił sprzedawczynię:
–
Bardzo mi przykro, Phi.
Wcale
nie miał jej za złe, iż uznała, że jeśli dwóch facetów wspólnie robi zakupy, to
są kochającą się męską parą. Ucieszył się nawet, że tak o nich pomyślała.
–
Proszę nie przepraszać. Mój chłopak jest nieśmiały – dodał.
– Tak?
Nie popełniłam błędu, prawda? – Sprzedawczyni odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła,
że Tharn się śmieje.
– Nie
do końca, ale cieszę się, że ludzie tak nas postrzegają.
Tharn wrócił do oglądania oferowanych kompletów. Pomyślał, że jego
Słodziak z całą pewnością skwaszony siedzi teraz w restauracji. Wiedział
przecież, że nigdy nie myślał o nich w takich kategoriach i najprawdopodobniej
nigdy nie będzie gotowy, by to przyznać. Perkusista był jednocześnie
szczęśliwy, że postronne osoby postrzegają ich jako parę, i odrobinę
zrezygnowany na myśl, że wpakował się w sytuację z tak mizerną szansą na
sukces. Szybko dokonał więc wyboru i udał się w ślad za Typem.
Nie wiedział, że patrząca na niego z zachwytem kobieta
pozazdrościła chłopakowi oszałamiająco przystojnego faceta. Ten młody mężczyzna
jest jak jeden na milion. Nie dość, że doskonale wygląda, to do tego jest
jeszcze bardzo grzeczny. Oczywiście sprzedawczyni nie była jedyną, która mogła
wziąć ich za parę. Niezależnie od tego, kto zobaczyłby ich w tym sklepie,
pomyślałby, że są razem. Dlaczego niebędący w szczególnie bliskiej relacji
mężczyźni mieliby wspólnie kupować pościel? Type był naprawdę ignorantem w tych
sprawach. Chociaż dlaczego miałoby go obchodzić to, co myślą o nim inni?
Szczególnie kobieta, której nigdy więcej nie zobaczy.
–
Dlaczego jesteś w tak złym nastroju?
Tharn
szybko odnalazł współlokatora w restauracji fast food i zajął miejsce naprzeciw
niego.
– Nie
możesz być na mnie zły. Nic nie zrobiłem.
–
Jeśli istotnie tak jest, to dlaczego ta kobieta tak pomyślała?
Type nadal się wściekał. Był przecież pewien, że wygląda jak
stuprocentowy mężczyzna. Słowa ekspedientki wstrząsnęły nim, ponieważ od zawsze
był tym, który nienawidzi pedałów. Jak ona mogła tak pomyśleć? Nie jest żadnym
gejem! Nie ma mowy! Przecież lubi dziewczyny.
– Skąd
mam wiedzieć? Nie bądź głupi, nie ma się czym przejmować. Zaraz wracam, pójdę
sobie coś zamówić.
Type spojrzał na torbę w ręku drugiego chłopaka i wiedział, że to
już koniec na ten dzień. Dokończył jedzenie hamburgera, po czym poinformował
współlokatora, że zamierza wyjść. Tharn zmarszczył brwi, jego twarz zastygła, a
potem wziął głęboki oddech i zapytał:
– Czy
to cię zabije, jeśli zjesz posiłek w towarzystwie takiego pedała jak ja?
Oszołomiony Type spojrzał w milczeniu na swojego rozmówcę. Jeszcze
kilka miesięcy temu nie wahałby się ani chwili, by twierdząco odpowiedzieć na
to pytanie. Ale teraz, patrząc na stojącego przed nim, smutno wyglądającego
współlokatora, nie potrafił powiedzieć „tak”. Nienawidził pedałów. Nie miał co
do tego najmniejszych wątpliwości. Nie, nie chciał się nawet do nich zbliżać.
Ale Tharn... Był kimś absolutnie wyjątkowym. Mimo że bezczelnie nazwał go swoją
żoną, co było cholernie denerwujące, to Type i tak nie był w stanie go
nienawidzić.
Jeśli jest naprawdę denerwujący, jak mogę uprawiać z nim seks?
–
Kupuj i pospiesz się z jedzeniem. Jestem zbyt leniwy, żeby czekać na ciebie
całe wieki.
Type
zastanawiał się, dlaczego ma wobec niego takie miękkie serce. Na dodatek,
widząc radośnie uśmiechniętą twarz współlokatora, poczuł dziwny ucisk w
żołądku.
–
Dziękuję!
Po prostu dotrzymuję mu towarzystwa podczas posiłku. To
przecież nie tak, że umówiłem się z nim, żeby coś zjeść. To nie jest żadna
cholerna randka!
Patrzył,
jak chłopak podchodzi do lady i zamawia jedzenie. Widział jego uśmiech i
dobiegały go niewyraźnie grzeczne słowa.
Gdyby Tharn był hetero, to bylibyśmy z pewnością najlepszymi
przyjaciółmi, a ja z radością spędzałbym czas w jego towarzystwie.
Ale teraz...
Type zdecydował się już o tym nie myśleć, ponieważ poczuł nagle
dziwną tęsknotę. Zamiast tego chwycił torbę z zakupami, żeby sprawdzić, czy to,
co kupił Tharn, nie było w jakieś zwariowane wzory. Na szczęście dokonał
doskonałego wyboru, więc Type z zadowoleniem się uśmiechnął. Po chwili jednak
uśmiech zniknął z jego twarzy.
–
Podoba ci się mój wybór?
– Czyś
ty postradał rozum?! To kosztuje tysiące bahtów! To szaleństwo wydawać tyle
forsy na pościel! – Type był nieźle wstrząśnięty.
– Być
może ta pościel istotnie była nieco droga, ale za to materiał jest naprawdę
wysokiej jakości.
– Jest
za droga. Nie chcę jej.
Południowiec
potrząsnął głową, nie mogąc zrozumieć, jak można płacić tyle forsy za coś, pod
czym się tylko śpi. Jego nasienie z brudnej pościeli można sprać. Tharn
zupełnie niepotrzebnie nalegał na kupno nowej.
–
Powiedziałem, że potrzebujesz pościeli na zmianę. Kupiłem ją specjalnie dla
ciebie i naprawdę chciałbym, żebyś ją przyjął.
–
Jesteś bogaty? Jak możesz tak szastać pieniędzmi swoich rodziców? – Type nie
silił się na uprzejmy ton, głównie dlatego, że był zdania, że nie ma prawa
przyjmować tak drogiego prezentu. Nawet pary nie sprawiają sobie tak
kosztownych podarunków.
– Nie,
to są pieniądze, które sam zarabiam.
– Hę?
– Po usłyszeniu słów Tharna Type poczuł się zdezorientowany. Nie krył
zainteresowania, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, a perkusista był
szczęśliwy, że współlokator chce się o nim czegoś dowiedzieć.
– Nie
powiedziałem ci, prawda? Miałem kiedyś zespół, z którym grałem w pubie będącym
jednocześnie restauracją. Byłem wtedy jeszcze w szkole średniej. Niestety, nasz
zespół się rozpadł. Ale nadal gram tam na perkusji.
Type
popatrzył ze zdziwieniem na Tharna. Szczerze mówiąc, podziwiał go za to, że już
od liceum sam zarabiał pieniądze. A co on robił w tym czasie? Biegał za piłką
po szkolnym boisku.
– Czy
często zdarza ci się wracać pijanym?
–
Rzadko, ale raz istotnie wypiłem za dużo.
–
Dlaczego więc wasz zespół się rozpadł?
Type
chciał poznać powód. Wydawało mu się, że kiedy Tharn opowiada o grze na
perkusji, to jego twarz promienieje radością. Ale patrząc teraz na jego
zachmurzone oblicze, szybko potrząsnął głową.
–
Zapomnij o tym, Ai’Tharn. To nie moja sprawa.
Nagle
perkusista złapał go za rękę i szybko powiedział:
–
Wdałem się w bójkę o mojego Nonga z członkiem zespołu.
– Puść
mnie! – krzyknął Type, a Tharn natychmiast uwolnił jego dłoń.
– Więc
o co chodzi z tą walką o młodszego brata?
Type
podniósł głowę i wpatrywał się w Tharna, ale widząc ostry wyraz jego oczu,
szybko odwrócił głowę.
–
Wcale nie miałem zamiaru się bić. Byłem dobrym partnerem dla brata jednego z
członków mojego zespołu. Ale kiedy Nong nieoczekiwanie ze mną zerwał, jego
starszy brat wściekł się i obwiniał mnie o to, że go zraniłem. Twierdził, że
źle go traktowałem i jestem naprawdę niegodziwy.
Smutny
uśmiech Tharna poruszył serce jego współlokatora. Jeszcze nie widział go tak
poważnego. Miał wrażenie, że w jego oczach dostrzegł cierpienie.
–
Dlaczego mi o tym mówisz?
–
Ponieważ chcę, żebyś mnie znał. Ja też jestem człowiekiem, którego można
zranić. Ja również potrafię odczuwać ból.
Type
zamilkł, uwięziony przez jedno słowo... „Ból”.
Cały
ten czas, kiedy go przeklinał, gardził nim i tak podle się wobec niego
zachowywał, w jednej chwili stanął mu przed oczami. A teraz miał przed sobą
zranionego, cierpiącego faceta.
–
Pójdę do łazienki. – Type nie mógł tu zostać, więc szybko wstał. Wiedział, że
spojrzenie niebieskich oczu za nim podąża. Czuł się okropnie, że tak okrutnie
się nim bawił. Czuł się winny.
Tak bardzo mi przykro, Ai’Tharn.
Współlokator nie zrobił mu przecież nigdy nic złego. A on jemu jak
najbardziej. Zmierzający w stronę toalet chłopak czuł, jak następuje w nim
jakaś zmiana. W zupełnie innym świetle spojrzał teraz na to, jak zachowywał się
jeszcze do niedawna wobec Tharna.
–
Cholera, to ty, Ai’Type! – Zza pleców dobiegł go krzyk, a kiedy się odwrócił,
ujrzał byłego boksera Champa. – Z kim tu jesteś?
–
Przyjechałem ze współlokatorem.
–
Naprawdę? A już myślałem, że jesteś sam i nawet chciałem zaprosić cię do kina.
Przyszedłem ze znajomymi z liceum, a że akurat cię zobaczyłem, to chciałem się
przywitać. – Champ skinął na grupę swoich przyjaciół, składającą się z mężczyzn
i kobiet.
– No
cóż, więc witaj. Za chwilę wyjdę. – Type uśmiechnął się w odpowiedzi i
pomachał, patrząc na Champa biegnącego w stronę swojej paczki.
Wróciwszy
do stolika, Type miał zamiar pożegnać się z Tharnem, który opuścił wzrok i
zapytał:
– Nie
możesz iść ze mną? Nie chcę wracać sam z tymi torbami.
–
Czemu więc kupujesz coś, czego nie jesteś w stanie nieść sam? – odciął się jego
współlokator.
Perkusista
uważnie mu się przyjrzał, po czym zapytał:
–
Czego się boisz?
Skąd ty o tym, do cholery, wiesz?!
–
Boję?
Type nie wiedział, ile razy czuł się dziś oszołomiony. Teraz
również tak się poczuł. Powoli usiadł naprzeciwko Tharna i w zamyśleniu na
niego spojrzał.
Tharn uważnie patrzył na osobę siedzącą po drugiej stronie
stolika. Nie wiedział, co właściwie w tak krótkim czasie się zmieniło. Jeszcze
przed chwilą, zanim jego współlokator udał się do łazienki, perkusista wyraźnie
spostrzegł, że relacje między nimi zdecydowanie się poprawiły. A teraz, po
upływie chwili, Type, który właśnie wrócił, zachowywał się tak, jakby byli
obcymi ludźmi.
– Tak,
czego się boisz? Dlaczego nie pójdziesz ze mną na zakupy?
–
Niczego się nie boję – odparł stanowczo Type.
–
Dlaczego więc nie możemy iść razem?
– Nie
chcę.
– Nie
idziemy przecież na randkę, ale koniecznie musimy kupić parę rzeczy. Twój
szampon już się kończy, prawda? Dezodorant również. Na dodatek ja gromadzę w
sypialni przekąski, a ty mi je zjadasz. Co więc stoi na przeszkodzie, żebyśmy
wspólnie poszli na zakupy?
Tharn używał rozsądnych argumentów, by go przekonać. Type musiał
udawać, że o tym nie wie. Spojrzał w innym kierunku, chcąc ukryć swoje
zdenerwowanie. Czuł się zmęczony, natomiast Tharn kontynuował:
–
Ai’Type, nie chcę, żebyś czuł się tak, jakbym coś na tobie wymuszał. Nie robię
tego.
–
Owszem… I to często.
Słuchający odwrócił się, by na niego spojrzeć. Po raz pierwszy
Tharn zobaczył taki wyraz w jego oczach. Nigdy wcześniej nie widział nie tylko
smutnych, ale i pełnych skomplikowanych emocji oczu.
–
Powiedziałeś, że jesteśmy przyjaciółmi od seksu.
Tharn
nie lubił tego słowa, ale jeśli Type'owi wygodniej jest go używać, to niech tak
będzie.
– Nie
możesz więc być po prostu moim przyjacielem, a dodatkowo „seks-przyjacielem” w
łóżku?
Obaj z
wahaniem na siebie patrzyli, wyraźnie ważąc słowa. Po chwili Type westchnął i
powiedział wprost:
– Nie
podoba mi się, że nazywasz mnie żoną.
– Więc
nie będę już tego robił... Czy to wszystko?
– Hmm…
– Mimo wciąż wrogiego nastawienia Type’a Tharn zauważył, że jego atrakcyjne
oczy wyraźnie łagodnieją. – Powinienem ci coś wyznać…
–
Hm?
–
Ostatnio używam twojego szamponu.
–
Mojego? – zdziwił się Tharn.
Bagatelizując
sprawę, Type wzruszył ramionami i kontynuował:
– Już
jakiś czas temu skończył mi się mój. Skoro cię nienawidziłem, uznałem, że nic
nie stoi na przeszkodzie, bym przelał twój do mojej butelki.
Tharn słuchał w milczeniu, bo co miał odpowiedzieć facetowi robiącemu
dziecinne psikusy? Przecież i tak nieodmiennie kradł mu jego przekąski.
Właściwie to wcale go nie obeszło, że współlokator dotyka jego osobistych
rzeczy.
– To
wyjaśnia, dlaczego ty i mój szampon pachniecie tak samo.
– No
cóż, jesteś ślepy! Używam go od pół miesiąca, a ty nawet tego nie zauważyłeś. –
Słuchacz na chwilę zaniemówił i lekko się uśmiechnął, a później zaczął się
głośno śmiać.
– Z
czego się śmiejesz? Nie śmiej się, jeśli jesteś zły!
– Nie,
nie, jesteś naprawdę dobry w wielu rzeczach.
Tharn
czuł się bardzo komfortowo, bo Type znów powrócił do wersji samego siebie
sprzed wizyty w toalecie. Przez długi czas był przecież jego wrogiem, ale teraz
wyraźnie było widać, że zmienił swoje nastawienie. Opowiedział mu przecież, że
podkrada mu szampon. Tharn z ulgą pomyślał, że napięcie między nimi wyraźnie
zelżało.
– Nie
śmiej się, skończ jeść i chodźmy na te zakupy.
– Ok,
ok, skończę jak najszybciej.
Tharn grzecznie odpowiedział, po czym znów się roześmiał. Szybko
dokończył posiłek, po czym odniósł swój talerz oraz naczynia współlokatora.
Grający na komórce Type nawet nie zauważył, że ktoś po nim posprzątał.
Wspólna wyprawa do centrum handlowego obfitowała w zmiany
nastrojów. Nawet jeśli Tharn przez krótką chwilę pomyślał, że istnieje cień
szansy na to, by zdobyć jego serce, to późniejsze zachowanie południowca na
nowo mu ją odebrało. Poczuł się zmartwiony, ponieważ zrozumiał, że na każdą
bliskość Type reaguje przerażeniem i natychmiast się wycofuje.
W tej chwili Tharn wyraźnie widział, że Type boi się go pokochać…
Tłumaczenie:
Juli.Ann
Korekta:
Baka / paszyma
Komentarze
Prześlij komentarz