TT [Tom 1] – Rozdział 20

 



 

Czy to tylko strach? Uczucia pana Tiwata

 

     Tiwat czuł się nieswojo.

     Około godziny 11 obaj współlokatorzy znaleźli się w centrum handlowym, po tym, jak godzinę wcześniej wstali z łóżka. Już w autobusie zajęli miejsca daleko od siebie, a teraz Type czuł się coraz bardziej nieswojo. Pomysł wspólnych zakupów od samego początku nie wzbudzał w nim entuzjazmu, tym bardziej że ten cholerny perkusista umiejętnie to na nim wymusił. Mimo że przyjechali wspólnie, to nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, a teraz Tharn szedł kilka metrów za Tiwatem. Czysto teoretycznie ta odległość powinna sprawić, że piłkarz poczuje się bardziej komfortowo. Niestety, tak nie było, ponieważ Type odnosił wrażenie, że współlokator gapi się na jego tyłek. Chłopak zmarszczył brwi, bo wyraźnie czuł na sobie parę płonących oczu i doskonale wiedział, do kogo one należą.

     Nie wytrzymał, więc szybko się odwrócił, by sprawdzić, czy się nie myli. 

     Wiedziałem, że mam rację!

     – Dlaczego tak się we mnie wpatrujesz? – zapytał współlokatora, który nie zdążył odwrócić wzroku. Kiedy ich oczy się spotkały, przez dłuższą chwilę nie potrafili ich od siebie oderwać. Kąciki ust mimowolnie uniosły im się w lekkim uśmiechu, a Tiwat pomyślał, że dzięki temu Tharn wygląda na jeszcze przystojniejszego.

– Ja tylko chronię twoje tyły.

– Ale wydaje mi się, że dziwnie na mnie patrzysz. – Type spojrzał na niego prowokująco, unosząc w górę brwi. – Dlaczego się gapisz?

– Ach! – Tharn westchnął głęboko, ponieważ było to pytanie, na które nie chciał udzielać odpowiedzi. Mimo to jednak rzucił: – Martwię się.

– Co? A niby czym? 

     Wyraźnie widać było, że Tiwat nie jest szczęśliwy, ponieważ jego myśli wypisane były w tej chwili na twarzy. Natomiast Tharn, zdecydowany na to, by nie przysparzać sobie większych kłopotów, wbrew postanowieniu nie mógł się powstrzymać, żeby nie zapytać: 

– Czy nie jesteś poraniony? Wczoraj wieczorem tak bardzo trzęsły ci się nogi, że martwiłem się, czy nie stała ci się krzywda. Poza tym obawiałem się, czy nie byłem zbyt niepohamowany.

     Co za bestia!

     Słysząc jego odpowiedź, Type przeklął Tharna w swoim sercu, a gdyby mógł, to najchętniej by go udusił.

     Jak on śmiał mnie w ogóle o to zapytać?

Tiwat miał ochotę sięgnąć w stronę swojego tyłka, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Udało mu się jednak zatrzymać rękę, za to jego twarz nabrała koloru dojrzałego pomidora. 

     Nie, nie! Wcale nie uważam, że to, co wydarzyło się w łazience, było ekscytujące.

– Wara od mojego tyłka! Nie przejmuj się nim. – Rozzłoszczony chłopak odwrócił się i ruszył przed siebie, postanawiając jak najszybciej odhaczyć te cholerne zakupy.

Jednak perkusista nie omieszkał zareagować na jego słowa:

– Jak miałbym się o ciebie nie troszczyć? Przecież jesteś moją żoną!

Type’a na chwilę zatkało. Stanął jak wryty i odwrócił się w kierunku tego aroganckiego faceta.

– Zamknij się, Ai'Tharn! – Z wściekłości zazgrzytał zębami. 

     Tharn mógł jedynie westchnąć, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego najeżony Słodziak kipi ze złości. Prawdopodobnie za te słowa najchętniej skoczyłby mu do gardła. Wiedział jednak, że obecność innych osób wokół stanowczo powstrzyma go od zbyt energicznych działań. Jeśli ośmieliłby się go tutaj zaatakować, to z pewnością trafiłby na pierwsze strony gazet. Perkusista przypomniał sobie wydarzenia z jego mrocznej przeszłości i niechęć współlokatora do dziennikarzy. Zbeształ się w myślach, ponieważ zbyt późno zdał sobie sprawę z tego, że nie powinien był zbyt pochopnie nazywać go „żoną”. Więcej niż tylko odrobinę zdeprymowany pomyślał, że ma przecież naprawdę marne szanse na to, by obiekt jego uczuć zgodził się na związek.

– Myślę, że to określenie do ciebie pasuje. 

– Czy chcesz zjeść na deser moje śmierdzące stopy? Z największą przyjemnością wepchnę ci je do gardła!

     Współlokatorzy skierowali swe kroki w kierunku sklepu z bielizną pościelową. Na początku Type planował wybrać coś taniego, co można kupić na małym targu na zewnątrz. Ale Tharn zdecydowanie zaprotestował.

– Kupię ci ją na przeprosiny. 

     Kilka minut później studenci zajęci byli wyborem pościeli. Type przeanalizował to dokładnie i pomyślał, że skoro współlokator zdecydował się zapłacić, to on powinien wybrać coś w miarę taniego. Tharn wskazał na komplet pościeli z nadrukowanymi obrazkami czekoladowego ciasta. 

– To ma być dla mnie odpowiednie?

– Nie chciałem cię urazić, Type. Uważam, że ciasto czekoladowe bardzo do ciebie pasuje.

– Bo jestem ciemnoskóry? Jesteś obcokrajowcem! W porównaniu z tobą każdy jest śniady.

Twarz Tharn'a była poważna, kiedy uparcie twierdził, że jest to doskonały wybór. Nie mógł przecież powiedzieć, że w myślach nazywa go Słodziakiem. 

– Czy osoba taka jak ja może być nazywana cudzoziemcem? Nie widzę żadnej różnicy między mną a każdym południowo–wschodnim Azjatą. 

– Akurat! Jaki Azjata ma niebieskie oczy i wysoki mostek nosa? Czy kiedy się całujesz, nie kłujesz nim partnera w oczy? Poza tym masz bardzo jasną skórę, która ma różowy odcień. A na twoim ciele jest zdecydowanie więcej włosów. Jak więc mam cię nazwać, jeśli nie obcokrajowcem? 

     Tiwat nie miał zamiaru mówić tego głośno, ale był zdania, że mnóstwo osób dałoby się pokroić, żeby wyglądać tak jak on. Ten facet miał przepiękny odcień skóry i kolor włosów, a rysy jego twarzy czyniły go oszałamiająco przystojnym. 

– Chwilkę, Type… O co właśnie przed chwilą zapytałeś?

– Co? – Chłopak patrzył na bezwstydnie śmiejącego się Tharna. Zdaje się, że ten facet ma naprawdę szampański humor.

Perkusista przejechał palcem po nosie i podrapał się po podbródku, po czym dokończył: 

– Pytasz mnie, czy dźgnąłem kogoś nosem w oko? Powinieneś lepiej niż ktokolwiek znać odpowiedź.

     Czasami nienawidzę twoich ust!

Type zacisnął dłonie w pięści, po czym z udaną obojętnością powiedział:

– No cóż, to tylko pocałunek. – Południowiec zdecydował się nie roztrząsać tematu. 

– Jeśli chodzi o włosy na ciele, nie sądzę, żebyś ich nienawidził. 

– Naprawdę chcesz umrzeć, Ai'Tharn?!

     Type chciał mu przyłożyć. Albo przynajmniej silnie nim potrząsnąć, żeby rozładować jakoś swoją frustrację. Zażenowany poczuł, jak jego twarz zaczyna zmieniać kolor. Nie tylko z nieśmiałości. Był zły. Ten gościu zbyt ostentacyjnie podkreślał ich bliskość. Natomiast piłkarz niejednokrotnie powtarzał, że istniejąca między nimi relacja ma charakter wyłącznie fizyczny. Miał jednak wrażenie, że Tharn się tym nie przejmuje. Ewidentnie było widać, że dąży do silniejszych więzi. 

– A może ten komplet? Jak myślisz?

     Type wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić, co istotnie przyniosło pożądany efekt. Oglądał właśnie niebieską pościel z delikatnym, odpowiednim dla mężczyzny wzorem. 

Perkusista wskazał na szare prześcieradło z kremową poszewką w paski. Ten komplet wyglądał modnie i ładnie. Type był zdania, że w sumie wszystko mu jedno, przecież pościel ma go jedynie przykrywać, więc po co ten skomplikowany proces wyboru? 

– Czy mogę wam pomóc? – Zanim Type cokolwiek powiedział, upiornie uprzejma sprzedawczyni podeszła do nich, by pomóc im w podjęciu decyzji. Niezbyt obeznany z robieniem zakupów Type nie wiedział, co zrobić.

– Czy są jeszcze jakieś inne wzory oprócz tych? Coś odrobinę ciemniejszego? – Tharn spojrzał z uśmiechem na sprzedawczynię, a Type mógłby przysiąc, że kobieta się zarumieniła. Nie ma się czego wstydzić…

– Te modele tutaj pasują na pościel do jednoosobowych łóżek. Jeśli chcecie zobaczyć komplety odpowiednie do łóżka king-size, to proszę za mną. 

– Hej! Dlaczego łóżko typu king-size, Phi? – Zdezorientowany Type łypnął okiem na te dotychczas oglądane tekstylia. Dlaczego miałaby chcieć pokazać im pościel do królewskiego łóżka? Słowa Type'a najwidoczniej zaskoczyły ekspedientkę, która niewinnie zamrugała oczami. 

– Nie przyszliście tu, żeby kupić pościel na podwójne łóżko? Przepraszam, myślałam... Myślałam... – kobieta zamilkła, wyglądając na bardzo zakłopotaną, a jej twarz błyskawicznie się zarumieniła. Type uznał, że zakup pościeli to był naprawdę poroniony pomysł. Ta baba uznała ich za parę śpiącą w małżeńskim łożu!

Z trudem powstrzymując się od wybuchu, surowo zwrócił się do Tharna: 

– Wybierz, co chcesz, nie jestem w nastroju na zakupy. Będę w McDonaldzie. – Nie czekając na odpowiedź, natychmiast odwrócił się i odszedł. 

Tharn grzecznie przeprosił sprzedawczynię: 

– Bardzo mi przykro, Phi.

Wcale nie miał jej za złe, iż uznała, że jeśli dwóch facetów wspólnie robi zakupy, to są kochającą się męską parą. Ucieszył się nawet, że tak o nich pomyślała.

– Proszę nie przepraszać. Mój chłopak jest nieśmiały – dodał.

– Tak? Nie popełniłam błędu, prawda? – Sprzedawczyni odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że Tharn się śmieje.

– Nie do końca, ale cieszę się, że ludzie tak nas postrzegają.

     Tharn wrócił do oglądania oferowanych kompletów. Pomyślał, że jego Słodziak z całą pewnością skwaszony siedzi teraz w restauracji. Wiedział przecież, że nigdy nie myślał o nich w takich kategoriach i najprawdopodobniej nigdy nie będzie gotowy, by to przyznać. Perkusista był jednocześnie szczęśliwy, że postronne osoby postrzegają ich jako parę, i odrobinę zrezygnowany na myśl, że wpakował się w sytuację z tak mizerną szansą na sukces. Szybko dokonał więc wyboru i udał się w ślad za Typem.

     Nie wiedział, że patrząca na niego z zachwytem kobieta pozazdrościła chłopakowi oszałamiająco przystojnego faceta. Ten młody mężczyzna jest jak jeden na milion. Nie dość, że doskonale wygląda, to do tego jest jeszcze bardzo grzeczny. Oczywiście sprzedawczyni nie była jedyną, która mogła wziąć ich za parę. Niezależnie od tego, kto zobaczyłby ich w tym sklepie, pomyślałby, że są razem. Dlaczego niebędący w szczególnie bliskiej relacji mężczyźni mieliby wspólnie kupować pościel? Type był naprawdę ignorantem w tych sprawach. Chociaż dlaczego miałoby go obchodzić to, co myślą o nim inni? Szczególnie kobieta, której nigdy więcej nie zobaczy.

– Dlaczego jesteś w tak złym nastroju? 

Tharn szybko odnalazł współlokatora w restauracji fast food i zajął miejsce naprzeciw niego. 

– Nie możesz być na mnie zły. Nic nie zrobiłem.

– Jeśli istotnie tak jest, to dlaczego ta kobieta tak pomyślała?

     Type nadal się wściekał. Był przecież pewien, że wygląda jak stuprocentowy mężczyzna. Słowa ekspedientki wstrząsnęły nim, ponieważ od zawsze był tym, który nienawidzi pedałów. Jak ona mogła tak pomyśleć? Nie jest żadnym gejem! Nie ma mowy! Przecież lubi dziewczyny. 

– Skąd mam wiedzieć? Nie bądź głupi, nie ma się czym przejmować. Zaraz wracam, pójdę sobie coś zamówić.

     Type spojrzał na torbę w ręku drugiego chłopaka i wiedział, że to już koniec na ten dzień. Dokończył jedzenie hamburgera, po czym poinformował współlokatora, że zamierza wyjść. Tharn zmarszczył brwi, jego twarz zastygła, a potem wziął głęboki oddech i zapytał:

– Czy to cię zabije, jeśli zjesz posiłek w towarzystwie takiego pedała jak ja? 

     Oszołomiony Type spojrzał w milczeniu na swojego rozmówcę. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wahałby się ani chwili, by twierdząco odpowiedzieć na to pytanie. Ale teraz, patrząc na stojącego przed nim, smutno wyglądającego współlokatora, nie potrafił powiedzieć „tak”. Nienawidził pedałów. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Nie, nie chciał się nawet do nich zbliżać. Ale Tharn... Był kimś absolutnie wyjątkowym. Mimo że bezczelnie nazwał go swoją żoną, co było cholernie denerwujące, to Type i tak nie był w stanie go nienawidzić.

     Jeśli jest naprawdę denerwujący, jak mogę uprawiać z nim seks?

– Kupuj i pospiesz się z jedzeniem. Jestem zbyt leniwy, żeby czekać na ciebie całe wieki.

Type zastanawiał się, dlaczego ma wobec niego takie miękkie serce. Na dodatek, widząc radośnie uśmiechniętą twarz współlokatora, poczuł dziwny ucisk w żołądku. 

– Dziękuję!

     Po prostu dotrzymuję mu towarzystwa podczas posiłku. To przecież nie tak, że umówiłem się z nim, żeby coś zjeść. To nie jest żadna cholerna randka! 

Patrzył, jak chłopak podchodzi do lady i zamawia jedzenie. Widział jego uśmiech i dobiegały go niewyraźnie grzeczne słowa. 

     Gdyby Tharn był hetero, to bylibyśmy z pewnością najlepszymi przyjaciółmi, a ja z radością spędzałbym czas w jego towarzystwie.

     Ale teraz...

     Type zdecydował się już o tym nie myśleć, ponieważ poczuł nagle dziwną tęsknotę. Zamiast tego chwycił torbę z zakupami, żeby sprawdzić, czy to, co kupił Tharn, nie było w jakieś zwariowane wzory. Na szczęście dokonał doskonałego wyboru, więc Type z zadowoleniem się uśmiechnął. Po chwili jednak uśmiech zniknął z jego twarzy.

– Podoba ci się mój wybór?

– Czyś ty postradał rozum?! To kosztuje tysiące bahtów! To szaleństwo wydawać tyle forsy na pościel! – Type był nieźle wstrząśnięty.

– Być może ta pościel istotnie była nieco droga, ale za to materiał jest naprawdę wysokiej jakości.

– Jest za droga. Nie chcę jej.

Południowiec potrząsnął głową, nie mogąc zrozumieć, jak można płacić tyle forsy za coś, pod czym się tylko śpi. Jego nasienie z brudnej pościeli można sprać. Tharn zupełnie niepotrzebnie nalegał na kupno nowej. 

– Powiedziałem, że potrzebujesz pościeli na zmianę. Kupiłem ją specjalnie dla ciebie i naprawdę chciałbym, żebyś ją przyjął. 

– Jesteś bogaty? Jak możesz tak szastać pieniędzmi swoich rodziców? – Type nie silił się na uprzejmy ton, głównie dlatego, że był zdania, że nie ma prawa przyjmować tak drogiego prezentu. Nawet pary nie sprawiają sobie tak kosztownych podarunków. 

– Nie, to są pieniądze, które sam zarabiam.

– Hę? – Po usłyszeniu słów Tharna Type poczuł się zdezorientowany. Nie krył zainteresowania, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, a perkusista był szczęśliwy, że współlokator chce się o nim czegoś dowiedzieć. 

– Nie powiedziałem ci, prawda? Miałem kiedyś zespół, z którym grałem w pubie będącym jednocześnie restauracją. Byłem wtedy jeszcze w szkole średniej. Niestety, nasz zespół się rozpadł. Ale nadal gram tam na perkusji. 

Type popatrzył ze zdziwieniem na Tharna. Szczerze mówiąc, podziwiał go za to, że już od liceum sam zarabiał pieniądze. A co on robił w tym czasie? Biegał za piłką po szkolnym boisku. 

– Czy często zdarza ci się wracać pijanym?

– Rzadko, ale raz istotnie wypiłem za dużo.

– Dlaczego więc wasz zespół się rozpadł?

Type chciał poznać powód. Wydawało mu się, że kiedy Tharn opowiada o grze na perkusji, to jego twarz promienieje radością. Ale patrząc teraz na jego zachmurzone oblicze, szybko potrząsnął głową. 

– Zapomnij o tym, Ai’Tharn. To nie moja sprawa.

Nagle perkusista złapał go za rękę i szybko powiedział: 

– Wdałem się w bójkę o mojego Nonga z członkiem zespołu.

– Puść mnie! – krzyknął Type, a Tharn natychmiast uwolnił jego dłoń.

– Więc o co chodzi z tą walką o młodszego brata?

Type podniósł głowę i wpatrywał się w Tharna, ale widząc ostry wyraz jego oczu, szybko odwrócił głowę. 

– Wcale nie miałem zamiaru się bić. Byłem dobrym partnerem dla brata jednego z członków mojego zespołu. Ale kiedy Nong nieoczekiwanie ze mną zerwał, jego starszy brat wściekł się i obwiniał mnie o to, że go zraniłem. Twierdził, że źle go traktowałem i jestem naprawdę niegodziwy. 

Smutny uśmiech Tharna poruszył serce jego współlokatora. Jeszcze nie widział go tak poważnego. Miał wrażenie, że w jego oczach dostrzegł cierpienie.

– Dlaczego mi o tym mówisz?

– Ponieważ chcę, żebyś mnie znał. Ja też jestem człowiekiem, którego można zranić. Ja również potrafię odczuwać ból. 

Type zamilkł, uwięziony przez jedno słowo... „Ból”.

Cały ten czas, kiedy go przeklinał, gardził nim i tak podle się wobec niego zachowywał, w jednej chwili stanął mu przed oczami. A teraz miał przed sobą zranionego, cierpiącego faceta. 

– Pójdę do łazienki. – Type nie mógł tu zostać, więc szybko wstał. Wiedział, że spojrzenie niebieskich oczu za nim podąża. Czuł się okropnie, że tak okrutnie się nim bawił. Czuł się winny.

     Tak bardzo mi przykro, Ai’Tharn.

     Współlokator nie zrobił mu przecież nigdy nic złego. A on jemu jak najbardziej. Zmierzający w stronę toalet chłopak czuł, jak następuje w nim jakaś zmiana. W zupełnie innym świetle spojrzał teraz na to, jak zachowywał się jeszcze do niedawna wobec Tharna.

– Cholera, to ty, Ai’Type! – Zza pleców dobiegł go krzyk, a kiedy się odwrócił, ujrzał byłego boksera Champa. – Z kim tu jesteś?

– Przyjechałem ze współlokatorem.

– Naprawdę? A już myślałem, że jesteś sam i nawet chciałem zaprosić cię do kina. Przyszedłem ze znajomymi z liceum, a że akurat cię zobaczyłem, to chciałem się przywitać. – Champ skinął na grupę swoich przyjaciół, składającą się z mężczyzn i kobiet. 

– No cóż, więc witaj. Za chwilę wyjdę. – Type uśmiechnął się w odpowiedzi i pomachał, patrząc na Champa biegnącego w stronę swojej paczki. 

Wróciwszy do stolika, Type miał zamiar pożegnać się z Tharnem, który opuścił wzrok i zapytał: 

– Nie możesz iść ze mną? Nie chcę wracać sam z tymi torbami.

– Czemu więc kupujesz coś, czego nie jesteś w stanie nieść sam? – odciął się jego współlokator. 

Perkusista uważnie mu się przyjrzał, po czym zapytał:

– Czego się boisz?

     Skąd ty o tym, do cholery, wiesz?!

– Boję? 

     Type nie wiedział, ile razy czuł się dziś oszołomiony. Teraz również tak się poczuł. Powoli usiadł naprzeciwko Tharna i w zamyśleniu na niego spojrzał. 

     Tharn uważnie patrzył na osobę siedzącą po drugiej stronie stolika. Nie wiedział, co właściwie w tak krótkim czasie się zmieniło. Jeszcze przed chwilą, zanim jego współlokator udał się do łazienki, perkusista wyraźnie spostrzegł, że relacje między nimi zdecydowanie się poprawiły. A teraz, po upływie chwili, Type, który właśnie wrócił, zachowywał się tak, jakby byli obcymi ludźmi. 

– Tak, czego się boisz? Dlaczego nie pójdziesz ze mną na zakupy? 

– Niczego się nie boję – odparł stanowczo Type.

– Dlaczego więc nie możemy iść razem?

– Nie chcę.

– Nie idziemy przecież na randkę, ale koniecznie musimy kupić parę rzeczy. Twój szampon już się kończy, prawda? Dezodorant również. Na dodatek ja gromadzę w sypialni przekąski, a ty mi je zjadasz. Co więc stoi na przeszkodzie, żebyśmy wspólnie poszli na zakupy?

     Tharn używał rozsądnych argumentów, by go przekonać. Type musiał udawać, że o tym nie wie. Spojrzał w innym kierunku, chcąc ukryć swoje zdenerwowanie. Czuł się zmęczony, natomiast Tharn kontynuował:

– Ai’Type, nie chcę, żebyś czuł się tak, jakbym coś na tobie wymuszał. Nie robię tego. 

– Owszem… I to często.

     Słuchający odwrócił się, by na niego spojrzeć. Po raz pierwszy Tharn zobaczył taki wyraz w jego oczach. Nigdy wcześniej nie widział nie tylko smutnych, ale i pełnych skomplikowanych emocji oczu.

– Powiedziałeś, że jesteśmy przyjaciółmi od seksu.

Tharn nie lubił tego słowa, ale jeśli Type'owi wygodniej jest go używać, to niech tak będzie.

– Nie możesz więc być po prostu moim przyjacielem, a dodatkowo „seks-przyjacielem” w łóżku?

Obaj z wahaniem na siebie patrzyli, wyraźnie ważąc słowa. Po chwili Type westchnął i powiedział wprost:

– Nie podoba mi się, że nazywasz mnie żoną. 

– Więc nie będę już tego robił... Czy to wszystko?

– Hmm… – Mimo wciąż wrogiego nastawienia Type’a Tharn zauważył, że jego atrakcyjne oczy wyraźnie łagodnieją. – Powinienem ci coś wyznać… 

– Hm? 

– Ostatnio używam twojego szamponu.

– Mojego? – zdziwił się Tharn.

Bagatelizując sprawę, Type wzruszył ramionami i kontynuował:

– Już jakiś czas temu skończył mi się mój. Skoro cię nienawidziłem, uznałem, że nic nie stoi na przeszkodzie, bym przelał twój do mojej butelki. 

    Tharn słuchał w milczeniu, bo co miał odpowiedzieć facetowi robiącemu dziecinne psikusy? Przecież i tak nieodmiennie kradł mu jego przekąski. Właściwie to wcale go nie obeszło, że współlokator dotyka jego osobistych rzeczy.

– To wyjaśnia, dlaczego ty i mój szampon pachniecie tak samo.

– No cóż, jesteś ślepy! Używam go od pół miesiąca, a ty nawet tego nie zauważyłeś. – Słuchacz na chwilę zaniemówił i lekko się uśmiechnął, a później zaczął się głośno śmiać. 

– Z czego się śmiejesz? Nie śmiej się, jeśli jesteś zły!

– Nie, nie, jesteś naprawdę dobry w wielu rzeczach.

Tharn czuł się bardzo komfortowo, bo Type znów powrócił do wersji samego siebie sprzed wizyty w toalecie. Przez długi czas był przecież jego wrogiem, ale teraz wyraźnie było widać, że zmienił swoje nastawienie. Opowiedział mu przecież, że podkrada mu szampon. Tharn z ulgą pomyślał, że napięcie między nimi wyraźnie zelżało.

– Nie śmiej się, skończ jeść i chodźmy na te zakupy.

– Ok, ok, skończę jak najszybciej.

     Tharn grzecznie odpowiedział, po czym znów się roześmiał. Szybko dokończył posiłek, po czym odniósł swój talerz oraz naczynia współlokatora. Grający na komórce Type nawet nie zauważył, że ktoś po nim posprzątał. 

     Wspólna wyprawa do centrum handlowego obfitowała w zmiany nastrojów. Nawet jeśli Tharn przez krótką chwilę pomyślał, że istnieje cień szansy na to, by zdobyć jego serce, to późniejsze zachowanie południowca na nowo mu ją odebrało. Poczuł się zmartwiony, ponieważ zrozumiał, że na każdą bliskość Type reaguje przerażeniem i natychmiast się wycofuje.

     W tej chwili Tharn wyraźnie widział, że Type boi się go pokochać…

 

Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

 

 

Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

Popularne posty