TT [Tom 1] – Rozdział 2
Wojna się zaczęła
– Hej, ty!
– ...
– Zrób mi przysługę i wynoś się stąd!
Type robił zamieszanie.
Minęły już godziny, a cholerny współlokator wciąż
ignorował jego tyrady i wcale nie skłaniał się do tego by opuścić pokój. Nie
dość na tym! Po prostu ze słuchawkami w uszach, niewzruszony, siedział sobie
wygodnie w fotelu zwróconym w stronę balkonu.
– Czy ty w ogóle słuchasz? Nienawidzę dzielić z
tobą pokoju! Kapujesz?!
Nie ma mowy, żeby go nie słyszał, nawet mimo
głośnej muzyki bombardującej jego uszy. Olewa go! Skurwiel!
– ...
– Hej, Ai’Dupku, mówię do ciebie!
Zupełnie jakby gadał do
ściany. Ten facet po prostu siedział sobie luzacko w tym cholernym fotelu, ze
stoickim wyrazem na jego przystojnej twarzy. Type absolutnie nie rozumiał, co
to w ogóle miało znaczyć. Medytuje czy co, do jasnej cholery?? Robi to celowo?
Chce mu pokazać, że ma w dupie jego obiekcje?!
To było wysoce nietypowe, żeby młody
człowiek z południa demonstrował tego rodzaju zachowanie. Type należał do osób,
które dobrze się nad wszystkim zastanawiały i nie spieszyły z wyciąganiem
jakichkolwiek wniosków. Dlatego, dzięki swojej wybitnej logice, doskonale
radził sobie z układaniem strategicznych planów gry. Nigdy nie był też
nieuprzejmy wobec nikogo nowo poznanego i nigdy nie bywał uprzedzony. Niestety,
jedna rzecz stanowiła wyjątek i sprawiała, że błyskawicznie tracił kontrolę nad
emocjami. Było nią odbieranie niejasnych sygnałów dotyczących miłości i uczuć
od osób, których płeć i preferencje nie były konkretnie określone.
Emocjonalny cios, jakim było odkrycie
orientacji seksualnej Tharna spowodował, że jego zdrowie psychiczne w jednej
chwili roztrzaskało się na kawałki, a rozsądek powiedział „do widzenia”... W
tej chwili w jego wnętrzu panował gigantyczny uczuciowy chaos, nad którym
absolutnie nie potrafił zapanować.
– Nie masz zamiaru ze mną rozmawiać?!
– ...
To było to. To była ostatnia kropla.
Tharn całkowicie go ignorował i to
sprawiło, że nic nie mogło powstrzymać wybuchu. Wściekły Type wstał z łóżka i
wyrwał słuchawki z uszu współlokatora. W reakcji na ten gest, milczący dotąd
chłopak wstał, odwrócił się w jego kierunku i wbił w niego płonące gniewem
oczy.
– Powiedziałem, żebyś natychmiast wyniósł się z
tego akademika! – wrzasnął Type, a niewzruszona odpowiedź kolegi, wysłała
jeszcze więcej adrenaliny do jego, i tak już buzującej głowy.
Miał niepohamowaną ochotę,
by kopnąć szczerzącego się zawzięcie tuż przed jego nosem, dupka.
– Nie zamierzam tego robić. – Ton głosu Tharna, z
porównywalną do arktycznych temperaturą, spowodował, że po ramionach Type’a
przeleciały dreszcze. – Tak jak już powiedziałem. To nie ja mam problem. Tylko
ty!
– Ai'Tharn!
Wyszarpnięte z jego uszu cenne
słuchawki, zostały mu wzgardliwie rzucone w twarz, co przyjął jako mało istotny
drobiazg, ale kiedy ujrzał ich uszkodzony kabel, jednak wybuchnął.
– Ty! – chwycił mocno koszulę młodzieńca i popchnął
go w stronę łóżka, chcąc upewnić się, że ten pożałuje nacisków, które
doprowadziły go do utraty cierpliwości. – Posuwasz się za daleko, chłopcze –
mruknął ponuro.
– Puść mnie! – krzyczał Type – Nie chcę być w
pobliżu ciebie, ty pedale!
Jego oczy rozszerzyły się nagle, gdy
zdał sobie sprawę z tego w jak bezbronnej pozycji się znajdował. Leżał na
łóżku, a ręce Tharna kurczowo zaciskały się wokół kołnierza jego koszuli.
– Nie masz prawa wyrzucać mnie stąd, jakbym był nic
niewartym śmieciem, ty mały bachorze! – wycedził – Nie zrobiłem ci nic złego!
Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju i zająć się swoim własnym,
cholernym życiem?!
Type nie chciał tak zwyczajnie pogodzić się z
porażką. Drżał ze strachu, ale starał się to ukryć. Patrzył więc na Tharna
morderczym spojrzeniem, które dokładnie odzwierciedlało wzrok znajdującego się
nad nim chłopaka.
– Może nie zrobiłeś nic do tej pory.... – Type
natychmiast go zgasił – ale kto wie? W niedalekiej przyszłości... Nie wiadomo
jakie chore pomysły lęgną się w głowach zaburzonych seksualnie ludzi, takich
jak ty…. I mam to w dupie! Wykorzystują kogo mają ochotę! A jak im ktoś odmówi
to robią to na siłę!
Jego okrutne słowa były jak
rozpalone, żelazne sztaby wciskane w klatkę piersiową Tharn'a, który był tak
wściekły, że wzmocnił swój uścisk nieomal go dusząc.
– Cholerny drań! – Leżący na plecach chłopak ze
wzgardą wypluł ostatnie słowa, zanim sprowokowany Tharn chwycił jego oba
nadgarstki i przygwoździł do łóżka.
Type nie mógł nawet krzyczeć. Jego
oczy wypełniły się przerażeniem, podczas gdy ciało zalała fala obezwładnienia.
Poczuł silny strach związany z kleithrophobią*, co w jego przypadku odnosiło
się do panicznego strachu przed uwięzieniem pod ciałem innej osoby – a
dokładniej mężczyzny.
[Lęk przed uwięzieniem,
często mylony z klaustrofobią, lękiem przed zamkniętymi przestrzeniami]
To było właśnie powodem, dla którego
chłopak zawsze unikał sportów i wszelkich aktywności, które wymagały bliskiego
kontaktu z ludzkim ciałem, niezależnie od tego, kim ta osoba była.
– Ai'Tharn! Ai'Tharn! Puść mnie, ty cholerny
potworze! – krzyczał, podejmując rozpaczliwą próbę uwolnienia się spod
umięśnionego ciała.
Kopał i uderzał na oślep większego i
silniejszego od siebie Tharna, któremu udało się wykonać swoisty zapaśniczy
chwyt. Owinął rękę wokół jego szyi, w wyniku czego Type został odwrócony o 180
stopni i leżał teraz na brzuchu, podczas gdy Tharn więził obie jego ręce i
mocno wgniatał w materac wściekłego współlokatora. Po chwili, ku jego
zaskoczeniu, Tharn zmusił go do obrócenia się tak, że Type znów wylądował na
plecach. Ich twarze spotkały się, potęgując jeszcze bardziej jego strach.
Współlokator unieruchomił obie ręce ponad jego głową, tak mocno, że przerażony
Type nie był w stanie nimi poruszyć. Jakby tego nie wystarczyło, również jego
nogi zostały zablokowane, a kompletnie uwięziony chłopak był absolutnie
bezradny i skazany na łaskę Tharna. Type znajdował się w stanie kompletnej
paniki i patrzył na współlokatora w tak intensywny sposób, jakby chciał spalić
go wzrokiem.
I nagle...
– Co... co ty, kurwa, robisz?! – Jego tętno
przyspieszyło w momencie, gdy zauważył zbliżającą się twarz Tharn'a. Dystans
między nimi zmniejszył się, powodując, że Type natychmiast się skurczył. Na
jego skórze pojawiły się kropelki zimnego potu, a mózg przestał pracować.
Był przerażony!
– Ai'Tharn puszczaj! – Type wykrzyknął gniewnie te
słowa, wciąż mając nadzieję, że silny charakter i stanowczość w głosie mogą mu
pomóc. Jego przeciwnik odpowiedział jedynie złośliwym grymasem, powodując, że
niższy mężczyzna z wściekłością zgrzytnął zębami. Type chciał go w tej chwili
zabić. Wierzgał, bezskutecznie próbując go kopnąć, ale jedyne co mógł zrobić,
to wydać z siebie głuchy krzyk.
– Tak bardzo mnie nienawidzisz, co? –
zadrwił Tharn – W takim razie dobrze! Czy powiedziałeś, że będę cię pieprzył?
Hmm? Po co mam w takim razie tracić czas? Mogę to zrobić tu i teraz… Tak bardzo
tego chcę....!!!
Tiwat skamieniał. Spojrzał w oczy
napastnika, jakby błagając, by oszczędził jego cenne życie. Dla niego ten facet
wyglądał, jakby właśnie wyszedł prosto z piekła. Jego ciało napięło się jak
struna, a zmysły zupełnie straciły kontakt z mózgiem. Tylko jedna rzecz wciąż
odbijała się echem w jego głowie. Ten gej miał zamiar go pocałować! Pocałować!
Nie! Nie! Nie! Nieeee! Niech ktoś mi
pomoże!
Jego umysł krzyczał!!! Type nie miał
pojęcia, co stało się dalej, ale ostatnią rzeczą, jaką widział, była twarz
uśmiechającego się prowokująco Tharna....
A potem... Wszystko wokół niego pogrążyło się w
ciemności.
Przysięgam Ai’Tharn... Zabiję cię!
Wykończę, gdy tylko wydostanę się z tego piekła i nic mnie nie powstrzyma...
Ty... TY SKURWYSYNU!!!!
– NIE!!!
Cały budynek obudził się na krzyki Type'a. Młody
mężczyzna tak histerycznie rzucał się w łóżku, że z impetem spadł na podłogę.
– Och, moje plecy... – skrzywił się z bólu, gdy
poczuł dyskomfort w tylnej części ciała i ze zdziwieniem zamrugał oczami. Mógł
dostrzec tylko cień kogoś nieznanego, siedzącego na łóżku obok niego.
– Ai'Tharn?! – Głos Tiwata wskazywał na to, że
kogoś szuka.
Jego mózg nie był w stanie odtworzyć dokładnie tego
co się stało, ale pamiętał, że znajdował się w jakimś dziwnym miejscu i był
ścigany przez przystojnego chłopca z łukiem i strzałą w rękach, aż w końcu
udało mu się go schwytać i zamordować w najbardziej poniżający sposób....
Donośny, sarkastyczny głos wyrwał go
z transu.
– Jaki głupek wypada w takim wieku z łóżka...?
– Nazywasz mnie głupim? Ty...
Chwileczkę... On przecież nawet nie wie, że spadł z
łóżka! Type nie zdążył dokończyć bełkotania obelgi, a zamiast tego rozejrzał
się i zauważył, że…...
Jak do cholery
wylądowałem na podłodze?!
Tak, jasne. Teraz pamięta. Leżał w łóżku całą noc,
nie zamierzając zamykać oczu, w obawie, że Tharn skoczy na niego w ciemności. I
oto teraz, zaplątując się w grubą kołdrę, gruchnął o podłogę. Ależ się zamotał!
Wyglądał jak żaba zawinięta w wiosenną rolkę.
Młody człowiek oswobodził się z
pościeli, podczas gdy jego oczy spotkały się ze wzrokiem zakładającego szkolny
mundurek chłopaka. Po chwili Tharn podniósł swój plecak i po założeniu go na
ramię, odwrócił się i obdarzył czarującym uśmiechem marszczącego brwi Type’a.
– Idę już. Do zobaczenia, mały współlokatorze!
Bum!
– Kto jest twoim współlokatorem? Mówiłem ci, żebyś
wyniósł się z tego cholernego pokoju!
Drzwi zostały zatrzaśnięte, zanim Type mógł ulżyć
sobie, pyskując pod adresem drugiego chłopaka. Po chwili skopał kołdrę,
przypominając przy tym ćmę opuszczającą poczwarkę.
– Niech to szlag! To był naprawdę gówniany sen…
Tym, co pozostało tajemnicą dla chłopaka z
południa, był incydent, który miał miejsce ostatniej nocy tuż przed utratą
przez niego świadomości.
Człowieku! Byłem tak zdesperowany!
Naprawdę miałem nadzieję, że znajdę kogoś chętnego do zamiany pokoi… A
skończyło się na tym, że zostałem pocałowany przez innego faceta! Nie mówiąc
już o tym, że ten cholerny drań jest gejem!
Type wyobraził sobie scenę, w której
był spętany przez rogatego, mocującego się z nim drania, który więził jego
nadgarstki…. A wszystko to działo się w jego śnie, podczas gdy on był
całkowicie zawinięty w kołdrę…
Mam nadzieję, że ten
zboczeniec jest teraz szczęśliwy, po tym co mi zrobił. Nie ma w sobie za grosz
wstydu! Kolejny koszmar! I to wszystko wina tego potwora! Ten gościu musi się
cholernie cieszyć, wyobrażając sobie teraz te wszystkie brudne rzeczy w swoim
durnym łbie!
Młody sportowiec z frustracją
podrapał się po głowie. Rzucił na łóżko poduszkę, której używał od pierwszego
dnia przeprowadzki do Bangkoku i mocno kopnął leżącą na podłodze kołdrę.
– Pierdol się! – przeklął pod adresem biednej
kołdry – Jak mogłaś mnie tak upokorzyć przed tym draniem, co?! Musi być teraz
dumny, widząc cię brudną w środku tego całego bałaganu.
Podniósł ją i rzucił na łóżko, dając upust całej
nagromadzonej frustracji. Wciąż ciężko oddychał… Zdał sobie sprawę, że przez
tego kopniaka, jego pościel jest teraz tylko jeszcze bardziej brudna.
Ech...
Przyjdzie mu dziś pójść z pościelą do
pralni… Ale zanim to zrobi, powinien poświęcić trochę czasu, aby usiąść na
łóżku i spokojnie pomyśleć. Jego ręce mocno się zaciskały, podczas gdy mózg
intensywnie pracował.
Cholera, musi być jakiś sposób, żeby
pozbyć się raz na zawsze tego Ai'Przeklętego Tharna!
– Wojna się rozpoczęła! – powiedział na głos –
Tylko poczekaj Ai'Imbecylu! Sprawię, że opuścisz tę sypialnię raz na zawsze!
Pewność siebie płynęła szerokim strumieniem z jego
ust, a oczy zaświeciły jasnym blaskiem, podczas gdy w głębi serca…
No właśnie, chyba muszę
przedyskutować całą sprawę z Ai'No, bo nijak nie mogę wymyślić, jak mam się do
tego zabrać! Nie martw się... Rozchmurz się! Skoncentruj się na swoich
marzeniach… Wystarczy tylko wykopać stąd tego pedała i świat stanie się na
powrót piękny!
Dobrze... Do dzieła.
TWOJE DNI SĄ POLICZONE...
AI'THARN!!! Lepiej uważaj...!!!
***
– Hej stary, co słychać?
– Nic.
– Daj spokój Ai’Tharn, co tu ukrywać? Spójrz na
siebie. Widać przecież! Twoja twarz jest jak otwarta księga.
Tharn milczał od czasu rozpoczęcia
zajęć. Nawet powitania jego przyjaciół, gdy tylko wszedł do sali muzycznej, nie
doczekały się odzewu. Zagubiony w swoich myślach chłopak, nawet się nie
uśmiechnął ani nie zerknął w ich stronę. Jedyne co teraz robił, to tępo
wpatrywał się w sufit. Jego umysł wypełniła scena, jakiej był świadkiem dziś
rano, podczas której jego głupi współlokator trzepnął tyłkiem o podłogę.
– Naprawdę, to nic takiego. – To było wszystko co
padło ze strony perkusisty.
Młody mężczyzna nie miał w tym
momencie najmniejszego zamiaru opowiadać komukolwiek o całym zdarzeniu. Wyjątku
nie stanowił również, siedzący obok niego z uśmiechem na ustach, osobnik, który
nie ukrywał nieodpartej chęci poznania przyczyny jego nieszczęścia. Po tym jak
nie uzyskał od Tharna upragnionej odpowiedzi, sam, na własną rękę, postanowił
rozwiązać zagadkę jego nietypowego zachowania.
– Hmm, pozwól mi zgadnąć… Wpadłeś dziś z samego
rańca na jednego z twoich ex! – Lhong podniósł palec.
– Nie, nie wpadłem.
– Hm... Twoi byli spotkali się dziś rano i zaciekle
walczyli o twoje względy!
– Nie, nic takiego się nie stało.
– No, skoro nie o ciebie, to może zawarli sojusz i
walczyli przeciwko tobie…?
– DO CHOLERY, NIE!
Głos Tharn'a znacznie się podniósł. Mimo, że
przyjaciel zauważył zmianę w tonie, to zignorował ją i kontynuując wiercenie mu
dziury w brzuchu, zadawał coraz bardziej absurdalne pytania.
– Więc pewnie byłeś ścigany przez jakiegoś seniora…
Ktoś bardziej męski i umięśniony niż ty podszedł do ciebie i powiedział:
"Khrub, Nong Tharn, wyjdźmy dziś wieczorem i zabawmy się, co? Nong Tharn,
hm? Co ty na to?”. Tak było, zgadza się?
– ...
– Hej...
– Dobrze się bawisz, nabijając się ze mnie? – Tharn
rzucił przyjacielowi groźne spojrzenie. Lhong na chwilę zamarł wyczuwając
niebezpieczeństwo, które wyraźnie odbijało się w jego wzroku i akceptując
porażkę, uniósł w górę ręce. Po chwili niezręcznie się uśmiechnął i objął
ramieniem swojego wysokiego kolegę.
– Przykro mi, mój przyjacielu. Po prostu dawno nie
widziałem cię tak przygnębionego. Twoja twarz jest do bani, wiesz? Powiedz mi,
jeśli coś jest nie tak, ok? Zawsze pomogę ci najlepiej jak potrafię.
Tharn zignorował jego gadaninę.
Jasne, przyjaciel się o niego
martwił. On to przecież rozumie. Ai'Lhong był u jego boku od niespełna czterech
lat i w tym czasie był świadkiem wszystkiego, co zdarzyło się w jego życiu.
Żaden z przyjaciół nie ośmieliłby się nawet do niego podejść, kiedy Tharn
przełączał się na swój zrzędliwy tryb, ale Lhong był inny. Zostałby przy nim i
zapewnił, że wszystko będzie w porządku.
„Nigdy nie opuszczę twojego boku,
zawsze będę w pobliżu". Tak brzmiała złożona przez Lhonga obietnica. Udało
mu się już doskonale poznać charakter najlepszego przyjaciela. Tharn nie
przepadał może za swobodnymi rozmowami, ale to właśnie jemu powierzał swoje
problemy. Zawsze!
Był jego sanktuarium, jedyną osobą,
do której mógł się w każdej sytuacji zwrócić i być sobą bez żadnych zastrzeżeń.
Po prostu w tej chwili nie był w nastroju, żeby wydusić z siebie na ten
drażniący temat choćby jedno słowo.
Dla Tharna Lhong był idealnym
towarzyszem. W jego oczach chłopak był bratnią duszą, która w nosie ma jego
wady i niedoskonałości. Ramię, na którym można się oprzeć i przyjaciel, któremu
można się ze wszystkiego zwierzyć. Kochał go jak rodzonego brata, mimo braku
pokrewieństwa. Ale nie darzył go żadnymi romantycznymi uczuciami. Nigdy nie
myślał o nim w ten sposób.
– To nic takiego – upierał się Tharn,
na co Lhong wzruszył tylko ramionami.
– No cóż, wszystko w porządku. Jeśli mówisz, że
jest "w porządku" to znaczy, że tak właśnie jest. Skoro nie chcesz mi
powiedzieć, to też dobrze.
W samą porę, zanim Tharn zdążył
zareagować na dąsy przyjaciela, do sali wszedł profesor i uwolnił go od
konieczności jakichkolwiek wyjaśnień. Nauczyciel bez zbędnych formalności
rozpoczął wykład, podczas gdy stwarzający pozory słuchania Tharn, w
rzeczywistości wędrował myślami zupełnie gdzie indziej.
Jego sypialnia.
Jego łóżko.
Łóżko jego współlokatora..
I to współlokatora w niebezpiecznym wydaniu...
...
Gdyby Type porozmawiał z nim o swoim
problemie w bardziej uprzejmy i rozsądny sposób, pewnie rozważyłby, dla
własnego dobra, wyprowadzkę i uszanował wolę młodszego chłopaka. Przecież Tharn
już dawno zaakceptował fakt, że nie wszyscy są zadowoleni mając go w pobliżu,
zwłaszcza gdy pojawiał się temat jego seksualności.
Ale jego współlokator zachował się
wulgarnie, demonstrując tamtej nocy swoje obrzydliwe, homofobiczne zachowanie.
I tylko dlatego Tharn stał się zdeterminowany, by zaprezentować mu najbardziej
złą i nieubłaganie dupkowatą wersję samego siebie, w jaką tylko potrafił się
zmienić. Zdecydował, że bez względu na to, jak bardzo student nauk sportowych
będzie chciał zmusić go do opuszczenia akademika, on pozostanie na swoim
miejscu. Kto wie…? Może się nawet zdarzyć, że będzie cieszył się zabawą z
facetem, który ma zamiar zrobić piekło z jego życia we wspólnym pokoju. Tharn
akceptował swoją seksualność i był zdania, że jego współlokator nie ma prawa
jej naruszać. Poza tym, nigdy nie sprawiał przecież nikomu jakichkolwiek
problemów, a tym bardziej się nie narzucał. Jest środkowym dzieckiem,
bezdzietnym singlem. Nie ma się czego wstydzić, tak jak jego własna rodzina
nigdy się go nie wstydziła. Jeśli komuś nie podoba się, że jest gejem, to po
prostu nie musi się z nim zaprzyjaźniać. Tharn może przecież trzymać się z
daleka od tych ludzi. A jeśli kiedykolwiek spotka kogoś, kto będzie skłonny
zaakceptować go takiego jakim jest, to będzie naprawdę wdzięczny.
Po prostu szkoda. Wiele osób było
zdania, że ludzie pokroju Tharna to prawdziwe utrapienie, ponieważ nie uważali
ich za całkowicie "normalnych", jak zwyczajne istoty ludzkie, którymi
przecież są.
(westchnienie...)
Type okazał się nietolerancyjnym
młodym człowiekiem o sztywnych, szablonowych poglądach. Tharn wcześniej miał
nawet nadzieję, że mogliby stać się dobrymi przyjaciółmi. Odkrył, że jego
wychowany na wyspie współlokator, ma problemy z przystosowaniem się do nowego
życia w mieście, gdzie wszystko było zupełnie inne, niż w ciepłym i spokojnym
miejscu, w którym dotąd żył. Przystojny perkusista postanowił nawet, że się nim
zaopiekuje. Przynajmniej upewni się, że chłopak nie będzie czuł się samotny i
przygnębiony, zanim zapozna nowych przyjaciół. Ale po tym wszystkim, czego się
ten pieniacz dopuścił, po wszystkich oskarżeniach i wyzwiskach, które wypluł mu
w twarz... Tharn zmienił zdanie.
Czy bardzo mnie nienawidzisz...?
Sprawię, że będziesz nienawidził mnie jeszcze bardziej! Nie ruszę się...!
Nigdzie nie pójdę...! Zostanę tutaj. Bądźmy w naszym pokoju razem
nieszczęśliwi...!!!
Nieświadomi wzajemnych myśli, obaj
młodzi mężczyźni pochłonięci byli tworzeniem własnych planów i podejmowaniem
decyzji. Podczas gdy jeden zamierzał naciskać, drugi zdecydowany był stawiać
opór.
...
– Niech zgadnę... Twoja
"dyplomatyczna" rozmowa z tym chłopakiem nie skończyła się zbyt
dobrze, co? – Techno nie mógł się powstrzymać od pytania, patrząc na ponury
wyraz twarzy przyjaciela.
Type zgrzytnął zębami i potrząsnął rozpaczliwie
głową, mrucząc przy tym wszystkie inwektywy, jakie znał, aż w końcu z ciężkim
westchnieniem odpowiedział:
– Nie chce się ruszyć.
– Wiem…
– Co to znaczy "wiesz"? – wykrzyknął,
dorzucając mordercze spojrzenie.
– Po pierwsze widać po twoim zachowaniu…. A poza
tym… Dlaczego miałby się wyprowadzić, skoro nie zrobił nic złego? – ciągnął
Techno – Jedynym problemem jest tutaj fakt, że nie lubi dziewczyn. Nie jest
żadnym gwałcicielem ani mordercą. W ogóle ci nie przeszkadza! Nie dość na tym,
sam mi mówiłeś, że dzielił się z tobą smakołykami od kiedy ze sobą
zamieszkaliście. Na dodatek widziałem wczoraj twój pokój i zauważyłem jak
ładnie go urządził. Utrzymuje go w czystości i jest dobrze zorganizowany. Podaj
mi jeden dobry powód, dla którego miałby się wyprowadzić?
Ze wszystkich pozytywnych rzeczy,
które mówił jego przyjaciel, żadna nie brzmiała dla Type'a jak argument
wystarczający do wspólnego zamieszkania.
– Ale on jest gejem!
– Nie rzucił się na ciebie... czy może...?
– Powiedz jeszcze jedno słowo, a zatkam ci gębę!
Biedny Techno jęknął, czując swoją
porażkę, gdy usłyszał niski ton głosu Typa. Sposób, w jaki przyjaciel obrzucał
go groźnymi spojrzeniami, mógłby bez problemu zakneblować usta każdego, kto
posiadał nawet minimalną wolę przetrwania. Chociaż nastrój Typa i tak znacznie
się poprawił, w porównaniu do prezentowanych bez ostrzeżenia jeszcze
kilkanaście godzin temu niepohamowanych ataków furii.
Hmm, może lepiej, jeśli Techno nie
będzie mu przeszkadzał, niekoniecznie ma przecież ochotę skasować „w nagrodę”
jakiś cios.
– Co robisz? – Techno zmienił temat
na coś mniej niebezpiecznego.
Nauczycielka właśnie wyszła na swoje kolejne
zajęcia, podczas gdy Type skorzystał z okazji, by popracować nad czymś dla
niego bardzo ważnym. Młody piłkarz w głębokim zamyśleniu wciąż pozostawał na
swoim krześle. Wziął głęboki oddech, aby odrobinę się odstresować, zanim
spojrzał na siedzącego obok osobnika.
– Potrzebna mi twoja opinia.
– Hm?
– Jak zdefiniowałbyś złego współlokatora?
Techno podrapał się po głowie, gdy tylko usłyszał
pytanie swojego najlepszego przyjaciela. Sądząc po jego zdeterminowanym
spojrzeniu i biorąc pod uwagę własną niechęć do oberwania po nosie, wcale nie
miał ochoty odpowiadać na to pytanie.
– Shit, Ai'Type, dlaczego zachowujesz się jak
ośmiolatek?! Proszę, nie mów mi, że knujesz jakiś podły plan! Co to za lista?
– Hmm... Potrzebuję tylko przykładu. – Młody
człowiek uniósł rękę by podrapać się po podbródku. – Daj spokój, masz być moim
przyjacielem! Pomóż mi tym razem, co? Hmm?
Techno wziął głęboki oddech szykując
się do wygłoszenia najlepszej mowy w swoim całym życiu…
(odchrząknięcie)
– Dla mnie... zły partner to ktoś, kto nie umie
uszanować mojej prywatności. Ktoś, kto nosi bez mojej zgody nie tylko moje
sandały, ale także moją bieliznę, na dodatek nie piorąc jej po użyciu!
– Co jest, kurwa? Ocipiałeś?! Nie ma mowy, żebym
nosił bieliznę Ai’Tharn'a! Weźże zapomnij! – Type przerwał mu z irytacją.
– Hej! Powiedziałeś, że potrzebujesz jednego,
najgorszego przykładu i właśnie ci go podałem.
– Potrzebuję czegoś innego.
(westchnienie)
1. Korzysta z mojego laptopa i uzyskuje dostęp do
wszystkich moich prywatnych folderów, mieszając je w różnych podfolderach lub
co gorsza celowo je kasując. (Jaki dupek odważyłby się na coś takiego, co?).
2. Zawsze, bez pozwolenia, używa mojego lapka by
oglądać filmiki porno na jakichś dziwnych stronach. Ściąga wszystkie te klipy
hardcore i BDSM i dodaje je do zakładki „moje ulubione”! Poważnie, to takie
obrzydliwe!
3. Zostawia po jedzeniu bałagan na stole i nawet
nie zmywa naczyń!
Chyba jednak coś nie tak z tym nieporządkiem w
pokoju?
– Dam sobie radę! – Podkreślił Type, ale zanim
zdążył dodać coś jeszcze, No ze śmiechem mu przerwał…
– Pamiętasz, jak zostawiłem skarpetki
w twoim plecaku?
Uśmiech młodego południowca zgasł natychmiast jak
zdmuchnięta świeczka, gdy tylko traumatyczne przeżycie błysnęło w jego umyśle.
Dzień, w którym poszli zapytać ich przyjaciela o rozkłady jazdy. Przypomniał
sobie Techno, który tłumaczył mu, że skoro są przyjaciółmi, to Type nie
powinien się wzbraniać przed upchnięciem jego garderoby w swoim plecaku. Ze
zgrozą i obrzydzeniem pomyślał o chwili, gdy po otwarciu torby znalazł
nieludzko śmierdzące skarpety! Wolałby już przesiedzieć calusieńki dzień
obejmując kosz na śmieci!
Wciąż czuł ten smród, nawet po tym, jak wyprał je
jakieś pięć razy!
– Wielkie dzięki za przywołanie tych… Wspaniałych
wspomnień..... Ty draniu.
– Nie, to ja dziękuję tobie! To moje ulubione
skarpety, a ja szukałem ich ponad miesiąc.
Type przyrzekł sobie od tamtej pory nigdy nie
odwiedzać pokoju ‘No.
– Powinienem całkiem na serio podziękować ci za
przypomnienie mi, że nie mam cię za współlokatora. – Type przewrócił oczami i z
uśmiechem na twarzy spojrzał na trzymaną w swoich rękach listę. Był zdania, że
to doskonały pomysł, by zrobić notatki ze wszystkiego, co powiedział Ai’No.
Ktokolwiek twierdzi, że jestem
sukinsynem, może iść do piekła!! Dołączę w nim do niego, jak tylko zabiję
Ai’Tharna…!!!
Cały dzień Type zajęty był
dopieszczaniem swojego dziecinnego planu, polegającego na przeprowadzeniu
zdecydowanej "gry sabotażowej". Ostatecznym jej celem było
doprowadzenie do tego, żeby jego homo–współlokator pożałował, że nie wyniósł
się, kiedy Type grzecznie o to prosił. Być może w normalnych warunkach poczułby
się niezręcznie, ale jego determinacja, by zmusić Tharna do opuszczenia pokoju,
zdominowała wszystkie inne odczucia.
Miał jeszcze trochę czasu na
dopracowanie szczegółów i dokończenie pracy, zanim jego współlokator wróci z
uczelni. Jeszcze jakiś czas temu widział go włóczącego się z przyjaciółmi po
kampusie. Prawdopodobnie szukali miejsca, żeby sobie zapalić, względnie się
zabawić.
Z początku wahał się, czy dotknąć
szuflady, ale jeśli wyciągnięcie wszystkich jego osobistych rzeczy miałoby
pomóc w wykopaniu stąd tej cioty, to Type chętnie i bez wahania to zrobi.
Czuł się podekscytowany!!!
"WYNOŚ SIĘ STĄD, PEDALE!"
Tharn gniótł kartkę w dłoni, aż stała
się bezużyteczną kulką papieru. Jego oczy błysnęły jak u wilkołaka, ponieważ
natychmiast zorientował się kto był sprawcą tego pobojowiska. Nie trzeba było
dociekać, nie miał absolutnie żadnych wątpliwości. W jego wnętrzu pojawił się
palący gniew. Odwrócił się do szuflady w nadziei, że nie została uszkodzona, po
czym wrócił wzrokiem do świstka, który ściskał mocno w dłoni.
– Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek odważę się
zrobić ci krzywdę... Przynajmniej tak długo, jak... Nie będziesz ze mną
zadzierał…
Głos Tharn'a stał się zimniejszy niż
lód, gdy rozłożył zgnieciony papier i raz po raz czytał napisane na nim
nienawistne, zmieszane z obelgami, pogardą i obrzydzeniem słowa. Każdy na jego
miejscu z pewnością wyprowadziłby się z tego pokoju, mając tak idiotycznego,
pozostawiającego takie przesłanie współlokatora. Tharn jednak tego nie zrobi.
– Więc lubisz brudne gry, chcesz zagrać? – mruknął
do siebie.
Urażony chłopak zaczął porządkować
bałagan, oddzielając przedmioty, które były całkowicie zniszczone, od tych
nadających się jeszcze do użytku. Mógłby się bardziej postarać. Kto go w ogóle
prosił o tę dziecinną zabawę?
W pierwszej bitwie w wywołanej przez
Type’a wojnie to Tharn stał się ofiarą…
***
– Hahaha! Nie mogę uwierzyć, że
naprawdę to zrobiłeś, Ai'Type.
– Zaufaj mi.
– Następnym razem nauczyciel nie da ci się tak
łatwo wywinąć.
Wychodząc po zajęciach powitalnych
dla studentów pierwszego roku, Type śmiał się rozmawiając z przyjaciółmi.
Wydawał się być w dobrym humorze, mimo że oberwało mu się za grę podczas zajęć.
W rzeczywistości myślał o swoim współlokatorze i jego niewątpliwych kłopotach
ze znalezieniem zagubionego buta. Nie mógł przecież wiedzieć, że został
spłukany w toalecie.
Im więcej o tym myślał, tym bardziej
czuł się podekscytowany.
Zobaczmy, ile
dasz radę znieść! Jeśli uda ci się dotrwać do jutrzejszego poranka… Jeszcze
wiele przed nami…
Wciąż tryskający radosnym
oczekiwaniem dołączył do przyjaciół. Zbliżając się do drzwi swojego pokoju miał
doskonały humor na myśl, że nic nie uszczęśliwiłoby go bardziej niż ujrzenie
pustego pomieszczenia natychmiast po przekręceniu w drzwiach klucza…. Ten
frajer opuści go na dobre….
Kurwa! Co do
cholery...?
– ...
Po przekroczeniu progu jego uśmiech
zmienił się w oszołomienie. Type z szeroko otwartymi oczami gapił się na
nieoczekiwany obrazek, który go powitał. Nie był w stanie uwierzyć w to co
widzi…..!
...
Sypialnia podzielona była na dwie
drastycznie różniące się od siebie części. Jedna z nich należała do
przystojnego perkusisty, a druga do niego. Tylko, że pomieszczenie nie tak
przecież miało wyglądać!!! Nie tego się spodziewał! Kto by pomyślał, że
zdemolowana przez niego część należąca do Tharna, będzie dosłownie lśniła
czystością, podczas gdy jego własna przestrzeń…..
To
niewiarygodne!
Myślał, że śni, ponieważ po otwarciu
drzwi, postawił stopę prosto w jakimś cholernym koszmarze! Przed oczami miał
pobojowisko, którego absolutnie nie spodziewał się ujrzeć. Nie było nawet
nigdzie widać jego łóżka! To, co kiedyś było wygodnym i przytulnym miejscem do
odpoczynku, zamieniło się w nieziemski wręcz śmietnik. Większość jego rzeczy
znajdowała się w nieładzie, poprzeplatana z jakimiś niezidentyfikowanymi
przedmiotami, o których nie miał pojęcia skąd się wzięły. Podręczniki były wszędzie
porozrzucane, a jego osobiste przedmioty dekorowały podłogę. Czekaj... A to co?
Dlaczego na pościeli jest pianka pod prysznic i szampon? To niesprawiedliwe!
Niech to szlag! Nawet jego starannie złożone ubrania, które dopiero co przyniósł
z pralni, były teraz potwornie brudne.
Och, proszę... Nie szuflada!
Oczy Type'a natychmiast powędrowały w
tamtym kierunku. Jeśli ten drań grzebał w jego bieliźnie to on umrze z
upokorzenia!
Dał krok do przodu, by sprawdzić jej zawartość, ale
jego stopy poczuły coś mokrego i śliskiego znajdującego się na podłodze...
Zdaje się, że wdepnął na otwartą plastikową butelkę z dziwną etykietą, z której
trysnęła kleista zawartość.
Młodzieniec schylił się, by lepiej
się jej przyjrzeć. Poczuł, jak jego dusza momentalnie ulatuje z ciała, w
chwili, gdy uświadomił sobie zawartość butelki. Z przodu na etykiecie widniała
nazwa "Durex".
– To jest... to…
– O, tu jest! Wszędzie jej szukałem. Wiedziałem, że
gdzieś tu ją zostawiłem. – Zanim Type zdążył dokończyć, Tharn wstał z łóżka i
podszedł w jego kierunku.
– To jest żel nawilżający, Ai’Bękarcie!
– No, przecież nigdy nie twierdziłem, że to środek
do czyszczenia toalet.
– Tharn, ty skurwysynu! – Wykrzyczał w złości Type,
ale zanim zamachnął się by rzucić mu butelką w twarz, doleciały do niego
pogodne słowa.
– Możesz ją zatrzymać. W końcu takie napalone cioty
jak ja, mają tego mnóstwo. Potraktuj to jako prezent powitalny, dobrze?
– Nie mam zamiaru tego przyjąć!
– Cóż, to zależy od ciebie… Ale nie powinieneś
odmawiać przyjmowania podarunków.
Zupełnie jakby nie było między nimi
napięcia, zrelaksowany Tharn włożył ręce do kieszeni szortów i wyciągnął małe
pudełko, które z uśmiechem włożył w dłoń drugiego chłopaka.
– Prezent promocyjny. – Błysnął zębami w podłym
uśmiechu, wkładając mu w dłoń kondomy.
Pudełko prezerwatyw wylądowało na japońskim stole,
po tym jak Type rzucił nim wraz z butelką lubrykantu. Jego cierpliwość się
skończyła!
– Nie traktuj mnie tak, jak to robisz z twoimi
kumplami pedałami! – wrzeszczał Type. – Jestem heteroseksualny! Zabieraj te
wszystkie gówniane rzeczy! Nie potrzebuję ich, nie wyobrażałem sobie nawet, że
takie cioty jak ty, mogą być tak obrzydliwe! Samo patrzenie na ciebie
przyprawia mnie o ciarki, ty brudny sukinsynu!
Oczy Tharn'a rozszerzyły się. Mimo,
że zwykle był opanowany, to jednak tym razem jego wściekłość wymknęła się spod
kontroli. Czuł jak całe jego ciało drży w reakcji na pogardliwe oskarżenia
Type’a.
– Nie masz prawa mnie osądzać nie wiedząc kim
jestem!
Type szyderczo się uśmiechnął.
– Mogę mówić, co chcę! To mój pokój! Kto ci kazał
grzebać w moich rzeczach? Rodzice nie nauczyli cię, że nie wolno dotykać tego
co nie twoje?
– Przypominam, że to ty zacząłeś! Kto ci pozwolił
niszczyć moją własność?
Obaj natychmiast zaczęli się
przekrzykiwać. W pokoju rozlegały się niewybredne przekleństwa i paskudne
obelgi. Nie potrafili nawet usłyszeć tego, co mieli sobie wzajemnie do
powiedzenia.
– Nie tylko ty wiesz, jak spieprzyć życie innym
ludziom. Myślisz, że jesteś w tym dobry? Mogę zrobić coś gorszego. O wiele
gorszego niż potrafisz sobie wyobrazić!
Type zacisnął pięść, słysząc słowa
Tharna. Od dłuższego czasu miał ochotę przyłożyć nią w twarz współlokatora, ale
sen minionej nocy skutecznie go od tego powstrzymywał. Bał się. Mógł jedynie
odwzajemnić jego mordercze spojrzenia. Prześlizgnął wzrokiem po pozostałych
opakowaniach prezerwatyw, obficie zaśmiecających jego łóżko, z zamiarem
zwrócenia ich właścicielowi, aż jego uwagę przykuła mała karteczka,
przyczepiona do jednej z nich. Pochylił się nieco, by się lepiej przyjrzeć, aż
udało mu się rozróżnić słowa zapisane na papierze:
"Nie ruszę się stąd, ty
ograniczony idioto!"
...
– Przysięgam, że cię zabiję, Ai'Tharn!
– Jest takie powiedzenie: "Co zasiejesz, to
będziesz zbierał".
Tharn odwdzięczył się za
"przysługę" i dla Type’a był to niespodziewany cios. Ten bajzel w
pokoju… Type poczuł, jak puszczają mu wszystkie hamulce i ich konfrontacja
przemieniła się w walkę na pięści. Pięść młodego piłkarza wylądowała na szczęce
perkusisty, który nie pozostał mu dłużny, również wymierzając cios prosto w
jego twarz. Od tego momentu wymiana uderzeń i kopnięć nie ustawała. Po chwili
wściekły Type zapytał:
– Dlaczego mi to robisz?
Tym co najbardziej go wkurzało był
fakt, że nawet w trakcie mordobicia twarz Tharna nie wykazywała żadnych oznak
strachu. Chłopak spoglądał na niego groźnie, czekając aż Type będzie miał
wreszcie dość… I rzeczywiście, po chwili chwycił ręcznik i udał się do łazienki
z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
Tharn usiadł na swoim łóżku, a w jego
oczach błyszczało zdeterminowanie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
równie dobrze mógłby dać sobie z tym wszystkim spokój. Mógłby odpuścić,
pozwolić mu dostać to czego chce, jeśli tak bardzo mu na tym zależało… Tym
razem jednak chciał tę walkę wygrać. Nie podda się. Przecież ta wojna nie ma
nic wspólnego z okupacją czy dominacją. To była walka o jego podstawowe prawo
jako osoby... Człowieka...
Będzie walczył o swoje prawo do
swobodnego życia z innymi ludźmi bez nienawiści i dyskryminacji.
Naprawdę nie
chcę cię skrzywdzić Type, ale muszę też chronić siebie. Mam nadzieję, że w
swoim sercu znajdziesz odpowiedź… Chciałbym zrozumieć, co się dzieje. Dlaczego
tak bardzo mnie nienawidzisz? Co złego zrobiłem?
Tharn mógł tylko w duchu wykrzyczeć
swoje frustracje. Przeniósł wzrok na nieuporządkowane łóżko obok, po czym
położył się na własnym by odpocząć.
Od tej pory to miejsce będzie ich polem
bitwy.
Jeden z nich chce, by drugi się
wyniósł, podczas gdy ten jest zdeterminowany, aby zostać.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka
Komentarze
Prześlij komentarz