TT [Tom 1] – Rozdział 3

 


Druga runda


    – Hej! Super, że jesteście. Wejdźcie, wejdźcie. Tędy, proszę. Czujcie się jak u siebie w domu.

– Ai'Type, jak tam zdrówko, kolego? Jeśli dziś wieczorem nie będzie tu darmowych drinków, to całkiem za darmo oberwiesz ode mnie w zęby.

– Oczywiście, że będziemy mieć napoje. Ai'No poszedł je właśnie kupić.

    To był drugi tydzień wojny psychologicznej zwanej "akademik", a Type zamierzał przeprowadzić atak prewencyjny… Nie było co czekać na Tharna, bo kto może przewidzieć, jakie pomysły wpadną do tej jego durnej głowy. Szczęśliwym trafem współlokator pojechał na weekend do domu, zostawiając go w pokoju samego. Dzięki temu, bez ociągania, zadeklarował swoje prawo do wyłącznego użytku i zajął to miejsce jako własne terytorium. W ten sposób uzyskał więcej czasu na wypracowanie strategii „jak pozbyć się uciążliwego współlokatora”. 

    Z niechęcią pomyślał o wcześniejszym ataku, który nie przyniósł mu wymarzonego zwycięstwa. Tym razem mianował się generałem i przez ostatnie dwa dni wraz ze swoim porucznikiem ‘No, obmyślał plan awaryjny, werbując do jego wykonania kilku dodatkowych żołnierzy–rekrutów, Aoma i Teama. Byli przyjaciółmi, których znał od czasów szkoły średniej i również dostali się na ten sam uniwersytet. Studenci siedzieli teraz wygodnie na środku sypialni obok Typa.

    – Dobra, już jestem! Khrub, tu są drinki, które pan zamawiał. Co za diabeł?! Ai'Aom, Ai'Team! Widzę, że się pospieszyliście – Techno zainscenizował wielkie wejście, entuzjastycznie witając gości. Taszczył kilka plastikowych toreb wypełnionych napojami, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha, mimo że ci dwaj nie byli nawet jego kolegami z wydziału.

    Aom był studentem nauk sportowych, a w szkole średniej należał do tej samej drużyny co Type, więc nie było niespodzianką, że Techno czuł się z nim zaprzyjaźniony. Był kolejnym chłopakiem, z którym dzielił kolor koszulki podczas szkolnego festiwalu, na którym poznał Type’a. Natomiast Ai'Team, studiujący na wydziale matematyki, grał teraz w tej samej drużynie piłkarskiej co oni. Ci faceci byli, nie licząc Techno, najbliższymi przyjaciółmi Type'a.

    A teraz… ignorując istnienie swojego gospodarza, bezczelnie przywłaszczyli sobie ten pokój! Co za dupki!

    – Jestem tu, bo obiecano mi dobrą zabawę – oznajmił Ai'Aom bez cienia zażenowania, odbierając torbę z rąk Techno, by przeczesać ją pod kątem zakąsek, jak głodny pies w poszukiwaniu kości. W reklamówkach znajdowały się puszki z piwem, gazowane napoje i przekąski, a pod lodem Techno próbował ukryć przed nimi różne smakołyki. 

Ai'Team, który cały czas go obserwował, podejrzliwie zmarszczył brwi.

– Powiedzieli, że potrzebują pomocy. Grozili nawet, że nas zabiją, jeśli im jej nie udzielimy. Więc teraz lepiej nam powiedz, co chowasz pod spodem, albo to my zabijemy ciebie!

– Poważnie, Ai’Idioto. Jesteście tu po to, by nam pomóc, czy za darmo się nachlać?

– Rzecz jasna… Z obu powodów…

– Wy bezwstydne dupki!

– Nie, nie… skądże… Oczywiście, że jesteśmy tutaj wyłącznie po to, żeby bezapelacyjnie udzielić wam wsparcia! Przecież jesteśmy dobrymi przyjaciółmi Ai’Typa – mówiąc te obłudne słowa, Team, bladoskóry chłopak w ogromnych okularach z ciemną oprawką, zajął miejsce przy japońskim stole. Szybko odebrał z rąk Techno drugą plastikową torbę i od razu zaczął narzekać. – Co tu masz? No już, dawaj. Pospiesz się. Chcę napić się wody.

(Głośne pacnięcie.)

    Type mocno trzepnął swojego przyjaciela w głowę.

– Chcesz wody, czy masz zamiar szukać droższych przekąsek? – Gospodarz podał przyjaciołom kieliszki.

Bezczelny Aom również dołączył do nich przy japońskim stole, rozwalając się tak, jakby nie obchodziło go, kto jest jego właścicielem. 

    Techno podszedł do Type’a i wyszeptał mu do ucha: 

– Jesteś pewien, że to w porządku?

– Yep – odpowiedział bez wahania Type, prezentując niepodważalną pewność siebie. Jego oczy zalśniły złośliwością na samą myśl o reakcji Tharna, który po powrocie natknie się na mocno zakrapianą alkoholem imprezę z mnóstwem przekąsek. Z całą pewnością się wścieknie, co idealnie mu odpowiadało, ponieważ dokładnie to chciał osiągnąć.

    Jeśli odmówi wyprowadzki, to Type każdego dnia zdecydowany był wymyślać coś nowego. Ta impreza nie była jakimś jednorazowym spotkaniem. Poczynając od dzisiejszego wieczoru, Tharn będzie musiał przyzwyczaić się do urządzanych w ich pokoju głośnych imprez, chyba, że się nimi znudzi i odejdzie na dobre. To był doskonały plan!

    – Oj, Ai’Type, jesteś pewien, że twój kolega nie miałby nic przeciwko temu, że urządzamy tu popijawę?

    Po usłyszeniu pytania, siedzący obok nich Techno poczuł się jak porażony piorunem. Jednak z całej siły starał się zignorować nieprzyjemny dreszcz, słuchając, jak ten łobuz Type, fałszywie słodkim tonem, opowiada przyjaciołom o swoim współlokatorze. Tak totalnie ich omamił, że bez własnej wiedzy zaangażowali się w rozgrywaną w tej kwaterze wojnę. 

        – Nie. Absolutnie. On miałby to gdzieś – padła kłamliwa odpowiedź – ma wielkie serce i jest bardzo tolerancyjny. Jest jak ocean… Spokojny. Nie będzie protestował, że zaprosiłem na drinka kilku przyjaciół.

    Ai’No ze zgrozą słuchał ociekających sarkazmem słów przyjaciela, w którego złych oczach widniało coś, co jasno wskazywało na to, że on sam jest absolutnie zgubiony… Chłopak przełknął i zrobił krok do tyłu. Początkowo był bardziej niż chętny do pomocy, ale po usłyszeniu swobodnie i z pięknym uśmiechem udzielonej odpowiedzi, miał ochotę uciec do domu. Teraz. Natychmiast! Cóż… I to głównie dlatego, iż chwilowo nieobecny współwłaściciel tego pokoju, bez wątpienia zamorduje go, jak tylko się dowie, że jest w to zamieszany… Naprawdę nie chciał jeszcze umierać.

    – Co ty, do cholery, kombinujesz, Ai’Type?

– Hej, kumpel. Które łóżko jest twoje? – Aom zadał kolejne pytanie.

Gospodarz błysnął w odpowiedzi słodkim uśmiechem i wskazał na łóżko z plakatem wybitnego muzyka wiszącym nad jego wezgłowiem.

    To zdecydowanie nie jest twoje łóżko Ai’Type...

    Techno mógł tylko bezgłośnie zawodzić, gdy patrzył, jak jego przyjaciel z ogromną torbą chipsów wskakuje na łóżko i nie przejmując się okruchami, beztrosko je chrupie. Można było sobie wyobrazić armię mrówek maszerujących po pokoju, by wtargnąć tej nocy do łóżka, które niewątpliwie należało do Ai’Tharna.

    Katastrofa! 

    ’No z przerażeniem zasłonił oczy nie mając odwagi patrzeć na to co będzie dalej. 

    – Myślałem, że to drugie łóżko należy do ciebie, stary. Nie wiedziałem, że jesteś fanem tego zespołu.

    – Dopiero niedawno zacząłem go słuchać.

    "Nie będę mówił tym naiwniakom, że zwyczajnie robisz ich w konia, ale ten twój uśmiech jest kurewsko przerażający!"

    Porucznik Techno mógł jedynie wzruszyć ramionami, bagatelizując całą sprawę. A cóż innego mu pozostało? Przyszło mu pogodzić się z faktem, że w nagrodę za udział w tej intrydze, z pewnością zarobi bilet wprost do piekła i to bez możliwości powrotu! W końcu dobrowolnie się na to zgodził, a to oznacza smażenie się w piekielnym ogniu wraz ze wszystkimi innymi zaangażowanymi w ten bałagan.

– Pamiętacie Ai’Banka? Cóż, ma teraz żonę. Odważny facet, po trzech dniach znajomości zaproponował jej wspólne zamieszkanie.

– Cholera! Mówisz poważnie? Przecież on zawsze był takim niepozornym, spokojnym chłopakiem. 

 

        Tharn miał przeczucie, że to jeszcze nie koniec. Jego współlokator z pewnością planuje coś jeszcze i właśnie ta intuicja kazała mu jak najszybciej wrócić do akademika. Dlatego, gdy dotarł na miejsce, wesołe dźwięki dochodzące z ich wspólnego pokoju, natychmiast wzbudziły jego podejrzenia. Założył, że jego partner zajęty jest grą wideo, ale gdy tylko otworzył drzwi, został powitany przez coś zupełnie innego. Tym razem Type nie zdemolował jego części mieszkalnej… Zamiast tego na niewielkiej przestrzeni tłoczyły się cztery osoby, z puszkami piwa w rękach. Pośrodku stołu leżała wielka sterta śmieci i na wpół zjedzonych przekąsek. Najgorsze jednak było to, że ktoś rozwalił się na należącym do niego łóżku, jakby było jego własne! Nieznajomy nie wydawał się nawet być zaskoczony wejściem Tharna.

    – Hej Ai’Type! Wrócił twój przyjaciel. – Jeden z gości potrząsnął chichoczącym chłopakiem, który nie był świadomy jego obecności. Type natychmiast się odwrócił, a napotykając jego groźne spojrzenie, przyozdobił twarz w wyraz zdziwienia i wyczarował na niej uśmiech. 

– O, witaj. Wróciłeś... Hmm... Moi przyjaciele poprosili o wypożyczenie naszej sypialni na małe spotkanie.

    W normalnych warunkach witający go z promiennym uśmiechem na ustach Type, byłby dla Tharna tak pięknym widokiem, że z ogromną chęcią spędziłby resztę życia na jego kontemplacji. Niestety w obecnych okolicznościach ten grymas wydał mu się zbyt nikczemny. I wcale by się nie zdziwił, gdyby ten facet ściskał za plecami nóż… Na dodatek, żeby go sprowokować, uniósł w górę puszkę z piwem, w odpowiedzi, na co perkusista mógł jedynie z wściekłością zaciskać pięści. 

    Gotowy do natychmiastowej ucieczki, by ratować swoje cenne życie Techno, miał zamiar bez ociągania się ulotnić. Zrealizowałby nawet bezzwłocznie swój zamiar, gdyby tylko Type nie chwycił go za koszulkę. Nawet by się za siebie nie obejrzał!

– Hej, co to za pośpiech? Nie ma jeszcze nawet dwudziestej. Martwisz się, że pójdzie wcześniej spać? Mój partner nawet o tym nie pomyślał, prawda? – Ostatnie pytanie skierował w stronę zaciskającego zęby Tharna, którego cierpliwość była już prawie na wyczerpaniu.

    W miarę jak na niego patrzył, coraz lepiej rozumiał, co jego podstępny współlokator próbuje przekazać wzrokiem.

    – No cóż, ja nic przecież nie mówię. Człowieku, masz tu dzisiaj taką żywą atmosferę – odpowiedział promiennie Tharn i prezentując swoje łagodne usposobienie, przechadzał się po pokoju, ignorując zdumiony wyraz twarzy Type'a. Odłożył plecak na pobliskim krześle i ciepło uśmiechnął się do pozostałych. – Mogę się przyłączyć?

    Nie!

– JASNE!!! Chodź, kolego, możesz usiąść tutaj. Ai'Type, co się tak gapisz? Daj mu szklankę!

Zanim oniemiały chłopak zdążył sformułować odpowiedź, leżący wygodnie na łóżku Tharna mężczyzna odezwał się, dopełniając formalności.

– Witaj, mój przyjacielu. Jestem Aom – kumpel Type'a z liceum.

– Miło mi, ja mam na imię Team.

– Jestem 'No. – Ten facet wydawał się być zaznajomiony z tym, co się tu dzieje.

– A ty...?

– Mam na imię Tharn – odpowiedział młodzieniec przyjaznym tonem, który w najmiejszym stopniu nie zabrzmiał zimno czy ostro. – A tak w ogóle – dodał nawet żartobliwym tonem – powiedz mi… Co robisz w moim łóżku?

– Hę? Twoje łóżko...? Ai’Kretynie Type! Nie mówiłeś przypadkiem, że ono jest twoje?! Co to za dziecinna zabawa?! – Aom oburzył się na przyjaciela i natychmiast zeskoczył z łóżka. 

Zajął miejsce na podłodze i skrzyżował nogi, po czym raz po raz mamrotał przeprosiny pod adresem Tharna.

    – Stary, naprawdę mi przykro. Myślałem, że to łóżko należy do Ai’Typa. Nie gniewaj się na mnie, dobrze?

– Nie ma sprawy, nie przejmuj się tym. – Jakkolwiek zły by nie był, Tharn postanowił pokazać, że potrafi się przy tych dzieciakach właściwie zachować, tak jak na dojrzałą osobę przystało. W głębi duszy planował w sprytny sposób przeprowadzić swoją zemstę, nie wpadając w zastawioną przez nich pułapkę. Stłumił więc złość i postanowił udawać, że nic go nie rusza.

– Wow, jesteś taki fajny! Rzeczywiście jesteś miłym facetem, jak mówił Ai’Type.

– Naprawdę? Przedstawił mnie w takich superlatywach? – Tharn spojrzał na zaciskającego mocno pięści współlokatora. 

    Dałby wszystko, by się dowiedzieć, w jaki sposób Type zamierza zetrzeć go na proch.

– Nigdy nic takiego nie powiedziałem!

– Daj spokój, komplementowałeś go tuż przed jego przybyciem. Z zachwytem opowiadałeś wszystkim, jaki jest wspaniały! Co jeszcze mówiłeś...? Ai'Team, co on jeszcze przed chwilą gadał?

– Powiedział, że masz wielkie serce i jesteś bardzo tolerancyjnym gościem.

    Type obrzucił ich tak morderczym spojrzeniem, jakby chciał na miejscu położyć ich trupem. Tharn uśmiechnął się figlarnie i pochylił bliżej niego, prezentując sympatyczny wyraz twarzy.

    – Dziękuję za miłe słowa…. – Jego głos brzmiał tak ujmująco, jakby chciał uwieść cały świat, chcąc sprawić, by go pokochał… Po skórze Tiwata, od czubków palców po klatkę piersiową, docierając wprost w środek serca, rozpełzło się dziwne uczucie, a jego oczy otworzyły się szeroko w przerażeniu.

– Mam zamiar kupić więcej przekąsek! – Type skoczył na nogi i przeklinając pod nosem, zazgrzytał zębami.

– Nie zapomnij kupić mi orzeszków! – krzyknął Aom, ale nie zdążył nawet dokończyć zamówienia, gdy drzwi mocno trzasnęły, wprawiając gości w osłupienie. 

    – Co go ugryzło? Dlaczego jest zły? 

Tharn pokręcił z niedowierzaniem głową nad dziecinnym zachowaniem współlokatora. Początkowo zamierzał je zignorować, ale gdy tylko dostrzegł dobrą okazję do konfrontacji, postanowił udać się za nim.

– Zaraz wracam. Pójdę pomóc mu z tymi przekąskami – oznajmił wysoki chłopak.

(BUM!)

–...

– Co z tymi dwoma się dzieje, do cholery?

– WRRRRR!!! Zwariuję!

 

    Minęło pięć minut od wyjścia Tharna z pokoju, kiedy milczący dotąd Techno, chrupiąc gorliwie przekąski, z podkurczonymi nogami rozciągnął się leniwie na podłodze. To on jest tutaj tym, który cierpi najbardziej z powodu napięcia między dwoma stronami. Jego przyjaciele nie mają o niczym zielonego pojęcia.

    Co ty, kurwa, teraz zrobisz?

– Jestem zestresowany, nie widzisz? Jestem cholernie zestresowany, CZŁOWIEKU!!!!

Nie mogąc zrozumieć jego mantry, rzucali mu podejrzliwe spojrzenia. Postanowił je zignorować i się odprężyć. Powinni byli zwrócić uwagę na wymianę przerażających spojrzeń między Ai'Tharnem, a Ai'Typem. Gdyby wzrok mógł zabijać, wszyscy w tej sypialni byliby już nawet bardziej niż martwi.

    "Dlaczego ja? Dlaczego to ja muszę być uwięziony pomiędzy dwiema gigantycznymi bombami? Znajdują się przecież na granicy wybuchu… I w każdej chwili mogą z hukiem eksplodować… Jak to możliwe, że padło akurat na mnie?"

     – Musimy porozmawiać! 

– Gadaj do mojej dupy!

Tharn popędził po schodach i tuż przed wyjściem z budynku zdołał dogonić Type'a. Widział, jak po krótkiej rozmowie z przyjaciółmi w akademiku, przemknął w dół jak pantera. Szybko złapał go za ramię, zmuszając do zatrzymania i spojrzał mu w twarz.

– Przestań zachowywać się jak niedojrzałe dziecko, dobrze? – nakazał Tharn. 

Dziwny chłód w jego głosie sprawił, że zaskoczony Type mimo wysiłku nie był w stanie mu odpowiedzieć. Jego język pozostał nieruchomy, a gardło jakby straciło zdolność wypuszczania powietrza.

– ...

– Jesteś gorszy niż dzieciak. Jesteś rozwydrzonym bachorem, który nie potrafi przestać ssać kciuka swoimi brudnymi ustami.

    Stojący przed nim osobnik rzucił mu okrutne spojrzenie, w którym przytłaczająca nienawiść wyraźnie mieszała się z obrzydzeniem. Przeszywający wzrok Type'a był tak intensywny, że jego ofiara miała wrażenie, jakby za chwile miała obrócić się w proch. Jednak cała jego dzikość nie dorównywała intensywnością tej Ai’Tharna, który dosłownie uwięził jego spojrzenie. 

– Co, czyżbyś myślał, że twoje szczeniackie zachowanie tak łatwo mnie przekona?

(szyderczy śmiech)

    – Gdyby to co robię, cię nie ruszyło, to byś za mną nie poleciał. Nadal uważasz, że masz nade mną przewagę, sukinsynu?

– ...

Tharn zacisnął szczękę. Na pozór wyglądał na spokojnego, ale w środku aż kipiał od nagromadzonych emocji. Czuł się tak, jakby w jego piersi eksplodowały jednocześnie miliony ładunków. Z nieludzkim wysiłkiem stłumił gniew i zastygł w miejscu, czekając cierpliwie na ruch przeciwnika. Ten głupi, agresywny dzieciak drwił z niego, złośliwie się przy tym uśmiechając. Jeden fałszywy ruch i Tharn mógłby skończyć robiąc coś, czego przyjdzie mu żałować. Nie chciał, nawet nieświadomie, go skrzywdzić.

    Nie wpadnij w jego sidła, Tharn... Ten chłopak jest jak wąż, owinie się wokół ciebie i bez mrugnięcia okiem cię udusi.

– Więc co, myślisz, że wyprowadzę się tylko dlatego, że wymyśliłeś nową metodę, by zapraszając swoich przyjaciół, zamienić moje życie w piekło? 

– Jeśli to zadziała, to dlaczego nie?

    W nich obu zapłonęła nieposkromiona ochota, żeby użyć argumentów siłowych, zamiast nadal tracić czas na bezowocną gadaninę. Czekający na odpowiedni moment do użycia pięści Type, zaciskał je tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Nie dane im było jednak przejść do czynów, ponieważ dobiegający dźwięk rozmowy, skutecznie odwiódł ich od fizycznej napaści. Tharn spojrzał w kierunku, z którego dochodził hałas i spostrzegł grupę studentów, zmierzających do znajdującego się w pobliżu sklepu o nazwie 7Eleven. Niektórzy z nich rozpoznali przystojnego perkusistę z wydziału muzycznego i natychmiast podeszli bliżej, by go z entuzjazmem przywitać. Tharn błysnął sympatycznym uśmiechem i w odpowiedzi pomachał ręką w kierunku dziewczyn, które jako pierwsze go pozdrowiły. I choć wcale nie wzdrygał się przed zrujnowaniem wizerunku swojemu antagoniście, to jednak równocześnie nie chciał przysparzać mu kłopotów, mogących wyniknąć z powodu „zadawania się” z pedałem. 

    – Wygląda na to, że mój plan został doprowadzony do perfekcji, co? – nieskromnie pochwalił się Type – Może powinienem ogłosić całemu światu, jaką osobą naprawdę jesteś? Nie mogę się doczekać, by ujrzeć ich reakcje, gdyby się o tym dowiedzieli.

    O dziwo, usta jego partnera rozchyliły się i wydobył się z nich cichy, szyderczy śmiech. 

Wyglądało na to, że ten dupek wcale nie przejmował się groźbami. Jak to możliwe, że ma w nosie całkiem realną perspektywę publicznego upokorzenia? 

– Proszę bardzo. – W głosie Tharna ewidentnie zabrzmiała zachęta – Chociaż... Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co mogą pomyśleć twoi przyjaciele... Kiedy dowiedzą się, że od rozpoczęcia semestru dzielisz wspólną sypialnię… Z pedałem! Myślisz, że uwierzą ci, jeśli powiesz im, że twój zboczony, napalony gejowski partner jeszcze cię nie dotknął?

– ……

   FUCK!!!!

    Ani na chwilę podobne myśli nawet nie zaświtały mu w głowie! 

– Nie mogę uwierzyć, że sam wcześniej na to nie wpadłeś, koleś.

W jednej sekundzie wnętrze Typa osiągnęło temperaturę wrzenia, sprawiając, że dosłownie zagotowała się w nim krew, a młody piłkarz przypominał teraz wulkan podczas erupcji. Nie zważając na nic, wykrzykiwał przekleństwa i grubiańskie obelgi pod adresem swojego współlokatora.

– Nie zniżaj mnie do twojego poziomu Ai’Kretynie, nie jestem taki jak ty! – ryknął, zaciskając jednocześnie dłonie na koszuli Tharna. Nie miał najmniejszego zamiaru się powstrzymywać. Gdyby jego przyjaciele dowiedzieli się o gejostwie mieszkającego z nim chłopaka, to z całą pewnością zakwestionowaliby również i jego seksualność, albo co gorsza, mogliby pomyśleć, że nawiązał z nim intymną relację. 

    To wszystko obróciłoby się przeciwko niemu!

Z całą złością, jaką odczuwał, Tiwat, wypluł gniewne słowa prosto w twarz geja, upewniając się, by ten mógł je usłyszeć.

– Nie jestem pedałem i nigdy nim nie zostanę!!! Wbij to sobie do głowy!!!!! – Krzyczał, zupełnie jakby stracił rozum. 

Zaślepiony nienawiścią do swojego współlokatora chłopak, zapomniał o tym, jak ważne jest spojrzenie na sprawy z innej perspektywy. Skumulowane w nim negatywne uczucia, gwałtownie domagały się ujścia i w tym momencie nie miało najmniejszego znaczenia, czy rozładuje napięcie poprzez czyny, czy słowa.

    Tymczasem Tharn głośno się zaśmiał, czym przywiódł Typowi na myśl wcielonego diabła. Ten śmiech zabrzmiał w uszach studenta sportu zimno i przerażająco, bez śladu jakichkolwiek cieplejszych emocji. A żeby jeszcze bardziej go sprowokować, Tharn przysunął swoją twarz bardzo blisko i błyskając lodowatym uśmiechem, którego nikt inny oprócz niego jeszcze nie widział, beznamiętnie wycedził: 

– Powinieneś lepiej uważać... Pamiętaj, że dzielisz pokój z pedałem.

– SHIT!!!! TY PIERDOLONY DRANIU!!!!!

    Tak jak poprzednim razem, również teraz ich pyskówka zakończyła się walką na pięści. Tharn nie zamierzał się jednak powstrzymywać. Nie czekając na dalsze obelgi, wymierzył cios prosto w twarz Type’a. Zanim jednak jego pięść dosięgnęła współlokatora, ten na szczęście zdążył się uchylić. Gdyby nie był tak szybki, skończyłoby się to dla niego niewątpliwie złamanym nosem. 

    Tej nocy dwóch głupków biło się przed budynkiem akademika. 

    – Co ty, do cholery, robisz? – ryknął głośno Type, gdy tylko zablokował jego uderzenie, po czym natychmiast przeszedł do ofensywy, odwzajemniając atak Tharna, z łatwością parującego teraz jego ciosy.

– Jak na kogoś, kto tak bardzo nienawidzi gejów, nie wydajesz się zbyt przejmować moją bliskością… To nic wielkiego... Chciałbym tylko, żebyś był bardziej ostrożny, bo inaczej możesz zarazić się ode mnie wirusem homoseksualizmu.

    Z uczuciem przerażenia, Type błyskawicznie wyrwał się z uścisku Tharna, a następnie z obrzydzeniem wytarł grzbietem dłoni ramiona i klatkę piersiową, w miejscach, gdzie otarły się o ciało współlokatora.

– Nie waż się do mnie zbliżać, bo wdepczę cię w ziemię! – Oburzył się.

Tharn zachował spokój, mimo wciąż narastającej chęci zmiażdżenia chłopakowi szyi...

    – Powiedziałeś, że mogę „penetrować dowolne dziury”, prawda? Ale tak sobie pomyślałem… Po co mam szukać gdzie indziej? Przecież... Ty też masz – Zadrwił Tharn.

    Ku swojemu przerażeniu Type został ciasno objęty przez umięśnione ramiona Tharna, który w mgnieniu oka zaczął delikatnie przesuwać nosem po jego skórze. Prześledził nim ścieżkę od policzków, w dół szczęki, po czym kontynuując pieszczoty, delikatnie skubnął ustami płatek jego ucha.

– Mogę korzystać z twojej dziury, kiedy tylko będę miał na to ochotę. I nie powinieneś czuć się z tym źle, prawda? Czy ty w ogóle masz prawo do sprzeciwu?

– Pierdol się! – Type rzucił się na Tharna jak rozwścieczony byk, gdy nagle usłyszał męski głos. 

    – Hej! Wy dwaj! Co robicie?! Z jakiego akademika jesteście? – zwrócił się do nich surowym tonem patrolujący okolicę strażnik, omiatając latarką sylwetki obu młodzieńców. Type z wysiłkiem stłumił gniew i rozluźnił uścisk, a drugi również poszedł jego śladem. Obaj doskonale wiedzieli, że natychmiast muszą się uspokoić, w przeciwnym razie czekają ich niemałe kłopoty. Jeszcze przed chwilą Tharn czuł wyłącznie silną nienawiść do stojącego obok homofoba. W jego głowie na sekundę błysnęła kusząca myśl o tym, żeby go zabić. Szczerze pożałował, że w żadnym wypadku nie może tego zrobić. Nie miał zamiaru zrujnować swojej przyszłości, usuwając z padołu tego ograniczonego kretyna.

    – Wszystko w porządku, P'. Nic się nie dzieje. Jesteśmy przyjaciółmi i dawno się nie widzieliśmy, może dlatego nasze powitanie wypadło zbyt entuzjastycznie. – Tharn ukłonił się strażnikowi, poprawiając kołnierz koszuli.

Mężczyzna nie wydawał się być przekonany, gdyż spojrzenia obu studentów wyraźnie wskazywały na to, że ukrywają coś podejrzanego. 

– Co się stało?

– To naprawdę nic, P' Khrub. Jak już powiedział mój przyjaciel... Wszystko jest ok. – Po prostu pogadaliśmy sobie po dłuższej nieobecności. – Po wypowiedzeniu słowa "przyjaciel", Type natychmiast poczuł mdłości.

    Przyjaciele? Tharn pomyślał, że bardziej przypominają parę śmiertelnych wrogów! Kto wie, czy ich nienawiść nie trwa już od wielu poprzednich wcieleń. To byłby znacznie trafniejszy opis wzajemnych relacji. Obelgi, którymi został obrzucony przez współlokatora, wciąż dźwięczały mu w uszach. Był tak wściekły, że udawanie sympatii przyprawiało go w tej chwili o nieprzyjemne dreszcze. 

    – Jesteś pewien?

– To prawda P'. Szedłem właśnie do 7Eleven kupić parę przekąsek. – Type wskazał na pobliski sklep ogólnospożywczy, a po chwili zadając kłam swoim słowom, odwrócił się z zamiarem odejścia w przeciwnym kierunku. Teraz ten problem dotyczył Ai’Tharna. Niech sam radzi sobie z podejrzliwymi pytaniami strażnika… Naprawdę chciałby usłyszeć, jak ma zamiar z tego wybrnąć. Jakie wymówki wymyśli, by usprawiedliwić ich burzliwe nocne wycieczki…?

– Powodzenia, dupku. – Wymamrotał cichutko, radośnie się przy tym uśmiechając.

 

        – Już dobrze… Zrozumiałem. Denerwowanie mnie jest twoim priorytetowym celem, od którego, jak widzę, nie masz zamiaru odstąpić… Żebyś się jeszcze nie zdziwił, Ai’Type. – Tharn mruczał pod nosem, wspinając się po schodach akademika z reklamówkami pełnymi przekąsek. Nie pozostało mu nic innego jak zgodnie z twierdzeniem kolegi udać się do sklepu. Na szczęście P'Strażnik przyjął za dobrą monetę wyjaśnienia o durnych wygłupach najlepszych przyjaciół i pozwolił mu się stamtąd oddalić. Ulżyło mu, co prawda, ale było jasne, że na odpoczynek w zaciszu pokoju nie ma żadnych szans. Był przekonany, że to jeszcze nie koniec przedstawienia i ten złośliwiec szykuje mu kolejne niespodzianki. Z całą pewnością coś knuje! Jego domysły natychmiast znalazły potwierdzenie, kiedy przed drzwiami usłyszał głośne jęki dobiegające z wnętrza pokoju. 

– Ach! Ach!! Kimochi... sempai!!

    Tak, jego przeczucie okazało się słuszne. Ta czwórka urządzała sobie porno–party. Po wejściu zobaczył ich zebranych przed komputerem Type'a, ze zboczonymi spojrzeniami w zwężonych oczach. Z podnieceniem wpatrywali się w monitor i byli tak pochłonięci oglądanym filmem, że dopiero po chwili zauważyli jego obecność.

– Hej, hej! Twój partner wrócił. Zapytajmy go o zgodę… Czy możemy oglądać tutaj porno Ai’Tharn? – Team, zajęty łuskaniem prażonych orzeszków, odwrócił się w jego kierunku, ale Type natychmiast mu przerwał.

– Jaki jest sens pytać o zgodę? Przecież dałem już wam moje przyzwolenie i nawet podłączyłem głośniki. 

– To się nazywa „maniery”, Ai’Type. – Aom zmarszczył z niedowierzaniem brwi, patrząc na nieuprzejme zachowanie przyjaciela. Nie miał pojęcia, że jego kolega z czasów liceum potrafi się tak grubiańsko zachowywać. Type beztrosko wzruszył ramionami, zupełnie jakby go to nie obchodziło i z szyderstwem w głosie rzucił: 

– Już ci mówiłem, że to dobry chłopak. Nawet gdybym się wysilił, nie potrafiłbym zrobić nic, żeby mnie znienawidził i opuścił ten pokój. 

– Mówisz poważnie Ai’Imbecylu? Od kiedy stałeś się tak bezczelny i nieprzyzwoity? – Zbeształ go Aom. – Powinieneś w ekspresowym tempie nauczyć się zachowania, dzieląc z kimś wspólną przestrzeń. W społeczeństwie istnieje coś takiego jak poszanowanie prywatności drugiej osoby, wiesz?

– I to mówi zwierzak, który wskoczył do cudzego łóżka, co, Ai’Aom? – biedny facet skasował mocny cios w głowę od gospodarza przyjęcia, który skutecznie zniechęcił go do dalszych krytycznych uwag pod swoim adresem. Masując bolące miejsce, postanowił zamilknąć i skupić się na ekranie komputera, ale zanim to zrobił zarejestrował spokojną i niewzruszoną postawę przybysza. 

    – Hej Ai’Tharn! Chodź z nami popatrzeć! Type mówił, że to dobry film.

– Zapraszając go, marnujesz tylko swój oddech! Nie jest zainteresowany oglądaniem tego typu rzeczy – zgasił go po raz drugi Type. 

Aom rzucił przepraszające spojrzenie w kierunku drugiego współwłaściciela pokoju, a Tharn po odłożeniu zakupów na japońskim stole, zajął wolne miejsce obok Type'a.

– Kto powiedział, że nie interesują mnie te rzeczy?

– Ach? Ale ty przecież jesteś…

– Czym jestem? – Tharn rzucił Type'owi wymowne spojrzenie, gdy ten na sekundę zamilkł. Uśmiechnął się skrycie, patrząc jak jego przeciwnik tłumi nieprzyjemne i obraźliwe słowa. 

    – Hej 'No, po co tam siedzisz? – Techno zdziwił się, gdy wywołano jego imię i spojrzał na przyjaciół z głupim wyrazem twarzy.

– Co? Dlaczego to miałbym być ja? – poskarżył się, po czym położył ręce na klawiaturze i nacisnął przycisk, by znów odtworzyć film.

    Na ekranie pojawiła się zmysłowa kobieta w koszuli nocnej, która powolutku zaczęła się rozbierać. Mimo że była tak gorąca i uwodzicielska, Type w ogóle nie mógł wejść w nastrój. Pomyślał, że to zapewne z powodu obecnego tu tłumu. Nie był przyzwyczajony do okazywania podniecenia przy innych ludziach i to zdecydowanie nie miało nic wspólnego z chłopakiem siedzącym obok niego.

– Ai'Type, to wszystko co masz? To jest do bani, stary! Nawet mój tata uznałby to za nudne. – Narzekał Team po 10 minutach seansu. 

– Chcesz zobaczyć jeden z moich? – Zaoferował ochoczo Tharn.

– NIE MA MOWY!!! – siedzący obok osobnik zaprotestował z prędkością światła.

    "Czyżby ten drań oglądał pornosy? A może… Może to jakieś gejowskie porno? To wykluczone, żeby pociągało go patrzenie na duże piersi i waginy".

    Chwileczkę.... Jeśli ten facet odtworzy pedalski filmik przed jego znajomymi, Type jest gotów wybuchnąć i zamienić akademik w kupę gruzu!!!

– Ale my chcemy to zobaczyć – tym razem Aom uciszył go i przesunął w bok, by móc spojrzeć na Tharna. Jego oczy, tak samo jak wzrok pozostałych, lśniły radosnym oczekiwaniem. Prawda była taka, że byli zaciekawieni tym, jakie filmy ogląda taki przystojniak jak Tharn.

– Nie oglądajcie tego, te filmy są obrzydliwe! – Type znów się wtrącił.

– Odrażające?

– A co w nich miałoby być tak wstrętnego?

– Bo on kocha… – Type urwał i spojrzał na Teama, w którego wzroku wyraźnie dało się wyczytać: „jak–nie–przestaniesz–robić–fochów–to–cię–zabijemy”.

    Zamilkł więc ponownie, ze zgrozą myśląc o tym co przyjdzie im tu oglądać. Pozostali przyjaciele również go zignorowali, wpatrując się z ciekawością w Tharna.

– Dlaczego Ai’Type twierdzi, że masz obrzydliwy gust? Lubisz jakieś dziwaczne praktyki? A może sadomasochizm? Ktoś tak przystojny jak ty lubi oglądać filmy hardcore, hę?

Tharn bez słowa się uśmiechnął, a po odpaleniu komputera, przesunął kursor na zakładkę „ulubione”. Po wybraniu najlepszego filmiku, który jego zdaniem powinien przypaść im do gustu, postawił przed gośćmi swojego laptopa.

    – To jest coś nowego. Daj mu szansę, na pewno ci się spodoba. – Wyszeptał do Typa. 

– Nie ma sposobu, żeby przypadło mi do gustu. Dosyć! Nie zamierzam tego oglądać! – Type aż się skulił. Sama myśl o męskich pośladkach i ogromnych kutasach wywołała u niego dreszcze obrzydzenia, podczas gdy zimny pot oblał całe jego ciało. Mimo to nie mógł powstrzymać ciekawości, więc stanął obok i obserwował. 

    Na ekranie ukazał się biurowiec i widać było, że film pochodzi z Japonii. Piękna kobieta w dopasowanej sukience przeszła obok, pozwalając, by jej ogromne piersi i jędrne biodra wyraziście ukazały się w kadrze. Po chwili upuściła długopis, po czym schyliła się, by go podnieść. Jej zgrabny ruch sprawił, że spódnica uniosła się nieco w górę, odsłaniając zmysłową bieliznę. To była prosta scena, ale wysoka jakość nagrania oraz niezaprzeczalna elegancja i erotyzm, którymi emanowała aktorka, były wystarczająco silne, by ich podniecić. Najmocniej zareagował Aom, który po chwili wykrzyknął:

– O Boże... to jest dobre... powinniśmy obejrzeć całość!

– Wygląda mi to na podwójną penetrację – skomentował Team, przenosząc wzrok z ekranu na Ai’No, który prezentował bladą jak papier twarz, odkąd zaczęli oglądać filmik. Wyglądał, jakby obawiał się, że za chwilę ukaże się coś, czego absolutnie nie miał ochoty oglądać. W miarę upływu czasu sceny stawały się coraz bardziej dosadne, a trzej zahipnotyzowani goście wpatrywali się w ekran, zupełnie jakby nie potrafili oderwać od niego wzroku.

    Stojący obok Tharna Type zmarszczył brwi, zanim przez zaciśnięte zęby zwrócił się do współlokatora:

– Nie wiedziałem, że jesteś biseksualny.

– Nie jestem. Nie pociągają mnie kobiety. 

Odpowiedź jego partnera była stanowcza i nie pozostawiała miejsca na jakiekolwiek wątpliwości. Type natychmiast zapragnął kopnąć go w kostkę. Gapiący się w ekran przyjaciele z całą pewnością nawet by tego nie spostrzegli. 

– Jak to się stało, że masz zapisany ten film w ulubionych? Nie mów mi, że używasz tego typu kawałków do ogłupiania jakichś idiotów?

Tharn wzruszył ramionami i wziął łyk ze swojej szklanki z lemoniadą. Type patrzył zdezorientowany na przystojną twarz, na której ukazał się najbardziej niepokojący, złośliwy uśmiech, jaki kiedykolwiek u niego widział.

    Znam to spojrzenie. – Myślał Tharn. – On mi w ogóle nie ufa. Dobrze! Nie powinien!

– A co do twojego pytania… W istocie nie jestem nim w żadnym stopniu zainteresowany. – Pochylił się w jego stronę, żeby lepiej mógł zauważyć jego przewrotny uśmieszek, po czym wyszeptał – o wiele ważniejszy jest tu facet, który wspólnie ze mną go ogląda.

    Type poczuł, jak z jego twarzy w ułamku sekundy odpływają wszystkie kolory. Nie chciał już więcej słuchać tego, co ten głupek wygaduje. Włosy stanęły mu dęba, a źrenice się rozszerzyły. 

    – CO JEST, KURWA? – syknął.

Type poczuł się tak, jakby miał za chwilę zwymiotować.

– Nie próbuj mnie więcej denerwować... – Surowe ostrzeżenie płynące z ust atrakcyjnego perkusisty, zostało wypowiedziane spokojnym i kuszącym głosem. Uwagę Type'a przykuła gracja jego ruchów, podczas gdy chłopak brał kolejny łyk ze swojej szklanki.

    Dla niego zabrzmiało to naprawdę dość przerażająco.

– Czy ty mi grozisz? – Type starał się ukryć strach, który pełzł po jego skórze. 

– Cholera, TYPE!!!! Możesz być cicho? Jestem już podniecony filmikiem Ai’Tharna, wyraźnie czuję, jak coś twardnieje mi w spodniach.

– Jeśli nie możesz przestać gadać, to zatkaj sobie usta piwem ze szklanki! – Poskarżył się drugi z jego przyjaciół. Nie odwrócił się, by spojrzeć na obu gospodarzy, więc umknęło mu, że znajdują się o krok od rozpoczęcia kolejnej rundy ciosów.

    Type miał ochotę na miejscu położyć swoich gości trupem. 

(BUM)

    Jego ręka wylądowała ciężko na tyle głowy Ai’Time’a.

– AUUUU! OCIPIAŁEŚ?!!! – wydarł się chłopak.

– Jesteś taki denerwujący!

        „WY BEZUŻYTECZNE DRANIE. Poprosiłem was o pomoc! Wcale nie miałem zamiaru dostarczać wam darmowej rozrywki! KURWA!!! Zamiast tego pomogliście temu kretynowi!"

    Im bardziej jego przyjaciele zachwycali się filmem, tym bardziej się denerwował. A wraz z narastającą w nim irytacją, pił więcej alkoholu. Aby nie zwracać uwagi na znajdującego się tuż obok osobnika, Type z większą uwagą wlepił wzrok w ekran. Słysząc w pobliżu ucha gardłowy śmiech Tharna, czuł się coraz bardziej nerwowy. Ba, był roztrzęsiony!

    Jakim cudem, do cholery, nie zauważył tego wcześniej? Właśnie naraził się na niebezpieczeństwo. Bardzo poważne niebezpieczeństwo!

 

Tłumacz: Juli.Ann

Korekta: BAKA

 

Poprzedni👈             👉 Następny 

 

Komentarze

Popularne posty