TT [Tom 1] – Rozdział 21
Tylko przyjaciel?
– Masz zamiar zjeść coś w stołówce?
– A
co? Chciałbyś, żebym ci coś przyniósł? Nie ma sprawy.
– Nie,
pójdę z tobą.
Tharn z niekłamanym zdumieniem spojrzał na kompletnie ignorującego go
osobnika, który – jak gdyby nigdy nic – wkładał podręczniki do torby.
Czyżbym się przesłyszał? Czy on naprawdę zaproponował wspólny posiłek?
Dziś, jak w każdy poniedziałek od miesięcy, odbywały się poranne
zajęcia. Tharn jak zwykle wstał wcześnie, wziął prysznic i przygotował się do
wyjścia. Jednak pytanie Ai'Type’a nie nosiło w sobie znamion żadnej rutyny.
Było absolutnie nieoczekiwane. Nie do wiary, że jego współlokator zaproponował
wspólny posiłek w uczelnianej stołówce.
Co się dzieje?
Tharn nie mógł uwierzyć własnym uszom. Jego zapinające guziki koszuli
dłonie bezwiednie się zatrzymały, podczas gdy perkusista wbił niedowierzające
spojrzenie w przystojnego, mocno opalonego chłopaka. Nie wiedział tak do końca,
czy powinien się ucieszyć z zaskakującej propozycji, czy raczej zmartwić, bo
całkiem możliwe, że ma jakieś omamy słuchowe.
Od dnia wspólnych zakupów nastawienie Type'a wyraźnie złagodniało, ale
takich rewelacji Tharn zdecydowanie nie oczekiwał. Wspólne śniadanie! Wow!
–
Dlaczego się tak na mnie gapisz? Jeśli nie chcesz ze mną jeść, to przecież nie
musisz.
–
Chodź, idziemy! – Przecież Tiwat nie musi pytać go po raz drugi. Na wszelki
wypadek perkusista szybko wyraził zgodę, bo kto wie, czy jego Słodziak
przypadkiem nie zmieni zdania. – Po prostu myślałem, że się przesłyszałem. Skąd
ta propozycja?
Tharn zrozumiał, że powinien był trzymać język za zębami, ponieważ mina
Type’a wyraźnie odzwierciedlała jego niezadowolenie.
– Czy
nie o tym ostatnio mówiłeś? Że nawet gdybyśmy nie uprawiali ze sobą seksu, to i
tak możemy być przyjaciółmi? – Wyglądający na znudzonego piłkarz przerwał,
chociaż był pewien, że jego współlokator czeka na dalsze wyjaśnienia. –
Poprosiłem cię tylko o śniadanie. Jeśli nie chcesz, to nie idź.
Po tych słowach chłopak odwrócił się, przewiesił przez ramię swoją torbę
i skierował się do wyjścia. Nie miał zamiaru czekać, aż Tharn się otrząśnie i
zdecyduje, czy ma ochotę z nim zjeść, czy nie.
Tharn szybko dokończył zapinanie guzików, chwycił klucz oraz plecak i
natychmiast opuścił pokój. Błyskawicznie udał się śladem mężczyzny, który
właśnie schodził po schodach. Wprawdzie nie spodziewał się tej propozycji, ale
zdecydowanie nie był głupcem, by pozwolić jej przejść koło nosa. W końcu oferta
wspólnego posiłku padająca z ust Type’a może się tak szybko nie powtórzyć.
Zdaje się, że ich wspólny wypad po zakup pościeli, który był dla niego
najszczęśliwszym wydarzeniem od miesięcy, przynosi teraz nieoczekiwanie słodkie
owoce.
Zniecierpliwiony Tiwat czuł się nieswojo i to głównie z powodu
refleksji, które od niedawna coraz częściej go nawiedzały. Pomijając jego
subiektywne uprzedzenia wobec gejów, musiał przyznać, że zachowywał się jak
najprawdziwszy, nieczuły cham, nieustannie raniąc współlokatora. Ukłuło go, że
zwyczajna propozycja wspólnego śniadania była dla Tharna czymś tak wyjątkowym.
Musiał go naprawdę zranić, skoro taki prosty gest nabrał dla niego tak
wielkiego znaczenia. Cóż, mimo że wciąż z całego serca nienawidził gejów, to
zamierzał ciężko pracować, by już nigdy nie okazywać wrogości swojemu
współlokatorowi. Przecież tak wiele mu zawdzięczał! Postanowił, że już nigdy
nie będzie powodem, przez który przystojny perkusista miałby cierpieć.
Doskonale pamiętał, że podczas internetowej nagonki Tharn był jednym z
nielicznych, którzy stali po jego stronie. Mimo że przecież sam był gejem.
Wszystko jedno, czy chodziło o pomoc w zażegnaniu konfliktu, czy w
przezwyciężeniu choroby, Type zupełnie nieoczekiwanie znajdował w nim oparcie.
Był więc świadomy, że jego obecne postępowanie wynika z chęci wymazania
wcześniejszych błędów. Postanowił zrekompensować wyrządzone Tharnowi krzywdy i
odwdzięczyć mu się za pomoc. Spróbuje odnaleźć się w roli przyjaciela, co
jednak może wcale nie być takie łatwe.
–
Ai’Tharn, znowu gapisz mi się w twarz. Mam coś na nosie, czy co? – Chłopak był
daleki od zachwytu, bo od kiedy tylko zajęli miejsca, perkusista nie odrywał od
niego radosnego spojrzenia.
– Nie
ma w tym nic dziwnego, Ai’Type. Przecież siedzę dokładnie naprzeciw
ciebie.
– No
dobra, ale z czego tak się cieszysz, do cholery? Cały czas szczerzysz zęby –
zauważył chłodno Type, widząc nie tylko uniesione kąciki ust, ale również
uśmiechnięte oczy swojego wspólokatora.
–
Jestem szczęśliwy.
– Z
jakiego powodu? – Type zbyt późno pomyślał, że nie powinien był zadawać tego
pytania, ponieważ dokładnie wiedział, jaką otrzyma odpowiedź.
I
rzeczywiście.
–
Cieszę się, że mnie zaprosiłeś.
Tharn uśmiechnął się jeszcze promienniej, co wyraźnie wskazywało, że
jest naprawdę szczęśliwy. Natomiast Type po raz kolejny poczuł się nieswojo.
Najpierw rzucił w myślach wiązankę soczystych bluzgów, a po chwili zastanowił
się, dlaczego to go tak krępuje. Nagle zrozumiał. Nie miał już na ciele
nieprzyjemnych dreszczy, kiedy Tharn w ten sposób na niego patrzył. I to
właśnie złościło go najbardziej, ponieważ oznaczało, że coraz bardziej
przyzwyczaja się do Ai’Tharn’a. Akceptuje go...
Shit!
– To
jest przecież zwyczajny posiłek. Nie ma się czym ekscytować.
– Ale
dla mnie oznacza coś innego.
Type
podniósł głowę. Jego oczy błyszczały, podczas gdy zimnym głosem
przemówił:
–
Pamiętaj, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
Gdy tylko to powiedział, przez chwilę zastanowił się nad znaczeniem
słowa „przyjaciel”, szczególnie w odniesieniu do swojego współlokatora. Ich
relacja nie przypominała przecież zwyczajnej przyjaźni. Czyżby więc
zaakceptował fakt bycia jego seks-przyjacielem? To zbyt proste. Jest przecież
jeszcze coś więcej, ich relacja nie sprowadza się wyłącznie do seksu. I bez
tego potrafią się dobrze ze sobą dogadać. Jego myśli powędrowały ku ich
intymnym chwilom. Wcale nie zamierzał się wypierać, że przeżywał gigantyczne
orgazmy za każdym razem, kiedy tylko się kochali. To by znaczyło, że w pewnym
stopniu akceptował jego bliskość i niewątpliwie mu ufał, ponieważ w innym
wypadku nie byłby w stanie czerpać rozkoszy z ich zbliżeń. Próbował wmówić
sobie, że są tylko dwoma mężczyznami zaspokajającymi własne potrzeby fizyczne.
Któż byłby do tego bardziej odpowiedni od tego, kto śpi tuż obok. To właśnie
stało się przecież podstawą ich przyjaźni. Cóż, w sumie to całkiem nieźle jest
być czyimś seks-przyjacielem bez niepotrzebnych komplikacji uczuciowych. Na
dodatek, chociaż uprawiali seks już kilka razy, po wyjściu z łóżka nadal byli
przyjaciółmi. Łóżka? Akurat! W kwestii lokalizacji obaj niekoniecznie poddawali
się rutynie.
W jednej chwili chłopak przerwał rozmyślania i spojrzał na siedzącego
naprzeciw mężczyznę, ponieważ ten dokładnie w tym momencie zadał mu pytanie,
którego Type się jednak nie spodziewał:
–
Chcesz iść dziś wieczorem na wspólną kolację? Taką przyjacielską randkę?
Ech…
W
pierwszej chwili piłkarz zamierzał odmówić, ale w następnej sekundzie zawahał
się.
– To
tylko posiłek współlokatorów… Przyjaciół. – Tharn spojrzał mu w oczy i celowo
podkreślił to słowo, rejestrując skrzywioną minę siedzącego naprzeciw faceta.
Zanim ten jednak zdążył odpowiedzieć, perkusista kontynuował. – Mówiłeś, że
jesteśmy tylko przyjaciółmi, tak? W takim razie po prostu się mną zaopiekuj.
Nie mam żadnych innych przyjaciół, z którymi mógłbym pójść na kolację. Czy
mógłbyś dotrzymać mi towarzystwa?
Type wiedział, że po raz kolejny znalazł się w pułapce zastawionej przez
tego przebiegłego mężczyznę, który najwidoczniej potrafił uderzyć we właściwą
strunę. Po krótkiej walce z samym sobą pomyślał, że nie potrafi go tak
zwyczajnie odrzucić. Skąd wzięło się to nagłe poczucie winy?
–
Myślisz, że się na to nabiorę? – rzucił Type z lekką pogardą, odwracając głowę.
– Napisz do mnie po wykładach.
Wiedziałem, że ma niezwykle miękkie serce.
Twarz
perkusisty ozdobił szeroki uśmiech.
Wspaniały.
– Masz
o wiele lepsze serce, niż myślałem. – Tharn przymierzał się właśnie do
odniesienia ich naczyń.
– Za
to ty jesteś bardziej żałosny, niż myślałem.
Tharn
powiedział szczerym głosem:
–
Jeśli chcesz się nade mną litować, to chciałbym być cały czas nieszczęśliwy.
Perkusista poszedł odnieść naczynia, pozostawiając oszołomionego
współlokatora próbującego zrozumieć znaczenie wypowiedzianych przez niego słów.
Czy to oznaczało, że aby zdobyć jego sympatię, Ai’Tharn jest gotów zrobić
wszystko...? Czyżby?
Nie
spodziewał się, że Tharn może chcieć nie tylko jego sympatii, lecz przede
wszystkim chce zwrócić na siebie jego uwagę.
***
Po zajęciach Tharn wysłał SMS-a z informacją o terminie kolacji i
wskazał miejsce spotkania. Gdy tylko Type zszedł na dół, ujrzał go w taksówce.
Dojechali nią razem do restauracji z pubem.
Type
spojrzał na współlokatora i powiedział cicho:
–
Ai’Tharn, wystarczyłby makaron, nie musieliśmy przecież przychodzić
tutaj.
– To
jest miejsce, o którym wcześniej ci opowiadałem. To tu grałem wraz z moim
zespołem w czasach liceum. – Tharn złapał go za ramię i razem weszli do środka.
– Hę?
Tutaj? – Type obrzucił spojrzeniem przestronny bar podzielony na dwie części.
Po jednej stronie można było zjeść. W restauracji stały stoliki i obiadowe
nakrycia. Ta część była oddzielona szklaną ścianą od pubu z wysokimi stolikami
i barowymi stołkami. Type ujrzał stojące w rogu różnego rodzaju instrumenty
muzyczne otoczone obrazami, których przekazu zwykli ludzie nie byli w stanie
zrozumieć. Type czuł się wspaniale, kiedy na nie patrzył.
I to w tej knajpie grywał wcześniej Tharn?
–
Dobrze tu płacą?
–
Owszem, szczególnie jeśli jest więcej gości. Wszystko można omówić z szefem.
Type
poczuł się zainteresowany kręgiem towarzyskim, w którym obraca się Tharn.
– Och, Nong Tharn, co słychać? Przyszliście dziś do pubu, żeby się
zabawić? – Gdy tylko znaleźli się w środku, piękna kobieta pomachała do nich i
podeszła. Tharn obejrzał się i podniósł rękę.
–
Witaj, siostro Jeed. Dziś nie jestem tu, by się bawić. Przyszedłem z
przyjacielem na kolację.
Po
tych słowach Tharn przesunął się trochę i pozwolił właścicielce spojrzeć na
chłopaka znajdującego się za jego plecami. Kobieta nagle ciepło się
uśmiechnęła.
– To
twój przyjaciel czy nowy chłopak?
Szczerze mówiąc, Type był trochę zły. Nie, był bardzo zły, kiedy
usłyszał, że seniorka posądziła go o bycie chłopakiem Tharna, dołączając do
tego figlarne mrugnięcie okiem. Przez chwilę rozważał nawet, czy nie zapytać,
co stało się z jej okiem, że tak niekontrolowanie drży. Ale widząc, że Tharn
darzy ją wielkim szacunkiem, zdołał się powstrzymać, ponieważ nie chciał go
zawstydzać.
Tharn domyślił się, że współlokator musi czuć się zirytowany, więc
szybko zareagował.
– Nie,
Phi, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Dlaczego
Tharn tak dobitnie podkreślił słowo przyjaciele?
Type’owi dobrze było usłyszeć tę odpowiedź, ale nacisk w głosie Tharna
spowodował, że oczy południowca wyraźnie się zwęziły, podczas gdy w milczeniu
patrzył na chłopaka rozmawiającego z żoną właściciela.
Nie obchodzi mnie to, po prostu nie chcę zawstydzić Tharn'a. Nie mogę
mówić za dużo, nie chcę go zranić, mówiąc coś niegrzecznego.
Type pocieszał się w ten sposób, bo wyglądało na to, że szefowa
akceptuje ich nieistniejący związek.
– Naprawdę jesteście tylko przyjaciółmi? Nie, żebym koniecznie chciała
cię swatać, ale nigdy wcześniej nie widziałam, żebyś przyprowadzał kogokolwiek
do pubu. Jesteś pewien, że nie jest to kandydat na twojego ukochanego? – Type
nie usłyszał ostatniego zdania, ponieważ P’Jeed stanęła na palcach i wyszeptała
je Tharnowi prosto do ucha. Jej zachowanie wyraźnie wskazywało na to, że
wypowiedź dotyczy współlokatora, tym bardziej że perkusista odwrócił głowę i
obdarzył swojego towarzysza dziwnym uśmiechem.
– Kto
to może wiedzieć, Phi…
–
Dobrze, dobrze, nie będę pytać. Poproszę kogoś, żeby zaprowadził was na
miejsce. Możecie pić, co chcecie, na mój rachunek. Za każdym razem, gdy grasz
tu na perkusji, dziewczyny bez pohamowania wydają majątek na drinki. Tym razem
to ja pokażę, jak należy się bawić. – Do tych słów właścicielka pubu dołączyła
zalotny ton głosu.
–
P’Jeed, dziękuję. – Tharn posłał jej promienny uśmiech, jakiego piłkarz jeszcze
nigdy u niego nie widział.
– Nie
ma sprawy. Kilka drinków nie doprowadzi mnie przecież do ruiny. – Kobieta
skinęła na kelnera, który poprowadził ich do stolika znajdującego się w sporej
odległości od sceny. P’Jeed dodała, że na scenie za chwilę będzie głośno i nie
będzie można rozmawiać. Kiedy usiedli, Tharn spojrzał na współlokatora i
powiedział:
– Nie
denerwuj się Type, wyjaśniłem mojej Phi, że nie jesteśmy parą. – Chłopak
domyślał się, że jego towarzysz jest daleki od zachwytu, miał więc nadzieję, że
te słowa podziałają na niego uspokajająco.
– Nie,
to nie dlatego, że uważa mnie za... Po prostu nie potrafię uśmiechać się tak
promiennie jak ty.
Type spojrzał z krzywym uśmiechem na milczącego Tharna, nie zamierzając
przyznać się do tego, że wydał mu się szalenie pociągający.
– O
jakim uśmiechu mówisz?
–
Wymuszonym, ale tak promiennym, że można by nim oświetlić całe miasto – padła
odpowiedź, chociaż chłopak wcale nie pozostał obojętny na ten uśmiech.
Oszołomiony Tharn nieświadomie podniósł rękę, żeby dotknąć swojej
twarzy.
– To
taki służbowy uśmiech.
–
Hę?
Tharn
uśmiechnął się tak jak zwykle, a jego oczy były szczere, choć nie tak jasne i
atrakcyjne jak wcześniej.
–
Znasz się na fałszywych uśmiechach?
Type
powoli potrząsnął głową.
–
Widzisz, ludzie na scenie są odpowiedzialni za uszczęśliwianie publiczności.
Nawet jeśli nie jestem głównym wokalistą, to i tak muszę się uśmiechać, żeby
napędzić do lokalu więcej klientów. Im więcej gości, tym większa szansa na to,
że szefostwo nadal będzie mnie zatrudniać. Uśmiechnięta twarz to gwarancja
przedłużenia kontraktu. Jeśli szef uzna, że nie mam żadnej wartości, żeby
przyciągnąć do lokalu klientów, to przyjdzie mi pożegnać się z lukratywnym
źródłem dochodów.
– To
jest sztuczny uśmiech.
Tharn
był rozbawiony tą głupią odpowiedzią.
– Tak,
istotnie, ale ten jest jak najbardziej prawdziwy. – Tharn posłał mu pogodny i
szczery uśmiech. – I przeznaczony specjalnie dla ciebie.
Ai'Hiaa!!
Type nagle zamarł, patrząc na jego radosną twarz i wyraźnie dostrzegając
uśmiech obejmujący również oczy. Był gotów przysiąc, że cały pub zalśnił. To
był zupełnie inny wyraz twarzy niż ten zaprezentowany wcześniej żonie
gospodarza. Ten uśmiech był głęboki, świetlisty i pełen szczerości… Był o wiele
piękniejszy niż wcześniejszy, a Type natychmiast poczuł się lepiej. A
jednocześnie coś drgnęło mu w sercu.
–
Czego chcesz się napić, Type?
–
Wszystkiego.
– Ach,
masz zamiar osuszyć cały bar? Mam nadzieję, że to nie mój zły wpływ. – Tharn
uśmiechnął się łagodnie, spojrzał na menu przed sobą i niepewnie dokończył… –
Chciałbym, żebyś... – Type spojrzał w górę, na studiującego menu współlokatora.
– Chciałbym, żebyś wszedł do mojego świata.
Na te słowa serce piłkarza znowu drgnęło. Tym razem nie było tak, że
słowa wleciały mu jednym, a wyleciały drugim uchem. Poczuł się dziwnie, bo
wiedział, że były one przepełnione szczerością.
–
Jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc chyba nie musisz się mną przejmować?
– No
właśnie, tylko przyjaciółmi. – Tharn podniósł wzrok, czując ostry ból w sercu.
Czy mu się to podobało, czy nie, najwidoczniej współlokator nie
dopuszczał nawet myśli, że mógłby być dla niego kimś więcej.
Co jeszcze mogę zrobić?
Type ze zdumieniem patrzył w twarz perkusisty, ponieważ mógłby przysiąc,
że uśmiech, który z niej zniknął, odpowiedzialny był za zmianę światła w barze,
które jakby przygasło i stało się bardziej miękkie i przyćmione. W okolicach
drzwi spostrzegł tłoczących się ludzi, czekających na przydział stolika. Z
wysokiej sceny popłynęła muzyka, tworząc atmosferę, w której goście mogli się
zrelaksować.
Piłkarz przełknął łyk piwa, podczas gdy jego palce stukały w rytm
muzyki. Poczuł się bardziej odprężony niż kiedykolwiek wcześniej. Nie należał
do osób, które lubiły wychodzić, by się zabawić, ale od czasu do czasu nie
przeszkadzało odrobinę się rozerwać. Poza tym... Nic go to przecież nie
kosztowało. Nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Uśmiechnięty Type siedział i patrzył na scenę, na której Tharn rozmawiał
z kilkoma członkami zespołu. Poszedł się z nimi przywitać, ponieważ należeli do
grona jego przyjaciół. Minęło już prawie 15 minut, odkąd opuścił stolik, lecz
Type nie miał nic przeciwko temu. Miał przecież jedzenie, picie i mógł cieszyć
się występem, jednak jego oczy nie mogły się powstrzymać od śledzenia każdego
ruchu współlokatora. Tharn wydawał się być zrelaksowany. Uśmiechał się
radośniej niż kiedykolwiek wcześniej. Teraz Type rozumiał już, co perkusista
miał na myśli. Czasami potrzebujemy fałszywych uśmiechów, żeby utrzymać relacje
społeczne.
Przyznał sam przed sobą, że zaczął podziwiać Tharna. Chociaż obaj byli w
tym samym wieku, Tharn najwyraźniej wiedział więcej o ludzkich sercach.
Doskonale orientował się w tym, jak z nimi postępować, nawiązywać relacje z
dorosłymi, a nawet zarabiać pieniądze. A on? Type, cenny syn swojej rodziny,
wciąż o finansowe wsparcie musiał prosić rodziców.
Jestem zwyczajnym przeciętniakiem, a Ai’Tharn jest o wiele zdolniejszy
od swoich rówieśników.
– Hej? Gdzie jest Nong Tharn?
– Ach,
Phi.
Jego
rozmyślania przerwał dobiegający z tyłu głos, a po chwili uśmiechnięta Jeed
zajęła miejsce, które uprzednio zwolnił Tharn.
–
Jeśli go szukasz, to jest tam. – Type palcem wskazał na scenę.
– Och,
to nic takiego. Po prostu włóczyłam się po pubie. Kiedy zobaczyłam, że siedzisz
samotnie, przyszłam, żeby dotrzymać ci towarzystwa. Masz na imię Type, prawda?
Chyba tak nazwał cię Nong Tharn.
– Tak.
– Chłopak poczuł się odrobinę dziwnie, bo miał wrażenie, że kobietę łączy z
jego współlokatorem o wiele głębsza więź niż tylko relacja szef –
pracownik.
– Mam
na imię Jeed – przedstawiła się i skinęła głową.
–
Wiem. Tharn mówił, że jesteś właścicielką tego pubu.
–
Hahaha, powiedział, że szefowa bardziej do mnie pasuje – skomentowała z
uśmiechem Jeed.
– Znam
Nong Tharna już od kilku lat i uważam go za swojego młodszego brata. To ogromna
szkoda, że jego zespół się rozpadł. Byli naprawdę rewelacyjni i goście
uwielbiali ich słuchać. – Kobieta skinęła na kelnerkę.
–
Naprawdę byli tacy dobrzy?
– Tak,
świetni! – P’Jeed nie szczędziła pochwał. – Mój chłopak też zajmował się
muzyką. Kiedy poproszono Nong Tharna o dołączenie do zespołu, był jeszcze w
szkole średniej. Często namawiałam go do wspólnego grania. Występował głównie
ze starszymi kolegami. Ten chłopak ma prawdziwy talent. Powinieneś go chociaż
raz posłuchać, żebyś sam mógł się przekonać. A może widziałeś już, jak gra?
– Nie,
nie miałem okazji, Phi.
– W
takim razie trzeba koniecznie tę okazję znaleźć. Chociaż trudno powiedzieć,
kiedy dostanie propozycję występu. To naprawdę niepowetowana strata, że po
rozpadzie tamtego zespołu nie powstał jeszcze na jego miejsce nowy. Marnowanie
talentu to prawdziwe przestępstwo. – Najwyraźniej siostra Jeed miała ochotę
sobie pogadać, chociaż Type zastanawiał się, czy przypadkiem go również nie
sonduje. Po tej uwadze o chłopaku wcale by się nie zdziwił. Zdaje się, że
całkiem na serio leży jej na sercu dobro „młodszego brata”.
– A
tak przy okazji, przepraszam cię za poprzednią uwagę – kontynuowała ostrożnie
kobieta. – Myślałam, że ty i on… No wiesz, on...
–
Wiem, jaki on jest... – Type w lot zrozumiał to, czego nie wypowiedziała.
Jego
odpowiedź najwidoczniej ją ucieszyła, ponieważ uśmiechnęła się promiennie i
uniosła w górę kciuki, a w jej głosie zabrzmiały serdeczne nutki.
– No
cóż, pomyślałam tak, ponieważ nigdy nie widziałam, żeby Nong Tharn
przyprowadził któregokolwiek ze swoich przyjaciół do pubu. Znam tylko tych z
byłego zespołu. Skoro dla ciebie zrobił wyjątek… No cóż, typowa
nadinterpretacja…
Tiwat
przez chwilę się zastanowił. Phi wyraźnie mówiła o bywających tu członkach
zespołu. Czy to znaczy, że był wśród nich również były chłopak Tharna?
– Od
ponad roku nie widziałam, żeby zjawił się tu ktoś z jego przyjaciół. – Type
miał wrażenie, że właścicielka pubu spogląda na niego z aprobatą. – Ale skoro
cię tu przyprowadził, to o błąd nietrudno. Tharn ma dobre oko... Jesteś
przystojniakiem. – Jeed żartobliwie mrugnęła okiem. Type nie do końca wierzył w
te komplementy. Ale skoro tak ciepło go przyjęła, to nie zamierzał czepiać się
szczegółów.
–
Tylko w twoich oczach, Phi – powiedział szarmancko. – Nie mam się co równać z
Tharnem. Jest pięknym mężczyzną.
– Nie,
obaj jesteście bardzo przystojni i doskonale dobrani. Może się jeszcze
zastanowisz? Optycznie stanowilibyście idealną parę.
Type
zmarszczył brwi, dopił piwo i pomyślał, że naprawdę komfortowo się tu czuje.
Nie wydawał się już tak przejęty jak wcześniej. Informacja o tym, że Tharn od
ponad roku nikogo tu nie przyprowadził, na chwilę go zastanowiła i nawet
rozważał, czy jest prawdziwa.
– O czym rozmawiasz z moją przyjaciółką? – Tharn przerwał im dalsze
plotki. Type znów dostrzegł na jego twarzy promienny, ale sztuczny uśmiech.
Uśmiech, który nie docierał do oczu. Jeed szybko dopiła resztę piwa i zwolniła
miejsce.
– Tak
sobie tylko po przyjacielsku rozmawialiśmy. – Phi wymownie spojrzała na swojego
Nonga.
– Cóż,
on reflektował wyłącznie na stanowisko przyjaciela – odpowiedział szybko.
– Ach,
co ja słyszę? Nie potrafiłeś nakłonić go do zmiany zdania? Powiedz no,
przystojniaku? Chcesz, żebym ci pomogła? – zaproponowała ze śmiechem
Jeed.
Oczy
Type’a zabłysły, a jego głos był tak donośny, że odbił się echem po całym
lokalu.
–
Ai’Tharn!
–
Oooch! Myślę, że najlepiej będzie, jeśli przestanę przeszkadzać. Zaprosiłam was
na piwo. Nie żałujcie sobie. Dziękuję, że mogłam sobie poplotkować. – Jeed
rzuciła bombę pomiędzy dwóch przystojniaków, po czym niespiesznie się
oddaliła.
Tharn
znów się uśmiechnął.
– To
był twój pomysł, żebyśmy zostali wyłącznie przyjaciółmi. Zostałeś najwidoczniej
źle odebrany.
Type spojrzał na lekko wstawionego Tharna, który wraz z wypitymi
procentami stawał się jeszcze bardziej czarujący.
– Co
znowu za nieporozumienie?
–
Chcesz wiedzieć, co siostra Jeed wyszeptała mi, jak weszliśmy do lokalu?
Tiwat, rzecz jasna, jak najbardziej chciał się tego dowiedzieć,
aczkolwiek nie był pewien, na ile może wierzyć w prawdomówność podchmielonego
współlokatora. Nie mogąc jednak oprzeć się ciekawości, pochylił się w jego
stronę, żeby usłyszeć, co powie.
–
Siostra Jeed zapytała, czy to naprawdę tylko przyjaźń...
Type przysunął się jeszcze bliżej, bo muzyka skutecznie zagłuszała słowa
Tharna. Na policzku poczuł jego ciepły oddech, a w nosie zapach alkoholu. Dwie
pary oczu patrzyły na siebie w przyćmionym świetle pubu, a Type pomyślał, że
coś jest zdecydowanie nie tak. Uśmiech Tharna tym razem objął również jego
oczy, a hałaśliwa muzyka stawała się coraz cichsza i odległa… Tiwat poczuł, jak
zabiło mu serce.
–
Chciała wiedzieć, czy naprawdę traktuję cię wyłącznie jako przyjaciela.
!!!!
Kiedy
ich miękkie usta się zetknęły, Type natychmiast poczuł się zagubiony.
To tylko pocałunek – przekonywał się w myślach. – Nie spowoduje żadnych
strat. Nic nie zmieni w naszej przyjaźni.
Ale to delikatne muśnięcie sprawiło, że jego serce zaczęło drżeć i
poczuł dziwną tęsknotę.
Miękki,
słodki dotyk.
Tharn
odrobinę się odsunął, po czym posłał mu pełen czułości uśmiech.
–
Rzeczywiście jesteś moim przyjacielem... Ale uwielbiam robić to z tobą.
Po tych słowach chłopak znów przysunął się do jego ust. Całował je
niespiesznie, by po chwili przesunąć po nich językiem. Czuł, że wargi Type’a
drżą tak samo jak jego własne. Pożądanie mieszało się z czułością. To były
zupełnie inne pocałunki od tych, które wymieniali do tej pory. Czas płynął
powoli, ale żaden z nich nie miał ochoty się odsunąć.
To wszystko wina alkoholu. Tylko dlatego nie potrafię ruszyć się z
miejsca – tłumaczył sobie w myślach Type.
Jeszcze do niedawna był przekonany, że jeśli sprowadzi ich relacje
wyłącznie do seksu, oddzielając je od uczuć, to będą mieli szansę rozwinąć
przyjaźń niezależną od fizycznego pożądania. Teraz jednak musiał zadać sobie
pytanie…
Czy on i Tharn naprawdę są tylko przyjaciółmi?
Tłumaczenie:
Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma
Komentarze
Prześlij komentarz