TT [Tom 1] – Rozdział 22
Nie
pogodzę się
– Rzeczywiście jesteś moim przyjacielem... Ale uwielbiam robić to z
tobą.
Gdy Type pozwolił na pocałunek, poczuł, jak mięknie mu serce. Tharn odczuwał podobnie i jedyne, czego teraz pragnął, to móc zamknąć go w swoich objęciach. Chciał go delikatnie do siebie przytulić, nie spieszyć się i niczego nie wymuszać. Przez chwilę, rejestrując poddanie współlokatora, Tharn poczuł przypływ nadziei, ale zanim jego ramiona zdążyły objąć pochyloną sylwetkę, został niespodziewanie odepchnięty.
–
Ai’Type! – zaprotestował pospiesznie, spoglądając na niewzruszonego mężczyznę.
Przecież jeszcze przed chwilą nie tylko nie protestował przeciwko pocałunkowi,
ale wyraźnie się nim rozkoszował. Skoro nie miał ochoty, to dlaczego od razu
się nie odsunął? Dlaczego z tym zwlekał? Tharn niepewnie spojrzał w puste oczy
i w jednej chwili cała jego nadzieja uleciała.
–
Jesteś pijany. Wracajmy. – Type skinął na kelnera, szykując się do wyjścia,
podczas gdy Tharn w milczeniu mu się przyglądał.
–
Wcale nie jestem pijany.
–
Jesteś. – Wypowiedziane spokojnym głosem słowa mimowolnie zapaliły ogień w
duszy perkusisty.
– Nie
mów mi, że się upiłem. To było tylko kilka drinków. Jak miałbym się nimi
upić?
– A
właśnie, że jesteś pijany, Tharn – nalegał Type, którego głos stał się jeszcze
zimniejszy.
Przekonany o swojej trzeźwości mężczyzna zastanawiał się, dlaczego
współlokator obstaje przy tym absurdalnym twierdzeniu. Czy łatwiej było mu się
w ten sposób z tym zmierzyć? Poczuł się rozdrażniony.
–
Wiem, że nie jestem i byłbym ci wdzięczny, gdybyś mi tego nie wmawiał.
–
Jeśli nie jesteś pijany, to w takim razie co to, do cholery, było? – Tym razem
Type nie ukrywał złości, podczas gdy Tharn w milczeniu na niego patrzył.
Rozumiał,
że mężczyzna chciałby przypisać ich czuły pocałunek wyłącznie jego upojeniu
alkoholowemu, mimo że on sam działał z zupełnie innych pobudek. Chociaż po
fakcie pomyślał, że być może zachował się lekkomyślnie, ale nastrój i ciepłe
spojrzenie Type’a odpowiednio go nastroiły.
–
Jestem jak najbardziej trzeźwy, ale nie ukrywam, że wypity alkohol dodał mi
odwagi, abym zrobił coś, czego pragnąłem. – Obaj przez moment patrzyli sobie w
oczy, a po chwili Tharn dodał: – Czy wiesz, że chciałem cię pocałować, gdy
tylko tu weszliśmy?
– …
Type szybko przerwał kontakt wzrokowy, po czym wyjął z portfela banknot
i położył go na stole.
– Będę
czekał na ciebie przy drzwiach, Ai’Tharn. Pospiesz się. Chcę już wracać. –
Następnie wstał i wyszedł, zostawiając za sobą zdezorientowanego
perkusistę.
Czy ja właśnie zostałem odrzucony...? Powinienem być już do tego
przyzwyczajony, ale nie jestem. Ile już razy mną wzgardził? I dlaczego zawsze
to tak samo boli?
Tharn pomyślał, że sam jest sobie winien. Odwaga, na którą zdobył się
dzisiejszej nocy, przyniosła opłakane rezultaty. Tak bardzo pragnął chociaż raz
poczuć, że ich relacja nie ma wyłącznie fizycznego podłoża. Westchnął głęboko,
widząc, że siostra Jeed patrzy z niepokojem w jego stronę, ale nie miał
energii, żeby zapewnić ją, że nic mu nie jest. Nie czuł się na siłach, by
kłamać. Wcale nie czuł się dobrze. Uregulował rachunek za kolację, po czym z
ciężkim sercem podążył za Typem.
Chwilę później obaj w milczeniu wsiedli do taksówki, by wrócić do
akademika. Zagubiony w myślach Tharn wyglądał przez okno, zastanawiając się,
jakie konsekwencje przyniesie jego nieostrożna próba przeniesienia ich relacji
na inny grunt.
Po
dotarciu do sypialni Type niezwłocznie chwycił przybory toaletowe i udał się
pod prysznic. Tharn opadł na łóżko, ledwo rejestrując ugięcie miękkiego
materaca. Ciągle jeszcze przebywał myślami zupełnie gdzie indziej.
Czy ja naprawdę jestem pijany?
Nie,
jednak nie. Jego zmysły nie były w żadnym stopniu otępiałe, aczkolwiek
pozwolił, aby obrazy mgliście przesuwały się w jego myślach. Całym sobą
zapragnął innej reakcji Type’a na płynący z jego serca pocałunek. Znowu
westchnął.
– Od
tego myślenia rozbolała mnie głowa. – Tharn pomasował skronie, przyznając, że
też powinien wziąć prysznic. Nie chciało mu się jednak ruszać. Nie przestawał
myśleć o ich czułym pocałunku, który tak nagle się zakończył. Doskonale
pamiętał zimne oczy Type’a, kiedy ten go odepchnął. Nigdy nie brakowało między
nimi intymności, choć na początku, wyczuwając niechęć Type’a do pocałunków w
usta, nigdy ich nie wymuszał. Z czasem to się jednak zmieniło i Type czerpał
przyjemność z pieszczot ich warg, a seks stał się bardziej intymny.
Przynajmniej Tharn tak myślał, mając nadzieję, że krok po kroku zmienia się ich
relacja. Czy to znaczyło, że jednak nie ma na to najmniejszej szansy?
W przypływie szczerości wobec samego siebie nazwał rzeczy po imieniu.
Ich pocałunki były gorące i namiętne, ale służyły podnieceniu ciał. Dzisiejszy
należał do innej kategorii. Był czuły i słodki, a Tharn przelał w niego swoje
uczucia. I dostał kosza. Type wyraźnie go odepchnął i przypisał ten pocałunek
wyłącznie upojeniu alkoholowemu. Dlaczego w ogóle próbował? Przecież piłkarz
dziesiątki razy podkreślał, że ich fizyczne relacje nie mają nic wspólnego z
uczuciami i nigdy nie wykroczą poza sypialnię. Czy łazienkę… – dodał w myślach
w przypływie wisielczego humoru.
Usłyszał kroki i ujrzał ubranego w koszulkę i krótkie spodenki
współlokatora, który najpierw dał mu nadzieję, odwzajemniając jego subtelny
pocałunek, by po chwili mu ją odebrać.
Zmrużył oczy, uzmysławiając sobie, że stał się melodramatyczny, po czym
udało mu się otrząsnąć i odwrócić. Nie chciał go widzieć. Zresztą podejrzewał,
że Type nie omieszka mu przypomnieć, że nie jest żadną babą, a on ma przestać
traktować go tak, jakby nią był. Zdawał sobie sprawę z tego, że się nad sobą
użala, ale akurat w tym momencie nie mógł nic na to poradzić. Właściwie to
zdecydował się nie okazywać inicjatywy i nie wychodzić z próbami pogodzenia. Po
chwili zorientował się, że współlokator coś do niego mówi, a w jego głosie
brzmiały już nutki zniecierpliwienia.
–
Ai’Tharn, czy ty mnie słuchasz?
Niewesołe myśli urwały się, kiedy usłyszał dobiegający z tyłu głos
Type’a, który najwidoczniej stał tuż obok jego łóżka. Perkusista postanowił nie
reagować, chociaż nie mógł nic poradzić na to, że mimo wszystko ciekaw był, jak
Type zamierza się zachować i co powiedzieć. Było wiadomo, że tak po prostu tego
nie zostawi.
–
Wiem, że nie śpisz.
Tharn
naprawdę chciał westchnąć, rejestrując swoje dziecinne zachowanie. Powinien
wykorzystać okazję, aby nie pozostawiać tej sprawy nierozwiązanej, ale wciąż
leżał w bezruchu.
–
Ai’Tharn, wiem, że nie śpisz.
–
Mmmm. – Wbrew poprzedniemu postanowieniu jednak zareagował.
–
Chcesz ze mną spać?
Zaskoczony
Tharn chciał zapytać, dlaczego Type w ogóle o to prosi. Po chwili odwrócił się
i spojrzał na chłopaka, który ze zniecierpliwieniem domagał się odpowiedzi:
– Tak
czy nie?
– Tak.
Tharn
spokojnie przyjął zaproszenie i przesunął się, robiąc miejsce w łóżku. W oczach
Type’a wyraźnie dało się dostrzec zadowolenie, ponieważ wszystko szło zgodnie z
jego wyobrażeniami. Chciał uprawiać z nim seks, kiedy tylko będzie miał na to
ochotę, ale nie zamierzał inwestować własnych uczuć. Nie miał zamiaru się w nim
zakochać.
–
Hej!
Tharn
nagle wyciągnął ręce i mocno go przytulił. Z ust piłkarza wyrwał się okrzyk,
kiedy poczuł owijające się wokół niego nogi współlokatora, który chwilę po
znalezieniu wygodnej pozycji zamknął oczy i wymruczał:
– Tak
wygląda wspólne spanie. – Mimo łagodnego głosu mocno przycisnął do siebie ciało
swojego nocnego gościa. Mężczyzna w jego ramionach nie zareagował, kiedy Tharn
schował twarz w jego szyi, nie całując go ani nie dotykając. Tylko tyle. – Jest
trochę ciasno, ale tak przyjemnie – dodał.
– Nie
miałem na myśli przytulania się we śnie, tylko...
– To
dlaczego pytałeś, czy chcę z tobą spać? – Tharn zamknął oczy, wyraźnie czując
coraz silniejszy gniew.
–
Ai’Tharn, nie pogrywaj sobie. Nie musisz udawać głupka.
–
Naprawdę tak myślisz?
–
Cholera! – przeklął Type, ale właściciel łóżka miał to gdzieś i twardo udawał,
że nie ma pojęcia, że chodziło tylko o seks.
–
Ai’Bękarcie! Nie zgrywaj głupka, do jasnej cholery! Shit! – Type wydawał się
być daleki od zachwytu, a kiedy perkusista podniósł powieki, ujrzał jego
czerwoną ze złości twarz. Uśmiechnął się więc kącikiem ust i ponownie zamknął
oczy.
Tym razem, mój drogi Słodziaku, nie zamierzam tańczyć tak, jak mi
zagrasz. Mam więcej do zaoferowania niż tylko moją dolną część ciała, o którą w
tej chwili ci chodzi!
***
Nie jestem gejem, nie jestem gejem, nie jestem gejem!
Type pomyślał, że ostatnio nie czuje się najlepiej.... Tego było
stanowczo za dużo! Gdyby nie przestał nad tym rozmyślać, to w końcu by nie
wytrzymał, a to z pewnością nie wyszłoby Tharnowi na dobre. Kto powiedział, że
Type’a nie obchodziło, co stało się w nocy, kiedy pijany Tharn odmówił mu
seksu? Prawdę powiedziawszy, najchętniej wykrzyczałby mu w twarz swoją
frustrację! Był jednak wspaniałomyślny, ponieważ dbał o to, żeby nie urazić
swojego nietrzeźwego współlokatora.
Teraz, czując ogrom zaplątanych emocji, których nie miał ochoty
analizować, wrócił myślami do czasów, kiedy odkrył seksualną orientację Tharna.
Dobrze pamiętał, jak bardzo go wtedy nienawidził. Był tak zdegustowany, że miał
ochotę wymiotować, gdy tylko widział jego twarz. Musiał przyznać, że z czasem
jednak całkowicie go zaakceptował. Nie tylko nie odczuwał już do niego
nienawiści, ale uważał go za bardzo dobrego człowieka. Oprócz łączących ich
stosunków seksualnych ten mężczyzna należał teraz do grona jego przyjaciół. Ale
do jasnej cholery, jak przyjaciele mogą się tak całować? Ai’Sukinsyn...
Pocałunki podczas stosunku są okay, ale jak on śmiał tak zwyczajnie całować go
akurat w ten sposób? I to w miejscu publicznym?! To oburzające…
Czyżby? Twarz Type’a nagle się zmieniła i odzwierciedlała jego
wątpliwości. Zdał sobie sprawę, że on i Tharn nie są tylko przyjaciółmi czy
kochankami. Mhm... Ich relacja wykracza poza ramy zwyczajnej przyjaźni. Co???
Co to w ogóle znaczy? Nie potrafił przecież ani zaakceptować homoseksualizmu,
ani tym bardziej dogadać się z mężczyznami o takich preferencjach. Shit! Mimo
to został kochankiem jednego z nich i akceptował go z całym dobrodziejstwem
inwentarza. Type chciał dokładnie przemyśleć ich obecną sytuację, ale im więcej
o tym myślał, tym bardziej się denerwował. Niech to szlag! Tamtej nocy jego
zazwyczaj napalony współlokator bezczelnie udawał niewiedzę i odmówił mu
seksu!
– Shit, po jaką cholerę miałbym włazić mu do łóżka, jeśli nie po to,
żeby się bzykać? Spać mogę przecież we własnym, nie muszę gnieść się w jego.
Jak on śmiał robić za niewiniątko, udając, że nie wie, o co mi chodzi? – Type
zgrzytnął zębami na myśl o zakończonej niepowodzeniem nocy.
– O
czym ty mówisz, Ai’Type? Odpowiedz lepiej na moje pytanie.
– Och!
Ai’No, dlaczego tu jesteś?
– O
rany, oślepłeś? Już tu siedziałem. Przychodzisz i siadasz obok, a teraz śmiesz
mówić, że mnie nie zauważyłeś, draniu? – Jego bliski przyjaciel nie zważał na
uprzejmy dobór słów, bo i po co?
Type
tępo rozejrzał się wokół, by stwierdzić, że siedzi na uboczu obok Techno,
chociaż tak dokładnie nie pamiętał, jak się tu znalazł. Jego wyraz twarzy
stawał się coraz bardziej niecierpliwy.
– Tak.
Nie, czekaj, co powiedziałeś? – zapytał zdawkowo, chociaż właściwie wcale nie
interesowała go odpowiedź.
–
Bijesz się w myślach z samym sobą? Kto wygrywa? Pytałem, czy chcesz dołączyć do
zespołu, czy nie? Ostatnio prawie się tu nie pokazujesz. – Techno, który liczył
się z tym, że za chwilę może zostać zbluzgany, stwierdził z niepokojem, że
przyjaciel od jakiegoś czasu milczy. Musiało stać się coś poważnego, bo on
przecież wcale nie kontaktuje. W zasadzie odkąd obiecał dołączyć do drużyny
piłkarskiej, zaliczył tylko tyle meczów, że można je było policzyć na palcach
jednej ręki.
–
Myślę, że lepiej odpuścić niż sprawiać innym kłopoty.
– Cóż,
jak chcesz. Masz dużo do zrobienia w tym semestrze, ale i tak chciałem, żebyś
ruszył te swoje cztery litery i zjawił się na treningu. Przyda mi się dodatkowy
głos, kiedy będziemy wybierać kapitana.
Spójrz, to jest jego prawdziwy cel! – Type potrząsnął bezradnie głową i
zastanowił się nad tym, co właściwie robi na skraju boiska, bo z pewnością nie
jest tam po to, by z kimś flirtować.
– Więc co się stało z Ai’Tharnem?
– A co
to ma wspólnego z tobą? – odparł zrzędliwie Type, słysząc imię faceta, który
nieustannie gościł w jego myślach i do którego nie był obecnie zbyt dobrze
nastawiony. Techno kontynuował:
–
Widziałem go rano i przywitałem się, ale nie odpowiedział. Szedł przed siebie z
ponurą miną. To straszne. Ale nie śmiałem go zapytać, więc pytam ciebie.
Wyglądasz dokładnie tak samo i jesteś równie nieobecny. Gadaj! Znowu go
obraziłeś?
Type zmarszczył brwi. Jego przyjaciel najwyraźniej znalazł w nim
winowajcę. Dupek!
– Co?
Słuchaj no, koleś… A czyim ty właściwie jesteś przyjacielem? Moim czy jego? I
zastanów się, zanim odpowiesz!
Techno
nie mógł się powstrzymać od głośnego śmiechu.
–
Oczywiście, że twoim i właśnie dlatego wiem, że to ty znęcasz się nad innymi...
Biedny Tharn. Ludzie, którzy nienawidzą homoseksualistów tak jak ty, nie chcą
mieć ich w swoim świecie. Nie można wymagać od ciebie, byś go zaakceptował.
Masz ograniczony umysł.
Techno
odważnie sobie poczynał, a gdy Type zwrócił w jego kierunku twarz, malowała się
na niej cała gama uczuć, z których trudno byłoby wyłowić jakieś
pozytywne.
Tiwat puścił wiązankę bluzgów, powstrzymując się od rękoczynów, ale nie omieszkał
zagrozić:
– Ty
sobie lepiej uważaj. Zawsze mogę wepchnąć ci do gardła twoje śmierdzące
skarpety i zatkać ci nimi gębę! – Uśmiech Type’a był tak zimny, że Techno mógł
przysiąc, że jego skóra pokryła się warstwą lodu.
– A co
ty się czepiasz moich śmierdzących skarpet? Nie masz własnych? Sam się nimi
zapchaj! Pffff! – Po tych słowach natychmiast wstał, chwycił kupiony napój i
szybko skierował się w stronę boiska. – Co on powiedział...? Moje skarpetki tak
śmierdzą? – Ai’Techno mruczał niewyraźnie pod nosem, zastanawiając się, co
zmalowali współlokatorzy.
Type również wolno odszedł, ale w pewnej chwili się zatrzymał. Słowa
Techno wciąż tkwiły w jego umyśle. Nie było się czemu dziwić. Wiedział, że
przyjaciel się o niego martwi, więc nie zwracał uwagi na dobór słów. Type
natomiast martwił się o coś innego.
Czy ja za dużo myślę?
Piłkarz zmrużył oczy. Tharn był tak wyciszony, że w niczym nie
przypominał samego siebie. Z początku Type myślał, że przesadza, ale słowa
Techno dopiero teraz uświadomiły mu, że perkusista był spokojniejszy i
zimniejszy niż wcześniej. Był lodowaty. Type naprawdę nie chciał się do niego
zbliżać i… martwił się. Ale... Co to za dziwne uczucie? Przyłożył rękę do
piersi i zmarszczył brwi. Czuł, że coś blokuje jego serce. Nie wiedział
dokładnie, co to jest, ale niewątpliwie miało to związek z Ai’Tharnem.
– Czy
to dlatego, że śpimy osobno? Ciekawe, czy będzie potrzebował przytulenia, żeby
wrócić – mamrotał pod nosem Type, czując, że cały dyskomfort i niezadowolenie
może wynikać z tego, że kilka dni temu został odrzucony. Był cokolwiek
zakłopotany i nie miał pewności siebie, aby znów poprosić o seks, więc przez
kilka dni chodził przygnębiony. Type potrząsnął głową i westchnął, myśląc o
tym, że kiedy nadejdzie weekend, będzie mógł znów się z nim umówić. Piątkowy
wieczór powinien być w porządku. Ai’Tharnowi pewnie ten pomysł również się
spodoba.
***
– Co się dzieje, do cholery?!
Type spojrzał na puste łóżko współlokatora. Była sobota rano. Kiedy
chłopak się obudził, ujrzał na japońskim stole notatkę, że Tharn pojechał do
domu. Tak… Trzy proste słowa, ale potrafiły tak go rozzłościć, że przekleństwa
wartkim strumieniem płynęły mu z ust. Dopiero kiedy zorientował się, że zdążył
kilkakrotnie powtórzyć repertuar inwektyw, zdołał się wreszcie opanować.
– Ty to masz nerwy! Milczałeś od kilku dni. Milczałeś!!! A teraz zwiałeś
do domu? Nawet nie napisałeś, kiedy wrócisz… Tylko trzy dziadowskie słowa:
„Pojechałem do domu”. Co ja robię? Czym się przejmuję?! Lepiej, że go tu nie
ma! Cały pokój jest mój. Powinieneś być szczęśliwy, Type…
Chwilę później zastanowił się, dlaczego właściwie tak się wścieka? Tharn
nie musi mu się z niczego spowiadać. Siedział ze skrzyżowanymi nogami,
wpatrując się w puste łóżko współlokatora tak gorącym wzrokiem, że tylko cudem
nie stanęło w płomieniach. Pokrzyżował mu plany! Dupek!
– Czy
to przez nasz ostatni pocałunek? – wymamrotał. – Śnij dalej! Nawet nie myśl, że
to ja ci się będę jako pierwszy kłaniał. Jeszcze zobaczymy, kto przyjdzie w
łaskę! Tiwat nigdy się tak nie zniży.
W niedzielę po południu Tharn wrócił do sypialni, na co Type natychmiast
podniósł się z łóżka, wyjął z lodówki butelkę z napojem i postawił ją na środku
stołu. Głośno odkaszlnął, po czym spotkał się ze wzrokiem milczącego Tharna.
– Co
to?
– A
jak myślisz? Przecież nie sok z winogron.
Na
pierwszy rzut oka wyraźnie było widać, że to Sprite. Tharn wzruszył jedynie
ramionami i powiedział lekko:
–
Dziękuję, ale teraz nie chce mi się pić. - Po tych słowach odwrócił się i
wyszedł, zostawiając w pomieszczeniu obrażonego osobnika i jego zakupione
wcześniej napoje. Serce Type’a zlodowaciało, a od zgrzytania omal nie złamał mu
się ząb. Wziął napój i pomyślał, że skoro Tharn nie chce, to on sam to wypije!
Nie to nie!
Następnego ranka Type rzucił napój na łóżko Tharna, a potem usiadł i
czytał książkę.
– Co
to?
– Nie
mam pojęcia. Skąd mam wiedzieć, co jest w twoim łóżku? – Type nie silił się na
uprzejmość, udając absolutną niewiedzę. Z talentem ozdobił twarz miną: „To
twoje łóżko, a nie moje. Co ja mam z tym wspólnego?”
Zerknął
na Tharna, który najpierw wzruszył ramionami, po czym mrucząc coś pod nosem,
otworzył butelkę i wypił jej zawartość. Ledwo co Type zdążył pomyśleć, że nie
jest tak źle, a jego serce zapłonęło nadzieją, niewzruszony perkusista rzucił:
– Dziś
wieczorem będę spał u przyjaciół.
Co ja zrobiłem, że nadal jesteś na mnie taki zły, do cholery?!
Type przygryzł wargę, patrząc, jak współlokator z kamienną twarzą
opuszcza pokój. Przez chwilę bez większego sukcesu próbował wmówić sobie, że
obecne zachowanie Tharna to przecież najlepsze, co mu się mogło przytrafić.
Czyż nie marzył o tym, od kiedy poznał jego orientację? Przynajmniej nie będzie
musiał się z nim męczyć. Niestety, żadne z tych zapewnień nie trafiało nawet do
niego samego, ponieważ wewnętrzny głos gromko i wyraźnie protestował przeciw
tym absurdalnym myślom.
Nie będę marnować swojej energii.
Cholera!
–
Życzę ci, żebyś zachorował na cukrzycę od chlania tych Sprite’ów! Niech w
twoich żyłach zamiast krwi płynie cukier! Niech to szlag! Pij, dopóki nie
zemdlejesz! Cholerny uparciuch! Kto to widział, żeby tak długo stroić
fochy?
Trzy dni później ich relacje nadal się nie zmieniły. Jedyny wyjątek
stanowiły częste wizyty Type’a w pobliskim sklepie spożywczym, w którym kupował
prawie wyłącznie słodkie napoje w puszkach, ewentualnie w butelkach. Jak tak
dalej pójdzie, te napoje zaczną śnić mu się po nocach.
Czy to
znaczy, że masz zamiar się poddać? – Type mógłby przysiąc, że wewnętrzny głos
brzmiał radosną nadzieją.
–
Oczywiście, że nie, do jasnej cholery! – warknął głośno, próbując zagłuszyć
wątpliwości. – Nie poddam się i już! Ale nie pozwolę, żeby ta niezręczna
atmosfera w sypialni trwała w nieskończoność!
Type z
godnym pozazdroszczenia – względnie pożałowania – uporem zaopatrywał
współlokatora w bezalkoholowe napoje, kładąc je zazwyczaj na jego łóżku.
– Nie
wiem, co myślisz, ale czy byłbyś uprzejmy przestać robić tu magazyn Sprite’a?
Nie musisz mi codziennie go przynosić! Jestem sprawny, sam mogę go sobie
kupować!
Tharn stanowczo zgasił wszystkie żywione przez Type’a nadzieje. Piłkarz
mógłby przysiąc, że w jego uszach rozległ się odgłos gaszonego wodą ogniska.
Syczący, nieprzyjemny odgłos. Na dodatek perkusista obrzucił go spokojnym i
absolutnie beznamiętnym spojrzeniem, w którym nie tliła się ani jedna iskierka
cieplejszych uczuć. To spowodowało, że Type zmarszczył czoło, czując, jak
gwałtownie wzbiera w nim gniew.
– Chcę
tylko zapytać, co ty sobie w ogóle myślisz!? – Jego oczy groźnie rozbłysły,
kiedy podniesionym głosem żądał konfrontacji.
Tharn
wydał z siebie zrezygnowane westchnienie i spokojnie odparł:
– Nie
mam nic do powiedzenia, Type.
–
Ai’Sukinsynu – warknął południowiec i zacisnął zęby, natomiast Tharn bez
pośpiechu się do niego odwrócił i sprecyzował:
–
Zachowuję się tak… jak sobie tego życzyłeś. Powinieneś być zadowolony.
Po jego słowach w sypialni zapanowała ponura atmosfera, podczas gdy
młodzi mężczyźni w milczeniu na siebie patrzyli, próbując odgadnąć, co myśli
przeciwnik. Type zacisnął pięści, wyraźnie czując, że jest źle. To była
prawdziwa katastrofa bez nadziei na poprawę. Wypowiedziane przez Tharna chwilę
później słowa były ostatnim gwoździem do trumny Type’a.
– Dziś
będę nocował u przyjaciół.
Type poczuł się tak, jakby otrzymał kopa w żołądek, szczególnie kiedy
ujrzał uśmiech Tharna, w którym nie było nawet cienia radości, a tym bardziej
nadziei. Chwilę później perkusista skierował się w stronę drzwi, zamierzając
bezzwłocznie opuścić sypialnię.
Tiwat nie rozumiał, jak to się stało, ale jego ciało okazało się szybsze
od jego mózgu. W jednej chwili złapał współlokatora za ramię, błyskawicznie go
odwrócił i – kładąc rękę na jego karku – przyciągnął do siebie, by przylgnąć
ustami do jego warg. Pocałunek, w którym mieszały się silne emocje piłkarza,
nie trwał długo, a po jego zakończeniu obaj wbili w siebie wzrok. Chwilę
później Type dostrzegł uśmiech Tharna.
–
Ai’Type...
– Nie
musisz się tak do mnie uśmiechać. Nie zamierzam się poddać – powiedział chłodno
Type, kompletnie ignorując swoją rozpaloną twarz, po czym uwolnił współlokatora
i odwrócił się w stronę łóżka.
– Idź,
dokąd tylko chcesz. Nawet do diabła! Nie obchodzi mnie to! – Type nie usłyszał
oddalających się kroków, a zamiast tego poczuł ciepło ciała Tharna, który objął
go od tyłu i wtulił twarz w jego szyję.
– Nie
chodzi o to, że nie chcę iść, ale o to, że nie mogę uciec od ciebie bez względu
na to, dokądkolwiek się udam.
Może to, czego potrzebował Tharn, to nie przeprosiny, ale okazanie mu
serca i danie do zrozumienia, że wciąż istnieje nadzieja?
Tłumacz:
Juli.Ann
Korekta:
Baka / paszyma
Komentarze
Prześlij komentarz