TT [Tom 1] – Rozdział 29
Po tym, jak Type zyskał męża
Posiadanie męża nie było takie złe, jak mogłoby się
wydawać. Gdy Type się obudził, czując ból w każdym mięśniu, stwierdził, że na
japońskim stole czeka na niego śniadanie. Rejestrując jego pobudkę,
współlokator, który zmagał się z pracą domową na łóżku obok, natychmiast
odłożył książkę, żeby sprawdzić, jak czuje się jego chłopak.
– Masz
siłę, by wstać i pójść pod prysznic? Umyłem cię najlepiej, jak potrafiłem, ale
nadal możesz czuć się trochę nieświeżo.
Dopiero
gdy Tharn skończył mówić, Type zauważył, że ma na sobie luźny i wygodny dres.
Potrząsnął głową, zaskoczony tym ujmującym gestem.
– Chcę
najpierw umyć zęby i twarz...
Do diabła! Dlaczego mam taki głos?
Jego
głos był zachrypnięty i niemalże niesłyszalny. Zaskoczony chłopak złapał się za
gardło, zanim wszystko sobie przypomniał.
–
Shit! Ostatnia noc była cholernie intensywna – wymruczał do siebie, odrzucając
wsparcie Tharna, który zamierzał pomóc mu wstać. Zamiast tego opuścił stopy na
podłogę i na chwiejnych nogach udał się na balkon, gdzie znajdowała się
umywalka. Każdy niepewny krok sprawiał taki ból, jakby chodził z nożem wbitym w
to jedno konkretne miejsce…
W momencie, gdy zimna woda dotknęła jego twarzy, senność
zniknęła, a do umysłu zaczęły napływać trzeźwe myśli. Myjąc zęby, postanowił
najpierw zjeść śniadanie, a dopiero potem wziąć prysznic. Właśnie osuszał
dłońmi nadmiar wody z twarzy, kiedy w jego polu widzenia pojawił się mały
ręcznik, który zaskoczony piłkarz przyjął z wdzięcznością.
–
Jedzenie zdążyło wystygnąć. Chcesz, żebym ci je podgrzał?
– Nie,
nie trzeba. – Type potrząsnął głową, odrzucając propozycję. Jego żołądek był
tak pusty, że z pewnością przykleił mu się już do kręgosłupa. Ostatnią potrawą,
którą zjadł, był niezbyt obfity posiłek z Puifai. A po tych wszystkich
intensywnych ćwiczeniach łóżkowych jego ciało potrzebowało paliwa. W chwili,
gdy zasiadł do stołu, zdał sobie sprawę, że fizyczne skutki nocnych igraszek są
bardziej dojmujące, niż myślał.
–
Kurwa! – wychrypiał.
Zaniepokojony
Tharn, który właśnie nalewał mu wody, podniósł głowę.
– Co
się stało?
– Nie
jestem jeszcze twoją własnością! – To jedyne wyjaśnienie, jakie zdołał wydusić
z siebie Type, zanim chwycił ręcznik, by udać się pod prysznic.
– Moją
własnością? – zdumiał się jego chłopak.
–
Zapomnij! Idę się wykąpać.
Piłkarz zrobił nieprzystępną minę, nie chcąc, by Tharn
zorientował się, jak bardzo czuje się zakłopotany. Zdecydował się wyjść z
pokoju w jak najbardziej męski sposób, ale wydawało się, że spostrzegawcze oczy
Tharna nie potrzebowały wiele, by zasygnalizować ich właścicielowi, o co
chodzi.
– Och!
Próbowałem przecież wyjść wczoraj wieczorem, ale mnie powstrzymałeś. Niestety,
nie mogłem dokładnie oczyścić tej części ciebie z obawy, że mógłbym cię zranić.
Trzask!
Type
nie zamierzał stać i słuchać wyjaśnień kochanka! Wyszedł z pokoju tak szybko,
jak tylko potrafił, biorąc pod uwagę jego samopoczucie. Nie mógł jednak
powstrzymać się od wspominania intensywnych scen z ostatniej nocy, które
doprowadziły go do obecnego stanu. Im więcej obrazów wyświetlało mu się w
głowie, tym bardziej czuł się zawstydzony. Starając się z całej siły zatrzymać
gorące sceny błyskające w jego umyśle, Type wsadził głowę pod prysznic,
pozwalając, by zimna woda zmyła z niego poczucie winy po ostatniej nocy.
Puk, puk!
–
Ai’Type, otwórz drzwi.
Zaskoczony
chłopak odwrócił się w kierunku, z którego dobiegł ten niespodziewany dźwięk.
– Co?
– Jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy usłyszał pukanie do drzwi kabiny
prysznicowej i głos Tharna, który prosił o pozwolenie na wejście. Bojąc się
powtórki z wczorajszych przygód, Type szybko odmówił, chociaż przyznawał w
duchu, że pomysł „zabawy” pod prysznicem był niesamowicie podniecający. Nie
chciał jednak robić tego akurat teraz, kiedy do fizycznych dolegliwości
dołączył wstyd na samą myśl o tym, co się niedawno wydarzyło.
– Nie
otworzę!
Ten drań pewnie chce mnie znowu przelecieć w
łazience.
– W
takim razie będziesz musiał obejść się bez szamponu i żelu pod prysznic…
Hę?
–
Czekaj, przyniosłeś mi kosmetyki?
Type
trochę podniósł głos – po to, by ktoś, kto znajdował się w pobliżu, mógł
usłyszeć niewinny powód wizyty Tharna pod drzwiami jego kabiny.
–
Wyszedłeś z pokoju, nie zabierając przyborów toaletowych, więc zastanawiałem
się, jak weźmiesz bez nich prysznic...
Słysząc
to, Type otworzył drzwi i sięgnął po kosmetyczkę.
–
Podaj mi ją i uciekaj – wyszeptał.
–
Dlaczego? Boisz się, że zrobię coś nieprzyzwoitego? – droczył się perkusista,
ale mimo to grzecznie podał kosmetyki Type’owi, po czym zamknął drzwi. Nie
wiedział, dlaczego jego chłopak wciąż nie odważył się na niego spojrzeć. Przez
chwilę zastanowił się, czy nie kierowała nim obawa, że mógłby spróbować się do
niego dobierać. W rzeczywistości, mimo kpiących słów, była to ostatnia rzecz, o
której Tharn w tym momencie myślał. Chciał tylko, żeby Type’owi było jak
najwygodniej. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ostatniej nocy przekroczyli
granice tego, co bez konsekwencji może znieść ludzkie ciało.
–
Potrzebujesz jeszcze czegoś? – zapytał Tharn, ale chłopak pod natryskiem
zacisnął zęby i wycedził:
– Tak,
żebyś się stąd zmył!
Za drzwiami rozległ się śmiech, a potem odgłos
oddalających się kroków. Tharn postanowił zostawić swojego kolczastego
Słodziaka, który z całych sił próbował zamaskować nietypową dla siebie
nieśmiałość.
Kilka minut później w pełni ubrany południowiec wrócił do
pokoju. Gdy tylko wszedł do środka, poczuł apetyczny zapach śniadania. Było
oczywiste, że Tharn je dla niego podgrzał, ale w powietrzu unosił się również
jakiś inny zapach...
– Co
to jest? – zapytał, gdy jego nos wychwycił kwiatowy zapach.
–
Mówiłeś, że nie podoba ci się, jak pachnie pokój po seksie. Zmieniłem pościel i
użyłem odświeżacza powietrza. Co prawda napis głosi, że jest bezzapachowy, ale
zdaje się, że pachnie jakimiś kwiatkami. – Tharn rozglądał się dookoła, jakby
można było dostrzec w pokoju aromat.
Type natomiast odwrócił się, by spojrzeć na łóżka,
stwierdzając, że na obu została zmieniona bielizna pościelowa. Wczoraj – po
tym, jak zakończył się ich seks maraton na łóżku Tharna – przenieśli się do
niego, żeby nie spać w mokrej od spermy pościeli. Widząc, że wszystko jest
nieskazitelnie czyste i pomieszczenie pachnie jedynie świeżymi kwiatami i
jedzeniem, Type nie mógł się powstrzymać, by z zadowoleniem nie skinąć
głową.
– Mhm
– powiedział swobodnie, starając się nie dać po sobie poznać, że jest
szczęśliwy, czując, jak Tharn dba o jego zdanie i zaspokaja jego potrzeby.
W
końcu Type mógł usiąść do jedzenia. Był tak wygłodniały, że w mgnieniu oka
pochłonął wszystko, ani razu nie odrywając wzroku od talerza. Szczęśliwy Tharn
usiadł przed swoim małym Diabełkiem, w milczeniu patrząc, jak ten je. Mimo że
współlokator całkowicie pochłonięty był posiłkiem, to jednak wciąż czuł na
sobie wzrok perkusisty.
Dlaczego on się tak na mnie gapi!?
W
przeszłości Type spojrzałby w górę i nie omieszkał go zbluzgać. Ale teraz...
nie mógł.
–
Jeszcze dzisiaj na mnie nie spojrzałeś.
Bum!
– Auć!
Ai’Type, dlaczego przyłożyłeś mi kopa?
Gdy
tylko Tharn poruszył temat, który Type próbował omijać, ukrywając swoją
nieśmiałość i zachowując pozory normalności, ten natychmiast się rozzłościł.
Bez słowa kopnął stopę pytającego, który również zajął miejsce przy
stole.
– Hej!
Puszczaj moją nogę!
Przy drugiej próbie kopnięcia Tharn chwycił go za kostkę,
skutecznie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Type natychmiast głośno
zaprotestował, ale jego współlokator z uśmiechem na ustach posłał mu jedynie
spokojne spojrzenie.
–
Najpierw na mnie popatrz.
– …
–
Nawet nie spojrzysz? – wymruczał perkusista, delikatnie głaszcząc kciukiem
kostkę kochanka. Przekrzywił głowę, żeby popatrzeć w oczy Type’a, ale ten wciąż
się odwracał, unikając jego spojrzenia. W końcu Tharn przyciągnął trzymaną
stopę i położył ją na swoim kolanie. Następnie przyłożył jeden palec do
podeszwy i rozpoczął atak. Wiedział, że najgorszą rzeczą, jaką może zrobić
Type’owi, jest łaskotanie… I dokładnie to właśnie zrobił.
–
Przestań! Ai’Dupku! Przestań, mam łaskotki! Hahaha!
Tharn
nie zamierzał odpuszczać, podczas gdy Type usiłował wyrwać stopę z uścisku
silnej dłoni i uciec…
–
Spójrz mi w twarz, a przestanę – negocjował Tharn.
– Ha!
Dobra! Dobra, patrzę! Przestań!
Type w końcu się poddał, ale jego oblicze wyraźnie
wskazywało, że jest zły, natomiast perkusista, nie puszczając jego stopy, z
uśmiechem patrzył na współlokatora.
Chcesz, żebym patrzył? Dobra, wypalę ci dziurę w czaszce! –
myślał mściwie Type, ale gdy tylko ujrzał rozciągnięte w uśmiechu usta i
błyszczące oczy, jego twarz złagodniała. Nie potrafiąc dłużej patrzeć na
chłopaka, w którego ramionach spędził noc, Type jedną ręką zasłonił oczy.
–
Przyznaję się do porażki.
Choć
jego skóra była tak czerwona, że czuł ciepło, Type nadal próbował zamaskować to
uczucie, używając swojego najostrzejszego tonu głosu.
–
Jestem nieśmiały, okay?! Możesz już tak na mnie nie patrzeć?! Wiem, co się
stało ostatniej nocy, nie przewiercaj mnie spojrzeniem!
Wczoraj wieczorem podniecony chłopak namiętnie krzyczał, a teraz
próbował ukryć swoją nieśmiałość, udając złość. Tharn znów się uśmiechnął i
powoli puścił kostkę Type’a, który natychmiast ją cofnął.
–
Cieszę się, że pamiętasz ostatnią noc – szepnął Tharn z uśmiechem.
Piłkarz
jęknął niezadowolony, na co perkusista roześmiał się jeszcze radośniej.
–
Jesteśmy teraz w związku – stwierdził rzeczowo, by nie pozostały żadne
wątpliwości.
– …
Tak
naprawdę Type nadal czuł się nieswojo z tą etykietą, ale kiedy zobaczył, że
Tharn patrzy na niego z oczekiwaniem, jakby szukał potwierdzenia, nie mógł się
powstrzymać i odpowiedział sztywno:
– Tak,
wiem. Pamiętam.
Pamiętam, jak cię przytulałem, prosiłem o wybaczenie,
przepraszałem i wyznawałem wszystkie swoje uczucia.
Tharn
był tak szczęśliwy, że słysząc to wyznanie, przysunął się bliżej Type’a i objął
go w pasie.
–
Dlaczego siedzisz tu i mnie obściskujesz? Jest tyle miejsca, gdzie możesz
siedzieć – skarżył się chłopak, nie podejmując jednak żadnego wysiłku, by
wywinąć się z ramion partnera.
– Ale
ja chcę siedzieć tutaj! – nadąsał się perkusista, na co południowiec jedynie
głośno wciągnął powietrze, ale nic więcej nie powiedział. Widział po twarzy
przytulającego go faceta, że nie wypuści go bez względu na to, jak bardzo
będzie się skarżył. Skierował więc wzrok w dół i zjadł ostatnie kęsy swojego
śniadania.
***
–
Pójdę je umyć – powiedział Tharn, gdy obaj szykowali się do wstania od stołu.
Wziął brudne naczynia i udał się z nimi prosto do zlewu. Type zacisnął usta i
poskarżył się:
–
Przez ciebie czuję się jak baba, którą trzeba się opiekować.
Jego skargi trafiały jednak w próżnię. On przecież również
był szczęśliwy i protestował wyłącznie dla zasady. Zaczynał zauważać, że
posiadanie męża jest bardzo wygodne. Myśląc o tym, podniósł leżące na podłodze
zeszyty Tharna i ułożył je ostrożnie na stole, przy którym wcześniej spożywał
posiłek, po czym położył się na swoim świeżo pościelonym łóżku. Wciąż czuł się
słabo i nie planował wychodzić z sypialni przez cały dzień.
–
Chcesz jeszcze coś zjeść? Mogę iść kupić – powiedział Tharn po powrocie z
balkonu, całkowicie ignorując poprzedni komentarz Type’a.
– Masz
aż tak wielką potrzebę, by się mną opiekować? Muszę tylko poleżeć, a ty
zachowujesz się tak, jakbym nagle stał się niepełnosprawny czy coś w tym stylu.
Piłkarz znów nie przebierał w słowach, ale przyzwyczajony do jego jadowitego
języka Tharn tylko potrząsnął głową.
– Więc
niczego więcej nie potrzebujesz? – mruknął troskliwy mąż.
– Nie,
chcę jeszcze trochę pospać. Możesz odrobić lekcje.
Tharn
przytaknął i szybkim ruchem przesunął stół bliżej łóżka współlokatora, po czym
opierając się o nie plecami, usiadł i kontynuował naukę. Zaciekawiony Type
obrócił się na bok, by spojrzeć na partnera.
–
Kiedy masz egzamin końcowy?
– W
przyszłym tygodniu. Ty też niedługo kończysz semestr. Nie musisz oddać żadnej
pracy? – zapytał Tharn, sprawiając, że Type głęboko westchnął.
– Tak,
ale zrobię to później. Nie jestem teraz w nastroju – odpowiedział leniwie.
W tym
momencie głośno zadzwonił telefon. Obaj spojrzeli w stronę, z której dochodził
dźwięk, i zdali sobie sprawę, że to komórka Type’a wciąż znajdująca się w
kieszeni dżinsów, które miał na sobie zeszłej nocy. Młody człowiek dramatycznie
westchnął, rozśmieszając tym swoją drugą połówkę.
– Leż,
podam ci ją.
Type
nie zrobił żadnego ruchu, by wstać, bo nie miał ochoty się podnosić. Tharn
sięgnął do dżinsów, wyjął telefon i podał mu go, po czym usiadł z powrotem.
Type zaś jedynie leniwie spojrzał na ekran, po czym odrzucił połączenie,
wyciszył dzwonki i schował smartfona pod poduszkę.
– Nie
odbierzesz?
– Nie.
To Champ. Pewnie dzwoni, by spytać, czy mam ochotę zagrać w piłkę z nim i z
jego przyjaciółmi – odpowiedział chłopak, po czym dodał, że Puifai z pewnością
nie powiedziała przyjacielowi, co wydarzyło się wczoraj, bo inaczej ten już by
pukał do drzwi, żeby osobiście go zbluzgać. Type nie był w tej chwili w
nastroju do wyjaśniania czegokolwiek komukolwiek, więc lepiej będzie, jeśli
spotkają się później.
– Aha
– brzmiała niezobowiązująca odpowiedź Tharna. Nie pytał o Puifai. Nie był
pewien, czy chce usłyszeć coś więcej na jej temat. Na razie cieszył się, że
Type nie chce o tym rozmawiać.
Dla
południowca też nie był to zbyt przyjemny temat. Oszukiwał i bawił się
uczuciami dziewczyny, jednocześnie igrając z Tharnem. To nie było coś, z czego
mógł być dumny. Type skupił swoją uwagę na mężczyźnie siedzącym tyłem do niego.
Patrząc na kark współlokatora, zauważył, że ma on włosy nieco dłuższe i
bardziej miękkie od jego własnych, a ich kolor był o wiele jaśniejszy. Typ
wyciągnął rękę i delikatnie dotknął karku perkusisty. Następnie zanurzył
opuszki palców w jego włosach i delikatnie je przeczesał, patrząc, jak uniosły
się i – zachowując formę – dopiero po chwili opadły. Tharn nie zareagował, po
prostu dalej spokojnie coś pisał.
Type
potraktował jego milczenie jako wyzwanie. Zwiększał siłę nacisku, masował skórę
głowy, unosił pasma, po czym zabierał rękę i patrzył, jak miękko opadają.
–
Dobrze się bawisz? – zapytał Tharn łagodnym głosem, wywołując uśmiech na twarzy
leniwca, który rzeczywiście całkiem nieźle się bawił.
–
Bardzo.
To
była prawdziwa przyjemność móc dotykać Tharna w ten sposób i nie słyszeć z jego
strony żadnych skarg.
– W
takim razie nie przeszkadzaj sobie. – Tharn nie narzekał na to, że chłopak go
rozprasza. Type poczuł drżenie w sercu. Pochylił się i trzymając obiema rękami
podbródek partnera, pocałował go w usta.
–
Ai’Type... – Tharn chciał kontynuować pocałunek, ale Type odsunął się pierwszy.
–
Zajmij się swoją pracą domową, a ja w tym czasie się prześpię – powiedział
chłopak, z powrotem się kładąc. Tharn, który nagle został pocałowany, mógł się
tylko na niego gapić. Było oczywiste, że Type nie zamierza nic więcej
powiedzieć ani zrobić.
„To
tyle, ile ktoś taki jak ja może ci dać” – zdawała się mówić jego postawa.
Piłkarz wiedział, że brakuje mu umiejętności
komunikacyjnych. Wiedział też, że Tharn z pewnością oczekuje, iż teraz pewne
rzeczy między nimi się zmienią. Ale przecież współlokator był kimś, z kim przez
większość ich znajomości żył w niezgodzie, a w pewnym momencie nawet go
nienawidził... Nie potrafił tak łatwo zmienić sposobu, w jaki z nim obcował.
Dlatego na tym etapie najbardziej czułym gestem, na jaki potrafił się zdobyć,
był ten pocałunek.
–
Słodkich snów.
W końcu okazało się, że Type nie musi się tak bardzo
martwić. Zanim z uśmiechem na ustach zasnął, po raz kolejny pomyślał, że
posiadanie męża nie było takie złe, jak mogłoby się wydawać.
***
Drrrr…
Piłkarz nie wiedział, jak długo spał, kiedy obudził
go wibrujący pod poduszką telefon. Po omacku sięgnął po niego, gotów po prostu
wyłączyć to piekielne urządzenie i wrócić do snu, ale jeden rzut oka
wystarczył, żeby głęboko westchnął i zrezygnowany odebrał rozmowę od
ojca.
– Co
słychać, tato? – Ojciec nie był przecież kimś, kogo można było tak zwyczajnie
ignorować, ryzykując utratę finansowego wsparcia w następnym miesiącu.
– A co
u ciebie, synu? Jak minęła noc? Udała się randka z twoją dziewczyną?
Type przewrócił oczami. Przez chwilę zapomniał, że poprosił
ojca o dodatkowe pieniądze, żeby kupić Puifai urodzinowy prezent i móc zaprosić
ją do restauracji. Powinien spodziewać się, że ojciec zadzwoni następnego dnia,
żeby zapytać o szczegóły. Staruszek prawdopodobnie oczekiwał, że jego syn
przyprowadzi wkrótce do domu dziewczynę.
Przykro mi tato, ale twój syn znalazł sobie męża zamiast
żony.
Kiedy tylko o tym pomyślał, zrobiło mu się słabo. Jego
rodzice dobrze wiedzieli, skąd wzięła się jego nienawiść do homoseksualistów.
Nie sądził, że będzie miał serce, by powiedzieć im, że ich jedynak nie zdołał
uciec przed szponami gejów...
Zerknął na chłopaka siedzącego na podłodze obok łóżka i
stwierdził, że ten zasnął z głową odchyloną do tyłu, a jego długie nogi prawie
przewróciły japoński stół. Wcześniej wyglądał na bardzo zmęczonego. Chociaż
nalegał, by się nim opiekować i odrabiać zadania, również musiał być
wyczerpany. Wczorajsza noc nie była przecież samotną przygodą.
–
Skończyło się na tym, że zerwaliśmy. – Type uznał, że lepiej będzie trzymać się
blisko prawdy.
– Co?!
Cóż, wygląda na to, że nie nabyłeś nawet połowy umiejętności swojego ojca.
Żono, słyszałaś? Twój syn został porzucony!
Tiwat
westchnął z frustracją.
– Nie
dostałem żadnego kosza! Po prostu uznałem, że nie jest odpowiednią osobą. –
Wypowiadając te słowa, zerknął na Tharna. Dla zdrowia jego ojca lepiej będzie,
jeśli nie dowie się, kto okazał się być tą właściwą osobą. Całkiem na serio
obawiał się, że tata dostanie ataku serca, jeśli tylko zrozumie, kogo jego syn
wybrał sobie na swoją sympatię.
–
Zwyczajne wymówki.
Mężczyzna
po drugiej stronie telefonu roześmiał się głośno, podczas gdy jego syn wzruszył
ramionami i wyciągnął rękę, by dotknąć włosów śpiącego chłopaka.
–
Tato, mogę dostać trochę pieniędzy? – Type szybko zmienił temat na taki, który
o wiele bardziej go interesował.
– Co?!
Jak śmiesz prosić o pieniądze, skoro moja ostatnia inwestycja w ciebie okazała
się takim fiaskiem! – Ojciec nie pożałował sobie, by się z nim podroczyć, co
Tiwat musiał teraz mężnie znieść, w milczeniu przewracając oczami.
– W
przyszłym semestrze chcę się wyprowadzić z akademika, tato.
Student
wrócił do tematu. Jego determinacja wzrosła dzięki temu, co powiedział Tharn.
Partner miał rację, mówiąc, że poza kampusem będzie im wygodniej. Pozwoli im to
cieszyć się sobą bez przeszkadzania innym ludziom. Ponadto duże łóżko byłoby z
pewnością o wiele wygodniejsze dla dwóch wysokich mężczyzn niż wąskie łóżka w
akademiku.
– Ha!
Znowu to samo! Rozmawialiśmy o tym wcześniej i zgodziliśmy się na jeden rok.
– To
była twoja decyzja, tatku. Kilka razy mówiłem, że tego nie chcę, a ty zawsze
mnie ignorowałeś.
– Nie
rozumiem cię. W akademiku jest wygodnie i jesteś otoczony przez przyjaciół.
Taaaak, życie w akademiku było bardzo wygodne i to do tego
stopnia, że nawet znalazł sobie męża – właśnie dzięki temu, że tu zamieszkał.
Gdyby nie wymuszono na nim sypiania na terenie kampusu, to być może znalazłby
swojemu ojcu synową zamiast zięcia. Type przewrócił oczami, nie przestając
bawić się włosami uśpionego Tharna. Próbował przemówić ojcu do rozsądku, ale
ten wydawał się nieugięty. Truł o pozostaniu w akademiku w celu nawiązywania
przyjaźni, bla, bla, bla. Tiwat postanowił więc zmienić taktykę.
– Chcę
zamieszkać wspólnie z moim przyjacielem, tato, i dzielić z nim czynsz.
– Z
kim? Z Nong ‘No? Czy którymś z twoich przyjaciół z liceum?
Czy
jego ojciec myślał, że to byli jedyni ludzie, z jakimi się przyjaźnił? Ci z
liceum?
– Nie,
to mój obecny współlokator, ten, który opiekował się mną, kiedy byłem chory,
pamiętasz?
Gdy
tylko Type wspomniał o tym wydarzeniu, jego ojciec wykrzyknął.
–
Ooooch!
Nie było wątpliwości, że syn uderzył w czułą strunę,
wymieniając osobę, która okazała mu troskę. Ojciec doskonale to pamiętał.
Wysłał nawet solone jajka, by podziękować troskliwej duszy, która opiekowała
się jego głupim synem. Na początku myślał, że ich odbiorcą był Techno, ale
później, podczas rozmowy telefonicznej Tiwat nie omieszkał wyjaśnić mu, komu
zawdzięczał opiekę.
–
Skoro tak dobrze się dogadujecie, to dlaczego chcecie się wyprowadzić?
–
Wygodniej jest mieszkać poza kampusem.
Za każdym razem, gdy uprawiali seks w akademiku, Type czuł,
że nie tylko łamią zasady, ale kto wie, czy nieumyślnie nie dostarczają
„rozrywki” sąsiadom.
– Na
przykład?
Zmęczony
powtarzaniem tego samego syn uciekł się do błagania.
–
Proszę, tato, pozwól mi się wyprowadzić. Twój chłopczyk obiecuje, że będzie się
pilnie uczył i zdobędzie wielu przyjaciół. Będzie wracał przed 23:00 i nie
będzie brał narkotyków ani sypiał z dziewczynami.
Przezwisko „chłopczyk” Tiwat otrzymał od kolegi z liceum i
chociaż czuł, że brzmi ono zbyt pieszczotliwie, wiedział też, że używając go,
może osiągnąć wymierne rezultaty u swojego upartego staruszka. Zadowolenie
rodziciela przybliży go do upragnionego mieszkania.
– To,
że nie będziesz ćpał, mogę jak najbardziej pochwalić, ale na twoim miejscu nie
rezygnowałbym tak pochopnie z przyjemności obcowania z kobietami.
–
Mężu!!! Jakich bzdur uczysz naszego syna?!
Type
uśmiechnął się radośnie, gdy z drugiego końca linii dobiegł go gniewny głos
matki.
To będzie dla niego nauczka! – pomyślał. – Tatusiek
właśnie sobie nagrabił!
–
Synu, nie słuchaj tego, co mówi twój ojciec. Porozmawiamy później. Tata musi
dokończyć swoją pracę!
Aha! Na konsekwencje nie przyjdzie ojcu długo czekać…
Zaskoczony Type zorientował się, że matka natychmiast
zakończyła rozmowę. Otworzył oczy nieco szerzej. Odłożyła słuchawkę w momencie,
gdy już prawie czuł, że wygrywa bitwę. No cóż, jeśli wkrótce wróci do tematu,
to ma całkiem realne szanse, by przekonać ich do wyrażenia zgody na
przeprowadzkę. Wzdychając, odłożył telefon na miejsce, po czym odwrócił się, by
spojrzeć na śpiącego Tharna.
Cholera!
–
„Chłopczyk”? – wymruczał Tharn, a w kąciku jego ust pojawił się senny uśmiech.
–
Kurwa – wymamrotał pod nosem zaskoczony Type. Niech to szlag! Tharn musiał
słyszeć całą rozmowę z ojcem.
Perkusista delikatnie podrapał się po głowie, a potem
przeniósł rękę na szyję i zaczął ją masować. Po chwili odchrząknął, po czym
rozprostował swoje długie kończyny. Wyglądał na obolałego. Dobrze! Kto mu kazał
zasypiać w tak niewygodnej pozycji?
– W
ten sposób rozmawiasz z rodziną?
– Nie,
zazwyczaj nie. A ty nigdy nie używałeś w stosunku do swoich rodziców
pieszczotliwych zwrotów?
– Nie,
nie pamiętam. Po raz pierwszy usłyszałem też, że ktoś nazywa siebie
„chłopczykiem”. Bardzo niespodziewane... zwłaszcza u tak silnego faceta jak ty.
– Tharn wciąż masował kark z lekko ironicznym uśmiechem na ustach. Tymczasem
silny młodzieniec, by ukryć zakłopotanie, odwołał się do swojego ciętego
języka.
–
Musiałeś w swoim poprzednim życiu zrobić wystarczająco dużo dobrych uczynków,
żeby móc to usłyszeć. Ale pozwól, że ci poradzę, byś nie stroił sobie ze mnie
żartów.
Tharn spojrzał na niego z rozbawieniem, a Tiwat skorzystał z
okazji, by wyciągnąć kciuk i zrobić gest podrzynania gardła, wymownie
prezentując partnerowi konsekwencje wykorzystania przeciwko niemu tego, co
właśnie usłyszał.
Tharn
głośno się roześmiał.
– Czy
oprócz tego, że nazywasz siebie wdzięcznym mianem chłopczyka, ssiesz również
kciuk?
–
Ai’Tharn, ty draniu!
Type chciał mu przyłożyć, ale jego ciało było jeszcze zbyt
obolałe, więc pozostał jedynie przy rzucaniu morderczych spojrzeń, co
najwyraźniej dodatkowo rozbawiło Tharna.
– Co
powiedział twój tata? Możesz się wyprowadzić? – Gdy Tharn zmienił temat, Tiwat
natychmiast z ulgą odpowiedział na jego pytanie.
– Nie
wiem. Byłem już prawie u celu, ale moja mama nagle zakończyła rozmowę. Chyba
nie powinno być żadnych problemów. Ojciec uzasadniał to tym, że chciał, abym
miał więcej przyjaciół. Jeśli pokażę mu, że już ich mam i że zamierzam nawet
zamieszkać z jednym z nich, powinien się zgodzić.
– Z
„przyjacielem”? – Tharn zmarszczył brwi, sprawiając, że Type z powagą na niego
spojrzał.
–
Chyba nie spodziewałeś się, że powiem ojcu, że wprowadzam się do mojego faceta?
– zapytał, zaniepokojony tym, dokąd zmierzała ta rozmowa. Wyczuwając zmianę
nastroju, perkusista uśmiechnął się i odpowiedział, starając się nie robić z
igły wideł.
–
Żartuję. Wiem, że nie możesz tego powiedzieć. Wystarczy, że chcesz się ze mną
umawiać.
Type był świadomy, że chociaż usta Tharna wypowiadały
uspokajające słowa, to dla jego serca prawdopodobnie nie było to takie proste.
Po tym wszystkim, co przeszli – od wrogów do przyjaciół, poprzez seks
przyjaciół aż do kochanków i sympatii... Piłkarz spodziewał się, że Tharn
będzie chciał przekroczyć kolejne granice, ale na razie nie chciał się nad tym
zastanawiać, więc pospiesznie zmienił temat.
–
Nigdy nie pytałem, ale skoro masz pieniądze, dlaczego zamieszkałeś na kampusie?
– Bo
jest blisko. Oszczędza mi to czasu na chodzenie tam i z powrotem. Mam go więcej
na ćwiczenia. – Odpowiedział swobodnie, przeciągając się.
– Ale
po przeprowadzce…
– To
nie ma znaczenia. Chętnie poświęcę czas, byle móc wygodniej żyć z tobą. – Tharn
odwrócił głowę, by wyłączyć laptopa. – Przesuń się.
– Idź
do swojego własnego łóżka. Są za małe, żeby gnieść się na nich we dwóch. Poza
tym jest za gorąco!
Tharn skrzywił się, a potem nagle diabelsko uśmiechnął.
Szybko wstał i podszedł do swojego wentylatora, po czym go wyłączył. Jeśli upał
był wystarczająco dobrym argumentem dla Type’a, to on chętnie z tego
skorzysta.
– Masz
rację, jest gorąco, a mój wentylator nie działa. Rusz się, musisz podzielić się
ze mną twoim. – Tharn położył się obok swojego Słodziaka, który w osłupieniu
się na niego gapił.
–
Ai’Tharn! Jestem gorący! – powiedział w końcu, wyglądając na wkurzonego.
Święta prawda! Któż wiedziałby o tym lepiej ode
mnie?
Tharn,
który nie mógł winić za złość Type’a nikogo innego jak tylko siebie, uśmiechnął
się radośnie i powoli wyciągnął rękę, żeby objąć go w pasie.
– Ale
ja jestem zimny. Twój wentylator wieje prosto w moje plecy. Ochłodzę cię,
wystarczy się przytulić.
–
Ai’...
Zanim
Type zdążył wypluć z siebie potok niegrzecznych słów, które miał już
przygotowane, Tharn zachichotał, położył jego głowę na swoim ramieniu i
zapytał:
– Co
powiesz na to, żebyśmy jutro rozejrzeli się za mieszkaniem?
Tiwat
westchnął.
– A
mam szansę odmówić? Nawet jeśli się nie zgodzę, to i tak mnie wywleczesz na
poszukiwania.
Type pomyślał, że chłopak, który potrafił wymyślić powód,
żeby wcisnąć się z nim do małego łóżka, kiedy było tak nieznośnie gorąco, i
który potrafił zmusić go do kupienia pościeli, mimo że wcale tego nie chciał, z
łatwością znajdzie sposób, by skłonić go również do oglądania mieszkań.
– Nie
zmuszałem cię... – powiedział Tharn, czując, jak jego partner rozluźnia się w
jego ramionach, co sprawiło, że jego wciąż obolałe serce zaczęło szybciej bić.
– Po prostu znajduję powody, dla których nie możesz mi odmówić.
–
Pffff!
W tej chwili Type najchętniej potrząsnąłby jego głową.
Odkąd zbliżyli się do siebie po tym, jak podjął decyzję o zaprzestaniu walki,
Type zauważył, że chłopak, który kiedyś był na tyle spolegliwy, że dawał się
zastraszyć, powoli nabierał wilczego sprytu. A może zawsze był wilkiem, a on
tylko jagnięciem, które ślepo weszło do jego legowiska?
Z tymi myślami w głowie mały baranek zasnął w ramionach
wilka.
***
Okazało się, że Tharn nie musiał
używać siły perswazji, żeby nakłonić Type’a do zapolowania na mieszkanie. Kiedy
nadszedł wieczór i obaj wyszli z pokoju, żeby coś zjeść, wpadli na
mieszkającego po sąsiedzku studenta.
–
Proszę, zachowujcie się ciszej. Wszystko słyszymy… – powiedział niepewnie
P’Klui. Zaskoczeni współlokatorzy spojrzeli na siebie równocześnie, podczas gdy
zakłopotany senior mówił dalej. – Właściwie to nie pierwszy raz było was
słychać. Do tej pory udawaliśmy głuchych, ale wczoraj wieczorem byliście
naprawdę głośni... W każdym razie proszę, bądźcie ciszej i... czy moglibyście
mniej energicznie się ruszać…?
Starszy
student, który czuł się równie niezręcznie jak kochankowie, szybko zakończył
rozmowę, po czym pospieszył na spotkanie z przyjacielem.
Type
zarumienił się tak bardzo, że Tharn obawiał się, że zaraz wybuchnie.
Południowiec natomiast odwrócił się, by spojrzeć na perkusistę, który drapał
się po brodzie, sprawiając wrażenie, jakby nie miał z tym nic wspólnego.
–
Ai’Tharn, ty draniu! To wszystko twoja wina!
– O
nie! Nie zwalaj całej winy na mnie. To ty nie miałeś dziś rano głosu,
pamiętasz?
Słysząc
tę precyzyjnie wycelowaną odpowiedź, chłopak poczuł, jak opada mu szczęka.
–
Poszukajmy dziś mieszkania!
Skoro
Type stracił twarz, to było absolutnie wykluczone, żeby miał mieszkać przez
kolejny semestr w tym akademiku.
Wyprowadzi się stąd! Wszystko jedno czy ze zgodą ojca, czy
bez niej!
Tłumaczenie:
Juli.Ann
Korekta:
Baka / paszyma
Komentarze
Prześlij komentarz