TT [Tom 1] – Rozdział 30

  


Powrót do domu

 

– Ai’Type, na serio masz sympatię?!

– Co?! Ai’Type kogoś ma?!

       Był poniedziałkowy poranek, a Type i jego współlokator, obecnie kochanek, opuścili akademik, żeby coś zjeść. Znaleźli Techno siedzącego w stołówce i zajadającego bułki z czarną fasolą. Rozmawiając, spokojnie spożywali posiłek, gdy do ich stolika dołączyła nowa osoba. Przybyły chłopak trzasnął obiema rękami w stół i zapytał Type’a o jego życie randkowe, czym zaskoczył zarówno jego najlepszego przyjaciela, jak i samego adresata tego pytania.

– Ai’Puifai zadzwoniła do mnie i przez bitą godzinę wypłakiwała się w słuchawkę, mówiąc, że ją okłamałeś, dając nadzieję. Myślałem, że odpadnie mi od tego ucho! A ledwo co z nią skończyłem, natychmiast zadzwoniła do mnie Ai’Mai! Non stop mnie przeklinała – dosyć monotematycznie – twierdząc, że to ja jestem winien rozpaczy jej przyjaciółki, bo przedstawiłem jej takiego dwulicowego palanta jak ty!

       Champ usiadł naprzeciwko Tiwata, któremu opowiadał niefortunną historię rozmów telefonicznych z przyjaciółkami. Wylewając żale, pocierał dłońmi skronie, czując ból głowy wynikający ze słuchania niekończących się narzekań obu dziewczyn. Spojrzał wyczekująco na siedzącego przed nim drania. Należało mu się przecież jakieś wyjaśnienie.

Type głośno wciągnął powietrze. Wiedział, że ten moment prędzej czy później nadejdzie i był na to przygotowany, aczkolwiek wolałby cieszyć się spokojem jeszcze przez kilka dni. Właśnie skończył dużą porcję makaronu i wciąż go przeżuwał. Zanim więc udzielił wyjaśnień, bez pośpiechu dokończył posiłek. 

– Przepraszam. Powiedziałem Nong Puifai, że nie uważam, byśmy byli dla siebie odpowiedni.

       Nie była to tak do końca prawda, ale przecież nie było to również kłamstwo. Type dużo o tym myślał i uznał, że najlepszym wyjściem z bałaganu, w który sam się wpakował, będzie nie przywiązywać do tego większej wagi. Podał więc swoją mizerną wymówkę i wzruszył ramionami, mimo że czuł się nieco bezradny. Tharn natomiast postanowił rozejrzeć się dookoła i przyjął rolę słuchacza. Po chwili z udawanym skupieniem zajął się swoim talerzem ze spaghetti. 

– Dlaczego nie wpadłeś na to, zanim zacząłeś ją podrywać?! Jest teraz zdruzgotana. Słyszałem, że maskotka, którą dałeś jej na urodziny, przeszła w posiadanie Ai’Mai. Zdaje się, że posłuży jej jako lalka voodoo. Przygotuj się więc na to, że twój tyłek zostanie przeklęty.

Tharn zakaszlał w nadziei, że uda mu się zamaskować śmiech, po czym wziął łyk wody. 

Champ westchnął ciężko. Martwił się o Puifai, ale jednocześnie nie chciał obwiniać Type’a. Uderzając ponownie ciężką ręką w stół, zakończył temat, bo co innego mu pozostawało? Wcale nie był zachwycony rolą pośrednika.

– Cóż, zapomnij. Tylko siebie mogę obwiniać, bo to ja was sobie przedstawiłem. Niech to szlag! Nawet nie myśl o dzwonieniu do niej z przeprosinami. Nie wybaczy ci tego nigdy w życiu, a przy okazji zostaniesz dodatkowo zbluzgany – poradził Champ, a Type zmarszczył brwi. 

       Nawet gdyby chciał, nie mógł już do niej zadzwonić, bo po powrocie do domu usunął jej dane kontaktowe. Nie był aż tak bezwstydny ani głupi, żeby się narażać. Po tym, jak ją zdradził, nie miałby odwagi przebywać z nią w tym samym pomieszczeniu ani do niej zadzwonić. 

       Teraz w milczeniu skinął głową. Był pewien, że Puifai nie powiedziała ich wspólnemu przyjacielowi o okolicznościach, w jakich ją rzucił, i nie powtórzyła mu dokładnie ich rozmowy. W przeciwnym wypadku Champ stłukłby go na kwaśne jabłko, zamiast wspaniałomyślnie bagatelizować sprawę, jak zrobił to przed chwilą. Możliwe, iż uznał, że Tiwat i tak już wyglądał na wystarczająco winnego, więc postanowił mu odpuścić. Ale najwidoczniej nie tak całkiem do końca, bo po raz kolejny próbował wydusić z Tiwata informację o jego sympatii. 

– Mówiła, że masz już kogoś nowego. Kto to jest, Ai’Type?

Wiercąc się na niewygodnym krześle i opierając instynktowi spojrzenia na Tharna, Type skierował wzrok na ciekawskiego przyjaciela i wzruszył ramionami. 

– Dlaczego miałbym ci powiedzieć?

– Co?! Po tych torturach, jakie przeszły przez ciebie moje uszy? Nawet tyle nie możesz dla mnie zrobić? No wiesz! 

Type spojrzał na prychającego kumpla i ze skruchą potrząsnął głową.

– A co mam ci mówić? I tak przecież tej osoby nie znasz – skłamał bezczelnie.

– A co? Ona nie z naszego uniwerku? 

– Jak długo chcesz plotkować o moim życiu miłosnym? Jak tak dalej pójdzie, to nie zdążysz zjeść śniadania przed wykładem. A może masz zamiar opuścić dzisiejsze zajęcia? 

       Opierając się naciskowi, Type robił wszystko, żeby zmienić temat. Pogodzony z faktem, że nie otrzyma odpowiedzi, Champ wzruszył ramionami i poszedł kupić coś do zjedzenia. 

       Niestety, ulga piłkarza nie trwała zbyt długo, ponieważ wraz z kochankami przy stole pozostał jeszcze podejrzliwy Techno, który nie zamierzał odpuścić. Od momentu, gdy Type przyznał się do posiadania sympatii, Ai’No przewiercał go wzrokiem. Jak to? Jego najlepszy przyjaciel ma dziewczynę, a on miałby o tym nie wiedzieć? To mało prawdopodobne... Pozostawał tylko jeden wniosek...

– Wy dwaj... – zaczął, dodając dwa do dwóch.

– My? – przerwał Type, zwracając się do Techno.

Techno instynktownie odchylił się do tyłu, a po chwili poczuł się nieźle zszokowany, ponieważ mu się nie oberwało. Potrząsnął głową, ale nie porzucił tematu. Trzymając w ręce bułkę, wskazywał na przemian na Type’a i Tharna. Perkusista grzecznie się uśmiechnął. 

– Wody? Wyglądasz, jakbyś miał sucho w gardle. Nie będzie ci łatwo rozmawiać – zapytał uprzejmie, podając Techno butelkę. 

Techno przyjął ją z roztargnieniem i już miał się napić, gdy w jednej chwili oprzytomniał. 

– Co? Nie potrzebuję wody. Wy dwaj... – kontynuował, wskazując na przemian na kochanków. Type westchnął. 

– Myślę, że będzie lepiej, jeśli się napijesz. Zawsze gadasz bez opamiętania, jeszcze zaschnie ci w gardle – nalegał Type, dając ‘No wyraźnie do zrozumienia, że coś się dzieje, ale on w żadnym wypadku nie powinien pytać, lecz raczej cieszyć się, że Type jeszcze mu nie przyłożył.

       Techno wracał myślami do rozmów, które prowadził z Typem w ostatnich miesiącach, i do dziwnej atmosfery, jaka zapanowała od niedawna między współlokatorami. Ich kolacje, czas spędzany w akademiku, uważne zachowanie Tharna względem Tiwata i brak wybuchowości u Type’a... 

Na początku nie myślał o tym zbyt wiele. W końcu Type uganiał się za Puifai, ale teraz, gdy dziewczyna zniknęła z horyzontu... Nową połówką Type’a nie mógł być nikt inny jak tylko Ai’Tharn...

– Przestańcie zmieniać temat!

– A zmieniamy? – zapytał Type, podczas gdy Tharn cicho się roześmiał. 

– Właśnie, że tak. Robicie to! Obaj! Razem! 

       Cholera! Kiedy tych dwóch facetów, którzy wcześniej tak bardzo się nienawidzili, zdążyło zbliżyć się do siebie do tego stopnia, że mogli utworzyć przeciwko niemu wspólny front?!

– Ai’Type, ta twoja połówka, twoja sympatia… 

– Rany! Dlaczego w tej stołówce są takie tłumy? I do tego tak wcześnie?! Musiałem czekać całe wieki!

Powrót Champa do stołu odebrał Techno szansę na przyciśnięcie do muru tych dwóch podejrzanych kolesiów.

Zamknął usta w tym samym momencie, kiedy Tharn, którego wydział znajdował się najdalej, wstał, by opuścić stołówkę. Jak zwykle zabrał ze stołu zarówno swój talerz, jak i ten współlokatora, zanim grzecznie się pożegnał. 

– Nie zapomnij, że dziś wieczorem musimy obejrzeć mieszkanie – przypomniał mu Type, zanim zdążył zrobić pierwsze kroki. Tharn skinął głową. 

– Zadzwonię do ciebie po zajęciach – powiedział swobodnie. 

– Mhm.

Głowa Techno opadła na bok, gdy podejrzliwie patrzył, jak jego przyjaciele bez przymusu i uprzejmie ze sobą rozmawiają. Gdzie podziały się pyskówki i złośliwości? Przecież Techno sobie tego nie wymyślił! 

– Mieszkanie? Jakie mieszkanie? – nie mógł powstrzymać się od pytania. 

Wyraźnie czuł się niedoinformowany.

– Zamierzam wyprowadzić się z akademika i zamieszkać z Tharnem – powiedział Type, jakby to była najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.

– Ha?! – wykrzyknął zdumiony Techno, wlepiając wzrok w swojego najlepszego przyjaciela, zupełnie jakby nie mógł uwierzyć własnym uszom. 

W tym momencie Tharn, który odszedł już kilka kroków od stołu, zastanowił się przez chwilkę, po czym zawrócił. Stojąc obok krzesła Type’a z pustymi talerzami w rękach, zwrócił się do Techno:

– A co do tego, o czym myślałeś i co podejrzewasz, Ai’No... Dobrze zgadłeś.

       Bum!

– Czas, żebyś już sobie poszedł!

       Na czystych spodniach Tharna wyraźnie widać było odcisk buta, bo Type podniósł nogę i przyłożył mu kopa. Było to jednak tylko lekkie dotknięcie, w które południowiec najwidoczniej nie włożył siły, bo ciało Tharna pod wpływem uderzenia nawet nie drgnęło. Na dodatek perkusista nie tylko nie był zły, ale uśmiechnął się do Type’a, mówiąc mu, że do niego zadzwoni, i bez ociągania odszedł, pozostawiając kompletnie oszołomionego Techno. 

Dobrze zgadłem? To prawda?! 

       ’No o mały włos się nie roześmiał, ale na szczęście w porę przypomniało mu się, że nie powinien robić tego w towarzystwie Champa. Zacisnął więc zęby, żeby przypadkiem nie wymknęło mu się coś nieprzeznaczonego dla jego uszu, i spojrzał na swojego tak zwanego najlepszego przyjaciela. Zirytowany Type przewrócił oczami, ale jednocześnie nieznacznie skinął głową, potwierdzając oświadczenie Tharna. Jeden prosty gest wystarczył, żeby Techno rozjaśniło się w głowie. Powoli przeniósł wzrok na trzymaną w dłoni bułkę. 

– Nigdy bym nie przypuszczał, że lubisz bułki z czarną fasolą... – powiedział, chociaż jego umysł zaprzątnięty był próbą odgadnięcia, jak mogło dojść do bliskości między nienawidzącym gejów Typem, a jego homoseksualnym współlokatorem. 

(Przypis tłumacza: zwrot „czarna fasola” używany jest w Tajlandii jako slang do opisania seksu między gejami. Z kolei słowo „bułeczka” jest zwykle używane do opisania mężczyzny świadczącego usługi seksualne, który w nocy udaje kobietę, stosując mocny makijaż i mylące ubrania, aby oszukać męskich klientów).

 

       Techno westchnął. 

Wydaje mi się, że stare przysłowie mówiące, że od nienawiści do miłości jest tylko jeden krok, okazuje się być jak najbardziej prawdziwe. 

Ale nawet Techno nie był na tyle głupi, żeby myśleć, że wynajęcie mieszkania poza kampusem to jedynie romantyczny gest dwóch zakochanych w sobie facetów. Był przekonany, że musi przyświecać im również inny cel niż tylko stworzenie swoistego gniazdka miłości. 

I… miał rację. Bo tak naprawdę Type’owi niekoniecznie chodziło o spędzanie wspólnie romantycznych wieczorów, a raczej o coś bardziej prozaicznego: grubsze ściany, brak godziny „policyjnej” i prywatną łazienkę. Natomiast Tharn chciał prostszej, bardziej nowoczesnej i większej przestrzeni. Na dodatek perkusista dysponował budżetem nie do pogardzenia, więc nie mieli żadnych problemów ze znalezieniem mieszkania. Podpisali umowę najmu dzień po tym, jak Type skończył egzaminy i – nie mając zbyt wielu nagromadzonych rzeczy – przeprowadzili się jeszcze tego samego dnia. Wieczorem natomiast Type spakował się i wyjechał do rodzinnego domu... 

 

***

 

– Wróciłem! – wykrzyknął Type w stronę morza, podnosząc równocześnie ręce do nieba, zupełnie jakby przez minione miesiące był więziony i dlatego pozwolił sobie na entuzjazm, krzycząc do lekkiej bryzy i wystawiając twarz ku słońcu. 

– Aaaaaaaach!

Morze mieniło się dziesiątkami odcieni koloru niebieskiego, w których odbijało się światło słoneczne, a szum fal zagłuszał jego krzyki wydawane na niemal pustej plaży. 

      Type pomógł Tharnowi w przeprowadzce do ich nowego mieszkania i zdobył się nawet na to, by ciepło pożegnać się z kochankiem, który jeszcze nie skończył własnych egzaminów, po czym wyjechał do domu.

– Walcz dalej w tym piekle. Ja idę szukać nieba – tak właśnie powiedział, a potem klepnął go w tyłek i wyszedł, zostawiając za sobą zdumionego i jednocześnie rozbawionego Tharna. Przecież lepiej było znaleźć się nad morzem niż zostać jeszcze przez tydzień w stolicy i czekać, aż jego facet skończy egzaminy, żeby zaliczyć mnóstwo gorącego seksu przed wyjazdem na wakacje. W jego sercu nie było jednak żalu. W przyszłym semestrze będą się przecież codziennie widywać.

       Poza tym Type chciał też mieć trochę czasu wyłącznie dla siebie, z dala od Tharna. Odkąd zaczął rok akademicki, nie widywał się ani nie myślał praktycznie o nikim innym jak tylko o współlokatorze. Potrzebował czasu, by na chwilę zatrzymać się i zastanowić, czy droga, którą obrał, jest tą właściwą. W końcu niełatwo było być pewnym własnych decyzji, gdy człowiek, który odpowiedzialny był za zmianę jego nastawienia, spał tuż obok niego.

– Jestem zmęczony patrzeniem każdego dnia przez ostatnie cztery miesiące na jego twarz! Miesięczna nieobecność dobrze mi zrobi – powiedział na głos. Rozłożył szeroko ręce, pozwalając, by morska bryza wypełniła jego płuca. Cieszył się, że może odpocząć od swojego kochanka. Nie dało się ukryć, że serce jeszcze nie tak do końca zaakceptowało fakt, że to mężczyzna przyjął tę rolę w jego życiu. Przerwa semestralna miała dać mu czas na przemyślenie wszystkiego i zaakceptowanie wspólnej przyszłości z Tharnem. 

– Czy cała ta nauka sprawiła, że zwariowałeś? Dlaczego pozujesz jak duch na tle morza?

– Tak się cieszę, że jestem w domu, tato! – odpowiedział Type, odwracając się w stronę ojca.

– Co jest tak ekscytującego w powrocie do domu? A może po prostu cieszysz się, że uciekłeś od przyjaciół, bo rzuciła cię dziewczyna? Niezły obciach, co?

Wydech. 

Ramiona Type’a opadły na boki, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Dla ojca największą życiową przyjemnością było dokuczanie jedynakowi. No proszę! Wbił mu szpilę i radośnie się śmieje. 

– To już koniec, tato. Zapomnij o tym – powiedział Type, przewracając oczami. 

– Jak mógłbym o tym zapomnieć? Zainwestowałem 2000 bahtów w twój fundusz „Zdobądź laskę” i straciłem wszystkie pieniądze. Nie możesz równać się umiejętnościami ze swoim ojcem. Kiedy byłem młody, nie musiałem wydawać ani grosza, a i tak miałem wszystkie dziewczyny.

– Taaak. Założę się... – odpowiedział ironicznie Type, celowo zaprzeczając ojcu, który zaśmiał się jeszcze głośniej. 

        Mimo sprzeczki radosny nastrój mężczyzny sprawił, że Type znów się uśmiechnął, czując, że nareszcie wrócił do domu. Ojciec Type’a miał typowy wygląd południowca. Nikt, kto go ujrzał, ani przez chwilę nie pomyślałby, że mógł pochodzić skądkolwiek indziej. Jego skóra była dużo ciemniejsza od skóry syna, brwi gęste i czarne, a oczy wyraziste. Chociaż z racji pracy z turystami potrafił mówić z akcentem z Bangkoku, najczęściej jednak używał swojego naturalnego, południowego akcentu. Czasami, szczególnie gdy mówił bardzo szybko, stawał się on tak wyrazisty, że mało kto potrafił go zrozumieć. Ale najważniejszy był jego szorstki uśmiech i donośny śmiech, obowiązkowy element każdego południowca, który zasługuje na to miano. Z kolei matka Type’a była w młodości drobną pięknością, a teraz stała się słodką kobietą. Jej skóra była jaśniejsza, miała też długie, gęste rzęsy, które przekazała w genach synowi. Jednym spojrzeniem przykuwała uwagę i uzyskiwała posłuszeństwo swojego męża. 

– Kiedy wracasz do Bangkoku?

– Ej, tato, poważnie? Dopiero co przyjechałem, a ty już mnie przepędzasz? Tak bardzo zależy ci na tym, żebym wyjechał? – skarżył się Type, podczas gdy staruszek znów wybuchnął śmiechem. 

– Nie, wcale cię nie przeganiam. Chciałem tylko wiedzieć, jakie są twoje plany. Skończyło się przecież na tym, że wyprowadziłeś się z akademika, więc pomyślałem, że chciałbyś pojechać tam, by cieszyć się wolnością przed rozpoczęciem kolejnego semestru – padła poważna odpowiedź. – Pfff... Nie wytrzymałeś nawet roku, zanim się wyprowadziłeś. Czyj to syn...? – Ojciec niepoprawnego potomka potrząsnął głową z dezaprobatą, ale Type natychmiast przejrzał jego słowa. 

– Martwisz się o mnie?

– Kto by się o ciebie martwił?! – Udający surowego ojciec natychmiast zaprzeczył, a na twarzy Type’a ukazał się znaczący uśmiech. 

       Chłopak wiedział przecież, że po tym, co stało się w przeszłości, jego ojciec nigdy nie przestał się o niego martwić. Gdy był młodszy, rodzice wysłali go do ciotki w Bangkoku, by mógł się tam uczyć, chcąc trzymać go z dala od miejsca, z którym wiązało się tyle złych wspomnień. Martwili się jednak, że nie będzie potrafił przystosować się do życia z dala od domu, nie uda mu się znaleźć przyjaciół i będzie czuł się samotny w wielkim mieście. Martwili się też, czy ich syn znów nie padnie ofiarą geja…

– W każdym razie jak się miewa ten twój przyjaciel? Co to właściwie za jeden? – zapytał nagle jego rodziciel. Type uniósł brwi, myśląc o przystojnej twarzy Tharna

Pewnie kończy w tej chwili jeden ze swoich ostatnich egzaminów – pomyślał z uśmiechem na ustach. 

– Jest bardzo przystojny i dobrze radzi sobie z opieką nad innymi – zaczął. – Czasami jest trochę irytujący i przesadnie miły – kontynuował, walcząc z chęcią przewrócenia oczami. – Zazwyczaj jest spokojny, a nawet zimny jak góra lodowa, ale kiedy jest zły, staje się przerażający… – Type zrobił krótką pauzę. – Lubi być pomocny. Nawet gdy nie każę mu czegoś robić, to on i tak to robi. Mówię mu, że nie musi przynosić mi jedzenia, a i tak przynosi. Tłumaczę mu, że nie musi rozwieszać moich wypranych ubrań, ale twierdzi, że skoro rozwiesza swoje, to może przy okazji moje. Zdarza się nawet, że pomaga mi zmieniać pościel... To naprawdę denerwujące. Czasami nie da się z nim wytrzymać, przyprawia mnie wręcz o ból głowy. Gdybyś mógł zobaczyć jego twarz, zirytowałbyś się na samą myśl o niej. Jest mieszańcem. Jego ojciec pochodzi z Ameryki, więc ma wysoki nos i niebieskie oczy. I zarost na twarzy, którym mógłby cię pokłuć... I potrafi grać na różnych instrumentach muzycznych. Taaaak, szaleją za nim wszystkie dziewczyny!

       Type wyrzucał z siebie informacje, omal się nie zatykając, podczas gdy w jego głowie pojawiła się twarz irytującego chłopaka, który polubił tak bezduszną osobę jak on. Zastanawiał się, czy Tharn skończył już swój dzisiejszy egzamin. Będzie wracał do mieszkania? A może do domu, żeby odwiedzić rodzinę przed następnym egzaminem? Type dotknął znajdującej się w kieszeni spodni komórki, która nie zadzwoniła jeszcze od jego przyjazdu. 

– Ty i twój współlokator wydajecie się sobie bardzo bliscy – powiedział jego ojciec, marszcząc czoło. 

To krótkie zdanie wystarczyło, żeby wyrwać Type’a z zamyślenia. Poczuł, że się rumieni, a przez jego ciało przebiega fala gorąca ze strachu, że tatusiek mógłby wyczytać coś więcej jego z słów.

– Co? Nie. Kto powiedział, że jesteśmy blisko? – Wyraźny dyskomfort w jego głosie sprawił, że ojciec uniósł brwi. 

– Skoro tak się o ciebie troszczy… to co mam sobie pomyśleć? Wiesz nawet, że jego ojciec jest cudzoziemcem... Co więcej, nigdy nie słyszałem, żebyś w ten sposób opisał któregokolwiek ze swoich przyjaciół. Do tej pory nie wiem, jak wyglądają Team czy Aom, a tym bardziej nie wiem, kim są ich ojcowie.

Type przełknął. 

– Wygląda na to, że bardzo lubisz tego przyjaciela, skoro ciągle go chwalisz. 

– Kto go chwalił?! Kiedy? – Type natychmiast zaprzeczył. 

– Co się z tobą dzieje? Cały czas go przecież chwalisz.

Type’owi odebrało mowę. Rozglądał się na prawo i lewo, próbując znaleźć sposób na zmianę tematu, zanim powie swojemu tacie o związku z Tharnem tylko z powodu przypadkowo zadanego pytania.

– Słuchaj tato, zdaje się, że jakiś gość cię szuka…

To było doskonałe wyjście. Gdy tylko odwrócił się, zobaczył na tyłach domu obcokrajowca, który patrzył w ich stronę. Type skorzystał więc z okazji, by zasygnalizować ojcu, że powinien spojrzeć w odpowiednim kierunku. 

Ojciec chłopaka głośno westchnął. 

– No tak, tak. W każdym razie jeśli zostajesz u nas na dłużej, nie siedź bezczynnie w domu. Jest sezon, więc przyjeżdża wielu gości, a wszyscy to obcokrajowcy. Postaraj się nam pomóc – poskarżył się ojciec Type’a, po czym odszedł w kierunku gościa, który mówił do niego prawie płynnym angielskim. 

       Rodzina Type’a nie była bogata, ale nie musiała również martwić się o podstawowe potrzeby, takie jak jedzenie czy ubranie. Rodzicom udało się zapewnić mu wygodne życie w Bangkoku. Ojciec był przecież właścicielem dobrze prosperującego pensjonatu na wyspie Pang’an. Lokalizacja była dobrze znana zagranicznym gościom dzięki rekomendacji i wysokim ocenom wcześniejszych bywalców. W ciągu roku przyjeżdżało zarówno wielu nowych gości, jak i wracali tu ci, którzy regularnie u nich bywali. Turyści przyjeżdżali do Tajlandii głównie ze względu na piękne morze i ciepłą pogodę. Natomiast najważniejszym wydarzeniem roku była impreza z okazji pełni księżyca, a że tegoroczna była tuż-tuż, więc gościnne bungalowy pełne były przyjezdnych.

       Type wzruszył ramionami, ciesząc się, że udało mu się zmienić temat, nawet jeśli zaowocowało to nakazem pracy podczas semestralnej przerwy. 

W momencie, kiedy zamierzał się odwrócić i nacieszyć oczy pięknym krajobrazem, spostrzegł jasnowłosego cudzoziemca, który patrzył wprost na niego. 

– Na co się, kurwa, gapisz? – warknął głośno Type, marszcząc czoło. 

Próbował zbagatelizować nieprzyjemne uczucie bycia obserwowanym, bo w końcu ten człowiek był gościem jego ojca. Postanowił, że najlepiej będzie odejść, więc ruszył w innym kierunku, zamierzając zapytać obsługę, czy nie potrzebuje rąk do pomocy.

 

        Zmierzając w stronę pensjonatu, nie mógł się oprzeć, żeby nie wyjąć z kieszeni smartfona. 

– Nie myśl sobie za dużo… Chcę tylko wiedzieć, czy żyjesz – powiedział do wciąż jeszcze nieodebranego telefonu. Dwa dzwonki później w słuchawce odezwał się Tharn. 

– Tęskniłeś za mną? – W dobiegającym z drugiej strony głosie wyraźnie dało się słyszeć nutkę przekory. 

– Zamknij się, Ai’Dupku! Nie prowokuj mnie. – Type odpowiedział przekleństwem na pierwsze słowa swojej połówki. 

– Co ja zrobiłem, że poczułeś się sprowokowany? Przecież tylko pytałem – bronił się Tharn.

– Cóż, moja odpowiedź brzmi: nie. Dopiero wczoraj wyjechałem, dlaczego miałbym już za tobą tęsknić?

– Dokładnie! Dopiero co wyjechałeś, a już do mnie dzwonisz...

Kurwa! 

       Type zmarszczył brwi. Najchętniej udusiłby faceta z drugiej strony, aczkolwiek nie dało się ukryć, że ten trafił w cel! Istotnie, zaledwie wczorajszego dnia opuścił Bangkok. Dlaczego tak właściwie już do niego dzwonił?

Chwilowa cisza sprawiła, że Tharn zdał sobie sprawę, że chyba się zagalopował, więc szybko zmienił temat. 

– Jesteś już w domu, prawda?

Type poczuł, jak jego frustracja błyskawicznie się ulatnia, a kąciki ust unoszą się w chytrym uśmieszku.

– Martwisz się o mnie?

Najwidoczniej pan Tiwat zapomniał, że Tharn nie należał do nieśmiałych, a tym bardziej do tych, którzy powstrzymują się od mówienia tego, co mają w sercu, żeby nie wyjść na mięczaków. Perkusista nie zawracał sobie głowy zachowywaniem pozorów, więc jego odpowiedź sprawiła, że pytający poczuł się nieźle zaskoczony. 

– Martwię się i desperacko cię pragnę.

– … 

Type zaniemówił, dosłownie opadła mu szczęka. Gdyby usłyszał coś takiego miesiąc temu, to wpadłby w szał. Teraz natomiast poczuł, że całe jego ciało błyskawicznie się rozgrzewa, a w klatce piersiowej pojawia się dziwne mrowienie. Nawet jego telefon wydawał się płonąć, zupełnie tak jak jego policzki. Musiał zebrać wszystkie siły, żeby nie wyrzucić tego piekielnego urządzenia, które przypominało w tej chwili raczej żelazko.

– Nie jestem dziewczyną. Nie dam się nabrać na to, co wychodzi z twoich ust.

– Ale lubisz moje usta, prawda?

– Nie wierzę w żadne słowo, które je opuszcza. – Type silił się na obojętność. 

– Ale podoba ci się to, co nimi robię... – wymruczał zmysłowy głos, po czym w słuchawce na chwilę zapadła cisza, zanim Tharn kontynuował: – Kiedy cię całuję i liżę… 

Type poczuł, że staje w płomieniach. 

– Idź do diabła, dupku! – krzyknął, po czym natychmiast przerwał połączenie.

Najgorsze było to, że nie mógł temu zaprzeczyć. Był uzależniony od usłużnych ust Tharna, a ta świadomość jedynie wzmagała gniew.

– Ai'’Sukinsynu, nienawidzę cię na śmierć! – mówiły jego usta, ale serce śpiewało zupełnie inną melodię. 

 

***

   

   W tym samym czasie chłopak, na którego rzucono klątwę, głośno się zaśmiał. Jego oczy były pełne radości, gdy patrzył na milczący telefon w swojej dłoni. Był naprawdę szczęśliwy, kiedy jego Słodziak zadzwonił. Nie należał do osób, które bawiły się w zgadywanki i czekały, próbując odgadnąć, co porabia ich chłopak, a tym bardziej – czy do nich zadzwoni. Zaplanował sobie, że sam zadzwoni do Type’a, gdy tylko wróci do domu. Zdążył już poznać swojego faceta na tyle, by wiedzieć, że ten bardzo stara się nie okazywać mu zbyt wiele uwagi ani żadnych czułych gestów, ukrywając się za swoją kolczastą postawą i niewyparzonym językiem. Fakt, że jego ukochany do niego zadzwonił, gdy Tharn akurat pakował rzeczy na wyjazd do domu, niesamowicie go ucieszył. 

– P’Tharn!

     Radosny głos małej dziewczynki rozbrzmiał natychmiast, gdy tylko Tharn postawił stopę w rodzinnym domu. Odwrócił się i ujrzał małą księżniczkę biegnącą w jego kierunku, więc pośpiesznie rzucił wszystko, co miał w rękach, by chwycić ją w ramiona i podnieść w górę. W białej sukience i z długimi, brązowymi włosami dziewczynka wyglądała na nie więcej niż dziesięć lat. Uśmiechnęła się promiennie, gdy zobaczyła Tharna.

– P’Tharn, tak bardzo za tobą tęskniłam! Tak bardzo tęskniłam!

– Ja też bardzo za tobą tęskniłem, Thanyu – powiedział, uśmiechając się do trzymanej w ramionach siostry.

– Nie wierzę ci, P’Tharn! Jeśli za mną tęskniłeś, to dlaczego nie wracałeś do domu przez cały miesiąc?!

       Dziewczynka dała jasno do zrozumienia, że mu nie wierzy, a Tharn mógł jedynie niezręcznie odchrząknąć. Prawda była taka, że naprawdę tęsknił za siostrą, ale podczas ostatniego miesiąca tyle się wydarzyło, że nawet nie pomyślał o tym, by przyjechać do domu. Wydawało się, że jego umysł był tak wypełniony Typem, że zapomniał o wszystkich członkach swojej rodziny. Po tym, jak w końcu umocnił związek z chłopakiem, mógł wreszcie wrócić na jej łono. 

– Tęsknił za tobą, Thanyu. Ale cóż, jego instrumenty są ważniejsze niż siostra. – Z głębi domu dobiegł ich jasny, przepełniony śmiechem głos, więc Tharnowi nie pozostało nic innego jak tylko bezradnie się roześmiać. 

– Jak się masz, P’Thorn? – zapytał perkusista swojego brata. 

       Thorn miał 21 lat i był najstarszym synem w rodzinie. Wyglądał podobnie do Tharna, nawet ich wzrost był niemalże identyczny. Jedyna duża różnica polegała na tym, że Thorn miał bardziej pogodne usposobienie, częściej się uśmiechał, a jego twarz była bardziej otwarta i przystępna od oblicza brata.

– Jak się mam? Następnym razem, gdy postanowisz nie wracać do domu przez miesiąc, zatkam sobie uszy. Ta mała księżniczka codziennie pytała, kiedy P’Tharn wróci wreszcie do domu.

Łatwo było zauważyć, że dziewczynka owinęła sobie braci wokół małego paluszka.

– Phi, jesteś zazdrosny, że ona bardziej tęskni za mną? – Tharn roześmiał się. 

– Wcale nie. – Usta Thorna zmieniły się w ironiczny grymas, ale gdy jego oczy spojrzały na siostrę, mocno obejmującą szyję Tharna, poczuł ukłucie w sercu. 

– Phi jest taki smutny – powiedział Thorn, krzywiąc się w stronę dziewczynki. – Jak tylko wraca Tharn, Thanya natychmiast przestaje już o mnie dbać. 

– Nie, Phi. Po prostu ciebie widzę codziennie, a P’Tharna tylko raz na jakiś czas – powiedziała siostrzyczka, wywijając się z ramion Tharna i wyciągając ręce, by przytulić najstarszego brata.

– Tak, tak, jesteś zmęczona, że widzisz mnie codziennie. – Thorn nadal udawał, że czuje się urażony.

– Nie smuć się, P’Thorn, haha! – Śmiech dziewczynki wypełnił pokój, gdy mocno go obejmowała. 

Chłopak, który z przekory dokuczał młodszej siostrze, zaśmiał się radośnie, gładząc jej miękkie włosy. Spojrzał na swojego młodszego brata, który stał obok i z radością obserwował ich zabawę. 

– Więc naprawdę byłeś tak bardzo zajęty swoimi instrumentami?

Tharn poczuł się zaskoczony tym pytaniem, ale miał na tyle przyzwoitości, by ze skruchą opuścić głowę. Ze względu na swój charakter i fakt, że był najstarszy, Thorn z łatwością potrafił przejrzeć rodzeństwo. 

– To jeden z powodów.

– Czy głównym powodem był ten sam, który sprawił, że gdy ostatnio wróciłeś do domu, wyglądałeś jak półżywy? – zapytał Thorn i chociaż nadal się uśmiechał, nie dało się nie zauważyć poważnego spojrzenia jego oczu. Tharn zaśmiał się nerwowo, widząc, z jaką łatwością brat w nim czyta. 

– A co teraz? – pytał dalej Thorn, nie doczekawszy się odpowiedzi. 

– Teraz... jesteśmy razem, Phi – odpowiedział z taką pewnością siebie, na jaką tylko mógł się zdobyć. 

Thorn spojrzał na niego i unosząc brwi, dodał z odrobiną niepewności w głosie. 

– To dobra wiadomość.

– Tak, to dobra wiadomość, Phi. Ale ten proces okazał się bolesny – uczciwie odpowiedział Tharn. 

       Rozumiejąc w lot znaczenie jego słów, Thorn powoli skinął głową. Starszy z braci był pierwszą osobą w rodzinie, która dowiedziała się, że młodszy jest gejem. Na początku niezbyt akceptował odkryte preferencje, ale dzięki długiej i głębokiej rozmowie ze swoim bardzo dobrym przyjacielem, który również był homoseksualistą, był w stanie lepiej zrozumieć Tharna i być dla niego dobrym starszym bratem. 

– Nie byłeś zakochany od ponad pół roku – skomentował Thorn. Zawsze wiedział, kiedy jego brat zaczynał i kończył swoje związki, był więc świadomy, że to był najdłuższy okres, w którym Tharn nikogo nie miał. 

– Dość o mnie. Co z tobą, Phi?

Gdy tylko uwaga przeniosła się na niego, Thorn przytulił młodszą siostrę i głośno ucałował jej policzek, zanim odpowiedział:

– Ja? Nie mam czasu na nic innego jak tylko na opiekę nad naszą małą księżniczką. 

Dziewczynka z trudem wyrwała się z ramion Phi, mówiąc przy tym szczerze: 

– P’Thorn, powinieneś znaleźć sobie dziewczynę. Masz już 21 lat. Nic w tym dobrego, że przytulasz się tylko do siostry. 

Tharn roześmiał się, zachwycony bezczelnością Thanyi, podczas gdy Thorn jęknął, udając zranionego.

– Jak możesz tak mówić?! Moje serce! Nie mogę tego znieść!

– To prawda, P’Thorn! Jesteś już starym człowiekiem.

       Tharn śmiał się jeszcze głośniej, patrząc, jak jego brat marszczy czoło, tym razem całkiem na serio urażony. Nawet ich młodsza siostra nie mogła się powstrzymać od śmiechu na widok poważnej miny najstarszego brata.

– Czyja to siostrzyczka o tak złym sercu? – zapytał, stawiając ją na ziemi. – Przy okazji, Tharn, mam zamiar spotkać się dzisiaj z Ai’Sanem. Masz ochotę do nas dołączyć?

– Aha. To P’San już wrócił, Phi? – zapytał Tharn z entuzjazmem. Thorn przytaknął. 

– Minął już prawie miesiąc, odkąd wrócił. W tym tygodniu zadzwonił i zapytał, czy jesteś w domu i czy mogę cię zabrać na posiłek, jeśli przyjdziesz. Ciągle powtarza mi, że tęskni za tobą, bo tak długo cię nie widział.

       Po tych słowach Thorn wyszedł i zabrał ze sobą Thanyę, zostawiając uśmiechającego się z zadowoleniem Tharna w holu.

Dobrze było być w domu. A teraz będzie mógł nawet zobaczyć P’Sana, którego nie widział prawie od roku. Zastanawiał się, jak sobie radzi. Tharn podniósł torby, które upuścił, łapiąc w objęcia siostrę, i wszedł za rodzeństwem do salonu, mając w pamięci obraz mężczyzny, o którym mówił Thorn.

       P’San był dobrym przyjacielem, szanowanym „starszym bratem” i tym, kto uświadomił mu, że lubi mężczyzn.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    

Poprzedni 👈             👉 Następny

 

Komentarze

Popularne posty