TT [Tom 1] – Rozdział 5 [18+]
Świadek [18+]
–
Uspokój się, uspokój, Ai'Type, uspokój się.
– Sam
się, kurwa, uspokój, Ai'No! Jesteś już martwy!
–
Spokojnie, Ai'Type, uspokój się! Co ty wyprawiasz?
Budynek dydaktyczny na Wydziale Nauk o Sporcie wydawał się być dziś
bardziej ruchliwy niż zwykle. Kiedy tylko Type wszedł do środka, wbił groźny
wzrok w szeroko ziewającego przyjaciela i od razu przyspieszył. Techno, który
kątem oka zauważył szybki ruch, odwrócił głowę i jego oczy zderzyły się, z nie
wróżącym nic dobrego, spojrzeniem Tiwata. Nie czekając ani chwili dłużej,
zaspany chłopak błyskawicznie poderwał się na nogi i nieustannie krzycząc
„uspokój się Ai'Type”, ratował się ucieczką przed groźnie wyglądającym
przyjacielem. Mimo zawrotnej prędkości Type prawie natychmiast go dogonił i
nawet zbytnio nie celując, przyłożył uciekającemu mocnego kopniaka. Na
szczęście Techno zdążył się w porę uchylić, bo kto wie, czy jego życie nie
zawisłoby na włosku. W innym przypadku trudno byłoby powiedzieć, ile zębów
straciłby, z impetem waląc o glebę. Przeraźliwe wrzaski wstrząsnęły całą salą
wykładową, przenikając studentów do szpiku kości.
– Proszę, poczekaj, mój wściekły przyjacielu!
Type’owi
było wszystko jedno, co inni sobie o nim w tej chwili pomyślą. Jedyne czego
chciał, to dopaść tego drącego się kolesia i dając upust nagromadzonym emocjom,
z największą satysfakcją, porachować mu wszystkie kości.
– Nic
nie zrobiłem! Nic!
–
Wczoraj zwiałeś, zostawiając mnie samego! Wiesz, co się ze mną stało?
Wrrrrrr!!!!! Ej!!!!
–
Shit!!! Nie mów mi, że…
Słysząc ponury okrzyk Type'a, przyjaciel nagle się zatrzymał, po czym
odwrócił, wpatrując w niego okrągłymi oczami, przy czym całą swoją uwagę
bezceremonialnie skupił na tyłku Tiwata. Chociaż niektóre słowa zostały
pominięte, to jednak wiadomo było, co podejrzewa…
–
Ty....
– O
mój Boże! To naprawdę nie jest moja wina. Sam wlazłeś na jego łóżko... –
Uściślił Techno, zanim jeszcze Type był gotów, by uraczyć go ostrą reprymendą.
Niższy
chłopak, na wszelki wypadek, przyjął pozycję obronną, ale po usłyszeniu
ostatniego zdania Type zatrzymał się w połowie drogi, a jego ciało zamarło.
– Ja?
Ja? Sam wdrapałem się do jego łóżka?!
To znaczy, że Ai'Tharn nie skłamał!
– Mhm,
tak, ty! Robiłem, co mogłem, żeby cię stamtąd ściągnąć, ale mnie odpędzałeś!
Byłeś nieźle zalany i nawet nie drgnąłeś. Poza tym, co miałem zrobić? Gdybym
nie wyszedł, to miałbym niezłe kłopoty. Zdążyłem ulotnić się dosłownie w
ostatniej minucie przed zamknięciem na noc drzwi akademika. Gdybym nie wrócił
do domu, matka by mnie zabiła. To twoja wina! Wiesz doskonale, kim jest twój
współlokator! Dlaczego się tak nawaliłeś???!!!
Po
tym, jak Techno logicznie przedstawił mu powód pozostawienia go na pastwę losu
o imieniu Tharn, Type nieco się uspokoił.
(Bum)
–
Auuuu, moja głowa! – Techno pocierał bolące miejsce.
– Tak
czy inaczej wpadłem dziś rano w gigantyczne kłopoty i to wszystko z twojej
winy! Żaden z ciebie przyjaciel!
– Co,
ty, ach, on...? – jąkał się Techno, patrząc na niego wzrokiem zranionej łani.
–
Jeszcze nie!
– Co?!
Żałujesz, że przeżyłeś? – w zdziwieniu zamrugał oczami.
Type dosłownie zagotował się z wściekłości, słysząc niebotyczne
zdziwienie w głosie tego głupka. Co tu dużo gadać… Ten kurdupel miał szczęście,
że się uchylił, bo inaczej miałby na swoim durnym łbie jeszcze kilka guzów…
Wielkości kurzego jajka!
–
Powinienem cię udusić. – chłopak z południa zgrzytnął zębami.
Wiedział, że nawet jeśli zamachnie się na Techno, to i tak nic to nie
da, bo cholernik nadal chronił swoją makówkę, obejmując ją ciasno ramionami.
Type zrobił kilka kroków w tył i wlepiał w niego gniewny wzrok.
– Uff, ulżyło mi.
– Hmm?
– To
znaczy, że Tharn jest uczciwy.
–
Uczciwy? Ocipiałeś??!! Jeszcze jedno słowo i moja stopa wyląduje w twojej
dupie!
– Nie
denerwuj się. Posłuchaj. Wczoraj wieczorem powiedziałem mu, żeby nie próbował
cię w nocy wykorzystać. Zapewnił, że nie uprawia seksu z pijanymi… Dlatego
właśnie pochwaliłem jego szczerość. – wyjaśnił pospiesznie Techno.
Choć
wydawało się to niewiarygodne, Type, zamiast odpuścić, zmarszczył brwi i
zacisnął mocno pięści.
– Ty
sukinsynu!
– Na
co się wściekasz? Miałeś cholerne szczęście, że uniknąłeś pożarcia przez
tygrysa. Próbujący załagodzić sytuację Techno nie rozumiał, dlaczego jego
przyjaciel tak bardzo się wścieka.
– Nie
rozumiesz? Powiedział ci to, bo był pewny siebie. Ktokolwiek wchodził do jego
łóżka, był chętny na seks! Chciał cię uspokoić. Kto wie, czy w moim przypadku
nie myślał tak samo! I może sam miał na mnie ochotę! Kurwa! Nigdy w życiu nie
wziąłbym pod uwagę związku z pedałem! – ryknął Type.
Chłopak wyrzucał pod nosem wszystkie znane mu przekleństwa.
– Za
kogo ty się uważasz, jak możesz być tak zarozumiały?! Od razu myślisz, że on na
ciebie leci… Poza tym, drogi przyjacielu, przypomnę ci… To–ty–wskoczyłeś–do–jego–łóżka!
– Co,
kurwa?!
– Nic,
nic.
Techno pomyślał, że czas zmienić temat. Dalsze drążenie przyniesie mu
jedynie uszczerbek na zdrowiu, bo Type jest tak wściekły, że nieomal dymi mu z
uszu. Zabije go w afekcie… Nikt nawet nie rozpozna ciała…
– No, już wystarczy. Mam dla ciebie dobrą wiadomość!
–
Odkąd znam Tharna, nigdy nie pomyślałem, że jeszcze wydarzy się coś dobrego!
Rrrany…
Jest tak uprzedzony, że nie może nic z tym zrobić. Gdy przyjrzeć się działaniom
Tharna, może się okazać, że Type ma niewielkie szanse. Techno pomyślał, że
naprawdę polubił współlokatora swojego przyjaciela. Hmmm… Mój drogi
przyjacielu… myślał dalej Techno… Jeśli ktoś jest naprawdę wredny albo lubi
zemstę tak bardzo, jak ty, to może się okazać, że zostanie przez tego tygrysa
pożarty, a zaraz po skończonym posiłku, drapieżnik wytrze sobie usta
chusteczką!
– Cóż, to naprawdę dobra wiadomość! Znalazłem kogoś, kto zamieni się z
tobą na sypialnie!
Oszołomiony
Type natychmiast odwrócił się do Techno, który od początku wiedział, że jeśli
jego przyjaciel nie zmieni pokoju, to życie w jego prywatnym piekle okaże się
nie do wytrzymania. Pytał więc o zamianę wszystkich po kolei, właściwie nawet
nie wierząc w sukces i aż się zdziwił, kiedy znalazł się skłonny do zamiany
kandydat.
– Co?!
Kto?
– Och,
Ai'Champ! – padło imię, którego właścicielem był znany im bokser. – Więc
Ai'Type, czy pomogłem ci wrócić do normy? – zapytał Techno, patrząc na
zmierzającego w ich kierunku umięśnionego studenta.
–
Wróciłem – przytaknął, po czym wbrew twierdzeniu zgrzytnął zębami.
– Cóż,
to łut szczęścia, że trafiła się osoba z naszej grupy. Pytałem, jak leciało.
Champ skinął głową na potwierdzenie słów Techno.
– Też
szukam kogoś, kto się ze mną zamieni. Nie to, żeby mój współlokator był zły,
ale studiuje medycynę. Siedzi nad książkami do późnej nocy, a czasem nawet do
białego rana. A ja nie potrafię spać przy zapalonym świetle. Więc jestem bardzo
szczęśliwy.
Techno
przytaknął miękko, myśląc, że należy mu przypisać naprawdę potężne
zasługi.
Wystarczył
dzień, by niezawodny Techno z powodzeniem rozwiązał jeden wielki, cholerny
problem.
– W
takim razie załatwimy formalności związane z zamianą.
– Ale
ja nie chcę się już zamieniać. – powiedział Type.
–
Co???!!! Do diabła z moim życiem!
Kiedy
tylko Techno przeklął swoją egzystencję, obaj stojący obok faceci, wbili w
niego zdumiony wzrok. Techno absolutnie nie potrafił uwierzyć swoim uszom.
– Oh! –
Champ zaniemówił. Po chwili chwycił się za głowę i spojrzał na Type’a. Był już
niemal pewien sukcesu, a tu w ostatniej chwili wycięto mu taki numer. – Jeśli
po raz kolejny zmienisz zdanie, to daj mi znać.
Champ odszedł, mimo wszystko wciąż mając nadzieję, chociaż obecnie
wyglądał na załamanego.
Techno odwrócił się i spojrzał na pozbawioną wyrazu twarz Type’a.
– Czyś
ty oszalał? Zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby ci pomóc!
–
Dziękuję za fatygę, ale… Moja zemsta nie została dopełniona. Tharn i ja jeszcze
ze sobą nie skończyliśmy!!! – Type wyprostował się i ciągnął – Jeśli się
przeniosę, to będę przegrany! To on musi się wynieść, a nie ja!
Type poszedł na swoje miejsce i zatopiony w myślach o zemście,
bezwiednie drapał się po głowie.
–
Szkoda, że ta twoja nienawiść do tego stopnia cię zaślepiła. To twoja wiśnia
jest tu zagrożona – wymruczał z westchnieniem Techno. – Nawet nie trzeba się
wysilać, żeby ci zaszkodzić. Jak widać, doskonale załatwisz to we własnym
zakresie.
***
Tharn przywołał w myślach obraz płaczącego mężczyzny. W parze głęboko
osadzonych oczu wyraźnie pojawiły się łzy. Najpierw te piękne oczy przepełnione
były gniewem. A później ich smutne spojrzenie przypominało zdziwione i
wystraszone dziecko. Jego współlokator zazwyczaj wyglądał na spokojnego. Z
postawy natomiast wyraźnie można było odczytać, że ludzie jego pokroju nigdy
nie płaczą przed wrogiem!
Po dokonaniu zemsty, perkusista bardzo współczuł swojej ofierze, mimo że
to on tu przecież zasługiwał na współczucie. Zamieszkał z Typem jako przyjazny
współlokator, a był przez niego nieustannie szykanowany i to za coś, czym
zupełnie nie zawinił. W porównaniu z tym, co zrobił mu Type w ostatnich
tygodniach, jego odwet nie był przecież zbyt przesadny. Po prostu trochę go
przestraszył.
Okrzyk
przyjaciela wyrwał go z zamyślenia. Widząc, że Lhong najwyraźniej o coś pytał,
Tharn odpowiedział pytaniem, zupełnie jakby zastanawiał się nad tym, co
powinien wybrać do zjedzenia.
– Co
sądzisz o smaku mleka i sera?
–
Strasznie skomplikowany ten twój proces wyboru przekąsek – odpowiedział, zdając
się wierzyć w wymówkę Tharn'a.
Tharn
przytaknął.
– Nie
mogę się zdecydować.
Znajdowali się w sklepie spożywczym, zmęczeni po zajęciach i zjedzeniu z
przyjaciółmi obiadu na uczelni.
– Ta
nocna przekąska nie jest dla ciebie odpowiednia, jest pełna cukru. Potrzebujesz
tego! – Lhong położył przed nim różne kawałki suszonej ryby i zmienił się w
Popeye’a, reklamując wybrane produkty. – Są beztłuszczowe, pyszne i pożywne.
Wyraz jego twarzy rozbawił Tharna.
– Ty
jesteś stuknięty!
–
Haha. Po prostu jedz to, na co masz ochotę. Odłóż smutne myśli na bok. Nie
wiem, czemu ty tak smęcisz. Twój były chłopak chce się z tobą spotkać?
Przyjaciel wiedział, że to, o co pyta, nie jest tym co do tego stopnia
zajmuje Tharna. Poza tym ten temat zawsze należał do tych niedopowiedzianych.
– Nie,
martwię się o nasz zespół.
Słysząc
to, Lhong westchnął, po czym pokiwał głową, jakby rozumiał, a następnie
odpowiedział:
–
Dobrze, że wciąż mamy czas na znalezienie nowego partnera. Jest nas dwóch. Na
czym miałaby polegać trudność w znalezieniu basisty?
Tharn wziął głęboki oddech, przypominając sobie ich licealny zespół.
Teraz może jedynie zorganizować nowy, ponieważ powód rozwiązania poprzedniego
był niestety jego „zasługą”.
Kiedyś umawiał się z młodszym bratem członka zespołu. Po zerwaniu Nong
kłamliwie twierdził, że Tharn źle go potraktował. Mimo że to młodszy chłopak go
opuścił, historia przez niego opowiadana, brzmiała zupełnie inaczej. To właśnie
było przyczyną, dla której jego starszy brat odmówił dołączenia do ich nowego
zespołu. Teraz pozostał tylko perkusista Tharn i wokalista Lhong.
– Cóż,
nie przejmujmy się. Wkrótce się ktoś znajdzie.
Tharn
podążył za Lhongiem i włożył do koszyka torebkę popcornu o smaku sera i mleka.
Wziął również dwa kawałki suszonej ryby o różnych smakach. Potem dorzucił
butelkę napoju bezalkoholowego i popatrzył na rzeczy, na które się zdecydował.
Lhong miał ochotę powiedzieć mu, że od tego z pewnością przytyje, ale
miłosiernie odpuścił.
Wtedy naprawdę płakałem.
***
Dziś Type wrócił do akademika wcześniej niż zwykle, ponieważ od wrzawy
kibiców, o mało nie dostał bólu głowy. Od początku semestru minęły już dwa
tygodnie, a niektórzy nadal pełną piersią wyśpiewywali dopingujące piosenki. W
końcu zostawił ich samym sobie i z ulgą skierował kroki w kierunku pokoju. Z
obawy przed natknięciem się w nim na Ai’Dupka, flegmatycznie wlókł stopy jedna
za drugą. Żywił cichą nadzieję, że perkusista nie zdążył jeszcze wrócić. Nie,
żeby bał się stanąć z nim twarzą w twarz! Po prostu nie znalazł jeszcze sposobu
na obronę, a raczej na wyrafinowaną zemstę.
Obok jego łóżka piętrzyła się sterta ubrań. Od czasów wybuchu ich wojny
mała sypialnia podzielona była na dwie części, a pośrodku ustawiono japoński
stół. Jednak ostatniej nocy, jeśli wierzyć Techno, sam tę granicę przekroczył,
wskakując na bani do łóżka należącego do tygrysa…
– Umieram z głodu. Przydałoby się coś przetrącić.
Młody
piłkarz rozmawiał sam ze sobą. Po chwili pomyślał, że nadszedł czas, aby
poprosić ojca o pieniądze na zakup motocykla. Obecnie prawie każdy w akademiku
go posiadał, bo kwatera znajdowała się jednak spory kawałek od uniwersyteckiej
bramy. Stając się właścicielem jednośladu, zaoszczędziłby sobie sporo czasu i
wysiłku.
Hę? Co? Dlaczego?
– Co
to, do cholery, jest? – Z otwartymi ze zdumienia ustami, spojrzał na biurko
Tharna i ujrzał umieszczoną na uszach reklamówki z jedzeniem, kolorową
karteczkę z napisem:
Nie
dotykaj moich rzeczy.
Po
przeczytaniu notatki Type zamruczał, zupełnie jakby przestał działać mu organ
mowy. Zastanawiał się, czemu służyło to ostrzeżenie, bo przecież i tak był
zdania, że niegrzecznie jest dotykać cudzych rzeczy. Jednak przed powrotem do
łóżka, jego wzrok został magicznie przyciągnięty przez kolorowy świstek
papieru, a w głowie rozległ się czysty dźwięk dzwonka. W jednej sekundzie
przypomniała mu się charakterystyka najgorszego współlokatora, którą podał mu
Techno. Chwileczkę… Jak to szło…?
„Zły partner to ktoś, kto nie umie uszanować mojej prywatności”.
Było
coś o noszeniu sandałów i bielizny, którą delikwent bez pytania by sobie
„wypożyczył”, a później jej nie uprał. Rzyg!
Type wpatrywał się w plastikową torbę. Skoro nie przełamałby się do
noszenia bielizny Tharna, to może „pożyczy” sobie bez pozwolenia jego
przekąski? Nie będzie musiał mu ich nawet oddawać, bo nie sposób wyjąć ich z
żołądka. No tak! Na dodatek perkusista nie będzie mógł się zemścić, bo Type nie
gromadzi przecież jedzenia w sypialni. Pewna sprawa! Wymyślił cudownie zły
plan. Chłopak spojrzał na zegar, by upewnić się, że właściciel smakołyków nie
wróci, po czym otworzył torbę. W środku oprócz jedzenia znajdowała się również
butelka napoju. Super! To będzie równoznaczne z kradzieżą!
Potraktuj to jako zapłatę za to, co zrobiłeś mi dziś rano.
Po odrzuceniu na bok skrupułów z widoczną przyjemnością zabrał się za
ucztę. Przez chwilę pomyślał, że gdyby ciotka się dowiedziała, to byłaby
najprawdziwsza katastrofa. Przed początkującym złodziejaszkiem pojawiło się
widmo śmierci… Sam skoczyłby w otchłań, żeby nie musieć słuchać jej reprymendy.
Przełknął jedzenie i popił wodą mineralną. Po tym, jak ostatni kawałek ryby
zniknął w jego żołądku, postawił pustą, szeroko otwartą torbę na japońskim
stole. Następnie... Żeby dopełnić ceremonii, stanął przed łóżkiem współlokatora
i pozwolił, by wszystkie okruchy opadły na leżące na nim prześcieradło.
– Na wypadek, gdybyś był głodny, masz teraz żelazną rezerwę na twoim
łóżku. – mamrocząc pod nosem, chwycił pustą reklamówkę i dołączył do jej uszu
własną notatkę.
Mruknął na znak zadowolenia, po czym po krótkim spacerku po pokoju, w
doskonałym humorze udał się pod prysznic. Podczas gdy woda ożywczo chłodziła
ciało, jego serce mściwie krzyczało: Mam nadzieję, że dzisiejszej nocy
przyjdzie ci spać w jednym łóżku z kolonią mrówek.
OK, wiem, że to dziecinne, ale chętnie dam się zbesztać jak smarkacz,
bylebym tylko mógł dokonać satysfakcjonującej zemsty! Nie mam zamiaru tonąć tu
w morzu pretensji!
Im dłużej o tym myślał, tym bardziej stawał się szczęśliwy. Niestety za
każdym razem, gdy widział w lustrze usianą malinkami i śladami zębów skórę,
jego nastrój natychmiast osiągał poziom piwniczny. A gdy tylko pocierał znaki
na szyi, stawały się jeszcze bardziej czerwone.
Nie odpuszczę ci Ai’Pedale. Nie wyprowadzę się! To ty będziesz tym,
który będzie zmuszony się stąd wynieść!
Gdy Tharn wrócił do sypialni, zbliżała się już pora zamknięcia na noc
drzwi akademika. Nie zdziwiło go więc, że w sypialni panowały ciemności. Nie
chcąc budzić współlokatora, przyświecał sobie światłem komórki i zobaczył, że
ten pyskaty bachor śpi już w swoim łóżku. Po tym, co stało się ostatniej nocy,
potrafi tak błogo spać? A może tylko udaje? Zresztą nie chodziło tu o Type’a,
tylko o odgłos okruchów pod jego stopami. Kiedy tylko Tharn podniósł torbę, od
razu poczuł, że była zbyt lekka. W świetle telefonu ujrzał notatkę, która
wyraźnie mówiła:
Jak
mógłbym to zjeść?
Tharn był zaskoczony. Potrząsając torbą, domyślił się, że oprócz
opakowań po przekąskach, nic więcej tam nie było.
– Nie
mogę się z tobą równać, prawda? – mruknął pod nosem – Nie jestem w stanie się
na tobie odegrać, zgadza się?
Z tymi
słowami podszedł prosto do szafy, wyjął piżamę i wszedł do łazienki.
Udający śpiącego Type, natychmiast się wyprostował.
–
Zniknął!
Rozglądając
się po ciemnym pokoju, po omacku doszedł do stołu, bo jeśli dobrze usłyszał,
musiały się tam znajdować przyniesione przez współlokatora zakupy. Koniecznie
należało to przecież sprawdzić. Jackpot! Wygrał główną nagrodę! Dużo butelek z
napojami, dużo toreb z przekąskami i mały paragon. Oczywiście te małe kwity
można zobaczyć tylko przy świetle.
– Och,
parówki, ryż smażony z bazylią, mleko – to powinno zostać włożone do lodówki.
Odłożył wszystko na pierwotne miejsce, po czym wrócił do łóżka.
Pomyślał, że jutro sprawdzi lodówkę, aby dowiedzieć się, czy Tharn nie
pozostawił w niej jedzenia. Gdy je znajdzie, bez wahania pochłonie całość i
niech sobie Ai’Dupek myśli, że został okradziony. Planując kolejne kradzieże,
młody przestępca wdrapał się na łóżko i szczęśliwie zasnął.
Tymczasem stojący pod prysznicem Tharn, na samo wyobrażenie jedzenia,
które go ominęło, na moment wpadł w złość, ale prawie od razu pojawiło się w
nim też poczucie szczęścia i radośnie się uśmiechnął.
***
Nawet jeśli są to z mojej strony dziecinne zagrania, mam zamiar
doprowadzić cię do szaleństwa.
To
było ostatnie zdanie, jakie pojawiło się w głowie złodzieja przekąsek, zanim
odpłynął w sen.
Prawie w tym samym czasie, ofiara kradzieży, ukazała się w drzwiach
sypialni. Piękne oczy chłopaka półkrwi, wpatrywały się w trzymaną w dłoni
karteczkę z bazgrołami Typa, napisanymi, by uwolnić się od winy. Usta
perkusisty ozdobił ciepły uśmiech, a jego depresja się ulotniła.
–
Przepraszam, że doprowadzam cię do płaczu. – wyszeptał cichutko.
Po chwili schował kartkę do kieszeni spodni. Type zjadł wszystkie
przyniesione przekąski. Z całą pewnością nie byłby z siebie tak bardzo
zadowolony, gdyby dowiedział się, że to, co zjadł, wcale nie zostało zakupione
na użytek jego współlokatora. Tharn kupił te smakołyki, by przeprosić Type'a za
to, że dzisiejszego ranka doprowadził go do płaczu. Było dla niego jasne, że
jeśli po prostu zostawi je na stole, Type nigdy ich nie dotknie. Wystarczyło
jednak przykleić karteczkę, która zakazywała konsumpcji, by nie pożałował sobie
posiłku.
Tharn pomyślał o spokojnych czasach, kiedy jeszcze nie znając jego
orientacji, Type wcale go nie nienawidził. Wtedy chętnie dzielił się
przekąskami, chcąc się z nim zaprzyjaźnić. Ze smutkiem pomyślał o tym, że
obecnie Type jest skłonny wyłącznie do tego, by nieustannie z nim walczyć.
Jednak na widok jego porannych łez postanowił, że pozwoli mu na wszystkie
bezlitosne działania, byle tylko nigdy więcej nie oglądać lśniących wilgocią,
pięknych oczu współlokatora.
Cholera, to już prawie tydzień. Wszystko nadal jest po staremu i nie
wygląda na to, żeby cokolwiek miało się zmienić.
Plany Type’a mające doprowadzić Tharna do wybuchu, nie przyniosły
oczekiwanych rezultatów. Już od tygodnia bezczelnie kradł mu przekąski, ale
perkusista zbywał te przestępstwa wyłącznie milczeniem.
– Nie
pozwól, by cię dopadł!
Obserwując,
jak wychodzi z sypialni, Type pomyślał, że wcale nie jest dobrze. Ten cholernik
nadal nie chce wynieść się z akademika. Na dodatek tak późno wraca do pokoju,
że nawet nie można było sobie pofolgować, wywołując jakąś awanturę.
– Och, jakie to cholernie denerwujące! – W końcu Type zrzucił poduszkę z
łóżka, po czym wbił oczy w sufit, próbując znaleźć natchnienie, by wymyślić
jakąś skuteczniejszą metodę na pozbycie się uciążliwego współlokatora.
Gdy usłyszał brzęknięcie komórki, zwrócił wzrok na ekran i ujrzał
wiadomość od Aoma, na utworzonej jeszcze w liceum grupie czatowej. Wydawało
się, że to jakieś zwykłe rzeczy, które nie wzbudzą ciekawości Type’a. W ich
grupie dyskutowali zawsze o typowo męskich sprawach i często pojawiały się tam
różne filmiki. Gdyby matka zobaczyła, jakie rzeczy ogląda jej syn, to nie
byłoby dla niego ratunku. Po wejściu na chat jego ciekawość została jednak
obudzona z uśpienia. Dyskusja o nowym filmie była już bardzo intensywna.
Postanowił więc kliknąć, żeby lepiej się przyjrzeć. Następnie…
– Co…? Ach... Ha...
Załączony filmik naprawdę zasługiwał na obejrzenie, ponieważ był
zupełnie w stylu Aoma! Type rozejrzał się po sypialni, by upewnić się, że
Tharna na pewno w niej nie ma. Spojrzał jeszcze raz, na zamknięte drzwi, a
następnie wbił zachłanny wzrok w ekran swojej komórki. Jego oczom ukazała się
piękna kobieta, ujeżdżająca Azjatę o nieco ciemniejszej karnacji. Nie popełnij
błędu, Type nie był zainteresowany mężczyznami, bez względu na kolor ich skóry.
Po krótkiej chwili młody piłkarz poczuł narastające w nim podniecenie.
– Aaah, naprawdę świetne! – pochwalił Type, po czym pomyślał o małym
panu Tiwacie, który zareagował na filmik po prawie trzytygodniowym lenistwie.
Dotykając krocza, pomyślał, że zbyt długo lekceważył swoje popędy, zajęty
nieustannym toczeniem wojny ze współlokatorem. Tym razem, czując fale gorąca,
wygodnie ułożył się na łóżku. Trzymając telefon w jednej dłoni, zagryzł zęby i
zaczął się masturbować drugą. Słuchając słodkiego głosu aktorki, nie mógł się
powstrzymać i aby nie przedłużać oczekiwania, zamiast udać się do łazienki, pozostał
na łóżku. Piękny filmik całkowicie zajął jego całą uwagę, a chłopak ani przez
sekundę nie pomyślał o tym, że nie mieszka w tym pokoju sam. Skupiony na
erotycznych obrazach z coraz większym zapałem wykonywał posuwiste ruchy dłoni,
koncentrując uwagę na wydawanych przez aktorkę, zmysłowych odgłosach. Po chwili
jeszcze bardziej zwiększył tempo, czując upojne fale narastające w jego ciele.
Pożądanie z każdą sekundą narastało, a zajęty stymulacją penisa nieostrożny
Type, nawet nie zdawał sobie sprawy, że drzwi do sypialni zostały otwarte.
– Shit! – zamroczony, domagający się zaspokojenia chłopak, usłyszał
okrzyk osoby stojącej w drzwiach. Type szeroko otworzył oczy i spojrzał w
kierunku, z którego dobiegł go głos. Szok sprawił, że natychmiast zesztywniał,
wciąż ze swoim małym przyjacielem, znajdującym się w jego dłoni!
Tłumacz:
Juli.Ann
Korekta:
BAKA
Komentarze
Prześlij komentarz