SE [Tom 1] – Rozdział 5.2
<11>
Return 0;
Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, Sangwoo po
raz kolejny został zaskoczony przez Jang Jaeyounga. Jako że następne wykłady
odbywały się w budynku Wydziału Inżynierii Komputerowej, chłopak pędem ruszył przed
siebie, by dotrzeć tam przed swoim wrogiem, co zresztą mu się udało.
Granatowy plecak leżał na stole po prawej
stronie czwartego rzędu. Sangwoo niechętnie usiadł po jego lewej stronie i ustawił
swoją przegrodę. Nie miał innego wyboru, jak tylko znosić obok obecność
projektanta.
Podczas wykładów z chińskiego, przez
przygotowania do skeczu zmuszony był zrezygnować z blokady, ale teraz nie
zamierzał jej chować. Sangwoo wierzył, że rady Jihye będą przydatne podczas kursu
z matematyki inżynieryjnej. Przewidywał jednak, że nie uniknie komplikacji,
wiedząc, że jego wróg to najprawdziwszy diabeł.
Sangwoo spodziewał się wielu podstępnych manewrów.
Jaeyoung mógł „niechcący” przewrócić oddzielający ich parawanik, stukać w blat
albo wydawać inne nieprzyjemne dźwięki tylko po to, by zwrócić na siebie jego uwagę.
Jednak gdy zajęli miejsca, mimo że minęło już
sporo czasu, nie było żadnych oznak wskazujących na to, że projektant z
premedytacją zamierza mu przeszkadzać. Informatyk stracił w ten sposób
calusieńkich sześć minut zajęć, ponieważ był zaniepokojony tym, co robił za
ścianką działową Jaeyoung. Nie wydawał on bowiem z siebie absolutnie żadnego
dźwięku.
W końcu ciekawość wzięła górę i przyszły
inżynier, wbrew wcześniejszemu postanowieniu, dobrowolnie schował przegrodę. Następnie
położył głowę na biurku i obserwował Jaeyounga. Oczy wroga były zamknięte. Informatyk
omiatał wzrokiem niecodziennie wyglądającą twarz osobnika. Wcale nie chodziło
tylko o to, że nie nosił on dzisiaj wściekle czerwonej czapki, okularów ani tym
bardziej znienawidzonej, z daleka widocznej kurtki w tym samym jaskrawym
kolorze. Jang Jaeyoung wyglądał dzisiaj jak ktoś zupełnie inny. Ktoś, kogo
Sangwoo nie mógł rozpoznać. To była przystojna wersja wroga, ta sama, która
pracowała we włoskiej restauracji. Żadnego ucha nie zdobiły teraz kolczyki.
Programista nie wiedział, co tak dokładnie zmieniło się w jego fryzurze, ale
włosy wyglądały teraz o wiele schludniej i były zadbane. Ponadto może dlatego,
że diabeł miał zamknięte oczy, sprawiał wrażenie łagodnego. Teraz nie wyglądał
już jak osobnik, który uparcie nękał Sangwoo.
Co, do cholery, jest z tym
draniem?
Sangwoo czuł się nieswojo i był niesamowicie zdezorientowany.
Nowy obraz projektanta wcale nie był prosty do opisania. Wcześniej Sangwoo
zdefiniował go jako łobuza, śmiecia i szumowinę, a teraz nagle w jego głowie
wyświetlały się słowa „schludny, czysty i dojrzały”. Obie te charakterystyki
dotyczyły dwóch różnych mężczyzn i były absolutnie niekompatybilne, jeśli
chciało się opisać nimi tę samą osobę.
Sangwoo wiedział już przecież, że w
przeciwieństwie do swojego nowego, doskonałego wyglądu wróg posiadał zepsutą
osobowość. Już sam fakt, że ktoś specjalizujący się w projektowaniu brał udział
w zajęciach z matematyki inżynieryjnej, był na to wystarczającym dowodem. Znalazł
się w sali wykładowej, zajmując uprzednio najdoskonalsze miejsce tylko i
wyłącznie po to, by mu przeszkadzać. Doprowadzać do szału. I nawet teraz, z
zamkniętymi oczami osiągał swój cel!
Sangwoo podniósł głowę i zacisnąwszy dłonie na
ołówku, postanowił skoncentrować się na zajęciach. Gdy on gapił się na Jaeyounga,
wykładowca zdążył już przejść do następnego rozdziału. To były już drugie
zajęcia z matematyki inżynieryjnej w tym semestrze i Sangwoo był dosłownie przerażony,
jak niewiele się nauczył. To samo zresztą dotyczyło wszystkich innych
przedmiotów, z wyjątkiem odbywających się w środę wykładów z „Kultury
popularnej i teorii kultury”.
Programista z rezygnacją pomyślał, że zanim Jaeyoung
po dwóch tygodniach zniknie wreszcie z jego życia, przyjdzie mu uczyć się poza
zajęciami i oglądać wykłady w internecie, by nadrobić to, na czym nie był w
stanie się skoncentrować. Tym bardziej, że profesorowie mieli tendencję do
podkreślania tego, co miało być tematem egzaminów.
Te dwa tygodnie nie przejdą bez strat.
W gruncie rzeczy czas, który Jaeyoung przesypiał,
był jego szansą. Sangwoo skupił się na słowach profesora, próbując zrozumieć,
co mówi. Jednak, co dziwne, w ciągu kilku ostatnich minut jego umysł koncentrował
się jedynie na spokojnie śpiącym projektancie.
Niech cię szlag! Przeszkadzasz
mi, nie wykonując nawet żadnego ruchu. Co za świetna umiejętność.
Sangwoo z całych sił próbował oprzeć się
pokusie spojrzenia w jego stronę, ale desperacka walka między rozsądkiem a
przymusem prześlizgnięcia się wzrokiem po twarzy wroga zakończyła się po upływie
niespełna minuty. Junior gwałtownie zwrócił głowę w jego kierunku. Jaeyoung
wciąż sobie spał. Sangwoo natomiast przepełniony był złożonymi emocjami, których
nie potrafił nawet ująć w słowa. Ten stan rzeczy zdecydowanie mu się nie
podobał.
Jednak gdy tylko przypomniał sobie złośliwości,
jakich dopuścił się Jaeyoung noszący w tej chwili maskę normalnej osoby,
wszystkie dwuznaczne uczucia zniknęły, a wrogość rozpaliła się na nowo. Jakby
się nad tym zastanowić, istniało pewne adekwatne do sytuacji powiedzenie, które
brzmiało „Oko za oko, ząb za ząb”.
Nie chowam urazy?
Jang Jaeyoung nie mógł się bardziej mylić. Tak
długo, jak warunki były odpowiednie, Sangwoo jak najbardziej był w stanie się
na nim zemścić. Po prostu nie był do tego stopnia wariatem, żeby poświęcać
mnóstwo energii na nękanie innych.
Nie ma nic, czego nie mógłbym
zrobić.
Sangwoo wziął w dłoń pióro. Zdjęcie skuwki
było jak wyciągnięcie noża z pochwy. Ostrożnie trzymając narzędzie zemsty
między palcami, przysunął się bliżej śpiącego Jaeyounga. Wilgotna końcówka zbliżyła
się do jego czoła. W tym momencie Sangwoo zdał sobie sprawę, że minęło już wiele
czasu, odkąd ostatnio coś narysował. Nie musiał być tak dobry jak artyści, ale kompleks
niższości w tej dziedzinie powstrzymał go przed posunięciem się dalej. Nagle
przypomniał sobie, jak ostro został skrytykowany przez nauczyciela w drugiej
klasie szkoły podstawowej za to, że podczas lekcji plastyki niczego w swoim
bloku nie narysował.
Po długim wahaniu Sangwoo zdecydował się
narysować kreta, ale nie było łatwo wybrać odpowiednie miejsce. Jego oczy
skanowały każdą część twarzy Jaeyounga. Lekko zmierzwione, ciemnobrązowe włosy figlarnie
opadały mu na czoło. Ciemne brwi tworzyły naturalne łuki, a długie jak na
mężczyznę rzęsy rzucały cień na policzki. Pochylenie nosa zaczynało się od dołu
czoła. Pełne, doskonale wykrojone usta były teraz lekko rozchylone.
Mogę to narysować
gdziekolwiek! No już!
Sangwoo zachęcał samego siebie, ściskając
mocniej pióro. Ręce mu drżały, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie robił.
Poświęcał nawet swój czas, który powinien przeznaczyć na naukę. Zacisnął mocno palce
i wykonał zdecydowany ruch do przodu. Lekko drżące pióro musnęło czoło
Jaeyounga. W tym momencie oczy wroga nagle się otworzyły. Skutek był taki, że
Sangwoo narysował linię na jego nosie. To było nic w porównaniu do bazgrołów projektanta,
ale serce informatyka boleśnie się ścisnęło, zupełnie jak u dziecka przyłapanego
na robieniu czegoś złego. Przecież on nigdy w życiu czegoś takiego nie robił.
Jaeyoung miał teraz szeroko otwarte oczy. Sangwoo
włożył pióro do piórnika i wbił wzrok w otwartą książkę. Twarz mu zbladła, a
serce zaczęło głośno walić. Nie wiedział, jak minął czas, ponieważ siedział
nieruchomo jak głaz. Oprzytomniał dopiero wtedy, gdy zajęcia się skończyły, a
studenci zaczęli opuszczać salę. Ciągle jeszcze nie mógł uwierzyć, że zrobił Jang
Jaeyoungowi to samo co on jemu, ponieważ ten facet bezlitośnie działał mu na
nerwy. Programista był dosłownie zszokowany tym, że zniżył się do jego poziomu.
– Sangwoo.
Junior dostał gęsiej skórki. Gdyby Jaeyoung
był zły, Sangwoo miałby coś do powiedzenia, dałby upust niezadowoleniu, które
od dawna w nim narastało i teraz wreszcie znalazło ujście, prowadząc do tego,
że nabazgrał coś na jego twarzy.
– Sangwoo, hyung cię woła.
– …
– Zemściłeś się na mnie?
Sangwoo szybko zwrócił głowę w jego kierunku. Ozdobiony
czarną kreską na nosie Jaeyoung najnormalniej w świecie się uśmiechał.
– Hej, czujesz się, jakby robot odkurzacz
upiekł chleb?
Zamiast się złościć, Jaeyoung uznał to za
zabawne i poklepał bejsbolówkę na głowie Sangwoo. Chłopak poczuł się tak
speszony tym gestem, że nawet nie zawracał sobie głowy karceniem seniora za
dotykanie go bez pozwolenia.
– Chodźmy coś zjeść. Hyung stawia.
O! Znów nazwał siebie
starszym bratem.
– Możesz być co najwyżej nooną.
Sangwoo ledwo zdążył odpowiedzieć, kiedy Jaeyoung
wstał i złapał go za nadgarstek. Informatyk był tak oszołomiony, że nawet nie protestował,
kiedy został pociągnięty do przodu.
Gdy opuścili budynek, Jaeyoung zmierzał prosto
do celu, udając, że nie rozpoznaje innych studentów. Wszyscy jego znajomi
chichotali, komentując dzieło Sangwoo.
– Oppa, dlaczego masz coś na nosie? Nowy
makijaż?
– Fajny, co? On mi go zrobił. – Senior wskazał
na Sangwoo.
– Jaeyoung, co cię sprowadza na Wydział
Inżynierii? Hej! Co jest nie tak z twoją twarzą?
– Och, miał ze mną na pieńku, więc ozdobił mi nos.
Ani te komentarze, ani „rysunek” na twarzy nie
robiły na nim wrażenia. Zamiast czuć się zażenowanym i zawstydzonym, Jaeyoung
po prostu wskazywał na Sangwoo, jakby chciał poinformować wszystkich o jego
umiejętnościach.
Diabeł był jakimś dziwnym człowiekiem.
Tego dnia Sangwoo poznał w pełni znaczenie
słowa „zakłopotany”. Ilekroć był przedstawiany znajomym Jaeyounga, czuł się
atakowany. Kiedy opuścili budynek, czuł się, jakby został rozerwany na strzępy.
Wróg ciągnął go za sobą i kiedy informatyk odzyskał wreszcie zmysły, nagle zdał
sobie sprawę, że stoi przed kampusową pizzerią.
– Nie lubisz pizzy? – zapytał Jaeyoung po tym,
jak usiedli.
– Nie. – W głosie Sangwoo pobrzmiewała
rezygnacja.
– Dlaczego jesteś tak dobrze wychowany?
– Nie możesz tego wyczyścić?
– Nie zamierzam niczego się pozbywać z twarzy.
Jaeyoung uśmiechnął się, spojrzał na menu i nie
pytając Sangwoo o zdanie, zamówił pizzę i dwie miski risotto.
– Powiedziałeś, że nie lubisz makaronu.
Sangwoo prychnął w duchu. Tylko tak twierdził,
ponieważ pracujący we włoskiej restauracji Jaeyoung mu go podał. Nigdy nie
zastanawiał się, czy jedzenie było dobre, czy złe, bo przecież wcale nie był wybredny.
Jedzenie było dla niego procesem pozyskiwania kalorii. Uważał, że nie ma sensu
oceniać smaku lub wyglądu posiłków, o ile równowaga odżywcza była właściwa. W związku
z tym idiota z czarną kreską na nosie marnował jedynie pieniądze, bo równie
dobrze mógł kupić posiłek za 3000 wonów w uczelnianej stołówce.
– Sangwoo, czy zrozumiałeś to, czego uczono na
zajęciach, które właśnie się odbyły?
– Gdyby nie ty, sunbae, nie miałbym z tym
problemu.
– To niesamowite. A nie możesz nawet
zapamiętać trzech sylab, składających się na imię i nazwisko.
– Jeszcze bardziej niesamowite jest widzieć
seniora, który uczęszcza na zajęcia, a potem na nich zasypia.
Podczas ich rozmowy zostało podane jedzenie. Sangwoo
bez słowa zabrał się za posiłek. Jaeyoung argumentował, że je w nudny sposób,
ale chłopak po prostu go zignorował. Po najedzeniu się do syta informatyk bez
słowa wstał. Chciał jak najszybciej wyjść, ponieważ czuł się niekomfortowo, nie
spożywając posiłku w swoim stałym miejscu. Możliwe, że bardziej intensywny
dyskomfort miał coś wspólnego z głupkiem, który siedział naprzeciw i uśmiechał
się mimo bazgrołów na nosie.
– Sangwoo.
Zanim się zorientował, Jaeyoung zdążył już zapłacić
i go dogonić.
– Ładna pogoda, prawda? Spójrz na niebo.
– Jesteś jak mucha. Proszę, wzleć do tego nieba.
Sangwoo szedł przed siebie zdecydowanym
krokiem, wbijając wzrok w ziemię.
Zdążyli przejść jedynie kilka kroków, gdy Jaeyoung
wyjął z torby puszkę. Czarne tło, znajome logo i duże litery układające się w
nazwę „Blackholic” przykuły uwagę informatyka, który założył, że wróg zamierza
się z nim podroczyć i na jego oczach wypić zawartość puszki.
Czekałem na ten moment.
Sangwoo już poprzedniego dnia przygotował się
na tę okazję, stosując się do rady udzielonej mu przez Jihye. Zgodnie z
informacjami właściciela sklepu z przekąskami, kawa Blackholic miała zostać uzupełniona
w następny poniedziałek. Programista spożywał tylko jedną puszkę dziennie, zatem
w supermarkecie kupił ich siedem, czyli dokładnie tyle, ile potrzebował. Jednak
w momencie, gdy Sangwoo miał zamiar otworzyć swój plecak, Jaeyoung wyciągnął dłoń
z kawą w jego kierunku.
– Masz swoją kawę. Cała przyjemność po mojej
stronie.
Błąd, błąd, błąd, błąd.
Sangwoo naprawdę był przekonany, że Jaeyoung –
tylko po to, by mu dokuczyć – otworzy puszkę i głośno wypije kawę. Z wahaniem
przyjął poczęstunek i uważnie przyjrzał się puszce, chcąc się upewnić, że jest
szczelnie zamknięta.
Mógłby przysiąc, że podczas gdy on dokonywał
„inspekcji”, Jaeyoung mruknął coś, co brzmiało zupełnie jak „szalony drań”. Sangwoo
dokładnie zbadał puszkę i nawet nią potrząsnął, ale nie wyciekła z niej nawet
kropelka napoju.
– Po prostu wypij, proszę.
– Zrobiłeś coś z nią?
– Myślisz, że się zatrujesz? Daj spokój. Kupiłem
ich 16. Tę przyniosłem specjalnie dla ciebie, bo to dziadostwo jest zupełnie
bez smaku.
– Co jest z nią nie tak?
Sangwoo poczuł się dziwnie. Tego dnia był
świadkiem wielu wątpliwych, odbiegających od schematu zachowań swojego wroga i absolutnie
nie potrafił ich zinterpretować. To było jak przechodzenie przez wielokrotności
dwójki (2, 4, 6, 8...), a potem nagle w sekwencji wyskoczył pierwiastek z 55.
Jaeyoung zatrzymał się u jego boku.
– Dam ci pozostałe puszki, które mi zostały,
ale proszę, zdejmij tę czapkę.
– To nie twoja sprawa, co noszą inni.
Sangwoo poczuł się lepiej na dźwięk otwierania
puszki, ponieważ już od dłuższego czasu go nie słyszał. Ostrożnie przyłożył puszkę
do warg i gdy tylko ją przechylił, letni płyn spłynął do jego ust.
– Smakuje ci?
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma
❤️❤️❤️ ach
OdpowiedzUsuńzdezorientowany Sangwoo, zdeterminowany Jeayoung ... Jakie to urocze 😍 bardzo mi się podoba to niespieszne tempo novelki, ale bardzo się cieszę że wasze tempo tłumaczenia jest dużo szybsze 😁
❤️
UsuńPóźniejsze tomy nabiorą tempa.