SE [Tom 1] – Rozdział 5.3


<10>


    W poprzednim rozdziale:

    Sangwoo poczuł się lepiej na dźwięk otwierania puszki, ponieważ już od dłuższego czasu go nie słyszał. Ostrożnie przyłożył puszkę do warg i gdy tylko ją przechylił, letni płyn spłynął do jego ust.

– Smakuje ci?

 

    Sangwoo nie miał pojęcia o takich rzeczach jak smak. Po prostu komfort, który odczuwał, wprawiał go w nostalgiczny nastrój. Zignorował więc pytanie Jaeyounga i skierował się w stronę sali wykładowej, gdzie odbywały się zajęcia ze sztuk wyzwolonych. Miał nadzieję, że uda mu się odzyskać swoją utraconą codzienną rutynę.

    Na ścieżce, którą zwykle spacerował, wciąż znajdował się znak z napisem „Zakaz wstępu dla wszystkich studentów spoza Wydziału Teatralnego”. Od trzech dni ten szyld stał tam wyłącznie po to, by oszukać Sangwoo. Teraz chłopak znał już prawdę, więc odreagowując wcześniejszą frustrację, przyłożył w niego kopa. Senior zgniótł zbędny szyld i wyrzucił go do pobliskiego kosza. Informatyk podjął spacer i poczuł, jak przepełnia go spokój. Nawet obecność Jaeyounga nie mogła zepsuć mu nastroju. Wziął łyk kawy, przymykając z ulgą powieki.

    – Nie jesteś zbyt odważny?

    Sangwoo przyspieszył, ponieważ nie chciał, by ten osobnik mu przeszkadzał, ale Jaeyoung natychmiast zrównał z nim krok. Zupełnie jakby była to najnaturalniejsza rzecz pod słońcem, że dotrzymuje mu towarzystwa.

    – Nie wiesz, co zrobię, gdy będziemy tu tylko we dwóch – kontynuował projektant.

    – Jesteś jakimś pieprzonym bandytą?

    – Sposób, w jaki do mnie mówisz…

    – Jeśli nie jesteś bandziorem, to nie powinno mieć znaczenia. Zapytałem przecież tylko, czy nim jesteś. To nie było stwierdzenie, sunbae.

    – Jeśli zadzwonisz pod swój ulubiony numer 112, to minie trochę czasu, zanim ktoś przybędzie ci z odsieczą. Bądźmy ostrożni – powiedział mężczyzna, zaciskając zęby.

    Sangwoo spojrzał na Jaeyounga z wyraźną drwiną. Nawet jeśli był on wysokim przystojniakiem, to sądząc po jego zielonym płaszczu, nie sprawiał wrażenia kogoś biegłego w sztukach walki.

    – Nie sądzę, żebyś był dobry w walce, sunbae.

    – Naprawdę? Czyżbyś ćwiczył?

    Sangwoo uprawiał taekwondo bardzo długo, dopóki nauka w liceum nie stała się jego priorytetem. Obecnie codziennie rano gimnastykował się i robił pompki, a na uniwersytet jeździł rowerem.

    – Wcześniej trochę ćwiczyłem. Teraz rzadko to robię.

    – Następnym razem zagraj w koszykówkę z hyungiem. Nie pozwolę ci nawet dotknąć piłki.

    – Nie chcę. I proszę, przestań nazywać się moim hyungiem*. Nie powiększaj mi rodziny.

    (*Dla Sangwoo jest to niedopuszczalny stopień zażyłości. Hyung to dla niego słowo, którego najlepiej używać wyłącznie wśród najbliższych).

    Na końcu ścieżki znajdowało się już prawie ukończone boisko do futsalu. Zbliżywszy się do pojemników na śmieci, Sangwoo przyspieszył. Puszka po kawie zakreśliła w powietrzu łuk i zgrabnie wylądowała w drugim z trzech koszy.

    Poczuł ulgę. Zupełnie jakby krok po kroku odbudowywał wieżę z kart, którą pewien osobnik z premedytacją rozwalił.

    Kolejnym przystankiem tego dnia była biblioteka. Sangwoo usiadł na miejscu, które wcześniej zarezerwował, a Jaeyoung zajął krzesło obok. Tym razem senior nie wypożyczył żadnej książki, a jedynie wyjął ołówek.

    Sangwoo położył na stole podręczniki i powiesił plecak na oparciu krzesła, a Jaeyoung chwycił jego notatnik.

    – Oddaj mi go. To kradzież.

    Senior przewrócił oczami, jakby był zirytowany, po czym spojrzał na tylną okładkę. Po sprawdzeniu etykietki z ceną wyjął z kieszeni skórzany portfel i położył na biurku dwa banknoty o nominale 1000 wonów.

    Sangwoo zaniemówił. Zgłosiłby to natychmiast, gdyby był to jakiś ważny notatnik, ale używał go jedynie do ćwiczenia materiału. Zamiast więc marnować czas na jałowe kłótnie z Jaeyoungiem, wyjął z torby inny zeszyt o tym samym wzorze.

    I wtedy znów się zaczęło.

    Sangwoo, spodziewając się dźwięku przewracanych stron, spojrzał na leżący obok podręczników trzeci „nabój”. Bez ociągania włożył do uszu zatyczki, by odciąć się od irytujących odgłosów. Pozostałe dwie rady Jihye poszły na marne, ale trzecia była skuteczna.

    Zatyczki sprawiły, że programista niemal natychmiast poczuł się niekomfortowo, zupełnie jakby był uwięziony. Niemniej jednak pozytywy przeważyły nad tą negatywną stroną, ponieważ wszystkie hałasy zostały skutecznie zablokowane. Miał wrażenie, że po raz pierwszy od jakiegoś czasu będzie w stanie się skoncentrować i zdoła się czegoś nauczyć. Ale zanim zdążył przeczytać choć jeden akapit, poczuł uważny wzrok na swojej twarzy.

    Kiedy spojrzał w prawo, okazało się, że Jaeyoung odwrócił krzesło w jego kierunku i rysował coś w notatniku. Wyglądał niespodziewanie profesjonalnie, kiedy na przemian spoglądał na Sangwoo, po czym skupiał się na rysowaniu, płynnie przesuwając ołówkiem po papierze.

On jest niemożliwy.

    Sangwoo ustawił przegrodę po swojej prawej stronie i pochylił się nad zeszytem. Był zaskoczony, gdy po chwili spojrzał w bok i zauważył, że dzieląca ich ścianka została opuszczona. Z powodu zatyczek w uszach nie udało mu się tego usłyszeć. Sangwoo ponownie ją ustawił, a Jaeyoung usunął. Po trzykrotnym powtórzeniu tej czynności programista wpadł w złość. Myślał, że przynajmniej dzisiaj będzie w stanie się pouczyć, ale wyglądało na to, że znów się zawiódł.

    Po kolejnym ustawieniu parawanika przytrzymał go prawą ręką i skupił uwagę na książce. Na początku wszystko było w jak najlepszym porządku, ale po krótkiej chwili poczuł na sobie skupione spojrzenie. Tym razem Jaeyoung wstał i bazgrał coś w notatniku, ponad przegrodą uważnym wzrokiem omiatając Sangwoo.

    – Szalony drań. – Sangwoo cicho przeklął pod nosem.

    Jaeyoung współpracował z nim przy zespołowym projekcie, poczęstował go lunchem i kawą oraz usunął barierę ze ścieżki. Jednak zrujnował również wizerunek Sangwoo w oczach pani profesor, dopisując jakieś wulgaryzmy, a teraz odwracał jego uwagę od nauki, wlepiając w niego wzrok.

    A tak dobrze się zaczęło. Zielony płaszcz miał być lepszy od czerwonej kurtki, ale dziś ubrany w niego facet znów zaczął działać mu na nerwy. Nie było innej rady. Sangwoo postanowił zacząć uczyć się w domu. Jego biurko nie było tak szerokie jak to w bibliotece, a oświetlenie nieco zbyt przyćmione, ale i tak nauka we własnych czterech ścianach będzie lepsza niż znoszenie obecności tego irytującego faceta.

    Informatyk wyciągnął zatyczki z uszu i zaczął gwałtownie pakować swoje rzeczy. W tym momencie usłyszał obok dźwięk wyrywanej kartki. Pospiesznie włożył podręcznik do plecaka, po czym spojrzał z powrotem na stół i ujrzał, że wyrwany z notatnika papier leży teraz przed nim.

    – To dla ciebie. Prezent.

    Jaeyoung narysował jego karykaturę. Obraz Sangwoo był tak przerysowany jak te, które można znaleźć w amerykańskich gazetach drukujących karykatury polityków. Informatyk miał niesamowicie wystające kości policzkowe i wyłupiaste żabie oczy z czarnymi cieniami. Usta „modela” wykrzywione były w grymasie mającym symbolizować uśmiech, a długa, cienka szyja sprawiała wrażenie, jakby miała się złamać.

    Jednak ponadwymiarowej wielkości czarna czapka z daszkiem biła wszystko inne na głowę! Sangwoo natychmiast podarł papier na kawałki.

    – Posuwasz się za daleko, naprawdę – warknął. Zignorował pomruk Jaeyounga i wyrzucił jego dzieło do kosza.

    – Masz pojęcie, ile mi płacą za ilustracje do magazynów?

    – A co to ma wspólnego ze mną?

    – Mówię tylko, że to nie są jakieś bazgroły, które tak po prostu się drze i wyrzuca do śmietnika.

    – Nie podarłem kartki dlatego, że nie potrafisz dobrze rysować, tylko dlatego, że to właśnie ty wykonałeś rysunek, sunbae.

    – Ale z radością wypiłeś kawę, którą ci dałem.

    – Bo nie została zrobiona przez ciebie.

    – Serio. Dosłownie brak mi słów.

    Była 13:32.

    Wizyta w bibliotece okazała się jednym wielkim niewypałem. Absolutną stratą czasu! Po wyjściu z budynku Sangwoo wsiadł na rower i z oddali usłyszał krzyk Jaeyounga.

    – Sangwoo!

    – Co?

    – Jest trochę wcześnie, ale… dobranoc.

    Nie było sensu mówić czegoś takiego w biały dzień. Ale nie chciałby również usłyszeć od niego tych słów w nocy.

    – Mam nadzieję, że będziesz miał koszmary, sunbae.


    Return 0;


    Następnego dnia było znacznie lepiej.

    Jako że Sangwoo miał wyłącznie zajęcia związane z własnym kierunkiem studiów, Jaeyoung przespał pierwsze dwa wykłady z głową na biurku. Przyszły inżynier starał się skoncentrować na zajęciach. Trzymając w dłoni długopis, rozmyślał o rzeczach, których żałował poprzedniego dnia. Programista miał całkiem dobre samopoczucie, mimo że senior znajdował się obok.

    – Chcesz, żebym postawił ci posiłek?

    Po zajęciach Jaeyoung tak po prostu zaoferował mu darmowe jedzenie. Gdyby zaproszenie padło z ust kogoś innego, Sangwoo nie omieszkałby go przyjąć. Ale skoro chodziło tu o wroga, informatyk musiał użyć swojego mózgu.

1.     Akceptacja:

Zysk finansowy (T)

Stres (T)

                Wynik = niewielkie straty

2.    Odmowa:

Jeśli Jaeyoung polezie za nim do uniwersyteckiej stołówki:

Zysk finansowy (N)

Stres (T)

                Wynik = duże straty

Jeśli Jaeyoung pójdzie do innej restauracji:

Zysk finansowy (N)

Stres (N)

                Wynik = status quo

    Gdyby zaakceptował jego ofertę, istniałaby stuprocentowa szansa, że posiłek w towarzystwie Jaeyounga przyniósłby mu jedynie stres. Jeśli odmówi i sunbae pójdzie za nim, to do stresu dojdzie jeszcze fakt, że przejdzie mu koło nosa darmowy posiłek. Zresztą wszystko zależało od reakcji jego przeciwnika. Sangwoo nie miał więc innego wyboru, jak tylko spróbować ją przewidzieć i zaryzykować.

    – Nie chcę.

    – Znowu jesz dzisiaj w uniwersyteckiej stołówce?

    – Tak.

    – Jesteś maniakiem. Powinni dać ci nagrodę.

    Na szczęście Jaeyoung zdecydował się na trzecią opcję. Po tym, jak odszedł, Sangwoo udał się do stołówki sam. Jak zwykle spokojnie spożywał posiłek w nieuczęszczanym kącie. Kiedy skończył, okazało się, że był zaledwie o minutę wolniejszy niż zazwyczaj. Jak dotąd całkiem nieźle.

    Jednak Jaeyoung czekał przy wyjściu z kantyny.

    – Dla ciebie.

    W wyciągniętej dłoni informatyk dostrzegł Blackholic. Podobnie jak poprzedniego dnia, Sangwoo przyjął puszkę i dokładnie zbadał jej wygląd. Przed otwarciem potrząsnął nią, by się upewnić, że nie spotka go jakaś przykra niespodzianka.

    Gdy junior wziął pierwszy łyk, Jaeyoung zapytał o coś dziwnego:

    – Chcesz dobrze wypaść w chińskim skeczu, prawda?

    – Oczywiście.

    – Więc chodź ze mną.

    To była osobliwa prośba. Dlaczego miałby z nim dokądkolwiek pójść? Sangwoo nie rozumiał związku.

    – Dokąd?

    – Poszukać dla nas kostiumów.

    – Dlaczego?

    – Masz być kupcem Qing. Nie zamierzasz chyba założyć koszulki z angielskim napisem, co?

    – Ale… czas na mój spacer.

    – Możesz go odbyć później.

    Najwidoczniej Jaeyoung stracił cierpliwość, a może ochotę na wyjaśnienia, bo po prostu złapał Sangwoo za nadgarstek i zaczął go ciągnąć.

    – To napaść. Zamierzam to zgłosić. Powiedziałem, że zgłoszę! – wykrzyknął junior, trzymając komórkę w drugiej dłoni. Jednak Jaeyoung zmarszczył tylko brwi, bez słowa zabrał mu urządzenie i włożył je do swojej kieszeni.

    Był silniejszy, niż na to wyglądał.

    – Dziś jest kolejny dzień, w którym znów zamierzasz przekroczyć czerwoną linię* – kontynuował.

    (*Czerwona linia odnosi się do obalania systemu sprawiedliwości. W jakiś sposób udaje mu się popełnić przestępstwo w granicach prawa. Sangwoo jest zdania, że Jaeyoung nieustannie tę linię przekracza, niemal go atakując - podchodzi zbyt blisko, dotyka, chwyta za nadgarstek itp. Zabiera bez pytania jego własność, ale później mu to rekompensuje).

    – Ty uparty draniu. Dlaczego, u licha, przeciwstawiasz się komuś, kto próbuje ci tylko pomóc? Jak skończymy, a ty nadal będziesz uważał, że to napaść, możesz zgłosić mnie na policję. Nie będę cię powstrzymywał.

    Czy on naprawdę próbuje mi pomóc? – Sangwoo był podejrzliwy, ale postanowił mu uwierzyć. Gdy zgodził się z nim pójść, sunbae uwolnił jego nadgarstek.

    – Zamierzasz być kupcem Qing, prawda? – zapytał Jaeyoung.

    – Tak.

    Oczywiście. Ta postać miała do zaprezentowania o wiele więcej linijek tekstu, więc istniało duże prawdopodobieństwo uzyskania wysokiego wyniku.

    – W takim razie będę klientem i facetem, do którego dzwonisz*.

    (*Chociaż akcja skeczu rozgrywa się w czasach dynastii Qing, studenci używają współczesnych zwrotów z listy, którą otrzymali).

    Jaeyoung skierował się do centrum studenckiego, nie wyjaśniając mu, w jakim celu tam idą. Gdy weszli po schodach, sunbae zatrzymał się przed drzwiami z napisem „Wydział Teatralny”.

    Po otwarciu drzwi oczom Sangwoo ukazał się zagracony pokój z rekwizytami, maskami i kostiumami. Na szczycie małej lodówki stała piramida kawy Blackholic, którą wykupił Jaeyoung. Na ścianach wisiały plakaty z poprzednich przedstawień. Informatyk dostrzegł dwóch siedzących na kanapie studentów, którzy grali w piłkę nożną na konsoli.

    – O, jesteś, sunbaenim.

    – Nie zwracajcie na nas uwagi. Nie przeszkadzajcie sobie.

    Nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem, senior odsunął na bok manekina i otworzył drzwi znajdujące się za nim. Sangwoo wszedł do pokoju, gdy spostrzegł, że Jaeyoung gestem go tam zaprasza.

    Pokój sprawiał wrażenie dwupoziomowej szafy z drążkami przymocowanymi do ścian. Był przerażająco małym pomieszczeniem, ale znajdowały się tam różnego rodzaju kostiumy. Jaeyoung grzebał między ubraniami na górnym poziomie. Sangwoo poszedł w jego ślady i w poszukiwaniu ubrań z czasów dynastii Qing przeszukał dolny poziom. To zadanie wcale nie było łatwe.

    – Co sądzisz o tym?

    Pośród tony kostiumów Jaeyoung znalazł coś spełniającego wymagania. Była to sięgająca kostek niebieska szata z szarfą wokół talii i misternym złotym wzorem na piersi. Chwilę później wyjął fioletowy kostium z podobnym wzorem i przyłożył go do sylwetki Sangwoo.

    – To lepsze czy to?

    – Wyglądają tak samo – zaopiniował junior.

    – Ale obszycie jest inne i kolor.

    – Po prostu wybierz cokolwiek. To dziwne, że tak bardzo przejmujesz się strojami.

    – Też powinieneś to zrobić, jeśli planujesz uzyskać doskonały wynik. Chcę założyć ten.

    Jaeyoung wydawał się lubić żółte ubrania. W oczach Sangwoo te szaty wyglądały identycznie.

    – Poszukaj warkocza! – rozkazał Jaeyoung.

    Sangwoo zrobił, jak mu kazano. Przykucnął i przeglądał pudełka z rekwizytami. Nie znalazłszy tego, czego szukał, uznał swoje działania za stratę czasu. Kiedy grzebał w kolejnym pudełku, Jaeyoung nagle przykucnął i znalazł się na tym samym poziomie. Jego twarz znajdowała się teraz stanowczo za blisko.

    – Odsuń się trochę.

    – Już.

    Jaeyoung tylko tak powiedział, ale nie przemieścił się nawet o centymetr. Sangwoo przeszukiwał kolejny karton, czując się cokolwiek niekomfortowo. Wkrótce poczuł, że jego głowa nie jest już przykryta. Gdy podniósł wzrok, spostrzegł, że bejsbolówka znajduje się w dłoni Jaeyounga. Widząc, że projektant jest nieruchomy jak posąg, Sangwoo nie mógł zrozumieć, jak on tę sztuczkę wywinął. Domyślił się, że zapewne chciałby taką czapkę mieć, bo już wczoraj o niej mówił.

    – To stara rzecz, którą noszę już od liceum. Jak chcesz taką mieć, to sobie kup.

    Jaeyoung uważnie patrzył prosto w twarz Sangwoo.

    – Jeśli nie będziesz mnie w przyszłości szukał, kupię ci identyczną – zasugerował Sangwoo.

    Mimo że informatyk wysunął tę propozycję, domyślał się, że takie rozwiązanie problemu i tak nie zadziała. Zapożyczając wyrażenie Jang Jaeyounga, sprawy nie zaszłyby tak daleko, gdyby można je było tak po prostu rozwiązać za pomocą taniej czapki.

    Jaeyoung zareagował naprawdę dziwnie. Nie było w nim ani krzty kpiny czy sarkazmu. W żaden sposób nie próbował mu dokuczyć. Nie założył bejsbolówki ani nie zrobił niczego, co Sangwoo by przewidział. Ręka, w której nie znajdowała się czapka, pojawiła się tuż przed oczami Sangwoo.

    – Masz coś tutaj.

    Długie palce bardzo powoli zbliżyły się do jego twarzy. Było mnóstwo czasu, by ich uniknąć, ale Sangwoo był jak sparaliżowany, czując jakiś dziwny rodzaj napięcia. W końcu palec wskazujący i środkowy Jaeyounga bardzo powoli dotknęły grzywki Sangwoo. W chwili, gdy opuszki musnęły jego czoło, Sangwoo poczuł statyczne porażenie prądem. Informatyk uderzył dłoń projektanta, a cofając się, zgniótł karton.

    – Oddaj.

    – Bez czapki wyglądasz o wiele lepiej. Dlaczego się pod nią chowasz?

    – Mogę robić, co chcę.

    Wyciągnął rękę, ale Jaeyoung nawet nie drgnął. Sangwoo poczuł złość.

    – Prosiłem, żebyś mi ją oddał.

    – Dlaczego? Przyjrzyjmy się lepiej twojej twarzy.

  


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    


Poprzedni 👈             👉 Następny


 

Komentarze

  1. ❤️❤️❤️ jestem bardzo ciekawa wrażeń Jaeyounga na twarz Sangwoo... Ale może dla własnego spokoju niech nie zachęca go do chodzenia bez czapki... Inni też mogą zauważyć przystojnego dziwaka😁😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty