SE [Tom 1] – Rozdział 6.4

 



<100>





    – Jihye, masz chłopaka, prawda? – Jaeyoung wyskoczył z tym dziwnym pytaniem, nawet nie dotykając swojego makaronu.

    – Nie, nie mam! – odpowiedziała dziewczyna z promiennym uśmiechem.

    – Naprawdę? Byłem przekonany, że musisz go mieć.

    Sangwoo odwrócił wzrok w stronę twarzy Jaeyounga, który wpatrywał się w studentkę niezwykłym spojrzeniem.

    – No więc właśnie. Mam wrażenie, że mężczyźni nie znają mojej prawdziwej wartości.

    – Mam wielu singli wśród znajomych, więc po prostu daj mi znać – podsunął sunbae.

    Jaeyoung uśmiechnął się i usiadł ze złożonymi rękoma, po czym kontynuował:

    – Skoro już o tym mówimy, to może rzeczywiście powinienem ci kogoś przedstawić? Od razu przychodzi mi do głowy kilku fajnych facetów. Jakich preferujesz? – Młody mężczyzna chwycił za telefon i zaczął przeglądać listę kontaktów.

    Jihye uśmiechnęła się, a potem wyszeptała:

    – Mój Boże, nie. W tym semestrze koncentruję się wyłącznie na studiach. Ale bardzo ci dziękuję za chęć pomocy.

    – Och... Naprawdę?

    Jaeyoung uważnie spojrzał jej w twarz, wkładając komórkę z powrotem do kieszeni.

    – A co powiesz na Sangwoo? Myślę, że dobrze byście razem wyglądali…

    Po usłyszeniu tej rewelacji Sangwoo z zaskoczenia aż wypluł zupę z wodorostów, której nie zdążył jeszcze przełknąć. Wszyscy wyglądali na zaskoczonych, ale student informatyki bił ich pod tym względem na głowę. Jihye wyjęła z torby nawilżane chusteczki i podała je kompletnie zszokowanemu chłopakowi.

    – Sangchoo oppa! Nie przesadzasz? Czy na samą tę myśl poczułeś się aż tak źle?

    – A jakże inaczej? Kto czułby się dobrze? Nie ma mowy, żeby tak nie zareagować, gdy spokojnie się siedzi i pilnuje własnych spraw, podczas gdy ktoś inny próbuje cię z kimś umawiać!

    – Hej! To były tylko słowa.

    – Nadal mi się to nie podoba!

    Sangwoo chwycił chusteczkę i wytarł zupę z ust, a następnie kolejną wytarł stół.

    Co to była za sytuacja?

    Sangwoo nie mógł tego zrozumieć, ale i tak czuł się nieswojo. Chciał jak najszybciej wyjść. Jaeyoung zachichotał i z rozbawieniem spojrzał na Sangwoo.

    – Sang… choo?

    – To ksywka Sangwoo oppy, kiedy był młodszy. To naprawdę urocze, prawda?

    – Czyżby? Musisz być bardzo blisko z naszym* Sangwoo, skoro używasz jego przezwiska.

    (*Użycie zaimka „nasz” wskazuje na bliskość, a nawet zaborczość. Wypowiadająca go osoba jest zainteresowana tym, kogo tak nazywa).

    – „Naszym Sangwoo”?

    To było coś, czego student informatyki nie słyszał nawet od własnej matki. Chłopak czuł się tak, jakby to, co zjadł, przyprawiło go o niestrawność. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Jaeyoung przerwał ciszę, zanim atmosfera stała się zbyt niezręczna.

    – Przy okazji... Wybierasz się gdzieś dzisiaj? – zwrócił się do Jihye.

    – Co?

    – Twój makijaż jest mocniejszy niż ostatnio.

    – Hahaha! Zwracasz uwagę na takie rzeczy? Po prostu nałożyłam niedbały makijaż do przenoszenia pudeł. Zwykle bardziej się staram. Haha!

    – Ja mówię o zeszłej środzie.

    – Och! Tamtego dnia… Obudziłam się wtedy bardzo późno i niemal spóźniłam się na zajęcia.

    – Rozumiem. Myślałem, że spotykasz się dzisiaj z kimś dla ciebie ważnym, bo to oczywiste, że włożyłaś w zrobienie makijażu dodatkowy wysiłek.

    To była zupełnie bezsensowna rozmowa. Sangwoo pomyślał, że ich konwersacja nie pomaga mu w trawieniu. Wręcz przeciwnie. Może to dlatego, że Jaeyoung mówił tak dużo, ale Jihye nie wyglądała przy tym zbyt dobrze. Sangwoo poczuł współczucie, widząc jej skrępowanie, zupełnie jakby to on je odczuwał. Każdy by się zirytował, gdyby kazano mu tyle gadać, że nawet nie byłby w stanie zjeść.

    Kiedy wychodzili, Jihye zapytała seniora o coś dziwnego:

    – Jak się do siebie zbliżyliście? Obaj macie zupełnie różne style, to wręcz niesamowite.

    W jej wypowiedzi był błąd, który Sangwoo pospiesznie skorygował:

    – Nie jesteśmy ze sobą blisko.

    – Och, na początku zaistniało między nami pewne nieporozumienie. – Mówiąc to, Jaeyoung objął ramieniem Sangwoo. Ten gest sprawił, że student informatyki natychmiast zesztywniał i na dodatek zapomniał o oddechu. Opierająca się na jego ramieniu ręka sunbae była ciężka jak kawał żelaza. – Nie żywiliśmy do siebie pozytywnych uczuć, ale teraz już wszystko sobie poukładaliśmy. Prawda, Sangwoo?

    – Nie.

    Młodszy z nich zrzucił rękę projektanta ze swojego ramienia. Jang Jaeyoung był bezgranicznie liberalny, jeśli chodziło o kontakt fizyczny. Zawsze taki był. Był osobą, która owinęłaby ramię wokół każdego (zapewne nawet tego, z kim nie był blisko). Ten facet na chybił trafił wołał innych po imieniu, dotykał czyjejś twarzy, żartował, a nawet flirtował!

    Informatyk nienawidził takich rzeczy. W innych krajach istniały kultury, w których często przytulano dzieci, ale Sangwoo nie dorastał w takim środowisku. W świecie Sangwoo jedyną osobą, której dotykanie miało sens, była jego romantyczna partnerka. Ale nawet wtedy musiało się to ograniczać do niezbędnego minimum. Bez względu na to, jak niewinny był ten gest, nic dziwnego, że chłopak czuł się z tym źle.

    – Mylisz się. Absolutnie nic sobie nie poukładaliśmy, nic nie zostało rozwiązane. Chyba nie myślisz na serio, że cokolwiek się zmieni, bo udajesz teraz miłego? Nadal nie żywię w stosunku do ciebie żadnych pozytywnych uczuć. I na dodatek wcale nie zamierzam czegokolwiek rozwiązywać.

    – Ech. Przez jakiś czas było dobrze, a teraz znowu się zaczyna – mruknął z beznamiętną miną Jaeyoung.

    Wielkie oczy Jihye przypominały te u wystraszonego królika.

    – Mamy jutro skecz. Taki jesteś odważny? Dasz sobie radę sam?

    Sangwoo słuchał tego sarkastycznego komentarza, myśląc równocześnie, że niepotrzebnie się uniósł. To on przecież przegapił moment, w którym należało ostrzec Jaeyounga, żeby nie dotykał jego ciała, ponieważ kontakt fizyczny sprawiał, że chłopak czuł się niekomfortowo.

    – W takim razie bądź uprzejmy nie przychodzić na zajęcia. Sam zagram obie role.

    – Nie chcę – odparł leniwie sunbae.

    – Jihye, przepraszam. Zamierzam zabrać ze sobą Sangwoo. Chodzi o to, że mamy jutro bardzo ważny występ.

    – Ach... Tak?

    Nagle Sangwoo został pociągnięty za nadgarstek. Wyrwał rękę, ale Jaeyoung tym razem położył mu dłoń na plecach. Informatyk poczuł się speszony, ponieważ przydarzyło mu się to po raz pierwszy w życiu.

    Niespodziewanie senior zdjął mu plecak i natychmiast z nim uciekł.

    – Hej? Sunbae! – Głośny okrzyk nic jednak nie pomógł, bo Jaeyoung ani myślał się zatrzymać.

    – Czy on naprawdę zwariował?

    Nawet jeśli Sangwoo uważał to za absurdalne, nie miał innego wyboru, jak tylko rzucić się w pościg. Nie potrafił przewidzieć, co ten drań zrobi z jego własnością. Wcale by się nie zdziwił, gdyby wyrzucił wszystko do kanalizacji. Jaeyoung, który na początku biegł powoli, natychmiast przyspieszył, gdy zorientował się, że Sangwoo za chwilę go dogoni.

    – Zostań tam!

    Zanim się zorientował, Jaeyoung biegł już z pełną prędkością, dzierżąc przed sobą plecak młodszego kolegi. W pewnym momencie opuszki palców Sangwoo musnęły ramię seniora, ale ten tylko się uśmiechnął i… uciekł.

    Informatyk przypomniał sobie ich opętańczy bieg sprzed tygodnia i poczuł coś w rodzaju dejá vu, z tym że teraz to on gonił sunbae.

    – Och… Jestem wykończony.

    Jaeyoung minął boisko do futsalu, sklep z przekąskami oraz budynki należące do Wydziału Inżynierii i zatrzymał się dopiero, gdy dotarł na rozległy trawnik przed główną bramą. Sangwoo dyszał ciężko, ponieważ zupełnie brakowało mu tchu.

    – Oddaj mi go. Oddawaj*!

    (*Sangwoo ośmielił się nieformalnie zwrócić do sunbae).

    Niemal bez siły wyciągnął rękę. Jaeyoung, ignorując jego żądanie, otworzył plecak, jakby był jego własnością, wyjął butelkę wody i ugasił pragnienie.

    – Czy ty naprawdę zwariowałeś?

    – Chyba tak.

    Sangwoo przyjął butelkę, którą rzucił mu sunbae, zdjął nakrętkę i napił się wody. Po przebytym dystansie serce ciągle jeszcze waliło mu w piersi. Nie znał otaczającej go scenerii. Studenci byli rozciągnięci na trawniku jak pranie. Podczas sześciu semestrów studiów Sangwoo nigdy nie postawił tu stopy.

    – Co robisz? Usiądź – zarządził Jaeyoung, opadając na ziemię i klepiąc miejsce obok siebie. Następnie podłożył sobie plecak Sangwoo pod głowę i położył się na trawie. Ręce miał założone za głowę, oczy zamknięte, a kąciki ust lekko uniesione. Wyglądał, jakby był w doskonałym nastroju. Słońce padające na jego włosy sprawiło, że jasno zalśniły.

    – Oddaj mi plecak.

    – Używam go.

    – Powiedziałem: oddawaj.

    – Więc znajdź mi jakąś inną poduszkę.

    Sangwoo przykucnął i gwałtownie pociągnął za swój plecak. Jednak nie udało mu się go odebrać, ponieważ Jaeyoung owinął sobie paski wokół przedramion.

    – Nie mówiłeś, że mamy się przygotowywać do skeczu?

    – Tak, zrobimy to tutaj.

    – Nie ma tu biurka ani nawet krzesła. Naprawdę chcesz tutaj ćwiczyć?

    – Musimy przecież tylko zapamiętać scenariusz, prawda? Dlaczego nie możemy tego zrobić na świeżym powietrzu?

    Jaeyoung miał zamknięte oczy, więc nie mógł zobaczyć, że Sangwoo skinął głową. Jeśli chodziło o dialog, to był już z nim dobrze zapoznany. Poczuł się dziwnie, gdy tak po prostu usiadł na trawie. Jej zapach uderzył mu w nozdrza i student zastanowił się, co on właściwie robi w takim miejscu.

    – W takim razie zaczynajmy.

    – Najpierw przez dziesięć minut odpocznijmy.

    – To strata...

    – Zmarnowanie dziesięciu minut nie jest chyba wielką tragedią, co?

    Jaeyoung chwycił puszkę kawy i podał ją Sangwoo. Informatyk spojrzał na zegarek i zorientował się, że to wciąż jest czas przeznaczony na jego codzienny spacer po kampusie. Zgodził się więc z Jaeyoungiem i otworzył puszkę. Projektant milczał. Sprawiał wrażenie, jakby zasnął, ale gdy Sangwoo do połowy opróżnił puszkę, usłyszał, jak sunbae wypowiada jego imię.

    – Sangwoo.

    – Co?

    – Jaki jest twój ideał?

    Sangwoo zmarszczył brwi i spojrzał na chłopaka, który wciąż beztrosko leżał z zamkniętymi oczami na trawniku.

    – Dlaczego pytasz o coś tak osobistego?

    – To sposób na zabicie czasu między ludźmi, którzy nawet się nie znają. Pyta się o różne mało użyteczne rzeczy.

    – Masz rację – zgodził się Sangwoo po uprzednim przeanalizowaniu pytania.

    Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Teraz przywołał w pamięci kobiety, które wywarły na nim w miarę pozytywne wrażenie, szybko załapując, o co mu chodzi.

    – Wolę osoby, które są schludne i zadbane. Z powściągliwą osobowością.

    – Och, styl przedszkolanki.

    Sangwoo zignorował jego komentarz i bez słowa dopił kawę. Chwilę później pojawiło się drugie pytanie.

    – Kiedy przeżyłeś swoją pierwszą miłość?

    – Nie wiem.

    – Nie wiesz?

    – To zbyt niejasne pojęcie. Odpowiem, jeśli je zdefiniujesz.

    Jaeyoung zrobił dziwny grymas i otworzył oczy. Odbiły się w nich promienie słoneczne, zmieniając kolor tęczówek mężczyzny na jasnobrązowy.

    – Chodzi ci o pierwszą randkę czy o pierwszy stosunek seksualny? Muszę mieć jasność, o co pytasz – dodał wyjaśniająco Sangwoo, gdy Jaeyoung spojrzał mu w twarz.
    
    Sunbae przewrócił oczami, a z jego spojrzenia wyraźnie można było wyczytać, że nadal tego nie rozumie.


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    


Poprzedni 👈             👉 Następny


 

Komentarze

  1. 💛💚💙💜❤️ jaeyoung był taki zdeterminowany pozbyć się rywalki 😍😆 sangwoo na pewno nie żywi pozytywnych uczuć, acha 😝🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😂
      Biedny Jaeyoung, będzie musiał się postarać, zanim uda mu się zmiękczyć serce komputera.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty