TT 7 YoL – Rozdział 4 [18+]

 



Dystans między kochankami [18+]

 

– Rany, już jedenasta. Zawsze tyle nam schodzi, gdy idziemy do twojego domu.

– Hmm.

Type powiesił klucz na haczyku przy wejściu, po czym spojrzał na ścienny zegar i stwierdził, że wrócili później, niż się spodziewał, ale to przecież normalne. Gdy odwiedzał rodzinę swojego chłopaka, wizyta zawsze się przeciągała. Bliscy Tharna chcieli jeszcze chwilę z nim pogadać, kazali im zjeść przed wyjściem i można było mówić o szczęściu, jeśli nie zmusili pary do pozostania na noc.

Dziś było trochę inaczej. Prawdopodobnie dlatego, że w pewnej chwili Tharn przestał się odzywać. Tiwat spojrzał na szerokie plecy mężczyzny, który właśnie wkładał do lodówki przywiezione jedzenie i uznał, że wygląda on tak pięknie, że nie sposób było go nie zapragnąć.

Tak dobrze czuł się u jego rodziców. Siedział tam z uśmiechem na ustach, a jedynym co go rozpraszało, były częste, rzucane z ukosa spojrzenia partnera, które osiągnęły szczyt, jak tylko wsiedli do samochodu.

Czy to dlatego, że Phi Thorn się żeni? – pomyślał Type, po czym westchnął.

Po siedmiu latach spędzonych razem, jak miałby nie wiedzieć, że jego chłopak jest osobą o niespokojnym sercu? Zawsze za dużo się zastanawiał i rozmyślał, szczególnie o ich relacji. A dowiedziawszy się o rychłym ożenku brata, również zapragnął wziąć ślub.

Type usiadł na kanapie i utkwił oczy w facecie, który skończył krzątać się po kuchni, ale nie wyglądał na zbyt chętnego, żeby z niej wyjść. Otworzył więc usta i zawołał:

– Ai’Tharn.

Partner nie drgnął ani nawet nie odwzajemnił spojrzenia.

– Podejdź tutaj.

– Po co? Idę pod prysznic.

 Zdążysz wziąć go później! – Odkrzyknął Type.

Tharn zbliżył się do Tiwata, a gdy się przed nim zatrzymał, ten niespodziewanie rozpiął mu pasek.

– Ai'Type! Nie brałem jeszcze prysznica! – Tharn spróbował się odsunąć,, ale Type podniósł głowę, i zmierzył go głębokim spojrzeniem. A potem… oblizał wargi.

– Żaden problem. Należy do mojego męża, nie przeszkadza mi, że jest spocony.

Normalnie, gdyby tylko Type coś takiego powiedział, Tharn natychmiast głośno by się roześmiał, jednak tym razem milczał. Nie pozostał jednak tak do końca bierny i dużymi dłońmi pozbywał się ubrania, podczas gdy Tiwat zastanawiał się, czy podniecił partnera z czystego pożądania, czy czuł się czemuś winny.

Perkusista nie miał już na sobie spodni ani bielizny, lecz tym razem jego męskość nie była jeszcze w pełni gotowa. Type doskonale jednak wiedział, jak obudzić w nim bestię. Początkowo jedynie prowokująco patrzył mu w twarz, powoli przesuwając ręką po jego twardniejącym członku. Chwilę później ujrzał w jego oczach płonący ogień, a w dłoni poczuł namacalny dowód podniecenia. Natychmiast opadł na kolana i wystawił język. Z zaangażowaniem go polizał, bo mimo że druga strona nie brała kąpieli, nie czuł ani krzty obrzydzenia. Znajomy i lubiany zapach i smak sprawiły, że koniuszkiem języka leniwie i z coraz większym podnieceniem przejeżdżał po grubym, długim trzonie. Ruchy jego dłoni dopasowały się do powolnego rytmu, a jego własny penis również zaczął sztywnieć.  Oddech Tharna stawał się coraz mniej regularny, ale po jego reakcji Tiwat domyślał się, że jego partner robi wszystko co może, by z nim nie współpracować.

Wkurzasz mnie! – Type przeklął w duchu, muskając ustami wzwód Tharna. W końcu niezbyt często go w ten sposób pieścił, czuł więc  się niedoceniany. Nie zamierzał jednak odpuścić i ssał gorący, nabrzmiały trzon oraz drażnił coraz bardziej mokry czubek. Powoli wsunął go w usta, prawie do szczytu gardła, zassał i szybko wysunął, czując że jego facet jest już tuż przed orgazmem.

– I jak tam moje umiejętności? – zapytał, zupełnie jakby dopraszał się o komplement. Podniósł głowę i uniósł brew, patrząc na stojącego przed nim faceta, który od tygodnia praktykował celibat. Chwilę później usłyszał jego niski głos:

– Nie torturuj mnie tak.

Skoro błagał…

Usta Tiwata ponownie objęły – teraz już bardzo pobudzonego – penisa. Bez względu na to, ile lat minęło, Type nieodmiennie uważał partnera za bardzo seksownego i wiedział, że przyspieszony oddech mężczyzny zwiastuje ogarniającą go falę szaleństwa. Głos, smak i zapach ciała niesamowicie ich pobudzały i sprawiały, że wszystko inne odpływało w zapomnienie, gdy Type mocno ssał.

Tharn przytrzymał jego głowę i przycisnął ją do siebie. Jego partner natomiast zjechał ręką w dół do zapięcia własnych dżinsów. Pomógł sobie drugą dłonią i już po chwili spodnie wraz z bokserkami zostały zsunięte z bioder, odsłaniając jego dolną część. Twarda, boleśnie nabrzmiała i stercząca męskość  wyraźnie wyrażała jak bardzo  Tiwat go pragnie.

– Ai'Tharn, lubrykant.  

Tharn pochylił się i otworzył szufladę obok kanapy. Szybko wyjął znajdującą się w środku butelkę i wręczył ją Type'owi.

Type na krótką chwilę wycofał usta, by z miną kogoś smakującego pyszne lody ponownie przystąpić do działania.

– Pomogę ci. – Powiedział Tharn.

– Nie... chcę się zrehabilitować. – Type natychmiast potrząsnął głową i pchnął Tharna, by ten usiadł na kanapie. Podążył za nim i pochylił się, a ruch jego ust nie zatrzymał się, lecz stał się nieco mocniejszy.

Niski jęk, który wymknął się z ust Tharna sprawił, że drugi mężczyzna przyspieszył, a po chwili z trzaskiem otworzył butelkę.

– Mmm... Uch... tak mocno...

Type wylał lubrykant na dłoń, rozsmarował, po czym palcem sondował swoje wąskie wejście. Od tygodnia niedotykane miejsce było ciasne, więc mężczyzna wziął głęboki oddech.

– Powiedziałem, że jestem tu by ci pomóc. – powtórzył Tharn.

– Nie, ty po prostu siedź cicho i pozwól mi działać. – Type nadal upierał się, by robić to samemu. Mocno zarumieniony, z pochyloną głową, trzymał w ustach gorącego fiuta. Wyraźnie widział napinające się mięśnie kochanka. Pobudzony tym widokiem pospieszył dłonie pracujące przy tylnej dziurce. Im silniej ssał, tym mocniej napinał się ozdobiony twardym sześciopakiem brzuch Tharna.

Seksowne spojrzenie perkusisty sprawiło, że Type chciał zrobić to już teraz i nieświadomie wepchnął palce nieco głębiej, a potem powoli je wycofał.

– Hmmm... czy rano nie chciałeś, bym zrobił to sam?

Type usiadł przodem do spoconego chłopaka, uważnie się w niego wpatrując. Na twarzy drugiego widniało nieskrywane pożądanie, a lśniące oczy nadawały mu wyglądu takiego Tharna, jakiego Tiwat pożądał.

Kochamy się od wielu lat i z czasem udało nam się poznać wzajemne preferencje.

Wystarczyło im jedno spojrzenie na partnera, by wiedzieć, jaką pozycję chcą obaj przyjąć. Type uniósł biodra i usiadł płynnie na twardości Tharna.

– Ugh... ach! Twój kutas jest taki gorący… to wspaniałe... takie dobre... – Type unosząc  się w górę i opadając w dół, przechylił lekko głowę.

Niskie jęki wydostawały się z jego ust, podczas gdy kołysał  biodrami, powoli wciskając wielkiego, twardego i gorącego fiuta w swoje wnętrze. Płynąca z tego przyjemność niemal doprowadziła go do szaleństwa, a im głębiej nacierający olbrzym wchodził, tym głośniejsze i wyższe stawały się jęki.

– Ty diable, jesteś zbyt dobry w uwodzeniu ludzi! – rozległ się niski głos Tharna. Jego ręce ciasno owinęły się wokół bioder Tiwata, bez słów szepcząc o pożądaniu. Type parsknął.

– Nie uwiodłem cię! Gdybym tego chciał, to zrobiłbym tak! – Po wypowiedzeniu tych słów, zakołysał się energiczniej.

– Eee... Ai'Type, ty... nie kuś mnie tak!

W odpowiedzi Type zmienił tempo. Coraz mocniej zaciskał w sobie oferowany mu przez partnera stymulator przyjemności, a wydobywające się z ust Tharna jęki wyraźnie dały mu znać, że znajduje się on na granicy spazmu. A skoro tak…

Type podniósł tank top powyżej klatki piersiowej i oblizał uwodzicielsko wargi. Tharn patrzył na niego, jakby miał zamiar rozerwać go na strzępy.

– Wiem, że bardzo ci się to podoba... – wymruczał Type.

– Zaraz przekonasz się jak bardzo – padło z ust Tharna.

Wziął głęboki oddech i nie wypuszczając z rąk kochanka, wstał, a potem się obrócił. Położył Tiwata na kanapie, a jego nogi założył sobie na ramiona. Mocno wszedł do jego wnętrza, pokazując, kto teraz kontroluje sytuację.

Type odchylił głowę do tyłu i zgrzytnął zębami, czując, jak przyjemność rośnie w nim coraz szybciej, doprowadzając uda do drżenia i wykręcając palce u stóp.

To jest niesamowite!

– Dlaczego już mnie nie uwodzisz? – Głos Tharna był złośliwy, lecz Type nie był w stanie mu odpowiedzieć.

Mógł jedynie przyjmować silne pchnięcia. Przyjemność płynęła do niego nieprzerwanym strumieniem, gdy wielki penis mocno wbijał się między jego pośladki. Uderzenia sprawiały, że poczuł dreszcz zniszczenia, błogość bycia w chmurach i poza umysłem. Odgłos ocierających się o siebie ciał odbijał się echem wokół nich, a Type coraz mocniej zaciskał dłonie na ramieniu swojego chłopaka. Wszędzie panował chaos. Pokój zniknął im z oczu, a westchnienia obu mężczyzn przenosiły ich gdzieś daleko. Jedynie kanapa trzęsła się pod nimi i przez sekundę Type zastanowił się, czy wytrzyma i nie rozpadnie się bez ostrzeżenia, kończąc ich niebiański maraton.

– Ai'Tharn… ja… ty… – Tiwat próbował coś przekazać, ale nie potrafił tego nazwać. Jego biodra były w rękach Tharna, więc mógł jedynie odpowiadać na jego ruchy jeszcze mocniej, a gdy poczuł zbliżający się orgazm, wyciągnął rękę i chwytając swojego napiętego do granic kutasa, mocno nim szarpnął.

– Mmm... Uch... ach...

Tharn widząc, jak blisko końca znajduje się jego kochanek, jeszcze gwałtowniej uderzał w jego prostatę i już po chwili dłoń Typa pokryła się jego własnym nasieniem. Na ten widok Tharn pchnął z całych sił jeszcze raz, rozładowując rosnące w nim napięcie z siłą wybuchu wulkanu. Po chwili wysunął się i opadł na kanapę, próbując odzyskać oddech. Sięgnął po leżące obok oparcia chusteczki i podał je Tiwatowi.

– Przepraszam za to.

– Spoko, wiem, że tym razem było zbyt późno, by wyjść.

Type absolutnie się tym nie przejął. Chwyciwszy chusteczkę równocześnie usłyszał chłodny głos Tharna:  

– W takim razie pierwszy pójdę pod prysznic.

Zazwyczaj po seksie Tharn jeszcze przez chwilę napawał się ich bliskością i zaspokojony przytulał się do Type’a. Ale teraz szybko się zebrał i poszedł do łazienki, zostawiając partnera samego. Type nie mógł się powstrzymać od zmarszczenia brwi.

Cholera, nadal się złości?

Był zdziwiony, ale mógł tylko tęsknie westchnąć. Oparł się o zagłówek kanapy, po czym zamknął oczy.

Tharn bądź rozsądny. Facet poślubia faceta... Nie sposób nawet o tym pomyśleć.

Type wiedział, co siedzi w głowie kochanka, ale nic nie potrafił na to poradzić. Nie mógł spełnić jego oczekiwania.

 

– Śpisz?

Zanim Type skończył brać prysznic i wyszedł, pokój pogrążył się w ciemności, tylko po to, by widać było jedynie mglistą postać leżącą po drugiej stronie dużego łóżka. Type nie mógł powstrzymać kolejnego westchnienia.

Ten facet unika problemów symulując sen!

Oczywiście, on również chciał iść spać, ponieważ musiał jutro iść do pracy. Nie chciał jednak, aby wciąż nierozwiązany problem nadal nad nimi wisiał, więc podszedł, usiadł na łóżku, a następnie mruknął:

– Ty i ja ustaliliśmy kiedyś, że jeśli jest coś, co musi zostać powiedziane, to należy zrobić to przed snem, zapomniałeś?

– ...

Nadal udaje, że śpi.

– Nie wiem, co dzieje się w twojej głowie i jeśli mi nie powiesz, to nigdy się nie dowiem.

– ...

Nawet nie drgnął.

– Tharn, nawet jeśli jestem inteligentny, to nie jestem bogiem. Jak mam odczytać, co jest w twoim sercu?

– ... Idź spać, już późno.

Jeśli byłoby to anime, to na pewno właśnie teraz nad głową Type'a pojawiłby się symbol wskazujący na to, że jest maksymalnie wkurzony! Po tylu jego próbach dowiedzenia się, o co chodzi, Tharn powiedział tylko tyle...?! „Idź spać”?!

– Może jednak chcesz wstać i uciąć sobie ze mną miłą pogawędkę? – Powiedział chłodno zniecierpliwiony Type, a Tharn chwilę odczekał, po czym położył się płasko na plecach. W jego oczach nie było widać nawet cienia snu. Wreszcie się odezwał.

– Jest późno, obaj musimy jutro pracować, idź spać.

– Tharn, porozmawiajmy przed snem! – Ton Type'a nie był już spokojny, a Tharn podniósł się, by oprzeć o wezgłowie łóżka, ale nie zamierzał się poddać.

– Nie mam nic do powiedzenia.

Po usłyszeniu tych słów Type momentalnie zaniemówił.

– …

– Nie bądź taki, idź spać, naprawdę nic mi nie jest.

Type, który wyraźnie wiedział, że ten drugi coś ukrywa, był tak zły, że prawie wybuchł.

– Nic ci nie jest, gówno prawda! Czy myślisz, że jestem aż tak głupi? Jesteś moim facetem, jak mogę nie widzieć, że coś jest nie tak? Ai'Tharn, jeśli masz serce, nie będziesz tak milczał. Wyszedłeś w takim humorze z domu rodziców. O co ci chodzi, powiedz mi!

Zanim echo słów Type'a zdążyło opaść, Tharn przerwał mu i zapytał wprost:

– A zrobimy to, jeśli powiem ci, czego chcę?

Obaj wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę, a Type mógł stwierdzić, że Tharn również naładowany jest złością.

– Wiesz, o co mi chodzi, ale nie możesz mi tego dać.

– Ai'Tharn! – zirytowany Type mimowolnie przeciągnął jego imię.

Partner westchnął:

– Widzisz? To właśnie dlatego nie chcę o tym mówić, bo wiem, że będziemy się kłócić, gdy tylko zacznę temat.

Type podrapał się po głowie. Był już naprawdę rozdrażniony, ale mimo to próbował się uspokoić.

– Chyba zapomniałeś, że jesteśmy mężczyznami.

– Pewnie, że o tym wiem. Więc może nie chcesz, żeby ktoś w ogóle wiedział o naszym związku.

– Ai'Tharn, posuwasz się za daleko!

Type naprawdę chciałby rozwalić łeb temu głupiemu mieszańcowi… gdyby tylko mógł...

– Gdybym nie chciał, żeby ludzie o nas wiedzieli, nie zabrałbym cię do moich rodziców ani przyjaciół. Wszyscy wokół wiedzą o naszym związku, więc po co ci ta bzdurna ślubna licencja? Czy to nie jest tylko kawałek bezwartościowego papieru? – Type był coraz głośniejszy.

Tharn bezradnie wzruszył ramionami i ciężko westchnął:

– Dlatego powiedziałem, żebyś się pospieszył i poszedł spać. Po prostu udawaj, że jestem nierozsądny i nie mam nic do roboty, więc zastanawiam się nad głupstwami.

Type potrząsnął głową. Za każdym razem, gdy Tharn mówił, że to on sam, bez powodu sprawia kłopoty, Type czuł się tak, jakby to była jego wina.

– To powiedz mi, dlaczego właściwie chcesz wziąć ślub? – zapytał.

– Bo cię kocham. – otwarcie powiedział Tharn.

– ...

Type znów zamarł, a złość w jego sercu nieco zelżała. Odwrócił głowę, by spojrzeć na człowieka, który wyznał mu miłość.

– Ale nie ma konieczności, by ogłaszać to całemu światu.

– Jeśli chodzi o tę sprawę, zupełnie inaczej na nią patrzymy. Ale nie chcę powiedzieć: „ok, przepraszam cię, byłem nierozsądny”. Daj mi po prostu trochę czasu, tylko kilka dni. Postaram się zrozumieć twoje myśli i powody, które podajesz. Daj mi chwilę i na pewno będę w stanie o tym zapomnieć. Zapomnieć, tak jakby nic się nie stało.

I znowu się zaczyna. Zawsze mi to robisz!

Type mocno zacisnął zęby, patrząc z irytacją na człowieka, z którego ust właśnie padło, że chce go zrozumieć. Nienawidził tej postawy. Jego partner nie potrafił tak zwyczajnie odpuścić. Był negatywnie nastawiony i problemy blokował w sobie. Dlaczego?!!! Dlaczego po tych wszystkich ich rozmowach nie potrafił się z tym pogodzić? Przyjąć, że mają prawo mieć odmienne zdania?! Dlaczego od razu całą swoją postawą manifestował: „to wszystko moja wina"?!

– Ok! Więc rób z tym, co chcesz!

W końcu Type zrozumiał, że nie uda im się dziś dogadać. Rozgoryczony więc wstał, wziął swoją poduszkę i wyszedł z pokoju, nie zapominając o głośnym trzaśnięciu drzwiami.

Bum!!!

Skierował się prosto do gabinetu obok, gdzie położył poduszkę na wersalce, po czym podszedł do szafki, by wyjąć poszewki. Kiedyś zrobili z drugiej sypialni gabinet, żeby nie przeszkadzać sobie w pracy. Jednak w większości przypadków funkcją tego pomieszczenia było spanie tam w oddali od partnera po kłótni, co było dość ironiczne.

– Cholera! Przecież ja nie chcę ślubu ze względu na wizerunek twojej rodziny! – Type głośno złorzecząc, rzucił się na łóżko. Tak bardzo chciał, aby jego przekleństwa powędrowały do sąsiedniej sypialni, by ten dupek mógł je wyraźnie usłyszeć.

Naprawdę tego nie lubił. Tharn, na szczęście przy mniej ważnych sprawach, był zdania, że gdy czegoś chce, to Type w końcu mu ustąpi. Ale tym razem chodziło o małżeństwo! Małżeństwo!!!

Czy ty jesteś poważny? Przemyślałeś to do końca?

Czy nie jesteśmy szczęśliwi, mogąc być razem każdego dnia tak jak teraz? Dlaczego musimy się pobrać dla tego gównianego papierka?

Im dłużej Type się nad tym zastanawiał, tym bardziej był rozdrażniony. Tharn wydawał się podchodzić do wielu rzeczy z niedbałością. Ale jego druga strona była o wiele prawdziwsza i dbała o subtelność. Często lubił niestety wiercić o coś dziurę w brzuchu i złościć się na partnera.

Wtedy, gdy Type nie powiedział kolegom z uczelni, że ma już chłopaka, Tharn również się złościł. Robił się zazdrosny, gdy widział, że ktoś podrywa mu ukochanego. Szczególnie jeśli podmiot jego uczuć nie mówił od razu o tym, że jest już w związku, tylko w inny sposób spławiał niechcianego wielbiciela.

Tiwat wiedział, że Tharn zawsze ma na uwadze jego dobro. Kochał go, ale po incydencie z Lhongiem, zaborczość partnera stała się jeszcze silniejsza. Czasami kusiło go, żeby powiedzieć: proszę, daj mi trochę odetchnąć! Musisz zrozumieć, że nie jesteś jedyną osobą w moim życiu. Mam wokół wiele spraw i wiele osób, które muszę brać pod uwagę.

Może czasem rzeczywiście ta dwójka myślała zupełnie odwrotnie. Dwie osoby, które miały trzymać się razem w dzień i czuć wzajemną bliskość nocą... skończyły, śpiąc w osobnych łóżkach.

 

***

 

    Następnego ranka, Type obudził się bardzo rześki... Rześki, gówno prawda!

Bum!

Bum...

Zamaszyście otworzył szufladę, wyjął patelnię i z pełnym zaangażowaniem postawił ją na kuchence. Następnie otworzył lodówkę, wziął z niej dwa jajka, po czym kopniakiem zamknął jej drzwi. Wczesnym rankiem w mieszkaniu rozlegał się huk i brzęk sugerujący, że ktoś je demoluje.

Każdy by pomyślał, że skoro wyciągnął dwa jajka, to jedno zrobi dla swojego nieszczęsnego męża, który, prawdę mówiąc, był cholernie zakompleksiony. Ale nic bardziej mylnego! On usmaży oba dla siebie!

Włączył więc kuchenkę, wlał olej na patelnię i rozbił dwa jajka. Oczy mu zamigotały, gdy zerknął na toster, w którym nie było kolejnej porcji chleba, po czym wrócił do smażenia. Przełknął ślinę, gdy dwa prawie idealne okręgi zostały przewrócone na drugą stronę, by odsłonić złoty kolor boków.  

Tak, Type był już gotowy do zrobienia dzbanka gorącej kawy...

Pffff! A kim ja niby jestem, żeby robić kawę dla tego dupka? Wystarczy, że podgrzeję sobie filiżankę wrzątku i już. Yeah!

Drzwi sypialni spokojnie się otworzyły.

– Co robisz tak wcześnie rano? – zapytał Tharn.

– ...

– Ai'Type!

– ...

Odpowiedzią wciąż była jedynie cisza.

Type nie zwrócił uwagi na Tharna, tylko wziął nóż, zanurzył go w maśle i rozsmarował je na toście. Myśląc o wczorajszej nocy i rozumiejąc sytuację, Tharn podszedł i stanął za nim, by jak zwykle w podobnej sytuacji kokietować swoją żonę, ale…

– Jestem w złym humorze, nie dotykaj mnie!

Type nie dbał o to, co pomyśli jego partner. Po prostu wziął nóż i szturchnął jajka, a żółtko szybko wypływające na talerz mocno wcisnął w tosta, jakby przekazując: „Jeśli ośmielisz się znowu mnie niepokoić, to nie tylko jajka ucierpią! Upuszczę ci krwi, abyś mógł umyć w niej stopy”.

Jednoznaczny wyraz twarzy Type'a sprawił, że Tharn bezradnie westchnął:

– Ostatniej nocy, ja przepraszam...

– Po co przepraszasz? I tak, masz rację! Moja niechęć do postawienia ostatecznego kroku, to wyłącznie moja wina! – Type szorstko mu przerwał i ugryzł kęs tosta tak, jakby właśnie wgryzał się w ciało Tharna. Połykał jedzenie zbyt szybko, nie dbając o to, czy je strawi i czy nie zaboli go żołądek. Czuł w tej chwili tylko złość i frustrację.

Perkusista poruszył ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nagle przełknął słowa, które przyszły mu do głowy. Wszedł do kuchni i zakasał rękawy. Mężczyzna, który prawie nigdy nie gotował, podniósł patelnię, z której przed chwilą korzystał jego facet. Pomyślał, że tym razem będzie musiał sam zrobić sobie śniadanie, bo inaczej przyjdzie mu głodować.  

– Jasna cholera!

Tharn, na którego prysnął gorący olej, rzucił nad kuchenką cichym przekleństwem.

Type nie musiał patrzeć za siebie, by wiedzieć, że Tharn za bardzo podkręcił temperaturę, a jajka na pewno się rozpadną, jeśli tylko ich dotknie. Wiedział też, że jego facet nie przewróci ich na drugą stronę, żółtko na pewno będzie za mocno ścięte.  Jedna strona będzie wyglądała na surową, a druga na spaloną.

Siedział spokojnie, jedząc swoje śniadanie. Odwrócił na chwilę głowę, by bez komentarza spojrzeć na położone obok siebie przypalone jajka. Wybredny w kwestii jedzenia Tharn, siedział w tej chwili obok niego, chrupiąc swojego poczerniałego na brzegach tosta, którego jednym kęsem połykał wraz z rozlatującym się jajkiem. Na szczęście potrafił zrobić sobie kawę, inaczej byłby naprawdę bezużyteczny.

Ból serca? Dlaczego miałbym współczuć temu nielogicznemu kretynowi!

Po śniadaniu Type ani chwili się nie ociągał. Wstał, by włożyć talerz do zlewu. Odkręcił wodę, by go namoczyć, po czym odwrócił się i poszedł po teczkę...

– Nie spiesz się, podwiozę cię później. – zawołał do niego Tharn.

– Nie trzeba, mam ręce i nogi, dam radę sam. – Type nie chciał być nierozsądny, ale wciąż był wściekły z powodu ostatnich wydarzeń. Nawet po całej nocy ich przetrawiania, jego gniew wciąż nie ustępował. Uznał, że bezpieczniej będzie zachować dystans, by nie musieć znowu walczyć.

– Ale przecież mamy o czym rozmawiać… – zaczął Tharn.

Type spojrzał na niego z aroganckim uśmiechem.

– Na rozmowę był czas wczoraj wieczorem. Nie chciałeś skorzystać z okazji. Dziś, kiedy nie mam ochoty na bezowocne dyskusje, tobie nagle zachciało się gadać.  Przepraszam Ai'Tharn, ale czeka na mnie moja denna praca i wredny szef, z którym będę musiał się uporać. – Type skończył mówić, po czym szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi.  Z hukiem je zatrzasnął, bez mrugnięcia okiem ignorując wołanie partnera.

Owszem, umawiali się, że jeśli wyskoczy jakiś problem, to należy jasno o nim powiedzieć. Ale skoro wczoraj to nie wyszło, to niestety nie da się zrobić tego akurat w tym momencie. Szczególnie, gdy nie ma jak zapanować nad emocjami...

To nie moja wina, nic nie zrobiłem! To jego zazdrość, brak rozsądku, miejsca i czasu!

Type chciał się uspokoić, więc, zamiast pozwolić, by Tharn go zawiózł, pojechał do pracy autobusem.

Z trudem wziął głęboki oddech, by się uspokoić, niestety złość w jego sercu nie zmalała nawet o połowę, gdy usłyszał dzwonek komórki...

DRRRRRRrrrr...

Fuck!

Type przeklął w myślach i spojrzał na ekran, przyrzekając sobie, że jeśli dzwoni jego mąż, to nie omieszka go zbluzgać, ale...

– Tato!

[Co jest nie tak z moim małym chłopcem? Wczesnym rankiem twój głos brzmi tak, jakbyś był zrozpaczony.]

– Wcale nie. Tato jest coś, czego potrzebujesz? – Głos Type'a złagodniał, a staruszek na drugim końcu telefonu wydał z siebie niezadowolony dźwięk, przechodząc w końcu do sedna.

[Czy w tym roku wracasz do domu na Songkran?]

– Nie wiem, jeszcze nie wymyśliłem, gdzie spędzić to święto w tym roku.

Type zamarł na chwilę, a jeszcze bardziej, gdy usłyszał kolejne słowa ojca...

[Jeśli się martwisz, to niech ten cudzoziemiec przyjedzie z tobą.]

– Co ci jest?

[Jak śmiesz pytać! Jeśli tego mieszańca nie będzie z tobą, nie zechcesz przyjechać. Twoja matka i ja czekamy na twoje odwiedziny, nasze włosy już siwieją. Dlatego powiedziałem, że możesz przyjechać z tym swoim chłopakiem, żebym mógł ci się przyjrzeć od stóp do głów, niewdzięczny synu!]

Ojciec zbeształ go, jakby miał w sercu wiele żalu, więc syn słuchał przez chwilę bezradnie i westchnął.

– Nie wiem jeszcze, czy będę mógł wziąć wolne, ale się postaram. Wszyscy będą ustalać wolne na Festiwal Songkran i dopiero wtedy dowiem się, jak pracuję.

[...]

Odpowiedzi nie było. Type westchnął do telefonu i po chwili się uśmiechnął. Jego ojciec zwykł udawać, że wcale za nim nie tęskni. Ale w tej chwili syn wyraźnie czuł, że rodzic chce, aby wrócił do domu, więc powtórzył:

– Postaram się przyjechać do domu, tato. Twój chłopczyk też chce do was wrócić.

Po odłożeniu słuchawki Type wypuścił długi oddech. Pomyślał o konieczności przegadania wszystkiego z Tharnem i omówienia sprawy związanej z wyjazdem do domu, poza tym...

Czy mogę mieć spokojne wakacje?

Type znów westchnął ciężko, a tłumione w jego sercu uczucia zamieniły się w żal. Tak czy inaczej, musiał znaleźć czas na odwiedziny w domu. Minął już rok, odkąd zaczął pracować, a możliwości, by tam pojechać, nie było wcale. Pomyślał o ostatnim pobycie w domu. Przypomniał sobie, jak ojciec, który z własnej inicjatywy poprosił go o przyjazd, przez całe dwa dni nie odstępował go na krok. Najwidoczniej uznał za konieczne wspólne zajmowanie się ich rodzinnym ośrodkiem.

DRRRRRRrrrr...

Nie miał możliwości na dalsze rozważania, bo telefon zadzwonił ponownie i Type zerknąwszy na ekran, odebrał połączenie.

– Co słychać, Ai'No?

[Wspólna kolacja, dziś wieczorem, chciałbyś iść?]

Techno, przyjaciel, z którym był blisko od liceum, mówił do niego pogodnym tonem.  Type naprawdę chciał go zapytać, skąd bierze się ten jego dobry nastrój o tak wczesnym poniedziałkowym poranku.

– Tylko ty i ja?

[Kla się przyłączy, heh heh...]

Type zamarł, gdy z ust przyjaciela padło imię jego chłopaka. Kengkla zapewne nie chciał, żeby przyjaciele się spotkali, ale Tiwat zamierzał zepsuć mu zabawę!

– Spojrzę na mój dzisiejszy grafik i dam ci znać później.

[Dobra, dobra, poczekam, bye.]

Techno odłożył słuchawkę, natomiast Type pomyślał, że gdyby nie kłótnia z Tharnem, to na pewno wyciągnąłby go ze sobą, żeby narobić kłopotów tej dwójce, ale teraz... Lepiej było chyba wrócić do domu i porozmawiać.

Type dotarł w końcu do szpitala i był w trakcie swoich rozważań, gdy usłyszał uwagę, która go zaskoczyła:

– Dlaczego nie wysłałeś mi dziś swojego raportu?

Ach! Type warknął w głębi serca. Stojący przed nim kierownik trzymał w ręku stos dokumentów i wskazywał na niego, nie przestając mówić. Patrząc na jego brzydką twarz Type lekko przymknął oczy.

– Oddałem mój raport w sobotę.

– I co z nim? Gdzie jest? Nie masz poczucia odpowiedzialności za swoją pracę. Czy wiesz, że dziś wysyłam ten raport do szefostwa? Jesteś odpowiedzialny za jego część! Jeśli coś pójdzie nie tak, to będzie twoja wina.

Szlag mnie trafi! On z premedytacją próbuje mnie zdenerwować.

Dałem ci raport, kilka osób może o tym zaświadczyć! Zgubiłeś go i chcesz mnie za to obwinić?

Mam cyrk z moim chłopakiem, nie wiem, co z wyjazdem na Songkran, a teraz jeszcze jakaś afera z przełożonym, który nie potrafi znaleźć tego, co dla niego zrobiłem!

Oszaleję!!!

 

(*Często używane słowo „mieszaniec” nie jest określeniem rasistowskim. W społeczeństwie azjatyckim określenie to jest używane w języku codziennym, służąc do określania osób mieszanej krwi jako ich wyróżnika, a nie stygmatyzacji).



Tłumaczenie: Baka

Korekta: Juli.Ann & paszyma


Poprzedni 👈             👉 Następny

Komentarze

  1. Dziękuję, dziewczyny, stanęłyście na wysokości zadania❤️ Panowie natomiast muszą popracować nad swoją relacją, seks nie naprawi wszystkiego, upór tym bardziej. A życie dołoży swoje i to zapewne z kilku dział naraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze musi być gorzej, żeby mogło być lepiej.

      Usuń
    2. A to dopiero początek zabawy...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty