TT 7 YoL – Rozdział 5





Problem, który narasta


    – Zamierzam zamienić swój wkurw na procenty, nie ma innej opcji!

    – Uspokój się trochę, chłopie.

    Początkowo Type zamierzał wrócić do domu i porozmawiać z Tharnem, ale skończyło się na tym, że zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela Techno. Potem poszedł z nim prosto do knajpy, żeby się napić i załagodzić smutek. Pity szklanka za szklanką alkohol szybko sprawił, że był już naprawdę wstawiony. W końcu z łoskotem uderzył pięścią w stół, nie przejmując się tym, że jego głośne przekleństwa przyciągają spojrzenia ludzi przy sąsiednim stoliku.

    – Jak mam się uspokoić?! Ten dupek się mnie czepia. Robi ze mnie debila. Jakim jest szefem? On po prostu próbuje zrzucić na mnie winę za wszystko. Gdybym się nie martwił, że zostanę zwolniony, zatłukłbym go na śmierć! – Głos Type’a stawał się coraz wyższy. Mężczyzna podniósł szklankę, by znowu się napić, zanim Techno zdążył mu ją odebrać.

    – Dobra, dobra, po prostu przestań, nie upijaj się i nie szalej później. Nie dajesz się wtedy ogarnąć – powiedział zaniepokojony Techno, po czym odwrócił się i zawołał do swojego młodego męża stojącego nieopodal z rzeczowym i lekko znudzonym wyrazem twarzy:

    – Hej, Nong Kla, pomóż mi tutaj!

    Kengkla był chłopakiem Techno. Użył kiedyś kilku niecnych sztuczek, by zaciągnąć kapitana drużyny futbolowej do łóżka, a potem musiał je odpokutować, by zdobyć jego serce. 

    Ten właśnie Kengkla nie podziela upodobań Techno i stanowczo nie jest fanem jego najbliższego przyjaciela. Może to mieć coś wspólnego z tym, że to Type zazwyczaj doradza P’No po jego kłótniach z partnerem i często namawia go do mało przyjaznych posunięć odwetowych. Więc ujrzenie „wroga” w takiej sytuacji napawa Kla wewnętrznym zadowoleniem, a Type, który mimo swojego stanu to dostrzega, obiecuje sobie, że jeszcze mu się odwdzięczy. Ale w tej chwili powstrzymuje się od komentarza.

    – Co mogę zrobić, żeby pomóc? Przecież P’Type mnie nie słucha – zaoponował Kengkla.

    Jeśli nie chcesz pomóc, po prostu to powiedz, szczeniaku!


    – A co z Ai’Tharnem? Dzwoniłeś już do niego? – spytał Techno.

    – ...

    ‘No starał się znaleźć rozwiązanie, ale Type milczał i po prostu gapił się na niego z dziwnym uśmieszkiem, więc pozostało mu tylko bezradnie westchnąć.

    – Kolejna afera, prawda? Ile lat minęło od czasu, kiedy zaczęliście się spotykać i kłóciliście się co drugi dzień? Sześć, siedem, prawda? Nie moglibyście wreszcie trochę się uspokoić?

    – Tym razem miałem powód!

    – Chyba ani razu nie słyszałem, żeby to była twoja wina! – mruknął ‘No.

    – Nieprawda, jesteś dupkiem; Ai`No! – Type uśmiechnął się chłodno i znienacka wybuchnął pijackim śmiechem.

    Techno potrząsnął głową z wyrazem twarzy mówiącym „Nic nie powiedziałem", a jego głos nieświadomie złagodniał.

    – Jeśli masz problem, porozmawiaj o tym. Sam mnie tego uczyłeś, zapomniałeś?

    Type zamilkł, po czym chwycił szklankę i znów się napił, dając tym samym do zrozumienia, że nie chce już rozmawiać o Tharnie, więc ‘No wrócił do pierwotnego tematu.

    – Co zamierzasz zrobić z pracą?

    Type zmrużył oczy, po czym powiedział to, o czym myślał już od miesięcy.

    – Chyba dłużej tego nie wytrzymam.

    – Naprawdę! Dlaczego? Przecież płacą ci tam całkiem dobrze. Znacznie więcej niż mi. – Techno przerwał mu, wyrażając zdziwienie taką decyzją.

    Tak, praca Type’a była całkiem przyzwoita, a wynagrodzenie, jakie otrzymywał, było naprawdę dobre jak dla kogoś, kto dopiero rok temu zdobył magistra, i na pewno wyższe niż pensja jego przyjaciela pracującego jako urzędnik państwowy.

    Jednak bez względu na płacę czy dodatkowe benefity wszystko to ‘No otrzymywał za łatwą i przyjemną pracę, która – nawet gdy powodowała problemy – nie wywoływała u niego takiego stresu i strachu jak praca Type’a.

    Techno miał fajnych współpracowników, sympatyczne szefostwo i miłą atmosferę w pracy, w przeciwieństwie do tego, z czym musiał się mierzyć przyjaciel.

    – Ciężko się żyje w małym mieszkaniu, ale jeszcze ciężej żyć z kimś o małym sercu!

    Wyglądało na to, że kierownik udowodnił Type’owi sens tego powiedzenia.

    – A więc planujesz zmienić pracę?

    – Cóż, przecież mój szef i tak próbuje mnie zwolnić – westchnął przygnębiony Type, a jego nastrój sięgnął dna. Jednak gdy zobaczył zmartwione oczy przyjaciela, wyprostował się i powstrzymał rozgoryczenie, nie chcąc, by jego nastrój zbyt mocno na niego wpłynął. Ilekroć ‘No niepokoił się o niego, zachowywał się jak nadopiekuńcza matka i zamartwiał, gdy nie wymyślił, jak może pomóc.

    – Nie zawracaj sobie głowy, w końcu wszystko się poukłada. A jak u ciebie? Coś jest na rzeczy?

    To pytanie natychmiast uciszyło narzekania Techno, który uśmiechnął się niezręcznie i odwrócił, by spojrzeć na swojego młodego męża. Po chwili zaczął się wiercić i wydukał:

    – Byłem gotów iść do mojej mamy i przyznać się do związku z Kla, ale tego nie zrobiłem.

    – Twój mąż to zasugerował, prawda?

    – ...

    Milczenie oznaczało, że jego przyjaciel dobrze zgadł. Wiedział, że nie było mowy, by tak prostoduszny mężczyzna jak ‘No miał tyle odwagi, by pójść do własnej matki i powiedzieć, że spotyka się z facetem. Jedynym powodem, by spróbował być na tyle odważny i wyjść z szafy przed rodziną, był przystojny chłopak, który właśnie siedział po jego lewej stronie, cicho przeżuwając jedzenie i nie patrząc na nikogo.

    – Nie obwiniaj mnie, P’Type. Po prostu nie chcę, by mój związek z P’No był traktowany jak wstydliwa tajemnica. Ja powiedziałem już wszystko mojej rodzinie.

    Diabeł!

    Type przewrócił oczami. Nawet nie zadał sobie trudu, by to skomentować, widząc bladość przyjaciela i wyraz paniki na jego twarzy. Rozumiał, pod jaką presją ze strony swojego chłopaka znajduje się Techno, będąc równocześnie przerażonym rozmową z matką. Type postanowił mu więc pomóc. Tak jak pomagał od samego początku.

    – Naprawdę myślisz, że twoja matka o tym nie wie?

    – Co?

    ‘No wciąż wyglądał na zdezorientowanego i bezradnego, więc Tiwat westchnął ciężko i wskazał bezczelnie uśmiechniętego Kla.

    – Sądzisz, że ten wyraz twarzy nie dał twojej matce wskazówki? Ile dni w tygodniu nocujesz u niego? Pewnie już prawie skończyłeś przenosić rzeczy do jego mieszkania, prawda? Poza tym ten dzieciak jest w stosunku do ciebie tak zaborczy, że każdy może dostrzec jego uczucia. Możesz iść do swojej matki, przekazać jej wiadomość, powiedzieć, jacy jesteście szczęśliwi, i dowiedzieć się, że jesteś prawdopodobnie jedyną osobą w całej rodzinie, która myśli, że nikt o was nie wie...

    Type nie zamierzał oszczędzać Techno, chociaż bardzo współczuł przyjacielowi tak namolnego chłopaka. Kla natomiast spoglądał na partnera, udając, że nie wie, o co chodzi.

    – P’No, Phi Type mnie oskarża, a ja nic nie zrobiłem.

    Nie myśl, że nie wiem, że już dawno „wyszedłeś z szafy” przed mamą Ai‘No.

    Type nie zamierzał zadawać sobie trudu i go demaskować. Po prostu potrząsnął głową i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela oraz jego młodego chłopaka zachowującego się jak niewiniątko, zastanawiając się, który to już raz Techno robi, co mu każą, zupełnie tego nie widząc.

    – Nie myśl źle o Kengkla! To, co robił wcześniej, to już przeszłość. Teraz nie odważy się mnie okłamywać.

    – To twoja sprawa, w co wierzysz, chłopie. – Type odpowiedział mu niedbale, bo teraz obchodziła go tylko szklanka trzymana w dłoni mająca wspomóc jego umysł w podjęciu decyzji.

    Tharn? Praca? Wyjazd do domu? Pierwsza opcja sprawiła, że wziął kolejny łyk alkoholu… Naprawdę bywał zmęczony zajmowaniem się takimi rzeczami.


    – Tharn, naprawdę przepraszam. Nie mogłem go powstrzymać od picia.

    – W porządku.

    Oj, wcale nie wyglądasz, jakbyś myślał to, co mówisz, Tharn.

    Techno nie ośmielił się tego powiedzieć, stając w drzwiach mieszkania Type’a i Tharna, by przekazać perkusiście jego pijaną i prawie nieprzytomną żonę.

    Był przerażony, gdy w barze odwrócił się na chwilę, by porozmawiać z Kla, a kiedy znowu spojrzał na Type’a, ten był już całkiem pijany.

    ‘No spoglądał na Tharna, wahając się, czy cokolwiek mu powiedzieć, ale jako ktoś, kto bardzo dobrze znał swojego najlepszego przyjaciela, zdecydował, że nie powinien milczeć.

    – Jeśli macie sobie coś do powiedzenia, to po prostu o tym porozmawiajcie… Przecież wiesz, że Type jest porywczy i choć czasem powie coś nieprzyjemnego, to potem weźmie za to odpowiedzialność.

    Miało to być delikatne przypomnienie Tharnowi, że kiedyś Type był o wiele bardziej porywczy i impulsywny, a dzięki temu, że obaj dorośli, wciąż byli razem.

    Tharn westchnął…

    – Wiem. Dziękuję, że go przywiozłeś.

    Widząc, że Tharn nie ma ochoty powiedzieć nic więcej, Techno skinął głową i zamierzał odejść.

    – Macie ze sobą wiele wspólnego... Rozwiążcie to. Tyle czasu z nim walczyłeś, by nie był taki uparty, a teraz go naśladujesz.

    Myślał, że jego słowa wywołają inną reakcję, jednak Tharn tylko ciężko westchnął i powiedział:

    – Przez cały przyszły tydzień, począwszy od jutra, będę w podróży służbowej. Mam delegację, więc na razie zostawiam go pod twoją opieką. Jeśli do ciebie zadzwoni, proszę, dotrzymaj mu towarzystwa.

    Techno patrzył, jak Tharn obejmuje swojego chłopaka, i kiwnął mu głową:

    – Spoko, nie martw się o to, jestem jego najlepszym przyjacielem.

    Ugh! Mam nadzieję, że nic złego z tymi dwoma się nie dzieje – pomyślał, schodząc na dół, gdzie na parkingu czekał jego chłopak.

    W tym momencie Kla również wyobrażał sobie różne rzeczy.

    Więc jako świadek ich kłótni zawsze będę traktowany jak dziecko? I mam patrzeć, jak się kłócą, aż się zestarzeją? To jakaś drwina, a nie błogosławieństwo!


***


    Type obudził się rano z kacem i potwornym bólem głowy, a poczuł się jeszcze gorzej, gdy ujrzał treść karteczki przyklejonej do drzwi lodówki:

    „Jestem w podróży służbowej. Wrócę w przyszłym tygodniu. Wtedy porozmawiamy”.

    – Ugh! – Type westchnął ciężko i potarł mocno skronie, mając nadzieję, że to załagodzi ból, jednak nic nie pomogło. Im bardziej pocierał, tym mocniej bolało. Podszedł i oderwał karteczkę, wpatrując się w nią w zamyśleniu, po czym podarł ją i wyrzucił do kosza.

    Nie bagatelizował tego, co napisał Tharn, ale nie miał w zwyczaju przechowywać takich kartek. Gdyby to robił, prawdopodobnie cały dom byłby pełen świstków zapisanych przez Tharna.

    – To, kurwa, naprawdę zły czas na twój wyjazd! – Type marudził, otwierając lodówkę i zaglądając do środka, żeby zobaczyć, czy znajdzie tam coś, co sprawi, że poczuje się lepiej. Niestety, jedynym, co przykuło jego uwagę, był napój gazowany, oczywiście ulubionej marki jego męża, więc wyjął go, odkręcił i napił się z pewną irytacją.

    – Tydzień…

    Nadal czując się trochę sfrustrowany, z nogami opartymi o stół i plecami opartymi o krzesło, Type przyłożył zimną butelkę do czoła, mając nadzieję, że dzięki temu trochę oczyści sobie umysł, nagle jednak zdał sobie sprawę, że naprawdę ma pecha.

    To prawdziwy kanał, że rozstali się pokłóceni.

    Prawdy tej nauczył się kilka lat temu, bo nie była to pierwsza podróż służbowa Tharna ani pierwszy raz, kiedy się pokłócili lub mieli problemy, gdy musiał wyjechać. Zanim wrócił do domu, obaj ciężko znosili tęsknotę za sobą, a nie mogli załagodzić jej rozmowami telefonicznymi, jakie odbywaliby, gdyby zdążyli się pogodzić.

    Jak idzie praca? Niedługo wrócę. Śpij dobrze. – Jak to powiedzieć z zimną wojną w tle? W takiej sytuacji ani on, ani Tharn nie chcieliby do siebie dzwonić.

    Poprzednio, gdy nie zdążyli się dogadać, a Tharn pojechał w delegację, po jego powrocie nie rozmawiali ze sobą przez tydzień. Na szczęście Tharn przejął inicjatywę i namówił partnera do rozmowy, bo w przeciwnym razie zapewne by się rozstali.

    Dlatego teraz był naprawdę zły czas na podróż służbową Tharna.

    Kto wymyślił tę bzdurę, że odległość sprawia, iż serce staje się bardziej czułe i mięknie? Kto powiedział, że w czasie rozłąki obie strony mogą się uspokoić, a potem porozmawiać i wszystko będzie dobrze? Jeśli chodzi o Type’a, to akurat gówno prawda, bo on wolał rozmawiać o tym, co się dzieje, już w momencie kłótni.

    Im więcej Tiwat o tym myślał, tym bardziej wpadał w depresję, kręcił głową i wzdychał coraz mocniej, ze złością patrząc na poszarpane karteczki w koszu na śmieci.

    Gdyby się nie pokłócili i nie byli na siebie źli, to Tharn obudziłby go rano i wysłał do pracy. Obaj by sobie wielokrotnie przypominali, żeby ich telefony były włączone, a potem Tharn dzwoniłby w każdej chwili, aby się meldować. I jakkolwiek wkurzające może się to wydawać, to nagły brak telefonów od tego irytującego mężczyzny sprawiał, że Type czuł się nieswojo.

    Czy muszę go namawiać?

    Serce Type’a mówiło mu, że tym razem jest jego kolej, by zmiękł jako pierwszy, więc w tym tygodniu, kiedy nie będą się widywać, powinien poukładać swoje emocje i uspokoić się, aby po powrocie Tharna nie narobić jeszcze większego bałaganu.

    A jeśli chodzi o wyjazd do rodziców, to zapytam go, jak wróci.

    W końcu Type westchnął, wziął kolejny duży łyk napoju i ruszył do sypialni, by się spakować i przygotować do pracy. Najważniejszą rzeczą, jaką musi dziś zrobić, jest uzyskanie zgody na wzięcie wolnego.


    – Festiwal Songkran? Zwariowałeś? Nie mogę ci udzielić urlopu. Skoro inni mają wolne, to ty musisz przyjść do pracy.

    Jak można się było spodziewać, kierownik kategorycznie odrzucił jego prośbę. Type odwrócił się i spokojnie wyszedł, próbując wmówić sobie, że odmowa nie była spowodowana tym, że szef go nienawidzi, a jedynie tym, że zbyt późno wystąpił o urlop, który współpracownicy mieli uzgodniony z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Wyglądało na to, że będzie musiał powiedzieć ojcu, że odwiedzi ich dopiero po Songkran. To przecież normalne, że szpital ma dyżury, bo przyjmuje chorych 24 godziny na dobę i musi mieć wciąż lekarza na dyżurze. Tym razem to będzie Type…

    – Co się dzieje? Jest wczesny ranek, a ty witasz dzień z kamienną twarzą.

    – Phi Teng, jestem wściekły z powodu urlopu. Mój tata zadzwonił, prosząc, żebym przyjechał do domu na Songkran.

    – Dopiero teraz poprosiłeś o ten urlop? To cud, że został zatwierdzony. – P’Teng potrząsnęła bezradnie głową, tłumacząc, że wzięcie urlopu na ten festiwal jest zawsze wyzwaniem roku. Po usłyszeniu tego Type mógł tylko ciężko westchnąć.

    – Zapomnij! Nie dostałem wolnego. Równie dobrze mógłbym jechać do domu po festiwalu, ale chciałem wybrać się tam z faen*, bo na czas festiwalu ma wolne. Jeśli nie pojedziemy wtedy, to wróci do pracy, a ja spędzę urlop z rodzicami sam.

    [*faen – oznacza partnera danej osoby (jej chłopaka/dziewczynę), ale jest neutralne płciowo. Słysząc to słowo, rozmówca nie wie, czy partner danej osoby jest kobietą, czy mężczyzną]

    Teng pokiwała głową. Słyszała już, jak jej współpracownik mówił, i to więcej niż raz, że jest z kimś na stałe, jednak nie podawał żadnych konkretów. Type nigdy w pracy nie wspominał, że jego partner jest mężczyzną i że jest o wiele przystojniejszy niż młody pacjent, którym zachwycały się wszystkie współpracownice.

    – Ile czasu minęło, odkąd ostatnio byłeś w domu?

    – Nie byłem u rodziców od chwili rozpoczęcia pracy.

    – Co?! To przecież prawie rok! Niedługo przestaną cię rozpoznawać.

    – Dlatego zadzwonili, żeby wykrzyczeć swoje żale, Phi – odpowiedział przygnębiony Tiwat, wyobrażając sobie twarz ojca pociemniałą ze złości, a także smutny wyraz jego oczu, który zawsze rozdzierał mu serce. Niestety, było już przesądzone, że nie pojedzie do rodziców na czas festiwalu i nic nie mógł na to poradzić.

    – To co? Chcesz się ze mną wymienić zmianami?

    – Phi, co masz na myśli?! Czy to, o czym właśnie pomyślałem? – Type spojrzał na seniorkę, wpatrując się jej w oczy, a Teng z nieodgadnionym wyrazem twarzy pogładziła go po włosach, po czym z uśmiechem skinęła twierdząco głową.

    ¬ Cóż, widzisz… Na Songkran planowałam wyjechać z rodziną za granicę, ale mój paszport stracił ważność i zapomniałam wyrobić nowy. Porozmawialiśmy i zapadła decyzja, że zostajemy w domu, więc mój urlop stał się bezużyteczny. Nie planowałam też iść i dać się oblać wodą*, więc po prostu zamienię się z tobą zmianami.

    [*Festiwal Songkran to obchodzony w Tajlandii w połowie kwietnia tradycyjny Nowy Rok. Zwyczajowo obmywa się wtedy posągi Buddy, a ludzie oblewają się wodą w trakcie procesji].

    – Phi, ty mówisz poważnie?! – Type wstał gwałtownie i zaaferowany złapał Teng za ramię, patrząc, jak ona raz po raz radośnie potakuje.

    – Cóż, odpocznę po Songkran. Wakacje będą całkiem niezłe, no i nie będę się musiała martwić, że gdzieś przemoknę.

    – O rany! Tak bardzo cię kocham, P’Teng! – Zachwycony Tiwat przytulił Teng i trzymał ją tak mocno, że prawie straciła dech, krzycząc z zaskoczenia. Gdy ją uwolnił, oddychała ciężko, czując kołatanie serca.

    – Nie bądź takim wariatem! To, że nie jesteś w moim typie, nie oznacza, że nie jesteś przystojny, a nawet ja nie jestem odporna na wszystkich przystojnych facetów, Ai’Type!

    Mężczyzna roześmiał się głośno. Był tak szczęśliwy, że gdyby Teng nie wyciągnęła ręki, by go powstrzymać, i nie zagroziła, żeby nawet o tym nie myślał, to na pewno by ją znowu przytulił i ucałował dziko w oba policzki. Na myśl, że spełni prośbę rodziców, zrobiło mu się naprawdę lekko na sercu, a to, że będzie mógł pojechać tam z Tharnem, na pewno ucieszy jego partnera.

    Godzinę później jego marzenie legło w gruzach.


    – Nie udzielam urlopu.

    – Ale zamieniłem się zmianami ze współpracownicą, która ma już podpisany urlop.

    – Ale ja mówię, że się nie zgadzam.

    – ...

    W tym momencie Type mocno zacisnął pięści, a jego wściekłe spojrzenie utkwiło w mężczyźnie odmawiającym przepisania urlopu, który był już udzielony. Nie przyjął do wiadomości nawet argumentu, że formularz zamiany jest już wypełniony i podpisany.

    Type poczuł, jak krew uderza mu do głowy. Najbardziej na świecie chciał podbiec i zmiażdżyć tego wrednego faceta po drugiej stronie biurka.

    Natomiast jego przeciwnik pokazywał właśnie swoją władzę, używając długopisu jako broni.

    – Dlaczego? To uzasadnione pytanie.

    – Brakuje nam personelu. – Padła nonszalancka odpowiedź.

    Pieprz się!

    Type przeklinał w myślach. Wiedział, że to nie był prawdziwy powód, dla którego nie otrzymał zgody. Druga strona po prostu czerpała przyjemność z poniżania go, obserwując z radością, jak jego podwładny nie dostaje tego, na czym mu zależy.

    Co za dupek!

    Type doskonale znał swoje słabości. Wiedział, że przez jego bezpośredniość niektórzy szefowie nie mogą go znieść, więc praca z nimi bywa dla niego naprawdę trudna. Jednak nie chcąc jej stracić, nie może być nieposłuszny. Ale zaryzykował i zapytał:

    – Chce mnie pan zmusić do odejścia, prawda?

    – Uważaj, jak do mnie mówisz. Nie zapominaj, że to ja jestem szefem.

    Type zgrzytał zębami i zaciskał pięści, powstrzymując się przed tym, by nie podbiec i nie uderzyć go, by wyładować swą wściekłość. Naprawdę wiele go kosztowało powstrzymanie się od powalenia tego kretyna na ziemię. Wiedząc jednak, że nie może tego zrobić, zamknął oczy i brał głębokie oddechy, by wrócić do zmysłów.

    Pamiętaj! Jeśli się powstrzymasz, to przepracujesz cały rok. A kiedy ten czas minie, natychmiast zrezygnujesz i nie zostaniesz tu ani chwili dłużej!

    Dlatego Type, tak szczęśliwy jeszcze godzinę temu, odwrócił się i wyszedł bez słowa, obawiając się, że jeśli otworzy usta, nie powstrzyma potoku wulgaryzmów, które z radością wyplułby kierownikowi prosto w twarz!

    Wyszedł z pracy w fatalnym nastroju. Przez cały dzień wyraz jego twarzy wyraźnie dawał innym do zrozumienia, że nie powinni się do niego zbliżać. Gdy bez słowa pożegnania opuścił szpital, od razu zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela, mając nadzieję, że w jego towarzystwie da upust swojej frustracji.

    – Techno, gdzie jesteś?

    [U mamy. Nie mówiłem ci wczoraj wieczorem? Czegoś ode mnie chcesz?]

    Gdy usłyszał ochrypły głos przyjaciela, depresja w sercu Type’a zdawała się zmniejszać, a jego nastrój nieco się poprawił. Rozumiał, że w tej chwili ‘No nie może przyjść, by dotrzymać mu towarzystwa, bo samo zajmowanie się jego małym wilczkiem musiało przyprawiać o niezły głowy.

    – A nic. Pomyślałem tylko, żeby zaprosić cię na drinka.

    [Masz kłopoty? Mogę do ciebie przyjechać.] 

    W głosie Techno wyraźnie słychać było zmartwienie. Jednak po drugiej stronie słuchawki usłyszał:

    – Nie! Idź do mamy. Zaufaj mi, ona nic złego nie powie. Naprawdę nie musisz się denerwować.

    [Czy aby na pewno?]

    – Cóż, jeśli jesteś zdenerwowany, to Kla powie ci, co cię uspokoi. A gdy skończy z uspokajaniem, dojdziesz razem z nim.

    [Kurwa! Skąd możesz wiedzieć?!]

    Krzyk najlepszego przyjaciela jak zwykle potwierdził jego domysły, że ‘No i Kla musieli wczoraj wieczorem wielokrotnie odprawić „rytuał” o nazwie „Ukojenie Serca”. Choć był poirytowany i naprawdę chciał zrobić coś, by powstrzymać młodego wilczka przed płataniem jego partnerowi kolejnych figli, to tego nie zrobił. Poczuł, że nadal jest dobrym człowiekiem i nie może negować niczyich uczuć, więc mógł tylko powiedzieć:

    – ‘No, jeśli pewnego dnia nie będziesz już uzależniony od zniewalającego piękna Kla, to będzie dzień, w którym na pewno zobaczysz ogrom reszty świata.

    Type odłożył słuchawkę, nie zadając sobie trudu wyjaśniania Techno, co miał na myśli. Wiedział bowiem, że prosty mózg przyjaciela i tak sobie z tym nie poradzi.

    Wrzucił telefon do torby, zastanowił się przez chwilę, po czym stwierdził, że odwiedziny w barze znajomego są idealną opcją, gdy jest się w złym humorze!

    Type nie miał tego dnia zbyt dużego zaufania do siebie. Jednak niezależnie od tego, czy będzie umiał w tym stanie powstrzymać się od upicia, czy nie, wiedział, że nie zostanie stamtąd wyrzucony, nawet gdy będzie pijany. No i wszystko było w tej chwili lepsze niż pójście do zimnego i pustego domu, gdy nie można zadzwonić tam, gdzie się chce. W ten sposób znów zacząłby obwiniać za wszystko osobę, której nie było w domu. Postanowił więc po prostu pójść do restauracji Phi Konga i Phi Jead.

    – P’Type!

    Jego cień znowu tam był!

    Kiedy po wyjściu ze szpitala czekał na taksówkę, nagle usłyszał zza pleców głos wołający jego imię, a gdy się obejrzał, zobaczył twarz, której nie rozpoznał... Dopiero gdy młody mężczyzna stanął przed nim i się uśmiechnął, Type powiedział:

    – Faires.

    – Tak się cieszę, że mnie pamiętasz, Phi!

    Teng miewa orgazmy, kiedy wspomina o tobie, więc jak mam nie pamiętać?

    Type przewrócił w myślach oczami, ale odpowiedział oficjalnie:

    – Jesteś pacjentem, którym się zajmuję. Oczywiście, że pamiętam.

    Mógł spokojnie z nim chwilę porozmawiać, bo poza relacją lekarz – pacjent nie mają ze sobą nic wspólnego.

    – Co ty tu robisz? Nie umawialiśmy się dziś na rehabilitację.

    – Och, przyszedłem do mojego lekarza pierwszego kontaktu, bo naprawdę bolało mnie kolano. Chciałem, by się temu przyjrzał, ale wydaje się, że niepotrzebnie się niepokoiłem, bo powiedział, że nic się nie dzieje. Hehe! – Nastolatek miał zakłopotany uśmiech na jasnej twarzy.

    – W porządku, skoro nie ma problemu, to już pójdę.

    – Zaczekaj, Phi! – Chłopak miał smutny wyraz twarzy. – Dlaczego nawet nie odpowiedziałeś mi na LINE?

    – Nie miałem czasu.

    Nie chodziło właściwie o to, że Type nie miał czasu na odpowiadanie na wiadomości. Raczej o to, że nie dbał o wiadomości od nastolatków czy kogokolwiek innego. Nie zadał sobie nawet trudu, by sprawdzić, co do niego napisał.

    Problemy z Tharnem i te w pracy denerwowały go na tyle, że nie miał nastroju do czytania wiadomości i odpowiadania na nie, nie wspominając o tym, że ten nastolatek lubił wysyłać mu wszelkiego rodzaju emotikony. Czasami miał ochotę go zablokować lub po prostu umieścić irytującego dzieciaka na czarnej liście!

    – Chciałem zapytać o moją kontuzję kolana i po wysłaniu wiadomości czekałem cały dzień, żeby zobaczyć, czy się do mnie odezwiesz.

    – Czy ty nic nie rozumiesz?

    – Co takiego?

    Przystojny nastolatek gadał bez końca, ale Type przerwał mu niegrzecznym tonem, a wtedy chłopak poczuł, jak odgłos burzy przetacza mu się nad głową.

    – Za kogo mnie uważasz? Za lekarza pierwszego kontaktu? Myślisz, że siedzę i odpowiadam na pytania pacjentów 24 godziny na dobę? Potrafisz przeliterować słowo „uprzejmy”? A może rodzina nie nauczyła cię dobrych manier? Przykro mi to mówić, ale jestem niedostępny i cholernie, cholernie wyczerpany!

    Type naprawdę nie potrafił powstrzymać swoich emocji, a wszystkie jego frustracje i negatywne emocje z tego dnia wypłynęły w strumieniu słów. Lecz już przy końcu swojej wypowiedzi zaczął jej żałować.

    Dzieciak stojący przed nim nie płakał, jednak powoli opuścił głowę i powiedział ostrożnie:

    – Przepraszam, przepraszam, naprawdę nie chciałem.

    Dlaczego Type miałby żałować swojego wybuchu? Ponieważ ludzie potępiali takie zachowanie. W oczach mijającej go pary był tyranem. Wielki zły wilk, który beszta cichego chłopczyka! Nawet stojący niedaleko szpitala ochroniarz przyglądał się im dwóm, najwyraźniej obawiając się awantury.

    Jeśli rozpęta aferę, pierwszym głosem, który usłyszy, będzie głos jego kierownika.  Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak potem wyglądałoby jego życie. 

    – Rany! Przepraszam młody, przegiąłem! – W końcu Type mógł tylko westchnąć długo i ciężko.

    – Nie, masz rację P’Type, masz rację. Byłem niekulturalny, przepraszam Phi. – Nastolatek ukłonił się Type’owi w geście przeprosin, a ten natychmiast złagodniał. Od razu przypomnieli mu się smarkaci Can i Ae z jego drużyny futbolowej.

    – Cóż, głupio. Zostawmy to więc, pójdę już. – Type odwrócił się, by odejść, ale nastolatek natychmiast go zawołał.

    – Coś jeszcze? – Ton Type’a był twardy i zniecierpliwiony.

    – Phi, może cię podwiozę?

    – Nie.

    – Proszę! To będzie mój sposób na zadośćuczynienie. – Type już miał potrząsnąć głową, ale nastolatek marudził. – Zatrzymałem cię, a o tej porze korek jest naprawdę duży. Nie wiem, o której będziesz mógł odjechać, jeśli zadzwonię po taksówkę, więc proszę, skorzystaj z mojego samochodu! Nie chcę czuć się winny z twojego powodu!

    Taktyka, którą zastosował wobec niego młodzik, wydawała się Tiwatowi znajoma. Czekając, aż twarz męża pokaże mu się przed oczami, zrozumiał, że Tharn wielokrotnie używał na nim tej sztuczki.

     Jęczysz, bym zrozumiał, że jeśli tego nie zrobię, to umrzesz z poczucia winy?

    Type nie wiedział, co nastolatek mu zrobił i za co czuje się winny, by jednak nie mieć moralniaka, chciał mu na to pozwolić. Potem patrzył na drogę i widząc, jak wszystko było zakorkowane, zdał sobie sprawę, że nie dając się podwieźć, w pubie Jead byłby gdzieś o północy. Dlatego podjął decyzję, powoli skinął głową i powiedział do swojego młodocianego kierowcy:

    – Cóż, dzięki.

    Właściwie nie wiedział, czy podjął słuszną, czy złą decyzję. Widział tylko radosny uśmiech chłopca i błyszczące oczy, które niewiele różniły się od tych, jakie widywał u szczęśliwego Tharna.

    Może za bardzo tęsknię za swoim facetem.

    Wyjął telefon, mając nadzieję, że zobaczy nieodebrane połączenie od osoby, za którą tęsknił całym sercem, ale najwyraźniej za dużo sobie wyobrażał! Telefon milczał, nie było żadnego nieodebranego połączenia i ani jednego słowa w aplikacji LINE. To mogło oznaczać tylko jedno: Tharn wciąż jest na niego wściekły. Tak jak myślał, nie będzie łatwo.

    Type był tam sam. Patrząc w okno, myślał o najważniejszej dla siebie osobie, zupełnie nieświadomy tego, jak bardzo kołacze serce nastolatka siedzącego obok niego. 



Tłumaczenie: Baka

Korekta: Juli.Ann & paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny



Komentarze

Popularne posty