TT 7 YoL – Rozdział 7


 

Tymczasowy opiekun

 

    Phi Tharn, dlaczego wyłączyłeś telefon? Nie mogłem się do ciebie dodzwonić!

    Nie wyłączyłem, czekaj...

    Tharn zmarszczył brwi, gdy kolega z biura wszedł do środka, skarżąc się, że jego telefon nie odpowiada. Podniósł go, nacisnął przycisk odblokowujący, ale nic się nie stało. Telefon padł, a Tharn lekko się podłamał.

     Pewnie wyczerpała się bateria. Zapomniałem naładować go wczoraj wieczorem, bo zasnąłem, jak tylko moja głowa dotknęła poduszki.

    Możesz wziąć moją ładowarkę, wszyscy cię szukają!

    Tharn rzucił mu pełne wdzięczności spojrzenie, wziął ładowarkę i podłączył telefon. Poczekał, aż podładuje się na tyle, by można było go włączyć, i już po chwili usłyszał dźwięki powiadomień informujących o tym, jak wielu osobom był potrzebny. Przeglądał je, by wiedzieć, do kogo oddzwonić, a po chwili kąciki ust mu się uniosły. Nie spodziewał się, że Type zadzwoni do niego pierwszy. Myślał, że partner będzie chciał go przetrzymać. Z niecierpliwością wybrał numer i czekał z nadzieją, że usłyszy ten gorący, głęboki, seksowny głos, który sprawi, że się uśmiechnie. Ale Type nie odebrał.

    Pewnie jest w pracy.

    Brzękające dźwięki sygnału oczekiwania sprawiły, że Tharn poczuł się zagubiony i spróbował ponownie wybrać numer, ale gdy zawołał go kolega z pokoju obok, odłożył ładujący się telefon na biurko. Nie wiedział, Type wcale nie jest w pracy, tylko leży chory w łóżku. Nie wiedział też o istnieniu pewnego nastolatka, który pożąda jego chłopaka i stara się zrobić wszystko, by go zdobyć jako męża.

    Wtedy Tharn o tym nie wiedział, ale... już niedługo.

 

****

 

    W tym samym czasie ten właśnie nastolatek, trzymając w lewej ręce woreczek z kaszą, a w prawej torebkę z lekami, wysiadł z pięknego sportowego samochodu. Przybrał minę uprzejmego chłopca jadącego dostarczyć choremu leki i jedzenie. Faires nie spodziewał się takiego zrządzenia losu, gdy wczoraj wieczorem namawiał Type’a na rozmowę. Gdy senior się upił, nastolatek bez trudu spisał jego numer telefonu i adres. Nie zdążył jedynie znaleźć numeru mieszkania. Nie uważał jednak, by zdobycie go było trudne.

    Pewnym krokiem wszedł do holu i z czarującym uśmiechem podszedł do recepcji. Gdyby Type był grubym, tłustym facetem z wielkim brzuchem i łysiną, trudno byłoby go znaleźć. Jednak gdy ktoś jest przystojny, ma piękne oczy, długie i podkręcone rzęsy, ładne usta, piękny nos, zdrową brązową skórę i męskie ciało, każda kobieta podąża za nim wzrokiem. I na pewno każda, która pracuje w tym budynku, wie, pod którym numerem taki adonis mieszka. Ta stojąca tuż przed nim nie była wyjątkiem…

    Phi, czy znasz mężczyznę o ciemnej cerze o imieniu Type? Jest moim seniorem, mieszka tutaj, ale nie wiem, pod którym numerem. Tak się składa, że akurat przechodziłem, więc pomyślałem, że pójdę się przywitać.

    Type, Type... Och! Czy to ten interesujący facet, który mieszka z atrakcyjnym obcokrajowcem?

    ...

    Faires był zaskoczony. Stojąc tam z półprzymkniętymi powiekami, zdał sobie sprawę, że nie wiedział wszystkiego o mężczyźnie, w którym się zakochał. Właśnie okazało się, iż jego facet o imieniu Tharn jest obcokrajowcem.

    Nie mając czasu na myślenie, chłopak uśmiechnął się i potwierdzająco kiwnął głową.

    Tak, to on, Phi.

    O tak, jak mogłabym nie wiedzieć...

    Tak więc numer mieszkania Type’a bez problemu udało się zdobyć. Nastolatek wyjął komórkę i spojrzawszy na ekran, powiedział żałosnym tonem:

    Phi, bardzo przepraszam, ale muszę już iść. Senior właśnie napisał, że czeka. Bardzo dziękuję za rozmowę.

    Odwrócił się szybko i znikając z zasięgu wzroku kobiety, wsiadł do stojącej na parterze windy. Ściskał w obu dłoniach torby z zakupionym jedzeniem i lekami, serce biło mu szybko, ciało zaczynało się pocić.

    Szczerze mówiąc, na początku Faires po prostu polubił wygląd Type’a, co było dla niego typowe. Jednak później, gdy na każdym spotkaniu odkrywał nową, dziką stronę swojego fizjoterapeuty, uznał, że jest on dużym chłopcem o miękkim sercu. Zakochał się więc w nim jeszcze bardziej, już nie tylko w jego twarzy, ale także w charakterze. Czuł, że Type musi być namiętnym mężczyzną, i próbował pokazać, że mu zależy... Chciał dać mu szansę.

    Nawet informacja, że Type ma już chłopaka, nie stłumiła jego zapału, by spróbować. Uznał to po prostu za większe wyzwanie, czuł rosnące podniecenie. Chciał zdobyć serce tego mężczyzny, choćby tylko na chwilę. Kiedy więc nadarzyła się okazja, chwycił ją z całych sił, wiedząc, że teraz może się wykazać. Skoro mężczyzna był chory, to jego szansa na popisanie się wreszcie nadeszła.

    Docierając do drzwi mieszkania, nastolatek powiedział do siebie:

    – Faires, ty przecież masz dobre strony! Niech ci dodadzą pewności siebie!

    Chłopak głęboko odetchnął i podniósł rękę, by nacisnąć dzwonek, po czym spokojnie czekał. Właściwie wcale nie był pewien, czy Type jest w domu.

    Jeśli cię nie ma, Phi, to ten dźwięk ci nie przeszkodzi. Ale być może śpisz…

    Tak więc nacisnął guzik po raz drugi, a potem jeszcze kilka razy.

    W takim razie teraz już po raz ostatni...

    Cholera! Słyszałem! Nie masz dzwonka u własnych drzwi, że przychodzisz do mnie i dzwonisz cały czas? Jesteś taki denerwujący!

    ...

    Faires zamarł, słysząc niski, przeklinający głos dochodzący ze środka i hałasy wywoływane przez kogoś, kto się poruszał. Prawie przyłożył ucho do drzwi, a te nagle zostały pociągnięte od środka, więc nastolatek stracił równowagę. Gdy po chwili spojrzał w górę, jego oczy ujrzały bardzo seksowny widok! Spoglądał na stojącego przed nim mężczyznę, który wciąż miał na sobie te same spodnie co wczoraj. Był bez koszulki, a drobne kropelki potu na jego ciemnej skórze spływały powoli na masywną klatkę piersiową. Opierający się bokiem o framugę Type miał oczy zamglone gorączką i wciąż zacięty wyraz twarzy, ale wyraźnie widać było, że jest osłabiony.

    Gdy się odezwał, junior zadrżał w środku, czując, jak bardzo działa na niego ten zachrypnięty głos.

    A co ty tu robisz?

    Przyszedłem się z tobą zobaczyć, Phi.

    Mężczyzna spojrzał na niego, jakby chciał zapytać, skąd zna numer jego mieszkania, ale był zbyt chory, by dyskutować, więc po prostu powiedział:

    Idę spać, a ty idź do domu.

    Kupiłem ci coś. Jadłeś już i brałeś lekarstwa? zapytał młody człowiek, a widząc reakcję Type’a, natychmiast dodał: Nie będę ci przeszkadzał. Wyjdę, jak tylko zjesz i weźmiesz leki.

    Jeśli posunę się za daleko, Type będzie miał mnie dość. I tak idzie mi dziś naprawdę dobrze.

    Type sam nie wiedział, czy to z powodu gorączki, czy bólu głowy, ale nie miał siły się kłócić, więc odwrócił się i odszedł, zostawiając otwarte drzwi.

    Phi Type! krzyknął nastolatek, widząc, jak mężczyzna potyka się i wspiera niepewnie o stół. Chłopak pospieszył mu z pomocą, a dotykając jego skóry, poczuł, jak bardzo jest gorąca. Gdy chory nieświadomie oparł się o niego, Faires poczuł, jak błyskawicznie pokrywa się gęsią skórką…

    O mój Boże! Jego ciało jest niesamowite!

    Faires dotknął szerokich pleców Type’a pokrytych cienką warstwą potu i nie mógł się powstrzymać od położenia dłoni na jego łopatkach. Czuł twardość mięśni pod rozpaloną, wilgotną skórą, a roznoszący się wokół męski zapach sprawił, że zdrętwiała mu skóra na głowie. Ciepło przenosiło się przez jego dłoń aż do podbrzusza i chłopak poczuł, jak sztywnieje. Mimowolnie przełknął ślinę.

    Mimo że Type był spocony, nastolatek uznał go za tak seksownego, że najbardziej na świecie chciał go teraz polizać językiem. Tiwat oprzytomniał i próbując się odsunąć, obrócił się twarzą do nastolatka. Jego silne mięśnie ocierały się o niego i dawały złudzenie przytulenia.

    W tym momencie chłopak zdał sobie sprawę, że osoba, w której się zakochał, jest naprawdę urocza.

    – P‘T... Type, wszystko w porządku? Faires chciał sam siebie spoliczkować. Nie spodziewał się, że jego głos będzie tak bardzo drżał. Nie mógł uwierzyć, że pewność siebie, którą posiadał, zniknęła jedynie z powodu przypadkowego dotyku.

    Type niczego nie zauważył, machnął jedynie ręką, usiłując utrzymać równowagę.

    Przepraszam, trochę kręci mi się w głowie – powiedział i spróbował uwolnić się od trzymającego go nastolatka, który mocno złapał go za ramię.

    Phi, pozwól, że ci pomogę. Gdzie jest twoja sypialnia?

    Nie, nie, nie... Usiądę tu na chwilę. Głos mężczyzny brzmiał chrapliwie i w jakiś sposób sprawiał, że chłopak drżał, a jego pożądanie wciąż rosło.

    Chcesz usiąść na kanapie?

    Tak, na kanapie.

    Nie wiadomo, czy Type odczytał intencje chłopaka, czy nie, ale nie chciał iść z nim do sypialni. Junior był zawiedziony, lecz tylko westchnął i powoli go prowadził, delikatnie pomagając usiąść. Type natychmiast bezwładnie oparł głowę na oparciu kanapy.

    Jadłeś coś i wziąłeś leki?

    Nie.

    Podam ci wszystko.

    Faires wykonał krok, by sięgnąć po zostawioną przy wejściu torbę z jedzeniem, ale usłyszał:

    Nie! Idź do domu, ja idę spać.

    ...

    Chłopak milczał, nie mogąc uwierzyć, że już drugi raz jest wyganiany. Szczerze mówiąc, był dość smutny, bo nikt nigdy nie był dla niego tak nieuprzejmy, szczególnie gdy on traktował kogoś jak skarb! Nawet jeśli nigdy nie darzył takim uczuciem dziewczyn, to i tak był przy nich czarujący, a zwłaszcza przy ich chłopakach...

    Od czasów gimnazjum był atrakcyjny dla swojej płci. A po tym, jak dołączył do drużyny koszykówki, kilku seniorów do niego lgnęło. Uganiali się za nim jak szaleni. To był pierwszy raz, gdy został zignorowany i poczuł się zawstydzony, ale... Nie zamierzał się poddać, tylko zbierał siły.

    Aż tak bardzo cię męczę?

    Szczerze mówiąc, to tak!

    Faires zacisnął pięści, wziął głęboki oddech, by się uspokoić, a potem spojrzał w oczy chorego i żałośnie odpowiedział:

    Po prostu martwię się o ciebie, Phi! Jesteśmy przyjaciółmi od jakiegoś czasu i nie chcę, żebyś mnie znienawidził. Czuję się winny, że nie mogłem cię powstrzymać przed upiciem się zeszłej nocy i dlatego jesteś dziś chory. Jestem więc jakby za to odpowiedzialny! Gdybym nic nie zrobił i pozwolił ci chorować, czułbym się z tym bardzo źle. Więc proszę, pozwól mi zrobić coś dla ciebie w ramach przeprosin, P’Type, dobrze?

    Chłopak zagryzł wargi i opuścił głowę, więc Type mógł tylko bezradnie westchnąć.

    W takim razie daj mi to jedzenie.

    Faires nie wiedział, o czym myślał Type, ale słysząc go, zmienił wyraz twarzy z ponurego na zadowolony i roześmiał się radośnie, odkrywając kolejną rzecz: Type był człowiekiem o łagodnym usposobieniu. Wziął siatkę z jedzeniem, po czym wszedł do kuchni, pytając:

    Phi, gdzie jest jakaś miska?

    Na górnej półce, w szafce odpowiedział pan domu.

    Gdy Faires spojrzał w stronę salonu, zobaczył przystojnego mężczyznę leżącego na plecach na kanapie, z wyciągniętymi przed siebie długimi nogami i ręką na czole. Uśmiechnął się szeroko. Kto nie byłby zachwycony możliwością przebywania sam na sam z wybranym przez siebie mężczyzną?

    W dobrym nastroju otworzył szafkę, ale:

    Co to wszystko, do cholery, jest?!

    Faires zauważył, że wszystko w szafce jest podwójne i zamruczał pod nosem. Dwa talerze, dwie miski, para kubków, a przeczesując wzrokiem filiżanki do kawy stojące w zlewie, zauważył, że wszystkie są w pieprzonych parach, w tym samym stylu i kolorze.

    Nastolatek odwrócił się, by otworzyć szufladę i zobaczył pary widelców i łyżek. Nawet dwie pary pałeczek jedna zielona, a druga niebieska wyglądały tak, jakby były dopasowane kolorystycznie. Wszystko to wyraźnie krzyczało, że ten dom nie jest przeznaczony tylko dla jednej osoby, lecz dla dwóch. I że... to było gniazdko pary zakochanych.

    Znalazłeś?

    Znalazłem! Mam ją. Mam.

    Krzyk z salonu zaskoczył młodzieńca. Odpowiedział na niego drżącym głosem, po czym pośpiesznie wyjął miskę i przelał do niej kaszę, czując się niewytłumaczalnie nieszczęśliwy.

    Dlaczego Type ma chłopaka? Chciałbym zobaczyć, jak on wygląda!

    Nastolatek szybko przybrał normalny wyraz twarzy, wziął miskę z kaszą i podszedł z nią prosto do stolika kawowego.

    Phi Type, jak się trzymasz?

    Mam to gdzieś, lubię Type’a, a nie jego chłopaka. Więc zrobię tak, że on polubi mnie.

    Półnagi mężczyzna zmrużył oczy, po czym usiadł powoli, lekko się podpierając, a gdy chłopak próbował mu pomóc, usłyszał:

    Nie pomagaj mi, usiądź.

    Po chwili Type pokiwał głową, widząc minę juniora mówiącą: „Chcesz, żebym cię nakarmił?”. Dał mu do zrozumienia: „Nie, zjem sam”.

    Nastolatek ostrożnie usiadł po drugiej stronie kanapy, a zerkając na spodnie, które Tiwat miał na sobie ostatniej nocy, ostrożnie zapytał:

    Phi, nie czujesz się nieświeżo? Chcesz, żebym cię wytarł?

    Nie kłopocz się, dzięki za troskę. Zjem, a potem możesz iść. Nie czuj się winny ani nic. Chcę tylko spać powiedział Type i włożył do ust łyżkę kaszy, choć wyraz jego twarzy wyraźnie mówił, że nie ma na to ochoty.

    Jednak zmusił się, by ją skończyć, a tymczasowy opiekun Faires poszedł z powrotem do kuchni, nalał szklankę wody i wrócił z lekarstwem w ręku.

    Phi, masz, weź lekarstwo.

    Type spojrzał na chłopaka pytająco, ale wyciągnął rękę, by wziąć pigułkę. Włożył ją do ust, ale nie popił jej wodą, tylko po prostu połknął. Następnie otworzył usta, by pokazać, że zniknęła. Jego mina mówiła: „Kaszka się skończyła i pigułka została wzięta, możesz iść”.

    Ale nastolatek zachowywał się tak, jakby nie rozumiał:

    Mogę skorzystać z łazienki?

    Tak, tam odpowiedział Type, wskazując w kierunku, gdzie powoli poszedł przemądrzały czaruś próbujący grać na zwłokę. Idąc, nie zapomniał zerknąć na młodego mężczyznę, który wziął leki i położył się z głową zakopaną w poduszce. Nastoletni umysł Fairesa szalał, zastanawiając się, co może zrobić, by pobyć w tym domu jeszcze choć chwilę dłużej.

    Poza tym przecież to dla dobra Type'a... Bardzo chcę umyć i wymasować jego ciało.

    W tym momencie nie bał się przyznać, jak desperacko chciał zobaczyć, co kryje się pod spodniami Tiwata.

    No dalej, zrób coś! Zrób coś, żeby móc tu zostać!

    Przypuszczał, że łazienka będzie dobrym miejscem na rozmyślania, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Nie chodziło o to, że było tam brzydko, tylko o to, że była pełna rzeczy potwierdzających, że mieszka tu para. Chłopak Type’a był zdecydowanie perfekcjonistą! Podczas tych kilku chwil, które nastolatek spędził z Typem, mógł zauważyć, że jest on osobą bardzo prostą i tak długo, jak jest mu wygodnie, reszta jest w porządku. Tak więc pianka do mycia twarzy, którą można było kupić w każdym dyskoncie, musiała należeć do Type’a, za to starannie umieszczona obok niej kolekcja produktów do pielęgnacji skóry należała zapewne do jego współlokatora. Serce młodego człowieka skręcało się z frustracji. Miał poczucie, że to zapewne stuprocentowy gej. Naprawdę chciałby go zobaczyć. Jak wygląda? Czy to naprawdę cudzoziemiec?

    Cholera, nie myśl o tym jeszcze!

    Faires przeklął pod nosem, po czym odetchnął z ulgą, bo... odpuścił. Pomyśli o tym później.

W końcu przystojniak wyszedł z łazienki i podszedł do wciąż leżącego na kanapie mężczyzny, by się pożegnać. Gdy na niego spojrzał, uznał, że być może los się do niego uśmiechnął, bo…

    Phi Type?

    ...

    Type już spał. Spał głęboko, oddychał równomiernie, a jego klatka piersiowa lekko unosiła się i opadała. Nastolatek zamarł, a po dłuższej chwili zrobił krok i ukląkł obok kanapy. Wziął głęboki oddech, przełożył dłoń Tiwata z jego czoła na siedzisko, a następnie zaczął go dokładnie oglądać. Twarz mężczyzny była tak samo piękna jak zawsze, ale teraz wyglądał inaczej. Może to przez ściągnięte przez ból głowy brwi albo przez kąciki ust wykrzywione w dół z irytacji, albo ledwo widoczny zarost wszystko to wyglądało inaczej niż zwykle, ale nie czyniło go przez to mniej przystojnym. Z pewnością nie. Wyglądał jeszcze lepiej! Chłopak zerknął na jego wargi.

    Faires, oto twoja szansa!

    Miał okazję posmakować ust, o których marzył, a które raz po raz go odpędzały, więc wyciągnął rękę i położył palce na tych dwóch upragnionych wargach... Czułych, ale spękanych.

    Faires, on jest chory!

    Chłopak potrząsnął energicznie głową. Usta Tiwata były popękane i pobladłe, więc przestał o nich myśleć, a jego oczy przeniosły się na męskie ciało, które przed nim leżało i zdawało się odczuwać ból.

    Phi Type, przepraszam powiedział w powietrze, po czym położył mokry ręcznik na szerokiej klatce piersiowej i delikatnie ją wytarł, zerkając od czasu do czasu na twarz mężczyzny, by sprawdzić, czy ten czasem nie obudzi się i go nie wykopie. Faires nigdy nie pomagał nikomu tak gorliwie, ale skoro jego podopieczny był niesamowicie przystojnym mężczyzną, to starał się lepiej niż najlepsza pielęgniarka! Jego ręka przesunęła się na szyję Type’a, osuszyła ręcznikiem pot, następnie przetarła ramię z uwypuklonym bicepsem. Chłopak ponownie namoczył ręcznik, by znów przejść do klatki piersiowej. Mimo że obaj byli sportowcami, między ich ciałami była ogromna różnica nazywana dojrzałością.

    Tak mnie kusi, żeby go polizać!

    Faires nie mógł się powstrzymać przed wysunięciem języka i polizaniem czekoladowej skóry. Zarówno te jej obszary, które zwykle są odsłonięte, jak i te na co dzień zakryte ubraniami miały ten sam kolor, a oba sutki sterczały z powodu tarcia mokrym ręcznikiem.

    Chociaż miał ochotę na więcej, to ostrzegł siebie, że to zbyt ryzykowne. Znając gorący temperament tego mężczyzny, wiedział, że obudzenie go równałoby się wykopaniu nastolatka z powrotem do jego rodzinnego miasta.

    Wciąż brał głębokie oddechy, ale niewiele to pomagało, bo dalej wycierając ciało chorego, zbliżał się coraz bardziej do paska jego spodni. Pod nimi kryło się coś, czego od dawna pożądał. Sądząc po tym, co widział przez materiał, Type musiał być naprawdę hojnie obdarzony przez naturę.

    O mój Boże! Nie mogę czekać! Przecież to musi mieć wspaniały smak!

    Z tą krzyczącą w głowie myślą chłopak położył rękę na brzegu spodni i próbował je zdjąć, by potwierdzić swoje przypuszczenia.

    Dzyń, dzyń, dzyń!

     Kurwa!!!

    Dzwonek komórki dochodzący znikąd przestraszył Fairesa. Jego oczy przesunęły się po twarzy Type’a i zauważyły na niej zmarszczkę, jakby miał się zaraz obudzić. Na szczęście wypatrzył telefon na szafce nocnej i podbiegł do niego, by wyciszyć dźwięk. Dopiero wtedy wypuścił długie westchnienie ulgi i... zobaczył tapetę na ekranie smartfona. Było to zdjęcie dwóch mężczyzn. Jednym z nich był Type, a drugim…

    Czy to chłopak Phi Type’a?

    Drugi mężczyzna na zdjęciu był przystojny. Miał męską twarz i piękny kolor oczu. Po jego niezwykle jasnej skórze od razu można było poznać, że musiał mieć zachodnie geny. Byli mniej więcej tego samego wzrostu i podobnej budowy ciała. Kącik ust mężczyzny był lekko uniesiony, jedna ręka oplatała ramiona Type’a, a druga otulała jego talię. Stali tak blisko, że Tharn dotykał swą twarzą szyi Tiwata. Gdyby zapytać Fairesa, czy człowiek ze zdjęcia jest przystojny, odpowiedziałby, że tak, ale to nie on był w jego typie.

    To, co zobaczył, sprawiło, że stał się zazdrosny. Odłożył więc komórkę, ale nim to zrobił, przełączył ją w tryb cichy i wyłączył wibracje.

    Co za pech! Młody westchnął, ale szybko oprzytomniał. Zebrał swoje rzeczy, po czym wziął z sypialni koc i przykrył nim chorego. Jego serce było pełne sprzeciwu, ale nie wiedząc, kiedy mężczyzna, który przed chwilą dzwonił, wróci do domu, zamierzał posłuchać głosu rozsądku i jak najszybciej wyjść.

    Przynajmniej wiele się dziś nauczyłem i wiele sprawdziłem. Jeśli Type wciąż będzie miał problemy ze swoim chłopakiem, będę mógł wykorzystać sytuację.

    Gdybym przychodził do niego codziennie, wygrałbym powiedział pewnie nastolatek, gotów podbić serce przystojnego lekarza.

 

***

 

    Czy jest już wystarczająco zły, żeby mnie powiesić?

    Tharn próbował oddzwonić do swojego chłopaka, ale ten nie odebrał. Kolejne próby nawiązania połączenia też nie przyniosły rezultatu, co zaczęło bardzo niepokoić Tharna, bo partner nie odbierał jego telefonów tylko wtedy, gdy był naprawdę zły.

    Nie powiedział Type’owi, że wyjeżdża w delegację, tylko zostawił karteczkę – kilka suchych słów. Nie dzwonił do niego, nie wysyłał wiadomości, bo był w złym humorze, miał problem. Był zły, że Tiwat nie traktował ślubu poważnie. Tak naprawdę wcale nie chodziło o to, żeby tym ślubem cokolwiek komukolwiek ogłaszać! Tharn chciał po prostu świętować bycie parą w gronie bliskich przyjaciół. Dla niego byłoby to jakby przypieczętowanie ich wieloletniego związku, ale pogląd Type’a był inny. Type zaakceptował swój status, ale nie chciał ogłaszać światu, że są razem, tak jak robił to jego kochanek. Koledzy Tharna wiedzieli, że jest gejem i że ma chłopaka. Nigdy tego nie ukrywał i nie wahał się pokazywać innym, jak bardzo go kocha. Kiedyś zapytał Type’a, dlaczego nie powiedział o nich nikomu w pracy, a w odpowiedzi usłyszał: „Nie muszę dzielić się z nikim moimi prywatnymi sprawami”.

    Tharn mógł to zaakceptować, ale czasami czuł się poszkodowany. Z drugiej strony Type, dojrzewając, stawał się jeszcze bardziej przystojny i pociągający. Przyciągał coraz bardziej zarówno dziewczyny, jak i chłopaków. Tak więc Tharn miał rosnące poczucie zagrożenia, że ktoś wejdzie pomiędzy nich. Po siedmiu latach bycia razem czasem nadal nie rozumiał logiki Type’a, ale wiedział... Nie może go stracić! Nie może bez niego żyć, więc co złego było w tym, że chciał, by byli ze sobą związani na wszelkie możliwe sposoby? Nawet gdyby to była tylko kartka papieru, chciał tego ślubu!

    Szlag!

    Buzzzzz!

    Type!

    Zanim Tharn zdążył wypuścić westchnienie ulgi, telefon ponownie zawibrował, a on natychmiast go odebrał, wykrzykując z radością imię osoby znajdującej się na drugim końcu linii. Jednak głos, który usłyszał, nie brzmiał tak jak zwykle.

    [Tharn, dzwoniłeś? Przepraszam, nie wiem nawet, kiedy wyciszyłem telefon.]

    Jesteś chory? – spytał zaniepokojony Tharn. Zmarszczył brwi, gdy usłyszał, że Type ma niezwykle zachrypnięty głos, więc szybko dopowiedział:

    Mam wrócić do ciebie szybciej?

    [Nie, masz swoją robotę. Ja się po prostu prześpię. Dzwonię tylko po to, żeby dać ci znać, żebyś nie wpadał na żadne pomysły, jeśli przez jakiś czas nie odbiorę telefonu. Po prostu nie czuję się zbyt dobrze, jestem bardzo senny...]

    Mimo że ton Type’a brzmiał poważnie, Tharn uśmiechnął się radośnie.

    Rozumiem. W takim razie powinieneś jeść i brać lekarstwa. Jedz i odpoczywaj, nie włączaj za mocno klimatyzacji, bo twój stan się pogorszy. Może zadzwonię do mamy? Poproszę, żeby przyszła i zajęła się tobą...

    [Przestań, Tharn, przestań. Nie szukaj problemów. Powiedziałem, że nic mi nie jest. Idę spać, nie przejmuj się mną, tylko pracuj. Nie musisz się o mnie martwić. Po prostu rób swoje.]

    Aby uniknąć jego zrzędzenia, Type próbował brzmieć pewnie. Zaniepokojony Tharn tylko westchnął:

    Martwię się o ciebie.

    [Wiem o tym i dzwonię, bo chciałem z tobą porozmawiać.]

    Tharn wstrzymał oddech, myśląc, że zaraz dowie się, jak bardzo Type jest wciąż na niego zły. Zamiast tego usłyszał jednak:

    [Tęsknię za tobą, o tym właśnie chciałem z tobą porozmawiać.]

    Gdy Type się rozłączył, Tharn śmiał się sam do siebie jak jakiś idiota.

    Szalał ze zmartwienia, ale również z radości, gdyż usłyszał słowa, których nie słyszał już od długiego, długiego czasu: „TĘSKNIĘ ZA TOBĄ”.

    Tharn był tak szczęśliwy, bo nie wiedział, że... ktoś próbował ingerować w ich związek.



Tłumaczenie: Baka

Korekta: Juli.Ann & paszyma



Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

  1. Następne rozdziały „ jak z radość zamieniła się we wściekłość”...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następne rozdziały: nie słucham, nie mówię, niech się samo naprawi...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty