LITA 2 [P&S] – Rozdział 15

 



Więcej niż obsesja

 

– Auć!

– Co ci się stało, Prapai?

– Skaleczyłem się w palec. To nic takiego.

Pai nadal pracował jako osobisty dostawca posiłków studenta drugiego roku architektury. Zamierzał dołączyć do niego na kolację, chcąc koniecznie zobaczyć jego twarz, a następnie wrócić do domu, by nie przeszkadzać mu w pracy. Jednak po tym, jak czekał i czekał – a Sky już po raz trzeci powiedział, że potrzebuje jeszcze pięciu minut – mężczyzna postanowił zabić czas, sprzątając pokój. Zobaczył taśmę ze splątanym końcem poniewierającą się po podłodze, więc z dobrymi intencjami postanowił chwycić nóż. Miał zamiar odciąć niedający się rozplątać kawałek taśmy, ale skończyło się na tym, że się skaleczył.

Okrzyk mężczyzny sprawił, że zajęty odrabianiem pracy domowej chłopak odwrócił się i spojrzał na rękę, którą Prapai bez powodzenia próbował ukryć.

– Jak może być w porządku? Dopiero co zmieniłem ostrze. – Naphon podszedł i wyciągnął rękę, chcąc przyjrzeć się dłoni gościa. Pai z uśmiechem na ustach się cofnął.

– To tylko draśnięcie. Przyniosę ci nową taśmę, ta jest umazana krwią. – Mężczyzna zorientował się, że draśnięcie jest głębsze, niż myślał, ponieważ zaczynał odczuwać ból. Drugą dłonią uciskał ranę, a krew kapała na taśmę. Sky nie przejmował się przedmiotami, które można było wymienić. Zamiast tego wbił wzrok w ranę.

– Zapomnij o taśmie. Nie zakrywaj tego miejsca ręką.

Patrząc w blednącą twarz studenta, Prapai usiłował zasłonić krew, ale chłopak mu na to nie pozwolił.

– Zabieraj rękę! – rozkazał Sky, patrząc na mężczyznę gniewnym wzrokiem.

O dziwo, facet, który nigdy nikogo się nie bał, grzecznie opuścił rękę.

– To jest cholernie głębokie, a ty mówisz, że jest w porządku? Chcesz iść do lekarza?

– To tylko draśnięcie. Rany odniesione w wypadkach samochodowych bolą o wiele bardziej.

Prapai zażartował, ale ten, którego życie koncentrowało się niemal wyłącznie na pracy, rzucił mu zabójcze spojrzenie, po czym zaciągnął go do łazienki. Wyglądał przy tym na jeszcze bardziej zestresowanego, więc Pai spontanicznie dał mu buziaka.

– Nie myśl sobie, że można to tak lekceważyć. Kiedy mój przyjaciel się skaleczył, okazało się, że potrzebował szwów. Zeszłej nocy wymieniłem ostrze, można tym kogoś nawet zabić. A ty twierdzisz, że rana nie jest głęboka? Przecież wciąż jeszcze mocno krwawi.

 Sky ścisnął mocniej zraniony palec, a jego twarz jeszcze bardziej zbladła, podczas gdy oczy z uwagą wpatrywały się w krwawiące miejsce. Chłopak nie zauważył uśmiechu na ustach mężczyzny, który nie zwracał uwagi na ranę, a zamiast tego patrzył mu w twarz.  

– Auć! Nie naciskaj, to boli – Prapai nieoczekiwanie przejął rolę kogoś rozpieszczonego, kim należało się zaopiekować. 

– Mówiłem ci, że jest głębokie. Myślę, że powinniśmy iść do lekarza. Pai, dlaczego się uśmiechasz?

– Ach, nic. Mam wrażenie, że to tak boli, że po prostu oszaleję.

Sky przyjrzał się uważniej przystojnej twarzy i zauważył, że podczas gdy on się o niego martwił, Prapai nie potrafił ukryć uśmiechu. No tak, po prostu bezczelnie kłamał! Widać było to po jego błyszczących radością oczach.

Naphon zacisnął usta i...

Plask!

– Auć! Nie dość, że mnie boli, to na dodatek jestem teraz cały mokry.

Po tym, jak chłopak ochlapał go wodą, natychmiast puścił jego dłoń. Pai oczywiście próbował wyłudzić od Skya nieco współczucia, ale osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego, bo student poczuł jedynie złość.

Wychodząc z łazienki, Naphon rzucił:

– Co za marnotrawstwo mojej troski.

Gdyby Prapai nie krwawił, z entuzjazmem pobiegłby ucałować kilka razy policzki tego chłopaka, ale musiał zająć się swoją raną. Nie mógł się jednak powstrzymać, by się nie uśmiechnąć. Patrząca na niego z lustra twarz nie przedstawiała kogoś rannego, tylko radosnego.

– Wyglądam jeszcze przystojniej…

– Oszalałeś z bólu?

Wysoki mężczyzna głośno się zaśmiał. Nie żeby go wkurzyć, ale naprawdę był zdania, że jego lustrzane odbicie wygląda o wiele przystojniej, kiedy na twarzy widać, jak bardzo czuje się szczęśliwy. Było jasne, kim był osobnik odpowiedzialny za promienny wyraz twarzy Prapaia.

Gdy mężczyzna upewnił się, że krwawienie ustało, zakręcił kran i wyszedł z łazienki. Nie zdziwiłby się, gdyby dzieciak po prostu go zignorował i wrócił do pracy. Okazało się jednak, że Sky siedzi na brzegu łóżka z bandażem, butelką płynu odkażającego i wacikami. Jego złość niemal natychmiast minęła i teraz pozostało już tylko zmartwienie.

– Ty... Usiądź tutaj.

Prapai zrobił to, co mu kazano, nie było konieczności, by dwa razy go o to prosić.

– Podaj mi rękę.

– Widzisz we mnie psa?

Zamiast się złościć, Pai po prostu spojrzał na dłoń Skya i bez dyskusji podał mu własną.

Cholera! Nie mogę przestać się uśmiechać.

Mężczyzna drugą ręką zakrył twarz, próbując ukryć wesołość, ponieważ obawiał się, że jeśli zostanie przyłapany, to chłopak znowu może go odepchnąć. Obserwując, jak Sky z surową miną ostrożnie dezynfekuje ranę, pomyślał, że nie jest w stanie kontrolować uwielbienia, które do niego czuje.

– Będzie trochę szczypać.

– Mhm – odpowiedział oszczędnie Pai.

Gdyby miał dodać coś jeszcze, to najchętniej zapytałby: „Czyje to kochanie? Dlaczego jesteś taki słodki?”. Tymczasem bez słowa zamierzał czerpać przyjemność z obserwowania swojej tymczasowej, troskliwej „pielęgniarki”.

Rozmyślając o chłopaku, mężczyzna siedział nieruchomo, życząc sobie, aby skaleczenie było nieco poważniejsze, by dłużej móc się w niego wpatrywać. Kilka chwil później Naphon delikatnie zabandażował ranę i delikatnie ją potarł, śpiewając coś w rodzaju kołysanki. Nadal wyglądał jednak na zaniepokojonego.

– Postaraj się nie zmoczyć rany i codziennie ją odkażaj.

– Martwisz się o mnie? – Prapai nie mógł się powstrzymać, by o to nie zapytać.

Boże!

Dzieciak z wahaniem podniósł wzrok. Mężczyzna domyślał się, że nie usłyszy potwierdzenia. Prapai zdążył przyzwyczaić się raczej do wypowiedzi typu: „Kiedy się mną znudzisz?” czy „Kiedy zamierzasz wracać do domu?”.

Po chwili z rozbawieniem w głosie dodał:

– Gdybym dostał buziaka, to do jutra by się zagoiło.

Spodziewał się raczej, że Sky rzuci mu lodowate spojrzenie, ale zamiast tego…

Cmok!

Hę?

Uśmiech na twarzy Prapaia zastygł, gdy usta Skya delikatnie dotknęły bandaża. Był to szybki, miękki i pełen troski pocałunek. Dzieciak, który jeszcze do niedawna próbował się go pozbyć, z wahaniem spojrzał w górę, po czym wrócił wzrokiem do jego dłoni i cicho mruknął:

– Wracaj szybko do zdrowia, Pai.

– Mhm.

– Jeśli jesteś głodny, to po prostu coś zjedz. Ja zaraz skończę. – Student zerwał się z łóżka, ale Prapai w jednej chwili przyciągnął go z powrotem.

– Martwisz się o mnie?

Jego bystre oczy spojrzały na chłopaka próbującego odwrócić wzrok. Poczuł, jak rozkwita mu serce.

– Mhm.

Nie tylko uszy Skya zmieniły kolor na czerwony. Rumieniec objął również jego policzki i szyję, sprawiając, że Prapai zapragnął mocno go przytulić i przekazać, jaki jest słodki. Ale jedyne, co mógł teraz zrobić, to uścisnąć jego dłoń, a następnie obserwować, jak Sky wraca do biurka. Uśmiech gościa stał się jeszcze bardziej promienny.

– Nie jestem jeszcze głodny. Poczekam na ciebie.

– Mhm.

Nie było żadnych oznak, że Sky docenia jego gotowość poczekania z obiadem, żadnych ciepłych słów, żadnej wdzięczności. Ale tym razem Sky istotnie po kilku minutach skończył pracę i z zarumienioną twarzą dołączył do stołu. Zadowolony mężczyzna pomyślał, że jego niewielkie skaleczenie może jednak okazać się śmiertelne… Przy tak słodkiej pielęgniarce istniało bowiem ryzyko, że Prapai może dostać ataku serca.

 

– Hehe! Jakie to słodkie.

– Pai, przerażasz mnie.

Następnego dnia Prapai nie poszedł – tak jak zwykle – zobaczyć się ze Skyem. Nie dlatego, że Sky go wyrzucił. Po prostu poinformował go, że musi pójść na spotkanie grupy. Pai uznał więc, że nadszedł właściwy czas, by zabrać swój ukochany pojazd na przegląd i wymianę oleju. Tak więc mężczyzna, który zwykle przedkładał motocykl ponad swoje miłostki, zabrał go do warsztatu należącego do bliźniaków – Phayu i Saifah. Phayu jako wysoko wykwalifikowany i ceniony mechanik również brał udział w nocnych wyścigach w samym sercu miasta, aczkolwiek w ciągu dnia jest utalentowanym architektem. Gigantyczny warsztat z salonem samochodowym, należący do rodziny bliźniaków, teraz prowadzony był przez Saifah.

Prapai zaprzyjaźnił się z nimi, kiedy ich warsztat został mu polecony jako jedyny niezawodny. Teraz, czekając w przeszklonym pomieszczeniu na odbiór swojego ukochanego motocykla, zaśmiał się, spojrzawszy na swój zabandażowany palec, czym najwyraźniej zaskoczył Saifah.

– Ai Pai, jesteś cholernie przystojny, ale śmiejesz się jak jakiś psychopata. Nikt nie odważy się tu wejść! – Saifah pokręcił głową.

– Nie jestem nawet w połowie tak przerażający jak ty. Czy ty kiedykolwiek się goliłeś?

Podczas gdy atrakcyjny Phayu miał wymuskany wygląd, Saifah był wesołym, niechlujnym facetem... z brodą.

– To się nazywa „posiadać styl” – zaśmiał się brodacz.

– To nie dla mnie. Mój dzieciak kazał mi się codziennie golić, twierdząc, że mój zarost przypomina włosy na nogach.

– A co z tobą? Dlaczego jesteś tak szczęśliwy? Ostatnio zniknąłeś mi z oczu.

– Zawsze dołączam przecież do wyścigów.

– Na wypadek, gdybyś zapomniał: nie byłem ostatnio na wyścigach. Phayu był.

Prapai spojrzał na rozmówcę, jakby nie zdawał sobie sprawy, że już od dłuższego czasu się nie widzieli.

– Ty i Phayu jesteście bliźniakami. Coś mi się pomyliło, stary.

– Jeśli nie potrafisz odróżnić Phayu ode mnie, to tak jakbyś powiedział, że nie widzisz różnicy między syberyjskim husky a buldogiem. Jeden z nas jest szalenie przystojny, drugi szalenie brodaty. To wariactwo nie być w stanie nas odróżnić.

– Widzę, że akceptujesz fakt bycia buldogiem – powiedział Prapai z rozbawieniem, podczas gdy przyjaciel zajął miejsce obok.

– A ty z czego tak się cieszysz?

– Cóż, mój dzieciak jest cholernie słodki.

– Twój dzieciak? Który tym razem? Ten, którego poderwałeś wtedy na wyścigach i zabrałeś do domu, czy jakiś inny, zgarnięty z chodnika?

– Tym razem to cały czas ten sam. Od pamiętnych wyścigów.

– Woooow!

Prapai zmarszczył brwi, bo kumpel zachowywał się tak, jakby za chwilę miał nastąpić najprawdziwszy koniec świata.

– A ty co się tak dziwisz, do cholery?

– Facet taki jak ty znalazł tego jedynego?

– A czemu nie? Phayu też kogoś takiego znalazł.

– Mój brat jest przebiegły jak lis, ale lojalny jak ja. Ale ty? Narozrabiałeś.

Pai wzruszył ramionami. Nie mógł zaprzeczyć. Kiedyś istotnie nie żałował sobie uciech, zmieniając partnerów jak rękawiczki. Tym razem było jednak inaczej.

Mężczyzna spojrzał w dół – na ten sam stary bandaż, wspominając delikatny dotyk ust Skya.

– Ten jest jak żaden inny. Zawsze ma pokerową twarz, ale w łóżku jest piekielną bestią. Na początku myślałem, że chcę tylko więcej seksu, ale kiedy udało mi się do niego zbliżyć, odkryłem, że nie jest tak silny, jak to pokazuje na zewnątrz. Ma słabą stronę. Potrafi być milutki i czuły. Choć ma przyjaciół, bywa samotny. Myślał, że chcę tylko tego jednego. Zawsze pytał, kiedy się nim znudzę. Ale nigdy nie powiedział, czego tak naprawdę chce. Wiele razy widziałem, jak się cieszył, kiedy przychodziłem, i uśmiechał się, kiedy myślał, że na niego nie patrzę. A gdy był przekonany, że śpię, zawsze ciasno się do mnie przytulał. Jest taki cudownie słodki. – Mówiąc te słowa, Prapai coraz szerzej się uśmiechał, a na jego twarzy nie było żadnych oznak żartów czy przebiegłości.

Chcę zachować uśmiech Skya.

Tego mężczyzna nie powiedział już na głos, ale Saifah i tak zmrużył oczy.

– Przechwalasz się przede mną tym swoim dzieciakiem?

– Hahaha! – Prapai tylko się roześmiał, po czym podpisał się na formularzu odbioru motocykla.

– Czuję się z tym cholernie źle. Już wcześniej się tak poczułem i całkiem na serio współczułem Rainowi, kiedy zanosiło się na to, że zdobędzie Phayu. A teraz żal mi tego twojego dzieciaka. Zapewne nawet nie wie, że wpadł w sidła grzesznika, a raczej dostał się do kręgu jego grzechów.

– Oszalałeś? Jakich grzechów? Raczej kręgu błogosławieństw. Twój przyjaciel jest wręcz niebiańsko przystojny.

Saifah wzruszył ramionami, odbierając dokument, po czym wstał i dał Prapaiowi znać, by poszedł za nim. Zaprowadził go do lśniącego superbike’a, który został już sprawdzony, po czym powiedział:

– Będziesz w tym tygodniu?

– Gdzie? – Prapai z zadowoleniem przejechał dłonią po motocyklu, ale jego myśli popłynęły w kierunku Skya.  

– Na urodzinach Aofa. Nie jesteś z nim blisko?

Prapai pomyślał o znajomym uczestniku wyścigów. Zupełnie zapomniał, że już jakiś czas temu został na nie zaproszony. I choć niemal wszyscy zakładali, że jest blisko z Aofem, to jednak Pai wszystkich traktował jednakowo przyjaźnie. Phayu i Saifah należeli do kręgu jego najbliższych przyjaciół, ale reszta to wyłącznie luźni znajomi. Jednak Aof nie był kimś przypadkowym. Na dodatek był nie tylko bogaty, ale posiadał również godne uwagi powiązania. Byłoby szkoda, gdyby Pai pominął jego imprezę.

– Wpadnę.

Urodziny wypadały w niedzielę, a dziś była sobota i jedynym, o czym teraz myślał Prapai, było to, jak bardzo chciałby przytulić pewnego słodkiego dzieciaka.

Ding!

Pai spojrzał na ekran telefonu i promiennie się uśmiechnął.

– A jednak nie wpadnę.

– Co?! A co ty tak nagle zmieniasz zdanie. Jakaś praca?

– Bardzo ważna.

Praca, która nadeszła w formie krótkiego tekstu: „Możesz pójść ze mną na zakupy w tę niedzielę?”

Bez względu na to, czyje to urodziny i jak ważne by nie były, Pai był gotów je pominąć, ponieważ zakupy w towarzystwie chłopaka, który rzadko do niego pisał, były o wiele ważniejsze.

– Szkoda mi tego dzieciaka.

Prapai nie był pewien, czy na jego twarzy zbyt wiele się nie odbiło, ponieważ Saifah głośno się roześmiał i pokręcił głową. Pai w gruncie rzeczy wcale się tym nie przejął. Zamiast tego wskoczył na motocykl i założył kask, po czym z uśmiechem rzucił:

– Zapomniałem ci powiedzieć. Mój dzieciak jest przyjacielem Raina. Czas na mnie. Pa! – Po tych słowach niezwłocznie odjechał, pozostawiając zszokowanego właściciela warsztatu.

Jeśli Warain mówił o sobie, że jest szczęściarzem, mając za chłopaka Phayu, to Sky musi być niesamowitym szczęściarzem, mając tak oddanego chłopaka jak on!

Co? Co za narcyzm? Jaki tam znów narcyzm? On ma wiele do zaoferowania, okej?

 

– Pai, wracasz dziś do domu? Wróg nadchodzi.

– Zajmij się tym. Jestem zajęty.

Tak wyglądała krótka rozmowa między nim a Praiphan.

Mężczyzna domyślił się, czemu zawdzięczają wizytę ciotki. Ta kobieta najwidoczniej uznała, że przyda jej się trochę współczucia od ich mamy, a kto wie, czy nie marzyło jej się więcej pieniędzy za wyrażenie zgody na rozwód. Normalnie Prapai wróciłby i osobiście się tym zajął, ale dzisiaj nie mógł. Skierował się wprost do akademika, do którego przychodził teraz częściej niż do własnego domu. Po dotarciu przed budynek uśmiechnął się promiennie na widok czekającego na niego Skya.

– Zawitał po ciebie przystojny wiatr.

– Myślałem, że jesteś Rahu.

– Ten Rahu nie połyka księżyca. Chce nieba.

– Masz brudne myśli, Pai.

– Wyłącznie w twoim towarzystwie. – Mężczyzna nawet się nie wypierał.

– Nigdy nie pomyślałeś o tym, żeby myśleć bardziej czysto?

– Nie, ale mam głębokie myśli i jestem mądry. Znalazłeś sobie miłego chłopaka.

– Pójdę sam.

Chwyt.

Mężczyzna lekko pchnął chłopaka z powrotem na siedzenie i zapiął mu pas. Pomimo zaczerwienionych policzków i dużych oczu chłopak zachował absolutnie niewzruszoną twarz.  

Dzisiaj Pai przyjechał samochodem, a nie swoim ukochanym motocyklem. Zważywszy na leżące przed nimi zakupy, o wiele praktyczniej było wieźć je samochodem, poza tym Sky miał wygodniej. Ale zanim Prapai znów zajął miejsce za kierownicą, nie mogąc się powstrzymać, szybko przycisnął usta do lekko drżących warg Skya.  

– Naprawdę nienawidzisz ze mną jeździć? – zapytał Pai, gdy oderwał usta. Zauważył, że chłopak nie odwzajemnił jego spojrzenia.

– Wykorzystam cię do dźwigania ciężarów. I to tak bardzo, że nie będziesz mógł nawet biegać.

Prapai pozostawił to bez komentarza. Ujrzawszy błyszczące oczy chłopaka, przycisnął nos do jego policzka, po czym usiadł prosto.  

Zobaczymy, czy Sky spełni swoją „groźbę” i każe mi nosić wszystkie pakunki.

– Po prostu jedź – mruknął cicho Naphon, wywołując uśmiech na jego twarzy.

 

W niedziele centrum handlowe zapełnione było klientami szukającymi relaksu. Zazwyczaj Prapai lubił tę atmosferę, ale dzisiaj nie potrafił się nią cieszyć. Być może dlatego, że ciągle łapał wzrok osób z zainteresowaniem gapiących się na Skya. Chłopak zwykle nosił wygodne ubrania typu szorty, podkoszulki i duże koszule, ale przed dzisiejszym wyjściem ubrał się o wiele staranniej. Obcisłe dżinsy idealnie opinały długie, szczupłe nogi, a koszulka była w jaskrawym kolorze. Jego włosy nie były dziś potargane, lecz stylowo ułożone, dzięki czemu twarz studenta wyglądała jeszcze lepiej. Sky był przecież atrakcyjnym chłopakiem, więc nic dziwnego, że sciągał na siebie pełne zainteresowania spojrzenia tabunów dziewczyn. Prapai zazwyczaj łapał spojrzenia osób gapiących się na niego, ale dziś o wiele szybciej dostrzegał osoby lustrujące Skya.

– Byłeś kiedyś z dziewczyną?

– Nie jestem tobą, żeby móc przebierać w obu płciach.

Okej, po takiej odpowiedzi Prapai mógł się uśmiechnąć.

Oznacza to, że dzieciak nie dbał o dziewczyny. Dobra, w takim razie mogę sobie odpuścić.

– Jestem po prostu zbyt gorący, by ograniczać się do jednej płci.

Możliwe, że to był zły ruch.

Chłopak, który wyciągał rozmaite przybory z półki, spojrzał na niego w nieokreślony sposób, po czym odszedł. Prapai natychmiast ruszył za nim.

– Tylko żartuję. Daj spokój. Trzymam się ciebie, więc ty też musisz patrzeć tylko na mnie.

Nie! Sky w ogóle na niego nie patrzył! Po prostu chwycił linijkę i odszedł w poszukiwaniu niezbędnych materiałów.

– Nie lubię, gdy ktoś się na ciebie gapi. Następnym razem przyniosę pasujące do siebie koszulki. Co powiesz na to? Na mojej będzie napis „Wyjdziesz za mnie?”, a ty założysz tę z napisem „Tak”. Albo może na mojej: „Ten chłopak obok jest mój”, a napis na twojej będzie głosił „Ten facet obok mnie to mój mężuś”. Myślę, że ten drugi wariant bardziej mi się podoba. Co o tym sądzisz? Może po kupieniu potrzebnych ci rzeczy wybierzemy się po te koszulki?

– Zdaje się, że coś jest nie tak z twoją głową.

– Ale ten ktoś, kto ma nie po kolei w głowie, potrafi wywołać uśmiech na twojej twarzy. – Prapai uniósł brwi, ponieważ dostrzegł, że usta zrzędliwego dzieciaka zaczęły drgać po słowach „Wyjdziesz za mnie?”.

Rozbawiony Sky podał mu zakupy.

– Jaki uśmiech?

– Ten na twoich ustach.

Chłopak z czerwonymi uszami odwrócił się i odszedł. Prapai szybko go dogonił, po czym zmienił temat.

– To są rzeczy, których potrzebujesz? Przecież masz już je wszystkie w swoim pokoju – powiedział Pai po przyjrzeniu się różnym długopisom (małym i dużym), linijce, ołówkom, gumce i innym przyborom, które bez wątpienia ten chłopak przecież już posiadał. Sky zwolnił, po czym westchnął:

– Któregoś dnia zostawiłem je na uniwersytecie. Przez chwilę rozmawiałem z profesorem, a kiedy wróciłem na miejsce, okazało się, że wszystko zniknęło. Nie udało mi się dopaść tego, kto je zabrał. Powinienem był umieścić na nich plakietkę z nazwiskiem. Nie dość na tym, rozlałem zieloną wodę sodową na cały mój papier i nie nadaje się on do użycia – wyjaśnił Sky, podchodząc do kasy, by zapłacić za swoje rzeczy, ale Prapai nie poszedł za nim.

– Coś nie tak, Pai?

Chłopak również się zatrzymał i spojrzał na zamyślonego mężczyznę.

– Nie możesz kupić ich na uniwersytecie?

– …

Sky popatrzył na niego.

– …

Prapai odwzajemnił spojrzenie.

Zarumieniłeś się!

Nagle cała twarz Skya poczerwieniała, a chłopak zakrył usta dłonią.

– Cóż, w centrum handlowym jest taniej.

Naphon podszedł do kasy, a wysoki mężczyzna głośno się zaśmiał.

W centrum handlowym miałoby być taniej? Nie jestem dzieckiem.

Prapai bez większego pośpiechu również podszedł do kasy, a na ustach miał pełen rozbawienia i równocześnie szczęścia uśmiech. Gdyby nie byli w centrum handlowym, Prapai zaciągnąłby go do pokoju, starannie go w nim zamknął i nigdy nie wypuszczał.

Ten słodki dzieciak użył rozczulającej wymówki, by wyciągnąć go do centrum handlowego, mimo że mógł po prostu zapytać go wprost.

Mam więcej niż obsesję na jego punkcie!

 

– Nie pomożesz mi tego nieść?

– Nie.

– To 60 książek!

– Jeśli jest ci za ciężko, to znaczy, że jesteś za słaby.

Prapaiowi chciało się śmiać. Przyłapał Skya na korzystaniu z wyimaginowanych powodów, by zaciągnąć go do centrum handlowego. Tak więc dzieciak, pokrywając nieśmiałość tupetem, w rewanżu wykorzystał go jako tragarza. Wpadł w szał zakupów, nabywając w księgarni 60 mang. Prapai nie wiedział nawet, kiedy ten dzieciak zamierzał je przeczytać, dysponując tak niewielką ilością wolnego czasu. Przecież zdążył już dostrzec, że niektóre z książek na jego półkach wciąż jeszcze zapakowane były w folię.

Pai wiedział, że to wszystko służyło tylko zamaskowaniu prawdziwych uczuć Skya. Naphon nie był może kimś, kto mówi to, co myśli. Nie potrafił jednak ukryć swojego wyrazu twarzy. Zwłaszcza, gdy czuł się onieśmielony. Wtedy jego policzki i uszy płonęły intensywną czerwienią.

– Jestem dużo słabszy, niż myślisz. Musisz być wobec mnie delikatny, wiesz? – Prapai wciąż dramatycznie jęczał, na co Sky spojrzał na niego z politowaniem. Kiedy po raz kolejny się odwrócił, zaprezentował dobrze Paiowi znaną pokerową twarz. Mężczyzna przepraszająco się uśmiechnął. Uznał, że najwidoczniej za bardzo się z nim drażnił. Jeśli dziś wieczorem Sky nie pozwoli mu u siebie przenocować, to Prapai będzie smutny przez cały tydzień. A jeśli Sky będzie zajęty pracą domową, może to oznaczać nawet i kilka tygodni.

– Już nie będę narzekał. Jesteś głodny? Chodźmy poszukać czegoś do jedzenia. Przystojny mężczyzna przemówił łagodnym głosem. Pomyślał, że w odpowiedzi skasuje jakąś obelgę, względnie mordercze spojrzenie. Nie spodziewał się jednak, że ten uroczy dzieciak wyjmie mu z ręki część zakupów.

– Teraz będzie ci lżej.

Udający uprzednio słabeusza Prapai poczuł się tak poruszony, że gdyby miał wolne ręce, to przyłożyłby je do swojego galopującego serca, które właśnie zostało przeszyte strzałą kupidyna. Jeśli ktokolwiek znudziłby się Skyem, musiałby mieć nie po kolei w głowie.

Z mocno bijącym sercem mężczyzna spojrzał na chłopaka, który zatrzymał się przed restauracją.

– Chcę zjeść tutaj – oznajmił Sky głosem rozpieszczonego dziecka, wchodząc do lokalu BBQ.

To było... troskliwe. Chłopak zapewne doskonale pamiętał, jak bardzo Prapai lubi mięso. Mężczyzna zmarszczył brwi i obciążoną pakunkami dłonią dotknął swojej klatki. Serce szaleńczo biło mu w piersi.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


Poprzedni  👈              👉 Następny


Komentarze

  1. Pięknie dziękuję 😍🤩🥰
    Piękny rozdział piękny Mój Prapai i cudowny w novelce jest Sky 🥲🥰🥲
    SŁODZIAK! ❣❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki 🥰
    Rozdział czytałam na 4 razy bo zbyt dużo smutnych rzeczy się wczoraj wydarzyło.
    Dzięki jeszcze raz za chwilę wytchnienia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty