TT 7 YoL – Rozdział 10
Skoro mi nie ufasz…
Tharn
spędził całe popołudnie na przygotowywaniu obiadu dla Type’a. Zajmował się
sprzątaniem mieszkania, wyobrażając sobie, że gdy jego partner wróci, zaniemówi
na ten widok. Potem pomarudzi, że pewnie Tharn jest zmęczony, więc po co robi
to wszystko za niego, ale jego oczy będą przepełnione radością, mimo że głos
będzie brzmiał twardo.
Tak
więc po tym, jak przygotował niespodziankę dla żony, pojechał po niego do pracy.
Przez całą drogę się uśmiechał, a gdy siadał w pobliżu gabinetu, by poczekać na
ukochanego, miał w oczach migoczące gwiazdy, których światło nigdy nie słabło. Tak,
Tharn siedział w kącie korytarza, czekając na Type’a i nie spuszczając wzroku z
drzwi. Gdy tylko go zobaczył, wstał i ruszył w jego kierunku, prawie wołając go
po imieniu. Jednak Type nie szedł w jego stronę, tylko podchodził do jakiegoś nastolatka.
Był to trochę dziwny dzieciak. Tharn pomyślał, że to jeden z pacjentów, więc
usiadł ponownie, nie chcąc przeszkadzać partnerowi w pracy. Myślał, że poczeka,
aż ten skończy rozmawiać i zawróci do wyjścia, a wtedy wstanie i pozwoli mu się
zobaczyć, ale... Type i chłopak odeszli.
Na
początku Tharn starał się o tym nie myśleć, ale gdy zobaczył spojrzenie nastolatka,
stracił spokój, bo już wiele razy widział takie spojrzenia rzucane w kierunku
jego chłopaka. Type nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo jest
atrakcyjny. Nie obchodziło go to, że ludzie chcieli go poznać, że zakochiwali
się w jego charyzmie. Nieodmiennie miał to gdzieś, dlatego Tharn zawsze odpuszczał.
Ale teraz widział, że jego partner nie patrzył na tego chłopaka jak na
nieważnego obcego. Jego zwykły tekst „Nie przejmuj się, to nie miało znaczenia”
byłby dziś kłamstwem. To, co się działo, miało znaczenie dla Type’a!
Czuł,
że bliskość, jaką jego partner okazywał nastolatkowi, wykraczała poza zwykłe
relacje z pacjentem. On zazwyczaj nie ukrywał swoich prawdziwych uczuć przed
innymi, ale odkąd zaczął pracować, stopniowo nauczył się odpowiednio je okazywać.
Tharn doskonale znał swoją żonę, wiedział więc, że coś się dzieje. W tym samym
momencie do głowy przyszło mu imię. Faires!
Będąc
teraz dość daleko, Tharn nie mógł usłyszeć żadnego z nich, ale wiadomość, którą
wcześniej wysłał mu Tar, by spieszył się z powrotem do domu, oraz głos, który słyszał,
gdy zadzwonił do Type’a, wdarły się do jego umysłu. W końcu zdał sobie sprawę,
że podczas choroby Type’a... ten dzieciak cały czas przy nim był.
Tharn zmarszczył brwi, złość wypełniła jego klatkę piersiową, ale wciąż powtarzał sobie, że to nic...
Nic między nimi nie ma. Musisz się uspokoić, Tharn. Znasz Type’a, jeśli będziesz impulsywny, to on będzie jeszcze bardziej impulsywny od ciebie.
Tharn wstał i ukradkiem poszedł za nimi. Nie wiedział, czemu się skrada, czemu nie podchodzi otwarcie do własnego chłopaka i nie pyta, co się dzieje, tylko próbuje zobaczyć, co wydarzy się dalej.
Długo zamierzasz się tak skradać, Tharn? Przecież poszedłeś za nimi aż na parking!
Mężczyzna
próbował się uspokoić, ale myśl o tym, że Type wsiada do cudzego samochodu i odjeżdża,
rozpaliła ogień w jego piersi. Właściwie dlaczego czaił się jak obcy? Był mężem
Type’a, na litość boską! Zamierzał więc krzyknąć, ale…
Bang!
– Hej,
Faires!
Odgłos
ciała uderzającego o jakiś przedmiot i głos Type’a krzyczący imię chłopca
zabrzmiały szczególnie szokująco dla Tharna, który zacisnął pięści, bo upewnił
się już co do tożsamości nastolatka. Poznał też, że Type brzmiał na
zaniepokojonego. Nie widział, co się dzieje, więc podszedł bliżej i nagle… zamarł
w szoku na widok tego, co zobaczył.
Ten,
którego kochał najbardziej na świecie, całował kogoś innego.
W
tym momencie jego wściekłość sięgała zenitu. Ogień płonący w klatce piersiowej,
oczy szeroko otwarte w gniewie, złość rozchodząca się po całym ciele… Czuł, że
to ciało nie należy do niego, a jego zdrowy rozsądek się rozpada.
Jedyne,
czego chciał, to uderzyć Type’a w twarz i krzyknąć:
– To
ja, twój mąż!!!
Jedyne,
co czuł, to złość. Jego umysł stał się pusty. W tym momencie nie wiedział, co
robi, jego ciało zareagowało przed umysłem, gdy rzucił się na Type’a, krzycząc
i nie chcąc słuchać żadnych wyjaśnień. Nagle przypomniał sobie wszystkie swoje
miłosne porażki.
Nigdy
wcześniej nie spotkał prawdziwej miłości. Od momentu, kiedy zaczął lubić
mężczyzn, prócz Sana wszystkie jego związki były gówniane! Był zdradzany,
odrzucany, oszukiwany… Wszystko to utwierdzało go w przekonaniu, że nigdy w
życiu nie spotka prawdziwego uczucia. Aż znalazł Type’a…
Kochał
go już od siedmiu lat. Siedem lat był zakochany i myślał, że Type nigdy nie
będzie taki jak tamci. Myślał, że Type kocha tylko jego, że nigdy nie zwiąże
się z nikim innym, że Tharn może zaufać jego miłości do siebie.
Nie
miał pojęcia, skąd wzięła się ta złość ani co zrobił. Chciał tylko, by Type zrozumiał,
jak bardzo zabolało go serce, gdy zobaczył, jak ta dwójka się całuje. Nie
obchodziły go już uczucia Type’a! Wiedział, że powinien się uspokoić, jeśli nie
chce wywołać wojny, ale nie mógł już tego znieść. Bolesne wspomnienia go
przytłaczały, a ta chwila…
Tharn
kompletnie stracił rozum.
Siła,
z jaką Type uderzył go w twarz, była niczym w porównaniu z bólem jego serca.
Chciał się odegrać, chciał sprawić, żeby Type’a bolało tak samo jak jego! Ale
nie mógł, nie miał nawet siły podnieść pięści. Jedyne, co mógł zrobić, to
patrzeć z bólem i głośno przesłuchiwać partnera.
– Nie
mów mi tylko, że za każdym razem, gdy nie ma mnie w domu, jesteś taki!
Nie
chciał wątpić w Type’a, nie chciał o tym myśleć, ale to, co zobaczył na własne
oczy, wystarczyło, by wybuchł. I tylko zastanawiał się, co zrobiłaby ta dwójka,
gdyby nie wkroczył, żeby im przerwać.
Był
tak wściekły! Tak wściekły, że nikt nie mógł go powstrzymać, i teraz miał dwa
wyjścia. Jedno to zostać tam i walczyć, aż niebo się zawali, a drugie to odejść
i zmierzyć się z pustką w domu… I sam już nie wiedział, co wybrać.
Bum!!!
Tharn
wrócił do domu, zatrzasnął za sobą drzwi...
Dom
był pusty, nie było w nim śladu po człowieku, który powiedział, że tu porozmawiają.
– Dokąd
poszedłeś?!
Z
wcześniejszych doświadczeń wiedział, że Type pewnie poszedł gdzieś indziej,
żeby się uspokoić. Dopiero teraz Tharn utonął w złości i smutku. Jego ryk
wściekłości odbijał się echem po mieszkaniu, a pięści gruchotały, gdy szalał po
kuchni.
Bang!
BANG!!! BANG!!!
– Kurwa!
Dupek! Type mnie zdradził!
Garnek
z potrawą, nad której przyrządzeniem spędził całe popołudnie, został zmieciony z
kuchenki. Zupa rozlała się wszędzie, garnek uderzył o podłogę i odbił się od
niej z rozdzierającym uszy hałasem. Jedzenie i zastawę, rozstawioną na przygotowanym
stole, Tharn zrzucił jednym ruchem.
Przy
każdym oddechu jęczał jak uwięzione zwierzę, przyłożył sobie rękę do serca.
– Type…
– wyszeptał
imię kochanka, a serce bolało i kradło powietrze, próbując go udusić. – Nie
zdradziłeś mnie, prawda? Masz tylko mnie, tak jak ja mam tylko ciebie… Prawda?
Nie zdradziłeś mnie, prawda?
Tylko
jedna osoba mogła odpowiedzieć na to pytanie. Na pytanie, które było zbyt
trudne dla Tharna i pokonało jego ciało. Mężczyzna osunął się na krzesło.
***
– Uspokój
się! Musisz się uspokoić, Type! Uspokój się, użyj głowy, nie daj się ponieść
emocjom! – Type przekonywał samego siebie raz po raz, siedząc w małym ogródku
obok basenu i sali gimnastycznej. Starał się opanować wściekłość, żeby nie
wybuchnąć, nie narazić na niebezpieczeństwo ludzi wokół. Nie chciał też wrócić
do domu w złości, by znowu nie pokłócić się z Tharnem. Teraz, kiedy obaj są tak
wkurzeni, czekałaby ich straszna awantura.
– Uspokój
się. Wiesz, że on nie chciał tego powiedzieć.
Ale
słowa Tharna o tym, że mu nie ufa, wciąż krążyły wokół niego, a ręce trzęsły mu
się ze złości na tę myśl. Tak, ręce trzęsły się Type’owi tak bardzo, bo
najbliższy mu człowiek nie ufał mu.
Type
nie pamiętał już, kiedy doświadczył takiego bólu. Nie czuł się tak źle chyba od
dnia, w którym poznał Tharna. Wtedy, mimo że ze sobą walczyli, partner nigdy
nie powiedział, że mu nie ufa. Teraz jednak kilkoma słowami sprawił, że lata
ciężkiej pracy straciły znaczenie. Nawet jeśli Tharn nie miał dokładnie tego na
myśli, nie powiedziałby tak, gdyby czegoś takiego nie czuł.
– Czy
ja wydaję się mu taki niestały i niepewny?
Type
przeczesywał włosy, zaciskał zęby, przygryzał sobie policzki. W jego piersi wciąż
płonął ogień. Chciał krzyczeć, chciał wrzeszczeć na Tharna, żeby cały świat to słyszał,
ale powtarzał sobie, że musi się uspokoić. Ma być spokojny.
Impulsywność
była diabłem, który wszystko by zepsuł.
Rozsądek
podpowiadał mu, że to Faires oszalał, a on był jedynie krótkowzroczny. Popełnił
błąd, bo był nieostrożny, ale jeśli trzeba kogoś obwiniać, to tego niemoralnego
bachora!
A
gdyby sam nie był zaniepokojony i nie martwił się o to, że Fairesowi stanie się
krzywda – najpierw przez to, co mu powie, a potem przez uderzenie – nie
skończyłby wyzywany i obrażany przez własnego męża.
– To wszystko przez ciebie, ty gnojku! – Type przeklął cicho. Miał ochotę biec z powrotem na parking i skopać tego szczyla, aż nie będzie mógł wstać, tylko że teraz były ważniejsze sprawy…
Co słychać u tego wkurzonego faceta w domu?
– Nie
ma co tu siedzieć i karmić komary, nie da się uciec od rzeczywistości. – W końcu Type
powiedział sobie prawdę i wstał ze zdecydowaną miną, gotowy na ciężką walkę, bo
tak czy inaczej, to nie mogło się łatwo skończyć.
Wystarczyło
powiedzieć mu, że ten pocałunek to był wypadek…
Type
wziął głęboki oddech, po czym przekręcił klucz w zamku i zgrzytnął zębami,
wchodząc do mieszkania.
– Tharn, ty po prostu musisz to robić, prawda?
W
mieszkaniu było ciemno, jakby nikogo w nim nie było, ale Tiwat wiedział, że
Tharn musiał już wrócić. Po prostu, skoro wypowiadał mu wojnę, to nie zapalił
lampy.
Klepnął
więc włącznik na ścianie i pomieszczenie natychmiast się rozświetliło, a wtedy to
zobaczył.
– Coś
ty zrobił?!
Zazwyczaj
schludne i zadbane mieszkanie wyglądało jak pobojowisko. Podłoga w salonie była
usłana poduszkami i ubraniami, które – tego Type był pewien – znajdowały się
wcześniej w koszu na pranie.
Tharn
siedział na kanapie, a u jego stóp stały dwie puste puszki po piwie. W dłoni
trzymał trzecią. Wszędzie był kosmiczny bajzel. Gdy Type rzucił szybkie
spojrzenie w stronę kuchni, zauważył, że ona też wygląda, jakby przeszło przez
nią tornado.
– To
moja sprawa, co robię.
Po
usłyszeniu odpowiedzi Tharna spokojniejszy już Type znów poczuł złość.
– Tharn,
ty draniu! Musiałeś taki być, co?!
Wracając
do domu, Tiwat miał nadzieję, że Tharn też już się trochę uspokoił, ale on
wciąż płonął z wściekłości. Z jego oczu bił chłód, gdy krzyknął:
– Czego
ode mnie chcesz?! Czego ty ode mnie chcesz?! Co mam zrobić po tym, jak
zobaczyłem, że zabawiasz się z kimś innym? Ty mi powiedz! Powiedz mi, co mam
zrobić.
– Ty pojebany…
– Type naprawdę
chciał przekląć partnera, ale w porę się powstrzymał i wziął głęboki oddech. – To był
wypadek! To nie ja całowałem tego dzieciaka, to on pocałował mnie siłą!
Chciał,
żeby Tharn zrozumiał, że dzieciaki w wieku Fairesa bywają impulsywne i
niewdzięczne. I że nawet jeśli chłopak chciał się do niego zbliżyć, to on go
nigdy nie przyjmie.
Ale
Tharn tylko szydził i śmiał się:
– Type,
którego znam, nie byłby na tyle głupi, by dać się pocałować!
– Nie
jestem głupi, a już na pewno nie jestem tak głupi jak ty! Totalny debil!
Dlaczego nie słuchasz moich wyjaśnień?!!!
Wcześniej
Type czuł, że jest wystarczająco spokojny, że wyciszył swój gorący temperament,
ale kiedy usłyszał, jak Tharn mówi o nim w ten sposób, nie mógł się
powstrzymać, by nie krzyknąć, próbując przywrócić mu zdrowy rozsądek.
Tak,
to była jego wina! Był nieostrożny, ale smarkacz mówił, że go boli, a Type jako
lekarz musiał sprawdzić uraz! Przecież sam był kiedyś sportowcem i gdy ktoś z jego
drużyny doznawał kontuzji, on był pierwszym, który śpieszył z pomocą!
Tharn
całkowicie zignorował jego wyjaśnienia, przez co Type poczuł się bezsilny. Czuł,
że jego dobre intencje i uczucia zostały uznane za nic niewarte.
– Posłuchaj
mnie, pacanie! To mój pacjent! Widziałem, jak upadł. Musiałem mu pomóc. Ty widząc,
że ktoś upadł, nie pomógłbyś mu? Poza tym ten dzieciak może już nigdy nie
wrócić do uprawiania sportu. Dlatego mu pomogłem! A on nagle przyciągnął mnie
do siebie i pocałował. Ja nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy! – Type
powiedział to głośno i bez oddechu.
Jego klatka piersiowa falowała ze złości, oczy błyszczały straszną furią, gdy patrzył na mężczyznę trzymającego w ręku puszkę z piwem, który wyglądał, jakby słuchał go uważnie.
Pacanie, chociaż raz bądź mądry!
Zobaczył,
jak Tharn bierze głęboki oddech i…
– Wpuściłeś
go do naszego domu, prawda?
– …
Pytanie
Tharna sprawiło, że Type na chwilę zaniemówił i tylko patrzył, jak ręka
drugiego mężczyzny coraz mocniej ściska puszkę z piwem.
– Dlaczego
o to pytasz?
– Odpowiedz
mi! – Ton
Tharna był tak poważny, tak strasznie poważny, że Type musiał odpowiedzieć:
– Kiedy
byłem chory…
Bang!
BANG!!!
– Jak
mogłeś wpuścić go do naszego domu?!!!
Type
nie mógł uwierzyć, że Tharn rzucił puszką z piwem. Ta uderzyła w przeciwległą
ścianę, prawie trafiając go w twarz.
– Przyszedł
mnie odwiedzić…
– Nie
masz prawa sprowadzać tutaj swoich kochanków!
Niezależnie
od tego, w jakim nastroju był Tharn, gdy to powiedział, dla Type’a… Cóż, to
było za dużo. Wybuchł!
– Jak
mogłeś coś takiego do mnie powiedzieć?! –
Type z furią chwycił Tharna za kołnierz i szarpnął go w swoją stronę. Całe jego
opanowanie wyparowało, oczy wypełniły się łzami, patrząc z niedowierzaniem. W
głowie mu się nie mieściło, że Tharn powiedział coś tak bardzo krzywdzącego. Nie
zdawał sobie sprawy, że partner zamierza dalej wcierać sól w jego rany:
– A co?
Trafiłem tam, gdzie boli?!
– Ty sukinsynu!!! – Type uniósł
pięść, chcąc rozwalić Tharnowi twarz.
Jego
oczy zdawały się płonąć ogniem, który mógłby zniszczyć wszystko, ale w końcu odsunął
rękę, mocno popchnął Tharna i zrobił kilka kroków do tyłu.
– Skoro
tak bardzo mi nie ufasz… –
Type zacisnął dłonie i wypowiedział słowa, o których sądził, że nigdy ich nie
powie. Tym razem jednak naprawdę nie mógł już więcej znieść. – Myślę, że najlepiej będzie,
jeśli spędzimy trochę czasu osobno.
Wtedy
Tharn zrobił kilka kroków w tył, patrząc na niego jak oniemiały.
– Type…
– Skoro
mi nie ufasz, wyniosę się teraz… Nie chcę cię widzieć.
Czując
bezwład i ciężar własnych stóp, poszedł do sypialni, chwycił kilka ubrań i
wepchnął je do plecaka. Nie zwracał uwagi, czy Tharn idzie za nim, czy nie. Chciał
tylko jak najszybciej się stąd wydostać.
– Czyli
chcesz sobie pójść i być z tym dzieciakiem?!!! – Tharn wszedł do sypialni i
złapał Type’a za ramię. Gdy ten obejrzał się za siebie, zobaczył jego wściekłą
twarz i przerażające oczy.
Zacisnął
zęby, a potem krzyknął:
– Puść!
– Nie
puszczę! Nie zgadzam się na rozstanie, Type, i masz mnie słuchać! Nie zgadzam
się na rozstanie! Nie zgadzam się na rozstanie!!!
Type
z całej siły wyrywał rękę, nie dbając o to, że paznokieć Tharna rozorał mu
ramię do krwi.
– Nie
powiedziałem, że zrywamy! Powiedziałem tylko, że robimy sobie przerwę.
– Nie
jestem głupi. Nie myśl, że nie wiem, co masz na myśli, mówiąc o przerwie!!!
Chcesz iść do tego gnojka, po prostu powiedz! Jeszcze z nim przecież nie sypiasz!
Nie sypiasz z nim!!! Powiedz to!!!
Wracając do domu, Type myślał, że jego słowa uspokoją Tharna, ale nie zadziałały. Tharn był już tak wściekły, że nic do niego nie docierało.
Myślisz, że spałem z Fairesem, gdy nie było cię w domu?! Myślisz, że…
Spojrzał
na osobę, którą najbardziej kochał, ale którą właśnie najbardziej zranił. Nie negował,
nie przyznawał się, nie zaprzeczał. Po prostu patrzył na Tharna bez wyrazu. Był
tak rozczarowany, że zdołał jedynie odpowiedzieć słabym głosem:
– Skoro
uważasz, że jestem kimś takim… Jak sobie życzysz.
Skończył
mówić, wepchnął ostatnią sztukę odzieży do plecaka i przełożył go przez ramię.
Bang!
– Zabraniam
ci mnie porzucać. Zabraniam ci do niego iść!!!
To
był pierwszy raz, kiedy Tharn użył wobec Type’a przemocy. Perkusista szarpnął
go i rzucił nim o drzwi szafy, a chłopak krzyknął:
– Puść
mnie!
– Nigdy
nie pozwolę ci mnie zostawić! –
Z tymi słowami Tharn przysunął usta do szyi Type’a, niemal do
krwi wgryzając się w jego złocistą skórę.
Tiwat
przez sekundę pomyślał, jak bardzo na to czekał, jak bardzo byłby szczęśliwy,
gdyby to działo się w innej sytuacji. Jednak to, co robił teraz Tharn, łamało
mu serce. Był zdruzgotany i nie obchodziło go już nic.
Bam!!!
Uderzył
plecakiem w głowę Tharna, który potknął się i upadł, a Type krzyknął:
– Idź
do diabła, dupku!!!
Odwrócił
się i wybiegł z pokoju, nie dbając o to, czy pobił Tharna na śmierć, czy nie,
nie dbając o to, czy partner odczuwał ból, czy nie.
Type nigdy więcej nie chciał widzieć jego twarzy! Nie chciał widzieć jego wściekłej twarzy pełnej nieufności, nigdy nie chciał słyszeć żadnych lekceważących uwag na temat jego rzekomej zdrady.
Próbuje mną rządzić. Próbował ze mną… Myśli, że może rozwiązać wszystkie problemy w łóżku!
Jego wściekłość sięgnęła zenitu. I stało się coś, czego nigdy by się nie spodziewał… Rozpłakał się.
Łzy? Skąd one się wzięły?
Type
nie wiedział, dlaczego właściwie krople łez wciąż spadały jedna po drugiej jak
koraliki z zerwanego sznurka… Nie wiedział, dlaczego płacze. Po prostu
wyciągnął dłoń i otarł twarz. Przyspieszył kroku, a gdy w końcu wyszedł z
budynku, przystanął, bo nie wiedział, dokąd iść. Podniósł rękę i wezwał
taksówkę, opuszczając to smutne miejsce jak najszybciej.
Dlaczego był taki smutny?
Dlaczego płaczesz za tym dupkiem, który nie chce słuchać twoich wyjaśnień? Dlaczego? Type, dlaczego sobie na to pozwalasz? Dlaczego?!
***
– Kla,
podaj mi spodnie.
– P’No,
po prostu zostań tak! To takie sexy!
– Nie
sądzę, że to jest sexy! Myślę, że to jest zbyt podniecające…
W
luksusowym apartamencie, w którym mieszkał dziedzic firmy farmaceutycznej,
Techno zakrywał swoje intymne części ciała obiema rękami, rumieniąc się ze
wstydu i czując irytację z powodu własnej głupoty.
Nie mógł tego inaczej wynagrodzić Kla, kiedy ten narzekał, że od tygodnia nic nie robili? Zawsze za szybko miękł…
‘No, czy ty postradałeś zmysły? Jesteś tak uległy, że założyłeś na siebie stringi! Trochę chłodno tam na dole. Junior i jego jaja były ledwo zakryte od przodu, ale ciężko było wytłumaczyć odkrytą resztę.
Techno przeklął Kla za to, że wpadł na tak głupi pomysł.
Zwariowałeś? Nikomu nie pokażę swojej dupy!
Oczywiście niezależnie od tego, jak bardzo Techno prosił Kla, żeby podał mu parę spodni, facet siedzący na kanapie był obojętny. Podziwiał jego urodę z zadziornym uśmiechem, uznając włosy na łydkach partnera za seksowne jak cholera, a jego spojrzenie… Jakby nie było nawet tych stringów…
Próbujesz mnie przelecieć samym wzrokiem?!
– P’No,
chodź tutaj i pozwól mi się przytulić.
Szczerze
mówiąc, ‘No nie chciał do niego podchodzić tak ubrany, ale wiedział, że i tak
to zrobi.
Dzyń!
Dzyń! Dzyń!
O
cholera! Właśnie w chwili, gdy wszystko szło po myśli Kengkli, rozległ się
dzwonek do drzwi. Mężczyzna przeklął intruza, który przeszkodził im w takim
momencie. Techno zaś uśmiechnął się, zrobił trzy szybkie kroki do tyłu, po czym
odwrócił się i wszedł do sypialni.
– Masz
gościa, więc pójdę założyć spodnie.
Było
więc po wszystkim, a Kengkla – wielki i zły wilk – z całego serca „pozdrawiał” tego
przy drzwiach.
– Kto idzie? Jeśli to
nic ważnego, obiecuję przeklinać was, aż zwątpicie w swoje życie!
Mimo
że był bezlitosny, wstał, żeby otworzyć drzwi – z mocnym postanowieniem, że
nawet jeśli będą to jego rodzice, pozbędzie się ich w dwie minuty i wróci do
molestowania żony. Jednak gdy drzwi się otworzyły, Kla natychmiast się
zirytował:
– Dlaczego
moje życie jest takie gorzkie!
Tak
jest, w drzwiach stał jego odwieczny wróg… Type.
To
on stanął na drodze jego miłości i to przez niego ‘No uciekał przed wielkim,
złym wilkiem więcej razy, niż był w stanie zliczyć.
– Gdzie
jest Techno?
– Nie
tutaj.
– Dobra, więc wejdę i poczekam.
Cholera! On zawsze wie, kiedy kłamię!
Kengkla
westchnął i patrzył, jak wróg wdziera się do jego domu.
Ale…
Jeśli wzrok go nie myli, to Type wyglądał teraz jakoś dziwnie.
– Wszystko
w porządku?
– A co?
Martwisz się o mnie?
– Gdybyś
nie był przyjacielem mojej żony, nie przejmowałbym się tobą – odpowiedział ponuro, a Type
tylko zaśmiał się nisko, co zabrzmiało bardzo dziwnie nawet dla uszu Kla.
– Tak?
– Och, P’Type, co jest
aż takie ważne? Nie mogę uwierzyć, że przyszedłeś z tym do mnie. – Podczas gdy chłopak
próbował dopytać, co trapi Tiwata, zarumieniony Techno wyszedł z pokoju i
głośno przywitał się z przyjacielem, zastanawiając się nad tym samym.
Type
spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela i powiedział ostatnią rzecz, którą
właściciel mieszkania chciał usłyszeć:
– ‘No,
mogę tu zostać na kilka nocy?
– Nie…
– Tak,
oczywiście! Możesz zostać tyle nocy, ile chcesz. Prawda, Kla?
– Nie… – Kengkla przełknął
tylko ślinę, bo jego żona zgodziła się tak szybko i patrzyła na niego z taką nadzieją,
że jak mógł odmówić? Żonie, która go kocha i jest mu posłuszna we wszystkim.
Mógł
tylko zazgrzytać zębami i odpowiedzieć:
– Phi,
jeśli chcesz…
A
w jego wnętrzu mały człowieczek rzucał przedmiotami i warczał: „Type,
nienawidzę cię! Nienawidzę cię!!!”.
Tłumaczenie: Baka
Korekta: Juli.Ann & paszyma
Ach i znowu calutki tydzień czekania 🥺 tak mi żal chłopaków
OdpowiedzUsuńA jeszcze chwilę to potrwa...
UsuńBaka pracowała na akord, przetłumaczyła już kolejne 3 rozdziały, a nie da i już 😛😂
UsuńZnaczy są w korekcie 😅
Usuńnieporozumienie i brak rozmowy… oby chlopaki to przepracowali 😔 Dziekujemy slicznie, nie mozemy doczekac sie nastepnego❤️
OdpowiedzUsuńZbyt gorące emocje, żeby racjonalnie myśleć.
OdpowiedzUsuń