TT 7 YoL – Rozdział 12
Gdzie dziś wieczorem wytrzeźwiejesz?
Tharn miał mocną głowę, ponieważ od czasów liceum był
muzykiem w pubie. Tam często musiał pić, więc potrafił to robić bez upijania
się i jeszcze nigdy mu się to nie zdarzyło. Tym razem jednak obudził się z
kacem i bólem rozsadzającym czaszkę.
Wczoraj wieczorem upił się specjalnie. Nie dokonałby tego
z pomocą zwykłego alkoholu, nie upiłby się też samym piwem, jednak te dwa trunki
razem były jak potężna trucizna i Tharn był po nich całkowicie nieprzytomny.
Pić... Zapomnieć o bólu i dzwoniących mu w uszach słowach:
„trochę czasu osobno” –
jak mówił ten, którego najbardziej kochał. Tharn leżał z otwartymi oczami,
wpatrując się pustym wzrokiem w sufit. Nie chciał wstać, by wziąć prysznic, nie
chciał tak naprawdę się obudzić. Usiłował przejść do porządku dziennego nad
wszystkim, co wydarzyło się ostatniej nocy.
To stało się tak nagle… Tak nagle, że nadal nie wiedział,
co się działo. Wszystko przelatywało przez jego umysł jak film, w którym w
przełomowej scenie Type całował innego mężczyznę i to właśnie była trzecia
osoba, która wtrąciła się w ich związek.
Nie widział nic złego w swojej zazdrości. Type był jego i
tylko jego i nie miał prawa całować nikogo poza nim! Był zazdrosny, nie pozwalał
nikomu go dotknąć.
Czy się mylił? Dlaczego Type odszedł? Czy przez to, że Tharn
zasugerował niewierność partnera podczas innych swoich wyjazdów?
Chociaż przecież powiedział tylko: „trochę czasu osobno”…
Tharn był pogrążony w takiej traumie, tak przygnębiony,
że chciał zapić swoje smutki, narobić dużo hałasu i rozwalić dom na kawałki. Mógł
być spokojnym człowiekiem, ale królik w nerwach gryzie, pies przeskakuje wysoki
płot, a nawet najspokojniejszemu człowiekowi kończy się cierpliwość.
Tak, Tharn, czego się spodziewasz?
Już powiedział, że się rozstajecie.
Tak…
Tharn podniósł telefon. Ekran był pusty, żadnych połączeń przychodzących, żadnych wiadomości. Tylko zdjęcie jego i Type’a, które miał ustawione jako tapetę na ekranie blokady. Trzyma na nim partnera za szyję, uśmiechając się radośnie do aparatu.
A teraz nadal byś się tak do mnie uśmiechał?
Palce Tharna delikatnie głaskały ekran, gdy spoglądał na zdjęcie tak radośnie na niego patrzącego kochanka. Odwrócił wzrok, bo wspomnienia ostatniej nocy znów zaczęły go zalewać. Sposób, w jaki Type na niego spojrzał, jego rozczarowanie i to, jak bezlitośnie odepchnął jego ręce. Czy nie powinien zrobić tego samego?
I kto tu powinien być rozczarowany!
Na twarzy Tharna pojawił się sarkastyczny grymas. Gdyby nie był tak pełen nadziei, już dawno upuściłby telefon.
Chyba ktoś do mnie dzwonił wczoraj wieczorem?
Tharn szybko odblokował smartfona, by sprawdzić rejestr
połączeń, po czym zmarszczył brwi:
– Kiedy
Kla do mnie dzwonił?
Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy dzwonił chłopak ‘No. W
ogóle tego nie pamiętał, ale skoro tak, to jego nagromadzona frustracja nieco
się zmniejszyła... Jeśli Kla do niego dzwonił, to znaczyło, że Type był u niego
w domu.
– Przynajmniej
nie był w domu u kogoś innego…
Tharn powinien więc poczuć ulgę, ale tak nie było. Wręcz
przeciwnie, był dziwnie zdenerwowany. Może i był wczoraj zbyt porywczy, ale sposób,
w jaki ten dzieciak patrzył na jego żonę... Jego spojrzenie było pełne chęci
posiadania, chęci wygrania.
– Cholera!!!
– Tharn
przeklął, usiadł i niespokojnie potarł dłońmi twarz, mając nadzieję, że ten
cholerny ból głowy ustąpi.
Dzyń! Dzyń! Dzyń! Dzyń!
Jego mózg nie wrócił jeszcze do normy, bo miał inne
rzeczy do przetrawienia. Nie wiedział więc, jak zareagować.
Bang!
– Hej, otwórz!
Kiedy stało się dla niego jasne, że osoba dobijająca się
do mieszkania nie jest tą, którą chciał zobaczyć, Tharn – jeszcze przed chwilą tak
pełen nadziei – poczuł głębokie rozczarowanie. Osobą, która stała w drzwiach i prawie
płakała ze zdenerwowania, był nikt inny jak jego droga siostra.
– Thanya...
– To ja.
Dlaczego cuchniesz alkoholem?
Piękna, młoda kobieta o długich, lejących się włosach
przyłożyła rękę do nosa i wachlowała nią w przód i w tył przed swoją twarzą. Tharn
potrząsnął głową, mówiąc:
– To nic,
po prostu trochę wypiłem.
– To nie
jest takie „nic”. Spójrz, w jakim jesteś stanie! Nie mów, że pokłóciłeś się z
Typem?
– Czy to
aż tak widać? – Tharn
zaśmiał się sam do siebie, a jego siostra potrząsnęła głową.
– Nie
lekceważ szóstego zmysłu kobiety. Za każdym razem, gdy wydarza się coś
związanego z Typem, tracisz rozum. I za każdym razem, gdy się upijasz, to oznacza,
że była albo wielka impreza, albo wielka kłótnia. Nie możesz tak robić!
Kiedy tylko zaczęła mówić, jej brat przetarł twarz i już
chciał powiedzieć, żeby lepiej poszła do domu, ale ona szybko wślizgnęła się do
mieszkania.
– Jasna
cholera, co jest z wami nie tak?!
W domu panował totalny bałagan, zupełnie inny od zwykłego
nieładu, który widziała, gdy była tu ostatnio. Tharn westchnął, podszedł do
kanapy i usiadł. Wyglądał, jakby się załamał.
– Nieważne.
I tak tylko ja tu teraz mieszkam.
Zaskoczona dziewczyna wpatrywała się w niego, nie mogąc
uwierzyć własnym uszom.
– Nie ma
mowy! Ty i P’Type nie możecie się rozstać, zabraniam wam zrywać!
Normalnie Tharn roześmiałby się na te słowa siostry, ale
dziś nie mógł, zwłaszcza gdy usłyszał słowo „zerwać”. Nie chodziło o to, że nie
chciał o tym rozmawiać, po prostu to słowo zabolało go tak bardzo, że poczuł nadchodzącą
falę łez.
– Nie, nie.
Po prostu jakiś czas musimy pobyć osobno.
Thanya zaniemówiła. Nie wiedziała, jak pocieszyć brata,
ale zdawała sobie też sprawę, że jej słowa nic by nie zmieniły.
– Tanyu, po
prostu idź do domu. I nie mów o tym nikomu.
– P’Type
nie zerwie z tobą, nie martw się!
– ...
Tharn był zaskoczony, ale nic nie odpowiedział. Co prawda
w głębi duszy chciał powiedzieć siostrze, że jej drogi P’Type pocałował kogoś
innego, ale nie mógł. Wszystkie słowa utknęły mu w gardle… To było takie
trudne.
Siostra natomiast kontynuowała:
– Type
powiedział mi kiedyś, że nie jest gejem, ale jest gotów pójść tą drogą dla
ciebie. Tylko dla ciebie. Więc nie zerwie z tobą, absolutnie nie!
Słysząc, jak głos siostry drży z emocji, Tharn spojrzał
na nią, czując się nieco strapiony na widok jej zaczerwienionych oczu.
– Ty i
Type jesteście tak zakochani, że nie ma mowy, żebyście się rozstali! – powtórzyła
dobitnie.
Na te słowa Tharn odwrócił wzrok:
– Ale on
ma kogoś innego.
– Nie ma
nikogo innego! – powiedziała
z przekonaniem siostra. – Czyż
ja nie wiem, jakim czarującym człowiekiem jest P’Type? Zawsze przyciąga uwagę
przechodniów, ale nigdy nie odwraca wzroku, nie zwraca uwagi na nikogo. Type
nigdy nie pomyślał o nikim innym! Od kiedy jest z tobą, gdziekolwiek byś nie był,
jego serce zawsze podąża za tobą, więc jestem pewna, że nigdy nie miał żadnego
związku z nikim innym.
Tharn zaniemówił na stanowczość siostry. Chciał ją zapytać, skąd ma taką pewność, ale widząc jej minę, nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Dlaczego on nie może mieć takiego zaufania do swojego chłopaka jak ona? Dlaczego na widok jego pocałunku z kimś innym jego serce umierało?
Ponieważ kocham go za bardzo, mam kłopoty!
– Masz
rację –
powiedział.
Gdy to usłyszała, odetchnęła z lekką ulgą, mając nadzieję,
że umysł jej brata choć na chwilę się uspokoił.
– Tharn,
musisz wierzyć, że twoja miłość jest niezniszczalna! Więc teraz mój kochany
brat pójdzie się wykąpać, a ja pomogę mu posprzątać dom.
Widząc entuzjazm siostry, Tharn nie mógł protestować.
Nieważne, jak bardzo dorosła, zawsze będzie jego małą księżniczką i trzeba ją
rozpieszczać. Kiedy skacowany brat poszedł do łazienki, dziewczyna wybiegła na
balkon, żeby zadzwonić do swojego drugiego ukochanego brata.
– P’Type,
odbierz telefon, odbierz telefon... P’Type!
[Eee, nie jestem Type, jestem jego przyjacielem. Czy to
siostra Tharna – Thanya?]
– Tak,
gdzie jest mój P’Type? – Dziewczyna
przechyliła głowę w zakłopotaniu, zastanawiając się, dlaczego ktoś inny odebrał
jego telefon.
Chciała porozmawiać z Typem, a jej rozmówca miał trudny
orzech do zgryzienia:
[Nie jest teraz dostępny, bo… właśnie zrezygnował…]
– Co???!!!
Odpowiedź na drugim końcu linii sprawiła, że oczy Thanyi
rozszerzyły się ze zdziwienia.
***
– Co jest,
Thanya?
– Bracie, bo...
bo...
Mężczyzna, który przed chwilą był w łazience, usłyszał krzyk
siostry, chwycił ręcznik i wybiegł na zewnątrz, głośno i z niepokojem ją
wołając. Gdy zobaczył, że stoi na balkonie z komórką przy uchu, zbladł i
powiedział stanowczo:
– ’Ya,
odłóż telefon. To on poprosił o tymczasową separację.
Oczywiście wiedział, do kogo dzwoni jego siostra, więc zacisnął
usta z upartym wyrazem twarzy.
– Bracie,
nie bądź śmieszny!
– ...
Tharn był oszołomiony, bo dziewczyna nigdy nie mówiła do
niego takim tonem. Nie dość, że był zły na swojego chłopaka, to jeszcze teraz
poczuł się pokrzywdzony stronniczością siostry. A ona niewzruszona
kontynuowała:
– Zachowuj
się! On ma teraz kłopoty.
– Jego
jedynym problemem jest to, że nie chce być ze mną.
– Bracie! – Thanya syknęła
na niego, po czym powiedziała do słuchawki:
– Phi, przepraszam,
nie rozłączaj się jeszcze, porozmawiaj z moim bratem.
Odwróciła się i wpatrywała się w stojącego przed nią
mężczyznę.
– Naprawdę
nie chcesz wiedzieć, że P’Type złożył rezygnację?
– Co powiedziałaś?! – Tharn gwałtownie podniósł głowę. Jego twarz wyrażała totalne niedowierzanie. Wiedział, że Type miał problemy ze swoim szefem, ale nigdy nie podejrzewał, że jednak odejdzie z pracy.
Powiedział, że zostanie tam przez rok, a rok jeszcze nie minął!
– To
prawda, bracie. Powiedział mi to przyjaciel Type’a. Sam możesz zapytać.
Thanya podała bratu telefon, ale on wahał się, widząc, że
siostra dzwoniła bezpośrednio do Type’a i bał się... Bał się, że osoba na
drugim końcu linii to ktoś, kogo nie zna. Kolega Type’a… Kto to taki?
– Bracie, proszę!
– ponaglała
Thanya ze zmartwionym wyrazem twarzy, więc w końcu Tharn wziął telefon i
przyłożył go do ucha.
– Hej...
[Tharn, ojej, w końcu odebrałeś! To ja, Techno.]
Tharn odetchnął z ulgą, gdy dowiedział się, z kim
rozmawia, bo nie był to ktoś nieznajomy. ’No na drugim końcu linii nie czekał
na jego pytania, tylko zaczął mówić.
[Type zrezygnował z pracy. Nie znam szczegółów. Wrócił i
poprosił mnie, żebym z nim posiedział, bo stracił pracę. Pytałem, ale nie
chciał o tym rozmawiać. Powiedział tylko, że po tym, jak wczoraj pokłócił się z
tobą, szef wykorzystał to, by wywrzeć na nim presję. Krzyczał na niego
publicznie, a Type nie mógł już tego znieść i go uderzył. Zwariował! Dlaczego
on jest taki impulsywny? Wydawało mi się, że jest dużo spokojniejszy niż
wczoraj, a wystarczył dzień waszej rozłąki, a on mi wciska takie gówno! Dlaczego
się tak zachowuje!]
Tharn też zaniemówił, a na wspomnienie wczorajszych
wydarzeń gula urosła mu w gardle.
– Wczoraj
pokłóciliśmy się na szpitalnym parkingu.
[No i właśnie z tego powodu pobił kierownika i
powiedział, że uderzyłby go jeszcze dwa, trzy razy, gdyby nie został
powstrzymany. I że to ten smarkacz, który nie myśli o własnej przyszłości, miał
czelność spowodować taki burdel!]
Tharn słuchał ‘No i martwił się o Type’a, który właśnie stracił pracę. Wiedział, że jego chłopak już od dłuższego czasu miał problemy z szefem, ale nie spodziewał się, że tak wybuchnie. Po części sam czuł się temu winien, ale faktem było, że największa odpowiedzialność spoczywała na tym nastolatku, który popędził do szpitala, żeby na nich donieść.
Im więcej o tym myślę, tym bardziej się złoszczę i tym bardziej zaciskam pięści.
– Więc z
nim... jest w porządku?
Choć wciąż zły, wciąż sfrustrowany i wciąż z bólem głowy,
to martwił się o Type’a.
[Nie czuje się dobrze. Mówi, że nic mu nie jest, ale musi
czuć się okropnie, bo zaszył się w gościnnym pokoju. Na szczęście zostawił
torbę na zewnątrz, więc mogłem odebrać telefon.]
Gdy Techno przedstawił mu ogólny zarys sytuacji, w głowie
Tharna pojawiło się pytanie. Type i Techno byli tak blisko, że wiedzieli o
sobie wszystko, więc Tharn zapytał:
– ’No, czy
wiesz coś o nim i tym dzieciaku?
[Ten dzieciak... Kim jest? Och...]
Rozmówca brzmiał na zakłopotanego i milczał przez dłuższą
chwilę.
[Pytałem i Type powiedział...]
[Co
robisz z moim telefonem?!]
To ostatnie warknięcie na pewno nie pochodziło od Techno.
Był to głos, który Tharn znał najlepiej i teraz był nim mocno zaskoczony.
[Z kim
rozmawiasz przez mój telefon?]
[Uch... Cóż, usłyszałem, że dzwoni...]
[Z kim
rozmawiasz?!]
[Uhm... Z Ai'Tharnem.]
[Nie powiedziałem
ci, żebyś mu nic nie mówił?!]
Tharn nie powiedział ani słowa...
– Bracie,
co jest? Co się stało? Co powiedział P’Type?
– Zrezygnował
z pracy... To wszystko.
Oddał telefon siostrze, po czym odwrócił się i milcząc, wrócił
do łazienki.
Słowa Type’a huczały mu w głowie: „Nie powiedziałem ci, żebyś mu nic nie mówił?!”
Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Czy to nie ja powinienem pierwszy dowiedzieć się o czymś tak ważnym? Nic już nie wiem!!!
Tharn chciał zadać to pytanie Type’owi, ale teraz nie potrafił nawet podnieść słuchawki. Już po usłyszeniu słów Type’a wiedział, że ten nie jest jeszcze gotowy na rozmowę z nim i w sumie to on też nie był na nią gotowy. Zamknął oczy i pozwolił, by zimna woda z deszczownicy lała mu się na głowę, chłodząc ciało, ale nie uspokajając rozedrganego serca.
Dlaczego? Dlaczego...
Nawet jeśli Type powiedział, żeby zostawił go w spokoju,
to on i tak się o niego martwił. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nawet ktoś
taki jak jego ukochany może być bezbronny i może nie wiedzieć, jak sobie poradzić.
Miał też skryte poczucie winy, że to on był
odpowiedzialny za rezygnację Type’a, i zastanawiał się, czy nie zranił go zbyt
mocno, czy to, co powiedział, było... Czy to było zbyt ostre?
Bang!!!
Tharn uderzył pięścią w ścianę, zamykając mocno oczy.
„Nie masz prawa sprowadzać tutaj swoich kochanków!”
(KRZYK!)
Type nie miał prawa sprowadzać nikogo do domu, ale Tharn nie powinien był zarzucać mu romansu.
Ja... przepraszam...
Tharn chciał przeprosić, chciał przejąć inicjatywę w
rozwiązaniu konfliktu, tak jak robił to przy każdej innej kłótni. Ale tym razem
nie mógł. Obraz Type’a całującego kogoś innego był wyryty w jego umyśle i Tharn
wciąż miał wiele wątpliwości. Musiał usłyszeć więcej. Potrzebował, by Type
powiedział mu, kim jest ten szczeniak. I dlaczego pozwolił, by wtrącał się w
ich relację...
***
– Tar, musisz mi powiedzieć dokładnie,
co widziałeś.
– P’Tharn,
nic takiego.
Poranek po kacu Tharn spędził w domu, odzyskując siły, a
resztę dnia zajęło mu oczyszczanie umysłu. Dziś przyszedł do Tara, bo chciał
znać całą historię, a skoro Type nie chciał rozmawiać, musiał sam dowiedzieć
się prawdy od osoby, która wiedziała, że coś się dzieje i wysłała mu wiadomość.
To Tar kazał mu się spieszyć z powrotem do Bangkoku, a w tej chwili stał przed
nim i uśmiechał się dość nieszczerze.
– Byłeś
tam tego dnia, kiedy ten dzieciak przyszedł do mojego domu, prawda?
Wyglądało na to, że Tar coś wiedział, ale nie chciał o
tym mówić, bo obawiał się, że przez to między nim a Typem dojdzie do konfliktu.
Tharn zażądał więc bez ogródek:
– Tar, po
prostu mi powiedz! To ważne teraz, kiedy on i ja jesteśmy w krytycznym punkcie
naszego związku.
Oczy Tara rozszerzyły się, zamachał rękami, by zakryć
twarz, pocierając ją wściekle.
– Mówiłem,
że ten dzieciak to ktoś, kto na pewno sprawi kłopoty!
– Co masz
na myśli?
Młody kucharz westchnął ciężko, spojrzał na przyjaciela i
powiedział:
– Widziałem
tego chłopaka u ciebie. Nie powiedziałem ci, bo Type nie rozmawiał z nim i nie
zdradziłby cię! Nie chciałem widzieć waszej kłótni, więc ci nic nie powiedziałem.
Myślałem, że on wszystko załatwił.
Tharn spuścił głowę i poczuł frustrację, że Type nie zakończył
sprawy, jak należy i dlatego teraz tak bardzo się kłócą! Najbardziej jednak
czekał na odpowiedź na kolejne pytanie:
– On... On
nie miał z nim nic wspólnego, prawda?
– Prawda.
Nie lubił tego dzieciaka i ciągle starał się go spławiać.
Tharn odetchnął z ulgą, słysząc twierdzącą odpowiedź Tara,
i podniósł rękę, by otrzeć twarz. Czyli pocałunek na parkingu naprawdę został
zainscenizowany, żeby Tharn mógł go zobaczyć?
– P’Tharn,
nie chcę, żebyście ty i P’Type walczyli. Tyle razem przeszliście! To nie jest
łatwe, ale nie warto, żebyś cierpiał z powodu czyichś knowań. Jako ktoś z
zewnątrz mogę tylko powiedzieć: Proszę, miej wiarę w P’Type’a.
Na te słowa Tharn zamarł... Ile osób mu to mówiło? Jego
siostra, Tar… Oni wszyscy ufali Type’owi, a pewnie gdyby zadzwonił i zapytał Techno,
on też potwierdziłby, że mu ufa.
Tharn poczuł się trochę spokojniejszy, a jego strach
przed niewiernością partnera nieco się zmniejszył. I nagle poczuł wyrzuty
sumienia za swoje ostre słowa wobec niego, za to, jak nierozsądny i niegrzeczny
był. Ale z drugiej strony Tharn zadał sobie pytanie, kiedy zaczął tak bardzo
tracić zaufanie?
Nie, gdyby nie ta sytuacja, to z pewnością nie myślałby o
tym tak wiele. Ale prawda była taka, że zawsze się bał...
Obawa, że Type go porzuci.
Obawa, że Type się nim znudzi i nie będzie go już lubił.
Obawa, że Type spotka kogoś lepszego od niego…
Ziarna strachu były chyba od zawsze zasiane w jego
umyśle, a ten incydent po prostu je uaktywnił i dał im siłę, by się zakorzeniły
i zaczęły rosnąć.
Potarł mocno twarz, po czym wsunął palce we włosy i gwałtownie
je przeczesał.
– Dziękuję,
że mi to powiedziałeś. Pójdę już.
Tharn wstał szybko, po czym odwrócił się, by wyjść na
zewnątrz.
– Tharn,
zaczekaj. Dokąd idziesz? –
zawołał Tar. Martwił się, bo wiedział, że Tharn nie pójdzie prosto do domu.
– Idę do
szpitala, żeby porozmawiać z szefem Type’a.
To jego wina, że wdał się w bójkę przy szpitalu. Więc pójdzie
tam i powie, że zaczął i to przez niego. Będzie próbował prosić o złagodzenie
kary, a przynajmniej o to, żeby mężczyzna nie szedł nigdzie tego zgłosić. Dobrą
rzeczą było to, że Tajowie wolą rozwiązywać problemy sami. Nie lubią robić z niczego
wielkiej afery i oddawać sprawy w ręce policji czy sądu, więc o ile będzie
ładnie mówił, a właściwie błagał, sprawa może skończyć się polubownie.
Mimo że wciąż się kłócili, Tharn wiedział, że ma obowiązek
chronić Type’a, nawet jeśli był zły, bo przecież wciąż się o niego martwił.
– Idę z
tobą.
– Ale...
– P’Tharn,
nawet jeśli jestem głupcem, to martwię się o was. Pójdę z tobą, tak na wszelki
wypadek.
Tharn nie chciał się na to zgodzić. Zobaczył jednak powagę na twarzy Tara. Zobaczył, że przyjaciel jest gotów zaryzykować dla niego życie – tak jak Type ryzykował swoim, by uratować Tara. Pomyślał więc, że może powinien pozwolić sobie pomóc. Tar miał rację. Jeśli dojdzie do konfliktu, będzie miał kogoś, kto go powstrzyma i nie dopuści do pogorszenia sytuacji.
Jeden dzień rozłąki i już straciłem rozum. To tylko jeden dzień rozłąki... Wciąż jestem szaleńczo zakochany.
***
Podczas negocjacji z szefem Type’a Tharn cały czas
upierał się, że zajście na parkingu było jego winą i to on w pierwszej
kolejności zaczepił pracownika szpitala. Dał też do zrozumienia, że mężczyzna nie
postąpił profesjonalnie, jednostronnie obwiniając Type’a i doprowadzając do
eskalacji konfliktu. Oczywiście nie wskazał problemu wprost, tylko rzucił
właściwe sugestie, które spowodowały, że kierownik oniemiał, a wtedy od razu otrzymał
propozycję „uczciwej” rekompensaty. Wystarczyło powiedzieć, czego się chce, i
delikatnie przekazać, że telefon na policję wyklucza otrzymanie odszkodowania.
Przynajmniej rozwiązał jeden problem, otrzymawszy
zawoalowaną obietnicę przywrócenia Type’a do pracy... Pomyślał tylko, że z
temperamentem jego ukochanego prościej byłoby tego kierownika zabić niż przekonać
go do pracy z nim.
Zrobił, co mógł... Ale wciąż nie powiedział Type’owi „przepraszam”.
Gdyby poszedł go przeprosić, ten mógłby się wściec i znów z nim walczyć, bo przecież
wciąż upierał się, że nic nie zrobił. Tharn nie zawracał więc sobie głowy
przepraszaniem Type’a, bo nie uważał, że zawinił.
Tylko dlaczego jest tak, że może bez obaw zaufać Type’owi
w innych kwestiach, ale gdy chodzi o udział osób trzecich, to już inna bajka?
– Dziękuję,
Tar. Powinienem iść do Type’a później... Żeby porozmawiać.
– To dobry
pomysł, P’Tharn. Idź i z nim porozmawiaj.
Bzzzzz… Bzzzzz… Bzzzzz…
Gdy już mieli się rozstać, nagle zadzwoniła komórka
Tharna. Mężczyzna lekko westchnął i widząc imię dzwoniącego, odebrał.
– O co
chodzi?
[Tharn, to już koniec! Type idzie do swojego szefa!]
– Jak to?
[Dzwonił do niego współpracownik i powiedział, że jego
szef wzywa gliny. Gdy Type to usłyszał, wściekł się. Chyba poszedł wyrównać z
nim rachunki.]
Tharn zmarszczył brwi, po czym rozejrzał się dookoła.
– Nie sądzę,
żeby tu był. Jestem w szpitalu. Dawno wyszedł?
[Minęło już sporo czasu. Dowiedziałem się tego dopiero teraz
od Kla. On mi nic nie powiedział!!!]
[Oooo! P’No,
mówisz o swoim mężu?]
Tharn zignorował tę słodką gadkę męża i żony. Rozejrzał
się jeszcze raz, nie widząc żadnego śladu partnera, i postanowił wrócić do biura
szpitala.
I już po chwili to nie Type, a Tharn pędził co sił w
nogach i łapał za ramię młodego mężczyznę, krzycząc:
– Gdzie
jest Type?!
Tak, to był ten dzieciak, który poprzedniego dnia pocałował
jego żonę! Nastolatek wyglądał na zaskoczonego. Zmrużył oczy, spojrzał na Tharna,
potem na Tara i zapytał, zamiast odpowiedzieć:
– Ach,
jakie to dziwne! Nie wiesz, gdzie jest P’Type?
Słysząc ten bezczelny ton Tharn miał ochotę go pobić,
żeby dać upust swojej złości. Gdy chłopaczek to zauważył, szyderczo zawołał:
– No weź,
nie dawaj mi klapsa!
Gdy wybuchnął śmiechem, Tharn zrozumiał, że został oszukany... A nastolatek był zachwycony.
Czy to nie oznacza, że on i Type się pokłócili? On nawet nie wiedział, gdzie jest jego chłopak!
Faires zaśmiał się triumfalnie, po czym powiedział coś,
co rozzłościło Tharna.
– A co, jeśli
zapytasz mnie, gdzie jest Type, a ja powiem ci, że... Może jest u mnie w domu?!
Tharn był oszołomiony i wściekły na stojącego przed nim
nastolatka, który uśmiechał się triumfalnie.
Tłumaczenie: Baka
Korekta: Juli.Ann & paszyma
Dziękuję za kolejny rozdział. Brakuje mi Champa.
OdpowiedzUsuńMasz za to Kengkla, którego wypisano ze scenariusza…
UsuńTo nie to samo. Związek No z Kenglakiem wogóle mi się nie podobał.
UsuńNie chodzi o to co się komu podoba, tylko o przykład, że na potrzeby scenariusza pousuwano wątki (i dodano coś, czego w książce nie ma). Tar również zostały wypisany ze scenariusza, chociaż w novelce często się pojawia.
UsuńChapm zaraz się pojawi, ale w zupełnie innej roli niż w dramie. Scenarzyści i nowelka mocno się rozjechali w TT_7. :)
UsuńZdaję sobie sprawę, że adapracje żyją własnym życie. Tarn mi tu bardzo pasuje zamiast dwójki współlokatorów T&T
OdpowiedzUsuń