TT 7 YoL – Rozdział 13
To, co słyszysz na własne uszy
Tharn
był niezwykle spokojnym facetem. Czasami nazywano go nawet Ice Cube, ze względu
na jego bezkonfliktową i poukładaną osobowość, która dawała ludziom poczucie grzecznego
dystansu. Wydawał się zazwyczaj powściągliwy i cichy, otwarty na wszystko, chyba
że chodziło o sprawy związane z Typem. Szczerze mówiąc, od kiedy zaczęli być
razem, nie czuł się już tak spokojny jak kiedyś, jakby zainfekowała go
wybuchowa osobowość partnera.
Teraz
miał przed sobą tego wrednego bachora i czuł, że zaraz eksploduje!
–
Lepiej się wytłumacz!
Tharn
chwycił chłopaka za kołnierz i potrząsnął nim. Chociaż dzieciak nie był niski, to
przy perkusiście był daleko w tyle, więc energicznie odstawiony na bok potknął
się i upadł, ale zupełnie nie wyglądał na przestraszonego.
–
Phi, nie używaj przemocy, bo będę krzyczał! Nie
będzie dobrze, jeśli znów przyjdzie tu ochrona.
Faires
był naprawdę bezczelny i skronie Tharna pulsowały złością.
–
Tharn, uspokój się, nie bądź taki impulsywny.
Mężczyzna
próbował wziąć głęboki oddech, próbował się uspokoić i tłumaczył sobie, że przecież
właśnie przez to, że ostatnim razem się nie powstrzymał, konsekwencje były tak
poważne.
–
Jejku, P’Tar, jak się masz? Dlaczego jesteś tu
z tym Phi? Och, czy ja cię źle wtedy zrozumiałem? Naprawdę nie lubisz P’Type’a!
Lubisz tego Phi! Wow, to wspaniale!
Tharn
nawet nie spojrzał na Tara. Wiedział tylko, że ma zamiar dać temu gnojkowi nauczkę,
więc złapał go za kołnierz i chociaż Faires krzyknął, pociągnął go na parking.
BANG!
BANG!!!
Ktokolwiek
mówił, że Tharn to fajny gość i miałby okazję przyjrzeć mu się w tym
momencie... W tej chwili z całej siły przyciskał nastolatka do drzwi samochodu,
nie przejmując się tym, że mogą zostać wgniecione. Chciał go walnąć,
przewrócić, skopać, więc warknął do niego:
–
Nie wkurwiaj mnie! Powiedz mi, gdzie jest Type!
Gdzie on jest!
–
Fuck you! – Faires również przeklął,
podnosząc rękę do piersi.
Tharn
nie dbał o to, czy go zranił! Nawet jeśli tak, to na to zasłużył! Jeśli już
nigdy nie będzie sportowcem, to ma karę, bo nie powinien był wtrącać się w jego
relacje z Typem!!!
–
Nie powiem ci! A co mi możesz zrobić?! Przecież
niby jesteście kochankami! A skoro nawet nie wiesz, gdzie on jest, to równie
dobrze możecie się rozejść!
–
Ty...
–
P’Tharn, uspokój się. To jest szpital! Szpital!
W chwili,
gdy Tharn podniósł stopę, by mocno pobłogosławić dolną część ciała Fairesa, Tar
pospiesznie go powstrzymał, odpychając od nastolatka i przypominając mu, by nie
robił problemów. Tharn jednak nie zamierzał przestać, więc mężczyzna
kontynuował:
–
Dopiero co uporałeś się z problemem z pracą P’Type’a.
Jeśli teraz zrobisz tu aferę, to znowu sprawisz mu kłopot.
Perkusista
przestał, ale jego pięść lekko się trzęsła, gdy spojrzał na chłopaka ze złością.
Po dłuższej chwili zimnym tonem powiedział:
–
Zapamiętaj sobie! Nigdy nie zerwę z Typem!
–
Heh! Jak tylko powiedziałem, że P’Type jest u
mnie w domu, to od razu w to uwierzyłeś, wielka, głupia krowo!
–
Pieprzony gnojku, jesteś już zajebanym trupem!!!
–
Phi! Uspokój się, błagam cię! To nie miejsce
na walkę, bo będzie jeszcze gorzej... On chce cię tylko wkurzyć, wiesz o tym,
prawda? Rozumiesz to, prawda?!
Ostatnie
zdanie Tar wyszeptał Tharnowi do ucha poważnym i błagalnym tonem, ale to jego kolejne
słowa sprawiły, że senior się uspokoił:
–
Ja też to kiedyś robiłem, pamiętasz? Mieliście
problemy przez to, co powiedziałem.
Słowa
Tara przywołały bolesne wspomnienie. Wspomnienie, z którym przecież już sobie
poradzili.
Wyjął
klucze z kieszeni spodni, odblokował drzwi i zanim wsiadł do samochodu, odwrócił
się jeszcze raz, by spojrzeć z obrzydzeniem na nastolatka, który niszczył
czyjeś uczucia.
–
Gdyby Tar mnie nie zatrzymał, nie przeżyłbyś
tego dnia! I masz więcej nie zawracać głowy Type’owi!
Tharn
rzucił groźbę i wsiadł do auta, ignorując dobiegające zza niego przekleństwa
dzieciaka, który krzyczał, że się nie podda.
–
Będę go ścigał, będę go ścigał! Co możesz mi
zrobić??!!!
–
Jeśli nie chcesz, żeby P’Type cię znienawidził,
miej trochę szacunku do siebie! –
powiedział Tar.
Faires
wyprostował się. Był wściekły i nie zamierzał słuchać ostrzeżeń.
–
Tak, a co ci do tego? Lubisz tego drania? A
może chcesz ze mną współpracować? Ja chcę P’Type’a, a ty możesz wziąć sobie
tego…
Na te
słowa Tar zmarszczył brwi, a potem się uśmiechnął. Nie był kimś, kto lubi
sprawiać kłopoty, nigdy nikogo nie obrażał, ale ten dzieciak był wyjątkiem od
reguły.
– Myślisz, że P’Type by cię zechciał?
–
...
Młody
człowiek zaniemówił, ale jego oczy błyszczały pragnieniem wygranej.
–
Znam Type’a od ponad siedmiu lat! Nie byłby
zainteresowany takim dzieciakiem jak ty, więc daj sobie spokój!
Tar
omiótł chłopaka pogardliwym spojrzeniem od stóp do głów. Nastolatek zacisnął
pięść.
–
Chcesz mi powiedzieć, że P’Type’a interesują
takie dupki jak ten w samochodzie?! –
powiedział, wskazując na mężczyznę kipiącego złością w aucie.
Tar się
zaśmiał.
–
To prawda! On jest jedyną osobą, którą naprawdę
kocha P’Type. I nawet wielu Fairesów nie pokona jednego P’Tharna.
–
Ale on wściekł się o nasz pocałunek! Nie
wierzę, że nie mogę go pokonać!
Tar zdał sobie sprawę, że ten chłopak tak naprawdę nie lubi P’Type’a… On po prostu próbował być lepszy – jak ci, którzy zrobią wszystko, żeby dostać to, czego chcą.
Tym razem ci się nie uda, młody. Obawiam się, że dostaniesz mocno w dupę.
–
Tak, ale to był tylko pocałunek. – Tar nagle
uśmiechnął się sarkastycznie, jakby myśląc o ranie, którą kiedyś odniósł. A po
chwili chłodno dodał: – Sypiałem
z Tharnem, zanim poznał Type’a, ale nawet ja nie byłbym w stanie zgasić jego
miłości do Type’a.
–
...
Oczy
Fairesa rozszerzyły się w zaskoczeniu, a Tar pochylił się ku niemu i
powiedział:
–
Pytałeś mnie, czy chcę P’Tharna, a ja ci
odpowiedziałem, że tak, kiedyś go chciałem. Na końcu przegrałem, tak jak
przegrasz i ty. Tylko że ty przegrałeś, zanim jeszcze zacząłeś. Pocałunek? Czy P’Type
go odwzajemnił? Niech zgadnę... Patrzył na ciebie z prawdziwym obrzydzeniem.
–
Nie!!!
Twarz
nastolatka zrobiła się blada, gdy ze złością zaprzeczał, a Tar natychmiast poznał,
że miał rację. Pamiętał, że P’Type nienawidził gejów. Był gotów być z mężczyzną
tylko dlatego, że był nim P’Tharn. I mimo tylu lat bycia w związku z gejem
wciąż nie był fanem innych gejów. Tak więc w chwili, gdy pocałował go inny
facet, Type musiał być albo strasznie wściekły, albo okropnie zdegustowany. A
najprawdopodobniej i to, i to…
–
A ty jesteś tu dzisiaj, bo nie możesz nigdzie znaleźć
P’Type’a, prawda? W tej chwili P’Tharn jest tak wściekły, że nie może myśleć, ale
gdy się uspokoi, zrozumie, że wcale nie możesz skontaktować się z jego
partnerem. Niech zgadnę... P’Type wszędzie cię zablokował, prawda?
–
Zamknij się!!!
Tar
znowu miał rację, a nastolatek potwierdził to, łapiąc go z wściekłością za
kołnierz. Mężczyzna się nie bał. Uniósł lekko wzrok, wiedząc, że nie pozwoli
nikomu zniszczyć relacji między swoimi seniorami. Ta dwójka była dla niego ważna,
bo pomimo tego, co wydarzyło się kiedyś między nimi, traktowali go jak brata.
–
Puść go! I to natychmiast, jeśli nie chcesz
umrzeć!
W tym
momencie Tharn wysiadł z wozu i ostrzegł Fairesa, patrząc na niego z żądzą
mordu w oczach. Nastolatek miał świadomość powagi sytuacji... Dwóch na jednego
to nie jest dobry układ, więc mocno odepchnął od siebie Tara, który potknął się
i cofnął o kilka kroków.
–
Powiem P’Type’owi, że wy dwaj pieprzycie się
ze sobą za jego plecami!
Faires
nie zamierzał się poddać i wciąż ich prowokował. Tharn podszedł do niego.
–
Idź, jeśli myślisz, że ci uwierzy. No już!
Twarz
Tharna była tak przerażająca, że chłopak zrobił kilka kroków w tył i wciąż się
w niego wpatrując, krzyknął:
–
Pamiętaj! Nie przegrałem z tobą, ty sukinsynu!
Nie przegrałem z tobą!!!
–
Ty pieprzony gnojku...
Tharn
– z miną, której wystraszył się w tej chwili nawet Tar – zrobił kolejny krok, zbliżając
się do Fairesa. Nastolatek prawie się przewrócił, a widząc, że nie wygra,
odwrócił się i uciekł, wciąż przeklinając. Biegnąc, wykrzykiwał przekleństwa i
widać było, że jest wściekły, a cała jego postawa pokazywała, jak bardzo jest żałosny
i strasznie dziecinny.
Huk!!!
Tara
zaskoczony ten nagły dźwięk. Odwrócił się i zobaczył, jak pięść Tharna ląduje
raz za razem na dachu auta. Jego twarz była bez wyrazu, ale w jakiś sposób
przerażająca. Tar nie odważył się o nic zapytać, tylko sięgnął dłonią do
kieszeni spodni i wyciągnął telefon.
Musiał
powiedzieć o tym Type’owi... Musiał dać mu znać, że Faires pogarsza sytuację.
***
–
Celowa napaść to sprawa karna. Nawet jeśli uderzysz
kogoś niby przez przypadek w przypływie wściekłości, to i tak jesteś po złej
stronie...
Type
westchnął z irytacją, myśląc o tym, co powiedział jego przyjaciel. Pocieszało
go to, że skoro szkody nie były poważne, to mogło się skończyć na odszkodowaniu,
ale przedstawienie go jako winowajcy sprawiało, że czuł się nieszczęśliwy!
Kiedy
Teng zadzwoniła do niego, by powiedzieć, że jego wredny szef zamierza go oskarżyć,
był wściekły. Chciał tam iść i jeszcze kilka razy uderzyć tego drania, by przynajmniej
mieć za co odpowiadać, ale po namyśle postanowił jakoś rozsądnie sobie z tym
poradzić. Kiedy miał kłopoty, Techno nie był przecież jedynym przyjacielem,
który był gotów mu pomóc. Byli też inni. Kilku z nich było absolwentami prawa,
więc poszedł do nich po poradę i dostał powyższą odpowiedź. Odpowiedź, która nie
była dla niego przyjemna.
Type zacisnął
usta, wyjął telefon i zobaczył... Techno dzwonił do niego kilkakrotnie. Nie bał
się, że mąż go zbeszta? W końcu Kla to prawdziwy zazdrosny król Azji
Południowo-Wschodniej. Ale sądząc po liczbie połączeń, Kengkla pewnie
powiedział ‘No o telefonie ze szpitala. Type wzruszył ramionami, gotów schować
telefon do kieszeni, jednak ten zawibrował. Type westchnął. Cóż, to znów nie
był ktoś, na kogo telefon czekał.
–
Witaj, moja mała księżniczko.
[P’Type,
nie nazywaj mnie księżniczką. Wyłączyłeś telefon, żeby mnie unikać?]
Dzwoniła
siostra Tharna. Pewnie wiedziała, co się dzieje, ale nie zamierzał z nią o tym rozmawiać.
Nie dlatego, że był o coś zły, ale dlatego, że nie chciał, żeby się martwiła.
–
Nie, nie, po prostu miałem coś do zrobienia,
dlatego go wyłączyłem.
[A...
może wyłączyłeś go, żeby unikać mojego brata?]
Type
mógł sobie łatwo wyobrazić wyraz twarzy tej ładnej, młodej kobietki, która była
naprawdę smutna. Zatrzymał się, nie mogąc znaleźć słów, by ją pocieszyć.
–
Nie, nie wyłączyłem telefonu, żeby go unikać,
po prostu... Chciałem w spokoju przemyśleć pewne sprawy.
[Nie zrywasz
z moim bratem, prawda?]
Głos po
drugiej stronie drżał, jakby dziewczyna miała się zaraz rozpłakać. Type jednak nie
mógł się powstrzymać od lekkiego uśmiechu... Wiedział, że rodzina Tharna
traktuje go jak jednego z nich. Nigdy nie czuł ich niechęci z powodu tego, że drugą
połówką ich syna jest mężczyzna, a nie kobieta. Wręcz przeciwnie, zawsze bardzo
się o niego troszczyli. Thorn traktował go jak brata, Thanya jak najukochańszego
brata, a wszyscy w pełni akceptowali ich miłość. Teraz najmłodsza w rodzinie
zapewne bała się utraty takiego brata jak on.
–
Powiedział ci, że ze mną zrywa?
[Nie,
nigdy w życiu! Mój brat nie powiedziałby czegoś takiego! Ale powiedział, że ty
chciałeś...]
–
To powtórz mu, że nigdy nie usłyszy ode mnie
słowa „zerwanie”! – Type nie czekał, aż Thanya skończy zdanie, i przerwał jej
tak gwałtownie, że była wyraźnie zaskoczona.
Kiedyś powiedział Tharnowi, że w całym swoim życiu mógłby zerwać z nim trzy razy, a ten limit wyczerpał już na pierwszym roku studiów. Więc nigdy nie będzie okazji, by zerwać ponownie. Nie chciał tego! Po prostu potrzebował trochę czasu, żeby ochłonąć, oczyścić umysł i móc wrócić, by zmierzyć się z Tharnem.
Nie mogę zerwać. Nigdy z nim nie zerwę.
[To
prawda! Mówisz mi prawdę!] – powiedziała
podekscytowana Thanya.
Type
prychnął i skomentował:
–
Oczywiście, że to prawda! A co? Nie chcesz
mnie już jako swojego brata?
[P’Type!
Czy wiesz, jak bardzo cię kocham? Bardziej niż... Nie mów proszę Thornowi, ale bardziej
niż Am! Byłam bardzo szczęśliwa, gdy usłyszałam, że mój brat oświadczył się Am,
ale byłam niespokojna, gdy usłyszałam, że ty i Tharn się pokłóciliście. I ten
niepokój jest o wiele silniejszy niż tamto szczęście! I to pokazuje, jak bardzo
cię kocham, Phi!]
Type
roześmiał się miękko. Złość, która kumulowała się w jego piersi, została
złagodzona przez troskę młodszej siostry.
–
Nie mów fanom, bo mnie rozerwą! – powiedział
Type z uśmiechem.
[Więc
kiedy zamierzacie do siebie wrócić?]
–
Nie wiem… – Type zrobił pauzę. Milczał.
[Jeśli
miałabym cię błagać, żebyś pierwszy odezwał się do mojego brata... Czy to zbyt
wiele?]
–
A on nie pomyślał, żeby się do mnie odezwać?
Na
drugim końcu linii panowała długa cisza, jakby dziewczyna próbowała wymyślić
odpowiednie słowa.
[Mój
brat wygląda... Wiesz, on zachowuje się tak tylko dlatego, że jest zazdrosny! Im
bardziej jest zazdrosny, tym bardziej widać, że cię kocha. Jest taki zaborczy i
nigdy nie potrafi się uspokoić, gdy chodzi o ciebie… Więc musisz to zrozumieć!]
Normalnie
bardzo by się ucieszył, widząc, że Thanya tak mocno stara się pomóc im się
pogodzić, ale tym razem milczał, myśląc o ostatnich słowach i zachowaniu
Tharna. Czy tym razem naprawdę wyjdą na prostą? Czy Tharn go wysłucha?
Tharn
zachowywał się jak wściekły pies i był głuchy na próby wyjaśnienia całej sprawy
z Fairesem, co było naprawdę irytujące.
Więc Type
odpowiedział:
–
Jeśli on przeprosi za nazwanie mnie kłamcą, to
ja przeproszę za to, że byłem nieostrożny przy innych... Kończymy już, ‘Ya. Mam
połączenie przychodzące.
Type
nie słuchał już tego, co siostra próbuje mu wytłumaczyć, i szybko się
rozłączył.
Westchnął
i podrapał się po głowie, zirytowany tym, że wszystko potoczyłoby się inaczej,
gdyby Tharn posłuchał jego wyjaśnień. A poczuł się jeszcze bardziej zirytowany,
gdy zobaczył, kto dzwoni.
–
Hej, Tar, co jest? Jeśli jesteś kolejnym
lobbystą tego pacana, to...
[Nie!
Mam ci coś ważnego do powiedzenia, P’Type!] – powiedział zdenerwowany Tar.
Type przymknął
powieki, czekając w ciszy na dalszy ciąg wypowiedzi młodego kucharza, ale już
po chwili jego oczy szeroko się otwarły, a spojrzenie stawało się coraz
bardziej przerażające. Im dłużej słuchał o tym, jak Faires go prześladował i
sabotował jego związek z Tharnem, tym większy ogień w nim płonął.
***
–
Masz trzy dni na to, by dowiedzieć się, ile
zdołasz, o tym dzieciaku.
–
Że co?
Kengkla rozkoszował się oglądaniem meczu piłki nożnej, kiedy nagle na jego kolana rzucono garść zdjęć i dokumentów, Odwrócił się, by spojrzeć na osobę, która coś od niego chciała. Patrzył na mężczyznę ze zdumieniem i przygnębieniem równocześnie.
Ten Type! Nie dość, że przerywa szczęście moje i mojej żony, to jeszcze ma czelność prosić o pomoc!
–
Dlaczego niby mam to zrobić? – Podwórkowy
Księżyc Szkoły Medycznej wzruszył ramionami, okazując swój brak zainteresowania
i nie zadając sobie nawet trudu, by spojrzeć na zdjęcia.
–
Jeśli pomożesz mi w śledztwie, natychmiast się
wyprowadzę.
–
...
Wilk zazgrzytał
zębami na człowieka, który uśmiechał się do niego, gdy zawierali umowę. Na
zakończenie Type zagroził:
–
Jeśli mi nie pomożesz, zostanę tu najdłużej,
jak się da, a skoro mam Techno po swojej stronie, to nigdy nie będziesz mógł
mnie wyrzucić.
Słysząc
to, Kengkla zgrzytnął zębami:
–
Jakich informacji potrzebujesz?!
–
Jego szkoła, krąg przyjaciół, rodzina, hobby,
ulubione miejsca... Wszystko, co będziesz w stanie, zdobądź to dla mnie.
Sposób,
w jaki Type mówił, pokazywał, że traktował Kla jak prywatną agencję
detektywistyczną. Chłopak miał ochotę na niego po prostu nakrzyczeć. Widząc
jego minę, Tiwat zapytał:
–
Chcesz, żeby ‘No dowiedział się, jak go oszukiwałeś?
Type
przejrzał jego sztuczki, ale nie opowiedział o nich Techno, bo rozumiał, że
chociaż działanie Kla było wredne, chłopak zrobił to, bo naprawdę kochał jego
przyjaciela.
– Daj mi dwa dni.
Zginąłbym, żeby pozbyć się stąd P’Type’a, Boga Wszystkich Plag!
***
–
Nong, jesteś tu sam? Może...
–
Nie jestem w nastroju! Zostaw mnie w spokoju!
W
neonowo-fioletowym
barze przy ruchliwej ulicy handlowej, przy ogłuszającej bębenki muzyce Faires ze
złością spojrzał na zaczepiającego go mężczyznę i osuszył swoją szklankę.
Wykrzywiona twarz, złączone w gniewną kreskę brwi i zaciśnięte usta mówiły „Nie
zbliżać się do mnie!” tak wyraźnie, że mężczyzna odsunął się z obrzydzeniem.
W
całym swoim życiu Faires jeszcze nigdy nie został tak upokorzony. Ani razu nie
został odrzucony. Zawsze to on odrzucał i doprowadzał do rozpaczy innych! Jak
mógł zostać tak zwyczajnie olany? W życiu nikt go jeszcze nie unikał tak jak teraz!
Był
zdecydowany zdobyć Type’a, ponieważ ten człowiek tak bardzo go przyciągał. Nie wiedział,
czy to przez jego ciało, czy osobowość, ale zadurzył się w tym mężczyźnie od
pierwszego wejrzenia. Już przy pierwszym spotkaniu poczuł, że kontuzja kolana
stała się nieistotna i powinien jej podziękować, bo pozwoli mu skosztować tak
niebiańskiego dania.
Na
początku Type był w stosunku do niego bardzo oziębły, więc celowo go
prowokował, tym bardziej, gdy dowiedział się, że ma chłopaka. Próbował
wszystkiego, by się do niego zbliżyć, z nadzieją, że jego starania spowodują,
iż dostanie to, czego chce.
Jednak
nieważne, jak bardzo się starał, Type nic sobie z tego nie robił. Nawet
pocałunek nie zadziałał!
Był w
szoku, gdy dowiedział się, że lekarz rzucił pracę, a już naprawdę wściekł się,
gdy okazało się, że niezależnie od tego, ile telefonów wykonał, wciąż był
zablokowany. Zamierzał iść do jego mieszkania, ale skoro jego chłopak wrócił, to
nie chciał głupio ryzykować. A gdy pojechał do szpitala, znowu miał
niespodziewane spotkanie.
Faires
musiał przyznać, że kiedy po raz pierwszy zobaczył chłopaka Type’a, nie bez
powodu zrobił się niespokojny. Jego ciało nie było tak silne jak Tharna, a że
nie miał zachodnich korzeni, jego wygląd mógł wydawać się nieco gorszy. Ale przecież
zawsze był pewien swojej wartości i skoro w ciągu pół godziny od wejścia do
baru podrywało go zwykle sześć czy siedem osób, to... Czego nie potrafiłby
zrobić lepiej od takiego obcokrajowca? A ten Tar, którego zobaczył ostatnio z
tamtym dupkiem!
Skanował go wzrokiem od stóp do głów i wyśmiewał swoim zimnym, zabarwionym pogardą głosem. Co on niby potrafi?!
Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem przygnębiony! Tym bardziej chcę wygrać! Tym bardziej chcę, żeby ci ludzie przestali się śmiać!
Nie
czuł wyrzutów sumienia z powodu kłamstwa, że Type jest u niego w domu. Raczej
cieszyło go to, że mógł wywołać kolejną kłótnię, bo przecież lepiej by było,
gdyby zerwali. Nawet jeśli Type go nie chciał, to ten dupek obcokrajowiec okropnie
traktuje swojego chłopaka i nie powinien z nim być.
Oby
zerwali jak najszybciej!!!
Myśląc
o tym, wziął kolejny łyk piwa i zdecydował, że skoro nikt w barze nie pociąga
go tak jak Type, powinien iść do domu i się przespać.
– Nong, czy miejsce przy tym stoliku jest wolne?
I znów to samo! – prychnął w myślach Faires na dźwięk głębokiego głosu wcinającego się w muzykę. Czując, że ktoś pochyla się w jego stronę, odpowiedział zdawkowo:
–
Możesz usiąść, ja już wychodzę.
Gdyby
wtedy nie podniósł głowy, spokojnie wróciłby do siebie. Jednak gdy ją podniósł,
jego uwagę przykuł dołeczek na lewym policzku pochylającego się nad nim
mężczyzny. Piorun i ogień… Ten dołeczek dodawał jego uśmiechowi uroku i choć
przyćmione światło w barze nie pozwalało na dokładne przyjrzenie się jego rysom,
to instynkt nastolatka mówił mu, że facet przed nim musi być bardzo, bardzo
przystojny. Zarówno jego postura, jak i wzrost oraz szatański uśmiech sprawiły,
że Faires bezwolnie poddał się jego czarowi.
–
Jeśli dzielenie ze mną stolika stanowi dla
ciebie problem, to lepiej pójdę. Być może wolisz pić sam. – Mężczyzna uśmiechnął się
ponownie i już miał się odwrócić i wyjść, gdy usłyszał:
–
Możesz zostać, nagle zmieniłem zdanie.
Zdziwione
spojrzenie, jakim chłopak został obrzucony, spowodowało, że dodał:
–
Jestem w złym nastroju i chyba szukam kogoś do
rozmowy.
–
Naprawdę? Nie okłamujesz mnie, co?
–
Czemu miałbym to robić? – Chłopak uniósł brwi.
Mężczyzna
wsparł się o stół i korzystając z głośnej muzyki jako wymówki, pochylił się
bardzo blisko do ucha Fairesa, mówiąc:
–
Taki przystojniak jak ty… Nie mogę uwierzyć,
że ma zły nastrój i pije tu sam. –
Głos mężczyzny był głęboki i seksowny, a jego oddech podrażnił skórę rozmówcy
tak, że ten poczuł nagłe podekscytowanie. – Więc to znaczy... że mam
szansę?
Przy tak dwuznacznym zachowaniu mężczyzny początkowa irytacja Fairesa zmieniła się w podniecenie. Oczy ich obu świeciły w ciemności, a szatański uśmiech przyciągnął nastolatka, który ledwo powstrzymywał się od chęci przesunięcia się, by go dotknąć.
Chyba naprawdę po burzy zawsze wychodzi słońce.
Co prawda mężczyzna przed nim nie był tak zbudowany jak Type, ale wyglądał na wyższego od niego, a sądząc po mięśniach wypełniających koszulkę z krótkim rękawem, jego ciało wcale nie było gorsze. Może nie chodził na siłownię tak często jak doktorek, ale z tymi czarującymi oczami i uroczym uśmiechem...
Jest gorący.
Jeśli
chciał poprawić sobie nastrój, to był typ faceta, którego powinien szukać.
–
Nie rób sobie zbyt wielkich nadziei… – powiedział Faires
z miną, która wyraźnie pokazywała, że nie mówił tego, o czym naprawdę myślał.
–
Aha… Jak masz na imię, Nong? – Mężczyzna uśmiechnął się
zawadiacko.
Takie
podejście bardzo spodobało się licealiście.
–
Faires. Mam na imię Faires.
–
To naprawdę ładne imię. Nie jest takie jak
moje, które jest do bani.
–
Więc jak mam mówić do kogoś, kto ma imię do
bani?
–
Chcesz zgadnąć?
–
Och, nie zgadłbym.
Każde
kolejne słowo brzmiało inaczej, przesyłało nutkę obietnicy i zachęty aż w końcu
ton obu rozmówców stał się lepki, a gdy mężczyzna się uśmiechnął, jego
spojrzenie wyraźnie mówiło, że zamierza kogoś zjeść…
–
Mam na imię *Keng. – Właściciel imienia pochylił
się i szepnął to chłopakowi do ucha. –
I... mam taką samą moc jak moje imię.
(*Keng oznacza „potężny” w języku tajskim)
To dwuznacznie
brzmiące słowa sprawiły, że całe ciało Fairesa zadrżało. Szczerze mówiąc, już na
pierwszy rzut oka mógł stwierdzić, że mężczyzna stojący przed nim musi być flirciarzem
i łajdakiem, ale był naprawdę czarujący i wiedział, jak uwodzić.
Czując,
że wreszcie odzyskał swoje szczęście, chłopak uznał, że przydałoby mu się coś, co
daleko odsunęłoby złe myśli, więc odpowiedział:
–
Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, czy twój
junior jest tak dobry jak twoje imię.
–
Och...
Mężczyzna
uśmiechnął się i nie powiedział ani słowa, ale na jego twarzy malowało się wyraźne
„zobaczysz” i to było naprawdę intrygujące.
Tłumaczenie: Baka
Korekta: Juli.Ann & paszyma
Czyżby to ta odmienna rola Champa w nowelce?
OdpowiedzUsuńTak sądzę
UsuńWydaje mi się, że to nie Champ, tylko mąż Techno...
UsuńLila 🌷
UsuńDobrze Ci się wydaje. Keng to skrót od Kengkla. Widać na fotce, ale może nie wszyscy oglądali lub czytali Love by Chance, czy How to Secretly Lure My Boy’s Heart. 😘
Type musiał zastosować ponownie wobec Kengkla szantaż, bo się nie wyprowadzę, inaczej by ten tego nie zrobił.
UsuńAch ten Kengla to czort wcielony 😍😂 ciekawe czy No wie co mężuś knuje
OdpowiedzUsuńDoskonałe pytanie, na które autorka nie poskąpiła odpowiedzi…
Usuń